Ksiądz Kardynał na co dzień był
świadkiem, jak pracował, jak żył, jak się modlił Ojciec Święty Jan Paweł II,
który powierzył Jego Eminencji kierowanie ważnym urzędem – Kongregacją
Wychowania Katolickiego. Jakie nadzieje Jan Paweł II wiązał z katolickimi
uczelniami? Czy widział też może jakieś zagrożenia?
– W czasie pontyfikatu Jana Pawła II szkolnictwo katolickie bardzo się
rozwijało, np. w ostatnich kilku latach liczba uczniów szkół katolickich w
skali światowej powiększyła się o 4 mln. Powstaje też coraz więcej nowych uniwersytetów
katolickich w różnych krajach świata. Oczywiście, Jan Paweł II bardzo mocno cenił
i podkreślał rolę uczelni katolickich, zwłaszcza w perspektywie prawdziwego
postępu ludzkości wobec współczesnych zagrożeń. Te zagrożenia są dzisiaj bardzo
różne, począwszy od rodziny. Innym problemem jest brak harmonijnej współpracy
pomiędzy poszczególnymi podmiotami wychowawczymi. Właściwie wychowuje wszystko:
środowisko, szkoła, telewizja, przyjaciele…. Brakuje jakiegoś skoordynowania
w ich współdziałaniu. Poza tym, dzieci i młodzież poświęcają dziś dużo uwagi środkom
masowego przekazu, internetowi, ale nie wydaje się, żeby one były naprawdę
wychowawcze. Do tego dochodzą współczesne prądy: relatywizm, nieufność wobec
rozumu ludzkiego, negowanie prawdy obiektywnej. Widząc te zagrożenia Jan Paweł
II podkreślał bardzo mocno znaczenie integralnego wychowania człowieka na
wszystkich poziomach. W 1990 r. wydał dokument „Ex corde Ecclesiae" na temat
uniwersytetów katolickich. Chciał, by uczelnie te rzeczywiście stały się
czynnikiem odnowy ludzkości, by tworzyły człowieka przyszłości, który na
prawdzie będzie budował rzeczywiste dobro.
Jaki zamysł miał Jan Paweł II wobec
szkół katolickich, a zwłaszcza seminariów duchownych?
– Nasza Kongregacja ma trzy zakresy kompetencji: seminaria duchowne,
czyli wychowanie kleru, wyższe uczelnie i szkoły katolickie. Na pierwszym
miejscu są jednak seminaria. Gdy biskupi co pięć lat nawiedzają Stolicę Świętą,
by zdać sprawozdanie ze stanu swoich diecezji, w naszej Kongregacji ja zawsze
zaczynam rozmowę od seminariów i temu tematowi poświęcam najwięcej czasu, ponieważ
uważam, że nie ma ważniejszej edukacji w Kościele jak wychowywanie kleru. Od
kleru będzie bardzo dużo zależało, gdy chodzi o przyszłość Kościoła, także gdy
chodzi o apostolstwo świeckich, o realizację życia konsekrowanego. Kapłan ma bowiem
być przewodnikiem duchowym w życiu Kościoła. Jan Paweł II wydał wspaniały
dokument, adhortację apostolską „Pastores dabo vobis", w którym m.in. nakreślił
cztery aspekty formacji kapłańskiej: ludzki – żeby kapłan był dojrzałym człowiekiem,
odpowiedzialnym, na którym można polegać; poza tym aspekt duchowy, intelektualny
czyli teologiczny, i pastoralny. Sercem całej formacji dla Jana Pawła II był
aspekt duchowy, była modlitwa. Bardzo często wspominam, że gdy został Papieżem –
to mnie bardzo uderzyło – swoją pierwszą podróż odbył do sanktuarium na
Mentorelli. Powiedział wtedy: „Przyjechałem tu, ponieważ to miejsce uczyło mnie
modlitwy" i dodał zdanie ogromnie ważne, wypowiedziane spontanicznie: „Pierwszym
zadaniem Papieża jest się modlić". Czyli pierwszym zadaniem Papieża nie jest
