Alina Petrowa-Wasilewicz: Dr Justyna Melonowska w wywiadzie dla “Wysokich Obcasów” ostro skrytykowała nauczanie o kobietach Jana Pawła II. Stwierdziła, że miał dobre intencje, które prowadzą do piekła. Piekła kobiet. Co sądzi Ojciec o jej poglądach?
O. Jarosław Kupczak: Na średniowiecznych uniwersytetach obowiązywała zasada, że uczestnik debaty, nim zaczął polemikę, musiał najpierw streścić poglądy adwersarza. W tym wypadku czytelniczki wywiadu nie zostały rzetelnie poinformowane o poglądach Jana Pawła II, jego autorka właściwie zniekształciła myśl Karola Wojtyły i Jana Pawła II i przedstawiła ją w sposób karykaturalny. Łatwo jest krytykować coś, co jest karykaturą, na dodatek spreparowaną na potrzeby pognębienia przeciwnika. To intelektualna nieuczciwość.
KAI: Najmocniej kwestionuje dr Melonowska fakt, że dla Kościoła i Jana Pawła II praktycznie jedynym i podstawowym powołaniem kobiety jest macierzyństwo. Jej zdaniem to rodzaj totalitaryzmu, dyskurs katolicki instrumentalizuje macierzyństwo, bo jego celem jest dyscyplinowanie kobiet po to, żeby zajęły właściwe sobie miejsce. Mówienie kobietom, że coś jest ich naturą to ich osłabianie.
– Chyba to wynika z obaw dr Melonowskiej przed stereotypizacją kobiet i mężczyzn, przed tworzeniem łatwych stereotypów na temat płci, co jak wiemy w przeszłości było krzywdzące, zwłaszcza dla kobiet. Jest to obawa usprawiedliwiona, ale niestety w tym wywiadzie przyjmuje ona wręcz karykaturalne rozmiary. Przykładem tej obawy jest to, co dr Melonowska mówi o macierzyństwie jako jedynym powołaniu kobiety, jakie wskazuje Kościół. Przypisuje to stwierdzenie Janowi Pawłowi II, a to teza nieprawdziwa, która nie ma żadnego odzwierciedlenia w bogactwie myśli papieża, który wielokrotnie z różnych okazji podkreślał znaczenie zaangażowania kobiet w życie publiczne i społeczne i wielokrotnie wspierał kobiety w takich ich rolach, wybierał też kobiety do pełnienia ważnych funkcji i za takie zaangażowanie – w Kościele i świecie – nieraz kobietom dziękował. Dr Melonowska zafałszowuje myśl papieża Wojtyły.
KAI: Janowi Pawłowi II zarzuca, że nie słuchał kobiet, a jedynie do nich przemawiał.
– Karol Wojtyła całe swoje życie był duszpasterzem i miał swój styl. Był otoczony przez samotnych mężczyzn i kobiety oraz małżeństwa. Wszyscy, którzy znają go z krakowskiego okresu jego życia podkreślają, że on przede wszystkim potrafił słuchać. Słuchał i kobiet i mężczyzn gdy pracował nad swoim studium “Miłość i odpowiedzialność”. Dr Wanda Półtawska była osobą, której opinie i przemyślenia bardzo cenił. Słuchanie rozmówców było źródłem jego ogromnej wiedzy o naturze człowieka, która została odzwierciedlona zarówno w jego pracach filozoficznych, jak i teologicznych.
Bardzo cenił dorobek Edyty Stein, którą ogłosił patronką Europy, słynne określenie “geniusz kobiecy” zaczerpnął z pism bł. matki Marceliny Darowskiej. Nawoływał do poznawania kobiecej tradycji.
KAI: Badacze myśli papieskiej podkreślają dużą zbieżność poglądów Edyty Stein na temat kobiet, formułowanych jeszcze przed jej wstąpieniem do Karmelu i Karola Wojtyły.
