Wiesław Słowik SJ:
Przede wszystkim ta święta była ekskomunikowana. Przez ponad pół roku
miała nałożoną ekskomunikę, była wyrzucona z Kościoła, po czym z
powrotem ją do Kościoła przyjęto. Ona koncentruje w sobie jak w
pryzmacie australijską duchowość. Dlatego jest na Antypodach bardzo
popularna i kochana przez wszystkich i to nie tylko katolików.
Przeciętny Australijczyk jest dumny z tej postaci i cieszy się ogromnie z
wyniesienia jej na ołtarze.
– W Polsce Mary MacKillop nie jest bardzo znana. Ktoś mógł słyszeć, że beatyfikował ją Jan Paweł II, że Benedykt XVI będąc w Australii modlił się przy jej grobie. Przypomnijmy zatem tę postać: jest córką szkockich emigrantów.
Wiesław Słowik SJ:
Tak. Urodziła się w Fitzroy, w dzielnicy Melbourne, 15 stycznia 1842 r.
Była jednym z ośmiorga dzieci w rodzinie naznaczonej chorobą
alkoholową. Jako najstarsza z rodzeństwa próbowała pomóc swej rodzinie.
Miała krewnych w południowej Australii i dlatego tam właśnie przeniosła
się z rodziną, być może nawet uciekając przed chorobą ojca. Mając 16 lat
była guwernantką, uczyła dzieci bogatych ludzi. Właśnie tam, w
południowej Australii, w okolicach Penola, z inspiracji ks. Juliana
Tenisona Woodsa rozpoczęła dzieło, które naznaczyło całą Australię.
Zaczęła uczyć dzieci i założyła zgromadzenie sióstr św. Józefa. Początki
były bardzo skromne: uczyła w stajni. Włożyła na siebie prostą, czarną
sukienkę z dużym krzyżem na znak poświęcenia się Bogu. Ks. Woods napisał
dla niej regułę, która została później zatwierdzona przez biskupa
Adelajdy.
– Rodzina Mary początkowo żyła w
dobrobycie. Ojciec popadł w długi nie dlatego, że nie był pracowity, ale
dlatego, że ludzie, którzy winni mu byli pieniądze po prostu ich nie
oddali. Stąd zaczęły się problemy. Mary MacKillop nie wyniosła z domu
dobrego wykształcenia, ale zaledwie ogólne, formalne. Z autopsji wiedziała jak ważną rzeczą jest edukacja dzieci.
W tym celu, w wieku 25 lat, założyła zgromadzenie Sióstr św. Józefa od
Najświętszego Serca. Nieoczekiwanie przyczyniło się to do jej konfliktu
z Kościołem…
Wiesław Słowik SJ: Miejmy na uwadze
cały kontekst. To są początki nowożytnej Australii. Były one naznaczone
ostrym konfliktem pomiędzy bogatymi anglikanami, którzy mieli władzę i
przybyszami z Irlandii, którzy byli katolikami spychanymi na margines.
Większość z nich rekrutowała się także z przeróżnych zesłańców, niemal
kryminalistów. Katolicy nie mieli wielkich szans. Musieli się przebijać,
walczyć o swoje prawa. Stąd też Irlandczycy mieli świadomość, że trzeba
za wszelką cenę uczyć dzieci, żeby nie dać się zupełnie zepchnąć na
społeczne doły. Przypomnijmy też, że Kościół australijski rozpoczął się
właściwie od świeckich. Przez kilkadziesiąt lat nie było w Australii
żadnego katolickiego księdza. Pierwszy, który się pojawił został
wydalony. Pozostawił w Sydney Najświętszy Sakrament i przez wiele lat
ludzie tam właśnie przychodzili. Słowem Kościół katolicki w Australii ma
swe początki w laikacie i poniekąd w obronie przed agresją anglikanów. W
takiej sytuacji biskup Adelajdy chciał podporządkować sobie to nowe
zgromadzenie. Tymczasem Mary MacKillop uważała, że powinno ono działać
na terenie całego kraju. Tu zaczęły się dość ostre konflikty i przede
wszystkim na tym tle doszło do ekskomuniki i do zamknięcia działalności
tego zgromadzenia, które już prowadziło wiele szkół i liczne dzieła
miłosierdzia w różnych miejscach całej Australii.