nauczać, pielgrzymować, lecz modlić się. Zaznaczył wówczas, że modlitwa jest
warunkiem jego pracy, jego posługi wobec Kościoła i świata, czyli bez modlitwy
jego praca byłaby próżna, bezowocna. Dodał, że to modlitwa stawia człowieka w
prawdzie i jest warunkiem prawdziwej wolności. Później, w jednym z przemówień
Jan Paweł II powiedział, że chwila kontemplacji ma większą wartość i większą
skuteczność niż nawet długotrwałe działania, chociażby to było działanie
apostolskie. To jest zrozumienie Ewangelii. Pan Jezus powiedział wyraźnie do
Apostołów: „Beze mnie nic uczynić nie możecie". Jan Paweł II zdawał sobie
sprawę z ogromnej roli modlitwy. W dokumencie „Novo millennio ineunte", nakreślając
program duszpasterski na trzecie tysiąclecie, na pierwszym miejscu postawił
świętość. Świętość normalną, nie jakąś nadzwyczajną – świętość życia
codziennego. Mówiąc o tej świętości znowu na pierwszym miejscu pisał o
modlitwie, domagając się, by nasze parafie, nasze społeczności stawały się
szkołami modlitwy. Myślę, że zachęta Jana Pawła II do modlitwy jest ogromnym
wyzwaniem dla całego świata, dla Kościoła, a w sposób szczególny, gdy chodzi o
formację przyszłych kapłanów. Tym bardziej, że dzisiaj jest coraz trudniej być
księdzem i coraz mniej znajduje się czasu na modlitwę. Księża są zapracowani,
zabiegani, bombardowani przez telewizję, internet, różne problemy. I właśnie
żeby się nie zagubić, nie zatracić w tym wszystkim, potrzeba modlitwy. To jest
ogromnie ważna rzecz! Trzeba w seminarium zakochać się w modlitwie, żeby potem
czuć potrzebę kontaktu z Panem Bogiem, tęsknić za nim.
Ksiądz Kardynał był bardzo bliskim
przyjacielem Jana Pawła II. Czy mógłby Eminencja podzielić się wspomnieniem,
które jest szczególnie żywe?
– Mógłbym tyle różnych zdarzeń wymienić, chociaż jeśli mam być szczery,
to najbardziej utkwiły mi w sercu spotkania związane z przygotowaniem nowego
Kodeksu Prawa Kanonicznego. Pracowano nad nim 20 lat, zaangażowane były
wszystkie konferencje biskupów, uniwersytety katolickie, eksperci – nie tylko
katolicy. W końcu projekt został przygotowany. Przekazano go Papieżowi i
wszyscy byliśmy przekonani, że Ojciec Święty, który nie jest prawnikiem, po prostu
zaufa i kodeks podpisze. Było jednak inaczej. Pewnego dnia dostałem telefon, że
mam przyjść na obiad do Ojca Świętego. Przyszedłem, było nas siedmiu kanonistów
z różnych krajów, z różnych środowisk. Papież przy obiedzie powiedział: „Ja już
dwa razy ten kodeks prawa kanonicznego przeczytałem, ale jeżeli mam go
podpisać, to chciałbym go jeszcze wpierw solidnie przestudiować i dlatego proszę
was o pomoc". Dla nas to był jakby grom z jasnego nieba. Nikt nie przewidywał,
że Ojciec Święty tak się solidnie zabierze do studiowania kodeksu. Mieliśmy z
Papieżem 14 spotkań, po trzy-cztery godziny każde. To były dla mnie spotkania
niezapomniane, tym bardziej, że byłem najmłodszy w tej grupie; poza tym
zdawałem sobie sprawę, że Papież wybrał nas wiedząc, że nie będziemy ze sobą we
wszystkim zgodni. To było dla mnie ogromne przeżycie. Miałem też szczęście być wśród
grona kilku osób otaczających Ojca Świętego gdy podpisywał kodeks.
