659
„Zwykle mówi się o tym, że najwięcej otrzymało się w rodzinie i od rodziny. W moim przypadku jest to prawda w odniesieniu do najwcześniejszego dzieciństwa. Bardzo wcześnie bowiem wszedłem w okres, kiedy rodzina została okaleczona przez śmierć matki. A potem, jako kilkunastoletni chłopak, opuściłem Śląsk i coraz to bardziej kształtowało mnie już inne środowisko. W sumie, można powiedzieć, że wpływ na moje życie wywarła nie tylko rodzina, albo niewyłącznie rodzina, ale także w dużej mierze środowisko, w którym przeżywałem późniejsze lata swojego życia.
Jaka była ta moja rodzina? Zostało ona wcześnie okaleczona, bo w siódmy roku mojego życia umarła mi matka. Jej obraz w mojej pamięci jest bardzo mglisty. Mogę więc powiedzieć, że jestem niemal pozbawiony matczynego wpływu. Jak przez mgłę pamiętam jej postać, poczucie pewnego braku przeżywanego przez całą rodzinę, a więc i przeze mnie, chociaż może nie tak głęboko jak przez resztę rodziny.
(….) W rolę matki, co trzeba podkreślić z całą wyrazistością, wcieliła się moja najstarsza siostra Maria i to ona mnie wychowała. Z całą pewnością, w moim odbiorze i moim pojęciu, miałem dwie matki. Jedną prawdziwą i drugą zastępczą w osobie mojej siostry, która w tę matczyność się oblekła i wywiązała się z tego, co matka powinna była dać swojemu dziecku. Spośród całego rodzeństwa – a było nas sześcioro – zapisała się w mojej świadomości najżywiej, ze swoim profilem osobowościowym, którego może nawet jej zazdrościłem i podziwiałem. Na pewno bardzo ją kochałem. Starała się wejść w tę matczyność pierwotną mojej matki w stosunku do mnie, dając mi te elementy wychowania, które były dogłębnie katolickie. (…)
Po śmierci matki, ojciec czuł się w obowiązku przejąć odpowiedzialność za mnie, co dało mi okazję do bliższego poznania jego charakteru. Otóż, mój ojciec był typowym przykładem śląskości. Jego miejscowością rodzinną była wieś niedaleko Bierunia; pochodził ze środowiska typowo rolniczego i to dość dostatniego. Był człowiekiem niezwykle prężnym, może nawet porywczym, a jednocześnie ogromnie pracowitym. W młodości pracował na roli, zaś w drugim okresie swojego życia, kiedy już wyszedł z rodzinnej wsi, w przemyśle. Pracując w kopalni miał wypadek, w wyniku którego złamał nogę i to wydarzenie się w mojej świadomości zakodowało. „Tata byli górnikiem". Będąc człowiekiem bardzo ambitnym, dość rychło został włączony w życie społeczne Bierunia, jako radny miejski. (…) W sumie, mogę powiedzieć, że mój ojciec był uosobieniem Ślązaka, ze soją pracowitością, zaangażowaniem społecznym, pewną surowością. Ojciec miał ambicje, by jego dzieci wybiły się ponad te ograniczenia śląskości, polegające na tym, że było się najniższą warstwą społeczną. Dzięki jego staraniom, mój starszy brat Franciszek ukończył szkołę średnią w Oświęcimiu, a później wstąpił do Zgromadzenia Księży Sercanów i był bardzo zaangażowanym kapłanem. Podobne plany miał ojciec w stosunku do mnie. Także, i ja – może nie tylko pod jego wpływem, ale także pod wpływem mojego brata, jako że dawałem oznaki dość bystrej inteligencji – zostałem przeznaczony do wyjścia poza próg zwyczajności śląskiej i do wejścia w krąg inteligencji.
