W sprawę kanonizacji abp. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego
(1822-1895) jestem zaangażowana od wielu lat. Początkowo, w grupie
kilku sióstr, brałam udział w kwerendzie pism Arcybiskupa oraz
dokumentacji historycznej dotyczącej jego osoby. W 1965 r., kiedy kard.
Stefan Wyszyński otworzył jego proces beatyfikacyjny w Kurii
metropolitalnej warszawskiej, zostałam mianowana członkiem trzyosobowej
Komisji Historycznej. Proces bowiem abp. Felińskiego rozpoczął się 70
lat po jego śmierci, toteż po zebraniu świadectw od żyjących jeszcze
osób, które go pamiętały i od świadków ze słyszenia, sprawa prowadzona
była drogą historyczną. Polega ona na tym, że o świętości kandydata na
ołtarze świadczą obok zeznań świadków naocznych czy ze słyszenia,
dokumenty historyczne. Po zamknięciu procesu na forum archidiecezji
przez kard. Józefa Glempa (30 stycznia 1984), akta sprawy zostały
przekazane do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie. Wówczas
powierzono mi opracowanie Pozycji, pod kierunkiem Relatora Generalnego
Urzędu Historycznego w Kongregacji, która stała się podstawą do
dalszych badań przez komisje: historyków, teologów i kardynałów i
wydania dekretu heroiczności cnót abp. Felińskiego (2001). Na tym
etapie pełniłam funkcje wicepostulatora. Po uznaniu cudu uzdrowienia za
jego przyczyną (2002), Jan Paweł II beatyfikował go 18 sierpnia 2002 r.
podczas mszy św. na Błoniach w Krakowie.
Do kanonizacji potrzebny jest nowy cud i takie nadzwyczajne
uzdrowienie miało miejsce w Krakowie w 2004 r. Osobą uzdrowioną jest s.
Stefania Bożena Zelek ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny
Maryi. Po przeprowadzeniu procesu o domniemanym cudzie w kurii
arcybiskupiej w Krakowie, akta uzdrowienia przekazane do Rzymu, zostały
poddane wnikliwym badaniom komisji lekarskiej, a następnie teologicznej
i kardynalskiej, które trwały 4 lata. W tym czasie zostałam mianowana
postulatorką sprawy (2004). Dekret o cudzie wydała Kongregacja Spraw
Kanonizacyjnych, upoważniona do tego przez Benedykta XVI, 6 grudnia
2008 r. Na Konsystorzu w Watykanie – 21 lutego 2009 r. Ojciec Święty
ogłosił datę kanonizacji abp. Felińskiego – w miesiącu różańcowym – 11
października 2009 r.
– Dlaczego ks. arcybiskup Feliński został świętym?
Mamy wielu ludzi żyjących wśród nas, dawniej i dziś, odznaczających
się wyjątkową pobożnością, głęboką wiarą, żarliwością apostolską,
miłosierdziem wobec bliźnich, ale nie wszyscy są beatyfikowani czy
kanonizowani. Tylko te jednostki, którym w specjalnie przeprowadzonych
badaniach, zgodnie z przepisami Kodeksu Prawa Kanonicznego, zostanie
udowodniona heroiczność cnót, osiągają chwałę ołtarzy.
Dlaczego abp Feliński został świętym? Najprostsza odpowiedź obejmuje
trzy wymiary: odznaczał się świętością życia, cieszył się opinią
świętości za życia i po śmierci, za jego przyczyną Pan Bóg zsyłał
wyjątkowe łaski na tych, którzy wzywali jego wstawiennictwa. Zygmunt
Szczęsny odznaczał się wyjątkowymi darami natury i łaski, a do tego
silną wolą i wytrwałością w dążeniu do celu. On świadomie od młodości
hartował się w dążeniu do doskonałości. Rodzice największe nadzieje w
nim pokładali. Zesłana matka na Syberię oczyma wyobraźni widziała
gwiazdę jego życia jasno świecącą na chmurnym niebie, studenci w
Moskwie podziwiali jego "serce niewinne, życia i miłości pełne",
wieszcz narodowy Juliusz Słowacki dostrzegał w nim człowieka pełnego
wiedzy, "skarb na przyszłość", do swej matki pisał: "wszyscy go tu
ukochali, szanując – postępki jego były anielskie, wiedza rozkwitająca:
stanie się kiedyś chwałą naszą".
W seminarium w Żytomierzu cieszył się opinią wyjątkowo gorliwego
kleryka. W Petersburgu, gdzie został wyświęcony na księdza (8 września
1855), uważano go za "apostoła, pełnego pokory, nauki i kultury", "za
opiekuna ubogich i sierot", "za wspaniałego człowieka", "doskonałego
kapłana", "za najlepszego księdza w Rosji". Jako arcybiskup warszawski,
choć część społeczeństwa przyjęła go nieprzychylnie, to jednak
dostrzegano w nim głębokie wartości duchowe, stąd nazwa "człowiek
opatrznościowy", znak "Miłosierdzia Bożego", kapłan nieustraszony, a
nad tym górowała opinia "święty". Na wygnaniu zasłynął jako wzór
świętości, nieugiętej wiary, wytrwałości, ofiarnej miłości bliźniego i
wielkiego miłosierdzia. Podobnie w Dźwiniaczce z pokorą i prostotą
oddał się cichej pracy wśród ludu wiejskiego, promieniując na otoczenie
duchem apostolskim i wielkim miłosierdziem – świętością życia.
Opinia świętości abp Felińskiego utrwalała się także po jego
śmierci, a liczne uzdrowienia m.in. wodą ze źródełka, które on odkrył
za życia w Dźwiniaczce, i łaski otrzymywane od Boga za jego
wstawiennictwem stały się podstawą rozpoczęcia starań o jego
beatyfikację, a następnie kanonizację.
– Skąd Siostra czerpie wiedzę na temat bł. Z. Sz. Felińskiego?
Życie i działalność abp. Felińskiego poznałam z jego pism, z
opracowań i dokumentacji historycznej, odnalezionej często osobiście w
archiwach i bibliotekach polskich i zagranicznych, z opowiadań
przekazywanych przez siostry w Zgromadzeniu, którego był założycielem,
a także z relacji osób świeckich, członków jego rodziny, repatriantów z
Dźwiniaczki, którzy sławę jego świętości przenieśli po II wojnie
światowej na Śląsk i Pomorze.
