Bp Stanisław
PADEWSKI OFM Cap.
H O M I L
I A
Wygłoszona
do Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich
Kraków,
12 maja 2009 r.
Czcigodni
Ojcowie Prowincjałowie,
drodzy
uczestnicy dzisiejszej liturgii.
Rocznica
historycznego wydarzenia – a mianowicie uznania i zatwierdzenia przez
papieża Innocentego III formy ewangelicznego życia, którą
zaproponował św. Franciszek z Asyżu, przenosi nas do wiosny franciszkańskiej
duchowości.
Osoba św. Franciszka i wspólnota pierwszych braci przed papieżem
– to jakby ikona samego początku charyzmatu franciszkańskiego czy
też witraż skrywający tajemnicę paschalną, tchnienie Ducha Świętego
w darach nowego umysłu i nowego serca braci mniejszych, oraz totalnej
przemiany na poziomie umysłu i w obszarze serca. Ikona – to okno
w świat ducha, w obszar Królestwa Bożego, ale równocześnie
ikona jest zwierciadłem, lustrem w którym możemy oglądać
samych siebie, ze wszystkich stron, możemy sprawdzić swoja tożsamość,
możemy powrócić do wiosny swego powołania, kiedy to Jezus
spojrzał na nas i powiedział: Pójdź za mną ! Św. Jan Ewangelista
zapamiętał nie tylko dzień, ale i godzinę pierwszego spotkania z
Jezusem. A była to godzina dziesiąta.
Płomienna
wiara, która pod kierownictwem Ducha Świętego prowadziła Franciszka
do Ewangelii – jest bez wątpienia najpiękniejszą odpowiedzią jaką
człowiek daje na wezwanie Chrystusa, wpatrując się w Jego oblicze
i wsłuchując się w tchnienie Ducha Świętego, by dać się prowadzić
Duchowi. Duch Święty uzdalnia nas do poznania tajemnicy osoby Chrystusa,
oświeca umysł, rozgrzewa serce, wyjaśnia, podpowiada, prowadzi do
prawdy, pozwala „recta sapere” – „poznać co jest słuszne”,
pomaga nasiąknąć mądrością Bożą.
Czas,
który przeżywamy możemy nazwać Małym Adwentem oczekiwania na Zesłanie
Ducha Świętego. Oczekiwanie – jak mówi ks. Twardowski jest
już Miłością! Wśród pór roku liturgicznego ADWENT przypomina
wiosnę – okres oczekiwania, czas obietnic, wychodzimy naprzeciw ich
spełnienia.
W scenie wspólnoty braci przed papieżem 800 lat temu, wyczuwamy powiew
Ducha Świętego, który wchodzi w małą, niepozorną grupę zwykłych,
prostych braci i obdarza ich odwagą, mocą i zdolnością, których
wcześniej nie mieli. Duch Boży zadziałał na krąg młodych
ludzi jak ogień i wiatr życiodajny.
Człowiek
tchnięty łaską Ducha Świętego spostrzega, że nie jest sam, że
idzie z Kimś, kto mu towarzyszy i podtrzymuje na drodze niełatwej
a czasem nawet bardzo ciernistej.
Św.
Franciszek doskonale to rozumiał z doświadczenia, wiedział gdzie
leży światło, wskazywał właściwy kierunek. „Duch Pański „
– to we franciszkaniżmie jedno z kluczowych słów.
O
jego znaczeniu świadczy chociażby fakt, że w pismach św. Franciszka
występuje ono aż sto dwadzieścia razy! W kontekście zachęty,
by być posłusznym Duchowi Świętemu , być otwartym na jego kierownictwo,
dostrzegać działanie Ducha Świętego, Jego obecność w naszym życiu;
zabiegał on o wrażliwość na Jego działanie. Bo niestety – jesteśmy
zbyt powierzchowni i tej obecności często nie zauważamy.
