347
W świetnej książce Agnieszki Kołakowskiej „Wojna kultur i inne wojny" autorka pokazuje miedzy innymi głupotę ideologii globalnego ocieplenia. Kołakowska cytuje pewnego naukowca, pracującego w centrum badań o światowej renomie, który zapytany, czy za koncepcją globalnego ocieplenia nie kryją się cele polityczne, stwierdził, że to niemożliwe, bo „panuje na ten temat konsensus. A poza tym Al Gore dostał Nobla, a zatem nie ulega wątpliwości, że ma rację".
Autorka konkluduje:
„Tak więc chyba po raz pierwszy (nie licząc naukowych ustaleń Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego) naukowiec zdaje się uważać, że to, czy coś jest, czy nie jest prawdą naukową, ustala komitet".
Rzeczywiście przeraża zideologizowanie i stadność myślenia ludzi, którzy chcą uchodzić za intelektualną elitę. Wygląda na to, że wielu ludzi z tytułami profesorskimi nie myśli samodzielnie, ale stara się znaleźć w centrum tego, co jest trendy i co taki czy inny salon (albo przodującą partia) ogłosił za obowiązującą na danym etapie prawdę. Nie inaczej – niestety – bywa z niektórymi teologami, którzy od czasu do czasu tworzą jakieś komitety i publikują memoranda ze swoimi receptami naprawy Kościoła katolickiego.
Ostatnio 8 teologów z uniwersytetów niemieckich sformułowało apel „Kościół 2011: konieczny przełom". Pod apelem podpisało się wielu innych teologów z obszaru języka niemieckiego.
W „Tygodniku Powszechnym", w artykule „Kościół do przemyślenia" Artur Sporniak pisze z przejęciem:
„Wzywające do reform memorandum niemieckich teologów zdobywa w Europie coraz większe poparcie. Czy będzie oddziaływać także na Kościół w Polsce?"
Nie wiem, jak jest naprawdę z tym poparciem w Europie. Na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie cała sprawa wzbudza raczej wzruszenie ramion.
Nie twierdzę, że w Kościele nie trzeba nieustannie przemyśliwać różnych spraw, wydobywać ze skarbca rzeczy starych i nowych, rozeznawać znaków czasu i szukać Bożej woli w zmieniającej się sytuacji. Trzeba to jednak robić z katolicką wiarą, w łączności z biskupami i Ojcem świętym, a nie pod medialną publiczkę. A przede wszystkim trzeba nawracać się do Jezusa Chrystusa.
Co zaproponowało 8 teologów niemieckich, pod czym podpisało się wielu innych? Ano między innymi oznajmili, że stosowną odpowiedzią na kryzys wywołany aferami pedofilskimi będzie m.in. wprowadzenie „żonatych księży, a także kobiet piastujących kościelne urzędy", oraz nie wykluczanie „osób, które darzą się miłością […] jako partnerzy o tej samej płci czy jako rozwiedzeni". Zdaniem teologów potrzebna jest też większa demokratyzacja Kościoła, na przykład większy udział wiernych świeckich w kościelnych nominacjach. No! ta ostatnia kwestia jest ryzykowna. Bo gdyby tak lud Lubelszczyzny miał np. wybierać sobie nowego pasterza, to mogliby wybrać o. Rydzyka. I co wtedy powiedzieliby kościelni „demokraci"?
Nie jestem przeciwko żonatym kapłanom, ale z drugiej strony wiem, że powołania kapłańskie nie rodzą się ze zniesienia celibatu, tylko z żywej wiary wspólnot katolickich. Nie mam też nic przeciwko większej obecności kobiet w różnych strukturach Kościoła (nie mylić ze święceniami kobiet), ale dużo ważniejsze jest to, by nie zabrakło młodych kobiet, które chcą zakładać katolickie rodziny, mieć dzieci i wychowywać je po katolicku. O osobach homoseksualnych, które chcą być w Kościele katolickim, też trzeba myśleć. Tak samo o rozwiedzionych, którzy przecież nadal pozostają członkami Kościoła. To myślenie nie może jednak oznaczać ulegania gejowskiej ideologii, czy też rozmywania nauczania Kościoła. A ponadto nie stawiałbym gejów i lesbijek w centrum wyzwań, jakie stoją przed Kościołem. Nie gubmy proporcji i hierarchii spraw.
Większość proponowanych przez teologów niemieckich zmian wprowadzono już np. w Kościele anglikańskim. Z opłakanym skutkiem! Jeden z teologów zagadnięty o tę sprawę stwierdził: Widzimy te problemy, ale tym niemniej zmiany modernizacyjne muszą być. Jakie to wykształciuchowate! Al Gore dostał Nobla to ma rację, choćby temperatura spadła o 10 stopni. Salon reformuje Kościół na swoją modłę, to też pewno ma rację, bo to przecież „autorytety"…
Za: www.wpolityce.pl