to jest chasydyzm?
Historycznie
rzecz ujmując, chasydyzm jest żydowskim ruchem religijnym o charakterze
mistycznym, który powstał w XVIII wieku na ziemiach polskich. Za jego
twórcę uznaje się żyjącego w latach 1700-1760 Izraela ben-Elizera,
zwanego Baal Szem Tow (w skrócie BeSzT), co można przetłumaczyć
jako „Pan Dobrego Imienia”. Jego nauka była próbą syntezy tradycjonalizmu
żydowskiego z mistycyzmem.
Odpowiadając
na ojca pytanie, właściwie trzeba by jednak mówić nie o chasydyzmie,
ale o chasydyzmach. Ponieważ – oprócz przyznawania się do wspólnego
dziedzictwa historycznego – trudno wymienić elementy wspólne dla
wszystkich chasydów. Z pewnością wszyscy odwołują się do nauczania
Baal Szem Towa. Dla poszczególnych szkół chasydyzmu ważna jest także
osoba cadyka. Poza tym niewiele ich łączy. Istnieją szkoły chasydyzmu
skrajnie odległe od siebie pod względem teologicznym i doktrynalnym.
Dzisiejszy chasydyzm to wynik kilkuwiekowej ewolucji, w której poza
świadomością wspólnego pochodzenia niewiele jest elementów naprawdę
wspólnych.
Jakie
są podstawowe założenia chasydyzmu?
Chasydyzm
rozwinął się w *wiecie zdominowanym od XVII wieku przez tak zwaną
kabałę praktyczną i ezoteryczne koncepcje religijne. Dlatego w poglądach
teologicznych chasydyzmu odnajdziemy wiele mistycznych założeń kabały.
Podstawową kategorią, którą chasydyzm z niej przejął, jest koncepcja
„rozbitych naczyń”. Zakłada ona, że pierwotna harmonia
uniwersum została zakłócona i w pewnym momencie nastąpiło rozbicie
naczynia, w którym przechowywane było Boskie miłosierdzie. Skorupy
tego naczynia, zwane klipot, to materia będąca nosicielem
zła, ale zagubione są w nich także „iskry świętości”. Kiedy
wszystkie iskry zostaną wyłowione z tej złej w swej naturze materii klipot
i wrócą do Boga, nastąpi powrót Boskiego porządku. Będzie to czas
przyjścia Mesjasza.
Owe
„iskry świętości” według chasydyzmu są rozproszone
w całym świecie: w człowieku, zwierzętach, roślinach, rzeczach martwych.
Za ich zbieranie i wznoszenie ku Bogu odpowiedzialni są wszyscy Żydzi.
Każdy indywidualnie winien naprawiać świat. Koncepcja naprawy świata
– tikun ha’olam – to także myśl odziedziczona
przez chasydów z kabały praktycznej. Została ona przez nich nie tylko
przejęta, ale także rozwinięta, ponieważ dla chasydów aktem naprawy
świata stawał się chociażby spożyty w duchu świętości posiłek,
bo także w nim ukryte są „iskry świętości”. W *wiecie zdominowanym
przez religijny ascetyzm było to pewne novum. Wcześniej spożywanie
posiłku dla mistyka żydowskiego stanowiło przykrą koniecznością,
której za wszelką cenę starał się unikać. Niektórzy pościli
od szabatu do szabatu. Chasydyzm wprowadził tutaj radykalną
zmianę. Mówił, że „iskry świętości” rozproszone są nie tylko
w pokarmie, ale i napoju, w tytoniu. Można je także wyzwolić poprzez
zwyczajne ludzkie czynności, jak szycie, robienie mebli, handlowanie.
Każda wykonywana pobożnie czynność może stać się aktem religijnym.
Jeden
z dziewiętnastowiecznych cadyków – Juda Hersz ze Stratyna, zanim stał
się chasydzkim przywódcą, rytualnie zabijał zwierzęta. Jak mówi
tradycja, kiedy tylko podnosił rękę ze świętym nożem, nadlatywały
ptaszki i podkładały główkę, żeby cadyk owym świętym nożem zabił
je i w ten sposób uwolnił zagubione w nich święte iskry, które od
razu unosiły się do Boga. To ludowa wersja tej koncepcji, ale doskonale
pokazuje wyobrażenia religijne chasydów.