Ślizgamy
się po powierzchni , a trzeba sięgać w głąb. Wszelki przejaw
dobra, prawdy, wszelki dobry czyn, nawet najmniejszy, wszelka bezinteresowność,
życzliwość, sumienność, uczciwość, odwaga, poświęcenie –
wszystko to owoce Ducha, „który tchnie, kędy chce”, pokój
serca, w którym mówi Ewangelia.
Tak
sobie Duch Święty idzie i dotyka ludzkich serc. Nie jest zamknięty
w murach kościołów, On przenika życie także świeckie.
Stwierdzić
musimy – z pokorą – że my się Ducha Świętego boimy- w tym
sensie, że boimy się Jego wtargnięcia w nasze przeciętne życie,
jak boimy się wichru i ognia. On burzy nasze plany, zamiary, pozbawia
nas rzeczy, które nas odgradzają od Boga, czy do których przywiązaliśmy
się, chce nas odwiązać, uwolnić, uśmierca nasz egoizm, przekreśla
nasze rachuby; dużo od nas wymaga, a my zadawalniamy się przeciętnością,
nie lubimy ryzyka, mówimy sobie: dobrze jest jak jest.
Tworzymy
sobie taki mały swój świat, małe terytorium, w którym dobrze się
czujemy i nie chcemy, by ktoś tam wchodził i coś poprzestawiał,
powymiatał. Boimy się wtargnięcia Ducha Świętego w nasze mizerne
życie.
I
dlatego od Ducha Świętego uciekamy, albo w najlepszym wypadku –
rozmijamy się z Nim!
Nasza
refleksja nad działaniem Ducha Świętego w Kościele.
Zwróćmy uwagę,
na jeden ważny szczegół paschalnych wydarzeń. Zmartwychwstały
Chrystus poleca niewiastom u grobu: „ Idźcie i powiedzcie braciom
moim, niech idą do Galilei, tam mnie zobaczą”. /Mt. 28,10/
Po
ciężkich , gorzkich doświadczeniach męki i śmierci, Jezus
prowadzi uczniów do miejsca pierwszego spotkania i powołania
ich; prowadzi do tej samej galilejskiej scenerii, a nawet do tych samych
zajęć. Tam – jakby zaczynając od punktu wyjściowego, od korzeni
– prostuje ich zwichnięte myślenie i z dna przygnębienia i załamania
kieruje ich kroki do słonecznej i pogodnej Galilei, do drgających
tęczą barw rzek i jezior, by ich sercom przywrócić radość.
Galilea
była miejscem modlitwy, kontemplacji i nauczania. Tu się narodziły
i powstały wszystkie przypowieści i podobieństwa o Królestwie Bożym
– pełne prostoty, uroku i poezji, a zawierające w sobie mądrość
i klucz życia wiecznego. Tu niedaleko jeziora Galilejskiego wznosi
się Góra błogosławieństw, miejsce Kazania na Górze, będącego
streszczeniem Chrystusowego nauczania. W Galilei jest też Jego
ukochane miasto Kafarnaum.
I
nas Zmartwychwstały Jezus chce poprowadzić jako wspólnotę do duchowej
Galilei początków Zakonu, naszego powołania, do Galilei dzisiejszego
czasu i dzisiejszych uczniów Chrystusa, do punktu wyjściowego naszej
duchowości, kiedy tak radykalnie zgodziliśmy się wejść na ścieżki
Ewangelii, tak bardzo ukochaliśmy Jezusa, aby odnowić się w tamtym
zafascynowaniu się Ewangelią , zahipnotyzowaniu się Obliczem Jezusa,
bo wiemy, że czas wyziębił trochę nasze serce, coś w nas wystygło,
osłabło w naszej gorliwości odeszliśmy od pierwszego zapału.
Ogromnie
ważna jest ta Galilea spotkania z Jezusem, ta arkadia dzieciństwa,
ta zielona duchowa wiosna Zakonu i każdego z nas.
