wieczność”. Dlaczego?
Zygfryd Kot SJ: Ikona, wg
prof. Tatarkiewicza, jest z kręgu sztuki duchowego materializmu. Ikona
staje się oknem, poprzez które patrzymy na rzeczywistość Niebieską –
Boską. Oglądamy poprzez ikonę to, czego nie jesteśmy w stanie zobaczyć w
naszej rzeczywistości – samego Boga. Co to znaczy zobaczyć Boga? To
oznacza po prostu z Nim być. Ikona prowadzi do spotkania, czyli
modlitwy.
– Tak, jak Pismo Święte jest słownym przedstawieniem
historii świętej, podobnie i ikony tworzą jej wyobrażenie, ale nie
słowami, lecz liniami i barwami. O malarzu, który tworzy ikony prawosławie
mówi wręcz, że je pisze, a nie maluje. To istotne
rozróżnienie, czy chodzi po prostu o zwrócenie uwagi na proces
ich powstawania?
Zygfryd Kot SJ: Problem jest
skomplikowany. Ikona jest nie tylko wytworem ludzkiej wyobraźni. Jest
nade wszystko przekazem prawd wiary i jednocześnie doświadczeniem
spotkania człowieka z Bogiem. Stąd jej zakorzenienie w Biblii. Niekiedy
faktycznie używamy określenia, że nie malujemy ikony, ale piszemy –
jakbyśmy pisali Słowo Boże. Wymagana tu jest znajomość tych prawd.
Malarz malując ikony nie tylko powinien znać te prawdy, ale powinien być
taką „duszą mistyczną” – tym, który przeżywa i doświadcza w swoim życiu
obecności Pana Boga.
– Jeden z ikonografów mówił mi,
że ikony nie da się ot tak po prostu wymalować. Ikonę trzeba wymodlić… I
zależnie od sytuacji, od osób, dla których są
przeznaczone, niektóre ikony powstają bardzo sprawnie, a inne rodzą się
mozolnie i to w prawdziwych bólach… Czy ksiądz też miał takie
doświadczenie?
Zygfryd Kot SJ: Krytycznie podchodząc
do tego stwierdzenia możemy zaryzykować tezę, że jesteśmy tutaj na
granicy herezji. Ci, którzy malują ikony są odpowiedzialni za to, co
przedstawiają. Nie można podejść do dogmatu o Wcieleniu, dzięki któremu
możemy dzisiaj przedstawiać oblicze Jezusa Chrystusa, w sposób dowolny. Z
drugiej strony funkcją ikony nie jest pozostawanie jakimś ozdobnikiem
naszego domu. Ikona jest „duchowym oknem” spotkania człowieka z Bogiem.
Ikona w swym wymiarze duchowym służy jednemu celowi – modlitwie.
Miejscem naturalnym ikony jest przestrzeń liturgii, czyli w konsekwencji
przestrzeń kościoła, cerkwi. Malarz ikon jest więc odpowiedzialny za
znajomość kanonu ich malowania.
– Rozmawiamy tuż
po Wielkanocy. Spośród znanych przedstawień Chrystusa popularne
są ikony Narodzenia, Chrztu czy Przemienienia Pańskiego, a także
Ukrzyżowania. Nie ma natomiast ikony, która – jak na Zachodzie
przywykliśmy – bezpośrednio ukazywałaby
Zmartwychwstanie. Dlaczego?
Zygfryd Kot SJ: W świecie
bizantyjskim, prawosławnym takiej ikony nie ma. Nie o to chodzi w
ikonografii. Podczas liturgii bizantyjskiej jest wystawiana dla ogółu
wiernych ikona pod nazwą „Zstąpienia do piekieł”, w języku greckim
nazywana „Anasthasis”. Jest to ikona, która przedstawia godzinę, dla
której przyszedł na ziemię Jezus Chrystus. Wyraża sens naszej wiary,
sens naszego ziemskiego życia. Ukazuje moment, w którym Jezus zstępuje
do otchłani i „wyciąga” dusze, które czekały od początku stworzenia na
Jego przyjście. Jest to historia zbawienia człowieka przez Boga.
Znamienne jest przedstawienie Jezusa w mandorli. Zbawia On nie tylko
rodzaj ludzki, ale cały swiat – cały kosmos. Mandorla (wł. migdał –
malarski motyw, rodzaj nimbu otaczającego postać Jezusa) jest symbolem
kosmosu. Chwała Boża obejmuje cały wszechświat.
