Zgromadzenie Misjonarzy Afryki – Ojcowie Biali
Missionarii Africae – Patres Albi (MAfr)
Natalin; ul. Ziemska 37
21-002 JASTKÓW
strona internetowa: www.misjonarzeafryki.org
Historia
Słowa te zapadły głęboko w serce kardynała Lavigerie. Kiedy postanowił oddać całe swoje życie Afryce, powiedział: „Ja odpowiedziałem: ,,Tak” i przygotowuję się do wyjścia. Wiem, z czego rezygnuję; wiem również, iż mogę napotkać wielkie przeszkody, które mogą nawet pozbawić mnie życia. Lecz jestem przekonany, iż nie mogę zrezygnować z tego, czego Opatrzność wydaje się żądać ode mnie”.
Jego wizja Kościoła w Afryce i działalności misyjnej na tym kontynencie była owocem licznych lektur Livingstone’ a i innych badaczy Afryki oraz apostolskiego serca. Miasto Algier traktował jako bramę prowadzącą na kontynent afrykański, który zawsze oczekiwał światła Ewangelii. Do realizacji swojej wizji potrzebne mu jednak było narzędzie – zgromadzenie misjonarzy rozkochanych w tym kontynencie tak jak on. Najpierw zostało ono nazwane „Ojcowie Biali”, z racji białych strojów (ghandura i burnus) przyjętych od mieszkańców Algierii, lecz później przyjęło nazwę: Zgromadzenie Misjonarzy Afryki. Obecnie jest nas ponad 1900 ojców i braci, a działalnością misyjną obejmujemy 24 kraje afrykańskie.
Kardynał Lavigerie nie tracił czasu. Pierwszym zadaniem było uzyskanie dla misjonarzy wolności przepowiadania Ewangelii muzułmanom, czemu radykalnie sprzeciwiał się okupacyjny rząd francuski w Algierii. Nieustępliwy biskup uzyskał w końcu zgodę władz i Ojcowie Biali zaczęli wyruszać w głąb Sahary, poszukując drogi wiodącej do wnętrza Afryki. W ten sposób rozpoczęła się historia, która stanowi część współczesnych dziejów Afryki. My wszyscy, którzy należymy do Zgromadzenia Misjonarzy Afryki czynimy je także swoimi dziejami. Rozpoczęła się, bowiem historia świetności i nędzy, powodzeń i niepowodzeń, historia grupy ludzi różnych narodowości złączonych jedną wspólną pasją – pasją głoszenia Chrystusa na kontynencie afrykańskim.
Pierwszym terenem głoszenia Ewangelii przez Ojców Białych była Algieria i ta część Afryki, którą zamieszkiwali wyznawcy islamu. Z czasem jednak, ze względu na wielkie ograniczenia przepowiadania Chrystusa w świecie muzułmańskim, misjonarze kierowali swe kroki bardziej na południe i w głąb Afryki. Nie oznacza to jednak, że świat muzułmański został przez nas zapomniany. Do dzisiaj jesteśmy obecni w sercu, jeśli tak można powiedzieć, afrykańskiego Islamu. I choć w wielu państwach, gdzie ta religia dominuje, imienia Chrystusa nie wolno publicznie wymawiać, to dajemy tam świadectwo ewangelii postawą miłości, współpracy i troski o drugiego człowieka.
W 1875 roku pierwsza karawana misyjna przemierzała Saharę. Jednak próba ta skończyła się tragedią. Trzej misjonarze zostali zamordowani przez własnych przewodników – Tuaregów. Nieco później następna próba skończyła się tym samym rezultatem. Trzeba, więc było znaleźć inną drogę do serca kontynentu. Punktem wyjścia stała się wyspa Zanzibar, leżąca u wschodnich wybrzeży Afryki, która od wieków była znana arabskim kupcom. Stąd właśnie wyruszały nowe wyprawy misjonarzy. Wyruszały na kontynent ze swoją świtą tragarzy.
