475
Najczęstszym rodzice pytali o wyniki w nauce („Ach! Ci rodzice! Oni tylko o jednym!"). Przeważnie ich adopcyjne dzieci mogły pochwalić się dobrymi wynikami. Niektóre nawet przynosiły ze sobą świadectwa z ocenami, które z dumą pokazywali. Drugie pytanie dotyczyło przyszłości dzieci: o jakich zawodach marzą. Okazało się, ze rozrzutność jest duża, ale zawsze plany są ambitne. Jedna dziewczynka chce zostać zakonnicą, chłopiec marzy o tym by zostać pilotem, ale był również i taki, który planuje zostać prezydentem!
Oprócz indywidualnych spotkań z adoptowanymi dziećmi były jeszcze spotkania wspólne. Rodzice spotykali się z całą grupą dzieci adopcyjnych z danego terenu. Takich spotkań odbyło się pięć w różnych częściach Rwandy: W Kigali na Gikondo, w Kabuga, Kibeho, Kinoni. Na tych spotkaniach dzieci wyrażały swoją radość tańcem, śpiewem a ich opiekunowie na ręce gości z Polski dziękowali wszystkim rodzicom adopcyjnym. „Nie możemy dla Was uczynić zbyt wiele, ale powierzamy was Bogu Wszechmogącemu, który z pewnością wynagrodzi Waszą dobroć" – mówiła jedna z matek na spotkaniu w Gikondo, Kigali. „Dzięki Waszej pomocy osiągnęliśmy wiele" – kontynuowała. – „nasze dzieci mogą się uczyć w dobrych warunkach. Niektóre dzieci z powodów finansowych musiały wcześniej zrezygnować ze szkoły, ale dzięki Wam do niej wróciły. Uczą się dobrze, ponieważ mają wszystko, co potrzebują do nauki. Dziękujemy Wam z głębi serca za wszystko, co robicie dla naszych dzieci i nas samych". Natomiast przedstawiciel opiekunów adopcyjnych dzieci w Kibeho zachęcał do tego, aby duchowa adopcja nie kończyła się wraz z osiągnięciem pełnoletniości dziecka. „Ono potrzebuje jeszcze pomocy, aby rozpocząć samodzielne życie" – tłumaczył opiekun. „I wreszcie szkoda, aby ta więź zawiązana przez lata adopcji nagle się urywała."
Faktycznie Adopcja trwa już wystarczająco długo, aby podjąć temat, w jaki sposób mogą być kontynuowane relacje dziecko – rodzic adopcyjny po uzyskaniu pełnoletności. Właśnie przed takim dylematem stanęła Bogumiła, której podopieczna wkrótce po osiągnięciu pełnoletniości urodziła dziecko. „Zostałam więc «adopcyjną babcią»" – mówiła z dumą Bogumiła. Miała możliwość spotkania się zarówno ze swoją adopcyjną córką jak i wnuczką. Oprócz radości spotkania były też i troski. Okazało się, że ciotka, która do tej pory opiekowała się nią i jej młodszym bratem sprzedała ich dom i rodzeństwo wraz z niemowlęciem wkrótce znajdą się na ulicy. „Z pewnością będziemy szukać sposobów, by pomóc" – zapewnia ks. Stanisław Filipek SAC, odpowiedzialny za Adopcję Serca w Rwandzie i Kongo, „ale nie jest to proste, nawet jeśli byśmy rozważali możliwość zakupienia dla nich domu" – wyjaśniał dalej.
Z każdym spotkaniem wzruszenie rodziców wzrastało a Rwanda coraz bardziej zachwycała. „Czujemy się w tym kraju bardzo dobrze" – wyjaśniała Maria, adopcyjna mama, „ponieważ przyjechaliśmy do własnego kraju, bo nie możemy go traktować inaczej, skoro tutaj mieszkają nasze dzieci. Nasz pobyt w Rwandzie jest też dla nas wielkim zobowiązaniem, aby po powrocie do Polski być ambasadorami Adopcji Serca – mówiła dalej Maria. – „Ponieważ widzimy, jak wielkie potrzeby są tutaj, widzimy, jak wiele polscy misjonarze dokonują wśród tutejszej ludności i widzimy wreszcie, jak bardzo potrzebują naszej pomocy."
O tym, że dzieło Adopcji Serca powinno się rozwijać nie ma wątpliwości ks. Stanisław Filipek SAC. „W ciągu tych lat istnienia Adopcji Serca wytworzyła się ogromna wspólnota ludzi. O efektach działalności tej wspólnoty możemy się było przekonać teraz w czasie wizyty rodzin adopcyjnych a przecież może ona dokonać jeszcze więcej zgodnie z rwandyjskim przysłowiem: jeśli złączymy wszystkie nasze ręce, to będziemy mogli na nich podnieść nawet słonia".
Duże wrażenie na uczestnikach pielgrzymki wywarła wizyta w sanktuarium maryjnym w Kibeho a przede wszystkim spotkanie z Nathalie – osobą, której objawiała się Matka Boża. W przyszłości będą organizowane kolejne pielgrzymki.
W dniach 8-19 listopada 2010 r. odbyła się pierwsza pielgrzymka rodziców adopcyjnych do Rwandy. Uczestniczyło w niej czternaście osób pod przewodnictwem ks. Jerzego Limanówki SAC. Doskonałą opiekę organizacyjną na miejscu zapewnił ks. Stanisław Filipek SAC. Każdy z rodziców miał możliwość spotkania swojego adoptowanego dziecka.
