Przełożony generalny Zgromadzenia Księży Marianów wywiadzie dla KAI mówi, m. in. o cudach za przyczyną błogosławionego, jego kulcie i przygotowaniach do kanonizacji.
KAI: W zeszłym miesiącu papież Franciszek aprobował cud za przyczyną bł. Stanisława Papczyńskiego, co otwiera nam drogę do jego rychłej kanonizacji. Czym osobiście dla Ojca Generała jest ta decyzja?
Ks. Andrzej Pakuła: Aprobata cudu dokonanego za wstawiennictwem bł. Stanisława Papczyńskiego to dla mnie chwila radości – i to niemałej. Jest to także zwieńczenie trudu. Od samego początku brałem udział w procesie, ponieważ jestem także postulatorem generalnym. Aprobata papieska jest potwierdzeniem wysiłku włożonego w sam proces kanonizacyjny oraz aktualności osoby Ojca Założyciela, jego dzieła i świętości jego życia, które podobało się Bogu i Kościołowi.
Jak przebiega sam proces kanonizacyjny? Pod jakim kątem ten cud jest badany?
– Po dekrecie o heroiczności cnót kandydata na ołtarze rozpoczyna się badanie domniemanego cudu. Zaznaczam, że jeśli mówimy o cudzie nie musi on dotyczyć uzdrowienia. Opowiadano mi kiedyś o cudzie rozmnożenia ryżu w Sudanie. Siostry modliły się za wstawiennictwem swojej założycielki i niewielka ilość ryżu wystarczyła do nakarmienia dużej liczby ludzi. W naszym przypadku zarówno przed beatyfikacją, jak i kanonizacją były to cuda uzdrowienia. Badanie sprawy przebiega zawsze tak samo, zaczyna się od zebrania dokumentacji medycznej, wywiadów ze świadkami i opinii ekspertów. Jeśli lekarze wypowiedzą się pozytywnie, rozpoczyna się proces diecezjalny. Po zakończeniu tego etapu dokumentacja zostaje przekazana do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, gdzie wszystko zostaje sprawdzane ponownie. Przygotowuje się tzw. pozycję – pełna dokumentacja cudu, która zostaje przekazana do zaopiniowania biegłym. Następnie zbiera się konsulta medyczna w Watykanie, która składa się z 7 lekarzy, którzy zajmują się zbadaniem przypadku z punktu widzenia medycyny. Jeśli orzekną, że przypadek jest niewytłumaczalny naukowo to sprawa zostaje przekazana do zaopiniowania teologom, którzy rozpatrują czy dany przypadek jest faktycznie za przyczyną danego kandydata na ołtarze, dokonują także klasyfikacji cudu. Po tym wszystkim przypadek trafia na zebranie ogólne Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych i po pozytywnej decyzji kardynałów, papież zasięga opinii konsystorza i ogłasza datę kanonizacji.
Co dzisiaj możemy powiedzieć na temat cudu za przyczyna ojca Stanisława?
– Dla mnie samego jest to zdumiewające i sam się zastanawiam nad tym od dłuższego czasu. Zarówno cud przed beatyfikacją, jak i kanonizacją są podobne treściowo. W obu przypadkach sprawy dotyczyły takiego typu chorób lub sytuacji, kiedy osoby znalazły się już w śmierci albo na granicy śmierci. W pierwszym przypadku dotyczyło to stwierdzenia medycznego, że płód obumarł i po modlitwach lekarz ze zdziwieniem, choć nie mógł uwierzyć, stwierdził ożywienie płodu. W drugim przypadku sytuacja była beznadziejna na skutek komplikacji, zapalenia płuc, niewydolności oddechowej i ostrej sepsy. Po trzech tygodniach lekarz poinformował, że jeśli nie będzie cudu z nieba to ta osoba umrze. Modlitwy spowodowały, że po kilku dniach jej stan się zaczął poprawiać, dzisiaj nie ma nawet żadnych śladów choroby. Choć to jest niewytłumaczalne naukowo, osoba została całkowicie uzdrowiona. W obu przypadkach widzimy działanie Pana Boga, który ze śmierci wyprowadza życie i równocześnie za każdym razem jest to darmo dane. Kojarzy mi się to z Niepokalanym Poczęciem, ponieważ Matka Boża otrzymała ten dar bez żadnej zasługi. Ludzie się oczywiście modlili, mieli nadzieję, że Bóg dokona cudu. Ta sytuacja beznadziejna wzbudziła tak silną wiarę, że Pan Bóg może wyprowadzić ze śmierci do życia.
