Przede wszystkim chciałbym wyrazić wdzięczność za waszą miłą wizytę. Mam wiele pięknych wspomnień związanych z obecnością na falach Radia Maryja jak i innych miejscach na świecie; również z TV Trwam mieliśmy niejedno piękne spotkanie, wywiady. Doceniam również bardzo pracę Naszego Dziennika i w ogóle cenię sobie bardzo pracę moich współbraci w środkach społecznej komunikacji, przy wsparciu wielu współpracowników, mężczyzn i kobiet. Uważam, że to centrum medialne jest swoistą jasną latarnią dla Polski, dla Europy i dla Kościoła. Zatem w jakim duchu przyjmuję moje zadanie… No cóż, muszę powiedzieć: "jestem człowiekiem"; wobec prośby Ojca Świętego musiałem jakby nieco zaprotestować. Po prostu nie czułem się na siłach; nie czułem się godnym takiej posługi. Czułem się trochę jak św. Piotr na klęczkach wobec Pana. Mówiłem do niego "odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiek grzeszny". Pan zaś odpowiedział: "Tak, wiem o tym, lecz ty jednak pójdź za mną". Czynię to także w duchu św. Alfonsa, który kiedyś w swoich pismach komentował ten ostatni dialog między Piotrem a Jezusem. Kiedy Pan Jezus przypomniał Piotrowi jego potrójne zaparcie się, Piotr ostatecznie wyznał: "Panie, Ty wszystko wiesz. Ty wiesz, że Cię kocham". Pan zaś odpowiedział: "A zatem paś owieczki moje". Św. Alfons pisze: zwróćmy uwagę, że Pan nie prosi o posty, pokuty, umartwienia, o jakiś skruszony płacz… Prosi o hojną, bezinteresowną służbę pasterską. A zatem, pomimo, że Piotr był człowiekiem grzesznym, został jednak wezwany do tego typu posługi. Także i ja chciałbym odpowiedzieć: "Panie ty wiesz, że Cię kocham i chcę paść Twoje owce oraz służyć im z całego serca".
2. Ojciec, jako prawdziwy redemptorysta – misjonarz, i jako Przełożony Generalny Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela posiada głębokie i długie doświadczenie charyzmatu św. Alfonsa Marii de’ Liguori. A jak teraz pragnie służyć całym tym bogactwem duchowym Kościołowi Powszechnemu, a w sposób szczególny światu osób konsekrowanych.
Uważam, że św. Alfons był misjonarzem wszechstronnie uzdolnionym. Posiadał wiele różnych talentów. Nie mogę się więc z nim porównywać, nie jestem tak uzdolniony jak on. Pomimo to pragnę to wszystko, co otrzymałem od Boga, łącznie z moim doświadczeniem posługi Przełożonego Generalnego, ofiarować dla dobra życia konsekrowanego. Dzisiaj wielu mówi o kryzysie Kościoła katolickiego i być może jest to prawdą tylko w niektórych zakątkach świata. To właśnie miejsca tego kryzysu w Kościele są szczególnym wyzwaniem dla zakonników, ponieważ nam jako misjonarzom nie wolno zatrzymać się na plaży, aby naprawiać sieci. Zgodnie z tym zaproszeniem, jakie skierował do całego Kościoła, a w sposób szczególny do świata osób konsekrowanych Jan Paweł II, powinniśmy wypłynąć na głębię, aby tam razem z Chrystusem dokonać połowu. Ufam więc, ze będę mógł wnieść w życie konsekrowane odwagę św. Alfonsa, jego pełne zaufanie Bogu, jego solidarne bycie z ludem. Ufam, że odwaga św. Alfonsa, jego zaufanie Bogu i jego bliskość z ludźmi są tymi wartościami, które mnie ukształtowały i te podstawowe wartości pragnąłbym przekazać całemu Kościołowi, bo przecież świat osób konsekrowanych to ponad milion kobiet i mężczyzn na całym świecie. Wszyscy tworzymy wielkie bogactwo darów i charyzmatów. Z mojej posługi pragnę uczynić jedno całkowite "tak" dla Pana, dla jego Królestwa, ale również pełne "tak" dla dobra tego świata, ponieważ Chrystus jest Odkupicielem świata i nas zbawia w całym naszym człowieczeństwie. Ostatecznie jestem świadomy, że ta posługa będzie mnie bardzo wiele kosztować z racji braku ekipy bliskich mi redemptorystów, ponieważ kiedy wybierano mnie na Przełożonego Generalnego, byłem wprawdzie pełen obaw, ale mogłem moje zaufanie oprzeć na Radzie Generalnej czy na Kapitule Generalnej. Do tej pory zawsze miałem do pomocy wspólnotę. Obecnie odczuwam nieco ten brak bliskości redemptorystów. Ale ostatecznie redemptoryści są cząstką Kościoła i ufam, że znajdę jakiś sposób na to, aby ściśle współpracować również z moim Zgromadzeniem.