(…) Było nas sześcioro, trzy siostry i trzech braci. Poza Maryjką – moją drugą matką – była Gertruda i Marta, które pozostały Ślązaczkami w całej rozciągłości, dzieląc typowe losy śląskiej społeczności, z bardzo elementarnym wykształceniem. (…) W wieku lat trzynastu-czternastu wychowywało mnie już inne środowisko niż rodzina. O moich siostrach mogę powiedzieć, że były to kobiety głęboko religijne. Katoliczki z krwi i kości! Dożyły słusznego wieku, zas ich starość była czasem absolutnego zaangażowania w życie religijne. Marta nie wyszła za mąż i w dużej mierze poświęciła swoje życie w służbie bliźnim.
Miałem także dwóch braci. Najstarszy – Jan odcisnął się w mojej świadomości jako najinteligentniejszy i najbardziej wyrobiony ideowo spośród wszystkich. On najwcześniej odkrył i przeżywał swoją polskość i zaangażował się w nią. W wieku kilkunastu lat opuścił dom, by uczestniczyć w powstaniach śląskich; brał między innymi udział w bitwie pod Górą św. Anny. (…) Drugi brat – Franciszek miał na mnie wpływ niejako z daleka. Już jako kleryk przebywał za granicą, gdyż sudia odbywał na uniwersytecie w Strasburgu. Słowem – człowiek obyty ze światem. Dyktował poniekąd ojcu i całej rodzinie, jak mają pokierować moim losem. Pod jego wpływem, po ukończeniu szkoły powszechnej, znalazłem się w środowisku krakowskim, w którym kontynuowałem naukę.
Pierwszemu okresowi dzieciństwa, które związane było z Bieruniem, zawdzięczam głębokie wkorzenienie w religijność. To mi dała rodzina i to mi dał cały Bieruń, ze swoimi dwoma kościołami. Wtedy też ukształtował się mój stosunek do pracy, szacunek dla niej i troska o to, aby praca była w moim życiu obecna.
(…) Należałem do rodziny niebogatej, żyjącej skromnie. Jednak to właśnie rodzinie zawdzięczam moją najpierwotniejszą fascynację kapłaństwem, bo to rodzina – za namową księdza proboszcza – postarała się żebym został ministrantem. Z tej mojej ministrantury poszedłem do Niższego Seminarium Księży Sercanów, widząc już – gdzieś na odległym horyzoncie – rysujące się kapłaństwo.
Od 1958 roku aż do przejścia na emeryturę wykładał teologię fundamentalną na KUL. W latach 1972/1973 i 1973/1974 był prodziekanem Wydziału Teologii, kierownikiem Katedry Eklezjologii Fundamentalnej, Sekcji Teologii Porównawczej i Ekumenicznej, przewodniczącym Senackiej Komisji Stypendialnej, Rady Naukowej Instytutu Jana Pawła II. Przez kolejne kadencje przewodniczył Sekcji Wykładowców Teologii Fundamentalnej przy Komisji Episkopatu ds. Nauki. Z nominacji Jana Pawła II przez dwie kadencje był członkiem Międzynarodowej Komisji Teologicznej. Brał udział w pracach Komisji Episkopatu do Spraw Ekumenizmu, był także członkiem Komisji Mieszanej Katolicko-Luterańskiej powołanej przez watykański Sekretariat ds. Jedności Chrześcijan i Światową Federację Luterańską.
Dwukrotnie brał udział w charakterze eksperta w Synodach Biskupów w Rzymie (1985 i 1991). Zamieszkały w Krakowie, prowadził wykłady w Lublinie i Wrocławiu na tamtejszym Papieskim Wydziale Teologicznym. W pociągu relacji Kraków-Lublin poznał Karola Wojtyłę, z którym łączyła go później przyjaźń, wyprawy po górach i bliska współpraca.
