421
W Polsce sierpień kojarzy mi się z czasem pielgrzymowania na Jasną Górę. We Włoszech tego rodzaju wielodniowych pielgrzymek nie ma, ale są różne sanktuaria, do których wierni idą pieszo kilka godzin w dzień lub w nocy. Popularnością cieszy się na przykład pielgrzymowanie z centrum Rzymu do Sanktuarium Matki Bożej Miłości (Madonna del Divino Amore). Pielgrzymi wyruszają o północy, by o 5 rano dojść do celu. Niedawno miałem okazję być w sanktuarium koło Vallepietra, 100 km od Rzymu, w górach, na wysokości prawie 1400 m. Nie jest to sanktuarium maryjne, ale trynitarne, czyli poświęcone Trójcy Świętej. W jednej z grot-kapliczek, u podnóża wysokiej ściany skalnej, znajduje się XII-wieczny fresk Trójcy Świętej, czczony od wieków przez wiernych.
Tak się złożyło, że w tym roku sierpień spędzam w Rzymie. Nie żałuję. Temperatura w pokoju – póki co – nie przekracza 30 stopni, a zatem nie ma obezwładniającego upału. Na ulicach trochę spokojniej niż zazwyczaj, bo kto mógł, wyjechał z Wiecznego Miasta na wakacje. Turystów też jakby mniej. Uniwersytet Gregoriański jest w sierpniu całkowicie zamknięty – nie ma żadnego personelu, administracji. Ale mam klucz do uniwersyteckiej biblioteki i mogę z niej korzystać. W dużym, czteropiętrowym budynku zwanym Palazzo Frascara mieszkam w ten czas sam jeden…
W Polsce sierpień kojarzy mi się z czasem pielgrzymowania na Jasną Górę. We Włoszech tego rodzaju wielodniowych pielgrzymek nie ma, ale są różne sanktuaria, do których wierni idą pieszo kilka godzin w dzień lub w nocy. Popularnością cieszy się na przykład pielgrzymowanie z centrum Rzymu do Sanktuarium Matki Bożej Miłości (Madonna del Divino Amore). Pielgrzymi wyruszają o północy, by o 5 rano dojść do celu. Niedawno miałem okazję być w sanktuarium koło Vallepietra, 100 km od Rzymu, w górach, na wysokości prawie 1400 m. Nie jest to sanktuarium maryjne, ale trynitarne, czyli poświęcone Trójcy Świętej. W jednej z grot-kapliczek, u podnóża wysokiej ściany skalnej, znajduje się XII-wieczny fresk Trójcy Świętej, czczony od wieków przez wiernych.
W dzień odpustu, czyli w uroczystość Trójcy, wierni z pobliskich miejscowości pielgrzymują pieszo do sanktuarium. Nawet jeśli nie mają wielu kilometrów do przebycia, to przecież droga w górę, niekiedy dość stroma, nie jest łatwa. Tym bardziej, że niektórzy niosą obrazy, feretrony i chorągwie. Bardzo interesująca jest ta trynitarna pobożność ludowa: ludowe pieśni ku czci Ojca, Syna i Ducha, a na straganach gadżety związane z Trójcą. Przyznaję, że zakupiłem lokalny likier z podobizną trynitarnego fresku na etykiecie. Poczekam rok na uroczystość Trójcy Świętej, by po obiedzie poczęstować współbraci tym zapewne zacnym trunkiem.
W sanktuarium duże wrażenie robią sale, w których wiszą na ścianach podziękowania dla Trójcy Świętej za otrzymane łaski. Najczęściej są to zdjęcia wraków samochodów i motocykli wraz z ich właścicielami, którzy z tych wraków cudem wyszli cało po wypadku. Zauważyłem także zdjęcie z wagonem kolejowym po kraksie, a także ze szczątkami jakiegoś małego samolotu. To wspaniałe, że są takie miejsca, gdzie wdzięczność za ratunek kieruje się wprost do trzech Osób Trójcy. Przypominają nam one o tym, że choć rzeczą ze wszech miar dobrą jest szukać pomocy u Matki Bożej i różnych świętych, to przecież ostatecznym źródłem łask, których doznajemy, jest Bóg w Trójcy Jedyny.
Kulminacją sierpniowego pielgrzymowania w Polsce jest uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Także we Włoszech ten dzień świętuje się uroczyście. Przypominam sobie, jak kilkanaście lat temu, kiedy też sierpień spędzałem w Rzymie, zostałem poproszony przez znajomych Włochów, by przewodniczyć maryjnym uroczystościom w ich rodzinnej miejscowości, Monte Alto, oddalonej od Rzymu o 50 km. Ponoć na odpust 15 sierpnia zjeżdżają się do Monte Alto wszyscy krajanie, wierzący i niewierzący. Co więcej, wszyscy uczestniczą w długiej procesji. Proszę sobie wyobrazić taką scenkę: ja zziajany niosę ciężką monstrancję z Najświętszym Sakramentem, za mną członkowie miejscowej komórki Partii Komunistycznej niosą figurkę Matki Bożej, a z tłumu raz po raz słychać okrzyki: Viva Madonna!
Niektórzy mówią, że ta cała pobożność ludowa jest dość płytka. Być może, ale nie zauważyłem, aby ci, co tak twierdzą, sami prezentowali jakąś ewangeliczną głębię. Ja sam cenię tego rodzaju pobożność. Jest autentyczna i mocno zakorzeniona w sercach ludzi. A poza tym stanowi dobry punkt wyjścia, aby zmierzać ku wierze bardziej dojrzałej. Podtrzymujmy zatem nasze pielgrzymki i odpusty. Viva Madonna!
Za: www.idziemy.pl