– Zna Siostra kulisy powstania "Pamiętników" – proszę się podzielić z czytelnikami… W jakim czasie powstawały te Pamiętniki?
Pamiętniki napisał abp Feliński w Jarosławiu nad Wołgą, w ostatnim
roku swojego zesłania, zimą 1882/1883. Zachęcali go do tej pracy
przyjaciele, zwłaszcza rodzony brat ks. Julian Feliński.
– Jestem pod wrażeniem lektury "Pamiętników" – to wyjątkowo
przenikliwe świadectwo czasów, a przede wszystkim niezwykłe źródło
wiedzy histrorycznej. A co Siostra uważa za największą wartość
"Pamiętników".
Pamiętniki abp. Felińskiego to kopalnia wiadomości, świadectwo
człowieka o szerokiej wiedzy i wnikliwej obserwacji, który głęboko tkwi
w dziejach ojczystych, w historii, tradycji i kulturze narodu polskiego
– w okresie niewoli – w XIX stuleciu, zwłaszcza w latach 1822-1883.
Największą wartością historyczną jest sam przekaz przeżytych wydarzeń,
ukazanych z talentem literackim, z łatwością pióra, bogatym, barwnym
językiem. Każde pamiętnikarskie dzieło nosi na sobie pewną dozę
subiektywizmu. Pamiętniki Felińskiego "tchną autentyzmem". Autor
prezentuje wydarzenia, swoje działanie, rzeczywistość przeżywaną w
takim świetle – jak sam twierdzi – w jakim zapatrywał się na nią w
danym czasie (s. 35). Pamiętniki – to świadectwo naocznego świadka
porozbiorowych dziejów Narodu. Celem autora, a zarazem – jak się
wyraził – jego obowiązkiem było "opowiedzieć młodszemu pokoleniu to, na
co patrzałem, a co z dniem każdym coraz więcej zaciera się w pamięci
narodu, coraz to cięższym nękanego utrapieniem" (s. 35).
– Ks. Arcybiskup we wstępie do swoich "Pamiętników" pisze, iż
"zawczasu czytelników o wyrozumiałość i przebaczenie uprasza", jeżeliby
jakieś błędy historyczne popełnił… A popełnił?
Abp Feliński odznaczał się wielką prawością, stąd jego troska o
prawdę i zwrócenie się do czytelnika z prośbą o wyrozumiałość i
przebaczenie, jeżeliby popełnił jakieś błędy historyczne. Pisał
Pamiętniki w Jarosławiu nad Wołgą – mając za źródło jedynie własną
pamięć, nie miał do dyspozycji żadnych dzieł historycznych dla
sprawdzenia faktów, dat, poprawności pisowni nazwisk i miejscowości.
Toteż zdawał sobie sprawę, że mogą się znaleźć w jego przekazie pewne
nieścisłości. Zastrzega się też, że nie prezentuje całości dziejów
narodowych lecz stara się wiernie przedstawić "wypadki, w których brał
osobisty udział". Podobnie we wsi Dźwiniaczka, gdzie poprawił część
Pamiętników nie dysponował materiałami pomocniczymi. Przedstawił
wydarzenia tak jak je odczuwał, interpretacja tych samych faktów może
być różna.
Autentyzmem tchnie jego zwierzenie: "W wielu wypadkach sam dotąd nie
wiem, czym źle, czy dobrze postąpił, i to jedno uspokaja mię w
sumieniu, iż nigdy zasady nie poświęciłem dla korzyści, lecz szedłem
zawsze za przekonaniem, sumiennie starając się spełnić swój obowiązek,
bez względu na mogące stąd wyniknąć dla mnie osobiste pożytki lub
szkody" (s. 35).
Jak wielką siłą duchową, wiarą i wytrwałością musiał się odznaczać,
skoro spod jego pióra wyszło szczere, ale gorzkie wyznanie,
opromienione jednak nadzieją: "Toteż jakkolwiek nie dane mi było ani
razu w życiu pocieszyć się owocami prac i usiłowań moich, nigdy jednak
nie straciłem w głębi duszy tej błogiej otuchy, że jakkolwiek wypadnie
o mej działalności sąd ludzki, Sędzia Przedwieczny, co zwiastował z
nieba pokój ludziom dobrej woli, gdy mię zawezwie przed swój trybunał,
wyrozumiałym być raczy nawet na popełnione w dobrej wierze błędy" (s.
35-36).
Czy popełnił? Zasadniczych błędów nie popełnił. Są jednak drobne
nieścisłości co do dat, faktów, osób. Ale i historycy w wielu wypadkach
nie mają pewności, co do autentyczności pewnych faktów, jak też ich
interpretacji.
– Dlaczego druga część "Pamiętników" jest inna pod względem językowym od pierwszej?
Abp Feliński, jak wspomniano napisał Pamiętniki na wygnaniu w
Jarosławiu nad Wołgą. Po uwolnieniu, mieszkając w Dźwiniaczce, zajęty
pracą duszpasterską, społeczną i oświatową wśród ludu wiejskiego, a
także reorganizacją Zgromadzenia Rodziny Maryi, publikował najpierw
swoje prace ascetyczne napisane na zesłaniu. Dopiero w ostatnich latach
życia zajął się przygotowaniem do druku swych Pamiętników.
Przeredagował część I i podzielił ją na XV rozdziałów. Z części II
poprawił zaledwie początek, dwa rozdziały, nadając im tytuły. Śmierć
przerwała dalszą jego pracę. Ta pozostała część, otrzymała tytuł:
"Dalszy ciąg pamiętnika".
Ks. Smoczyński, pisząc wspomnienie o zmarłym abp. Felińskim, podał
następującą wiadomość: "Pozostały po księdzu Felińskim pamiętniki
własnoręczne, … polecił wydać je po swej śmierci na korzyść
założonego przez siebie w Galicji Zgromadzenia Rodziny Maryi". Dopełnił
tę informację przypisem: "Nie są to podobno wykończone pamiętniki tylko
raczej szkic takowych, obejmujący cały jego żywot. Co poświadczają
własne jego słowa, na kilka miesięcy przed śmiercią napisane:
"Pamiętniki moje posuwają się bardzo opieszale, a gdybym je nawet
doprowadził do końca, po śmierci chyba mojej zostaną ogłoszone" (List
do ks. dra J. Siemieńskiego, 17 V 1895)" (Ks. Wincenty Smoczyński,
Ksiądz Zygmunt Szczęsny Feliński arcybiskup metropolita warszawski,
Kraków 1896, s. 66-67). Przełożona Generalna Zgromadzenia Sióstr
Rodziny Maryi, m. Zofia Kończa, mając na celu publikację Pamiętników,
przekazała rękopis profesorowi Uniwersytetu Jagiellońskiego
Stanisławowi Smolce, który je przygotował do druku. Uznał on za słuszne
opublikowanie ich w wersji pozostawionej przez Autora. Pierwsza edycja
Pamiętników, w dwóch tomach, wyszła w Krakowie w 1897 r., druga we
Lwowie w 1911 r. Trzecia edycja ukazała się w Warszawie w 1986 r.