– Oburzano
się wówczas, że nie jest to zgromadzenie klasztorne, że siostry chcąc
uczyć dzieci mieszkają w namiotach czy szopach gdzieś przy szkołach.
Sama Mary MacKillop aby wyjaśnić sytuację pojechała do
Rzymu. W 1873 r. Pius IX uznał jej dzieło i ją samą za założycielkę
zgromadzenia, które ponownie zaczęło się rozwijać…
Wiesław Słowik SJ: Oczywiście.
Warto przy tym podkreślić rolę jezuitów. Brat Mary MacKillop, który
wstąpił do Towarzystwa Jezusowego w południowej Australii był pierwszym
australijskim jezuitą. Jezuici też wiele pomogli Mary MacKillop w
odwołaniu się do Rzymu. Rzym stanął po stronie Mary MacKillop i jej
dzieło przepięknie się rozwinęło. Nie ma w zasadzie dzisiaj miejsca
gdzie by nie było tych sióstr i ich szkół. W ogóle szkolnictwo
australijskie w jednej trzeciej jest szkolnictwem katolickim. M.in. jest
to wielką zasługą Mary MacKillop.
– Ona nie ograniczyła się
do samej Australii. Udała się też do Nowej Zelandii, gdzie jej siostry
zakładały szkoły. Przepłaciła to zdrowiem: tam dostała wylewu i
częściowego paraliżu, na skutek czego, już po powrocie do Australii,
zmarła 9 lat później. Zgromadzenie jednak przetrwało i działa po dziś dzień.
Wiesław Słowik SJ: Jak
najbardziej. Nie jest już może tak bardzo prężne, ze względu na brak
powołań, jednak mimo wszystko ciągle działa i nadal wiele znaczy. Mary
MacKillop zmarła w 1909 r. Wówczas to zgromadzenie było jednym z
najbardziej liczących się, zwłaszcza jeśli chodzi o edukację w miejscach
najtrudniejszych, nie tyle w wielkich miastach, ile w terenie. Długo
czekaliśmy na jej beatyfikację. Proces kanoniczny rozpoczął się już w
1973 r., a dopiero w 1995 r. była beatyfikowaną, ku radości całej
Australii. Na pewno jej kanonizacja, czyli wyniesienie na ołtarze w
całym Kościele powszechnym, jest dla Australijczyków ogromnym
wydarzeniem i powodem do wielkiej radości.
– Kanonizacja
wskazuje daną osobę jako przykład dla całego Kościoła. Czego może uczyć
współczesnych ludzi, także w Polsce, święta wkrótce Mary MacKillop?
Wiesław Słowik SJ: Przede
wszystkim umiłowania drugiego człowieka. W Australii podkreśla się, że
każdy powinien mieć równe prawa. Mówi się również o bliskości człowieka
do człowieka – nie dlatego, że jest bogaty czy coś znaczy, tylko
dlatego, że jest człowiekiem: ma prawo do szacunku, do równości. Tego
właśnie uczy Mary MacKillop. Ona koncentruje w sobie duchowość
przeciętnego Australijczyka. Uważam też, że uczy nas umiłowania
Kościoła. Nawet wtedy, kiedy na skutek ludzi Kościoła, w tym hierarchii,
doznała ogromnej krzywdy, potrafiła do końca zachować miłość do
Kościoła i odróżnić co jest błędem w decyzjach hierarchii, czy jakąś
pomyłką, a czym faktycznie jest Kościół Chrystusowy. Jej wolność
wewnętrzna jest ogromnie atrakcyjna. Podobnie jej zapał, otwartość i
niemalże bohaterstwo w tym, co robiła. Mówimy tu o szkołach, ale także o
opiece nad kobietami, nad sierotami i ludźmi biednymi. Jej dzieła
miłosierdzia, przytułki i opieka nad potrzebującymi pomocy są równie
ważne i stanowią także dla nas przykład do naśladowania.
Rozm. Józef Polak SJ