Dwudziestokilkuosobowa grupa rodaków wspominała głód, katorżniczą pracę, najbliższych umierających z chorób i wycieńczenia. Oprócz wiary w Boga w przeżyciu pomogła im ludność lokalna.
Stąd wiedzą, że nawet w nieludzkich warunkach można być człowiekiem.
Okolicznościową Eucharystię w kaplicy jezuitów w Melbourne sprawował
dla nich 17 września ks. Ludwik Ryba SJ. Jak podkreślił, „co roku
sybiracy zbierają się na Mszę św., aby wspominać tych, którzy zostali
na Syberii, ale i modlić się za żywych, którzy przetrwali i pamiętają”.
Okolicznościową Eucharystię w kaplicy jezuitów w Melbourne sprawował
dla nich 17 września ks. Ludwik Ryba SJ. Jak podkreślił, „co roku
sybiracy zbierają się na Mszę św., aby wspominać tych, którzy zostali
na Syberii, ale i modlić się za żywych, którzy przetrwali i pamiętają”.
Dawni
polscy zesłańcy żyją też w Nowej Zelandii. „W Rosji, kiedy taka głodna
byłam, to człowiek myślał, że nigdy nie dożyje czasu, kiedy będzie mógł
normalnie żyć, kiedy będzie mógł kolację jeść – wspomina Dioniza
Choroś. – A później życie wróciło normalne, powychodziłyśmy za mąż i
Pan Bóg nam dał rodziny. Naprawdę myślę, że tylko od rana do wieczora
powinniśmy dziękować Bogu za życie. Za to, żeśmy przetrwali”.
Nowozelandzkie obchody Dnia Sybiraka odbędą się 22 września w Domu Polskim w Wellingtonie.
J. Polak SJ, Melbourne