– W książce “Wiara, która zwycięża świat” ukazuje Ojciec dwie formy przekazu ewangelicznego: kerygmat i didache. Pierwsza ma prowadzić słuchacza do osobistej relacji z Jezusem, a druga to nauczanie skierowane do osób już wierzących, aby zgodnie z wolą Bożą kształtowali swoje życie osobiste i wspólnotowe. Gdzie w tym kontekście można umiejscowić pojęcie nowej ewangelizacji?
Punktem wyjścia nowej ewangelizacji nie jest didache, ale kerygmat. Nie chodzi w niej bowiem o nauczanie moralności ani o pielęgnowanie cnót, ale o ogłaszanie Chrystusa umarłego i zmartwychwstałego. Najpierw trzeba doprowadzić człowieka do osobistej relacji z Chrystusem, a dopiero potem można włożyć na jego barki obowiązki wypływające z wiary. Jeśli zaczynamy głoszenie od zobowiązań moralnych, ludzie dzisiaj tego nie przyjmują. Nie oznacza to, oczywiście, że należy zarzucić katechezę, wykłady z etyki, naukę doktryny czy formację. Trzeba jednak w tym wszystkim najpierw przywrócić właściwe miejsce Chrystusowi.
Wielką pokusą jest dziś odwoływanie się tylko do didache, czyli do moralizowania. Ja też, kiedy byłem jeszcze profesorem, oddawałem się takiemu głoszeniu i wykładaniu doktryny. Istnieje poza tym inne niebezpieczeństwo – ponieważ problemy moralne są dziś tak bardzo ważne, zaczynamy się w nie angażować i właściwie na tym się kończy. Na etykę przyjdzie czas, ale potem. Jeśli przyjmiemy Chrystusa, będziemy umieli wprowadzać w życie zasady moralne, ale jeśli Go nie przyjmiemy, to nie ma żadnej etyki bez Niego.
Taki porządek był mniej istotny w minionych czasach, szczególnie w średniowieczu, ponieważ całe życie społeczne, rodzinne i kulturalne było przesycone wiarą. Dziś tak nie jest. Wiara już nie rodzi się w rodzinie czy w społeczeństwie. W naszym głoszeniu Dobrej Nowiny powinno być więc najpierw mocno zaakcentowane działanie ukierunkowane na doprowadzenie słuchacza do osobistej relacji z Chrystusem. To jest właśnie początek nowej ewangelizacji. Szczególne zasługi w takim głoszeniu mają współczesne ruchy kościelne, które stwarzają dorosłemu człowiekowi okazję do uczynienia osobistego aktu wiary. Nie chodzi bowiem o to, byśmy byli chrześcijanami tylko z nazwy, ale autentycznie należeli do Chrystusa.
– Nowa ewangelizacja jest więc przesunięciem w kierunku kerygmatu… Czy jest to także odpowiedź Kościoła na współczesne zjawisko sekularyzacji?
Tak. Sekularyzacja oznacza przede wszystkim wyeliminowanie Boga z życia osobistego człowieka oraz z życia publicznego. Objawia się ona na różne sposoby, także na płaszczyźnie moralności. Dlatego w dialogu ze światem, który nie wierzy w Boga, trzeba podnosić także sprawy etyczne. Przede wszystkim ważne jest, by Kościół tworzył wspólnoty ludzi wierzących, które będą niosły jego przesłanie. Myślę, że dziś wielu świeckich właśnie to robi: tworzą grupy, bardzo zaangażowane, które świadomie wybierają Jezusa i starają się Go głosić.
Odpowiedzią na sekularyzację są także Światowe Dni Młodzieży. Ci młodzi ludzie w prosty, bezpośredni sposób dają świadectwo, że Jezus wszedł w ich życie.
– Czy to oznacza, że nowa ewangelizacja jest niemożliwa bez wspólnoty? Potrzebuje wspólnoty świadków?
W dniu Pięćdziesiątnicy, po pierwszym przemówieniu św. Piotra, zrodziła się wspólnota chrześcijańska. I to właśnie ona pociągała innych do wiary. Nie wystarczą pojedynczy wędrowni kaznodzieje, którzy dokonają pierwszego ogłoszenia Ewangelii. Potrzeba, aby poszukujący światła mogli znaleźć chrześcijańską wspólnotę, w której żyje się zgodnie z etosem chrześcijańskim. Często nie jest to możliwe na poziomie zwyczajnego funkcjonowania tradycyjnej parafii, ponieważ tamtejsze zaangażowanie dokonuje się na bardzo wielu różnych polach. Dlatego Jan Paweł II mówił, że w tradycyjnych parafiach trzeba stworzyć miejsce dla nowych wspólnot. Oczywiście istnieją parafie wzorcowe, w których ewangelizacja rzeczywiście się dokonuje, ale są one rzadkie. Także dlatego, że w tradycyjnych parafiach przeważnie jedynym animatorem jest proboszcz, który po prostu nie jest w stanie zrobić wszystkiego. Natomiast w nowych ruchach, w nowych wspólnotach ujawniają się różne charyzmaty.
– W dobie konsumpcjonizmu współczesne parafie niekiedy przekształcają się w swego rodzaju instytucje do świadczenia usług religijnych i dystrybucji sakramentów. A chyba powinny stawać się wspólnotą wspólnot?
Mówiłem o tym podczas rekolekcji dla Domu Papieskiego, że my, katoliccy księża, jesteśmy lepiej przygotowani do roli pasterzy dusz niż rybaków ludzi. Udzielamy sakramentów, głosimy słowo Boże, ale tylko tym, którzy przychodzą do kościoła. Słabiej radzimy sobie z tym, by wyjść poza kościół i tam głosić Ewangelię. Natomiast nowe ruchy i wspólnoty są lepiej przygotowane do tego, aby Dobrą Nowinę głosić wszystkim, którzy żyją z dala od Kościoła.
– Jak w dzieło nowej ewangelizacji mogą włączyć się Grupy Modlitwy Ojca Pio?
Modlitwa zawsze jest istotnym elementem ewangelizacji. Jezus mówił: “Proście Pana, by posłał robotników na swoje żniwo”. Trzeba jednak uważać na pewne niebezpieczeństwo. Grupy Modlitwy są przeważnie skoncentrowane na tradycyjnej pobożności, która nie jest pociągająca dla tych, którzy są daleko od Kościoła. Członkowie Grup Modlitwy powinni zatem działać w następujący sposób: czerpać siłę ze wspólnot, które tworzą, by potem móc ewangelizować w domu, w pracy. Nawet jeśli nie są typowym ruchem ewangelizacyjnym, mogą dawać innym impuls i siłę do tego, by w swoim środowisku świadczyli o Chrystusie i w ten sposób włączali się w nową ewangelizację.
– Dziekuję za rozmowę.
Raniero Cantalamessa – kapucyn, doktor teologii i literatury klasycznej. Zrezygnował z pracy naukowej i poświęcił się głoszeniu słowa jako wędrowny kaznodzieja. W 1980 roku został kaznodzieją Domu Papieskiego. Funkcję tę pełni do dziś. Przez wiele lat prowadził własny program ewangelizacyjny w telewizji RAI. Jego kazania ukazują się drukiem, także po polsku.
Wywiad pochodzi z “Głosu Ojca Pio” nr 72/2011