Papież Franciszek powtórzył swoje wezwanie do szybkiego i zdecydowanego działania ze strony społeczności międzynarodowej w niesieniu pomocy imigrantom z Afryki. Podczas ostatniego szczytu przywódców państw UE doszło do porozumienia, według którego Polska będzie przyjmowała obowiązkowy kontyngent uchodźców z Afryki.
Jedyną chyba tylko osobą, która zajęła zdecydowanie odmienne stanowisko wobec tego nieszczęścia, był Janusz Korwin-Mikke. Kandydat w tegorocznych wyborach prezydenckich stanowczo powiedział: „Jeżeli ktoś dobrowolnie płynie przez Morze Śródziemne, to jak się utopi, to jego problem.”
Po tej wypowiedzi spadła na niego ogromna fala krytyki. Zauważmy jednak, że Kowin-Mikke nie zabrania nikomu pomagać uchodźcom. Stwierdził tylko, że każdy ponosi odpowiedzialność za swoje czyny i przychodzenie im z pomocą nie należy do zadań państwa. Ludzie giną według niego nie tylko na Morzu Śródziemnym, ale także na drogach.
Po komentarzach internatów zauważyłem, że Korwin-Mikke nie został zrozumiany również przez swoich zwolenników. Rozwiązanie problemu nielegalnych imigrantów nie polega na zamykaniu granic lub wyłapywaniu ich na morzu i odsyłaniu z powrotem do kraju, skąd przypłynęli.
Co na temat migracji mówi Kościół? Św. Jan Paweł II w encyklice Laborem exercens pisał, że każdy człowiek ma prawo do opuszczenia kraju swego pochodzenia z różnych motywów, ażeby szukać lepszych warunków życia w innym kraju (LE 25). Prawo do emigracji nie może być więc w żadnym wypadku ograniczone przez państwo. Poszukiwanie lepszych warunków życia jest odwieczną przyczyną migracji. Taka jest natura człowieka i nic tego nie zmieni.
Prawo do emigracji wypływa z trzech oddzielnych zasad katolickiej nauki społecznej: prawa do utrzymania rodziny, pierwszeństwa rodziny nad państwem i prawa do inicjatywy gospodarczej. Sam zachęcam swoich parafian do emigrowania, jeżeli uważają, że nie są zadowoleni z życia w Lindzie (dzielnica na obrzeżach Lusaki, stolicy Zambii) i szukania szczęścia w innym miejscu.
Prawie cztery lata temu objąłem parafię pod wezwaniem Świętej Rodziny w Lindzie. Kościół był zaniedbany. Może dlatego, że był obsługiwany przez księży z sąsiedniej parafii i przez długie lata brakowało na miejscu gospodarza. W Lindzie nie było asfaltowych dróg i jedynym środkiem transportu w porze deszczowej był samochód terenowy. Nie było bieżącej wody, a wygląd szarych domów z pustaków robił przytłaczające wrażenie. Siedziałem w kościele i patrzyłem na sielankowy obraz Świętej Rodziny. Wpadłem wtedy na pomysł, by zamienić go na bardziej dynamiczny wizerunek Świętej Rodziny uciekającej do Egiptu. „W Lindzie nie można siedzieć i nic nie robić – przekonywałem moich radców parafialnych. Stąd trzeba uciekać, albo zabrać się do roboty i wyjść z tej biedy”. Miałem jeszcze na wszelki wpadek trzeci argument. Egipt jest w Afryce. Pomogło. Na radzie parafialnej nie było sprzeciwu.
Migrowanie czasami jest konieczne i może być niebezpieczne. Takie jest życie. Ten los nie ominął również Jezusa. Uciekając przed królem Herodem, św. Józef zabrał Maryję i Jezusa do Egiptu. Taka podróż była daleka i kosztowna, ale nawet do głowy mu nie przyszło, by zwracać się o pomoc do władcy sąsiedniego państwa. Skąd miał na to pieniądze? Biblia nic o tym nie wspomina, ale musimy pamiętać, że wcześniej były odwiedziny trzech Magów ze Wschodu, którzy zostawili trochę złota.