– Jej spojrzenie na ich społeczną rolę, godność, edukację dziewcząt rzeczywiście bardzo przypominają to, co pół wieku później pisał Jan Paweł II. Powstało już kilka studiów, poświęconych wielkiej zbieżności chrześcijańskiego feminizmu Edyty Stein i Jana Pawła II. W moich studiach nad myślą Karola Wojtyły i Edyty Stein nie znalazłem bezpośrednich inspiracji, ale warto zwrócić uwagę na fakt, że kobieta – Edyta Stein i mężczyzna – Karol Wojtyła – widzą powołanie kobiety jakby ponad podziałami płci.
KAI: Dr Melonowska pragnie odkryć sposób bycia córką Boga, sprzeciwia się natomiast patrzeniu na kobietę poprzez powołanie do macierzyństwa. Chce uwolnić się od definiowania kobiet z punktu widzenia płci, ale zwraca się ku płci, tylko do innej relacji – ojciec – córka.
– To jest sprzeczność w refleksji dr Melonowskiej, która polega na tym, że z jednej strony, gdy jest mowa o naturze mężczyzny i kobiety, pani doktor mówi, że jakakolwiek refleksja na temat różnicy płci, zastanawianie się, jaka jest kobieta, jaki jest mężczyzna to dyscyplinowanie człowieka i nierozłącznie idąca z tym w parze stereotypizacja. Szufladkowanie, ale też ustawianie relacji płci – męskiej – jako nadrzędnej – i żeńskiej – jako podległej i poddanej. Ale własne rozwiązanie dr Meolonowskiej idzie jeszcze dalej, gdyż ona mówi w pewnym momencie w zupełnie Sartrowskim stylu, że należy porzucić język mówienia o naturze i koncentrować się na pojęciu osoby mylnie przypisując takie stanowisko Karolowi Wojtyle. W wywiadzie jest cały passus, w którym stwierdza, że chłopcy i dziewczynki nie powinni być wychowywani na mężczyzn i kobiety, ale na porządne osoby, bo każde mówienie o naturze ogranicza wolność wyboru jednostki.
KAI: Odcina się przy tym od sugestii, że jest to gender.
– Z punktu widzenia zarówno antropologii jak i pedagogiki to są puste ogólniki, bo wychowywanie do bycia osobą nie wyklucza wychowania do bycia kobietą czy mężczyzną, wprost przeciwnie, jak wyraźnie widziała to Edyta Stein, wręcz zakłada takie wychowanie, bo mężczyźni i kobiety zachowują się inaczej, mają inne potrzeby i trzeba o tym pamiętać.
Pani doktor mówi o synach i córkach Boga, nie chce definiować się przez macierzyństwo, a bycie córką, chce być córką Boga. Syn i córka Boga wspólnie piją kawę i wspólnie się kłócą. To jest zaproponowanie czegoś, co chwilę wcześniej krytykowała.
KAI: Wraca do czegoś, co odrzuciła?
– Jest to wewnętrzna sprzeczność wywiadu w jego najbardziej istotnym punkcie, bo krytykuje przecież całą pedagogię, która wynika z dorobku Karola Wojtyła i proponuje pedagogię osoby. To ma być jej wkład w dylemat płci, jej zdaniem nierozwiązany od tysięcy lat.
KAI: Ale płeć jest decydująca dla niej także gdy stwierdza, że chciałaby spowiadać się u kobiety i przyjmować Komunię św. z rąk kobiety. Tu płeć staje się niezwykle istotna, może dlatego, że kobiety pełnią nietradycyjne role. Czy uogólnienia na temat płci są wpychaniem w stereotypy? Uogólnienia są groźne, więc nie wolno badać rzeczywistości?
