Zgodnie z naszą benedyktyńską tożsamością chcielibyśmy zbudować w przestrzeni elektronicznej „klasztory”, w których można odkrywać to, co trwałe – deklaruje szef pisma „Christianitas” Paweł Milcarek.
W związku ze Światowym Dniem Środków Społecznego przekazu, obchodzonym przez Kościół w Polsce w 3. niedzielę września, red. Milcarek odpowiada na pytanie KAI jak wyobraża sobie pismo "Christianitas" za 10 lat; czy na ile się zmieni i jakie będzie wówczas jego znaczenie na rynku polskich mediów w ogóle?
Publikujemy pełną wypowiedź redaktora naczelnego „Christianitas”:
Moje pismo właśnie wchodzi w dziesiąty rok istnienia – więc perspektywa następnych dziesięciu to coś w rodzaju życia raz jeszcze. Do tej pory „Christianitas” przeszła drogę od mało komu znanej platformy opinii bardzo niszowego środowiska do – zachowującej swoje wyjściowe pryncypia – rozpoznawalnego już dość szeroko medium katolickiego tradycjonalizmu, obecnego w szeregu ważnych debat narodowych i kościelnych.
Dziś widzę, jako założyciel i redaktor, stopniową realizację szeregu nadziei, które lata temu mogły być tylko marzeniami: do grona założycieli pisma dołączają osoby już przez nie formowane, kalejdoskop autorów "zbliżonych" jest uzupełniany autorami traktującymi to pismo jako także ich dobro wspólne. Wchodzimy też powoli w etap, w którym linia „Christianitas” jest nie tylko tworzona w odpowiedzi na konkretne pytania i problemy, lecz również pogłębiana. Coraz lepiej odróżniamy to, co ogranicza się do zachowania czegoś, od tego, co jest potrzebne do jego przekazania – a więc to, co odróżnia konserwatyzm od tradycjonalizmu. Myślę, że najbliższe lata posłużą konsekwentnemu rozwojowi tej szkoły myślenia.
Pozostaje kwestia „medium”, w którym osadzony jest nasz „message”. Tu na pewno wchodzimy wszyscy w czas wielkich zmian – w które także my w „Christianitas” chcemy wejść z jak największą korzyścią dla tego, co mamy do powiedzenia. Myślę, że za dziesięć lat papierowa wersja naszego pisma będzie przede wszystkim świadectwem pewnego stabilnego trwania – ale wszystko, co istotne, będzie się już rozgrywało w komunikacji elektronicznej: mocno interaktywnej, niegasnącej („never sleeps”), tworzącej różne formy uczestnictwa, nastawionej na silne tożsamości i operującej słowem tak samo jak obrazem.
Dzisiaj ten rozczłonkowany „kanał elektroniczny” jest miejscem swoistej wędrówki ludów i wojen barbarzyńców (w tle jest kruszenie się i upadek cywilizacji opartej na przyswajaniu tego, co „drukowane”, „czarno na białym”) – a my chcielibyśmy, zgodnie z naszą benedyktyńską tożsamością zbudować tu „klasztory”, w których można odkrywać to, co trwałe. Znalezienie się w tym nowym środowisku z naszym obecnym głosem o Tradycji będzie już samo w sobie tradycją, czyli przekazaniem dalej tego, co sami otrzymaliśmy.
za: www.niedziela.pl