Czy Święta rodzina wyemigrowała do Egiptu legalnie? Podział na legalnych i nielegalnych migrantów wtedy nie istniał. To problem, który istnieje w świecie współczesnym podzielnym na państwa, gdzie obywatele mają paszporty. Do tego w Europie przyczynia się polityka interwencjonizmu gospodarczego połączona z realizacją idei państwa opiekuńczego. Taka polityka wymusza sztuczne ruchy migracyjne, które nie zaistniałyby w świecie wolnorynkowym, gdzie państwo nie interesuje się prywatnym życiem swoich obywateli. Zasiłki dla migrantów i pomoc socjalna dla ich rodzin przyciąga imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, którzy przy zachowaniu wolnorynkowych reguł może nie zaryzykowaliby przyjazdu do Europy do pracy. Nie jest to jeszcze jednak główna przyczyna problemu. Jego źródło tkwi o wiele głębiej.
Obywatele stracili prawo decydowania o swoim przemieszczaniu się. Jest to możliwe w obrębie UE, ale zewnętrzne granice UE pozostają zamknięte. To tylko pozory wolności. Herman-Hoppe, współczesny przedstawiciel austriackiej szkoły ekonomii, słusznie zauważa, że napływ cudzoziemców w obręb granic państwowych i decyzja o wpuszczeniu takich osób lub ich wyjazd nie zależy już od decyzji prywatnych właścicieli, ale od rządów.
Według niemieckiego ekonomisty, w świecie wyznaczonym przez państwowe granice, dochodzi zawsze do dwóch sytuacji. Pierwsza okoliczność to przymusowa integracja. Ma ona miejsce wtedy, kiedy rząd wpuszcza na teren państwa kogoś, kogo nikt nie przyjąłby na teren swojej prywatnej posesji. Druga możliwość to przymusowe wykluczenie. Występuje ono wtedy, gdy rząd nie wpuści jakiejś osoby na teren swojego państwa, a istnieje choć jeden obywatel tego państwa, który chciałby przyjąć taką osobę na teren swojej prywatnej posiadłości.
Rzeczywistym problemem współczesnego zjawiska migracji jest więc interwencja państwa, który jako terytorialny monopolista przymusu permanentnie narusza prawa własności swoich obywateli, wtrącając się w każdą dziedzinę ich działalności, w tym nie tylko do prawa wolnego przemieszczania się, ale również wolnej przedsiębiorczości.
Wolność przemieszczania się i wolność gospodarcza, to podstawowe prawa człowieka, które mogą być realizowane tylko wtedy, kiedy respektowane jest bezwzględnie prawo do posiadania prywatnej własności. Murray N. Rothbard słusznie zauważył w „Manifeście libertariańskim”, że prawo wolności prasy nie może być realizowane w kraju, gdzie rząd jest właścicielem całego papieru gazetowego i wszystkich drukarni.
Podobnie jest z wolnością gospodarczą, która może być realizowana w pełni tylko wtedy, kiedy towarzyszy jej dobrowolność pracy. Jej przeciwieństwem jest niewolnictwo. Ludwig von Mises podkreśla, że dobrowolność pracy zakłada otwarcie granic na przepływ kapitału i pracy do nowych korzystniejszych lokalizacji. Migracja kapitału i pracy wymaga nie tylko pozwolenia na swobodę handlu, lecz również całkowity brak przeszkód w przemieszczaniu się z jednego kraju do drugiego. Klasyczna doktryna wolnego handlu Davida Ricardo wykazała w sposób niepodważalny, że istnieje opłacalność międzynarodowego podziału pracy i specjalizacji. Dzisiaj politycy i ekonomiści nie czytają jednak klasyków.
Według austriackiego ekonomisty istotą społeczeństwa opartego na prywatnej własności produkcji jest to, by każdy człowiek mógł pracować i wydawać swoje zarobione pieniądze tam, gdzie uważa to za najlepsze. Konstytucja soborowa Gadium et spes stwierdza praktycznie to samo, gdyż utrzymuje, że ludzie są skłonieni różnymi powodami do zmiany miejsca pobytu i sposobu swojego życia (GS 6).
Zamykanie granic nie jest więc rozwiązaniem problemu, gdyż prowadzi to zawsze gospodarczego interwencjonizmu, a ostatecznie kończy się tak jak w Europie na tworzeniu państwa opiekuńczego. Ale czy jesteśmy dzisiaj w stanie myśleć inaczej? Czy możemy wyobrazić sobie świat bez państw we współczesnym kształcie? Przychodzi to chyba z trudnością, gdyż nawet konferencje episkopatów są powoływane przez papieża na terenie danego państwa.
Może więc najwyższy czas, by pościągać mapy polityczne ze szkolnych ścian. Na razie nie będzie to łatwe. Zdecydowana większość szkół jest państwowych, a takie mapy nie wiszą tam przez przypadek.