(PAX), w bieżącym roku wyjdzie czwarta.
– Jak opisuje bł. Z. SZ. Feliński początki Waszego Zgromadzenia?
Abp Feliński opisał początki Zgromadzenia Sióstr Rodziny Maryi w II
części Pamiętników (s. 442-443, 446-451, 468-473). Inicjatorem ruchu
zakonnego w Petersburgu był ks. Konstanty Łubieński. Założył on
kongregację o charakterze kontemplacyjnym (pierwszymi jej członkiniami
były trzy siostry), którą 10 października 1856 r. nawiedził, poświęcił
i pobłogosławił nuncjusz apostolski Flavio Chigi, przebywający wówczas
w Rosji jako nadzwyczajny wysłannik papieża Piusa IX na koronację
cesarza Aleksandra II. Z tej kontemplacyjnej wspólnoty, trwającej
bardzo krótko, wyłoniła się w 1857 r. gałąź czynna, która początki,
organizację, regułę i duchowość zawdzięcza ks. Felińskiemu. On też
założył Schronisko Katolickie obejmujące sierociniec, ze szkołą i
szwalnią, oraz dział dla chorych i starców. Pod osłoną tegoż
schroniska, którego ustawę zatwierdził sam imperator 27 października
1859 r., rozwijało się zgromadzenie zakonne. Założyciel pragnął, aby
siostry, wpatrzone w przykład Maryi, naśladując cnoty Najśw. Rodziny,
stały się nową rodziną dla tych, którzy pozbawieni byli własnego domu i
ciepła ogniska rodzinnego. Ks. Feliński pochylił się także z miłością i
miłosierdziem nad porzuconymi niemowlętami w Petersburgu, zaopiekował
się nimi i zorganizował dla nich dom w Iłłukszcie.
– Czy można prosić o skrótowe przedstawienie Zgromadzenia Sióstr
Franciszkanek Rodziny Maryi – czym się zajmują we współczesnych
czasach?
Zgodnie z duchem Założyciela, Siostry Rodziny Maryi, w swoim rozwoju
historycznym, spieszyły wszędzie tam, gdzie wyłaniały się największe
potrzeby Kościoła i ojczyzny. Taką działalność prowadziły najpierw w
Rosji carskiej od Petersburga i Mikołajówki na północy aż po Odessę i
Jałtę na południu; od 1862 r. rozwinęły pracę oświatowo-wychowawczą i
opiekuńczą w Warszawie i jej okolicach, od 1884 r. w Czerniowcach na
Bukowinie pod zaborem austriackim, od 1885 w Dźwiniaczce na Podolu
(Galicja); okresowo pracowały w Danii, Jugosławii i Rumunii, a w 1906
r. powędrowały za polskimi emigrantami do dalekiej Brazylii, by nieść
im światło wiary i oświaty, podtrzymać ich ducha narodowego, opiekować
się chorymi i ubogimi.
Przed dwoma laty Zgromadzenie Rodziny Maryi obchodziło 150-lecie
swego istnienia i działalności. Jest to niewątpliwie trwałe dzieło
świętego arcybiskupa Felińskiego. Liczy obecnie około 1200 sióstr i
rozwija swoją działalność apostolską w 145 domach zakonnych przede
wszystkim w 3 prowincjach w Polsce, z domami prowincjalnymi w Krakowie,
Poznaniu i Warszawie, w 2 prowincjach w Brazylii, z domami centralnymi
w Kurytybie i Erechim (350 sióstr, 62 domy zakonne), a także w Italii,
na Białorusi, na Ukrainie, w Federacji Rosyjskiej i w Kazachstanie.
Wróciły siostry do kolebki Zgromadzenia do Petersburga, a nawet
założyły placówkę daleko na Syberii – w Irkucku.
Siostry, kierując się zasadami Ewangelii, starają się, aby duch
apostolski przenikał całą ich działalność, a pokora i prostota
cechowały ich ubogie i pracowite życie, tak, aby każdy dom "Rodziny
Maryi", opromieniony duchem Maryjnym, ożywiony atmosferą rodzinną i
franciszkańską radością był jednocześnie wiernym odbiciem cnót
Najświętszej Rodziny. Apostolski cel Zgromadzenia realizują siostry
poprzez niesienie pomocy potrzebującej rodzinie, a mianowicie:
wychowanie i nauczanie dzieci i młodzieży w szkołach, domach dziecka i
ośrodkach wychowawczych, oraz przez pielęgnowanie chorych w zakładach
opiekuńczych i stacjach "Caritas"; siostry pracują także w instytucjach
kościelnych oraz niosą pomoc duchowieństwu w pracy duszpasterskiej,
katechetycznej i dziełach miłosierdzia. Dom generalny Zgromadzenia
znajduje się w Warszawie (ul. Żelazna 97). Całej wspólnocie Rodziny
Maryi przewodniczy od 2002 r. przełożona generalna m. Fabiola Julia
Ruszczyk.
– Ks. Arcybiskup nie szczędzi słów krytyki i to zarówno pod
adresem polskiej szlachty, jak i księży? Jaki ich obraz się wylania
Siostrze z tej lektury?