Inną
kategorią odziedziczoną przez chasydyzm z myśli kabalistycznej
jest deweut. Słowo to dosłownie oznacza „przylgnięcie
do Boga”. We wczesnej myśli judaistycznej każdy człowiek powinien
dążyć do jak najpełniejszego zjednoczenia swojego jestestwa z Bogiem.
Do tej koncepcji chasydyzm wprowadził pewną nowość: chasyd owego
zjednoczenia nie mógł osiągnąć sam. Potrzebował w tym celu pośrednika,
który pozostawał znacznie bliżej Boga niż on, potrafił się komunikować
ze światem niebiańskim i mógł pomóc ludzkim modlitwom czy samej
duszy człowieka wznieść się ku
Bogu. Czymś nowym w chasydyzmie
była także koncepcja entuzjazmu religijnego – hitlahawut – co dosłownie oznacza „rozpalenie
serca”. Chasyd wszystko powinien czynić z radością. Baal Szem Tow
nauczał, że Boga należy chwalić nie poprzez umartwienie, a przez
mądre i radosne korzystanie z życia. Stąd chasydzi czcili Boga także
poprzez radosny taniec i *piew.
Świadkami
tej radości jesteśmy obydwaj w Jerozolimie. Zwłaszcza w piątek, w dniu
rozpoczęcia szabatu, kiedy odświętnie ubrani chasydzi w radosnym nastroju
udają się na modlitwę do otwartej pod niebem synagogi przed Murem
Płaczu.
Rzeczywiście
modlitwa jest tym, co w sposób zasadniczy odróżnia chasydów od niechasydów.
Tradycyjnie w rabinicznej kulturze, przynajmniej od późnego średniowiecza,
podstawową formą religijności były studia religijne. Mógł się
nimi zająć jednak tylko człowiek wykształcony, który znał język
hebrajski i aramejski, był w stanie opanować skomplikowane struktury
logiczne związane z metodą studiów rabinicznych, a także ogromną
ilość tekstów. Niektórzy dochodzili do niewyobrażalnej
dla nas znajomości tekstów i biegłości w ich interpretacji. Najzdolniejsi
studenci potrafili na przykład wbić igłę w stronę Talmudu i powiedzieć,
przez jakie słowa na kolejnych stronach ta igła przeszła.
To
było oczywiście bardzo elitarne podejście do religijności, które
wykluczało z tak wysokich form pobożności większość społeczności
żydowskiej. Chasydyzm wprowadził tu rewolucyjną zmianę – już nie
wysokie i ekskluzywne studia miały być najważniejsze w dążeniu doświętości,
ale modlitwa, w której każdy Żyd mógł osiągnąć wyżyny duchowe,
nawet osoba niewykształcona: pończosznik, krawiec, szewc, kupiec,
rzeźnik. Dla chasydów pobożność tradycyjnych rabinów była nieautentyczna.
Zarzucano im, że większość z nich studiuje Torę nie dla niej samej, ale po
to, by zyskać prestiż i pozycję społeczną.
Chasydzi
tworzyli więc własne wspólnoty modlitewne – miniany, przyjęli także
inny modlitewnik od powszechnie używanego przez wschodnioeuropejskich
Żydów. W swoim kręgu propagowali formy modlitwy ekstatycznej, która
była swoistym stanem uniesienia i oderwaniem od rzeczywistości. Z tego
względu nie mogli modlić się o wyznaczonych rytualnie godzinach, ale
wówczas kiedy dusza osiągała stan religijnego uwznioślenia. Chasydom
pomagały w tym różnego rodzaju techniki modlitewne, które dla patrzących
z zewnątrz mogą wydać się niezrozumiałym gwałtownym potrząsaniem
całego ciała. Dla pewnych chasydów nawet palenie fajki to modlitewny
ryt, ponieważ unoszący się dym fajki stawał się dla nich symbolem
wznoszących się do Boga modlitw.