Ikona Anasthasis
jest głęboko złączona z ikoną Bożego Narodzenia. Na niej znajduje się
również jaskinia cała w czerni, na tle której przedstawiany jest żłobek z
Jezusem, jako symbol Szeolu, miejsca oczekiwania dusz na przyjście
Zbawiciela.
Na ikonie Anastasis w otchłani znajdują się
wszelkiego rodzaju narzędzia tortur zadanych Jezusowi, które są
pokrzywione, zwichrowane, połamane. Symbolizują prawdę, że Jezus
przychodzi na ten świat jako ten, który niszczy Szeol. Chwytając za dłoń
wyciąga Adama z otchłani. Jezus stoi na połamanych odrzwiach, drzwiach
do Szeolu, jako symbolu otwarcia niezniszczalnych drzwi odgradzających
ludzkość od Raju – przestrzeni bycia z Bogiem.
– To jedna z
ikon. Kolejna to tak zwane Myrrophores. Co to takiego?
Zygfryd
Kot SJ: „Myrrophores”, czyli „przynoszące mirrę”. Jest to
nawiązanie do płaczących kobiet, które przychodzą do grobu z mirrą.
Ikona ta jest kolejną z tak zwanego cyklu paschalnego, czyli ikon, które
dotykają tajemnicy zmartwychwstania. I niekiedy ta ikona nosi nazwę
„pięknego bólu i tajemnicy”, „piękna zbawczego zaskoczenia”, gdzie
kobiety stojące przed aniołem, jakby chciały wejść w rozmowę i dotknąć
tajemnicy, piękna, bólu, który był ich udziałem.
– To
wyobrażenie Marii Magdaleny, zapewne i drugiej Marii,
które do grobu przyszły Jezusa namaścić. Na tej ikonie
spotyka się właśnie anioła, ale nie ma postaci Chrystusa…
Zygfryd
Kot SJ: Najstarsza ikona „Myrrophores”, która pochodzi z XII wieku,
ukazuje anioła. Później mamy również ikonę nawiązującą do niej, tak
zwane „noli me tangere”, czyli „nie dotykaj mnie, Mario”. Jest to
spotkanie wprost z Jezusem Chrystusem, przedstawianym w białej szacie, w
przeciwieństwie do „Anasthasis”, gdzie Jezus jest w szacie złotej, albo
wręcz w czerwonej.
– To nawiązanie do
biblijnego „jeszcze nie wszedłem do chwały Ojca”,
zresztą znane też na Zachodzie przepięknych fresków…
Zygfryd
Kot SJ: Tak. Tutaj możemy powiedzieć słowo o różnicy między
przedstawieniami Zmartwychwstania w świecie bizantyjskim, prawosławnym, a
tymi świecie katolickim, rzymskim. W Bizancjum nie chodziło o
przedstawienie danego momentu historycznego. Nikt nie był go ciekaw,
albo innymi słowy, nie było to interesujące. Interesujące były skutki,
znaczenie tego faktu. Stąd te ikony mają bardziej charakter symbolu,
aniżeli wprost narracji historycznej. Jeżeli chodzi o świat zachodni,
katolicki, zaczęło nas interesować, jak wygląda chwała Jezusa Chrystusa,
jak wygląda Chrystus zmartwychwstały? I stąd mamy często przedstawienia
Jezusa, który w białej szacie z krzyżem w ręce, jakby uniesionym
sztandarem swojego królestwa, ukazuje swą Chwałę. W świecie prawosławnym
Jezus Chrystus ukazywany jest na „Anasthasis” często w czerwonej albo
złotej szacie, również z krzyżem, lecz krzyż ma tam znaczenie
symboliczne i w całej kompozycji ikony jest łącznikiem między niebem i
ziemią, między wschodem i zachodem słońca.
– Rozmawiamy
o ikonach nawiązujących do Zmartwychwstania. Powiedzieliśmy o dwóch – o
Anasthasis, o Myrrophorach. Zostały kolejne dwie.