3. Wszyscy redemptoryści poznali dotychczas Księdza Arcybiskupa jako ojca, który przypominał każdemu współbratu, że powinniśmy pozostać wierni ludziom opuszczonym, a w sposób szczególny ubogim. Zdaniem ojca, na czym dzisiaj polega solidarność zakonników z opuszczonymi i najuboższymi tego świata, w którym przyszło nam żyć.
Wydaje mi się, że my zakonnicy wiele czasu powinniśmy poświęcać na medytację o życiu i działaniu Jezusa. Jego działalność bowiem często rozciągała się na terytorium pogan. Jezus wychodził poza granice współczesnego Mu judaizmu, aby tam spotykać ludzi. I często, aby zanieść im Dobrą Nowinę używał prostych form. Nade wszystko to świadectwo Jego życia pokonywało wszelkie bariery, pozwalało mu spotkać ich i dawało możliwość zaniesienia im miłości Ojca. Myślę, że wciąż jest wielu ludzi wyłączonych z Kościoła, wyłączonych nie dlatego, jakoby Kościół nie darzył ich miłością, ale dlatego, że podobnie jak to było w czasach św. Alfonsa, Kościół do nich nie dociera; nie dociera np. w pełni do świata młodych, do emigrantów, do ludzi świata nauki itp. Wszystkie te właśnie światy, gdzie Kościół jest jeszcze słabo obecny, a czasami praktycznie nieobecny, są miejscem, dokąd my jako zakonnicy powinniśmy pójść; nie po to, aby tworzyć jakiś Kościół alternatywny, nie!, my mamy czynić tak jak Jezus. On nie głosił innej Ewangelii Żydom, a innej poganom, innej trędowatym, a innej Samarytanom. On po prostu głosił Ewangelię. I my powinniśmy pójść tam, dokąd Kościół nie potrafi dotrzeć. Istnieją też światy, z których Bóg jest wyrzucony, dokąd nie dociera żadna posługa duszpasterska Kościoła. To właśnie tam jest miejsce dla zakonników.
4. Dla osób konsekrowanych profesja zakonna jest podstawowym aktem ich życia poświęconego Bogu i braciom. Aktualnie odkrywamy na nowo wartość posłuszeństwa. Dlaczego, zdaniem ojca, jest ono wielkim wyzwaniem dla uczniów Jezusa?
Rzeczywiście, uważam, że tak jest. Ojciec wie, że w moim ostatnim liście skierowanym do Zgromadzenia mówiłem o posłuszeństwie. Jest to chyba centralny ślub. Mówię to nie po to, aby zminimalizować wartość ubóstwa czy czystości konsekrowanej, ale by zaznaczyć, że szczególnie w takim czasie, w jakim dzisiaj żyjemy, posłuszeństwo być może jest najważniejsze. Dlaczego? Otóż dlatego, że posłuszeństwo w całej swej głębi jest radykalną postawą słuchania, słuchania głosu Boga, który mówi do nas za pośrednictwem Słowa Bożego, Kościoła i jego nauczania; za pośrednictwem nas osób konsekrowanych z naszym charyzmatycznym planem zawartym w Konstytucjach i Statutach zakonnych; jak również za pośrednictwem głosu człowieka ubogiego. Dzisiaj wielu mówi o profetycznym powołaniu życia konsekrowanego. To jest prawda! Lecz aby być prorokiem, konieczna jest postawa słuchania; w przeciwnym razie prorok przemawia w imieniu kogoś innego. Jeśli tak nie jest, to mamy do czynienia z fałszywym prorokiem. Fałszywy prorok to ten, który mówi od siebie. Tak więc, jeśli pragniemy być prorokami Pana Boga, musimy poznać głos Boga i słuchać Jego głosu. I to jest właśnie posłuszeństwo, które wzywa mnie do zrozumienia jego istoty, że ja powinienem rozpoznać głos Pana na modlitwie, na medytacji, w braterskim dzieleniu się, a także w tych, którzy często są w opozycji do mnie. Bóg bowiem często przemawia do mnie również za pośrednictwem tych, którzy sprzeciwiają się mojej opinii, aby mnie wezwać do nawrócenia. Z tej to racji uważam za tak bardzo ważne posłuszeństwo, ponieważ także i my żyjemy w świecie mnogości słów, głosów, które zapraszają nas do takiego czy tez innego stylu życia, aby w pełni się zrealizować. W ten oto sposób często głosy te są jak burze, jak piorun, które przechodzą obok groty, w której ukrywa się prorok. I zapewne pamiętacie historię Eliasza. Oto na końcu nadchodzi głos Boga żywego. Jest on bardzo delikatny, trudny do uchwycenia i zrozumienia bez odpowiedniego, wewnętrznego, radykalnego usposobienia. Jest on jak ten delikatny powiew wiatru, który zaprasza nas do opuszczenia groty, aby żyć z Bogiem żywym. Tak więc piorun, burze i cały hałas tego świata może wcale nie są głosem Pana Boga. Powinniśmy z większą uwagą zatroszczyć się o ten głos Boga, który do nas mówi.
