Ludzie mediów o św. Franciszku z Asyżu

W tym roku obchodzimy 800. rocznicę ustnego zatwierdzenie przez Papieża reguły życia Franciszka i jego pierwszych braci. Dla wszystkich
gałęzi zakonu św. Franciszka to wielki i znaczący jubileusz. Jego
centralne obchody odbywały się w Asyżu od 15 do 18 kwietnia podczas
Międzynarodowej Kapituły Namiotów, w Polsce zaś od 30 września do 4 października 2009 roku w Krakowie. Z okazji jubileuszu 800-lecia prezentujemy myśli i skojarzenia, jakie przychodzą twórcom środków społecznego przekazu, gdy słyszą słowa św. Franciszek i zakon franciszkanów.

 


Gdy słyszę św. Franciszek, myślę – przyjaciel Boga. I modlitwa
prosta jak modlitwa dziecka. To we franciszkańskiej duchowości lubię
najbardziej. Minoritas, czyli być mniejszym. Prostota, pokora i
ubóstwo. A przy tym radość. Cnoty, których brakuje naszej codzienności.
A którymi franciszkanie prowadzą nas za rękę do Boga.

Brygida Grysiak, TVN24
 
 
 
 

Natychmiast przychodzą mi na myśl skojarzenia: Asyż, ubóstwo,
współczucie. Miłość bliźniego, której najlepszym wyrazicielem był św.
Franciszek jest zarazem wzorem postawy jaką Stwórca oczekuje od
wszystkich mieszkańców ziemskiego padołu. A że tego egzaminu niestety
nie zdajemy – wstydliwie przypominają slumsy i fawele. Dowodzą one jak
bardzo w naszych czasach brakuje niezłomności i odwagi świętego z
Asyżu. Umiejętności rezygnacji z własnej wygody życia. Nie potrafimy
tego? A może raczej nie chcemy pochylić się nad bliźnim w potrzebie?
 
Leszek Kabłak, TVN24 Kraków
 
 

Św. Franciszek kojarzy mi się ze słońcem, z ciepłem, z czymś przyjemnym dobrym, z jakimś spokojem i ukojeniem.

Franciszkanie – brązowy habit, sznur, o. Janek Szewek :), żywa
szopka, o. Maksymilian Kolbe, zaduma i zrozumienie dla problemów innego
człowieka.

Krzysztof Całek, producent TVN24 w Krakowie

 

 


Życzliwi ludzie w habitach, nastawieni optymistycznie do życia,
otwarci na drugiego człowieka, gotowi wysłuchać go nie tylko przy
kratkach konfesjonału. "Franciszkanie", czyli Kalwaria Pacławska i
tamtejsze sanktuarium, którego są kustoszami. Oaza ciszy.

Darek Delmanowicz, "Nowiny"

 


Kiedy myślę o św. Franciszku, przypominam sobie wielkopiątkowy
wieczór sprzed kilkunastu lat, a właściwie bolesny skręt kiszek i
bezustanne ssanie w żołądku. Sam miałem wtedy jedenaście, może
dwanaście lat. Fizyczną torturą było dla mnie każde spojrzenie na
mazurki i ciasta, upieczone przez moją Mamę, leżące na stolnicy pod
oknem. Od samego rana utrzymywałem bowiem najściślejszy post, nie
brałem do ust absolutnie nic. Chciałem pościć jak św. Franciszek, być
jak św. Franciszek. Ba, chciałem iść do zakonu franciszkanów. I chociaż
każde przełknięcie śliny prowokowało kolejny skurcz jelit, moja dusza
miała skrzydła. Czułem, że ocieram się o rzeczywistość, która mi się
nawet nie śniła.

Wszystko zaczęło się od przeczytania książki "Ja, Franciszek". To
zbeletryzowana, piękna, choć napisana prostym językiem biografia
Biedaczyny z Asyżu. Narracja jest pierwszoosobowa, całość ma formę
jakby pamiętnika Franciszka. Ta lektura była dla mnie wstrząsem. Dziś
już nie wiem, czy doświadczyłem wtedy rzeczywistego powołania, które
potem – przez niedbalstwo duchowe zgasiłem. A może to był tylko krótki
poryw serca? Teraz jestem szczęśliwym mężem i ojcem. Nie żałuję, że nie
poszedłem do zakonu. Ale nie żałuję też tamtych dni.