Bł. Stanisław Papczyński żył w XVIII wieku, czy dla dzisiejszego człowieka jest nadal postacią atrakcyjną? Co powiedziałby naszemu pokoleniu?
– Wydaje mi się, że z osobami tak odległymi czasowo jak ojciec Stanisław Papczyński, jest tak, że jego przemawianie zależy od znajomości, na przykład, jego życiorysu. Okazuje się, że jest to postać niezwykle interesująca i barwna, zwłaszcza jeśli chodzi o doświadczenia życiowe. Na każdym etapie doświadczał trudów i przeciwności. Od wczesnego dzieciństwa, kiedy miał trudności w nauczeniu się alfabetu, a potem po modlitwach nagle stał się uzdolnionym dzieckiem i wyprzedzał intelektualnie innych. Trudności związane ze zdrowiem, stanami krytycznymi we Lwowie, kiedy wydawało się, że umrze na chorobę zakaźną. Trudności dotyczące wstąpienia do pijarów, ponieważ nie wszyscy w rodzinie byli pozytywnie nastawieni. Trudności związane ze studiami u pijarów, zostały przerwane przez potop szwedzki. Trudności u samych pijarów, ponieważ zakon przechodził w tym czasie transformację. Trudności związanych z odejściem od pijarów i założeniem marianów. W końcu trudności z zatwierdzeniem przez Stolicę Apostolską nowego zakonu. Wydaje się, że na dzisiejsze czasy jest to człowiek, który mówi, że pomimo wszystko, pomimo największych przeciwności i chorób warto wierzyć, warto poświecić swoje życie Bogu, nawet wtedy, kiedy wszystkie znaki na ziemi i niebie mówią, że On o nas zapomniał. Krzyż nie oznacza odrzucenia, ale może znaczyć Jego większą miłość i bliskość, że Bóg ma większe zamiary wobec takiego człowieka niż do innych. Szczęcie można znaleźć w trudzie, jeśli posiadamy światło wiary.
Gdzie rozwija się najbardziej jego kult?
– Oczywiście w Polsce, chociaż proporcjonalnie nie aż tak jak w Stanach Zjednoczonych. Wydajemy tam kwartalnik „Marian Helpers”. Jeśli byśmy chcieli publikować wszystkie cuda i łaski za jego przyczyną, musielibyśmy cały periodyk wypełnić ich opisami. Ludzie, którzy nie są w stanie wypowiedzieć słów Stanisław Papczyński, ponieważ słyszą tylko jakieś niezrozumiałe dźwięki, jak wiemy język polski jest trudny, znaleźli w nim orędownika, który w różnych sytuacjach życiowych, od najprostszych jak wygranie meczu w lidze footballu amerykańskiego, w poszukiwaniu pracy, w zdrowiu, po sytuacje skrajne, które klasyfikowałyby się na cuda z medycznego punktu widzenia. Potem Brazylia, gdzie w ostatnich kilku latach były przypadki cudów, nie mam co do tego wątpliwości, ponieważ jeden z nich dokonał się w życiu lekarki, która sama zebrała dokumentację, dotyczyło to uzdrowienia małego dziecka. Także na Filipinach obecnie rozwija się kult bł. Stanisława i w innych krajach, gdzie zgromadzenie marianów pracuje i przepowiada.