Podstawową
kategorią życia religijnego była więc dla chasydów uwznioślona
modlitwa i mistyczne przeżycie, do którego może dojść każdy, nie
tylko wybrani. Chasydyzm to religia powszechnego mistycyzmu. Z tym nie
spotkamy się na taką skalę w żadnej innej religii. Pytanie tylko,
jak ci prości ludzie, niemający kompetencji duchowych i intelektualnych
do głębokiego życia mistycznego, realizowali to założenie w życiu.
Co do tego były wątpliwości już od samego początku. Salomon
Majmon, znany żydowski filozof żyjący w latach 1754-1800, w swojej
autobiografii opisał chasydzką wspólnotę, do której w latach siedemdziesiątych
XVIII wieku został – jak sam mówi – „zwerbowany” przez wędrownego
kaznodzieję. Jego opis pochodzi z drugiej połowy XVIII wieku, czyli z wczesnego
okresu formowania się chasydyzmu. Zdaniem Majmona już wówczas opisywana
przez niego wspólnota chasydzka przeżywała upadek, ponieważ obok
ludzi, którzy dogłębnie rozumieli idee chasydyzmu i spełniali wszystkie
jego kabalistyczne
i mistyczne postulaty, wielu praktykowało jedynie jego zewnętrzne formy.
Majmon mówi, że niektórzy chasydzi odwiedzali cadyka – swojego mistrza
– bez głębszych religijnych intencji czy zamiarów. Wałęsali się
po mieście i palili fajkę, a zapytani, co robią, odpowiadali: „Kontemplujemy
Boga”.
Jak
widać, od początku chasydyzm wywoływał kontrowersje, a niektórzy
mieli wątpliwości co do autentyzmu religijnych zachowań chasydów.
Jaką
rolę w chasydyzmie odgrywają
cadycy?
O
cadykach wspomina już Talmud Palestyński, powstały na przełomie
IV i V wieku naszej ery. Jest w nim mowa o trzydziestu sześciu mężach
sprawiedliwych, dzięki którym istniał świat. Nikt jednak nie wiedział,
kim są owi mężowie. W chasydyzmie uległo to zmianie: sprawiedliwym
mężem – wzorem pobożności i pokory – był
właśnie cadyk, duchowy przywódca wspólnoty. Każdy mógł do niego
przybyć, porozmawiać, zjeść wspólny posiłek – który jak wspomniałem
– był u chasydów aktem religijnym, a resztki ze stołu cadyka stawały
się święte. Nieraz nawet dochodziło o nie do regularnych bitew.
W tych resztkach upatrywano bowiem wspomnianych wcześniej „iskier
świętości”.
Rola
cadyka w chasydyzmie była i pozostaje bardzo ważna. Osoba cadyka i jego
dwór stanowi podstawową jednostkę organizacyjną każdej wspólnoty
chasydzkiej. Na terenach dawnej Rzeczypospolitej takie dwory tworzyli
na przykład Elimelech z Leżajska, Jakub Izaak Horowic zwany Widzącym
z Lublina, Jakub Izaak z Przysuchy, Lewi Izaak z Berdyczowa, Nachman z Bracławia,
Szneur Zalman z Ladów. Znanymi ośrodkami chasydów były także: Humań,
Międzybóż, Bełz, Kock, Aleksandrów Łódzki, Bobowa czy Góra Kalwaria.
Jednocześnie jednak chasydyzm był i nadal jest w swej istocie transterytorialny:
zwolennicy poszczególnych cadyków najczęściej nie mieszkali w tej
samej
miejscowości co ich duchowy mistrz, ale czasami nawet kilkaset kilometrów
od niego. Dlatego często do niego pielgrzymowali, a po śmierci cadyka
odwiedzali jego grób. Dla chasydów nie było ważne, który cadyk
mieszkał bliżej. Liczyła się przede wszystkim opinia świętości cadyka. Pomiędzy
chasydami toczyły się nieustanne spory, który z cadyków był bardziej
święty i miał większe uznanie.
