Raport Europejskiego Instytutu Studiów i Analiz potwierdził pewne miejsce Telewizji Trwam na polskim rynku medialnym. Powstanie takiego niezależnego ośrodka opinii było Ojca pragnieniem?
– Tak, to było pragnienie od wielu lat i wreszcie to się ziściło za sprawą europosła, profesora Mirosława Piotrowskiego. Bo trzeba mieć nie tylko niezależne media, ale niezależne ośrodki badań opinii publicznej. Wiemy, że „sondażownie” mogą i niejednokrotnie manipulują danymi i w ten sposób wpływają na społeczeństwo. Jeśli chodzi o badania oglądalności Telewizji Trwam, musimy pamiętać, że objęły one osoby od 15. roku życia. I, co ważne, były przeprowadzone na bardzo dużej i reprezentatywnej próbie. Często, jak bada się tysiąc osób, to już mówi się, że to wystarczająco dużo. My mieliśmy próbę ponad 2 tysiące. Dodajmy, że to nie pierwsze sondaże EISiA. Były już robione m.in. badania preferencji wyborczych w województwie lubelskim, potem po głosowaniu okazało się, że nasze prognozy bardzo niewiele różniły się od rzeczywistych wyników.
Widzowie Telewizji Trwam chętnie oglądają programy religijne, ale i informacje, „Rozmowy niedokończone”.
– Media katolickie powinny obejmować całego człowieka i służyć całemu człowiekowi, nie tylko w sferze duchowej. A informacja powinna prowadzić do formacji. W ewangelizacji ważna jest także cała sfera kultury, która bardzo dotyka człowieka. To wszystko chcemy prezentować w Telewizji.
Tak wysoka oglądalność Telewizji Trwam to na pewno satysfakcja. Czego więcej było przez te lata tworzenia Telewizji – trudów czy radości?
– Nie przesadzajmy z tymi trudami, nie można być tylko narzekającym. Jak słyszę, że ludzie mówią, że dziś jest ciężko, myślę, że to nie jest poważne myślenie. Zawsze, jak się idzie do góry, to jest pewien wysiłek, a my idziemy do góry, do rozwoju, do Nieba.
A jakie są Ojca marzenia związane z rozwojem Telewizji Trwam?
– Cieszę się, że nasza uczelnia idzie w kierunku filmu, bo musimy ewangelizować przez kulturę. Studenci zekranizowali dramat Karola Wojtyły „Brat naszego Boga”. Niedługo płyta z filmem będzie dostępna w sprzedaży. Wiem, że mają kolejne plany. A zaczynaliśmy przecież z niczego. Wiele osób mi nie wierzy, że jak zaczynałem tworzyć Radio, miałem 80 fenigów w kieszeni i statuę Matki Bożej Fatimskiej. W poniedziałek ludzie składali ofiarę, a w piątek już nic nie mieliśmy, bo takie były koszty. Dlatego teraz też apeluję do wszystkich ludzi: jeżeli chcecie, aby było Radio Maryja i Telewizja Trwam – pomóżcie. Później będzie za późno. To nie jest pewne, że te dzieła będą istniały. Gdyby zabrakło środków na opłaty, to przestałyby istnieć.
W radiowym komunikacie podaje Ojciec, jak niewielka liczba uczestników lipcowej pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę składa dar serca.
– Apeluję do odpowiedzialności katolików i do tego, byśmy nie kierowali się takim zapaleniem wyobraźni, ile to Kościół w Polsce ma, ile ma Radio Maryja. Jak patrzę na polskie parafie, nie widzę tam bogactwa, a to, że dobrze one funkcjonują, świadczy także o gospodarności księży. Boję się o Radio Maryja i o Telewizję. Jest ofiarność części odbiorców, ale procentowo jest to podobne do tego, co mamy na pielgrzymce lipcowej. Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że na pielgrzymkę przyjeżdżają ludzie bardzo wierzący, a gdzieś brakuje myślenia w kategoriach brania odpowiedzialności za te dzieła. Co do ofiarności polskiej, myślę, że jest różnie w zależności od rejonu Polski. Tam, gdzie jest głębsza wiara, tam jest i większa ofiarność. Nie chcę porównywać. Przytoczę przykład z USA, gdzie pracują polscy księża. Opowiadają oni, że w tamtejszych parafiach najmniej przybywa osób anglojęzycznych, ale to one są najbardziej ofiarne. Polaków z kolei jest wielu, ale z ofiarnością jest już różnie.
