kwartalnika eSPe 90(03/2010) pt. ‘Świadectwo i powołania’ ks. Marka Dziewieckiego. Zapraszamy do lektury!
Ojciec Święty wyjaśnia, że „owocność propozycji powołaniowych zależy najpierw od inicjatywy i działania Boga, ale jest wspierana jakością i bogactwem świadectwa osobistego i wspólnotowego tych, którzy już odpowiedzieli na wołanie Pana do podjęcia posługi kapłańskiej czy życia konsekrowanego. Ich świadectwo może pomóc innym, by i oni zapragnęli z wielkodusznością odpowiedzieć na głos Chrystusa”.
W świecie osób świadectwo jest podstawą zaufania i warunkiem budowania pogłębionych więzi. Ufamy tym osobom, o których ktoś wiarygodny wydaje dobre świadectwo. Na tej ziemi nawet Bóg potrzebuje świadków po to, by ze swoją miłością łatwiej docierać kolejnych pokoleń młodych ludzi. To Bóg jest dawcą powołania, a pójście za Jego głosem to wybieranie drogi błogosławieństwa i życia. Jest to jednak droga trudna, stawiająca wysokie wymagania, a przez to mniej uczęszczana. Właśnie dlatego w każdych czasach młodzi ludzie potrzebują przekonującego świadectwa ze strony dorosłych, że warto pójść drogą, którą Bóg proponuje. Potrzebujemy świadectwa szlachetnych ludzi, którzy upewniają nas o tym, że warto zaufać Panu zawsze i za każdą cenę. Same słowa tu nie wystarczą. Potrzebne jest świadectwo entuzjastyczne, radosne, bez cienia wątpliwości! Gdy spotykamy niezwykłą osobę, z którą się chętnie zaprzyjaźniamy, która pomaga nam mądrze żyć, to opowiadamy o niej z pasją, z entuzjazmem, z radością, z wdzięcznością, często!
Jakich świadków potrzeba?
Nie mogą być dobrymi świadkami Boga tacy duchowni, którzy z większym entuzjazmem rozmawiają z młodzieżą o sporcie czy o samochodach niż o Bogu i o świętości, którą Bóg proponuje człowiekowi. Świadkowie przekonujący to ci, którzy promieniują siłą swego przekonania, zaangażowania, pasji. Być świadkiem Boga to dosłownie ręczyć własnym życiem o tym, że warto słuchać Boga nie tylko bardziej niż ludzi, ale też bardziej niż samego siebie, niż własnych marzeń i najpiękniejszych nawet aspiracji. To upewniać dzieci i młodzież o tym, że dla każdego z nas Bóg ma takie powołanie, które nas zaskoczy i ucieszy, jeśli tylko je odkryjemy i zrealizujemy. Każde przecież powołanie, jakie Bóg proponuje człowiekowi, to zawsze powołanie do wielkiej, wiernej, świętej miłości.
Benedykt XVI wymienia trzy aspekty życia kapłana istotne dla dawania świadectwa: przyjaźń z Jezusem, dar z siebie dla Boga oraz życie we wspólnocie. Najpierw przyjaźń z Jezusem. Abym potrafił komuś zaufać bardziej niż moim marzeniom, to muszę być z tą osobą zaprzyjaźniony ponad wszystko. Stać się przyjacielem Jezusa to być świadkiem tego, że każdego z nas Bóg kocha nie tylko nieodwołalnie, ale też w sposób najlepszy, najmądrzejszy ze wszystkich możliwych. I że każdemu z nas podpowiada najlepszą ze wszystkich możliwych drogę życia, bo On nie tylko nas kocha, ale też w pełni rozumie.
Nie ma miłości bez służby, bez pracy, bez zaangażowania, bez wysiłku. Właśnie dlatego drugi wymiar świadectwa to stawanie się darem z samego siebie, darem dla Boga i dla bliźnich. Bycie darem to nieuchronna konsekwencja miłości. Nie ma miłości zamkniętej w sobie. Nie ma miłości wygodnej. Każda prawdziwa miłość jest wielkoduszna i ofiarna. Kto nie staje się darem, ten ulega egoizmowi i daje anty-świadectwo. Egoizm radykalnie oddala nas nie tylko od Boga i bliźniego, ale także od radości życia. Nikt z nas nie został powołany do egoizmu, do życia kosztem innych ludzi czy do życia w samotności. Nikt też z nas nie został powołany do naiwności czy cierpiętnictwa. Być świadkiem Chrystusa to stawać się mądrym darem. To co innego niż bycie naiwną ofiarą.