W niedzielę 28 września 2003 roku Ojciec Święty Jan Paweł II mianował ks. prof. Stanisława Nagy’ego kardynałem. 13 października 2003 roku został wyświęcony na arcybiskupa ze stolicą tytularną Holarensis. Konsekracja miała miejsce w Katedrze na Wawelu. Konsekratorem był kard. Franciszek Macharski, a współkonsekratorami: kard. Marian Jaworski i abp Józef Kowalczyk. 21 października 2003 podniesiony został do godności kardynalskiej przez papieża Jana Pawła II z diakonią kościoła Santa Maria della Scala.
Za motto arcybiskupie i kardynalskie przyjął słowa: "In Te Cor Iesu speravi" – "W Tobie, Serce Jezusa, złożyłem swą ufność". W kardynalskim herbie znajdują się symbole Serca Jezusa, Biblia, kotwica – symbol nadziei i wiary oraz monogram słów "Ave Maria". Kapelusz kardynalski ks. kard. Nagy otrzymał podczas uroczystego konsystorza w dniu 21 października 2003 roku w Watykanie.
Odznaczenia: medal "Za zasługi dla Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego" (2007), Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski (2008).
30 września, ks. kard. Stanisław Nagy, sercanin obchodzi 90. rocznicę urodzin. Rodzinny dom Dostojnego Jubilata to Bieruń Stary na Górnym Śląsku. Od 1937 r. nowym domem dla niego stało się Zgromadzenie Księży Sercanów, gdzie złożył śluby zakonne i przyjął w 1945 r. święcenia kapłańskie. Od 8 lat decyzją papieża Jana Pawła II jest kardynałem., a za swą biskupią dewizę obrał słowa: W Tobie, Serce Jezusa, swą ufność złożyłem. Mieszka w krakowskiej dzielnicy Płaszów u sercanów.
Prezentujemy fragmenty rozmowy z ks. kard. Stanisławem Nagym, jaka ukazała się w książce pt. „Na drogach życia"(Wydawnictwo Dehon), gdzie Jubilat wspomina swoje dzieciństwo i rodzinne strony.
„Zwykle mówi się o tym, że najwięcej otrzymało się w rodzinie i od rodziny. W moim przypadku jest to prawda w odniesieniu do najwcześniejszego dzieciństwa. Bardzo wcześnie bowiem wszedłem w okres, kiedy rodzina została okaleczona przez śmierć matki. A potem, jako kilkunastoletni chłopak, opuściłem Śląsk i coraz to bardziej kształtowało mnie już inne środowisko. W sumie, można powiedzieć, że wpływ na moje życie wywarła nie tylko rodzina, albo niewyłącznie rodzina, ale także w dużej mierze środowisko, w którym przeżywałem późniejsze lata swojego życia.
Jaka była ta moja rodzina? Zostało ona wcześnie okaleczona, bo w siódmy roku mojego życia umarła mi matka. Jej obraz w mojej pamięci jest bardzo mglisty. Mogę więc powiedzieć, że jestem niemal pozbawiony matczynego wpływu. Jak przez mgłę pamiętam jej postać, poczucie pewnego braku przeżywanego przez całą rodzinę, a więc i przeze mnie, chociaż może nie tak głęboko jak przez resztę rodziny.