5. Jako Przełożony Generalny znany był Ojciec Biskup ze swego wielkiego optymizmu. Czy może nam Ojciec wyjaśnić, dlaczego w swoim herbie biskupim umieścił słowa "Radujcie się w Panu"? Czy może nam Ojciec wyjaśnić także znaczenie innych symboli i elementów herbu biskupiego?
Pragnąłem czegoś bardzo prostego. Najpierw wyjaśnię znaczenie symboli a potem motta. Połowę herbu zajmuje herb Zgromadzenia Redemptorystów. Ponieważ dla mnie, jako redemptorysty Zgromadzenie jest matką, która mnie ukształtowała i nadal kształtuje. Jeśli więc ktoś chce zrozumieć, kim jest arcybiskup, musi to właśnie zrozumieć: jest on zakonnikiem-redemptorystą i pozostanie, dzięki Bogu, redemptorystą. Chcę być temu wierny aż do mojej śmierci. Pozostałe dwa elementy są także związane z moimi korzeniami. Trzy liście dębowe są symbolem mojej rodziny, "klanu" Tobinów. Tradycyjnie w Irlandii trzy liście dębowe były symbolami naszej rodziny. Po spodem jest lilia, w formie heraldycznej, a lilia to – jak wiecie – symbol św. Józefa. A ja liczę na pomoc tego mojego Patrona, Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny, ale także na pomoc mojego tatusia, który także miał na imię Józef, a teraz jest, jak ufam, w niebie z Panem. Te trzy elementy wyrażają zatem w pewien sposób moje korzenie: rodziny naturalnej, rodziny zakonnej i rodziny duchowej św. Józefa. Motto zaś, "Gaudete in Domino", jest – jak wiecie – zaczerpnięte z Listu Św. Pawła do Filipian. Po pierwsze, jako były przełożony generalny redemptorystów, uważam, że ten list jest, według mnie, najbardziej serdecznym, najbardziej czułym ze wszystkich listów Pawła. On bardzo miłował ludzi w Filippi, zatem pisał ze szczególną czułością. Ta czułość jest także moim odczuciem w stosunku do życia konsekrowanego, ponieważ ja sam dziękuję Panu każdego dnia za moje powołanie. I myślę, że my wszyscy, jako zakonnicy i zakonnice, winniśmy nieustannie dziękować Panu Bogu za Jego dobroć i powołanie nas do tego przepięknego życia. W moim przypadku do życia godnego mężczyzny, prawdziwego mężczyzny, ale także życia godnego ucznia Chrystusa. A to życie, ponieważ zakorzenione jest we wdzięczności, musi promieniować radością. Nie fałszywą i powierzchowną radością, bo nie możemy temu zaprzeczyć, i św. Paweł też to podkreśla w swoim liście, mówiąc o swoim pragnieniu udziału w Krzyżu Pana i uczestniczeniu z radością w cierpieniach, które przychodzą. Także w Dziejach Apostolskich uczniowie, po tym jak zostali poddani biczowaniu z powodu Pana, są pełni radości, ponieważ zostali uznani za godnych, by cierpieć dla Pana. Zatem moja radość nie jest oparta na uczuciach, które mijają po trzech, czterech piwach. Jest to radość głęboka, oparta na pewności bycia uczniem Jezusa i wdzięczności wobec Niego za Jego miłosierdzie i łaskawość mi okazaną. Uważam, że radość winna być wizytówką nas – zakonników.
6. Będąc zanurzonym w posługę wobec wszystkich charyzmatów – w tej poszerzonej perspektywie, jakie nadzieje żywi Ks. Arcybiskup wobec naszego Zgromadzenia Redemptorystów?
