Diecezja De Aar, położona w środkowej części Republiki Południowej Afryki, istnieje od 13 kwietnia 1967 (wcześniej – od 24 marca 1953 była to prefektura apostolska) i wchodzi w skład metropolii kapsztadzkiej. Na obszarze ok. 67,3 tys. km kw. mieszka tam niespełna 170 tys. ludzi, z których prawie 6 tys. to katolicy. Na terenie diecezji jest 8 parafii, w których pracuje 6 księży diecezjalnych i zakonnych i kilka sióstr.Poniżej przedstawiamy rozmowę przeprowadzoną z biskupem nominatem de Aar.
A. L. Musiałek SCJ: Mieszane uczucia, w ogóle nie spodziewałem
się tego. Wiele razy tam ktoś mi napominał, ale nie brałem tego na
serio. A w tej chwili to jest pewnego rodzaju szok i trzeba po prostu
jakoś przetrawić to wszystko. Bo w tej chwili nie przymierzałem się.
Jestem od roku na dużej parafii Pietermaritzburg – to jest duże miasto
w południowo-wschodniej części RPA – i zaczynam ustalać pracę
duszpasterską. Myślałem, że tu dotrzymam do emerytury, a okazuje się,
że inna jest wola Kościoła.
A. L. Musiałek SCJ: Jest
to wciąż Kościół misyjny – właśnie w tej chwili rozmawiałem z
nuncjuszem apostolskim na temat tego Kościoła – mimo iż kraj
ekonomicznie jest bardzo rozwinięty. Problemy Kościoła są dość poważne
ze względu na to, że bez przerwy zmagamy się z brakiem powołań i kadry
naukowej, wykładowców. Zmagamy się po prostu ze sprawami, które
występują na misjach. Przede wszystkim powołania, oczywiście
kapłańskie. Jest to nadal największy problem w Południowej Afryce.
– Przez pierwsze 10 lat po wstąpieniu do zgromadzenia był ksiądz w Polsce. Dlaczego więc wybór padł na Afrykę?
A. L. Musiałek SCJ: To
zawsze było moje zainteresowanie. Interesowałem się Afryką, właściwie
Zairem, obecnym Kongo. Pisałem w podaniu, że zawsze chciałem pracować w
Kongu, jednak potrzeby w zgromadzeniu były inne. Tutaj brak księży,
brak powołań i prowincja polska prosiła, abym raczej zrezygnował z
Konga i zgodził się na Południową Afrykę. Tak się znalazłem tutaj.
– Jakie jest dotychczasowe doświadczenie pracy misyjnej?
A. L. Musiałek SCJ: Na
samym początku przez ponad siedem lat pracowałem w diecezji De Aar, do
której zostałem teraz powołany. Później byłem prowincjałem, bo powstała
Prowincja Południowej Afryki. Byłem pierwszym prowincjałem przez dwie
kadencje. Następnie pracowałem w scholastykacie, jako rektor seminarium
i wychowawca. Następnie po skończonej kadencji w seminarium wziąłem
sobie w pewnym sensie „rok sabatyczny” i podjąłem pracę naukową, którą
kontynuuję do tej pory. Rok temu zostałem zamianowany proboszczem w
dużej parafii, obejmującej Pietermaritzburg, gdzie jest właściwie tyle
samo wiernych, co w diecezji, do której teraz idę. W międzyczasie
pisałem pracę. Rozmawiając z nuncjuszem, z pewnym zakłopotaniem
powiedziałem, że nie wiem, co ważniejsze. On mi odpowiedział, że i
jedno, i drugie: zająć się diecezją i kontynuować pracę.
– To są doświadczenia pracy misyjnej. Ale po tej rozmowie z nuncjuszem i po Mszy, na której w południe ogłoszona została nominacja Księdza Biskupa, możemy zapytać, czy wiadomo już, kiedy ewentualnie można się spodziewać święceń?
A. L. Musiałek SCJ: Jeszcze
nie. Właśnie za chwilę będziemy rozmawiać na temat szczegółów święceń i
wszystkich innych spraw, bo dopiero po raz pierwszy spotkałem się z
nuncjuszem twarzą w twarz, więc to wszystko jest jeszcze za świeże. To
jest po prostu „tak, jakby piorun trzepnął” – przepraszam za zwrot.
Jestem po prostu do tego jeszcze nie przygotowany i jakoś to do mnie
nie dotarło, że nominacja nastąpiła.
– Rozumiem w związku z powyższym, że nie miał Ksiądz czasu nawet pomyśleć, jakie będzie hasło biskupie…
A. L. Musiałek SCJ: O
tym pomyślałem od razu: „Ecce venio”. To jest taka nasza sercańska
dewiza: „Oto idę, Panie, by pełnić Twoją wolę”. Właśnie teraz w ciągu
tygodnia mamy czytania o Mojżeszu i porównuję moją sytuację do wyjścia
z Egiptu do ziemi obiecanej. W parafii, w której zacząłem zakorzeniać
się i pracować, po roku poznałem ludzi i właściwie uwiłem sobie
gniazdko, jakby można było powiedzieć tak po ludzku. Jednak Kościół
wyrwał mnie z tego gniazdka i mówi, żeby coś innego robić. Żeby iść do
ziemi obiecanej i tam pracować. Jest to ziemia właściwie taka jak ta,
do której poszedł Mojżesz. To jest półpustynia, właściwie step
przechodzący w półpustynię. Więcej owiec jak wiernych i praca trudna ze
względu na środowisko, brak ludności. Przede wszystkim wspólnoty są
małe. To są wspólnoty parafialne, z których największa będzie miała do
300 osób.
– Czy w dniu, w którym przedstawiamy nowego polskiego biskupa Kościołowi w Polsce, mógłby Ksiądz Biskup coś o sobie powiedzieć? Kim jest nowy biskup, Polak w Afryce Południowej? Co Ksiądz Biskup lubi?
A. L. Musiałek SCJ: Wiele
rzeczy lubię i mam wiele hobby, ale jednym z takich większych
zainteresowań jest właśnie dialog międzyreligijny. Zawsze mnie to
pociągało. Wyjść do drugiego człowieka. Poznać poglądy innych ludzi –
przede wszystkim słuchać, starać się zgłębiać i zbierać doświadczenia
ludzi inaczej myślących.
– A te hobby, o których Ksiądz Biskup nominat wspomniał?
A. L. Musiałek SCJ: Moje hobby
w chwilach najbardziej stresujących i nerwowych to ogród. Uwielbiam
kwiaty i to jest trochę taki odskok do natury i kiedy ma się do
czynienia z wieloma sprawami ludzkimi, to kwiaty potrafią zachować
milczenie, dlatego można dużo im powiedzieć.
Rozm. ks. J. Polak SJ/ rv