(….) W rolę matki, co trzeba podkreślić z całą wyrazistością, wcieliła się moja najstarsza siostra Maria i to ona mnie wychowała. Z całą pewnością, w moim odbiorze i moim pojęciu, miałem dwie matki. Jedną prawdziwą i drugą zastępczą w osobie mojej siostry, która w tę matczyność się oblekła i wywiązała się z tego, co matka powinna była dać swojemu dziecku. Spośród całego rodzeństwa – a było nas sześcioro – zapisała się w mojej świadomości najżywiej, ze swoim profilem osobowościowym, którego może nawet jej zazdrościłem i podziwiałem. Na pewno bardzo ją kochałem. Starała się wejść w tę matczyność pierwotną mojej matki w stosunku do mnie, dając mi te elementy wychowania, które były dogłębnie katolickie. (…)
Po śmierci matki, ojciec czuł się w obowiązku przejąć odpowiedzialność za mnie, co dało mi okazję do bliższego poznania jego charakteru. Otóż, mój ojciec był typowym przykładem śląskości. Jego miejscowością rodzinną była wieś niedaleko Bierunia; pochodził ze środowiska typowo rolniczego i to dość dostatniego. Był człowiekiem niezwykle prężnym, może nawet porywczym, a jednocześnie ogromnie pracowitym. W młodości pracował na roli, zaś w drugim okresie swojego życia, kiedy już wyszedł z rodzinnej wsi, w przemyśle. Pracując w kopalni miał wypadek, w wyniku którego złamał nogę i to wydarzenie się w mojej świadomości zakodowało. „Tata byli górnikiem". Będąc człowiekiem bardzo ambitnym, dość rychło został włączony w życie społeczne Bierunia, jako radny miejski. (…) W sumie, mogę powiedzieć, że mój ojciec był uosobieniem Ślązaka, ze soją pracowitością, zaangażowaniem społecznym, pewną surowością. Ojciec miał ambicje, by jego dzieci wybiły się ponad te ograniczenia śląskości, polegające na tym, że było się najniższą warstwą społeczną. Dzięki jego staraniom, mój starszy brat Franciszek ukończył szkołę średnią w Oświęcimiu, a później wstąpił do Zgromadzenia Księży Sercanów i był bardzo zaangażowanym kapłanem. Podobne plany miał ojciec w stosunku do mnie. Także, i ja – może nie tylko pod jego wpływem, ale także pod wpływem mojego brata, jako że dawałem oznaki dość bystrej inteligencji – zostałem przeznaczony do wyjścia poza próg zwyczajności śląskiej i do wejścia w krąg inteligencji.
(…) Było nas sześcioro, trzy siostry i trzech braci. Poza Maryjką – moją drugą matką – była Gertruda i Marta, które pozostały Ślązaczkami w całej rozciągłości, dzieląc typowe losy śląskiej społeczności, z bardzo elementarnym wykształceniem. (…) W wieku lat trzynastu-czternastu wychowywało mnie już inne środowisko niż rodzina. O moich siostrach mogę powiedzieć, że były to kobiety głęboko religijne. Katoliczki z krwi i kości! Dożyły słusznego wieku, zas ich starość była czasem absolutnego zaangażowania w życie religijne. Marta nie wyszła za mąż i w dużej mierze poświęciła swoje życie w służbie bliźnim.
Miałem także dwóch braci. Najstarszy – Jan odcisnął się w mojej świadomości jako najinteligentniejszy i najbardziej wyrobiony ideowo spośród wszystkich. On najwcześniej odkrył i przeżywał swoją polskość i zaangażował się w nią. W wieku kilkunastu lat opuścił dom, by uczestniczyć w powstaniach śląskich; brał między innymi udział w bitwie pod Górą św. Anny. (…) Drugi brat – Franciszek miał na mnie wpływ niejako z daleka. Już jako kleryk przebywał za granicą, gdyż sudia odbywał na uniwersytecie w Strasburgu. Słowem – człowiek obyty ze światem. Dyktował poniekąd ojcu i całej rodzinie, jak mają pokierować moim losem. Pod jego wpływem, po ukończeniu szkoły powszechnej, znalazłem się w środowisku krakowskim, w którym kontynuowałem naukę.
Pierwszemu okresowi dzieciństwa, które związane było z Bieruniem, zawdzięczam głębokie wkorzenienie w religijność. To mi dała rodzina i to mi dał cały Bieruń, ze swoimi dwoma kościołami. Wtedy też ukształtował się mój stosunek do pracy, szacunek dla niej i troska o to, aby praca była w moim życiu obecna.
