Home OpinieWywiady Francja: Ks. Stanisław Wawro SCJ w „Peuoples du Monde”

Francja: Ks. Stanisław Wawro SCJ w „Peuoples du Monde”

Redakcja

sercanie.plW popularnym we Francji czasopiśmie „Peuoples du Monde” ukazał się wywiad z pracującym w prowincji francuskiej ks. Stanisławem Wawro SCJ, niegdyś misjonarzem w Kongo.

Proboszcz w Maisons-Alfort, ksiądz Stanisław Wawro, z pochodzenia Polak, z Zairu (dzisiejsze Kongo) przez Kamerun dotarł do Francji. Podróże, które ukształtowały jego kapłańską posługę pod znakiem wielokulturowości. 

Kiedy ksiądz podjął decyzje o wstąpieniu de Zgromadzenia Księzy Najświętszego Serca Jezusowego? 

Urodziłem się w 1958 r. w sąsiedztwie Oświęcimia i wzrastałem w rodzinie katolickiej. Sakrament bierzmowania przyjąłem z rąk kard. Karola Wojtyły późniejszego papieża Jana Pawła II. Pod koniec mojego okresu dorastania spotkałem księdza ze Zgromadzenia Księży Sercanów, który dał świadectwo o swoim powołaniu. Powierzyłem mu wtedy moje pragnienie bycia misjonarzem w Afryce i on zaproponował mi wstąpienie do swojego Zgromadzenia. Przez dwa lata udzielałem się w grupie powołaniowej zanim wstąpiłem do nowicjatu.

Pragnienie bycia misjonarzem było tak mocno zakorzenione w moim sercu, że nie miałem zbyt wielu wątpliwości w drodze do jego urzeczywistnienia. W Polsce często udawałem się na górskie szlaki. Pewnego razu, wraz z grupą przyjaciół, rozpoczęliśmy podejście na stromy szczyt. Przed odcinkiem szczególnie trudnym niektórzy wybrali łatwiejszą drogę. Pozostało nas kilku, którzy za cenę dużego wysiłku dotarliśmy nie zmieniając drogi. Pomyślałem wówczas, że kiedy jest się zaangażowanym na pewnej drodze, to warto jest podjąć każdy wysiłek, by wytrwać do końca, gdyż nikt nie może zagwarantować, iż łatwiejsza droga z pewnością doprowadzi do celu. Ta przygoda była zawsze dla mnie wsparciem w mojej wierze.

W wieku 25 lat przyjechał ksiądz do Francji, gdzie przygotował się bezpośrednio do święceń kapłańskich. Czy Francja stała się pierwszym etapem księdza misji? 

Zostałem dobrze przyjęty i szybko wszedłem w rzeczywistość społeczeństwa francuskiego. Poznałem kulturę, mentalność, szczególnie dzięki mojemu zaangażowaniu w duszpasterstwo młodzieży. W tej epoce Kościół we Francji był podobny w swej misyjności ludowej, której doświadczyłem w Kościele polskim, dlatego przejście adaptacyjne dokonało się w krótkim czasie. Moje świecenia kapłańskie miały miejsce 5 stycznia 1985 roku w Viry-Chatillon pod Paryżem. Po czterech latach studiów na Instytucie Katolickim w Paryżu, gdzie kończyłem moje studnia z teologii moralnej, zostałem wysłany do Zairu.

W 1987 wyjechał ksiądz do Afryki? 

Kiedy się ciągle o tym marzy to jest wspaniałe. Po kilku miesiącach spędzonych w Kinszasie, stolicy Zairu, w celu nauczenia się języka lingala zostałem skierowany do posługi misyjnej niemalże w sercu buszu. Pierwsza placówka misji była 120 km w głąb lasu z jednej strony i 230 km z drugiej. Było nas dwóch misjonarzy do obsługi 50 kaplic dojazdowych. Wszystko było bardzo skromne i wszelkie sprawy trzeba było umieć zrobić samemu, być pielęgniarzem, mechanikiem… Administracja państwowa prosiła nas o pomoc w doręczaniu osobom starszym ich emerytur, w przeciwnym razie ginęły one bez śladu. Kościół w Zairze był pełen ludzi młodych, którym trzeba było zapewnić formację umacniania wiary wobec wzrostu aktywności sekt i animistów.

