Szymon Popławski OP
Krzysztof Pałys OP
WSPÓLNOTA JAKO MIEJSCE TERAPEUTYCZNE.
KIEDY WSPÓLNOTA ZAKONNA NIE UZDRAWIA? (DWUGŁOS)
Relacja Karola Wilczyńskiego, Kraków, 09 października 2018 r.
W czasie przemówienia Krzysztof Pałys OP wskazał, że sekretem na szczęśliwe życie we wspólnocie jest poczucie humoru i wdzięczność.
Brak dziękowania prowadzi zaś do narzekania, które określił jako „modlitwę demonów”. Jego słowa padły w czasie wykładu pt. „Wspólnota jako miejsce terapeutyczne. Kiedy wspólnota zakonna nie uzdrawia?”, który Krzysztof Pałys OP wygłosił razem z Szymonem Popławskim OP.
– Kiedy do naszego zakonu zgłaszają się młodzi ludzie, to (…) ich najgłębszymi motywacjami są pragnienie głębokiej modlitwy oraz pragnienie bardzo dobrej wspólnoty, która pomoże im dotrzeć do Chrystusa – powiedział Szymon Popławski OP, podkreślając, że młodzi chętni do wstąpienia do zakonu czują to, że relacje są podstawą chrześcijaństwa.
– Bardzo łatwo kocha się Pana Boga, kiedy jest tylko ja i Pan Bóg – stwierdził o. Popławski – Problem zaczyna się, gdy spotykam swojego brata.
Dominikanin wskazał, że naszym celem jest to, by nam samym i wszystkim innym słowo „Kościół” kojarzyło się przede wszystkim ze wspólnotą, nie z aferami, instytucją czy nadużyciami. Dodał również, że od samego początku Jezus tworzy Kościół jako wspólnotę – wspólnotę ludzi poranionych, skrzywdzonych, ale będących razem.
– Jezus nie czeka aż stworzymy wspólnotę sterylną, doskonałą. On chce w niej być, mimo zranień i grzechów – stwierdził o. Popławski.
Dominikanin wyjaśnił, że wspólnota ma charakter terapeutyczny, oczyszczający. Zaznaczył jednocześnie, że nie rozumie tego wymiaru terapeutycznie wyłącznie psychologicznie. – Celem samym w sobie życia wspólnotowego nie jest ani uzdrowienie, ani czucie się lepiej – stwierdził o. Popławski.
– Nigdy życie wspólnotowe nam się nie uda, jeśli nie będziemy sobie cały czas na nowo powtarzać, niczym zacięta płyta, że naszym celem jest zażyłość z Chrystusem – wskazał mówca.
– Czy chcesz zrealizować siebie, swoje marzenia i pragnienia? Czy też chcesz spotkać Chrystusa? – podkreślił dominikanin.
– Jeśli na fresku „Ostatnia wieczerza” zasłonimy Chrystusa, wtedy mamy kompletny chaos. Nie wiemy zupełnie, o co chodzi w tej całej scenie. Dopiero po odsłonięciu ręki widzimy, jaki jest sens tego obrazu – wskazał o. Popławski dodając, że jeśli wspólnota w swoich działaniach traci swój punkt odniesienia, jakim jest Jezus, to też traci sens. – Braci wtedy niewiele już łączy – powiedział zakonnik, podkreślając jednocześnie, że życie wspólnotowe musi koncentrować się wokół liturgii. – Czy jesteśmy towarzystwem wzajemnej adoracji? Czy też łączy nas Jezus? – zapytał retorycznie o. Popławski.
Dominikanin przytoczył również historię nowicjusza, który pokłócił się z braćmi we wspólnocie – Gdy w czasie adoracji Najświętszego Sakramentu spojrzał na swoich „znienawidzonych” braci, to tym, co go nawróciło, było stwierdzenie faktu, że oni wszyscy patrzyli w jednym kierunku: na Jezusa.
– Jedność we wspólnocie nie oznacza jednakowości. (…) Każdy z nas jest niepowtarzalny – podkreślił o. Popławski. – Jedność oznacza, że różne umysły i serca jednoczą się w jednym pragnieniu i dążeniu do jednego celu.
Dominikanin wskazał, że problemem, z którym zmagają się współczesne wspólnoty jest nadmierny egotyzm, spojrzenie wyłącznie na siebie, pragnienie samorealizacji. – Kiedy ktoś przychodzi do zakonu i myśli o tym, jako sposobie na maksymalną samorealizację – stwierdził o. Popławski.
Mówca wskazał również, że tym, co weryfikuje naszą dojrzałość jest nasze posłuszeństwo – i to nie tyle wobec przełożonego, które „jest proste”, ale wobec współbraci w zakonie, z którymi nikt nie jest związany różnymi zakazami i prawem.