Jestem przepełniony nadzieją względem naszego Zgromadzenia. Dlaczego? Ponieważ znam Redemptorystów. Jest rzeczą interesującą, że wielu ludzi wstępuje do różnych zgromadzeń z miłości do założyciela. Wydaje mi się, że w naszym przypadku jest zupełnie inaczej. Tak na przykład jest w wypadku zakonów franciszkańskich – wielu młodych wstępuje do zakonu pociągniętych przykładem św. Franciszka z Asyżu i to dobrze, mają do tego prawo. Święty Alfons nie przyciąga ludzi jako pierwszy. Tymi, którzy pociągają do redemptorystów są jego synowie, bo są przyjaciółmi ludzi. A ludzie, którzy nas poznają, pragną także poznać św. Alfonsa. My stanowimy prawdziwą reklamę naszej rodziny zakonnej. Uważam, że znając śmiałość, odwagę, nadzieję, oddanie i poświęcenie redemptorystów w 78 krajach świata, jakże nie miałbym być optymistą? Nawet jeśli widzę sytuacje wymagające pilnej interwencji w zgromadzeniu – ten świat wykluczonych, o którym mówiłem już jakiś czas temu. To także jest źródłem optymizmu, bo ciągle są sytuacje, które nas przynaglają, zapraszają, i mam nadzieję, że my redemptoryści zawsze będziemy mieć odwagę, by odpowiadać na te wyzwania, nie pozwalając się unieruchomić w bezpieczniejszym świecie, zamiast iść tam, gdzie Pan nas wzywa.
7. Wiele razy bywał Ks. Arcybiskup w Polsce. Doskonale zna ojciec rzeczywistość historyczną naszej ojczyzny, Kościoła w Polsce. Nawet nauczył się Ojciec trochę naszego języka. Dzięki posłudze Radia Maryja i TV TRWAM wielu Polaków miało sposobność poznać Ojca. Czy zechciałby Ojciec przekazać nam jakieś przesłanie?
Tak. Najpierw muszę powiedzieć, że wielką radością były dla mnie zawsze odwiedziny w Polsce, a Ojciec był zawsze moim "Cyceronem". Pamiętam nasze pierwsze spotkanie, gdy przyjechałem jeszcze jako konsultor generalny na spotkanie młodzieży w naszym przepięknym tuchowskim sanktuarium. Dobrze pamiętam te pięć godzin podróży z Warszawy do Tuchowa, podczas których tak wiele spraw omawialiśmy. Dzięki Bogu, mogłem poznać prawie cały kraj, podróżując, odwiedzając wspólnoty, uczestnicząc w spotkaniach, w kapitułach, podejmując tematy nie zawsze łatwe, ale to też było piękne, bo zmuszało do refleksji na temat naszej wierności charyzmatowi św. Alfonsa. Były to też momenty uczenia się od ludzi, często bardzo prostych, zwyczajnych, którzy pozostali wierni w chwilach cierpienia, prześladowania, w bolesnej historii – zawsze wierni. Nie tylko w Polsce, ale też rozproszeni w świecie. Dziękuję zatem Panu Bogu za piękno Waszej Prowincji, największej w Zgromadzeniu, która posłała ponad stu Polaków na służbę w innych krajach, dziękuję także za biskupów, których teraz widzę jako moich braci, którzy nas zachęcali, wspierali, czasem też korygowali nasze błędy, ale z którymi – jako Pasterzami Kościoła – zawsze pozostajemy w jedności. Dziękuję Bogu za wszystkich polskich zakonników i zakonnice, ich gorliwość, dzięki której dają światu światło i życie i dziękuję za lud – od Bałtyku po góry na południu, od Ukrainy aż po granice na Zachodzie z Niemcami – widzę chrześcijański naród, który nadal jest apostołem świata. Mam nadzieję, że Polacy nie wpadną nigdy w zwątpienie, że będą nadal wierzyć, że szczególna miłość Boga i Matki Najświętszej, Dziewicy z Częstochowy jest dla nich Światłem i życiem. Mam też nadzieję, że Polacy będą mieli odwagę zaprosić mnie znów do Polski, ponieważ przyjeżdżam tam bardzo chętnie.
Dziękuję Ojcze Generale. Dziękuję za czas nam poświęcony. Ojciec w razie naszej potrzeby zawsze był do naszej dyspozycji. Dziękujemy.
Tłumaczenie: o. Piotr Andrukiewicz CSsR i o. Zdzisław Klafka CSsR
Rzym, 8.10.2010
Za: www.radiomaryja.pl (na stronie dostępne jest także nagranie video wywiadu)