Zgromadzenie Oblatów św. Józefa, Józefici
Congregatio Oblatorum S. Joseph (OSJ)
ul. Radzymińska 306
03-694 Warszawa
tel. (0-22) 679-14-84, 679-78-60
fax: (0-22) 679-78-60
strona internetowa: www.jozefici.pl
Historia
Sytuacja polityczna Europy, w tym okresie, jest bardzo niespokojna. Liberalizm stał się hasłem bardzo popularnym w środowiskach najbardziej postępowych a z drugiej strony najbardziej znienawidzony w środowiskach konserwatywnych. Liberalizm ten jest dzieckiem Oświecenia. Stanowił reakcję przeciw dawnemu porządkowi społeczno – politycznemu, istniejącemu przed Rewolucją Francuską. Przełom XVIII i XIX wieku charakteryzuje się polityczną dominacją Francji i Napoleona, mającego ochotę na podbój Europy.
Kościołowi Chrystusowemu z jednej strony zagrażał będzie Gallikanizm, z drugiej Józefinizm i tzw. Kulturkampf. We Włoszech, które interesują nas najbardziej, sytuacja także jest bardzo napięta. Włochy przeżywają okres, który przez historyków jest określany jako risorgimento –odrodzenie. Coraz częściej dochodzi do ruchów rewolucyjnych, zmierzających do zjednoczenia państewek włoskich w jedno wielkie państwo Włoskie. Kongres Wiedeński z 1815 roku nie daje Włochom jedności narodowej.
W dalszym ciągu obce dynastie panują w ich księstwach: na północy Habsburgowie, na południu Burboni. Wszelkiego rodzaju próby rewolucji zaraz dławione są przez Austrię ( 1820 r.; 1831r.). W 1848 roku król Sardynii Karol Albert obwołuje się Królem Włoch tzw. rewolucyjnych, ale zwyciężony przez feldmarszałka Kadetzkiego szybko ustępuje na rzecz swego syna Wiktora Emanuela II. – Sytuacja ta jest o tyle ważna, że w pewien sposób będzie rzutowała na rozwój młodego Józefa Marello.
W 1859 roku Piemont, gdzie urodził się Marello, i Sardynia pod berłem Wiktora Emanuela II i jego ministra Cavura zwyciężają Austrię. W 1861 roku Wiktor Emanuel przyjmuje tytuł króla zjednoczonych Włoch. Rzym jeszcze przez krótki okres jest wspomagany przez Francuzów, później drogą plebiscytu przyłączony jest do Królestwa Włoch. Pozycja geograficzna Piemontu, w którym urodził się Marello, powoduje, że w nim krzyżują się wszystkie te ruchy, które można nazwać polityczno – społeczno – gospodarczymi. Rodzą się i ścierają ze sobą różne prądy, partie i ruchy: zwolennicy Mazziniego, Garibaldiego i Cavura, umiarkowani demokraci, liberałowie, masoni, klerykałowie i socjaliści. Piemont jest w pewnym sensie takim ogniskiem zapalnym.
Kościół także znajduje się w bardzo trudnym położeniu. Można powiedzieć, że w wiek XIX Kościół Katolicki wszedł z ciężkim bagażem trudności, zagrożeń i niepewności, których coraz to nowe odcienie pojawiały się z dnia nadzień. Wzrastająca wrogość do Kościoła, chęć wyeliminowania Boga z życia ludzkiego, kult rozumu, postępująca degradacja moralności zdawały się go stawiać w tragicznej sytuacji. Mocarstwa posuwają się do tego, by z Kościoła uczynić aparat władzy. Pius VI umiera na wygnaniu, a jego następca Pius VII, po chwilowym sukcesie także trafia do niewoli ( po 4 latach wraca na tron papieski).
