Cecylian Niezgoda OFMConv
ESEJ O PRZEŁOŻONYCH FRANCISZKAŃSKICH
Studia Franciszkańskie 12(2002) s. 113-119
„W życiu konsekrowanym funkcja Przełożonych, także lokalnych, miała zawsze wielkie znaczenie zarówno dla życia duchowego, jak i dla spełniania misji. W ostatnich latach poszukiwań i przemian można było czasem odczuć potrzebę rewizji urzędu Przełożonego. Trzeba jednak uznać, że kto sprawuje władzę, nie może zrzec się swojej funkcji pierwszego zwierzchnika wspólnoty, który przewodzi braciom i siostrom w drodze duchowej i apostolskiej.
Choć władza winna mieć charakter przede wszystkim braterski i duchowy, a tym samym ci, którzy ją sprawują, winni nawiązywać dialog ze współbraćmi i współsiostrami w procesie podejmowania decyzji, wypada jednocześnie przypomnieć, że do władzy należy ostatnie słowo i że to ona ma zadbać o wykonanie podjętych decyzji” (Vita consecrata, nr 43).
Tradycja teologiczna od św. Augustyna do św. Tomasza z Akwinu wypracowała obraz świata jako universum ułożone hierarchicznie. Bóg stojący na szczycie wszystko stwarza i zachowuje oraz rządzi wszystkim, prowadząc do najwyższego i ostatecznego celu. Kieruje bytami niższymi poprzez wyższe, stąd też byty niższe mogą wstępować do Boga jako celu poprzez byty pośrednie, a łącząc się z nimi, same wstępują na wyższy stopień.
Władza ludzka jest uczestnictwem w rządach Boga, jest częścią porządku hierarchicznego wtopionego w stworzenia. Ponieważ porządek ludzki oparty jest na Bogu, dlatego podwładni mają obowiązek słuchania przełożonych jako reprezentantów Boga. Zatem posłuszeństwo jest wielkim dobrem, nie tylko ze względu na swoją treść czy na swoje motywy, ale również z tego względu, że jest podporządkowaniem się nakazom z góry. Krótko ujmując, podporządkowanie się zyskuje wartość samą w sobie, wartość jako taką.
W takim układzie dla posłuszeństwa istotny jest fakt, że przełożony reprezentuje Boga, a podwładny stoi przed nakazem przełożonego jako wyrazem woli Boga. Cały walor posłuszeństwa przechodzi na podwładnego z góry. Aby się uświęcić, wystarczy mu się poddać. Ten, kto stoi niżej, czyli podwładny, nie może odrzucić czy kwestionować woli Boga. Ponadto wszelka dyskusja ze strony podwładnego może budzić podejrzenia o brak wiary, że przełożony jest reprezentantem Boga, a stąd łatwa możliwość posądzenia go o niesubordynację wobec samego Boga.
Teoria ta ma kilka słabych punktów. Przede wszystkim zaniedbuje człowieka jako osobę na rzecz hierarchicznego universum. Przeoczenie tym bardziej zaskakujące, że mistrzowie scholastyczni, jak np. św. Bonawentura, wyraźnie twierdzili, że człowiek w swoich władzach duchowych – rozumie i woli – podlega samemu Bogu wprost, bez jakiegokolwiek pośrednictwa.
Po drugie, takie szeregowanie ludzi w hierarchiczną piramidę, gdzie obowiązują relacje ścisłej zależności, wytwarza nierówność zbyt daleko idącą, zupełnie nie do pogodzenia z godnością osobową każdego człowieka, a także z duchem Ewangelii.
Po trzecie, wartość posłuszeństwa jako czynu jest tu przypisana przede wszystkim przełożonemu, ubranemu w boską prerogatywę, podczas gdy rzeczywistego wykonawcę posłuszeństwa, czyli podwładnego, sprowadza się do roli figury, odmawiając mu prawa do inicjatywy i odpowiedzialności za pełnienie woli Bożej, nawet w odniesieniu do samego siebie.