W
Europie Wschodniej na przestrzeni dwóch wieków istnienia chasydyzmu
owych dworów cadyków były tysiące. Trudno jednak podać dokładną
liczbę, ponieważ na przykład w drugiej połowie XIX wieku, kiedy chasydyzm
osiągnął apogeum rozwoju, właściwie w każdym małym miasteczku
był jakiś cadyk, którego uznawał krąg trzydziestu czy pięćdziesięciu
zwolenników. Natomiast tak zwanych wielkich cadyków – bardzo ważnych
dla danego pokolenia, do których pielgrzymowali nie tylko prości chasydzi,
ale także mniejsi cadykowie, było niewielu. Jeszcze dzisiaj ich groby
stanowią miejsca pielgrzymkowe dla chasydów z całego świata, którzy
wybrali go za swojego patrona. Groby wielkich
cadyków to prawdziwe „sanktuaria”, do których pielgrzymują tysiące
chasydów, głównie ze Stanów Zjednoczonych i Izraela.
W
jaki sposób zostawało się cadykiem?
We
wczesnym chasydyzmie był to spontaniczny wybór wspólnoty, która
wyłaniała spośród siebie charyzmatycznego przywódcę. Na przełomie
XVIII i XIX wieku, kiedy chasydyzm się gwałtownie rozprzestrzeniał,
doszło do procesu rutynizacji przywództwa. Zwolenników chasydyzmu
zaczęło bowiem przybywać, w związku z czym potrzebni byli nowi przywódcy
– cadycy. Najczęściej wybierano syna cadyka. W ten sposób zaczęły
powstawać wielkie dynastie, ponieważ niejednokrotnie cadyk miał kilku
synów i każdy z nich zostawał cadykiem. Na przykład wybitny cadyk
Chaim Halbersztam z Nowego Sącza, żyjący w latach
1793-1876, miał ośmiu synów: każdy z nich w różnych miejscowościach
Galicji założył własny dwór. Druga alternatywna ścieżka to wybór
na cadyka najwybitniejszego ucznia zmarłego cadyka.
Niejednokrotnie,
zwłaszcza na przełomie XVIII i XIX wieku, dochodziło do konfliktu
między zwolennikami tych dwóch tradycji dziedziczenia przywództwa.
Pojawiają się one także dziś. Kilka lat temu, po śmierci cadyka
Naftalego Halbersztama z Bobowej – który nawiasem mówiąc nie mieszkał
w Bobowej,
ale w Boro Park na Brooklynie będącym dziś centrum gminy bobowskiej
– doszło do konfliktu między jego synami a najwybitniejszym uczniem,
notabene zięciem cadyka. Część chasydów bobowskich poparło syna
zmarłego, inni wspomnianego ucznia. Sprawy nie udało się rozwiązać i dziś mamy dwie
dynastie bobowskie, z dwoma cadykami.
Wspomniał
Pan na początku, że chasydyzm powstał
na ziemiach polskich.
Na
terenach wschodnich Rzeczypospolitej. Baal Szem Tow, uznawany za założyciela
chasydyzmu, był wędrownym kaznodzieją i znachorem działającym
głównie na Podolu i Wołyniu. Z tych terenów z czasem chasydyzm zawędrował
na Ukrainę, Białoruś i Litwę, a w XIX wieku na ziemie węgierskie
i rumuńskie.
Dziś
jednak na tych terenach nie ma chasydów.
Jeszcze
przed drugą wojną światową z samej Rosji wyjechało
do Stanów Zjednoczonych ponad dwa miliony Żydów, wśród nich także
chasydzi. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że dla nich wyjazd do Stanów
był pewną przykrą koniecznością. Żydzi uciekali przed prześladowaniami
i pogromami. W Stanach, by coś osiągnąć, trzeba
było w dużej mierze wyrzec się chasydzkiej tradycji, integrując się
z obcą kulturą. Dlatego w dwudziestoleciu międzywojennym niemal wszyscy
cadycy opowiadali się przeciw emigracji.
W
czasie drugiej wojny światowej chasydzi zginęli w nazistowskich obozach
koncentracyjnych albo w sowieckich łagrach. Nie ma jednak źródeł
historycznych – a może tylko nie zostały jeszcze
zbadane przez historyków – które podawałyby liczby pomordowanych
chasydów lub opisywałyby losy najwybitniejszych cadyków. Zginęli
w morzu sześciu milionów zamordowanych Żydów. Ponieważ byli „ostentacyjnie
żydowscy” dla Niemców i „ostentacyjnie religijni” dla Rosjan,
stawali się pierwszymi ofiarami prześladowań.