Trzecim wymiarem świadectwa ze strony osób już powołanych jest okazywanie miłości osobom z najbliższego otoczenia: we wspólnocie małżeńskiej, kapłańskiej czy zakonnej. Radosne, harmonijne więzi z bliźnimi to najpewniejszy sprawdzian więzi człowieka z Bogiem. Na końcu życia doczesnego Jezus nie zapyta mnie o to, czy kochałem Boga, lecz o to, czy kochałem człowieka. I to tego człowieka, który nie mógł mi się odpłacić, bo był biedny, nagi, chory, uwięziony, bezradny. Matka Teresa dawała czytelne świadectwo, które wzbudzało i nadal wzbudza powołania, gdyż budowała wspólnotę miłości z ludźmi potrzebującymi, gdziekolwiek ich spotykała. Każdy człowiek potrzebuje jakiegoś daru z naszej strony, zwłaszcza daru miłości. Znacznie więcej ludzi umiera z powodu niezaspokojonego głodu miłości niż z powodu braku chleba.
PUCz czyli trzy cechy życia radykalnego
Osoby konsekrowane dają czytelne świadectwo wtedy, gdy żyją w ubóstwie, czystości i posłuszeństwie, zgodnie z radami ewangelicznymi. Nie chodzi tu o życie w biedzie, lecz o znak, że człowiek ważniejszy jest od tego, co posiada. Osoby konsekrowane wiedzą o tym, że to, kim są, nieskończenie ważniejsze jest niż to, co mają. Im więcej dóbr materialnych posiada młody człowiek, z tym większym trudem wymaga od siebie tego, co jest konieczne do rozwoju i świętości. Człowiekowi skupionemu na gromadzeniu bogactw doczesnych trudno jest stawać się kimś solidnym, pracowitym, mądrym, odpowiedzialnym.
Życie w czystości to nie lęk przed bliskością, miłością czy czułością. Przeciwnie, to najlepsza ochrona miłości i gwarancja tego, że relacje międzyludzkie – a zwłaszcza więzi między mężczyznami a kobietami – będą rzeczywiście oparte na miłości, a nie na pożądaniu czy na uległości. Czystość to radość z tego, że miłość bez seksualności wystarczy do szczęścia, ale seksualność bez miłości nie wystarczy do szczęścia nigdy i nikomu. Ślub czystości nie oznacza rezygnacji z radości życia czy z pięknych, wzruszających więzi z osobami drugiej płci. Jest natomiast zaproszeniem do miłości z najwyższym, bo z Bożym znakiem jakości!
Trzecia rada ewangeliczna to posłuszeństwo. To nie rezygnacja z wolności! Bóg obdarzył nas wolnością nie po to, byśmy mogli kochać. Osoby konsekrowane składają ślub posłuszeństwa nie po to, by rezygnować z wolności, lecz po to, by być panem własnej wolności i by realizować charyzmat danej wspólnoty. Prawdziwa wolność przejawia się przez nasze – dobrowolne! – posłuszeństwo Bogu, prawdzie i powołaniu. Najszybciej tracą wolność ludzie nieposłuszni Bogu i sumieniu. Nieposłuszeństwo syna marnotrawnego nie zaprowadziło go na szczyt wolności, lecz przeciwnie – zepchnęło go na drogę upokorzenia, uzależnienia i cierpienia.
Świadectwo dawane Bogu staje się umocnieniem dla jednych, a znakiem sprzeciwu dla tych, którzy nie kierują się mądrością Ewangelii. Dla tych, którzy stawiają samych siebie w miejsce Boga, którzy nie szanują nawet rodziców, którzy zabijają, kradną, cudzołożą, pożądają i nie kochają, naśladowanie Jezusa jest czymś, co dziwi i niepokoi. Na szczęście taki niepokój może stać się punktem wyjścia do refleksji i pytania: jaki jest sens mego życia i dla kogo żyję? Ci, którzy są wierni otrzymanemu powołaniu, pełnią oczyszczającą rolę w życiu współczesnego, zlaicyzowanego społeczeństwa i pomagają uwolnić się z iluzji, że cokolwiek innego niż miłość wystarczy człowiekowi do szczęścia.
Obecnie mówi się o kryzysie powołań w Europie. Nie jest to poprawne wyrażenie, gdyż Bóg nie zapomina o powoływaniu kolejnych pokoleń młodych ludzi do małżeństwa, kapłaństwa czy życia konsekrowanego. W kryzysie nie są powołania, lecz osoby powołane. Wielu młodym ludziom z trudem przychodzi odkrywanie i realizowanie nie tylko powołania do kapłaństwa czy życia zakonnego, ale również do małżeństwa. Brakuje im solidnego wychowania i odwagi. W kryzysie są nie tylko młodzi ludzie, ale też niektórzy dorośli. Jeśli ktoś z małżonków nie jest wierny swojej przysiędze, to nie zachwyci swoich dzieci powołaniem do małżeństwa. Podobnie jeśli jakiś ksiądz czy zakonnik przeżywa kryzys, to zniechęca i odstrasza, zamiast fascynować nastolatków życiem zgodnym z otrzymanym powołaniem. W naszych czasach potrzebujemy świadków Chrystusa na miarę Jana Pawła II i ks. Jerzego Popiełuszki. Każdy z nas jest powołany do dawania odważnego świadectwa, a młodzi są wezwani do poszukiwania swoich mistrzów życia.
Za: Elżbieta Wiater
kwartalnika eSPe