Franciszkowa
protoreguła zatwierdzona ustnie przez papieża Innocentego III
i ratyfikowana później przez papieża Honoriusza jest jakby Hostią
sporządzona z okruszyn ewangelicznych jest rdzeniem Ewangelii. Jej
nowością – to było maksimum ducha a minimum prawa i organizacji:
prawem była Miłość, a organizacje tworzyło posłuszeństwo Duchowi
Świętemu.
Metaforę
Hostii sporządzonej z ziaren Ewangelii poszerza wielkoczwartkowe wydarzenie,
kiedy Pan Jezus wziął chleb w swoje ręce, i dzięki uczyniwszy połamał
i rzekł: „To jest Ciało moje za was wydane”.
„Wziął
chleb w swoje ręce”….. i nas także.
Jesteśmy
w rękach Mistrza, który chce nas ukształtować na swój obraz i podobieństwo.
Jesteśmy formowani w szkole przebitych rąk Jezusa i otwartego
boku. Gliną jesteśmy w dłoniach Boga. „Oto bowiem jak
glina w reku garncarza, tak jesteście wy, domu Izraela w moim ręku
– mówi Pan w księdze Jeremiasza /18,6/.
Jezus
trzymając chleb w swoich rękach błogosławił – następuje więc
– jako pierwsze- uświęcające działanie Boga, poświęcenie, konsekracja.
Gdy wzięty do rąk chleb jest poświęcony, pobłogosławiony, zostaje
połamany.
Być
połamanym – oznacza etap oczyszczenia, przełamania pychy, lenistwa,
egoizmu, wyzbycie się własnych osobistych korzyści, interesów, chodzi
o pozbawienie siebie by być dla drugich. Tak jak chleb przemienia się
w Ciało Chrystusa, tak my jesteśmy przemienieni – jakby powiedział
św. Paweł – aż do najdalszych granic możliwości, kiedy żyję
już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus. Mówi Apostoł: /1 Kor 5,7/
: „Wyrzućcie więc stary kwas, abyście się stali nowym ciastem,
jako ze przaśni jesteście…”
Św.
Paweł wyraża tę konieczność za pomocą idei wziętej z żydowskiej
Paschy – musimy stać się przaśnym chlebem, to znaczy bez żadnego
kwasu, wolni od wszelkiego zepsucia. Hostia ma być dawana – jak komunia,
jak chleb życia; by dawać ludziom swój czas, swoje siły, zdrowie,
zdolności, nic nie zostawiając dla siebie, żyjąc dla drugich, pełniąc
dyżur serc.
Wszystkie
nasze odgałęzienia myślowe wyrastające z Tajemnicy Paschalnej
dotyczą sprawy duchowego rozwoju, dotyczą naszej franciszkańskiej
tożsamości.
Uczeń
przyszedł do swego Mistrza, a Ten go pyta : Czego się nauczyłeś?
Uczeń
odpowiedział: Przerobiłem trzy razy całą Ewangelię.
A
Mistrz na to: A czy Ewangelia Ciebie przerobiła?
W tym pytaniu
tkwi cały problem i cała istota naszej codziennej Paschy –
przejścia od starego do nowego, od mózgu do serca, od sfery ludzkiej
do Bożej. „Idźcie” – to polecenie Ewangelii. Nie stójcie w
miejscu!
Przeżywanie
franciszkańskiego jubileuszu niech będzie aspiracją przechodzenia
od litery do ducha, od teorii do praktyki życia ewangelicznego, i niech
będzie poszerzeniem pola nadziei – tak bardzo potrzebnej dzisiejszemu
światu. Dzięki aktywności naszego umysłu i serca – niech
rozrośnięte drzewo franciszkańskiego zakonu znów świeżo zazieleni
się w swoich odgałęzieniach i niech wydaje owoce pokoju i dobra –
jako konsekwencja posiadania Duch Bożego, Jego łask i zjednoczenia
z Nim w drodze przejścia z tego świata do Ojca.
Amen.