Kościoły lokalne są atakowane przez masonów, socjalistów i liberałów. Sam Kościół przeżywa na swoim podwórku duże podziały, błędy – jak choćby jansenizm, zbytni racjonalizm, liberalizm i materializm, który przenika nawet za ściany seminariów, szkół i kolegiów katolickich. Poszczególne diecezje, jak piszą historycy Kościoła, nie współpracowały między sobą, brakowało im jasnych i pewnych kierunków działania.
Są jednak wielkie osobowości tamtego okresu, które idąc pod prąd dają świadectwo wiary na trudnej ziemi Piemonckiej. Do nich należą między innymi: Św. Jan Bosko, Św. Leonardo Murialdo, Św. Franciszek Faa di Bruno, Św. Józef Cottolengo, Św. Józef Cafasso. Na tej burzliwej scenie pojawia się także Papież Pius IX, i jego szlachetne, zrodzone z cierpienia dzieło. Był papieżem bardzo atakowanym przez skrajny antyklerykalizm. Jego pontyfikat znaczą takie wydarzenia jak: dogmat o Niepokalanym Poczęciu NMP z 8 grudnia 1854.
W 1864 roku odważnie występuje przeciw poważnym i niebezpiecznym błędom, dotyczącym wiary i rozumu, Kościoła i Państwa, Prawa i Społeczeństwa, zebranych w 80 propozycjach. 29 czerwca 1869 roku zwołuje Sobór Powszechny Watykański I, który otwiera 8 grudnia 1869 r. 13 lipca 1870 roku ogłasza dogmat o Nieomylności Papieża w sprawach wiary i moralności. Ogónie rzecz ujmując w takim klimacie epoki przychodzi żyć Józefowi Marello.
Założyciel
Śmierć Matki bardzo mocno wpłynie na jego pobożność Maryjną. Sam później wyzna, że są razem z bratem szczęściarzami, bo ich ziemska matka wpoiła im miłość do Matki Niebieskiej: „Już w dzieciństwie jeszcze zanim poznaliśmy tajemnicę Eucharystii, uczono nas nabożeństwa do Matki Bożej: jestem szczęśliwy, że zostaliśmy tak wychowani”. Stąd Maryja razem ze Św. Józefem będą po Bogu najważniejszymi osobami w jego życiu. Jako mały chłopiec układa modlitwę, która zachowała się do dzisiaj: „Do twych najświętszych stóp padamy Maryjo, nazywamy Cię prawdziwą Matką Boga, teraz i na wieki obierając Cię naszą Matką Niebieską”.
Opisując jego dzieciństwo i młodość liczni biografowie ukazują go jako człowieka posłusznego, rozważnego, chętnie uczącego się i pobożnego, podkreślając jednocześnie, że był normalnym chłopcem, który lubił pograć w piłkę, czy też inne formy zabawy. Był na tyle odpowiedzialny i na swój wiek dojrzały, posiadając przy tym już trochę wiedzy religijnej, że proboszcz powierza mu prowadzenie katechezy dla jego rówieśników – uczy ich po prostu katechizmu.
W wieku dwunastu lat ojciec zabrał go na wycieczkę do Savony, nad morze, do Sanktuarium Matki Bożej Miłosierdzia. Jest to znamienne wydarzenie, gdyż przed jej wizerunkiem gorąco się modlił, a zaraz po powrocie do domu poszedł do ojca i powiedział mu, że chce iść do seminarium. Czterdzieści lat później tam, w Savonie, w apartamentach, gdzie był więziony przez Napoleona Papież Pius VII, będzie umierał. Savona więc będzie niejako z Opatrzności Bożej wpisana w jego życie.
Młody seminarzysta Marello od początku zaczyna wyróżniać się w nauce i pracy. Jest przez wszystkich lubiany. Koledzy później będą wspominali, że przełożeni stawiali go za wzór. Jednak sielanka seminarium nie trwa zbyt długo. Marello wchodzi w stan duszy, który określa się jako kryzys, czy też próba powołania. Wiosną 1859 roku wybucha wojna między Piemontem i Austrią. Seminaria zostają zamknięte, a budynki zamienione na szpitale i koszary wojskowe. Seminarzyści zostają wysłani do domów rodzinnych lub też zamieszkują na stancjach, przy znajomych, rodzinach.