W jaki sposób dzisiaj marianie na świecie inspirują się swoim założycielem?
– Wydaje mi się, ze po beatyfikacji w 2007 roku osobowość i spuścizna założyciela jest na nowo odnajdywana w zgromadzeniu. Można powiedzieć, że Pan Bóg przez te wydarzenie przypomina nam o jego osobie. Po pierwsze mówi nam o jego świętym życiu, o jego drodze wiary, miłości, poświecenia, życiu ślubami zakonnymi. Po drugie mówi nam o odczytywaniu na nowo jego ducha założycielskiego, dlatego trwają prace komisji konstytucyjnej na temat natury i ducha marianów. Ponadto podejmujemy refleksję nad charyzmatem zgromadzenia i jeszcze dokładniejszą jego implementacją w życie. Staramy się też, aby charyzmat założonego przez niego zgromadzenia znalazł swój właściwy wyraz w prowadzonych przez nas dziełach: oprócz więc, w pewnym sensie, zwyczajnych dzieł, jak prowadzenie parafii, misji, katechizację czy różnego typu rekolekcje, prowadzimy centra formacji maryjnej, sanktuaria maryjne lub Bożego Miłosierdzia, prowadzimy hospicja dla terminalnie chorych lub ostatnio w Licheniu prowincja polska powołała do istnienia ośrodek naprotechnologii.
Jak przebiegają przygotowania do kanonizacji?
– W różnych prowincjach zgromadzenia są różne etapy znajomości życia i pism założyciela. Na przykład Polska, gdzie wszystkie dzieła zostały przetłumaczone z łaciny, znajduje się w uprzywilejowanej sytuacji. Z kolei w Brazylii to dzieło jest jeszcze przed naszymi braćmi. Łacina barokowa, którą posługiwał się Ojciec Papczyński, jest dużym wyzwaniem dla tłumaczy. W ramach przygotowań do kanonizacji w poszczególnych prowincjach bracia starają się popularyzować jego osobę i przesłanie. Oczywiście będziemy koncentrować się na uroczystościach dziękczynnych, w naszych parafiach czy dziełach, które prowadzimy w różnych miejscach na świecie, ponieważ dla wielu naszych współbraci i przyjaciół z różnych odległych stron świata przylot do Rzymu będzie bardzo trudny.
Na koniec, jak można jednym zdaniem określić przesłanie bł. Stanisława Papczyńskiego najpierw osobiście dla Ojca Generała, dla całego zgromadzenia i współczesnego człowieka?
– Dla mnie jest to nieustanne przypominanie o pierwszeństwie Pana Boga i Jego łaski, o wierze pomimo trudności i upadków, co jest związanie mocno z duchowością maryjną Ojca Założyciela i jego umiłowaniem Niepokalanego Poczęcia. Dla zgromadzenia jest to rodzaj wzmocnienia „ojcostwa” założyciela w stosunku do swoich duchowych synów, co jest konieczne dla lepszego zrozumienia swojego powołania. Dla zwykłego człowieka słowa Ojca Stanisława, że człowiek jest mistyczną świątynią Boga, w której On chce mieszkać i za którą oddał życie. Wydaje mi się, że warto o tym nieustannie przypominać.
Rozmawiał ks. Łukasz Wiśniewski
***
Ks. Andrzej Pakuła MIC (ur. 1964 r.) wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów w 1984 roku, 7 lat później przyjął święcenia kapłańskie. W macierzystej prowincji pełnił funkcję, m.in.: przełożonego domu seminaryjnego, wykładowcy teologii duchowości, w latach 1999-2005 sprawował urząd przełożonego Prowincji Opatrzności Bożej w Warszawie. W roku 2009 uzyskał stopień doktora teologii na podstawie rozprawy „Duchowość zakonna według Stanisława Papczyńskiego i wczesnej tradycji marianów”.
Za: www.ekai.pl