– W średniowieczu toczył się spór, czy istnieją tylko rzeczy ogólne, czy tylko rzeczy indywidualne. Nazywamy to sporem o powszechniki, a pod spodem tego sporu tkwiło przeświadczenie, że nigdy żadna nazwa nie ujmuje dokładnie jakiegoś pojedynczego zjawiska, bo nie ma czegoś takiego jak ‘wiosenna pogoda’, gdyż każda wiosna jest trochę inna. Ale równocześnie powiedzenie, że różnice między poszczególnymi wiosnami sprawiają, że nie ma sensu mówić o wiosennej pogodzie to także skrajność. Edyta Stein ten dylemat rozwiązała w bardzo dobry sposób uznając, że każdy człowiek jest przede wszystkim jednostką, osobą, po drugie – każdy człowiek jest mężczyzną bądź kobietą i że jest człowiekiem. A więc – człowiek – płeć i indywidualna osoba. Rzecz jasna każda osoba decyduje o sobie w sposób wolny, bo takimi jesteśmy bytami, ale równocześnie definiując siebie i opisując siebie samego bądź siebie samą robimy to wewnątrz otrzymanej natury. Gdyż ta natura jest także naturą ludzką, która w każdym człowieku jest trochę inna, bo każdy człowiek ma inną inteligencję, rozumność, emocjonalność, ale za każdym razem mają oni cechy wspólne. W podobny sposób różnią się mężczyźni i kobiety. Te różnice nie są jednoznaczne, one nie są łatwo opisywalne, ale ten nurt feminizmu, ku któremu skłania się dr Melonowska ze strachu przed krzywdzącymi stereotypami proponuje w ogóle zaniechania refleksji nad różnicami płci.
KAI: Dr Melonowska obawia się, że jeżeli zostanie zbadanych ileś kobiet i mężczyzn i zostaną dokonane jakieś uogólnienia, to te wnioski wtłoczą kobiety i mężczyzn w utarte koleiny, zaszufladkują, a co do kobiet – ustanowią relację podległości. Czy nie jest to wylewanie dziecka z kąpielą?
– Bycie mężczyzną czy kobietą nie jest jak ze schowkiem w samolocie, w którym ma pomieścić się nasz bagaż podręczny, a jeśli się nie zmieści – nie wpuszczą nas do samolotu. Zdajemy sobie sprawę, że indywidualne realizacje męskości i kobiecości bardzo często są nieostre i wieloznaczne i najczęściej, jak znakomicie widział to Karl Gustaw Jung a myśl Karola Wojtyły jest bardzo bliska Jungowskim archetypom, bycie człowiekiem jest jakąś komplementarnością męskości i kobiecości w każdym poszczególnym przypadku. Ale cała wieloznaczność i wielokształtność płci nie unieważnia refleksji nad nią. Świadomość tego przechowywała cała ludzka kultura, alfabet płci był podstawowym alfabetem opisywania kosmosu i postulat dr Melonowskiej aby zerwać z tysiącami lat “dyscyplinowania” kobiet poprzez porzucenie “androgenicznej opresji” jest po prostu niepoważny i wewnętrznie sprzeczny. Jej zdaniem ludzkość za długo zastanawia się, co to znaczy być mężczyzną i kobietą, to aberracja, która trwa zbyt długo.
Taka postawa badawcza zaprowadzi nas też do ignorowania rzeczywistości, bo po co badać i uogólniać, skoro wnioski mogą przyczynić się do krzywdy i podporządkowania kobiet? A skoro badacz nie jest zobligowany do cierpliwego studiowania rzeczywistości i wyciągania z tego wniosków ogólnych, można napisać i mówić wszystko, ignorując świat rzeczywisty.
KAI: Pani doktor bardzo surowo ocenia Jana Pawła II. Nie uznaje żadnych jego zasług wobec kobiet, zaś na koniec wywiadu stwierdza, że papież jest już w zaświatach i wie, jak bardzo się mylił w kwestiach kobiecości. Ale czy wolno go krytykować?
– Krytykować? Oczywiście, tak jak w każdej dyscyplinie naukowej przy zachowaniu właściwej metody. Dlatego że po pierwsze, trzeba mieć świadomość jakiego rodzaju jest to krytyka, czy jest to krytyka filozoficzna, czyli czyniona z zewnątrz wspólnoty wiary i osoba niewierząca może wówczas powiedzieć, że jej te rozważania o teologii płci w ogóle nie interesują, bo ich nie przyjmuje.