Marello zatrzymuje się u jednej ze znajomych rodzin w Asti. Dalej uczęszcza na wykłady, które odbywają się w miejscowej Kurii. Przeżywa jednak wewnętrzny kryzys – zatargi między księżmi, o których co rusz słyszy; z drugiej strony zaczyna interesować go polityka – chce uczynić coś wymiernego dla ludzi, interesuje go filozofia. Przy tym jego ojciec marzy, by syn przejął po nim przedsiębiorstwo handlowe. Marello odchodzi z seminarium i zaczyna studia handlowe, później techniczne – chce zostać geometrą.
Jednocześnie daje się zafascynować prądom rewolucyjnym, mającym pomóc, jak mu się wydaje, ludziom najuboższym. Bardzo szybko jednak przejrzy na oczy i jak sam później wyzna: w tym świecie, który go zafascynował, w tych wszystkich projektach mających uzdrowić ludzkość nie było miejsca dla Boga. I to go przeraziło. Następuje zwrot w jego życiu. Zapada na ciężką chorobę – tyfus. Praktycznie umiera. Wtedy we śnie wydaje mu się, że widzi Maryję, która mówi mu, że wyzdrowieje, jeśli wróci na drogę kapłańską. Marello mówi sobie wtedy: jeśli wrócę do zdrowia wrócę do seminarium. I tak się dzieje. Po tej decyzji bardzo szybko i cudownie wraca do zdrowia. Po miesiącu jest już na nowo klerykiem. Wszyscy traktują to jako cud.
We wrześniu 1868 roku przyjmuje święcenia kapłańskie. Po święceniach zostaje sekretarzem biskupa Asti Carlo Savio. Jest jednocześnie jego spowiednikiem. Wraz z biskupem uczestniczy w Soborze Watykańskim I. Jest zafascynowany Kościołem, który objawia teraz objawia swą jedność z Papieżem. Tam poznaje przyszłego papieża Leona XIII, który później ustanowi go biskupem Aqui, mówiąc, że Marello jest perłą wśród duchowieństwa.
Józef Marello nigdy nie pracował na parafii jako wikariusz, czy proboszcz – był to jego krzyż. W pewnym momencie życia zapragnął wstąpić do Trapistów, by całkowicie oddać się modlitwie. Od tego zamiaru odwodzi go biskup Savio, mówiąc mu, że Bóg żąda od niego czegoś innego. Marello szybko zorientował się, że może Bóg od niego chce, by ożywił życie zakonne w Piemoncie – życie zakonne tak bardzo niszczone przez nowe prądy. W 1878 roku daje początek nowemu Zgromadzeniu Zakonnemu – Oblatom św. Józefa. Stawia przed nimi zasadniczy cel: mają być zakonnikami. Później wyznacza im zadanie apostolskie: mają ewangelizować i uczyć katechizmu.
wielu obowiązków jakie, spełniał Marello należy wspomnieć, że będąc już księdzem był dyrektorem sierocińca i przytułku dla ubogich. Spowiednikiem w katedrze i Seminarium. Kanonikiem Kapituły w Asti, a później Archidiakonem.
W 1889 roku zostaje biskupem Aqui – sąsiedniej diecezji. Podczas pasterzowania diecezją przez 6 lat zwizytuje każdą parafię – nawet tą najmniejszą. Umiera 30 maja 1895 roku w Savonie, w apartamentach, gdzie więziony był Papież Pius VII.
W 1993 roku został beatyfikowany, a w 2001 roku kanonizowany przez Jana Pawła II.
Józef Marello mimo spełnianych funkcji i urzędów, przede wszystkim był kapłanem posłanym do ludzi. Bardzo ubolewał, że po święceniach kapłańskich wszyscy jego współbracia kapłani zostali nominowani do pracy duszpasterskiej na parafiach a on, jak to określił, pozostał za biurkiem.
