Maciek i jego peruwiańskie życie – wywiad

Pierwsze wrażenia po powrocie do Peru kleryka Maćka zgromadzenia misyjnego Kombonianów, który teraz na nowo otwartej misji będzie odbywał ostatni etap swojej formacji.

Podróż do Peru miałem bardzo dobrą. Lima przywitała mnie duszną upalną pogodą. Na lotnisku odebrał mnie prowincjał i po krótkich odwiedzinach w mojej byłej wspólnocie pojechałem do domu prowincjalnego, gdzie spotkałem się z o. Fernando, moim przyjacielem Meksykańczykiem, który tak jak ja po wakacjach powrócił na służbę misyjną do Peru.

Potem miałem okazje odwiedzić moją byłą uczelnie i parafie gdzie chodziłem na apostolat w soboty i niedziele. Potem we wtorek wraz z bratem Hernanem, z mojej nowej wspólnoty pojechaliśmy do Huancayo w górach, gdzie poznałem jego rodziców. Ugościli nas pysznym jedzonkiem: pachamanca i świnką morską. Wieczorem pojechaliśmy do jednej z tamtejszych parafii, gdzie pracują księża z Polski. Poznałem tam ojca Antoniego z diecezji tarnowskiej, z Grybowa dokładnie. Od środy znajduję się już w San Martin de Pangoa – to moja nowa misja.

Pora deszczowa tj. zima w Pangoa, jeszcze się nie skończyła, tak więc codziennie leje jak z cebra przez parę godzin, ale jak wyjdzie słońce to upał jest nie do zniesienia. Akurat w czwartek spaliłem się na pomidora, gdy przyglądałem się paradzie z okazji rocznicy dystryktu (po naszemu gminy). Tymczasowo mieszkamy w wynajętym mieszkaniu, położonym w niewielkim zagajniku. W moim pokoju mam okno cztery metry na dwa, za którym znajduje się ściana zieleni zamieszkała przez ptaki, które dają nam nieustanny koncert. Staramy się uczyć języka Nomatsigenga, ale póki co nie znaleźliśmy dobrego nauczyciela. Dzisiaj w niedzielę przyjedzie biskup i nasz prowincjał na uroczystość oficjalnego przekazania parafii w ręce Kombonianów. Potem skupimy się na przygotowaniach do Wielkiego Tygodnia i Wielkanocy. Wybrana grafikaPóki co we wspólnocie jest dużo dzielenia się naszymi marzeniami i oczekiwaniami co do sposobu pracy misyjnej, stylu życia itd. Tak ojciec Fernando, brat Hernan jak i ja zgadzamy się, że chcemy wieść życie jak najbardziej proste i skupić się na pracy we wspólnotach indiańskich. Oby tylko rzeczywistość nas nie przerosła, bo potrzeby są na prawdę ogromne. Bardzo mi sie tu podoba i jestem zadowolony, że mogę tu pracować przez najbliższy rok. Moc uścisków i z Bogiem. Maciek.

Są to pierwsze wrażenia po powrocie do Peru naszego kleryka Maćka, który teraz na nowo otwartej misji będzie odbywał ostatni etap swojej formacji. Ale zanim Maciek wyjechał z Polski udało się nam o co nieco go zapytać. Oto wywiad z nim:

Może na początku zechciałbyś się trochę przedstawić.

Nazywam się Maciej Miąsik. Jestem z Rzeszowa. Mam 29 lat. Skończyłem liceum ekonomiczne i zaraz po maturze rozpocząłem moją przygodę z misjami i tak jestem już dziesiąty rok w Zgromadzeniu Misjonarzy Kombonianów.

A jaka była Twoja droga do Kombonianów?

Jeśli chodzi o to jak trafiłem do Kombonianów to moje powołanie rodziło się we mnie stopniowo. Już od najmłodszych lat uczyłem się żyć wiarą w moim domu rodzinnym. Moją służbę Bogu zaczynałem jako ministrant, potem lektor i w końcu jako członek Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Już w szkole średniej zrodziło się we mnie pragnienie całkowitego poświęcenia mojego życia Bogu dla szerzenia Jego Królestwa. Wybrana grafikaStopniowo objawiało się we mnie powołanie kapłańskie, zakonne i w końcu misyjne. Wszystkie te trzy charakterystyki spotkałem właśnie u Misjonarzy Kombonianów, z którymi zetknąłem się w mojej parafii na jednym z dni misyjnych. Poznawszy lepiej charyzmat zgromadzenia i Daniela Comboniego, postanowiłem pójść w jego ślady. Przekonało mnie to, że kombonianie są zgromadzeniem wyłącznie misyjnym i pracują wśród najbardziej biednych i opuszczonych.

