Późna świadomość – Przyznaję, że potrzebowałem wielu lat, aby odkryć całą wagę naszej wspólnej konsekracji Duchowi Świętemu. W przeszłości dla mnie tytuł „Zgromadzenie Ducha Świętego” był zwykłą nazwą bez szczególnych konkretnych konsekwencji. Jakikolwiek inny tytuł mógł być równie właściwy. Jedynie podczas sześciu czy siedmiu ostatnich lat uświadomiłem sobie powagę naszej przynależności do Ducha Świętego.
wielkie słabości, a nawet grzechy naszego Zgromadzenia zarówno aktualne
jak i przeszłe. … Ale także lepiej niż wcześniej, odkryłem, zawsze
z podziwem, siłę i świętość tak wielu naszych współbraci, wspólnot
i okręgów. Jak to możliwe, że to samo ciało jest zarówno, według
wyrażenia Ojca Libermanna „masą biednych ludzi” jak i prawdziwie
wspólnotą autentycznych świadków Chrystusa czasami zdolnych do męczeństwa,
o czym przypomni nam niebawem 50 rocznica masakry w Kongolo (1 stycznia
1962)? Obecnie jestem przekonany, że jedynie Duch Święty może na
to pozwolić, dokładnie tak jak modlimy się w II modlitwie eucharystycznej:
„Pokornie błagamy, aby Duch Święty zjednoczył nas wszystkich przyjmujących
Ciało i Krew Chrystusa”. Czyż nie ma tu cudu równie wspaniałego
jak ten realizowany przez pierwszą epiklezę, w której prosimy, aby
Duch Święty, rozlany nad naszymi pokornymi darami uczynił z nich
Ciało i Krew Pana naszego Jezusa Chrystusa?
Powszechne
przekonanie – W tych ostatnich tygodniach Rada generalna otrzymuje
odpowiedzi okręgów na drugą konsultację mającą nam pozwolić określić
zasadnicze kwestie, które zostaną poddane pod refleksję najbliższej
Kapituły generalnej. Ogromna większość tego bogatego wkładu w przygotowanie
Kapituły podkreśla wielką różnorodność, która charakteryzuje
dzisiaj nasze Zgromadzenie oraz konieczność wprowadzenia w życie
skuteczniejszych środków, aby ta różnorodność nie była zwykłym
rozproszeniem, czy też konsekwencją wzrastającego indywidualizmu,
lecz wręcz przeciwnie wyrazem bogactwa, które stanowi naszą jedność.
Sugerowanych jest wiele środków i używanych wiele wyrażeń: powrót
do większej centralizacji, większy szacunek dla Reguły Życia, (co
zakłada jej czytanie i poznanie!), większa wierność charyzmatowi
naszych Założycieli, bardziej widoczna afirmacja naszej „tożsamości”.
… Ale wydaje mi się, że wszyscy współbracia odczuwają, iż potrzebujemy dużo głębszej jedności, tej, która jest darem
Ducha Świętego rozlanym w naszych sercach i w naszych wspólnotach. Dlatego też wiele osób
staje w obronie ponownego odkrycia naszej wspólnej konsekracji Duchowi
Świętemu i w konsekwencji lepszej celebracji uroczystości Zesłania
Ducha Świętego, jako naszego podstawowego Święta Zgromadzenia.
Pracowici,
zdatni i bezinteresowni…” W liście poprzedzającym rok
1734 Pierre Thomas pisał: „Celem jaki Pan des Places i jego następcy
sobie wyznaczyli zakładając Seminarium Ducha
Świętego jest kształcenie duchownych pracowitych, zdatnych i bezinteresownych,
którzy będą gotowi chętnie wypełniać
zadania najtrudniejsze i najrzadziej podejmowane, takie jak: posługa
w szpitalach, wikariaty i małe wiejskie probostwa, misje we Francji,
w koloniach królestwa i gdzie indziej, zarządzanie seminariami, regencja
w prowincjonalnych miastach, kapelaństwo sióstr i inne podobne zajęcia.”
Zaledwie po blisko trzydziestu latach od założenia Seminarium Ducha
Świętego widzimy w tym tekście zadziwiające świadectwo rozproszenia
„duchaczy” i ogromnej różnorodności ich zaangażowań apostolskich.
Mamy i dzisiaj podobną sytuację. Zauważmy przy tym znaczące, podstawowe
wyróżnienie, dzięki któremu duchacz nie jest określony najpierw
ani przez to, co robi, ani przez to gdzie jest, lecz przez trzy fundamentalne
zalety, które czynią z niego osobę „pracowitą”, „zdatną”(powiedzielibyśmy
dzisiaj kompetentną) i „bezinteresowną” (inaczej dyspozycyjną).
Czyż to nie w tych trzech zaletach, w tych trzech darach Ducha Świętego
mieści się nasza zasadnicza tożsamość, zanim nastąpi rozróżnienie
między Ojcem, Bratem i Świeckim stowarzyszonym? Czyż nie jest celem
całej naszej formacji podstawowej i ciągłej, pomóc nam stać się
naprawdę chrześcijanami „pracowitymi, zdatnymi i bezinteresownymi”,
po prostu duchaczami?
„Pod
opieką Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny
napełnionej przez tego samego Ducha
„pełnią świętości i apostolstwa”.”
(RŻ 6) Nasza konsekracja Duchowi Świętemu jest nierozdzielna od naszego
synowskiego oddania Maryi Dziewicy. Od początków naszego istnienia
aż do dzisiaj, we wszystkich naszych wspólnotach rozproszonych po
całym świecie zgodnie z różnymi prawowitymi formami w zależności
od miejsc i epok, pozostajemy głęboko wierni konsekracji Niepokalanemu
Sercu Najświętszej Maryi Panny. Nie znając wytłumaczenia czujemy
w sposób trudny do określenia, że w Nim widzimy najlepszy model tego
kim powinien być prawdziwy misjonarz duchacz, bez uciekania się do
abstrakcyjnych teorii lub agresywnych praktyk. Kontemplowanie, uwielbianie
i naśladowanie Matki Jezusa pomoże nam wyzbyć się zbyt częstych
postaw klerykalnych, indywidualistycznych i aroganckich. W ogrodzie Domu generalnego w Rzymie odrestaurowanie
mansardy czcigodnego Ojca Libermanna przypomina nam, że to Ją obierając
jako patronkę Dzieła Czarnych, odnalazł cudowną inspirację konieczną
do zredagowania pierwszej Reguły swojego Stowarzyszenia.
Wkrótce zgromadzeni
w Bagamoyo na naszej najbliższej Kapitule generalnej potrzebujemy nowej
inspiracji, by ta pomogła nam pozostać twórczo wiernymi wezwaniom
Ducha Świętego. Niech, przez wstawiennictwo Maryi, ten sam Duch tchnie
mocno na nas wszystkich.
Radosnych
świąt Zesłania Ducha Świętego!
O. Jean-Paul Hoch CSSp
Przełożony
generalny