Pierwszym rysem jego duchowości kapłańskiej jest to, że kapłan musi być jak Chrystus. Nie może być inny. Już jako kleryk w swej regule życia napisał: Biada klerykowi, który przypuszcza, że dostąpi stanu kapłańskiego bez ducha Jezusa Chrystusa. Później będzie to wielokrotnie powtarzał i swoim Oblatom i klerykom swego seminarium w Aqui. Prawdziwym „ratio” dla kleryka, słuszną pedagogią i podstawową ascetyką jest „duch Chrystusowy. Kapłan ukształtowany w duchu Chrystusa powinien być czysty, doskonały i wykształcony.
Stąd Marello już w seminarium starał się żyć w jak największej jedności z Chrystusem, gdyż siła kapłana tkwi w jego zjednoczeniu z Chrystusem. Dar kapłaństwa wzbudzał w nim ogromny entuzjazm. Pisał: My klerycy, przywróćmy piękne stare czasy, kiedy kapłaństwo budziło cześć i uwielbienie wśród ludu swą żywą wiarą i głębokim miłosierdziem. Lub też: Chrystus w naszych sercach jest współczynnikiem nieskończoności. A my, biedne liczby zbliżone do zera, możemy mnożyć się stopniowo aż do wielkości liczb nieskończonych.
Kapłan, którego widzi Marello musi być przygotowany pod każdy względem: kulturalnym, duchowym i intelektualnym. W skrócie o tym powie, że Ewangelię kapłan musi głosić życiem. Dewizą kapłana powinno być: Praca w czystości intencji, modlitwa pełna ufności i wytrwałości, całkowita zgodność z wolą Bożą: oto dewiza prawdziwych sług Pana. Uczyć, poznawać, kochać i wprowadzać w życie naukę Jezusa Chrystusa. Bronią w ręku kapłana jest duch ofiary: Odwagi! Odwagi! Biada nam, jeśli staniemy się bezbronni. Uzbrójmy się i to prędko: modlitwa, dystans do spraw przyziemnych, gorliwość w głoszeniu chwały Boga, pragnienie sprawiedliwości, działanie dla odkupienia dusz, duch poświęcenia, pokory i pokuty, oto nasza broń, którą musimy zdobyć, skupiając się wokół naszego sztandaru, gotowi na wezwanie.
Kapłaństwo jest tak wielkim, że Marello rezygnuje z wakacji poprzedzających święcenia, zostaje w seminarium, by jak najlepiej przygotować się do niego. Przed święceniami pisał: O jakże biedni jesteśmy, którzy wielkimi krokami zbliżamy się do strasznego dnia naszego wyświęcenia! Dusza kapłana jest czymś wielkim w obliczu świata, aniołów i samego Boga.
Eucharystia dla Marello jest centrum życia. Każda Msza św. była dla niego autentycznym Zmartwychwstaniem. W parafiach diecezji Aqui pozostało na długo w żywej pamięci wspomnienie jak ich biskup celebrował Mszę Św. Był to zawsze najważniejszy element wizyty duszpasterskiej. Księża, którzy gościli biskupa w swych parafiach z zawstydzeniem mówili, że …. była to dla nas kapłanów prawdziwa lekcja liturgii i skromności, obserwować jak On celebrował Eucharystię. Tak silnie utożsamiał się z ofiarą eucharystyczną. Niektórzy mówili wręcz, że Msza św. celebrowana przez Marello sama już jest kazaniem. Choć były dość długie to jednak podbijały serca wiernych.
Kapłan musi w każdej chwili obcować z Chrystusem – to klucz jego duchowości. I na pewno na pierwszym miejscu jest Eucharystia. Drugie to modlitwa przed Najświętszym Sakramentem. Znamienny jest fakt, że klerycy podglądali Go w katedrze jak długi czas modlił się klęcząc przed tabernakulum. Mówili, że on naprawdę rozmawia z Bogiem.