Sytuacja polityczna ulegała zmianie i w 1990 wróciłem do Kinszasy. Od 1991 miasto było wielokrotnie plądrowane i niszczone. Nasza misja była szczęśliwie oszczędzana. Jednak dwa lata później została zaatakowana. Pewnego wieczoru drzwi zostały roztrzaskane i do wewnątrz napastnicy wrzucili granaty, po czym znalazłem się w sytuacji z przystawiona lufą pistoletu do gardła. Wszystko zostało zrabowane. Pozostałem tylko z rzeczami, w które byłem ubrany.

Poprosił Ksiądz o przeniesienie? 

Po tym bandyckim napadzie, pomimo ocalonego życia przyszło zniechęcenie. Jednakże następnego dnia wiele osób przyszło nas wesprzeć przynosząc po garści manioku. W ten sposób nadzieja odrodziła się. Są dobrzy ludzie i warto, aby z nimi zostać. Dla mnie to jest serce bycia misjonarzem – być z takimi ludźmi. Nie chodzi o ich nawracanie, lecz aby w swej wierze być tak autentycznym, by patrząc na mnie pytali ze zadziwieniem siebie: skąd ona się bierze? I tutaj zawiera się całe przesłanie Ewangelii.

W 1995 Zgromadzenie poprosiło mnie o dołączenie do ekipy wychowawców tworzących międzynarodowe i międzyzakonne seminarium teologiczne w Ngoya obok stolicy Kamerunu Jaunde. Byłem tam wykładowcą teologii moralnej. Następnie pracowałem dla Zgromadzenia, zostałem także mianowany proboszczem. Posługa moja była bardzo różnorodna.

Kiedy ksiądz powrócił do Francji spotkał ten kraj innym, odmienionym? 

Moim pierwszym szokiem był klimat. Po 23 latach przeżytych w słońcu pierwsza zima okazała się ciężka. Druga sprawa, to szokujący obraz społeczeństwa paryskiego, które nie rozmawia ze sobą. W Afryce coś takiego nie jest możliwe. Tutaj szybko jest się osamotnionym. Natomiast w Afryce człowiek szuka chwil samotności. Kościół Francuski różni się od tego, który poznałem wcześniej. Jest on pokorniejszy w służbie społeczeństwu. Jednakże dla mnie jest ciągle piękny. Mam szansę posługiwania w parafii bardzo dynamicznej z dużą liczbą uczestniczących we Mszy św. Jeśli jednak miałbym 10 czy 20 osób na celebracji, byłbym szczęśliwy, gdyż przychodzący w niedzielny ranek do kościoła wiedzą dlaczego to robią. Jest to ich dojrzała decyzja. „Tracić” bezinteresownie czas dla Boga w weekend we Francji wymaga odwagi.

Czym jest bycie misjonarzem według księdza? 

To zawsze „być z”, towarzyszyć, świadczyć. Myślę, że moja historia, różne miejsca, w których byłem, zawiązane więzi międzyludzkie z tymi, którzy rzeczywiście stali się dla mnie braćmi i siostrami w Chrystusie doprowadziły mnie do zrozumienia, że powinienem być jak pomost miedzy kulturami. Wielu Afrykańczyków, Antylczyków, Srilańczyków, Wietnamczyków przychodzi do naszej parafii i dzieli się w zaufaniu: „Ty nas rozumiesz, ponieważ sam przeżyłeś wiele czasu na obczyźnie i uczyniłeś wiele, by wyjść naprzeciw drugiego człowieka”. Ta różnorodność jest dla mnie wielkim szczęściem.

Tłum. z francuskiego ks. Zdzisław Pławecki SCJ

Za: www.sercanie.pl

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda