Jako współczesne wyzwanie dla uniwersalności wiary kaznodzieja wskazał postmodernistyczny ateizm, którego symbolem stały się slogany umieszczone na miejskich autobusach: „Boga prawdopodobnie nie ma. Przestań się zamartwiać i ciesz się życiem”. Zdaniem włoskiego kapucyna najbardziej zastanawiająca jest ostatnia część tego hasła. Oznacza ona przekonanie, że wiara w Boga przeszkadza cieszyć się życiem. Współczesny świat odrzucił rozpowszechnioną ideę cierpienia jako wynagrodzenia ofiarowanego Bogu za grzechy, a wraz z tym odrzucił samego Boga. Tymczasem, jak wyjaśniał już św. Paweł, to nie człowiek ofiaruje coś Bogu, ale sam Bóg wychodzi z inicjatywą pojednania. I nie chodzi o rzeczy banalne, bowiem grzech rozumiany jest jako fundamentalne poddanie świata „marności”, które znajduje swe odzwierciedlenie również na polu społecznym.
„Powstają niekończące się analizy obecnego kryzysu gospodarczego i jego przyczyn – mówił o. Cantalamessa. – Ale czy ktoś odważy się przyłożyć siekierę do korzeni i powiedzieć coś o grzechu? Niezaspokojoną chciwość Apostoł nazywa «bałwochwalstwem», a niepohamowaną żądzę pieniędzy «korzeniem wszelkiego zła». Czyż możemy mu zaprzeczyć? Światowe elity finansowe i gospodarcze stały się oszalałą lokomotywą bez hamulców, nie liczącą się z resztą pociągu pozostawioną w tyle. Wszyscy jechaliśmy pod prąd”.
O. Cantalamessa wskazał, iż śmierć Chrystusa nadała nowy sens wszelkiemu ludzkiemu cierpieniu, także niezawinionemu, niczym niedawne trzęsienie ziemi w Abruzji. Tragedie tego rodzaju ukazują, że koleje życia przypominają falowanie morza: za szczytami radości podąża otchłań cierpienia. Wyraźnie pokazują to dramaty wszelkiego rodzaju nadużyć: narkotyków, seksu, przemocy. Za falą przyjemności nadciąga rozkład moralny i fizyczny. Chrystus odwraca ten nieuchronny porządek rzeczy: Jego cierpienie prowadzi do życia i radości, i to w sposób trwały, także w odniesieniu do nas.
„Ta nowa relacja między cierpieniem i przyjemnością odzwierciedla się w odliczaniu rytmu czasu w Biblii – kontynuował zakonnik. – Według ludzkiej rachuby, dzień zaczyna się świtem i kończy zmierzchem; w Biblii rozpoczyna się nocą, a kończy w dzień: «I tak upłynął wieczór i poranek – dzień pierwszy» – czytamy w opowieści o stworzeniu. Nie jest bez znaczenia, że Jezus umiera wieczorem, a zmartwychwstaje o poranku. Bez Boga życie jest dniem, który kończy się nocą; z Bogiem jest to noc, która kończy się dniem, i to dniem nie znającym zachodu”.
Jak zauważył w tym kontekście kaznodzieja domu papieskiego, ateistyczne hasło na londyńskich autobusach czytają także przeżywający noc życia, czyli jakąś osobistą tragedię. Jak mają „cieszyć się życiem”, skoro „prawdopodobnie Boga nie ma”? Cierpienie pozostaje dla wszystkich tajemnicą, szczególnie cierpienie niewinnych, jednak bez wiary w Boga staje się ono bezdennie absurdalne. Ateizm to luksus, na który mogą sobie pozwolić tylko uprzywilejowani życiowi szczęściarze – dodał o. Cantalamessa.
„To nie jedyna niedorzeczność reklamowego konceptu – zaznaczył. – «Bóg prawdopodobnie nie istnieje»: a zatem być może jednak istnieje, nie można całkowicie wykluczyć, że jest. Lecz, drogi bracie niewierzący, jeśli Boga nie ma ja nic nie straciłem; jeśli jednak jest, ty straciłeś wszystko! Powinniśmy niemal podziękować tym, którzy wszczęli tę kampanię reklamową; posłużyła ona Bożej sprawie bardziej, niż wiele naszych argumentów apologetycznych. Ukazała słabość swoich racji i przyczyniła się do poruszenia wielu uśpionych sumień”.
tc/ rv
Za: Radio Watykańskie.