Te słabe strony tradycyjnej teorii próbowano korygować, jednak bez naruszenia istoty układu. Św. Tomasz z Akwinu starał się zapełnić tę lukę wytworzoną między przełożonym a podwładnym za pomocą dobra wspólnego. Wszyscy, tak przełożeni jak i podwładni, szukają i troszczą się o dobro wspólne, zachowując oczywiście swoje współrzędne w układzie hierarchicznych zależności.
Tradycyjna teoria posłuszeństwa opiera się na pojęciu Boga Stwórcy i nie wymaga obecności Jezusa Chrystusa. Po prostu zawsze jest służbą Bogu jako najwyższej zasadzie porządku, wprowadzonego poprzez przełożonych, którzy Go reprezentują i zastępują. Jest to tendencja upodobnienia się do Boga poprzez pośredników.
Jezus Chrystus może tu wejść jako jedno z ogniw w długim łańcuchu owych pośredników, ale fakt uczestnictwa Chrystusa w posłuszeństwie hierarchicznym nie stanowi fundamentu duchowości własnej posłuszeństwa. Inaczej, w świetle tej teorii nie istnieje posłuszeństwo jako istotnie i typowo chrześcijańskie, wbudowane w chrystocentryzm. To jest posłuszeństwo deistyczne.
Współczesna teologia tłumaczy posłuszeństwo w świetle historii zbawienia, która jest dziełem opatrzności Boga, i na niej się opiera. Wyraża realizację wielkiego planu zbawczego Boga Ojca wobec ludzi w czasie. W łonie tej historii zbawczej tworzy się powołanie każdej osoby, czyli odkrywanie, poznanie i współdziałanie w realizowaniu planu Bożego. W tym świetle posłuszeństwo jest dynamicznie zbawcze – człowiek przyjmuje i aktualizuje opatrznościową wolę zbawczą Boga. Ludzie są powołani do tworzenia właściwych dróg Bożych i do stawania się „pomocnikami Boga” (1 Kor 3,9).
Życie Jezusa Chrystusa, od Jego przyjścia na świat (Hbr 10,5) aż do śmierci na krzyżu (Flp 2,8), było ciągłym posłuszeństwem. Przybył nie po to, aby pełnić wolę swoją, ale Tego, który Go posłał, Ojca (J 6,38). Wola Ojca była pokarmem Jego życia (J 4,34). Poprzez posłuszeństwo Jezus Chrystus przyjął i wypełnił misję odkupienia rodzaju ludzkiego.
Posłuszeństwo Jezusa stało się źródłem i modelem wszelkiego innego posłuszeństwa w historii zbawienia. Każdy chrześcijanin jest wezwany do posłuszeństwa, nie tylko przez zależność od Boga, ale także przez włączenie się w posłuszeństwo Jezusa Chrystusa (Ef 6,1). Wynika stąd konieczność przeanalizowania posłuszeństwa Jezusa, aby ustalić, jak powinno wyglądać chrześcijańskie posłuszeństwo.
Chcąc odkryć, zinterpretować i zaktualizować plan Boży w Jezusie Chrystusie, potrzeba dialogu między hierarchią a ludem, między przełożonymi a podwładnymi, dialogu o charakterze łączącym i scalającym. Przełożeni kościelni mają obowiązek współpracować z podwładnymi, aby właściwie odczytać znaki czasu. Osoby podwładne natomiast stanowią niejako oczy, poprzez które rządzący mogą widzieć dalej, poza swój własny horyzont.
Cały lud Boży jest powołany do solidarnego odkrywania i wykonywania planu Bożego, jak również do wypełniania różnych zadań, ale należy pamiętać, że do hierarchii należy ostateczna i wiążąca decyzja, co ma być wykonane w społeczności Kościoła. Taka decyzja, choćby nie była wyrazem większości, odnosi się jednak do wszystkich i wymaga, by podwładni odstąpili od odmiennego, osobistego punktu widzenia celem podporządkowania się władzy. Tak więc posłuszeństwo zawiera wyrzeczenie się własnej woli, czyli ofiarę. Właśnie ofiara jest przymiotem posłuszeństwa przeżywanego i pełnionego w Jezusie Chrystusie. Wyrzeczenie się własnej woli to nie jest cel sam dla siebie, ale jest to środek konieczny do prawidłowego poznania i skutecznego realizowania planu Bożego.