– Czy jesteś tutaj dla siebie czy dla Jezusa? – o. Popławski przyznał, że to właśnie pytanie zadaje młodym braciom z nowicjatu, którzy przeżywają swój kryzys w zakonie.
– Wspólnota czasami wydaje się być niczym suchy chleb (…) i nie da się go zjeść, jeśli nie będzie on regularnie zamaczany w Krwi Chrystusa, czyli w naszej modlitwie i osobistym spotkaniu z Jezusem – podsumował swoją wypowiedź o. Popławski.
O. Krzysztof Pałys odwołał się na początku swojej wypowiedzi do adhortacji Franciszka „Gaudete et Exsultate”, gdzie papież wspomina o starszych zakonnicach, które się uśmiechają. – To właśnie w nich zdaniem papieża widać Boga – wskazał o. Pałys, odnosząc się do postaci Czesława Bartnika OP, 85-letniego dominikanina, „który się jeszcze uśmiecha”.
– Gdy zapytaliśmy go, czy jest szczęśliwy, o. Czesław odpowiedział „a co, nie widać?” – mówił o. Pałys – A następnie dodał, że tu na ziemi nigdy w pełni nie można być szczęśliwym.
Zakonnik wskazał, że na ziemi nigdy nasze pragnienia nie zostaną spełnione, że zawsze będzie moment na rozczarowanie.
– Duchowość to jest, co robimy ze swoją samotnością – powiedział o. Pałys – I wspólnota tego nie wypełni. Co do swoich braci nie mam złudzeń. (…) Trzeba kochać ludzi ze świadomością ich ograniczeń.
Dominikanin wskazał, że każdy z młodych kandydatów do zakonu ma wyidealizowany obraz wspólnoty. – Nie wiem, jak jest w innych zakonach, ale my dominikanie jesteśmy mocno dotknięci grzechem pierworodnym – stwierdził o. Pałys.
– Gdyby nie życie we wspólnocie, to żylibyśmy w przekonaniu, że jesteśmy bez błędu. (…) Prawdziwa miłość jest wtedy, gdy spotykamy brata lub siostrę, którzy zawalili swoje oficjum [zadanie] i trzeba po nich poprawiać – wskazał dominikanin, dodając, że wspólnota jest tym, co wyciąga z błędnego przeświadczenia o swojej doskonałości.
– Pod koniec życia, u starszych ojców, widzę, że jedyne, co nam zostaje, to relacja z Jezusem – powiedział o. Pałys. Zakonnik podkreślił jednocześnie, że to więź z Jezusem jest tą wartością, której należy szukać we wspólnocie, wskazując na przykład ojca Joachima Badeniego, który w czasie ciężkiej choroby, mimo niepełnosprawności, był „niesamowicie wolny” i „przepełniony wdzięcznością”.
– Są takie osoby we wspólnotach, bardzo rozgoryczone (…) porównujące się do innych, szukające docenienia, ze zranionym ego – stwierdził o. Pałys – Jak się przychodzi do wspólnoty swoje ego realizować, to (…) zamęczy tylko siebie i innych. Dlatego jedyne, co się liczy, to uczciwie prowadzone życie wewnętrzne.
Dominikanin wskazał, że właśnie takie życie ostatecznie zawsze przyniesie radość. Ich sekretem jest wdzięczność i poczucie humoru.
– Narzekanie to jest modlitwa demonów – podkreślił o. Pałys, cytując mistyka, bł. Henryka Suzona – „To pielęgnowanie niebytu”. Dominikanin dodał, że również rozpamiętywanie przeszłości czy przyszłości prowadzi do narzekania. – Pana Boga można spotkać w chwili teraźniejszej, obecnej – wskazał zakonnik, mówiąc o tym, by nie myśleć cały czas o tym, co było lub będzie.
O. Pałys stwierdził również, że bardzo ważne jest pielęgnowanie poczucia humoru. – Dobry humor, który nie jest cynizmem i który nie poniża, jest bardzo potrzebny w życiu wspólnotowym – powiedział dominikanin. – Kiedyś usłyszałem od 80-letniej zakonnicy podczas prowadzonych przeze mnie rekolekcji, że tak bardzo się wymodliła, że aż ją głowa boli. To był subtelny i zabawny sposób, by przekazać, że być może zbyt wiele było momentów modlitwy w czasie rekolekcji.
Zakonnik dodał również, że tym, co uwalnia od przygnębienia i smutku, jest modlitwa, która przynosi humor i pogodę ducha. – Mają one wartość terapeutyczną – wskazał o. Pałys.
Największą wartość terapeutyczną ma jednak, zdaniem dominikanina, miłość, „czyli pokazanie drugiej osoby, że nie jest mi obojętna”. Przywołał również słowa Tomasza z Akwinu, że pokora polega na tym, by zobaczyć dobro w drugim i się tym dobrem ucieszyć.
Za: www.deon.pl