Jan Paweł II bardzo kochał młodzież,
ufał jej. A jaka była Jego relacja ze studentami?
– Myślę, że Papież zdawał sobie sprawę, że bardzo trudno jest zmienić
ludzi już dorosłych, których uformowały pewne uwarunkowania życiowe i schematy
myślowe. Duże drzewo trudno nagiąć, małą sadzonkę łatwo ukierunować ku słońcu.
Liczył więc na młodych. Był przekonany, że to oni mogą przemienić
rzeczywistość, będą bowiem w przyszłości kierowali społeczeństwem. Dlatego Jan
Paweł II stawiał na młodzież, miał do niej wielkie zaufanie. Poza tym, był on człowiekiem
duchowo zawsze młodym i dlatego młodzież lgnęła sie do niego. Jego odniesienie
do młodych ludzi nakierowane było na budowanie prawdziwego dobra i postępu oraz
na ubogacanie całego człowieka. Pociągał młodych swoich autentyzmem i czuł się
bardzo dobrze wśród nich. Ale przede wszystkim łączył z młodzieżą nadzieję, że
wobec sceptycyzmu, relatywizmu prawdy, będzie ona budować przyszłość na
prawdzie, na obiektywnej prawdzie. Ojciec Święty bardzo na to liczył. Nikt się
nie spodziewał, że takie ogromne tłumy młodzieży będą ciągnęły na Światowe Dni
Młodzieży, zawsze było co najmniej trzy razy więcej młodych niż przewidywano. W
Rzymie na przykład spodziewano się 500
tysięcy, potem 700 tysięcy, miliona, a było 2,5 miliona młodzieży. Papież jej
nie schlebiał, nie starał się relatywizować norm moralnych, żeby się podobać.
Był konsekwentny, mówił to, co rzeczywiście myślał i dlatego Jego słowa były
prawdziwe i pociągały młodzież.
Beatyfikacja Ojca Świętego to dla
nas, Polaków, szczególna łaska. Jak powinniśmy przyjąć, wykorzystać ten dar, by
go nie zmarnować?
– Myślę, że trzeba przede wszystkim podkreślić, by nie był to moment
tylko entuzjazmu, radości z tego, że mieliśmy wspaniałego Papieża, że był podziwiany
przez cały świat, itd.; ale trzeba starać się wgłębić w to, co On mówił, czego
nauczał. Zawsze twierdziłem podczas Jego pontyfikatu, że ten Papież sieje na
przyszłość. On tak dużo powiedział, że to wymaga dogłębnego przestudiowania,
przetrawienia: tylko pokarm przetrawiony wzmacnia organizm. Byłoby bardzo
dobrze, gdyby udało się Polaków zainteresować myślą Jana Pawła II. Z żalem dostrzegam,
że ten dorobek nie jest za bardzo znany. Wszyscy cieszą się Janem Pawłem II,
czują dumę narodową, że wydaliśmy człowieka na miarę historii, na miarę całego
świata, którym zachwycali się nie tylko katolicy, ale ta radośc i duma powinny
być tylko ramą – w niej mamy ujrzeć Jego wspaniałe nauczanie, jakże często pasjonujące.
Ojciec Święty starał się człowieka obudzić ze snu, by podnieść go ku wyższym
ideałom, ku budowaniu dobra i w tym był zawsze koherentny. Papież nigdy nie
musiał zmieniać swojego zdania, nie dostosowywał się do warunków, zawsze był
sobą, uczył prawdy i uczył przede wszystkim kochać prawdę. Chciałbym, żeby w
naszym kraju mocno zagłębiano się w Jego nauczanie, żeby Polska przeżyła Jego
bogactwo myśli, przepełnionej miłością, którą Papież starał się ubogacić
współczesnego człowieka.
Eminencjo, bardzo dziękuję za rozmowę,
za piękne świadectwo o latach służby przy boku Ojca Świętego Jana Pawła II.