Marek Zając, TVP1, Polska The Times


Kiedy myślę Święty Franciszek, wracam niejako do "kraju mych lat
dziecinnych". Ciepłego, bezpiecznego, pełnego miłości, takiego
franciszkańskiego. Od najmłodszych lat bowiem wychowywałam się "pod
skrzydłami" Biedaczyny z Asyżu. To On uczył mnie (i wciąż uczy), że
pokora, czystość i ubóstwo to wartości wciąż aktualne, a co więcej
bardzo potrzebne w życiu. To z Nim wędrowałam po górach, zbierałam
borówki, to On uczył mnie miłości świata…

Wiele Mu zawdzięczam… i wciąż śpiewam:

"…zabierz mnie pójdziemy razem.
Ja się chwycę Twego sznura.
Zdejmę buty, żeby lepiej czuć kamienie…
Zabierz mnie…
Pochodzimy sobie po górach…
Lepiej czuć kamienie…".

Dziś tę franciszkański świat chcę przekazać moim dzieciom. Mam
nadzieję, że przejmą ode mnie moją miłość do Świętego Franciszka.
Dlatego, kiedy tylko mamy czas, czytam im przepiękne "Kwiatki św.
Franciszka z Asyżu" i wędrujemy po górach. A może kiedyś razem
powędrujemy Jego śladami po asyskiej ziemi. Kto wie?

Małgorzata Pabis, dziennikarka katolicka


Kiedy myślę św. Franciszek …
to jawi się mi postać
średniowiecznego ascety, sumienia ówczesnego Kościoła przecież nie
wolnego od grzechu), sługi Bożego, który naprawę Kościoła widział w
jego jedności, a nie schiźmie.
Pierwszego i dotąd nie doścignionego" ekologa", który dostrzegał w
świecie Boską harmonię, ten porządek, którego człowiek burzyć nie może.
To Apostoł wybrany do ewangelizacji dwanaście wieków po Chrystusie.

Kiedy myślę franciszkanie …
to przed oczami mam krakowski
kościół tego zakonu z witrażami S.Wyspiańskiego, ktore jako dziecko
oglądałem z wypiekami na twarzy.

Pamiętam też premierę w tej świątyni, w latach siedemdziesiątych,
oratorium krakowskiego kompozytora Julisza Łuciuka  "Św. Franciszek z
Asyżu".  Na prośbę kompozytora przepisywałem fragmenty partytury tego
dzieła, a podczas prawykonania siedziałem bardzo blisko karydnała
Karola Wojtyły.

Franciszkanie to dla mnie też nieoceniona pomoc w pracy zawodowej.
Wizyty w Harmężach, Rychwałdzie czy Zawadzie koło Tarnowa na długo
pozostaną w pamięci. Pokora i bezinteresowność moich przewodnikow po
tych miejscach,  jest godna patrona zakonu.

Jan Stępień, dziennikarz radiowy, Radio Kraków


Natychmiast na myśl przychodzą mi dwa słowa: przyjaźń i otwartośc.
Bardzo przystępne podejście braci do każdego. Kościół bardzo często
kojarzy się z  pewnym konserwatyzmem i "betonowymi" zasadami, których
nie da się zmienić, ale bracia franciszkanie potrafią te mity obalić.
Obalają właśnie otwartością i przyjaznym podejściem do drugiego
człowieka. Udowadniają, że również z duchownymi można rozmawiać na
każdy temat, spierać się, a w konsekwencji dochodzic do konsensusu.