(…) Należałem do rodziny niebogatej, żyjącej skromnie. Jednak to właśnie rodzinie zawdzięczam moją najpierwotniejszą fascynację kapłaństwem, bo to rodzina – za namową księdza proboszcza – postarała się żebym został ministrantem. Z tej mojej ministrantury poszedłem do Niższego Seminarium Księży Sercanów, widząc już – gdzieś na odległym horyzoncie – rysujące się kapłaństwo.
Ks. kard. Stasnisław Nagy SCJ – Urodził się 30 września 1921 w Bieruniu Starym w śląskiej, górniczej rodzinie. W roku 1937 wstąpił do Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusowego. Śluby wieczyste złożył w 1941 roku, a 8 lipca 1945 otrzymał święcenia kapłańskie z rąk ówczesnego biskupa pomocniczego Krakowa Stanisława Rosponda. W latach 1952-1958 był rektorem seminarium zakonnego w Tarnowie, a następnie kierownikiem Studium Teologicznego w Krakowie, powstałego z jego inicjatywy. Od początku swej drogi naukowej był związany z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim; w 1952 roku obronił tam pracę doktorską, w 1968 roku uzyskał habilitację, w 1979 roku tytuł profesora nadzwyczajnego, zaś w 1985 roku profesora zwyczajnego.
Od 1958 roku aż do przejścia na emeryturę wykładał teologię fundamentalną na KUL. W latach 1972/1973 i 1973/1974 był prodziekanem Wydziału Teologii, kierownikiem Katedry Eklezjologii Fundamentalnej, Sekcji Teologii Porównawczej i Ekumenicznej, przewodniczącym Senackiej Komisji Stypendialnej, Rady Naukowej Instytutu Jana Pawła II. Przez kolejne kadencje przewodniczył Sekcji Wykładowców Teologii Fundamentalnej przy Komisji Episkopatu ds. Nauki. Z nominacji Jana Pawła II przez dwie kadencje był członkiem Międzynarodowej Komisji Teologicznej. Brał udział w pracach Komisji Episkopatu do Spraw Ekumenizmu, był także członkiem Komisji Mieszanej Katolicko-Luterańskiej powołanej przez watykański Sekretariat ds. Jedności Chrześcijan i Światową Federację Luterańską.
Dwukrotnie brał udział w charakterze eksperta w Synodach Biskupów w Rzymie (1985 i 1991). Zamieszkały w Krakowie, prowadził wykłady w Lublinie i Wrocławiu na tamtejszym Papieskim Wydziale Teologicznym. W pociągu relacji Kraków-Lublin poznał Karola Wojtyłę, z którym łączyła go później przyjaźń, wyprawy po górach i bliska współpraca.
W niedzielę 28 września 2003 roku Ojciec Święty Jan Paweł II mianował ks. prof. Stanisława Nagy’ego kardynałem. 13 października 2003 roku został wyświęcony na arcybiskupa ze stolicą tytularną Holarensis. Konsekracja miała miejsce w Katedrze na Wawelu. Konsekratorem był kard. Franciszek Macharski, a współkonsekratorami: kard. Marian Jaworski i abp Józef Kowalczyk. 21 października 2003 podniesiony został do godności kardynalskiej przez papieża Jana Pawła II z diakonią kościoła Santa Maria della Scala.
Za motto arcybiskupie i kardynalskie przyjął słowa: "In Te Cor Iesu speravi" – "W Tobie, Serce Jezusa, złożyłem swą ufność". W kardynalskim herbie znajdują się symbole Serca Jezusa, Biblia, kotwica – symbol nadziei i wiary oraz monogram słów "Ave Maria". Kapelusz kardynalski ks. kard. Nagy otrzymał podczas uroczystego konsystorza w dniu 21 października 2003 roku w Watykanie.
Odznaczenia: medal "Za zasługi dla Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego" (2007), Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski (2008).
Więcej na: www.sercanie.pl