370
Wstyd może być jednak punktem wyjścia do czegoś pozytywnego. Niech każdy pomyśli, jak nie zmarnować tych 3 miesięcy do beatyfikacji. Co mogę zrobić, aby należycie – a nie jak duchowy tłumok – przeżyć wyniesienie Papieża Polaka do chwały ołtarzy. Może by tak coś refleksyjnie, modlitewnie przeczytać…
Warto byłoby sięgnąć po jakiś tekst Jana Pawła II albo tekst o nim. Ale sądzę, że także ostatnia książka Benedykta XVI „Światłość świata", która właśnie ukazała się na rynku, może być dobrym przygotowaniem do tego, co wydarzy się 1 maja na Placu św. Piotra. Tym bardziej, że w książce-wywiadzie dziennikarz prowadzący rozmowę, Peter Seewald, zauważa:
„Udało się Waszej Świątobliwości to, czego po takim olbrzymie jak Wojtyła nikt nie uważał za możliwe, a mianowicie: płynna zmiana pontyfikatu".
Na co Benedykt XVI stwierdza:
„To był oczywiście dar. Pomógł powszechnie znany fakt, że Jan Paweł II darzył mnie sympatią, że istniało pomiędzy nami głębokie porozumienie. A także to, że traktuję siebie jako jego dłużnika, który próbuje swoją skromną postawą kontynuować to, co czynił wielki Jan Paweł II".
Ostatni, 18 rozdział, „Światłości świata" dotyczy rzeczy ostatecznych, czyli ostatecznych perspektyw naszego życia. Benedykt XVI przypomina:
„To, że On jest Sędzią, że odbędzie się prawdziwy sąd, że ludzkość zostanie rozdzielona, i że istnieje możliwość bycia odrzuconym, [ …] ma swoją wagę – to wszystko jest bardzo ważne".
Być może na tym Sądzie padną również pytania o katastrofę w Smoleńsku… Co nie znaczy, że tych pytań nie należy stawiać tu i teraz.
Pośród ożywionych dyskusji, czy Donald Tusk jest małym człowiekiem bez honoru, czy też opatrznościowym mężem stanu, albo czy Jarosław Kaczyński oszalał, czy też jest jedyną ostoją narodowych cnót, warto pomyśleć o innych sprawach, sprawach, które zahaczają o wieczność.
Mam na myśli beatyfikację Jana Pawła II.
Mam na myśli beatyfikację Jana Pawła II.
Przez ostatnich 6 lat roztrwoniliśmy dziedzictwo Papieża Polaka, którego udało nam się zredukować do człowieka miłego, który chciał, żeby wszystkim było dobrze, ewentualnie do – na co warto zwrócić uwagę – wdzięcznego źródła pisanych przez księży doktoratów. Obok tego wyrosło nam trochę głupkowatych nastolatków, którzy na różnych forach internetowych plują na Jana Pawła II w sposób, który mógłby zaszokować nawet morderców ks. Popiełuszki. Przesadzam? Pewno tak, bo przecież niejeden może dać świadectwo konkretnego dobra, jakie zostało w nim po Papieżu. Ale – niestety – przesadzam nie do końca. I wstyd człowieka ogarnia, jak pomyśli o Janie Pawle II i współczesnej Polsce.
Wstyd może być jednak punktem wyjścia do czegoś pozytywnego. Niech każdy pomyśli, jak nie zmarnować tych 3 miesięcy do beatyfikacji. Co mogę zrobić, aby należycie – a nie jak duchowy tłumok – przeżyć wyniesienie Papieża Polaka do chwały ołtarzy. Może by tak coś refleksyjnie, modlitewnie przeczytać…
Warto byłoby sięgnąć po jakiś tekst Jana Pawła II albo tekst o nim. Ale sądzę, że także ostatnia książka Benedykta XVI „Światłość świata", która właśnie ukazała się na rynku, może być dobrym przygotowaniem do tego, co wydarzy się 1 maja na Placu św. Piotra. Tym bardziej, że w książce-wywiadzie dziennikarz prowadzący rozmowę, Peter Seewald, zauważa:
„Udało się Waszej Świątobliwości to, czego po takim olbrzymie jak Wojtyła nikt nie uważał za możliwe, a mianowicie: płynna zmiana pontyfikatu".
Na co Benedykt XVI stwierdza:
„To był oczywiście dar. Pomógł powszechnie znany fakt, że Jan Paweł II darzył mnie sympatią, że istniało pomiędzy nami głębokie porozumienie. A także to, że traktuję siebie jako jego dłużnika, który próbuje swoją skromną postawą kontynuować to, co czynił wielki Jan Paweł II".
Ostatni, 18 rozdział, „Światłości świata" dotyczy rzeczy ostatecznych, czyli ostatecznych perspektyw naszego życia. Benedykt XVI przypomina:
„To, że On jest Sędzią, że odbędzie się prawdziwy sąd, że ludzkość zostanie rozdzielona, i że istnieje możliwość bycia odrzuconym, [ …] ma swoją wagę – to wszystko jest bardzo ważne".
Być może na tym Sądzie padną również pytania o katastrofę w Smoleńsku… Co nie znaczy, że tych pytań nie należy stawiać tu i teraz.
Za: www.wpolityce.pl