Kapłan, mimo swej wielkiej godność, musi jednak pamiętać o pokorze. Hierarchię jego zaangażowania w pracy Marello wyznacza w słowach: Pokochaj pracę skromną, ukrytą, o którą nikt się nie troszczy, za którą nikt nie podziękuje, która błyszczy jednak we tajemnicy przed obliczem Boga samego. Tę dewizę rozciąga na całe życie, nie tylko kapłana, ale i zakonnika. Wzorem jest Św. Józef, o którym świat nie wiele wiedział, a który w swych ramionach trzymał Syna Bożego i pierwszy troszczył się o Niego.
Tak jak św. Józef troszczył się o Chrystusa tak każdy kapłan powinien troszczyć się o Kościół, który jest umiłowaną oblubienicą Chrystusa i jednocześnie Chrystusem. Św. Józef obok Maryi zajmuje szczególne miejsce w jego życiu. Mimo, iż nie był kapłanem to jednak w nim upatruje wzór dla kapłana. Chodzi o to całkowite zaufanie Bogu, pokorę, cichość, posłuszeństwo – nawet w obliczu spraw, których się nie rozumie, a także o to intymne, bliskie obcowanie z Jezusem i Maryją w spełnianiu wielkich dzieł Bożych.
Dlatego między innymi patronem zgromadzenia zakonnego, które powołał do istnienia jest Św. Józef. Ze św. Józefem będzie się też wiązała wielka ufność w Opatrzność Bożą. Św. Józef Marello nieustannie powtarzał, że Bóg w swej opatrzności, w odpowiednim momencie wskaże, co należy czynić. A w odniesieniu do Św. Józefa nie raz powtarzał w trudnościach, że Św. Józef z pewnością o wszystko się zatroszczy.
Według Św. Józefa Marello każdy kapłan z zasady jest katechetą. Musi głosić Chrystusa swoim życiem. Przede wszystkim trzeba zatroszczyć się o młodzież, która jest najbiedniejsza, bo pozostawiona sama sobie, opuszczona, zdana tylko na siebie a potem niesłusznie oskarżana. W tej służbie powinien wykorzystywać wszelkie godziwe środki, którymi świat się posługuje. I tak pisze o poczcie, która co dopiero zaczęła funkcjonować, że jest wspaniałą sprawą! Łączy nas ona duchowo z najdroższymi nam osobami. Umożliwia nam przeżywanie wspaniałych godzin; daje nam możliwość swobodnego wypowiadania się, przesyłania słodkich słów przyjaźni; jest środkiem przekazu wszelkich uczuć, wszelkich drgań naszego serca.
"Posługujmy się więc tą Bożą posłanką, jaką jest poczta; posługujmy się nią, by komunikować sobie wzajemnie radości i troski, aby śmiać się i płakać razem, aby wspólnie przezywać nadzieje i niepokoje, aby utwierdzać się, wzajemnie dodając sobie otuchy na trudnej ścieżce cnoty". Z takim samym entuzjazmem podchodzi do czasopism, które mogą być wspaniałym narzędziem ewangelizacji.
Oddanie się Bogu całkowicie, aż do ofiary z własnego życia włącznie, wydaje się być najważniejszym rysem duchowości Św. Józefa Marello, jako kapłana. W tym mieści się to wszystko, o czym już wspomnieliśmy. Znamienny w tym względzie są okoliczności jego śmierci. Zaproszono Go do Savony na uroczystości trzechsetlecia śmierci Św. Filipa Nereusza. Od pewnego czasu czuł się bardzo źle. Wszyscy doradzali Mu, by odmówił. On jednak powiedział: "Nie! Jeśli trzeba jechać do Savony to pojedziemy; jeśli trzeba umrzeć w Savonie to umrzemy". Pojechał i faktycznie tam umarł, dokonując szczególnego aktu ofiary, kiedy złożył Panu swoje życie w zamian za księży swej diecezji, za kleryków i Oblatów. Bóg przyjął jego ofiarę.