W
latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku chasydyzm przeżywał
ogromny kryzys. Wydawało się, że to świat, który odchodzi w przeszłość.
Nawet cadykowie, którzy przed wojną wyjechali do Stanów Zjednoczonych
czy Palestyny, początkowo nie mieli tam wielu zwolenników.
Mimo
to tradycja chasydyzmu przetrwała.
Wyraźne
odrodzenie i gwałtowny przyrost dworów chasydzkich nastąpił w latach
sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Jednak już nie na terenie
Europy Wschodniej, ale na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych
i w Izraelu. Największe wspólnoty chasydzkie nie były też tworzone
przez potomków przedwojennych chasydów, ale w dużej części przez
Żydów wracających do tradycji chasydzkiej. Dlatego dziś w stosunku
do chasydyzmu mówi się często o tak zwanej invented
tradition, czyli „tradycji stworzonej”. W Jerozolimie na przykład jest kilka dworów,
których genealogia została niejako „wymyślona” na potrzeby grupy
chasydów: jeden spośród nich gromadzi wokół siebie zwolenników
i postanawia zostać cadykiem. Wybiera więc w Europie Wschodniej jedno
z „sanktuariów” – dawną siedzibę znanego cadyka, by tam zakorzenić
nową wspólnotę i nadać jej charakter historycznej ciągłości. Mam
tu na myśli na przykład jerozolimskich chasydów, określających
się jako chasydzi z Berdyczowa na Ukrainie. W XIX wieku był tam silny
ruch chasydów, bywali tam też i cadykowie, są tam
ich groby. Nigdy jednak nie udało się w tym mieście stworzyć linii
dynastycznej. Powstała ona dopiero w XX wieku, już po Holokauście,
sztucznie przypisując sobie wschodnioeuropejską genealogię.
W
Europie Wschodniej nie ma więc
dziś chasydów, ale związki współczesnych chasydów z ziemiami, na
których w przeszłości chasydzi mieszkali, są bardzo silne. Tam bowiem
znajdują się chasydzkie groby. Niektóre z nich są do dziś pielęgnowane
i odwiedzane. To bardzo ważne – jak mówiłem – miejsca pielgrzymkowe.
Chasydzi bowiem pielgrzymują albo do żyjącego cadyka, albo na jego
grób. Wiąże się to z wiarą chasydów, że dusza człowieka w rocznicę
śmierci zstępuje na miejsce swojego grobu. Podobnie jest w przypadku
duszy cadyka. Dlatego chasydzi pielgrzymują do grobów swoich
mistrzów, by w dzień rocznicy ich śmierci zostawić na grobie karteczkę
z prośbą do Boga. Dusza cadyka może ją zanieść przed Jego oblicze
i stać się pośrednikiem w rozmowie żyjących z Bogiem. Dziś do Humania
na Ukrainie czy do Leżajska w Polsce w rocznicę śmierci
miejscowego cadyka na jego grób przyjeżdżają tysiące czy nawet
dziesiątki tysięcy chasydów.
Mówiliśmy
o chasydzkiej modlitwie. Chciałbym zapytać
także, jak wyglądało ich życie na co dzień.
Życie
codzienne chasydów bardzo silnie związane jest z życiem religijnym.
Normy ich postępowania na co dzień wyznacza tak naprawdę prawo religijne
– Halacha. Obejmuje ona nie tylko normy prawne, ale także zwyczajowe.
Zwyczaj staje się więc prawem. I jest ono u chasydów bardzo radykalne
– odrzuca się wszystko, co może przeszkadzać w życiu modlitewnym.
Mniej ważne są normy uznawane przez ogół społeczeństwa niechasydzkiego.
Istotne staje się przeżycie religijne. Dlatego w czasie modlitewnego
uniesienia chasyd może zachowywać się niekonwencjonalnie.
