O. Salij przywołał znaczenie samego
słowa, odwołując się do etymologii jego łacińskiego i greckiego
odpowiednika. Łacińska wersja oznacza współwiedzę, dotyczącą dobra i
zła. Wyjaśniał, że jest to wiedza wspólna z innymi ludźmi, ale przede
wszystkim z Bogiem. – Można powiedzieć, że dobrze ukształtowane
sumienie jest to jakiś udział w wiedzy na temat dobra, jaką sam Bóg
posiada. Wiemy, że wiedza Boga zawsze tworzy rzeczywistość, i nasz
udział w wiedzy Boga o dobru należy przedstawić gdzieś właśnie w tych
horyzontach – mówił.
Podobnie jest w języku greckim, gdzie
sumienie oznacza bardziej współ-widzenie, jednak obie etymologie, jak
zauważył o. Salij, prowadzą w jednym kierunku.
Dominikanin
przywołał także definicję sumienia u św. Tomasza, który mówił, że jest
to akt rozumu praktycznego ujawniający prawość lub nieprawość
konkretnych działań, jakie zamierzamy podjąć lub jakie wykonaliśmy.
Podkreślił znaczenie sumienia jako aktu rozumu, tłumaczył także, co
Akwinata rozumiał przez błędne sumienie i co zalecał względem jego
sądów. – Św. Tomasz miał wielkie zrozumienie dla wolności sumienia.
Powiadał, że nieposłuszeństwo błędnemu sumieniu jest grzechem. Ale
posłuszeństwo błędnemu sumieniu nie usprawiedliwia, jeśli błędne
sumienie jest wynikiem naszego zbyt małego dbania o prawdę. Tylko
posłuszeństwo błędnemu sumieniu, które jest niepokonalnie błędne,
usprawiedliwia – wyjaśniał.
Mówca przypomniał, że o dobre
sumienie trzeba prosić. – Nie jest tak, że my dokładnie wiemy, jakie
jest dobro, jakie zło, i nic nam innego nie pozostaje, jak unikać zła i
czynić dobro. Dobro możemy i powinniśmy poznawać więcej i coraz więcej
– mówił. – Wiara ratuje nas w chrzcie nie przez obmycie brudu
cielesnego, ale przez zwróconą do Boga prośbę o dobre sumienie. Nauka o
prawdzie moralnej i o sumieniu w Piśmie św. jest ustawiona w
perspektywie ostatecznej. Nie ma nic gorszego niż dobre samopoczucie
moralne – zauważył.
Ks. prof. Szostek przypomniał, że sumienie
jest niezbędne do zbawienia jako swoisty kanał, poprzez który Bóg
dociera ze swoim zbawczym słowem i mocą do człowieka. Problem polega na
tym, by ten głos dobrze usłyszeć i dobrze zrozumieć.
Podkreślił,
że sumienie cechuje pewna dwupoziomowość. – W konstytucji Gaudium et
Spes, mowa jest o sanktuarium, w którym człowiek sam na sam spotyka się
z Bogiem. Zarazem potoczne, ale wypracowane również w filozofii
przekonanie mówi, że sumienie jest sądem w sensie logicznym, czyli
stwierdzeniem pewnej prawdy. Zatem jest to jednocześnie głos Boga i mój
własny, tylko trzeba te dwa głosy dobrze do siebie odnieść – wyjaśniał.
Dodał, że w odróżnieniu od zwierząt człowiek jest dopuszczony do
rozeznania prawdy i rozpoznania obowiązującego go prawa. Staje się tym
samym wtórnym autorem tego prawa, podporządkowanym Boskiemu autorowi.
Ks.
prof. Szostek zauważył, że otwartość na prawdę wcale nie jest łatwa, a
człowiek podejmuje cały szereg kroków, które mają złagodzić ostrość
niewygodnych prawd. – Kto nie ma odwagi, próbuje chować się za różne
formuły, które przyćmiewają ostrość prawd. Mówimy, że wyrzuty sumienia
będą męczyć człowieka aż do śmierci. To opinia nazbyt optymistyczna.
Człowiek potrafi zneutralizować głos swojego sumienia, odwrócić kompas,
by na pewne rzeczy uwagi nie zwracał – mówił.
Przywołał też
postaci świętych, którzy dzięki wewnętrznej uczciwości nie pozwolili,
by ważne prawdy ich ominęły, jak św. Brat Albert czy Matka Teresa z
Kalkuty. – Świętość to nie jest koniecznie atletyzm moralny, świętość
zaczyna się często od nieradzenia sobie z pewną prawdą, której człowiek
nie jest w stanie ominąć. Trwa to czasem latami, ale dokonuje przemiany
człowieka – mówił. – Sumienie nie zbawia, zbawia Bóg, ale zbawia
poprzez to ukazywanie prawdy, które każe zmienić sumienie, zmienić
życie i wyznacza drogi świętości. W tym sensie jest do zbawienia
niezbędne – dodał.
O. Salij zwrócił uwagę na problem wyzbywania
się sumienia. – Arystoteles mówił, że niewolnik to człowiek, którego
rozum jest poza nim. Dziś bezmiar ludzi współczesnych często
wykształconych, mających ogromny wpływ na myślenie społeczne, ma
sumienie poza sobą – zauważył. Podkreślił, że do istoty sumienia należy
zrozumienie, że dobro jest wcześniejsze od człowieka, do którego należy
nie ustanawianie go, ale odkrywanie. – Jeżeli ktoś w trakcie dyskusji
na temat aborcji powiada „moje sumienie mówi coś innego”, to ja
odpowiem – nie wzywaj swego sumienia na darmo, bo może go wcale w sobie
nie masz – powiedział.
Poruszył też kwestię społecznego wymiar
sumienia, mówiąc o zjawiskach deptania cudzego sumienia lub przeciwnie,
wzmacniania w kimś sumienia, które osłabło.
Dyskutanci
rozmawiali też o sytuacjach konfliktu sumienia. Zdaniem ks. prof.
Szostka konflikt taki jest „męczący i ozdrawiający”. – Byłoby znacznie
smutniej, gdybyśmy konfliktu sumienia nie mieli, bo to by nie
pozwalało, by człowiek coś jeszcze zobaczył, dojrzał. Człowiek staje
się dojrzały, kiedy dojrzy coś, czego dotąd nie widział. Takie
konflikty, które mu spać nie dają, które każą mu pytać innych o zdanie,
pomagają mu dojrzeć rzeczywistość lepiej – mówił. – To, że konflikty
są, jest bolesnym, ale pięknym błogosławieństwem, bo pozwala nam ujrzeć
rzeczywistość w całej jej złożoności i daje nam szansę wzrostu – dodał.
Według
legendy w lubelskim kościele dominikanów na dwóch usytuowanych
naprzeciw siebie ambonach dominikanie dyskutowali z innowiercami. Jak
zaznaczył prowadzący spotkanie o. Tomasz Dostatni, w legendzie jest
ziarno prawdy, bo w 1616 roku w czasie obrad Trybunału Koronnego
odbywały się tu debaty teologiczne miedzy arianami braćmi polskimi a
dominikanami, choć ambon jeszcze wtedy nie było.