Urodził się 2. maja
1938 roku w Bzowie, wiosce niedaleko Siedlec. Tam też uczęszczał
do szkoły podstawowej sześcioklasowej. Do siódmej klasy musiał
chodzić do oddalonego o kilka kilometrów Zbuczyna. Tam zetknął
się z siostrami Oblatkami św. Benedykta. Miały one zapewne duży
wpływa na kształtowanie jego benedyktyńskiego powołania. Z ich
biblioteki pożyczał książki i obserwował ich żmudną pracę,
zwłaszcza haftowanie szat liturgicznych. Później już jako kapłan
i zakonnik wielokrotnie głosił im rekolekcje i spowiadał.
W latach 1951 – 1955
uczęszczał do gimnazjum im. Bolesława Prusa w Siedlcach. Nie był
to łatwy okres w jego życiu. Rodzice jego mieli duże gospodarstwo
rolne – w komunistycznym państwie uznawano go więc jako syna
„kułaka" i czyniono trudności z przyjęciem do szkoły i
przesłuchiwano w Urzędzie bezpieczeństwa, gdy postanowił wstąpić
do seminarium duchownego.
W
czasie studiów w seminarium siedleckim nieraz chodził do kaplicy
Sióstr Sakramentek przy ulicy Rawicza 32. Duże wrażenie wywierały
na nim śpiew gregoriański sióstr i odmawiana przez nich
monastyczna liturgia godzin. W kaplicy sióstr nieraz odprawiał msze
św. i prowadził nabożeństwa.
Po
święceniach kapłańskich w katedrze siedleckiej został wikarym w
parafii Jabłonnej Lackiej. Po rocznym pobycie w Jabłonnej pojawiło
się w nim pragnienie, aby wstąpić do zakonu. Wtedy siostra Stella
Świderska z uśmiechem dodawała mu odwagi mówiąc: „Trzeba kuć
żelazo, póki gorące". Na wybór zakonu wpłynęła swoimi
gorącymi zachętami Matka Krystyna Krukówna, wieloletnia przeorysza
sakramentek siedleckich.
Będąc
w roku 1962/63 na studiach na Akademii Teologii Katolickiej w
Warszawie (dziś Uniwersytet im Kardynała Stefana Wyszyńskiego)
odwiedzał siostry sakramentki przy Rynku Nowego Miasta. W rozmównicy
klasztornej poprzez kratę i zasłonę usłyszał nie raz zachętę
ze strony siostry Adalberty i siostry Hiacynty, aby pójść za
głosem powołania zakonnego.
Do
klasztoru benedyktynów w Tyńcu wstąpił 7. grudnia 1963 roku. Był
tam już jego seminaryjny kolega z Siedlec ojciec Leon Knabit.
Początkowo zaproponowano mu oblaturę.
Ostatecznie złożył uroczyste ślubu monastyczne 19 marca 1970
roku. Stało się to – jak wspominał – dzięki modlitwom sióstr
sakramentek z warszawskiego konwentu. Będąc w klasztorze tynieckim
przez kilka lat był proboszczem miejscowej parafii.
W
1985 roku przeniósł się do benedyktyńskiego klasztoru w Lubiniu,
gdzie od dwóch lat przeorem był ojciec Leon, jego seminaryjny
kolega. Początkowo miał to być kilkuletni pobyt, jednak pozostał
w nim na dłużej. Gdy klasztor lubiński stał się klasztorem
niezależnym, przeniósł na niego swoje śluby monastyczne i
pozostał aż do śmierci. W Lubiniu pełnił różne funkcje. Był
prefektem gości, proboszczem i prefektem oblatów. Zawsze chętnie
pomagał czy zastępował księży w sąsiednich parafiach,
szczególnie w Bielewie. Wakacje zwykle spędzał u sióstr w
Zbuczynie czy u benedyktynek w Krzeszowie służąc im duszpasterską
pomocą. Myślał nawet, żeby zostać kapelanem sióstr. Jednak
siostra Adalberta szczerze mu tego odradzała i jak wspominał –
uznał jej argumenty za słuszne.
Zmarł
16. Lipca 2010 roku. Pogrzeb w lubińskim klasztorze zgromadził
wiele osób zarówno duchownych jak i świeckich. Były siostry ze
Zbuczyna i wielu oblatów, dla których przez wiele lat był duchowym
ojcem. Uroczystości pogrzebowe prowadził bp Zdzisław Fortuniak. W
czasie kazania podziękował szczególnie siostrom ze Zbuczyna,
zbuczyńskiemu proboszczowi i Ziemi Podlaskiej za ojca Klemensa.
Dodał, że ojciec Klemens nie tylko służył siostrom, ale także
spotykał siostry, które mu doradzały i odradzały a on ich
słuchał. Powiedział także, iż zawsze odejście kogoś wywołuje
smutek, to wypadku ojca Klemensa możemy być spokojni, że Bóg jest
dla niego łaskawy.
Red.