Takie
podejście było uważane przez żydowski świat niechasydzki za szkodliwy
społecznie. W poglądach chasydów ich przeciwnicy widzieli duże zagrożenie
dla funkcjonowania społecznego. Dla chasydów bowiem struktury społeczne
czy hierarchie miały mniejsze znaczenie. Dziś na przykład niektóre
odłamy chasydzkie nie uznają państwa Izrael. Nazywają je nawet „państwem
szatana”, bo prawdziwe państwo Izrael zbuduje po swoim nadejściu
Mesjasz. Liczni chasydzi uważają, że obecny Izrael to państwo utworzone
przez świeckich Żydów, którzy chcą odciągać od modlitwy Żydów
pobożnych. Stąd niektóre odłamy chasydyzmu w Izraelu nie uznają
płacenia podatków, nie używają izraelskich pieniędzy czy nie zgadzają
się na służbę wojskową.
Nie
czują się więc związani z niechasydzką
społecznością, w której żyli czy
żyją obecnie?
Chasydzi
tworzyli i tworzą silne więzi, jednak tylko w obrębie własnej wspólnoty.
Do ich świata trudno wejść komuś z zewnątrz. Mają poczucie, że
są obrońcami Tradycji przed zmianami, które zachodzą w *wiecie. Uważają,
że to oni żyją pośród prawdziwych wartości i współczują innym
Żydom, a tym bardziej nie-Żydom, czyli gojom, którzy marnują szansę
życia w świętości. Dlatego młody człowiek dorastający w atmosferze
chasydzkiej wspólnoty nie opuszczał jej. Po co miałby iść do gorszego
świata, skoro jego jest lepszy? Dla tych, którzy mieli religijne wątpliwości,
zasadniczą barierą powstrzymującą przed opuszczeniem społeczności,
w której zostali wychowani, były obawy przed światem zewnętrznym.
Zostali bowiem wychowani w klimacie niechęci
wobec niego. Odejście ze wspólnoty chasydzkiej dorastającego mężczyzny
niejednokrotnie oznaczało dla niego cywilną śmierć. W przeszłości
byli to bowiem ludzie, którzy nie mieli zawodu, żadnej pracy ani kontaktów
społecznych poza wspólnotą chasydzką. Funkcjonowanie
w świecie niechasydzkim byłoby naprawdę trudne czy wręcz niemożliwe
– bez rodziny, wspólnoty, przyjaciół, zawodu, kontaktów. Czy jeśli
odejdą, będą mieli za co żyć? Czy będą mieli do kogo zwrócić
się o pomoc?
Więzi
między chasydami miały i mają więc charakter nie tylko religijny,
ale także społeczny i gospodarczy. Na przykład dwory cadyków były
miejscem, gdzie kupiec z jednego miasta spotykał kupca z innego miasta
i razem robili interesy. A ponieważ należeli do tej samej wspólnoty religijnej, bezgranicznie
sobie ufali – nie spisywali żadnych kontraktów i dokonywali korzystnej
dla obu stron transakcji przy znacznie mniejszych kosztach. Słowo jest
słowem – system kontroli społecznej wewnątrz wspólnoty wymuszał
dotrzymanie
umowy. Cadyk zastępował także instytucję banku. Przybywający do
niego chasydzi składali mu ofiarę pieniężną na utrzymanie dworu.
Tradycyjnie nazywało się to „okupem za duszę”, pidion
hanefesz. Cadyk
więc gromadził gotówkę, którą na mniej lub bardziej korzystnych
warunkach mógł pożyczać niektórym chasydom i w ten sposób wspomóc
ich działalność gospodarczą. Podobnie bywa i dzisiaj, choć na inny
sposób.
Kiedy
jednak ogląda się zdjęcia chasydów z przedwojennej Polski czy
widzi się chasydów na ulicach Jerozolimy
– w przeważającej większości robią
wrażenie ludzi ubogich. Ich strój, domy czy miejsca modlitwy były
i są bardzo skromne.
W
przeszłości rzeczywiście chasydzi byli często ludźmi biednymi,
podobnie zresztą jak ogromna większość społeczności żydowskiej.
