W czasie przerwy jedna ze słuchaczek wybucha: „Jestem chrześcijanką i dlatego nie mogę tolerować tego języka nienawiści! Jakim prawem ta kobieta ocenia indywidualne wybory innych ludzi?! Każdy jest tym, kim chce być, kocha tak, jak chce i kogo chce, i nikt nie ma prawa w to włazić z jakimiś definicjami! Jezus kazał kochać i nie oceniał negatywnie!”. Kiedy o. Miśko próbuje tłumaczyć dziewczynie, że Jezus oceniał jednak różne postawy i rozróżniał dobro od zła, ta krzyczy: „Mój Jezus afirmuje wszystkich!”.
Skąd się bierze tego rodzaju obraz Jezusa? Przypomina mi się film „Dogma”, w którym widzimy, jak to duchowni w poszukiwaniu wiernych prezentują nowy model Mistrza z Nazaretu. Jezus z gwiazdorskim (amerykańskim) uśmiechem, z podniesionym do góry kciukiem, mówi wszystkim: Kocham was, jesteście wspaniali, jesteście cool, łoł! Taki Jezus zdaje się głosić jedno: „Kochajcie się i róbta, co chceta”, przy czym, w przeciwieństwie do Jezusa z kart Ewangelii, nie precyzuje, na czym autentyczna miłość polega. Każdy ma to odkryć w swoim sercu, a także w innych częściach ciała… Każdy ma swoją prawdę, a Bóg potrzebny jest do tego, by poklepać przyjaźnie każdego po plecach i powiedzieć: Łoł! Super z ciebie gość (gościówa)!
Być może zdarzają się księża, którzy bojąc się konfrontacji z obowiązującymi trendami albo chcąc po prostu przypodobać się publice, sami udają takich łoł-duszpasterzy. Problem nie tkwi jednak w księżach, ale w tym, że mamy dziś do czynienia z masowym „zmiękczaniem” chrześcijaństwa. To „zmiękczanie” jest jedną z form walki z Kościołem, niekiedy dużo bardziej skuteczną niż bezpośredni atak. Co się dziwić młodym, że chwytają różne hasełka, skoro schematy łoł-chrześcijaństwa wpływają nawet na zdawałoby się niezawisłych sędziów. W słynnej sprawie Alicji Tysiąc sędzia w ustnym uzasadnieniu wyroku pouczyła „Gościa Niedzielnego”, archidiecezję katowicką, a pośrednio cały Lud Boży, że chrześcijaństwo jest religią miłości i taki też powinien być język, jakim winni posługiwać się autorzy katolickiego tygodnika. A zatem nie można mówić, że aborcja jest zabiciem człowieka, bo to sprawia przykrość tym, którzy aborcji dokonali, a tym samym sprzeciwia się przykazaniu miłości. No, mamy tu do czynienia zaiste z jakąś łoł-logiką.
Jezus afirmuje wszystkich? Tak! Na krzyżu umarł za wszystkich, a za swoich prześladowców modlił się: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34). Bóg „pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2, 4). Z tego jednak nie wynika, że każdy tworzy sobie swoją prawdę i w ten sposób zbawia sam siebie, a stworzony na nasze podobieństwo Jezus nam w tym pomaga. Bóg nie jest zapchajdziurą naszych osobistych zapatrywań na temat życia. Bóg jest Bogiem, a człowiek jest człowiekiem – warto nie zapominać o tej oczywistej prawdzie. To Bóg jest Stwórcą, a nie człowiek. To Bóg jest Zbawicielem, a nie człowiek. To my mamy pełnić wolę Boga, a nie On naszą wolę.
„Mój” Jezus, skrojony na miarę jakiegoś modnego dziś sposobu myślenia, nie istnieje. Istnieje zaś Jezus Ewangelii, nauczania Kościoła, Jezus Jana Pawła II i Benedykta XVI. Papież Polak, który będzie 1 maja ogłoszony błogosławionym, był otwarty na ludzi, ale zarazem nauczał w sposób jasny i zdecydowany. Nie był to łoł-papież, choć niektórzy chcieliby go zredukować do wadowickich kremówek.
Za: www.idziemy.pl