Jak wyrazić swoje uczucia wobec dziecka, którego adoptowało się już kilka a może kilkanaście lat temu a dopiero teraz jest możliwość spotkania go? Tym bardziej, jeśli ono mówi tylko w kinyarwanda? Dla polskich rodziców nie był to duży problem. Uśmiech, serdeczny uścisk, prezenty były wystarczającymi znakami, aby wyrazić swoje emocje wobec dziecka, którego adoptowało się sercem już dawno temu.
Najczęstszym rodzice pytali o wyniki w nauce („Ach! Ci rodzice! Oni tylko o jednym!"). Przeważnie ich adopcyjne dzieci mogły pochwalić się dobrymi wynikami. Niektóre nawet przynosiły ze sobą świadectwa z ocenami, które z dumą pokazywali. Drugie pytanie dotyczyło przyszłości dzieci: o jakich zawodach marzą. Okazało się, ze rozrzutność jest duża, ale zawsze plany są ambitne. Jedna dziewczynka chce zostać zakonnicą, chłopiec marzy o tym by zostać pilotem, ale był również i taki, który planuje zostać prezydentem!
Oprócz indywidualnych spotkań z adoptowanymi dziećmi były jeszcze spotkania wspólne. Rodzice spotykali się z całą grupą dzieci adopcyjnych z danego terenu. Takich spotkań odbyło się pięć w różnych częściach Rwandy: W Kigali na Gikondo, w Kabuga, Kibeho, Kinoni. Na tych spotkaniach dzieci wyrażały swoją radość tańcem, śpiewem a ich opiekunowie na ręce gości z Polski dziękowali wszystkim rodzicom adopcyjnym. „Nie możemy dla Was uczynić zbyt wiele, ale powierzamy was Bogu Wszechmogącemu, który z pewnością wynagrodzi Waszą dobroć" – mówiła jedna z matek na spotkaniu w Gikondo, Kigali. „Dzięki Waszej pomocy osiągnęliśmy wiele" – kontynuowała. – „nasze dzieci mogą się uczyć w dobrych warunkach. Niektóre dzieci z powodów finansowych musiały wcześniej zrezygnować ze szkoły, ale dzięki Wam do niej wróciły. Uczą się dobrze, ponieważ mają wszystko, co potrzebują do nauki. Dziękujemy Wam z głębi serca za wszystko, co robicie dla naszych dzieci i nas samych". Natomiast przedstawiciel opiekunów adopcyjnych dzieci w Kibeho zachęcał do tego, aby duchowa adopcja nie kończyła się wraz z osiągnięciem pełnoletniości dziecka. „Ono potrzebuje jeszcze pomocy, aby rozpocząć samodzielne życie" – tłumaczył opiekun. „I wreszcie szkoda, aby ta więź zawiązana przez lata adopcji nagle się urywała."
Faktycznie Adopcja trwa już wystarczająco długo, aby podjąć temat, w jaki sposób mogą być kontynuowane relacje dziecko – rodzic adopcyjny po uzyskaniu pełnoletności. Właśnie przed takim dylematem stanęła Bogumiła, której podopieczna wkrótce po osiągnięciu pełnoletniości urodziła dziecko. „Zostałam więc «adopcyjną babcią»" – mówiła z dumą Bogumiła. Miała możliwość spotkania się zarówno ze swoją adopcyjną córką jak i wnuczką. Oprócz radości spotkania były też i troski. Okazało się, że ciotka, która do tej pory opiekowała się nią i jej młodszym bratem sprzedała ich dom i rodzeństwo wraz z niemowlęciem wkrótce znajdą się na ulicy. „Z pewnością będziemy szukać sposobów, by pomóc" – zapewnia ks. Stanisław Filipek SAC, odpowiedzialny za Adopcję Serca w Rwandzie i Kongo, „ale nie jest to proste, nawet jeśli byśmy rozważali możliwość zakupienia dla nich domu" – wyjaśniał dalej.
Z każdym spotkaniem wzruszenie rodziców wzrastało a Rwanda coraz bardziej zachwycała. „Czujemy się w tym kraju bardzo dobrze" – wyjaśniała Maria, adopcyjna mama, „ponieważ przyjechaliśmy do własnego kraju, bo nie możemy go traktować inaczej, skoro tutaj mieszkają nasze dzieci. Nasz pobyt w Rwandzie jest też dla nas wielkim zobowiązaniem, aby po powrocie do Polski być ambasadorami Adopcji Serca – mówiła dalej Maria. – „Ponieważ widzimy, jak wielkie potrzeby są tutaj, widzimy, jak wiele polscy misjonarze dokonują wśród tutejszej ludności i widzimy wreszcie, jak bardzo potrzebują naszej pomocy."
O tym, że dzieło Adopcji Serca powinno się rozwijać nie ma wątpliwości ks. Stanisław Filipek SAC. „W ciągu tych lat istnienia Adopcji Serca wytworzyła się ogromna wspólnota ludzi. O efektach działalności tej wspólnoty możemy się było przekonać teraz w czasie wizyty rodzin adopcyjnych a przecież może ona dokonać jeszcze więcej zgodnie z rwandyjskim przysłowiem: jeśli złączymy wszystkie nasze ręce, to będziemy mogli na nich podnieść nawet słonia".
Duże wrażenie na uczestnikach pielgrzymki wywarła wizyta w sanktuarium maryjnym w Kibeho a przede wszystkim spotkanie z Nathalie – osobą, której objawiała się Matka Boża. W przyszłości będą organizowane kolejne pielgrzymki.
Ks. Jerzy Limanówka SAC
ZOBACZ WIĘCEJ: Na portalu pallotti.tv powinna ukazać się wkrótce pielgrzymkowa relacja, która była wyemitowana 28 listopada 2010 roku w programie „Między Niebem a Ziemią".
Za: InfoSAC 12/12/2010 [37]