Ale krytyka teologiczna jest innym rodzajem krytyki. Dr Melonowska wydaje się nie rozróżniać tych dwóch rodzajów krytyki, a jest to o tyle ważne, że jeśli chce dokonywać krytyki teologicznej jako chrześcijanka, katoliczka, to musi sobie zdawać sprawę, że teologia jako dyscyplina naukowa ma pewną własną naturę, którą najkrócej można określić jako wierność Bożemu Objawieniu. Teolog – zarówno papież wypowiadający się teologicznie jak i krytyk papieża – stają razem na wspólnej płaszczyźnie wierności Objawieniu. Wydaje mi się, że dr Melonowska usiłuje krytykować papieża, ale z perspektywy, która jest całkowicie obca chrześcijaństwu. Co więcej, która jest wroga chrześcijaństwu.
KAI: Czyli z jakiej perspektywy?
– Twierdzenie dr Melonowskiej, że w ogóle tworzenie porządku symbolicznego to forma dyscyplinowania mężczyzn i kobiet przez dyskurs religijny tak naprawdę sugeruje, że krytykuje religię jako formę dyscyplinowania, jako pewną strukturę społeczną. Jej feminizm ma wyzwolić mężczyzn, ale zwłaszcza kobiety z form dyscyplinowania mężczyzn i kobiet mówiąc im, jakimi są bytami, jaka jest natura dana im przez Boga. Ale czy można sobie wyobrazić religię, która nie tłumaczy ludziom, jakimi są bytami, jaka jest ich rola w świecie? – Takiej religii po prostu nie ma.
Krytyka religii, jaką przedstawia dr Melonowska w swoim wywiadzie w istocie wywodzi się z całej metafizyki pana i niewolnika Fryderyka Nietzschego, którą w kulturze postnowoczesnej najbardziej konsekwentnie podjął Michel Foucault. Pani doktor jakby mówiła cytatami z Foucault, mianowicie postrzega porządek religijny jako formę władzy i uważa, że w religii chodzi o władzę, o to, kto ma władzę i kto nad kim dominuje. Ale tak naprawdę w podtekście tej koncepcji Foucault tkwi przeświadczenie, że sama prawda jest władzą, że chodzi w niej jedynie o władzę.
KAI: Prawda nas zniewoli…
– A zniewala nas, bo ktoś zawsze ustala prawdę. I z taką wizją religii walczy pani doktor. Ale warto zauważyć, że budowanie na tym chrześcijańskiej formy feminizmu jest absolutnie wewnętrznie sprzeczne. Dlatego, że jest to konstrukcja intelektualna, która jest w ogóle z gruntu obca autentycznemu myśleniu religijnemu, neguje je. Gdyż religia to zawsze więź, posłuszeństwo i odczytywanie tego, co Bóg ode mnie oczekuje. A pragnienie dr Melonowskiej zbudowania porządku absolutnej wolności, gdzie nikt nie będzie mówił jaka jest rola mężczyzn i kobiet, jaka jest natura człowieka, w gruncie rzeczy odnajdujemy w filozofii wielkich krytyków religii – Ludwiga Feuerbacha, Karola Marksa, Fryderyka Engelsa i Fryderyka Nietzschego. Ale ono prowadzi do świata bez religii. To jest świat, w którym to człowiek jest przedmiotem religii. I ostatecznie feminizm, jaki prezentuje dr Melonowska usiłując pogodzić go z chrześcijaństwem i katolicyzmem jest radykalnie wrogi wobec chrześcijaństwa. Z czego nasza autorka chyba nie zdaje sobie sprawy.
KAI: A Jan Paweł II mimo dobrych chęci został zaliczony do ciemiężców, bo mimo dobrych chęci jego nauczanie prowadzi do piekła.
– To sformułowanie kojarzy się z piekłem kobiet ze słynnego eseju “Piekło kobiet” Tadeusza Boya Żeleńskiego polegającym na tym, że nie mają możliwości dokonania aborcji. Skojarzenie przypadkowe, ale bardzo niefortunne.
Rozmawiała Alina Petrowa-Wasilewicz
Za: www.ekai.pl