Czytając Pamiętniki abp. Felińskiego należy dobrze zrozumieć słowa
krytyki, jakie kieruje pod adresem szlachty czy duchowieństwa na
ziemiach włączonych do Rosji. Szły nowe czasy, formowały się nowe kadry
społeczne, tworzyła się nowa wizja świata, nowe spojrzenie na
społeczeństwo i jego zadania. Feliński był reprezentantem tej nowej
wizji. W tym świetle ostrze jego krytyki nie jest skierowane przeciwko
tym, którzy nie dbali o dobro kraju, trwonili majątki, przez karty,
pijaństwo, liczne podróże i życie ponad stan – tracili fortuny, zdobyte
ciężką pracą poprzednich pokoleń, nie dbali o poziom gospodarki rolnej,
uciskali prosty lud. Uważał, że "jedną z najsmutniejszych wad tamtego
pokolenia, a tym szkodliwszą, że prawie ogólną, było próżniactwo"
(s.40). Podkreśla wprawdzie patriotyzm szlachty, gotowość do ofiar na
rzecz niepodległości Polski, ale dodaje, że nikt na tym terenie nie
myślał wówczas o pracy organicznej, mającej na celu odrodzenie narodu i
ekonomiczne podźwignięcie kraju.
Ostrze krytyki skierowane przeciw duchownym także należy rozumieć w
tym wymiarze. Feliński krytykuje i to ostro jednostki, nawet grupy
duchownych wysoko postawionych, którzy dla sławy, władzy czy korzyści
materialnych schodzili z prawej drogi, wikłali się w intrygi, a nawet
sprzyjali władzy świeckiej. Trzeba jednak pamiętać, że sytuacja
Kościoła katolickiego na tym terenie była bardzo trudna, działał on w
atmosferze terroru i coraz to nowych ukazów, które ograniczały jego
prawa i poddawały pod kontrolę władzy świeckiej. Swobodny kontakt ze
Stolicą Apostolską był zabroniony pod karą zsyłki na Sybir. Sytuację
pogarszało zagarnięcie przez rząd majątków kościelnych, co pociągnęło
za sobą ekonomiczne uzależnienie duchowieństwa od państwa, do tego
wszystkie nominacje na urzędy kościelne wymagały akceptacji rządu. A
jeśli do tego doda się ciągłą inwigilacją księży, zastraszanie, nękanie
karami pieniężnymi, zagrożenie aresztowaniem i zsyłką na Sybir, to nic
dziwnego, że słabe charaktery naginały się pod knut, a niejednokrotnie
łamały.
Feliński ukazał też wiele sylwetek gorliwych księży, a między innymi
działalność ks. abp. Ignacego Hołowińskiego, metropolity mohylewskiego
i rektora Akademii Duchownej, który ożywił ruch odnowy, reformy i
odrodzenia w łonie duchowieństwa katolickiego w Rosji. Ośrodkiem odnowy
stała się Akademia Duchowna, w której studiowali księża z różnych
diecezji, stąd uformowani w duchu odrodzenia mieli nieść tego ducha na
teren swej pracy apostolskiej w parafiach. Po śmierci abp.
Hołowińskiego, Feliński, do głębi przejęty duchem odrodzenia, jako
spowiednik, ojciec duchowny i profesor Akademii wychowywał w tym duchu
nowe pokolenia księży.
W przeciwieństwie do znacznej części ówczesnego kleru bojaźliwego
wobec władzy i często służalczego, Feliński reprezentował nowy typ
kapłana: wykształconego, dobrze znającego swe prawa i obowiązki,
posłusznego władzy kościelnej, lojalnego wobec władzy świeckiej, bez
zdrad i tajnych knowań, odważnie wypowiadającego swe przekonania i
umiejącego odpierać naciski rządu skierowane przeciw Kościołowi,
stosując starą, skuteczną maksymę: non possumus. Stąd jego krytyka
całego starego systemu wychowania i duchownych, którzy zatracili ducha
kościelnego.
– Specjalnie dla czytelniczek warto zacytować opinie ks.
Felińskiego o polskich kobietach żyjących w tamtych czasach "Śmiało
można rzec, że jeżeli społeczeństwo polskie przetrwało zwycięsko ten
duchowy kryzys… to dzięki jedynie kobietom, które nierównie wyżej pod
tym względem stały … itd. Ta opinia pewnie była mu zaszczepiona w
domu rodzinnym …
Ks. Feliński wysoko cenił polskie kobiety, strażniczki ogniska
domowego, wychowawczynie nowych pokoleń narodu. Przykład takiej postawy
widział w domu rodzinnym, patrząc na życie i działalność swej babki
Litwinki, Zofii z Sągajłłów Wendorffowej, a zwłaszcza matki Ewy. Gdy
ojciec pełnił honorowy urząd deputata Sądu Ziemi Wołyńskiej w
Żytomierzu, a także, gdy go zabrakło (zmarł w 1833), matka sama
kierowała majątkiem rodzinnym w Wojutynie i Zboroszowie, wychowywała
dzieci, opiekowała się poddanymi, niosąc im pomoc i opiekę
pielęgniarską, a gdy ojczyzna potrzebowała jej pomocy, na prośbę
obywateli, przyjęła udział w pracach Stowarzyszenia Ludu Polskiego, w
którym pod nazwą "Skała", pełniła obowiązki sekretarki w języku
francuskim. Po wykryciu sprzysiężenia Szymona Konarskiego (1838),
godnie zniosła aresztowanie, więzienie i zesłanie na Syberię. Była to
prawdziwa Polka, matka, obywatelka.
Feliński w swym życiu poznał wiele wspaniałych kobiet, które później
podawał za wzór polskiej młodzieży. Taką rolę miała spełnić jego saga
rodzinna poświęcona matce i najstarszej siostrze, pt.: "Paulina córka
Ewy Felińskiej" (Lwów 1885, Warszawa 1996). Rola kobiety polskiej w
rodzinie i społeczeństwie wzrastała, gdy mąż, ojciec rodziny, brał
udział w pracach patriotycznych, uczestniczył w powstaniach, szedł na
emigrację, czy też do kazamat rosyjskich i do ciężkich robót na Syberię.
Stąd jego słowa: "Po wiejskich zwłaszcza dworach niewiasta polska
zaszczyt narodowi naszemu przynosiła, wówczas nawet, kiedy męska połowa
w moralnym błocie się tarzała. Dzięki to kobiecie związki rodzinne u
nas się nie rozprzęgły, dzieci, do szkolnego przynajmniej wieku, po
chrześcijańsku wychowane były, w domu panował ład i porządek, a nawet
pracowitość i oszczędność, o ile mąż temu nie przeszkadzał, Toteż cześć
i uznanie należy się ówczesnej kobiecie do najpóźniejszych pokoleń"
(s.42).
