Bóg postawił mnie na ziemi gruzińskiej, pośród ludzi Zakaukazia. Moja wielka przygoda z Gruzją rozpoczęła się dokładnie 1 lipca br; po 2 godzinach lotu stanęłam na ziemi, o której nigdy nie marzyłam i nie myślałam. I w taki sposób Gruzja stała się moim domem na najbliższy miesiąc (lipiec). Zamieszkałam u p. Ireny, Polki, która okazała się wspaniałą kobietą. Uczyła mnie mówić po gruzińsku, opowiadała o zwyczajach, wiele wspominała. Przedstawiamy relację wolontariuszki kamiliańskiego Centrum św. Kamila.
Do Tbilisi przyjechałam, jako wolontariusz; w Centrum św. Kamila
zostałam postawiona wśród osób niepełnosprawnych, dziś bardzo mi
bliskich. Praca
z niepełnosprawnymi pozwoliła mi spojrzeć na wiele
spraw zupełnie inaczej, wiele rzeczy zrozumiałam, na wiele zaczęłam
zupełnie inaczej patrzeć.
Pierwsze dni były przepełnione trochę lękiem i obawą, czy aby na pewno podołam pracy z
osobami sprawnymi inaczej, czy język nie będzie barierą, czy nie
zawiodę…Jak się okazało, moje obawy były zupełnie bezpodstawne, bo miła
atmosfera panująca w Centrum pomogła „wyluzować” i przyczyniła się do
tego, że bardzo szybko zaaklimatyzowałam się i weszłam w
tamtą rzeczywistość. Przebywanie wśród osób korzystających z Centrum
nauczyło mnie wiele; myślę, że nauczyło mnie życia, radości z tego co
mamy, nie wymagania więcej, nie narzekania. Postawa niepełnosprawnych,
ich serdeczność i życzliwość względem siebie a
także i troska o drugich, były dla mnie naprawdę ogromną lekcją pokory i
bezinteresownej służby potrzebującym. Moje życie, może nie wywróciło
się do góry nogami, może nie spadłam z konia jak św. Paweł, ale na pewno
znacznie się zmieniło.
Oprócz
pracy w Centrum, wielkim doświadczeniem były dla mnie wyjazdy z s.
Koriną do chorych do ich domów. Wiedziałam, że ludzie na świecie żyją
biednie, są ubodzy, ale to co zobaczyłam w tamtych domach zupełnie
zburzyło moją wyobraźnię. Czasami widziałam obraz nędzy i rozpaczy,
obraz ludzkiego cierpienia przerastający wszystko. Mieszkania, w
których niejednokrotnie żyją biedni, to po prostu obraz głośno wołający
o pomoc. I te smutne oczy dzieci…Czyżby Bóg zapomniał o tym zakątku
świata…?
A
niepełnosprawni? Choć doświadczeni cierpieniem fizycznym, chorobą,
upośledzeniem, to mądrzy i zdolni ludzie. Rękodzieło w ich ręku, to
niemalże mistrzostwo. Wiele mnie nauczyli. Przebywanie z nimi sprawiało
mi wiele radości i satysfakcji, że mogę im służyć, być potrzebna.
Dziś jestem szczęśliwa i bardzo wdzięczna Bogu i ludziom, dzięki którym znalazłam się w
Gruzji. Chciałabym tu wspomnieć ks. Macieja i o. Pawła, dzięki którym
znalazłam się na Zakaukaziu, wszystkich instruktorów z Centrum, o.
Akakiego i o. Zygmunta, dzięki któremu modlitwa stała się taka bliska,
taka tylko moja, oraz Gosię, również wolontariuszkę.
Gruzja,
to również piękno natury. Góry Kaukazu, to niczym wygrzewające się w
słońcu grzbiety afrykańskich bawołów, zadziwiający zapach kindzy czy
rechanu…
Dni
spędzone w Tbilisi pozwoliły mi zatrzymać się na chwilę, zastanowić,
wiele spraw przemyśleć, sprawiły mi wiele radości. Umocniły również
moją wiarę i pozwoliły na nowo poczuć wspólnotowy smak modlitwy.
Cóż
więcej pisać- a mogłabym wiele; na koniec chcę powiedzieć, że ten mój
przypadkowy przyjazd wcale nie był przypadkowy. Myślę, ze Tbilisi
czekało na mnie juz od dawna, tylko ja o tym nie wiedziałam. Dwudniowy
wyjazd do wiosek, postawa ludzi wobec mnie, ich życzliwość, rozmowy z o.
Pawłem, o. Zygmuntem, wspólne z nim modlitwy i słowa usłyszane od ludzi
sprawiły, że chciałoby się tu wracać i wracać i wracać… co też
niektórym tu osobom obiecałam…
Z radością w sercu i wdzięcznością chcę wszystkim powiedzieć
Dziękuję i… Do zobaczenia!
Małgorzata Tomaszewska
Za: Redakcja.