Blog „Prosto z Synodu”: Mój głos w auli synodalnej. Ewangelizujemy wszyscy

Powołanie członków instytutów świeckich wskazuje na świat z tym wszystkim, co jest jego bogactwem, jego trudem, jego dramatem czy też jego zranieniem. Naszym zadaniem jako świeckich konsekrowanych nie jest jakaś wyróżniająca nas działalność. Istota naszego powołania polega na szukaniu Boga we wszystkich wydarzeniach dnia, w każdym spotkaniu z drugim człowiekiem.

Chodzi po prostu o to, by żyć Ewangelią w codzienności. Z własnego doświadczenia wiem, że niejednokrotnie łatwiej by było głosić Ewangelię niż nią żyć. W mojej pracy spotykam ludzi zranionych, którzy pragną miłości, obrażonych na Pana Boga albo wobec Niego obojętnych. Są to jednak ludzie, którzy tęsknią za doskonałością, za miłością i harmonią, i rzadko szukają tego w Kościele, gdzie czasem doświadczyli zranienia. To, co jako członkowie instytutów świeckich możemy zrobić dla nich, to prosta obecność, otwartość na spotkanie i gotowość do przyjścia im z pomocą. Do tego jest potrzebna zarówno zawodowa kompetencja i osobista wiarygodność jak i cicha modlitwa i własne przylgnięcie do osoby Jezusa Chrystusa. Chodzi o to, co niedawno Ojciec Święty w swoim przesłaniu do instytutów świeckich z 18. lipca br. nazwał „obejmowaniem z miłością zranień świata i Kościoła”. Z czasem taka postawa wnosi nadzieję w życie człowieka. Kiełkuje nadzieja, bo się okazało, że spotkanie z drugim – najpierw z drugim człowiekiem, z Ty – jest możliwe. Wraz z doświadczeniem bezwarunkowego przyjęcia przez drugiego człowieka rodzi się również otwartość na Dobrą Nowinę, na Jezusa Chrystusa, na Miłość, którą jest sam Bóg.

Instrumentum Laboris w n. 142 mówi o „niedostatku pierwszego głoszenia w codziennym życiu”. Doświadczenie wielu z nas pokazuje, że to właśnie prosta obecność i dyskretne towarzyszenie są istotnym warunkiem odkrycia „pełnego człowieczeństwa” w osobie Jezusa Chrystusa i spotkania z Nim. Nasze doświadczenie potwierdza, że ten czynnik ludzki stanowi naturalny punkt wspierający otwarcie na wiarę (por. Instrumentum Laboris, 54). To tutaj, w codzienności życia wydarza się pierwsza ewangelizacja. Dokonuje się ona bez wielu słów przez przejrzyste świadectwo życia według Ewangelii. Fundamentem tej pierwszej ewangelizacji jest spotkanie chrześcijanina żyjącego w świecie z Jezusem i z drugim człowiekiem, który jest „poza” i szuka sensu, szuka miłości i bliskości.

Nowa ewangelizacja nie jest więc w pierwszym rzędzie specjalnym programem działań. Jest ona zaproszeniem i podprowadzeniem do spotkania z Chrystusem. Nowa ewangelizacja zakłada, że pierwszymi ewangelizowanymi będziemy my sami – my jako Kościół.


W obradach synodalnych przerwa. Pracują grupy. Nad ujednoliceniem propozycji grup językowych pracuje głównie grupa złożona z relatora generalnego, relatorów  grup i niektórych ekspertów. Pracuje również zespół ds. przesłania końcowego. Pierwszy szkic przesłania usłyszeliśmy w auli synodalnej w sobotę przed południem. W piątek przed południem natomiast wysłuchaliśmy sprawozdań z grup, na podstawie których można wnioskować, jakie postulaty, czy propozycje wniosły poszczególne grupy. Ja znam bliżej te propozycje, które były wypracowywane w grupie niemieckojęzycznej.

