472
Wróg numer jeden zachodniej cywilizacji, inspirator wielu zamachów terrorystycznych, w tym przede wszystkim na World Trade Center, Osama bin Laden, został zabity. Większość zachodnich mediów stwierdziła, że sprawiedliwości stało się zadość, a świat jest teraz bardziej bezpieczny. Przywódcy wielu państw pospieszyli z gratulacjami dla prezydenta Obamy. W Stanach Zjednoczonych ludzie tłumnie wylegli na ulice, by świętować śmierć terrorysty, który 10 lat temu uderzył w serce Nowego Jorku, zabijając tysiące ludzi.
Zaraz też pojawiły się inne głosy, że cały ten patos przemówień, gratulacje polityków i atmosfera radosnego świętowania są trochę nie na miejscu, że świadczą o swego rodzaju barbarzyństwie tych, którzy chlubią się swoją cywilizacją. Zdaniem wielu ludzi, śmierć bin Ladena trzeba po prostu przyjąć do wiadomości, bez egzaltacji. Tym bardziej, że nie wydaje się, aby rzeczywiście uczyniła ona świat bardziej bezpiecznym. Są jednak też tacy, którzy pytają się, czy to w porządku, że bin Ladena pozbawiono arbitralnie praw, które przyznaje się różnym zwyrodnialcom, w tym przede wszystkim prawa do sprawiedliwego osądzenia. Wykonano na nim wyrok śmierci, bo raczej niezbyt przekonujące są zapewnienia strony amerykańskiej, że gdyby mogli, to by bin Ladena nie zabijali, tylko go aresztowali.
W Stanach Zjednoczonych istnieje kara śmierci i większość społeczeństwa amerykańskiego ją popiera. Ale już w Unii Europejskiej jest to temat tabu i nawet nie wolno dyskutować o ewentualnej możliwości przywrócenia najwyższego wymiaru kary. Tym większym zgrzytem jest radość z powodu zabicia przywódcy Al-Kaidy. Istotą sprawy nie jest jednak to, czy należy okazywać radość z powodu śmierci zbrodniarza, czy też nie. Problem polega na tym, czy i w jakich okolicznościach można określić, że jakiś człowiek ma być zabity. Jeśli bin Ladena zabito, to może w pewnych sytuacjach kara śmierci powinna być jednak dopuszczalna…
W promulgowanym w 1992 roku Katechizmie Kościoła Katolickiego potwierdzono tradycyjną naukę o dopuszczalności kary śmierci w pewnych szczególnych przypadkach. Jednak już Corrigenda, czyli opublikowane w 1998 roku poprawki Kongregacji Nauki Wiary do Katechizmu, ujmują tę kwestię trochę inaczej: „Kiedy tożsamość i odpowiedzialność winowajcy są w pełni udowodnione, tradycyjne nauczanie Kościoła nie wyklucza kary śmierci, jeśli jest ona jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem. […] Dzisiaj, biorąc pod uwagę możliwości, jakimi dysponuje państwo, aby skutecznie ukarać zbrodnię i unieszkodliwić tego, kto ją popełnił, nie odbierając mu ostatecznie możliwości skruchy, przypadki absolutnej konieczności usunięcia winowajcy »są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale«” (nr 2267).
To ostatnie stwierdzenie jest cytatem z encykliki Evagelium vitae (1995), w której papież wyraził swoje stanowisko wobec kary śmierci. Ojciec Święty wyraźnie zasugerował, że współczesne społeczeństwo może skutecznie zwalczać przestępczość, w tym najcięższe zbrodnie, bez uciekania się do kary śmierci. Nie znaczy to jednak, że Jan Paweł II odrzucił jednoznacznie karę śmierci jako niezgodną z Ewangelią. Ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. Joseph Ratzinger stwierdził oficjalnie: „W encyklice papież nie wyklucza, że może zaistnieć sytuacja, w której nie sposób obronić w inny sposób ładu publicznego i bezpieczeństwa jednostki”. Wydaje się, że w przypadku bin Ladena taka właśnie sytuacja zaistniała.
Chciałbym, aby w Europie można było otwarcie, bez hipokryzji, o tych sprawach dyskutować. Tymczasem mamy dużo absurdalnej ideologii, wedle której zbrodniarze mają więcej praw niż dzieci nienarodzone.
Za: www.idziemy.pl