Nie pozostawały pod osłoną wybrzeża, lecz przeciwnie, wdzierały się w głąb lądu, nie zważając na grożące im niebezpieczeństwa, miedzy innymi ze strony handlarzy niewolników, którzy w tych okolicach dokonywali olbrzymich spustoszeń. Innym niebezpieczeństwem były mało jeszcze znane choroby tropikalne, czyhające na misjonarzy. Wielu nie osiągnęło celu. Ale gdy jedni odchodzili, natychmiast pojawiali się liczni nowi ochotnicy.
Misja Ojców Białych przenosiła się stopniowo do wnętrza kontynentu. Pomimo trudności ze strony rządów kolonialnych Ojcowie Biali swoją działalnością objęli Tanganikę, Ugandę (ubogaconą krwią pierwszych męczenników), Rwandę, Burundi, Kongo, Rodezję Północną (dzisiejsza Zambia). Kilka lat później dla misji otworzyły się również obszary w Afryce Zachodniej: Górna Wolta (dzisiejsze państwo Burkina Faso), Ghana, Mali i inne. Kolonizacja, dekolonizacja, niepodległość i ewangelizacja – tych kilka słów wypełnia przestrzeń jednego wieku z dziejów Afryki, historii kontynentu, która stała się także naszą historią.
Założyciel
Mianowany biskupem Nancy we Francji, Lavigerie przyjął w 1866 roku „kolonialną” archidiecezję w Algierze, rezygnując z awansów w swojej ojczyźnie. Algier miał być miejscem, od którego rozpoczynała się misja mająca objąć kontynent afrykański. Jednak kolejne grupy „Białych Ojców” ginęły próbując przedostać się przez Saharę, w odróżnieniu od tych, którzy swoją podróż do Wielkich Jezior rozpoczynali ze wschodnich wybrzeży Afryki.
W 1882 roku Karol Lavigerie został pierwszym kardynałem w Afryce, a w 1884 roku papież Leon XIII mianował go arcybiskupem Kartaginy i Prymasem Afryki, w siedemnaście lat po nominacji na arcybiskupa Algieru. Oba stanowiska piastował aż do śmierci w 1892 roku. Był więc świadkiem odrodzenia urzędu Prymasa św.Cypriana i odnowienia pierwotnego Kościoła afrykańskiego.
Lavigerie zdawał sobie sprawę z tego, że Afryka może być nawrócona na chrześcijaństwo tylko przez Afrykańczyków. Afrykańczycy nie tylko mieli być ochrzczeni, ale też powinni stać się apostołami wśród swoich narodów. W tym celu odnowił praktykę czteroletniego katechumenatu obowiązującą w pierwotnym Kościele, sto lat przed ustanowieniem obrzędu chrztu dla dorosłych w naszych czasach. Historia Kościoła afrykańskiego potwierdza słuszność tej praktyki.
W Algierii, w latach 1867-1868 w rezultacie epidemii cholery i głodu spowodowanego suszą i plagą szarańczy zmarło około 100,000 osób. Podczas gdy rząd kolonii starał się zatuszować rozmiary tragedii, Lavigerie stworzył osiedla rolnicze dla prawie 2000 dzieci arabskich osieroconych w wyniku klęsk. Początkowo miał nadzieję, że wioski te staną się ośrodkami chrześcijańskiej ewangelizacji. Gdy tak się jednak nie stało, zrozumiał, że musi zacząć ewangelizować struktury tradycyjnego społeczeństwa afrykańskiego. I tak pierwsi afrykańscy duchowni i biskupi byli uczniami Białych Ojców, a Siostry Misjonarki Afryki towarzyszyły w założeniu 23 zgromadzeń zakonnych.
Lavigerie był na tyle mądry, by wykorzystać kolonialne struktury administracyjne, kiedy te zostały założone, ale obawiał się, że zachodnie wpływy stworzą „czarnych Europejczyków”. Pragnął, by za wszelką cenę Afrykańczycy pozostali sobą. Pod groźbą „grzechu śmiertelnego” zabronił misjonarzom używania języków europejskich, nawet między sobą, jak też nie zgadzał się na korzystanie z usług tłumaczy, gdy mieli zwracać się do Afrykańczyków. Ich zadaniem było też spisywanie języków tubylczych, opracowanie gramatyk, słowników i nawet zbieranie ustnych przekazów dla celów katechetycznych, zanim te zostaną zmienione przez wpływy europejskie. W ten sposób przyczynił się do zachowania języków i tradycji jako głównych elementów kultury Afryki i zainspirował pierwsze prace, bez których współczesne studia nad językami i kulturami Afryki były trudne, a nawet niemożliwe.