Nie wydaje się jednak, by byli jakoś znacząco biedniejsi od innych
Żydów. Dziś skromny wygląd to bardziej przejaw programowego antyestetyzmu
chasydów niż rzeczywistego stanu majątkowego. Dla chasydów bowiem
to, jak wyglądają czy mieszkają, nie ma większego znaczenia. Kultura chasydzka
jest wroga wszelkim formom dekoracyjności i wybujałego estetyzmu. Najważniejsza
jest modlitwa, a nie wystrój pomieszczenia, w którym się modlą. Czasami
ów antyestetyzm jest wręcz ostentacyjny czy nawet – powiedziałbym
– nieco teatralny.
Jaki
jest stosunek chasydów do rodziny?
Co
do życia rodzinnego chasydów żyjących na terenie Europy Wschodniej
wśród historyków istnieje spór. Wielu bowiem uważa, że chasydzi
w przeszłości zaniedbywali swoje rodziny. Moim zdaniem chasydyzm rzeczywiście
mógł mieć negatywny wpływ na prowadzenie życia rodzinnego. Nie
mam tu jednak na myśli na przykład prokreacji czy rozwodów, ale jakość
więzi rodzinnych. Słabe więzi chasyda z żoną i dziećmi wynikały
z hierarchii wartości: zgodnie z chasydzką doktryną najważniejszy dla chasyda
był cadyk i wspólnota religijna, której ów cadyk przewodził. Jeśli
więc jakiś chasyd z Puław był zwolennikiem cadyka z Góry Kalwarii,
szukał w swoim mieście innych zwolenników tego cadyka, by wspólnie
z nimi stworzyć minian i razem się modlić. Spędzali
ze sobą dużo czasu, więc siłą rzeczy ich życie rodzinne schodziło
na dalszy plan. Posiadanie rodziny nie przestawało być jednak obowiązkiem
religijnym – w tym względzie chasydyzm nie zmienił nic w tradycyjnych
wyobrażeniach żydowskich. Jednak związek emocjonalny
chasyda z żoną czy dziećmi miał znaczenie drugorzędne. Dlatego w XIX
wieku często oskarżano chasydów, że na czas wielkich świąt pozostawiali
swoje rodziny bez środków do życia, a sami udawali się z pielgrzymką
do cadyka.
Taka
ocena więzi w łonie rodziny chasydzkiej dokonywana była jednak często
z zewnątrz, przez ludzi, którzy nie rozumieli chasydzkiej duszy. Zachowania
bowiem, które postrzegano jako uciążliwe dla rodziny, niekoniecznie
były za takie uważane przez najbliższych chasydów: ich żony, dzieci,
rodziców. Bardzo często żony chasydów wierzyły, że poprzez religijność
męża one same stają się także bardziej religijne. Zgadzały się
więc niejako na owe rozluźnione więzi. To, w moim odczuciu, definiuje
miejsce kobiet w chasydyzmie. Najważniejsze, by
pozwalały swoim mężom praktykować chasydzką religijność. Nie
przeszkadzały im w modlitwie, spotkaniach z innymi mężczyznami czy
pielgrzymkach do cadyków.
Kobiety
nie mogły włączyć się
w modlitwę mężczyzn.
W
chasydyzmie, podobnie
jak w ca*ym judaizmie, kobiety w ogóle nie mają religijnego obowiązku
modlitwy. Mężczyzna modli się trzy razy dziennie – kobieta nie musi
tego robić, chyba że czuje wewnętrzną potrzebę. Modlitwa kobiet
jest jednak zupełnie inna i oczywiście nie mogą one modlić się razem
z mężczyznami.
Budowaniu
trwałych więzi rodzinnych nie sprzyjał
chyba także system wychowania dzieci.
Chasydzki
system wychowania niewiele różnił się od tradycyjnego
wychowania żydowskiego. Chłopcy po skończeniu czwartego roku życia
cały dzień sp*dzali w szkole – w chederze. Od wschodu do zachodu
słońca. W chederze się uczyli, jedli, pracowali, obierając ziemniaki
czy pilnując kóz nauczyciela. I tak cały tydzień, wyłączywszy soboty,
kiedy obchodzono szabat. W ciągu roku uczniowie mieli tylko dwie tygodniowe
przerwy. Rzeczywiście więc tak naprawdę nie byli kształtowani przez
matki i klimat rodzinny, ale przez szkołę, która była elementem edukacji
religijnej i społecznej. Dziś proces edukacji u chasydów wygląda trochę
inaczej.