Zygfryd
Kot SJ: Tak, kolejną ikoną jest „Sąd Ostateczny” – to jest
właściwie ikona, która kończy cały cykl pasyjny. Poprzedza ją ikona „Nie
płacz mnie Matko”, pokazująca, jak Jezus Chrystus będący w grobie śpi,
przedstawiany z zamkniętymi oczami. Z punktu widzenia teologii
bizantyjskiej jest to Chrystus, który przezwyciężył ból, cierpienie,
który swoją ofiarą dał nam nie tylko przykład, ale i wyzwolił nas z
więzów zła.
– Można powiedzieć, że jest to ikona
niejako “wielkosobotnia”?
Zygfryd Kot SJ: Właściwie
tak. Ikona ta ma swoje warianty. Mianowicie na jednym z nich jest
przedstawiony sam Jezus Chrystus, będący w grobie z krzyżem w tle. Są
przedstawienia, które pochodzą bardziej z przestrzeni słowiańskiej,
gdzie Chrystus – przede wszystkim jeżeli chodzi o ikony rosyjskie – jest
podtrzymywany przez swoją Matkę, Najświętszą Maryję Pannę. Stąd tytuł
„nie płacz nade mną Matko”.
– W umysłach zachodnich
wyobrażenie Sądu Ostatecznego kojarzy się
przeważnie z Kaplicą Sykstyńską i freskiem tam właśnie się
znajdującym. A gdy Wschód myśli o Sądzie
Ostatecznym, jaką ikonę najpierw sobie wyobraża?
Zygfryd
Kot SJ: Jest duża różnica między tym, co znajduje się w Kaplicy
Sykstyńskiej, a ujęciem Sądu Ostatecznego w sensie bizantyjskim,
prawosławnym. Na pierwszy rzut oka narzuca się ten przedziwny realizm
sądu w Kaplicy Sykstyńskiej. W ujęciu bizantyjskim chodzi bardziej o
„ósmy dzień”, czyli ten, w którym wszyscy będą zbawieni, kiedy wszyscy
spotkają się z Jezusem Chrystusem, z Bogiem.
– Czyli jest to
ikona chwały?
Zygfryd Kot SJ: Tak, podobnie
jak każda ikona. Można wręcz powiedzieć: jest niczym innym, jak
zobrazowaniem chwały Bożej, którą jest Jezus i która jest wprost nie do
zobrazowania.
– Prowadzi Ksiądz w Krakowie pracownię
ikon. Skąd ta fascynacja?
Zygfryd Kot
SJ: Ikona była dla mnie zawsze wielką tajemnicą. Chociaż poznałem
już wiele ikon i sporo się o nich dowiedziałem, nie tylko z książek, ale
i z własnego doświadczenia, to właściwie muszę wyznać, że ciągle nie
wiem, czym jest ikona. Mimo poszerzającej się wiedzy chciałbym wiedzieć
więcej. Im więcej się poznaje, tym mniej się wie, tym mniej się niejako
rozumie ikonę. To nie jest kwestia poznania, lecz doświadczenia.
Pracownia nasza istnieje już przeszło dziesięć lat. Ci, którzy ukończyli
warsztaty, kursy, wszelkiego rodzaju rekolekcje z ikoną, mogą sami
zaświadczyć, czym ta pracownia jest, co im dała. Wiele świadectw można
nawet znaleźć w internecie.
– To prawda, sam jedno
znalazłem: „Ja, który talenty plastyczne miałem mizerne, a
przynajmniej o takie się nie podejrzewałem, potrafiłem
pod kierownictwem ojca Zygfryda stworzyć prawdziwą ikonę
Pantokratora. Wszedłem w ten świat, a on we mnie. To
niesamowite, jak obcowanie z boskim pięknem potrafi przeobrażać
duszę i życie człowieka. Obcowanie z ikoną czyni dużo
dobrego w moim sercu i duszy, udziela się również innym, gdyż malując
ikony nie można być złym człowiekiem”. Czy wielu takich ludzi przez
Pracownię się przewija? Czy rzeczywiście każdy może być
pisarzem ikon?
Zygfryd Kot SJ: Nie każdy ma talent
malarski, więc nie każdy może być malarzem ikon. Jedno, co można
powiedzieć: piękno bijące z ikon nie jest estetyzacją rzeczywistości,
ale jest pięknem dotykającym serca człowieka, jego głębi. Więcej, jest
to piękno, którego doświadczyli Apostołowie na górze Tabor, kiedy
Chrystus przemienił się i święty Piotr powiedział owo znamienne „Kalos”-
pięknie Panie, że tu jesteśmy.
Rozm. Józef Polak SJ