Doceniał rolę kobiety organizując zgromadzenie zakonne, któremu
nadał nazwę "Rodzina Maryi", powierzył siostrom troskę o wychowanie
osieroconych dzieci, o niesienie pomocy ubogim i opuszczonych, o
spieszenie wszędzie tam, gdzie wyłaniały się największe potrzeby
Kościoła i narodu. W tym dziele współpracowały z nim dzielne kobiety,
nie tylko Polski, np. księżna Izabela Gagarin, baronowa Zofia
Meyendorff, Katarzyna Czewkina w Petersburgu, hrabina Aleksandryna
Potocka i Julia Pusłowska w Warszawie. W czasie jego pobytu na zesłaniu
współpracowały z nim w niesieniu pomocy wygnańcom syberyjskim: hr.
Ksawera Grocholska z Podola i hr. Kamila Bystrzonowska z Paryża,
karmelitanki i wizytki z Krakowa.
Wychowanie polskiej kobiety miały na celu zakłady dla dziewcząt,
które ks. Feliński otwierał w Petersburgu, Warszawie, Czerniowcach,
Lwowie i Łomnie. Popierał on działalność na tym polu błogosławionej
matki Marceliny Darowskiej, której szkoły w Jazłowcu, Niżniowie i
Jarosławiu często odwiedzał, ukazując w swych przemówieniach do tam
wychowywanych dziewcząt – ideał kobiety, matki i obywatelki, kapłanki,
strażniczki ogniska domowego.
– Ks. abp Z. Sz. Feliński zaczyna swoje Pamiętniki od "figli
płatanych Moskalom", a wojna dziewcząt zebranych w "hufiec kozaczek" z
popami, to perełka gawędziarska, aż dziw, że nie zyskała większej
sławy. Ma Siostra swoje ulubione fragmenty "Pamiętników"?
Po przedmowie i wstępie abp Feliński rozpoczyna pierwszą część
Pamiętników od rozdziału zatytułowanego: "Pokłosie dawnych anegdot"
(s.33-77). Umieszcza w nim te anegdoty, które słyszał od innych osób, a
dlaczego to uczynił, sam wyjaśnia: "Nie chcąc mieszać do toku wypadków,
na które sam patrzałem, wydarzeń z opowiadania mi tylko znanych,
żałując zaś pominąć je milczeniem, jako malujące dobitnie moralny
charakter ówczesnego pokolenia, postanowiłem zapełnić nimi osobny
rozdział, ręcząc nie za prawdziwość samych opowiadań, lecz za to
jedynie, iż w tej formie z ust do ust one przechodziły, za niewątpliwą
wszakże przyjmowane prawdę. Najwybitniejsze miejsce wśród tych anegdot
zajmują niezaprzeczenie dowcipne figle płatane Moskalom, co u patriotów
uchodziło za pewien rodzaj bohaterstwa, niby odwet pokojowy za
wyrządzone nam krzywdy; od tego też rodzaju anegdot opowiadanie moje
rozpocznę" (s.33).
Abp Feliński miał pogodne usposobienie, w młodości – według relacji
jego siostry – tryskał radością, tysiącem pomysłów, dowcipów i żartów,
które bawiły otoczenie i zjednywały mu popularność w towarzystwie.
Bolesne wypadki rodzinne i dalsze trudne koleje losu przyćmiły jego
żywiołową radość, ale jej nie zgasiły. Optymizm i zdrowe poczucie
humoru chroniły go od zwątpienia. Sam o sobie pisał, że był "obdarzony
od natury charakterem wrażliwym, zdolnym do zachwytu"; "miałem
charakter taki – pisał – co w najtrudniejszych przejściach w głębi
serca wołał choć bieda to – hoc" i byłem "w złotym zawsze humorze"
(s.259, 360, 380).
Moich ulubionych miejsc w Pamiętnikach abp. Felińskiego jest wiele,
m.in.: rozdział III "Bolesny przewrót w życiu narodowym" (s. 95-111), w
którym opisuje on przeżycia rodziny w czasie powstania listopadowego;
rozdział V "Młodzież polska w głębi Rosji", gdzie ukazany jest
patriotyzm młodego pokolenia Polaków, którzy studiując w Moskwie
pogłębiali znajomość dziejów ojczystych i rozczytywali się w
literaturze pięknej (s.138-163); rozdział VIII "Wyjazd za granicę" (s.
216-243), w którym opisuje osobiste wrażenia, jakie wywołały w nim
zwiedzane miasta, ze wspaniałymi dziełami sztuki, monumentami
sakralnymi i zabytkami świetności narodowej; dzieje narodu najżywiej
przemówiły do jego serca i wyobraźni przy zwiedzaniu Krakowa
(s.217-221); rozdział IX "Paryż" (s.214-268), z tego okresu jego życia
najbardziej uderza jego pracowitość, zapał do nauki, poznawanie
przedstawicieli Wielkiej Emigracji, a zwłaszcza opisana na wielu
kartach przyjaźń z Juliuszem Słowackim. Z drugiej części Pamiętników,
niezmiernie ważne są starania Felińskiego o formację duchową księży w
Akademii Duchownej w Petersburgu, strony poświęcone Zgromadzeniu
"Rodziny Maryi", wypadki w Warszawie, ale też ostatni odcinek,
dotyczący pobytu na zesłaniu w Jarosławiu nad Wołgą (s.611-638), który
zamyka jego opowieść (622-638).
– Z. Sz. Feliński żył w wyjątkowych czasach – jako energiczny i
pełen zapału młody człowiek nie myślał o drodze kapłańskiej – co
zdecydowało że w końcu obrał tę ścieżkę "kariery"?
Rzeczywiście, Feliński nie myślał w młodości o poświęceniu się Bogu
w kapłaństwie. Jednakże wydarzenia z jego życia, koleje losu, studia,
podróże, kontakty z wybitnymi osobistościami kształtowały jego
osobowość, wywierały wpływ na pogłębienie religijności, co wyraźnie
widać w jego listach, mniej w Pamiętnikach. W młodości marzył o
szerokim świecie, pragnął zostać inżynierem, miał w tym kierunku
wybitne zdolności. Na propozycję Zenona Brzozowskiego przyjął posadę
sekretarza w Sokołówce na Podolu, w końcu został wychowawcą jego synów.