Sama obecność na multipleksie kosztuje miesięcznie ponad milion złotych.
– Do tego dochodzi koncesja – ponad 16 mln w ciągu 10 lat. A sprzęt, a pensje dla ludzi, zakup filmów? Na to wszystko potrzeba pieniędzy. Dla przykładu podam, że poniedziałkowa transmisja to wydatek minimum 30 tys. złotych. Ale jeździmy w Polskę, bo chcemy pokazać bogactwo duchowe polskiego Kościoła, różnorodność, kulturę.
To jest wielkie dobro. Pokazujemy dzieci, młodzież, dorosłych, samą świątynię, problemy ludzi. Dlatego apeluję: myślmy, bądźmy odpowiedzialni za to dobro, które się dzieje. Ile katolickich stacji radiowych upadło? Gdzie są katolickie telewizje, takie jak Telewizja Familijna czy TV Niepokalanów? Ich już nie ma. A ile mamy innych wrogich Kościołowi mediów, które żyją m.in. z reklam spółek Skarbu Państwa, bo to jest ta sama sieć powiązań towarzysko-biznesowych. To są miliardy rocznie dla poszczególnych mediów. A my dostajemy od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji m.in. 50 tys. kary za niepopełnione winy. Apeluję do ambicji katolików polskich. Stać nas w Polsce na katolickie media. Liczę na ludzi. Przecież są nas miliony katolików, słuchaczy i widzów. Potrzeba tylko trochę staranności i odpowiedzialności. Myślę, że damy radę, bo razem można uczynić wiele.
Studenci WSKSiM dodają nadziei?
– Uczelnia to marzenie. Mamy piękną młodzież. Moim pragnieniem jest to, aby nie tylko była uczelnia, ale by była darmowa, zwłaszcza dla biednych. Na naszej uczelni studiuje nieraz czworo rodzeństwa. Niewiele rodzin stać na taki wysiłek finansowy. Trzeba otwierać się na biednych. Od nowego roku będzie można odprowadzać na naszą szkołę 1 proc. od podatku. Mamy w Polsce wybitnych i szlachetnych profesorów. Jest ich dość dużo, ale trzeba każdemu zapłacić. Dlatego nie mówmy „potem”, tylko teraz pomóżmy tym dziełom, nie mówmy „inni”, tylko ja, my!
Teraz, gdy atak na Kościół i człowieka jest frontalny i coraz silniejszy, można sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby nie było Radia Maryja i Telewizji Trwam?
– Ten atak trwa nie tylko w Polsce. Wiele osób nie wierzy w to, myśli kategoriami: „To nieprawda, bo mi się to w głowie nie mieści”. Hitler, Stalin też się nie mieścili w głowach współczesnym sobie. Tak jak rewolucja francuska czy październikowa.
Bo za tym zawsze stała mniejszość, tyle że świetnie zorganizowana.
– Można się pytać, skąd wychodzi ta antychrześcijańska ideologia, ale ona jest i to wszyscy widzimy. Po pierwsze, trzeba wiedzieć, jak jest, z czym mamy do czynienia, a następnie robić coś, aby było inaczej. Dlaczego ja tak się uparłem na media? Bo bez mediów jesteśmy jak niemowy. Cieszę się też, że jest „Nasz Dziennik”, bo słowo pisane także jest nam potrzebne. Do niego można wrócić, czytaniu towarzyszy głębsza refleksja, nie wystarczy tylko usłyszeć. Słowo zasłyszane, obraz daje dużo, ale trzeba także pewne treści przeczytać. Katolicy potrzebują mediów. Czy zwyciężać ma tylko druga strona? A to zwycięstwo wiąże się z panowaniem nad ludzkimi umysłami przy pomocy kłamstwa i manipulacji. Doświadczamy tego na co dzień. Myśleliśmy, że szybciej pójdzie geotermia, to też byłaby pomoc dla Telewizji i uczelni, ale ten rząd rzuca nam ciągle kłody pod nogi. Mogę to podsumować jako wielką nieprawość, kłamstwo i manipulację. Ale liczę na Pana Boga, na Matkę Najświętszą i na ludzi. I na przemianę tych ludzi, którzy czynią zło.
Dziękuję za rozmowę.
Beata Falkowska/ naszdziennik.pl
Za: www.redemptor.pl