Czy
mógłby Pan na koniec powiedzieć
kilka zdań o twórczości literackiej chasydów?
W
tradycji chasydyzmu istnieją dwa nurty literatury: piśmiennictwo
elitarne i popularne. Pierwsze kontynuuje wątki myśli teologicznej
i doktrynalnej judaizmu. To przede wszystkim objaśnienia praw religijnych
i komentarze do nich. Praktycznie jednak niczym nie różnią się one
od tego samego rodzaju pism niechasydzkich. Ów elitarny nurt piśmiennictwa
nie jest więc niczym oryginalnym.
Nurt
piśmiennictwa popularnego obejmuje w głównej mierze tak zwane opowieści
chasydzkie, czyli historie o cadykach – świętych mę*ach i cudach przez
nich czynionych. Najpierw były one przekazywane wśród chasydów ustnie
z pokolenia na pokolenie. Kultura chasydzka była bowiem na początku
kulturą ustn*. Jednak w latach sześ*dziesiątych
XIX wieku teksty te zaczęto spisywać i dzięki temu zachowała się
bardzo bogata literatura chasydzka. Tego typu opowieści zebrał i wydał
między innymi znany żydowski filozof religii Martin Buber. Jego opracowanie
z początku
XX wieku stało się bardzo popularne i dziś uzyskało wręcz status
kanoniczny. Trzeba jednak zaznaczyć, że publikowane przez niego teksty
nie do końca są wierne chasydzkiej tradycji, ponieważ chasydzkie
opowiadania podporządkował on własnym ideom filozoficznym. Buber tworzył swego rodzaju
neochasydyzm, związany z nostalgicznym patrzeniem na chasydyzm z przeszłości.
Jak już bowiem mówiłem, dzisiejsi chasydzi to ludzie, którzy wyrośli
w zupełnie innych warunkach społeczno-politycznych i kulturowych. To
nie jest
ten sam świat, choć idee chasydyzmu są nadal w nim kontynuowane.
Chasydyzm
powstał na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej. Tradycja ta oraz
cały świat żydowski, który został
zniszczony w czasie Holokaustu, jest dla nas wielkim zobowiązaniem moralnym.
To zobowiązanie nie tylko w stosunku
do Żydów, ale wobec nas samych, wobec naszej polskiej kultury. Największe
dzieła literackie XIX wieku zawierają wyraźne wątki żydowskie.
Wystarczy wspomnieć chociażby Pana
Tadeusza czy Ziemię
obiecaną. Choć problem żydowski w nich ujmowany jest w klimacie
tamtej epoki i nie może być interpretowany w duchu naszych czasów.
Byłby to anachronizm.
Musimy
pamiętać, że tradycja żydowska jest częścią naszej
tradycji i kultury naszego kraju. Prof. Gershon Hundert, zajmujący się
osiemnastowieczną historią Żydów w Polsce, napisał książkę Jews in a Polish Private Town, w której jeden z rozdziałów nosi
tytuł *ydzi i inni Polacy. To sformułowanie tylko pozornie paradoksalne.
Doskonale ujmuje istotę naszych zobowiązań.
Muszę
powiedzieć, że mimo wielu „demonów przeszłości” dziś
zaczynamy to coraz bardziej rozumieć. Coraz więcej młodych Polaków
– nie-Żydów interesuje się studiami nad kulturą i duchowością
żydowską, także chasydzką. Dużą popularnością cieszą się wydziały
studiów żydowskich na Uniwersytecie we Wrocławiu,
Krakowie, Lublinie czy Warszawie. Uczelnie te mają też żywe kontakty
z żydowskimi ośrodkami naukowymi w Izraelu czy Stanach Zjednoczonych.
Ciągle powstają nowe ośrodki. Często studia te postrzegane są jako
swego rodzaju zobowiązanie intelektualne i moralne.
Chasydyzm przecież w całości wywodzi się z ziem polskich i nawet bywa
nazywany chasydyzmem polskim. To część także polskiej kultury –
powinniśmy ją znać i pielęgnować pamięć o niej. Bez tego do końca
nie zrozumiemy naszej przeszłości.