Pozbawienie żyjącego człowieka pokarmu i wody to morderstwo – stwierdza o. Jacek Norkowski OP, lekarz i bioetyk, odnosząc się do głośnego przypadku śmierci Eluany Englaro. Dominikanin zwraca uwagę, że w świetle najnowszej wiedzy medycznej bez specjalistycznych badań nie można jednoznacznie stwierdzić, czy osoba znajdująca się w stanie wegetatywnym pozbawiona jest całkowicie świadomości.
O. Norkowski przypomina, że definicję stanu wegetatywnego wprowadzono w 1972 r., przy czym przez dłuższy czas sądzono, że osoby w tym stanie niczego nie czują i nie odbierają żadnych bodźców. – Badania dowiodły, że w przypadku ok. 40 proc. chorych ta diagnoza była błędna – zaznacza. Jak informuje, dopiero w 2002 r. wprowadzono definicje tzw. świadomości minimalnej, możliwej w stanie wegetatywnym. – Okazuje się bowiem, że część tych pacjentów to ludzie, którzy czują, słyszą, mają świadomość kim są, rozumieją rozmowy, cierpią – dodaje.
O. Norkowski wyjaśnia, że stan świadomości minimalnej diagnozuje się poprzez specjalne badania – testy opracowane w klinice rehabilitacyjnej w Londynie a następnie zatwierdzone na zjeździe neurologów w USA w 2002 r. „Jest to zespół przedłużonych testów, które nie przemęczają chorego, a które pozwalają wykryć jego oznaki świadomości i nawiązywania kontaktu” – podkreśla. „Te badania nie są obowiązkowe i nie wszędzie się je robi, również z tego względu, że jest to stosunkowo nowa sprawa. Niewykluczone, że zabrakło ich również w przypadku Eluany” – stwierdza.
Dominikanin zaznacza, że dzięki wspomnianym przez niego odkryciom stopniowo zmienia się stosunek do chorych w stanie wegetatywnym. „Rozwijają się rozmaite metody diagnostyczne i terapeutyczne, które powodują, że coraz częściej mogą oni odzyskiwać świadomość przynajmniej na jakiś czas, a czasami trwale. Ci chorzy, o których mówiono, że są już tylko kawałkiem rośliny, że w ich ciele już człowieka nie ma, że nie żyją” – podkreśla.
Zdaniem o. Norkowskiego przypadku Eluany nie można w żaden sposób zakwalifikować jako przerwania uporczywej terapii. „Uporczywa terapia to zabiegi przeprowadzane w obliczu nieuchronnej śmierci, które nie mogą pomóc choremu, a jedynie zwiększają jego cierpienia lub przedłużają agonię. Eluana żyła przez 17 lat i nie znajdowała się w obliczu nieuchronnej śmierci. To był stan zupełnie inny, w którym trzeba było podjąć jej rehabilitację, co zostało zaniechane” – mówi.
„Jest cały system rehabilitacji stanu wegetatywnego, opracowany np. w Polsce przez prof. Jana Talara z Bydgoszczy. Ma on znakomite wyniki. Niektórzy jego pacjenci byli w stanie wegetatywnym przez naprawdę długi czas, a potem udało im się wręcz wrócić do pracy zawodowej” – opowiada zakonnik.
Jak podkreśla, w Europie, choć w zasadzie nie ma zgody na eutanazję, pewne niejasności zezwalają sądom na dowolność interpretacji. Niejasności te dotyczą właśnie stanu wegetatywnego. Niektórzy są zdania, że osoby w tym stanie można de facto uznać za osoby nieżyjące; tak właśnie twierdził ojciec Eluany i choć twierdzenie to nie ma żadnych oficjalnych podstaw prawnych, uznane zostało przez włoski sąd.
Czy tzw. 'testament życia’ jest rozwiązaniem, które może pomóc zapobiegać podobnym kontrowersjom w przyszłości? Zdaniem o. Norkowskiego, jak najbardziej, jednak w granicach obowiązującego prawa. „Nie można by było uwzględniać życzeń wyrażonych w testamencie, które są sprzeczne z prawem, np. pragnienia eutanazji” – wyjaśnia kapłan.
Według niego "testament życia" powinien – tak jak to jest w USA – mieć formę bardzo dokładną, precyzującą życzenia potencjalnego chorego w odniesieniu do obowiązującego prawa. Jak zaznacza, warto podkreślić, że testament może też wyrażać wolę życia, wolę podtrzymywania przy życiu nawet w stanie wegetatywnym – właśnie z uwagi na coraz większe możliwości współczesnej medycyny. „Testament życia powinien być dokumentem interpretowanym po linii tego co dobre dla pacjenta” – mówi zakonnik.