Bardzo ważna przy tym jest forma komunikacji szczególnie z  młodymi
ludźmi. Bracia franciszkanie mają tą umiejętność, aby posługiwać się
językiem dostępnym dla wszystkich, niezależnie od wieku. Stąd i we mnie
tkwi przekonanie, że również z zakonnikami można się przyjaźnić. To
dowód, że zakon franciszkanów, to nowe otwarcie Kościoła, otwarcie na
współczesnego człowieka z każdymi jego wadami i zaletami.

Marta Gordziewicz, TVN24 Kraków


Okazuje się, że zadanie, jeśli potraktować je poważnie, wcale nie
było łatwe. Skojarzenie nasuwa się natychmiast, trzeba jeszcze
adekwatnie ubrać je w słowa. Pierwsze skojarzenie: (św. Franciszek)
lekko pochylona postać otoczona ludźmi i zwierzętami, dobrotliwe
spojrzenie, skromność, wewnętrzna radość.

Magdalena Drohomirecka, TVP Kraków

 

 


Kiedy myślę święty Franciszek?

Za wszelką cenę odsuwam wtedy cukierkowy obraz sympatycznego
brodacza przemawiającego do zwierząt. Dożyliśmy czasów, w których wielu
świętych zredukowaliśmy do takiego właśnie – cóż, że pięknego – ale
jednego wymiaru. A Franciszek, to przede wszystkim odwaga pójścia pod
prąd i odwaga wypływania na głębię. Radykalnie. Bez gwarancji, że się
uda. A właściwie z jedną – Bożą gwarancją.

Dziś, gdy chętnie i zbiorowo płyniemy z prądem kosumpcjonizmu święty
Franciszek wydaje się człowiekiem zupełnie nie na te czasy. A skoro tak
– to z pewnością jest to święty NA TE CZASY.

Kiedy myślę Franciszkanie?

No cóż – Pokój i Dobro. Tak jak przez ostatnich… osiemset lat.

Piotr Michalak, dziennikarz "Wydarzeń" TV Polsat


Kiedy myślę św Franciszek, przychodzi mi na myśl pokora i
ewangeliczne ubóstwo. Franciszkanie to dla mnie Boży szaleńcy, oddający
Mu wszystko, ufający do końca. Po ludzku nic sobie nie zostawiający, po
Bożemu do nich należy cały świat i jeszcze więcej. Silni miłością
Chrystusa, któremu się w całości oddali.

Gdy myślę o franciszkanach przypominam sobie przypowieść o
młodzieńcu, który odszedł smutny (Mk 10, 17-22) i z zazdrosnym
szacunkiem myślę, że inaczej niż bohater przypowieści, oni mieli odwagę
powiedzieć ostateczne "tak" Temu, który zwyciężył świat. Uczcie nas
tego :-)

Olimpia Górska, TVP Info, TVP Kraków


 Pokój i dobro, "braciszkowie skrzydlaci", to 1/3 mojego dotychczasowego życia.

Adrian Klarenbach, TVP Info

 

 

 

 


Święty Franciszek – od zawsze kojarzy mi się z radością życia, ze
słońcem, śpiewem i przyrodą. I jeszcze z rowerem. Święty Franciszek
pewnie go nie miał, ale na wycieczkach rowerowych czytaliśmy "Kwiatki
…". Gdyby to wszystko zamknąć w jednym słowie to pewnie byłoby to:
szczęście.

Zakon franciszkanów – sympatyczni, pracowici braciszkowie w
sandałach, brązowych habitach i ze sznurem. Raczej więksi niż mniejsi.
Fajniejsi od innych, bo się nie chowają w klasztorze tylko wychodzą do
ludzi. I do mediów na szczęście też. Zwykle ostatnia deska ratunku,
kiedy wszyscy duchowni odmówią komentarza. Przynajmniej w Krakowie tak
właśnie jest.

Agnieszka Grybel-Szuber, Radio Kraków


 Przygotował o. Jan Szewek OFMConv, Kraków

Za: www.franciszkanie.pl.

Wpisy powiązane

Niepokalanów: XXX Międzynarodowy Katolicki Festiwal Filmów i Multimediów

Piknik kapucyński w Stalowej Woli

Dziękczynienie za pontyfikat u franciszkanów w Krakowie