Bliskowschodnie doświadczenia Lavigerie zapewniły mu kontakt z chrześcijanami obrządku wschodniego. Oni nie tylko byli narażeni na bezpośredni napór islamu, ale także na kulturową dominację misjonarzy łacińskich. Wiek XIX był świadkiem odrodzenia katolickiego obrządku koptyjskiego w Egipcie i początków katolickiego obrządku etiopskiego. Lavigerie był zagorzałym przeciwnikiem latynizacji. Założył seminarium obrządku melkickiego w Jerozolimie, by pomóc grekokatolikom w odnowie w obliczu łacińskiej wrogości. Nie dane mu było żyć wystarczająco długo, by rozważać możliwości powstania nowych obrządków w czarnej Afryce.
W 1888 roku, pod koniec swego życia, Lavigerie poprowadził krucjatę przeciwko handlowi niewolnikami. Podróżując od jednej stolicy europejskiej do drugiej, próbował zmusić rządy państw europejskich do zwiększonych wysiłków wymierzonych przeciwko temu haniebnemu procederowi. Nie zawsze jego porywczość spotykała się z aprobatą, nie posłuchał przedstawicieli Watykanu, którzy chcieli nakłonić go do podjęcia bardziej dyplomatycznych dróg walki. Będąc w Londynie, w Westminster Abbey, Lavigerie płakał rzewnie czytając na grobowcu Livingstona, wielkiego misjonarza i odkrywcy, o „otwartej ranie świata”, czyli o upokarzającej praktyce niewolnictwa. Pewnie dlatego nawet „Punch”, wówczas pismo negatywnie nastawione do chrześcijan, opublikowało pochlebny rysunek Lavigerie. Było to coś wyjątkowego.
W ostatnich latach swego życia Lavigerie cierpiał z powodu złego zdrowia, prześladowań chrześcijan w Ugandzie, a także z powodu utraty sympatii, głównie wśród francuskich zwolenników jego pracy misyjnej. Owa niechęć była spowodowana próbą pozyskania ich dla Republiki. Oczywiście Lavigerie nie mógł ogłosić, że działa na polecenie Leona XIII.
Zawsze był wierny wobec Stolicy Apostolskiej. Zmarł w 1892 roku, w wieku 67 lat. Lavigerie przekazał swoim misjonarzom i misjonarkom duchowość ignacjańską. Nie głosił swojej odrębnej nauki duchowej. Był człowiekiem praktycznym i wierzył że duchowość ignacjańska jest najlepsza dla aktywnych misjonarzy. Dlatego też ustanowił jezuitów pierwszymi mistrzami nowicjatu „Białych Ojców”. Cechowała go energia i impulsywność.
Był zupełnie pochłonięty sprawami Kościoła i nieobojętny na najdrobniejsze nawet szczegóły. Podczas Soboru Watykańskiego I, w którym brał udział, znalazł czas, by pisać do swoich misjonarzy w Afryce Północnej o uprawie asparagusa i winorośli, hodowli świń, kaczek i gęsi. Instrukcje, które pisał do pracujących w środku Afryki zawierały najdrobniejsze wskazówki dotyczące organizowania podróży, dbania o własne zdrowie, założenia ogrodu przy misji — wszystko po to, by mogli oni stać się przykładem dla następnych pokoleń misjonarzy.
Jeśli Misjonarze Afryki dali pierwszeństwo kanonizacji męczenników z Ugandy, a nie ich założycielowi, to na pewno nie dlatego, że wątpili w jego świętość. Lavigerie całe swoje życie oddał Kościołowi w Afryce, a miłość ku ludom tego kontynentu przekazał pokoleniom Misjonarek i Misjonarzy Afryki, którzy do dzisiaj głoszą Chrystusa na tej biednej, ale zarazem bogatej duchowo afrykańskiej ziem.