Cieszę się tym, co do tej pory słyszałam. W potocznej świadomości ewangelizacja i nowa ewangelizacja kojarzyły się głównie z akcjami ewangelizacyjnymi, czyli takimi wydarzeniami, które mają za cel zainteresowanie współczesnego człowieka. Ewangelizacja nierzadko jest kojarzona z dziełami związanymi z ruchami religijnymi i nowymi wspólnotami. Inny wymiar ewangelizacji, o którym się mówi to katechizacja, zarówno szkolna, jak i katechizacja dorosłych; również katechizacja kojarzona z innymi zaangażowaniami duszpasterskimi we wspólnotach parafialnych i innych. W żadnej z tych wersji nowej ewangelizacji nie widzę dla siebie miejsca. Jednak byłam i jestem przekonana, że moje życie ma wymiar ewangelizacyjny, choć na inny nieco sposób.

Na podstawie wysłuchanych głosów mam wrażenie, że Synod przywraca pojęciu ewangelizacji właściwe znaczenie. Jeden z ojców synodalnych w swojej wypowiedzi zwrócił uwagę na to, że ewangelizacja, czy nowa ewangelizacja to nie jest dzieło Kościoła przełomu XX i XXI wieku. Kościół ewangelizuje już 2000 lat i będzie ewangelizował nadal. Znaczy to, że nasza refleksja, a zwłaszcza sama nowa ewangelizacja wpisuje się w ciągłość myśli i zaangażowania ewangelizacyjnego. Nie myśmy ją wynaleźli, lecz Pan Jezus. I bez więzi z Nim nie było i nie będzie żadnej ewangelizacji. Ani tej podjętej w zaplanowanych akcjach, ani tej spontanicznej, ani wspólnotowej, ani indywidualnej.

W ewangelizacji najważniejsza była i jest przede wszystkim osobista więź chrześcijanina – biskupów, kapłanów, osób konsekrowanych i świeckich – z Jezusem oraz stała gotowość do nawracania się. Forma ewangelizacji zależy natomiast od osobistego powołania. Jeśli chodzi o świeckich to główne zadanie ewangelizacyjne jest przypisane rodzinie. W niej bowiem dokonuje się to pierwsze spotkanie młodego człowieka z Chrystusem. Inne „miejsca” ewangelizacji to te, które należą do duszpasterstwa, które swoje miejsce mają w parafii – o tym dość często mówiono podczas obrad synodalnych – oraz te, które proponują ruchy eklezjalne i nowe wspólnoty. Ewangelizacja dokonuje się też w zwykłych codziennych warunkach: w pracy, wśród sąsiadów….. w spotkaniu z ludźmi bez specjalnego szyldu „spotkań ewangelizacyjnych”. Mówimy o ewangelizacji przez media, przez kulturę… Ewangelizują chorzy – jak to czyniła np. kanonizowana dzisiaj Anna Schäffer.  Ewangelizują zdrowi. Ewangelizujemy wszyscy.

Ewangelizacja jest – jak przypomniano to niejednokrotnie na synodzie – głównym zadaniem biskupów. Jest też zadaniem kapłanów, osób konsekrowanych. W ten sposób można mnożyć osoby i miejsca oraz sposoby „nowej ewangelizacji”. Nie jest ona dziełem, czy zadaniem wyłącznym dla pewnej grupy, a mam wrażenie, że niektórzy chcieliby ją sobie niejako „przywłaszczyć” – na zasadzie, że tylko my i tylko u nas, a reszta to już przestarzałe formy.

Ewangelizacja to życie Ewangelią „tu i teraz” tam gdzie jestem i to jest świadectwem, a sposób świadczenia – czy jest cichy, czy przez konkretne działania – zależy od osobistego powołania.

O tym właśnie mówiłam w swoim wystąpieniu i bardzo się cieszę, że z tak wielu stron usłyszałałam dużo pozytywnych głosów i podziękowań za to, co powiedziałam.

Za: www.kusz.blog.deon.pl

Wpisy powiązane

Jacek Gniadek SVD: Posłuszeństwo i wolność

Refleksje: braterstwo tematem orędzia Papieża

Blog o. Jarosława Kupczaka OP „Nie tylko białe i czarne”: Vaticanum Secundum