Opowiedz może trochę o Peru, gdzie spędziłeś ostatnie cztery i pół roku.

Jest to kraj położony w zachodniej części Ameryki Południowej, na wybrzeżu Oceanu Spokojnego, o bogatej historii i zamieszkiwany przez prawdziwą mozaikę ras i kultur. Większość mieszkańców to Indianie i Metysi, ale jest też sporo ludności pochodzenia europejskiego i azjatyckiego oraz potomków afrykańskich niewolników. Jest to niezwykłe bogactwo dla tego kraju, ale i zarazem spore wyzwanie, aby scalić tę różnorodność w jednym społeczeństwie. Bardzo często pochodzenie peruwiańczyka wpływa na jego pozycję ekonomiczną i status społeczny. Indianie pochodzący z And czy Puszczy Amazońskiej oraz Afroperuwiańczycy są dyskryminowani społecznie i to zazwyczaj oni stanowią najuboższą część społeczeństwa. Mimo że sytuacja wielu z nich jest trudna, potrafią cieszyć się życiem i walczyć o swoją przyszłość. Niestety te ogromne kontrasty i nierówności społeczne spowodowały, że w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych Peru było rozdarte przez wojnę domową miedzy komunistycznym Świetlistym Szlakiem a siłami rządowymi, którą okupiono 70 tysiącami ofiar. Do dzisiaj rany spowodowane przez konflikt się nie zasklepiły i proces pojednania napotyka na coraz to nowe trudności.

Oprócz studiowania teologii, na pewno miałeś okazję zdobywać pierwsze doświadczenia misyjne. Wybrana grafikaCzym dla Ciebie są misje?

Dla mnie misje są przede wszystkim szerzeniem dobrej Nowiny o Chrystusie wśród tych, którzy Go jeszcze nie znają i zakładanie wspólnot chrześcijańskich, aby mogły być one żywym świadectwem Ewangelii oraz światłem nadziei w naszym świecie, gdzie zamiast sprawiedliwości i solidarności zdają się dominować egoizm, nienawiść i przemoc. Dla mnie misje to przekraczanie granic Kościoła i pójście na peryferie naszego świata, aby Chrystus mógł być wszędzie znany i kochany.
Taka praca misyjna w praktyce wymaga wiele wysiłku i wytrwałości. W wiosce Indian Kampa, gdzie pracowałem trzy lata w trakcie wakacji szkolnych, powracając tam co roku stwierdzaliśmy, że brak kontynuacji w pracy misyjnej sprawiał, iż trzeba było tam praktycznie za każdym razem zaczynać niemalże od nowa. Czasami sieje się ziarno i nie widzi się owoców. Nie trzeba jednak tracić nadziei, że w przyszłości one wydadzą plon i wierzyć, że tak naprawdę to głównym bohaterem misji jest Duch Święty, a my jesteśmy jedynie jego narzędziami.

Jakie są Twoje marzenia i najbliższe plany na przyszłość?

Moje marzenia związane są oczywiście z misjami. Chciałbym, żeby mi było dane pracować jak najwięcej na polu pierwszej ewangelizacji, jeśli to możliwe wśród Indian w Amazonii, a jeśli nie, to gdziekolwiek na świecie gdzie Dobra Nowina jeszcze nie dotarła, a takich miejsc jeszcze wciąż jest sporo. Wybrana grafikaPóki co przez okres przynajmniej jednego roku, będzie mi dane powrócić do Peru i pracować w nowozałożonej wspólnocie komboniańskiej w San Martin de Pangoa na obrzeżach Puszczy Amazońskiej, gdzie wraz z ojcem Fernando z Włoch i bratem Hernanem, lekarzem z Peru, chcemy rozpocząć ewangelizację wśrod indian Nomatsigenga (czyt. Nomaczigenga). Mam nadzieję, że mimo tak krótkiego czasu uda mi się poznać ich kulturę i nauczyć się choć trochę ich języka, ale przede wszystkim, że jako wspólnota komboniańska naszym życiem i pracą będziemy jak najlepszym świadctwem o Jezusie.

Maciej Miąsik
Misioneros Combonianos
Parroquia de San Martín de Pangoa
Casilla 56
SATIPO
Peru
e-mail: macm@op.pl

Więcej informacji na stronie kombonianie.pl.

Wpisy powiązane

Niepokalanów: XXX Międzynarodowy Katolicki Festiwal Filmów i Multimediów

Piknik kapucyński w Stalowej Woli

Dziękczynienie za pontyfikat u franciszkanów w Krakowie