Ostatnie zdanie Apostolskiego symbolu wiary głosi: Wierzę w życie wieczne. Dla chrześcijanina śmierć nie jest definitywnym końcem egzystencji człowieka, ani też jakimś rozpłynięciem się w bezosobowym, wiecznym Bóstwie, lecz przejściem do osobowego życia wiecznego. Katechizm wskazuje na główne perspektywy tegoż przejścia.
Po śmierci człowiek jest poddany sądowi, który nazywamy szczegółowym, gdyż dotyczy jednostki. „Będziemy sądzeni z miłości” – mówi św. Jan od Krzyża. Sąd oznacza albo przejście „przez oczyszczenie (tzw. czyściec), albo otwiera bezpośrednio wejście do szczęścia nieba, albo stanowi bezpośrednio potępienie na wieki” (KKK, 1022).
Nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie nieba, ale wierzymy w słowa Pisma świętego: „Królestwo Boże to nie sprawa tego, co się je i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym” (Rz 14,17). A zatem niebo to ostatecznie sam Bóg, miłujący, niekończony, zaskakujący. Niebo nie jest takie, jak na obrazach, na których dość bladzi zbawieni stoją w chórach śpiewając nieustannie „Alleluja”. Niebo jest rzeczywistością dynamiczną, ponieważ Bóg jest zawsze większy i wspanialszy od tego, czego możemy doświadczyć i co możemy pomyśleć. Dlatego zbawieni zawsze mają coś do odkrycia. Innymi słowy, nie nudzą się.
Czyściec jest prawdą wiary bardzo uspokajającą. Jeśli bowiem nie czujemy się gotowi, by wejść do nieba, możemy mieć nadzieję, że sam Bóg oczyści nas i przygotuje, byśmy byli zdolni kosztować niebiańskiego szczęścia. Nie należy sądzić, że czyściec jest jakąś zemstą Boga za popełnione przez człowieka grzechy, że – innymi słowy – moglibyśmy pójść od razu do nieba, ale Bóg mówi: Nie, najpierw mi musicie cierpieniem odpłacić za zło, które wyrządziliście. Zupełnie nie o to chodzi! Tzw. kary czyścowe są w gruncie rzeczy koniecznym oczyszczeniem, abyśmy umieli cieszyć się niebem. Człowiek brudny, w podartym ubraniu i dziurawych butach nie czułby się dobrze na uczcie weselnej. Najpierw musi się umyć i odpowiednio ubrać. Tym jest właśnie czyściec.
A czym jest piekło? W Katechizmie czytamy, że piekło zasadniczo polega na „wiecznym oddzieleniu od Boga” (KKK, 1035). Bóg jednak pragnie, by „wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4). Wieczne potępienie nie jest zatem jakąś karą ze strony mściwego Boga, ale stanowi raczej samopotępienie człowieka. Chodzi o taką sytuację, w której człowiek świadomie i dobrowolnie mówi Bogu „nie” odrzucając oferowane miłosierdzie. Powiedzieliśmy, że niebo polega na miłości Boga. W pewnym sensie piekło polega na tym samym. Tyle że ten, kto odrzucił Boga, doświadcza Jego miłości jako „palącego ognia”.
Na końcu czasów świata doczesnego nastąpi chwalebny powrót Chrystusa. Będzie to godzina sądu ostatecznego, odróżnionego od wspomnianych sądów szczegółowych. Sąd ostateczny, to wypełnienie się dziejów, w którym Bóg „otrze z oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie, […] bo pierwsze rzeczy przeminęły” (Ap 21,4). Nie wiemy, kiedy przyjdzie ten tak zwany koniec świata, który w gruncie rzeczy jest początkiem „nowego nieba i nowej ziemi” (Ap 21, 1). Wiemy jednak, że za ileś lat każdy z nas umrze i znajdzie się na progu wieczności. Wykorzystajmy dany nam czas, aby przygotować się na spotkanie z Bogiem w naszej śmierci, która jest przejściem do innego życia.
Za: www.areopag21.pl