W Rzymie, ze względów praktycznych, ów Dzień Dziękczynienia miał miejsce już 25 października (sobota), jak zwykle w kościele Santo Spirito dei Napoletani przy via Gulia, tam gdzie Dzieło Pallottiego miało swoją pierwszą oficjalną siedzibę. Osoby świeckie, siostry zakonne, księża i bracia związani z charyzmatem św. Wincentego zgromadzili się w modlitwie dziękczynnej na wspólnej adoracji Najświętszego Sakramentu, Eucharystii i odnowieniu aktu zaangażowania apostolskiego. Jak dobrze pamiętam – a dane mi było uczestniczyć w tymże dziękczynnym świętowaniu w Rzymie przynajmniej 3 razy – miało ono zawsze miejsce późnym popołudniem w sobotę poprzedzającą 28 października, chyba że data ta pokrywała się z siódmym dniem tygodnia. Chodziło bowiem o to, by umożliwić udział we wspólnym dziękczynieniu jak największej liczbie członków ZAK z Rzymu i jego okolic.
Nad Wisłą, jakoś nie kwapimy się do wspólnego dziękowania za ZAK. Nikt nie pomyślał np. o tym, by datę tę uczynić bardziej elastyczną, a tym samym bardziej praktyczną. Efekt jest taki, że w większości naszych wspólnot nawet nie wiemy, że coś takiego istnieje, a co tu mówić o zadekretowanym na ten dzień „corocznym odnowieniu aktu zaangażowania apostolskiego przez wszystkich członków Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego w Polsce”?!
W tym kontekście chciałbym przywołać inne dziękczynienie, które miało miejsce w Rzymie tego samego dnia, w którym na Via Gulia dziękowano za ZAK, czyli 25 października 2014 r. Tego dnia, ponad siedem tysięcy przedstawicieli apostolskiego Ruchu Szensztackiego – obejmującego zarówno osoby konsekrowane jak i świeckie – przybyło do Rzymu z całego świata, by dziękować za 100 lat istnienia tej kościelnej rzeczywistości założonej przez naszego niemieckiego współbrata ks. Josefa Kentenicha. Spotkali się też na specjalnej audiencji z papieżem Franciszkiem. Ks. Heinrich Walter, Przewodniczący Ruchu, w swoim okolicznościowym przemówieniu w auli Pawła VI wspomniał nawet o pallotynach, dziękując im za niedawno przekazanie Ruchowi Szensztackiemu sanktuarium Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej w Vallendar, kolebce Ruchu. Wśród zaproszonych gości był także nasz Generał, ks. Jakub Nampudakam SAC.
Spotkanie z papieżem uważane było przez media za „główne wydarzenie dnia w Watykanie”. Franciszek odpowiadał spontanicznie na pytania dotyczące rodziny, edukacji, młodzieży, społeczeństwa i Kościoła. Nie zabrakło przy tym kwestii podjętych na ostatnim zgromadzeniu Synodu Biskupów poświęconym rodzinie. Nie dziwi nic! Małżeństwo i rodzina są głównym środowiskiem apostolatu Ruchu Szensztackiego. Pozwólcie, że zacytuję kilka poruszających „kwiatków papieża Franciszka” z tego spotkania:
– „Towarzyszyć [w duszpasterstwie rodzinnym] oznacza: tracić czas. Wielkim mistrzem tracenia czasu był Jezus, tracił czas towarzysząc w otwieraniu sumień, uzdrawiając chorych, nauczając. Towarzyszyć oznacza iść drogą razem” – powiedział Papież.
– „Kościół, który nie wychodzi na zewnątrz, staje się Kościołem elitarnym. Zamiast poszukiwać potrzebujących pomocy owiec, poświęca się małej grupie, by ją czesać; to są tacy duchowi fryzjerzy. Dlatego też nie bójcie się wyruszać w drogę. Jednak gdy spotkamy na niej jakieś piękne i przyjemne miejsce, nie zatrzymujmy się. Mamy być wędrowcami a nie włóczęgami. Wychodzimy w konkretnym celu, a nie po to, by kluczyć w labiryncie nas samych” – zachęcał Franciszek.
– Ojciec Święty wskazał też Maryję jako wzór wychowawczyni: „To ona przemieniła stajnię w dom dla Jezusa – mówił. Kościół bez Maryi jest sierocińcem. Ci, którzy nie chcą jej za matkę, będą ją mieli jako teściową”.
Na zakończenie dorzucę jeszcze dwie informacje. Na chwilę obecną Międzynarodowy Ruch Szensztacki istnieje w ponad 60 państwach na świecie. Najwięcej członków znajduje się w Niemczech i Ameryce Południowej. W Polsce jest ich ponad 4 tys. Druga informacja dotyczy pielgrzymów, którzy przybywając do Rzymu gromadnie nawiedzali pallotyński kościół przy Ponte Sisto. „Wyrażamy wdzięczność pielgrzymom z Ruch Szensztackiego, którzy w tych dniach tak licznie zachodzili do kościoła SS. Salvatore in Onda, by pomodlić się przy ołtarzu św. Wincentego Pallottiego” – donosił z Rzymu ks. Jakub Nampudakam.
Ale dlaczego zestawiam te dwa dziękczynienia?
Mądrzy ludzie powiadają, że niewdzięczność wynika albo z ignorancji, albo z ludzkiej pychy, albo z głupoty. Ignorancja prowadzi do powierzchowności, trywializmu i nijakości; pycha każe człowiekowi wierzyć, że sam sobie wszystko zawdzięcza; a głupota każe mu sądzić, że wszystko bierze się samo z siebie. Chyba dlatego św. Paweł zalicza niewdzięczność do najgorszych wad: „Wiedz o tym, że w dniach ostatnich nastaną chwile trudne – pisze do Tymoteusza. Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, bez serca, bezlitośni, miotający oszczerstwa, niepohamowani, bez uczuć ludzkich, zdrajcy, zuchwali, nadęci, miłujący bardziej rozkosz niż Boga” (2 Tm 3, 1-4).
Otóż, wydaję mi się, że nasze kłopoty ze świętowaniem „Dnia Dziękczynienia za ZAK”, wynikają głównie z ignorancji i lęku przed zmianą! Boimy się zbytnio podkreślać nasz „charakter własny” (Lumen Gentium nr 44), bo to mogłoby nas zaprowadzić tam, gdzie nie bardzo mamy ochotę iść! „Ja wstępowałem do Stowarzyszenia!” – bronią się z naznaczoną pewnym niepokojem agresją niektórzy z nas! To wyraźny znak naszego ciągłego „zagubienia” w kwestii pallotyńskiej tożsamości! Nadal nie wierzymy, że każdy pallotyn jest w Zjednoczeniu i dla Zjednoczenia, i że nie ma na tym etapie naszej historii innej, przynajmniej prawno– kościelnej, opcji! Innymi słowy, brak wdzięczności za to kim jesteśmy, wynika z braku jasności w stosunku do tego kim jesteśmy! Dlatego postuluję, by Dzień Dziękczynienia wokół symbolicznej daty 28 października, był jednocześnie festiwalem (przeglądem) „drogocennej rozmaitości” jaką reprezentuje ZAK w Polsce. Chodzi o to, by lepiej poznać i zrozumieć rzeczywistość, za którą chcemy dziękować!
Ks. Stanisław Stawicki SAC
Za: InfoSAC 03/11/2014 [28]