W okresie Wiosny Ludów, kiedy zabłysła nadzieja odzyskania
niepodległości Polski, wziął udział w powstaniu poznańskim (1848), ale
klęska powstania, jak napisał, "wytrąciła mu bron z ręki". Wrócił do
Paryża z zawiedzionymi nadziejami, ale też z nowym doświadczeniem,
które wpłynęło na zmianę jego orientacji politycznej. Odtąd pragnął
służyć Ojczyźnie poprzez pracę organiczną, poprzez podtrzymanie ducha,
języka i kultury narodowej, a także poprzez pomnażanie zasobów
materialnych kraju. Uważał, że jako kapłan będzie mógł wiele uczynić w
tym duchu. Nowym bolesnym doświadczeniem stała się choroba i śmierć
serdecznego przyjaciela Juliusza Słowackiego, który 3 kwietnia 1849 r.
zmarł w Paryżu na jego rękach.
Przy mogile poety, z refleksji nad znikomością życia i pragnienia
służenia Bogu i ojczyźnie, dojrzało powołanie kapłańskie Felińskiego.
Trwożył go początkowo niski poziom duchowy duchowieństwa, w końcu
znalazł rozwiązanie: "Narzekamy na duchowieństwo, lecz skądże się to
duchowieństwo bierze? Przecież nie z księżyca, nie z obczyzny nawet do
nas przybywa, lecz jest to kość z kości naszej i ciało z naszego ciała.
… Co też wprowadzimy do Kościoła, to też i mieć będziemy; Kościół
bowiem nie tworzy kapłana, tylko mu nadaje posłannictwo i sakramentalny
charakter, lecz materiału dostarcza mu społeczeństwo" (s.392). W jednym
z listów pisał do matki: "Pamiętajmy zawsze, że Chrystus powiedział, że
dwom panom naraz służyć nie można – obierzmy więc sobie Pana i Jemu
wiernie służmy" (10 grudnia 1849, n. 75). I Feliński wybrał Pana, a
chociaż nie zaraz wykonał swój zamiar, to jednak – jak pisał –
"ostateczna wszakże decyzja stanęła w mej duszy jeszcze przed wyjazdem
z Paryża i od tego czasu ani na chwilę zachwianą już nie była" (s.393).
– Jak siostra uważa – co zdecydowało, ze tak szybko doszedł do tak wysokich godności kościelnych?
O nominacji ks. Felińskiego na arcybiskupa warszawskiego zdecydowały
jego walory duchowe, gorliwość apostolska, owocna praca nad formacją
księży w Akademii Duchownej, poświęcenie i ofiarność dla sierot i
ubogich. Uważano go za najlepszego księdza w Rosji. Opinie te dobrze
znane były w Watykanie, jego bowiem listy o stanie Kościoła w Rosji, a
także relacje o jego pracy, o projektowanych reformach w Akademii,
zmierzających do podniesienia formacji duchowej i intelektualnej księży
do dziś są przechowywane w Archiwum Watykańskim.
Stąd wielki pośpiech w Watykanie i błyskawiczna nominacja 6 stycznia
1862 r. Pius IX pisał do abp. Felińskiego: "Na stanowisko Arcybiskupa
Warszawskiego Ciebie wybraliśmy, Wielebny Bracie, o którym wiedzieliśmy
jak wielkiej jesteś cnoty i pobożności i jak szczególną względem nas i
względem tej Katedry Piotra … wiarą, miłością i poszanowaniem jesteś
ożywiony" (20 lutego 1862).
– Gdy Z. Sz. Feliński obejmował godność metropolity wydawało się,
że Królestwo Polskie uzyska szerszą autonomię i że kończy się okres
represji po powstaniu listopadowym. Proszę powiedzieć jaka była reakcja
arcybiskupa na wybuch powstania styczniowego?
Kiedy abp Feliński obejmował rządy w archidiecezji warszawskiej, w
lutym 1862 r. sytuacja w kraju była niezwykle trudna. Kościoły
zamknięte, stan wojenny, godzina policyjna, więzienia przepełnione,
aresztowania i zsyłki na Syberię dotykały osoby świeckie i duchowne.
Arcybiskup, mając instrukcje z Watykanu i kierując się prawem
kanonicznym, z gorliwością apostolską rozwinął intensywną działalność
duszpasterską zmierzającą do religijnego odrodzenia archidiecezji.
Rzeczywiście w 1862 r. zarysowała się pewna nadzieja na uzyskanie
szerszej autonomii, jednakże ani zapewnienia monarchy, ani reformy
Aleksandra Wielopolskiego nie przyniosły spodziewanych przemian. Pewne
jednak odprężenie nastąpiło i abp Feliński korzystał z szerszych
możliwości w celu ożywienia działalności kleru, podniesienia poziomu
nauczania w seminariach i Akademii, upowszechnienia oświaty, ożywienia
kultu Najśw. Sakramentu i Matki Najświętszej poprzez upowszechnienie
nabożeństw majowych.
Jeśli chodzi o stosunek do ruchu i powstania, to abp Feliński – jak
pisano do Rzymu – stanął w Warszawie jak "Anioł pokoju", wzywając do
rozwagi i owocnej pracy dla dobra kraju. Był przeciwny powstaniu,
przestrzegał przed tajnymi spiskami, potępiał skrytobójstwa. Kierując
się doświadczeniem z powstania poznańskiego (1848) i realną oceną
sytuacji, starał się wpłynąć na uspokojenie umysłów i powstrzymać naród
przed rozlewem krwi. Uważał, że wobec potęgi Rosji, powstanie nie
przygotowane ani pod względem organizacyjnym ani militarnym nie ma
szans powodzenia.
Wybuch powstania (1863) nie był dla niego zaskoczeniem. Już
wcześniej zdawał sobie sprawę, że ruchu powstrzymać się nie da. Stając
w obronie uciśnionych, protestował przeciw represjom, złożył dymisję z
Rady Stanu (12 marca), napisał list do imperatora (15 marca), w którym
zwracał się do monarchy w imię miłosierdzia chrześcijańskiego i w imię
interesów obu narodów", aby "położył kres tej wyniszczającej wojnie".
Pisał: "Polska nie zadowoli się autonomią administracyjną, ona
potrzebuje bytu niepodległego. … uczyń z Polski naród niepodległy,
połączony z Rosją jedynie tylko węzłem Twej dostojnej dynastii". Nie
była to rezygnacja z pełnej niepodległości, ale realna szansa – według
Pasterza – jedyne rozwiązanie, które mogło "wstrzymać rozlew krwi".
Zmiana polityki Rosji wobec Królestwa spowodowała, że arcybiskup,
prowadzący nadto tajną korespondencję z Watykanem, stał się niewygodny.
– Co się stało, że zmienił swoją opinię?
Abp Feliński nie zmienił swojej opinii. Był przeciwny powstaniu, bo
z własnego doświadczenia wiedział jakie klęski spadły na kraj po
nieudanym powstaniu listopadowym, jakie represje dotknęły naród po
powstaniu poznańskim (1848). Po wybuchu powstania protestował przeciw
represjom. Nie była to jednak zmiana orientacji politycznej, lecz
konsekwentna realizacja słów wypowiedzianych do cara Aleksandra II,
kiedy to przed konsekracją w Petersburgu został wezwany na audiencję
(25 stycznia 1862), na słowa cesarza, żądającego uspokojenia kraju,
szczerze ale i odważnie odpowiedział: "Jeśliby jednak naród w szale
zapamiętania nie uwzględnił mych przedstawień i ściągnął na siebie
groźne następstwa represji, ja przede wszystkim spełnię obowiązki
pasterza i podzielę niedolę ludu mego, choćby sam stał się swych
nieszczęść sprawcą". I podzielił.
Wezwany do Petersburga opuścił Warszawę 14 czerwca 1863 r., pod
eskortą wojskową jako więzień stanu. Dopiero wówczas Warszawa w pełni
zrozumiała kim był jej Pasterz, który w krótkim czasie uczynił wiele
dobrego; uznano, że wraz z jego rządami przeszedł przez archidiecezję
"powiew Ducha Świętego", który umocnił naród na lata represji jakie
nastąpiły po klęsce powstania.
– Wielu księży kolaborowało wówczas z zaborcą – jak zachowywał się arcybiskup Feliński w relacjach z ówczesnymi władzami?
Nie można powiedzieć, że wielu księży kolaborowało z zaborcą, mam tu
na uwadze Królestwo Polskie, to były jedynie wyjątki. Na tym terenie
duchowieństwo odznaczało się wielkim patriotyzmem. Abp Feliński
popierał wszelkie dobre inicjatywy mające na celu dobro kraju. W
stosunku do władzy świeckiej zachował lojalność, domagał się spełnienia
obietnic, w wielu wypadkach szedł na ustępstwa, ale w sprawach
zasadniczych stawiał opór, używając zwrotu starej skutecznej maksymy:
"non possumus".
Do zatargów jednak z rządem dochodziło od początku jego
pasterzowania w Warszawie. Pierwsze większe starcie miało miejsce z
powodu listu pasterskiego, którego treść Pasterz zmienił, a cesarz
żądał ogłoszenia w pierwotnej wersji. Arcybiskup zagroził w razie
nacisku dymisją, władze odstąpiły od żądania. Protesty arcybiskupa w
sprawie aresztowań w kościołach, wzbudziły zaniepokojenie władz. Już w
maju 1862 r. gen. Luders sugerował imperatorowi: "Jeśli Feliński
przejdzie do otwartej walki z rządem, trzeba będzie sprowadzić go do
Petersburga". Cesarz wówczas nie aprobował takiego rozwiązania, ale
pochwalał taktykę: "kompromitować Felińskiego w oczach społeczeństwa, a
przez to samo związać go bardziej z rządem". Abp Feliński zachował
niezależność od rządu jak też od partii politycznych, starał się
wykorzystać wszelkie możliwości dla dobra kraju, ale od początku zdawał
sobie sprawę, że jego rządy w Warszawie zakończą się zsyłką.
– Z. Sz. Feliński znał największych Polaków tamtej epoki. Co
ciekawego wnoszą nam jego wspomnienia zawarte w "Pamiętniki" do wiedzy
o Słowackim czy Mickiewiczu?
Feliński rzeczywiście poznał wielu wybitnych Polaków zarówno w kraju
jak i na emigracji: w Wiedniu, Berlinie, Brukseli, Paryżu, Londynie, z
których można wymienić: księcia Adama Czartoryskiego, senatora
Stanisława Zamoyskiego, generała Władysława Zamoyskiego, Jana
Skrzyneckiego, Wincentego Pola. Pozostawał w bliskich stosunkach z
powieściopisarzem Józefem Ignacym Kraszewskim, który w latach 1846-1848
mieszkał w Gródku na Wołyniu, w sąsiedztwie rodziny Felińskich.
Korzystał z jego biblioteki, pod jego kierunkiem pogłębiał dzieje
Polski, podziwiał jego pracowitość, czytał jego powieści, załatwiał mu
różne zamówienia za granicą. Jego pierwszego powiadomił o swym
wstąpieniu do seminarium duchownego w Żytomierzu (1851). Do końca życia
zachował dla niego szacunek i wdzięczność.
Podczas pobytu w Sokołówce na Podolu zapoznał się bliżej z
twórczością Zygmunta Krasińskiego, która go olśniła i zachwyciła;
nazywał go orłem poetów. Jako hasło swego życia przyjął słowa
Krasińskiego: "Bo na ziemi być Polakiem, to żyć Bosko i szlachetnie".
Najbliższe, przyjacielskie stosunki połączyły Felińskiego z poetą i
wieszczem narodowym Juliuszem Słowackim, któremu poświęcił wiele stron
w swych Pamiętnikach. Wprawdzie spotkał go osobiście dopiero w Paryżu,
ale znał go dobrze z opowiadań jego matki, pani Salomei. W Krzemieńcu
bowiem mieszkał z matką i rodzeństwem w tym samym domu, co pani
Salomea. Do Paryża przywiózł Juliuszowi list od matki i najświeższe
wiadomości z Wołynia i Podola (1847). Dzięki temu doznał życzliwego
przyjęcia ze strony poety, który w listach do swej matki nazywał go
"skarbem" i "brylantem", pisząc: "postępy jego były anielskie, wiedza
rozkwitająca, stanie się kiedyś chwałą naszą", a nawet mu prorokował,
"że widział nad jego głową jasno świecącą gwiazdę, a u stóp jego
rozmodlone tłumy w świątyni". Feliński towarzyszył choremu poecie,
który zmarł na jego rękach (3 kwietnia 1849). Dzięki Felińskiemu znamy
szczegóły z ostatniego roku życia Juliusza, a zwłaszcza z przebiegu
ostatniej jego choroby i pięknej śmierci, po przyjęciu sakramentów
świętych. Dopełnieniem tych wiadomości są listy Słowackiego do swej
matki i Felińskiego do wuja poety Teofila Januszewskiego.
Z Mickiewiczem spotkał się Feliński w Paryżu, a następnie w
nadmorskiej miejscowości Le Havre, gdzie z gen. Władysławem Zamoyskim
mieszkali w tym samym hotelu i we trzech spotykali się codziennie przy
jednym stoliku na wspólnych posiłkach. O Słowackim i Mickiewiczu pisał
też Feliński w opublikowanym liście: "Trzej wieszczowie nasi wobec
Kościoła", Kraków (1888), a także w listach do osób zajmujących się
Słowackim i Mickiewiczem.
– Komu dziś poleciłaby Siostra lekturę "Pamiętników" jako obowiązkową?
Nie polecam nikomu Pamiętników jako lektury "obowiązkowej", ale
zachęcam do korzystania z bogactwa ich treści. Uważam, że każdy może z
pożytkiem je czytać i powracać do ich lektury. Nie tylko pozna życie
Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, w panoramie dziejów narodu, ale także
może zaczerpnąć z nich ducha miłości Boga, Kościoła, ojczyzny, przejąć
się duchem odpowiedzialności za losy narodu, a może i duchem
poświęcenia dla pomnożenia zasobów duchowych i materialnych kraju.
– Z. Sz. Feliński spędził 20 lat na zesłaniu, była to dla niego
szkoła wiary i pokory. Proszę, aby siostra powiedziała czytelnikom
dlaczego już wtedy okoliczna ludność uznała go niemal za świętego?
Abp Feliński, skazany na wygnanie w głąb Rosji, spędził w Jarosławiu
nad Wołgą 20 lat, jaśniejąc świętością życia, oddany modlitwie,
apostolstwu i dziełom miłosierdzia. Swoje losy złożył w ręce Ojca
Świętego, odpierając jednocześnie naciski rządu, by zrezygnował z
arcybiskupstwa. Gdy omijały go kolejne amnestie, wyznał: "Wola Boża
jest dla mnie droższa nad wszystko", "Ufam Bogu i niczego nie pragnę
okrom świętej Jego woli" (1870, 1977). Przez swoją pokorę i prostotę,
dobroć i miłosierdzie, pozyskał sobie okoliczną ludność, nie tylko
katolików Polaków, ale prawosławnych Rosjan, Tatarów, Żydów. Pomimo
ograniczeń policyjnych otoczył opieką zesłańców syberyjskich, niosąc im
pociechę duchową i pomoc materialną. Dla polskich wygnańców świadomość,
że wraz z nimi cierpi na zesłaniu arcybiskup Warszawy, stała się
wielkim pokrzepieniem. Pamięć o "świętym biskupie polskim", który
"utrwalił ducha polskiego i katolickiego w trzech pokoleniach",
pozostała żywa nad Wołgą przez długie dziesięciolecia. Dopiero po 20
latach, w wyniku porozumienia między Rządem Rosji i Watykanem został
uwolniony (1883), ale do Warszawy nie pozwolono mu powrócić, ani nawet
przejechać.
Ostatnie lata życia spędził jako arcybiskup tytularny Tarsu we wsi
Dźwiniaczka na Podolu (diec. lwowska), pod zaborem austriackim,
poświęcając się pracy duszpasterskiej, społecznej i oświatowej wśród
ludu wiejskiego. W środowisko tej wsi wniósł ducha odrodzenia
religijnego, zgodnego współżycia Polaków i Ukraińców, oraz owocnej
współpracy w imię ewangelicznego braterstwa. Lud tamtejszy uważał go za
ojca i opiekuna, kapłana "świętego", a jego pobyt w tej wsi za
"błogosławieństwo Boże".
– Dziś jego szczątki znajdują się w katedrze na Starym Mieście w
Warszawie, tam też zresztą jest i kaplica z jego relikwiami "Kaplica
literacka", czy często tam zachodzą wierni? O co możemy się modlić u
Świętego Felińskiego?
Abp Feliński zmarł 17 września 1895 r. w Krakowie, w opinii
świętości. Wówczas napisano o nim – "pękło wielkie serce"; pozostawił
po sobie królewski spadek – "jedną sutannę, brewiarz i wiele miłości
wśród ludzi". Po uroczystym pogrzebie w Krakowie jego doczesne szczątki
przez 25 lat spoczywały na cmentarzu w Dźwiniaczce, otaczane czcią i
miłością Polaków i Ukraińców. Gdy Polska odzyskała niepodległość
zabrano je do Warszawy i złożono tymczasowo w dolnym kościele Świętego
Krzyża, w krypcie senatorskiej (1920), a 14 kwietnia 1921 r., w
uroczystym pogrzebie przeniesiono je do katedry św. Jana Chrzciciela i
umieszczono w podziemiach.
Po beatyfikacji jego relikwie zostały przeniesione do Kaplicy
Literackiej i złożone w ołtarzu Matki Bożej Wniebowziętej; uroczystość
ta miała miejsce 17 września 2003 r., przewodniczył jej kard. Józef
Glemp.
Abp Feliński przeszedł trudną drogę życia, gdziekolwiek Opatrzność
Boża go postawiła, tam niósł pokój, światło wiary, dobroć i
miłosierdzie, współczucie dla cierpiących i opuszczonych, opiekował się
sierotami, ubogimi i bezdomnymi; niósł pomoc duchową i materialną
więźniom, zesłańcom, ludziom zepchniętym na margines życia. Jego
modlitwa, dobra rada, błogosławieństwo przynosiły ludziom pomoc,
pokrzepienie, zdrowie, powrót do Boga, zerwanie z nałogiem. Podobnie po
śmierci – modlitwa za jego przyczyną okazała się skuteczna, stąd liczne
opisy otrzymanych łask i cuda zatwierdzone przez Kościół. I dziś każdy
na swój sposób może zwracać się przez jego pośrednictwo do Boga,
prosząc o potrzebne dary, łaski, zdrowie, pomoc w różnych potrzebach.
Tak jak dawniej wierni nawiedzali jego sarkofag w podziemiach katedry
tak i dziś modlą się przy jego relikwiach w Kaplicy Literackiej.
– Dziękujemy za rozmowę.
Mirosława Łomnicka, IW PAX