„Zakonnicy przez profesję posłuszeństwa poświęcają całkowicie swoją wolę Bogu, jakby składając ofiarę z siebie, a przez to jednoczą się trwalej i bezpiecznej ze zbawczą wolą Boga” (Perfectae caritatis, nr 14).
Z powyższych rozważań wynika, że należy odstąpić od pojęcia hierarchicznego universum, w którym władza jako uczestnictwo w naczelnej władzy Boga miała znaczenie panowania nad podwładnymi i tym samym oddalała się od człowieka. Trzeba natomiast przyjąć Chrystusowe pojęcie władzy jako służbę w trosce o wykonywanie zbawczego planu Boga Ojca, do którego zobowiązana jest nie tylko hierarchia, ale i cały lud Boży. W tym świetle posłuszeństwo staje się realizowaniem tego planu, a równocześnie wyrazem wspólnotowej miłości na wzór Jezusa Chrystusa i w Jezusie Chrystusie – Głowie mistycznego Ciała i jedynym Pośredniku między nami a Bogiem Ojcem.
Kiedy Sobór Watykański II wbrew obiegowemu obrazowi ślepego posłuszeństwa stwierdził, że posłuszeństwo podwładnych ma polegać na „współpracy aktywnej z poczuciem odpowiedzialności”, wówczas wydało się to całkowicie nowością. Tymczasem św. Franciszek już w XIII stuleciu uczył tego samego.
Niezależnie od własnej definicji corpus mortuum Franciszek myślał o posłuszeństwie zupełnie współcześnie: nie należy słuchać ślepo; nie wolno zdradzać własnej duszy dla słuchania przełożonego; wolno przeciwstawić się rozkazowi, gdy zagraża sumieniu. Ponadto Franciszek przejawiał ustawiczny lęk, aby w jego zakonie nie wytworzyła się hierarchiczna władza. Stąd też jego przestroga, by nikt nie starał się o przełożeństwo nad innymi i nie cieszył się z tego, że jest postawiony nad drugimi ludźmi.
W całej swej duchowości Franciszek wzorował się na Jezusie Chrystusie i wypełniał Ewangelię, toteż jego posłuszeństwo jest chrystocentryczne i ewangeliczne. To pozwoliło mu wyjść poza tradycyjny model posłuszeństwa i sięgnąć do trwałych wartości aktualnych do dziś, jak np.: uznanie oporu sumienia, osobowość jednostki przy zachowaniu wspólnej reguły, posłuszeństwo świadome i odpowiedzialne w pełnieniu woli Bożej, wolność osobowa podwładnego, która nawet w najbardziej zdyscyplinowanej regule nie może zostać całkowicie zaprzeczona.
Posłuszeństwo woli Boga realizuje się we wspólnocie przełożonych i podwładnych. Chodzi o harmonię, jaką powinni stanowić przełożeni i podwładni w braterskiej wspólnocie franciszkańskiej. W tym celu musimy wznieść się ponad dyskusje dzielące wspólnotę i przeciwstawiające jednych drugim, ponad tendencję do przypisywania przełożonym konserwatyzmu, a podwładnym progresizmu; ponad traktowanie relacji przełożony-podwładny na wzór kapitalista-pracownik czy choćby pracodawca-pracobiorca; wreszcie ponad wyłącznie prawnicze ujmowanie tego stosunku zbyt jednostronnie i niewspółmiernie w odniesieniu do rzeczywistości, jaką jest życie zakonne i franciszkańskie.
Nasuwa się pytanie: dlaczego skupia się uwagę na podwładnych, kiedy mówi się o stosunku posłuszeństwa między podwładnymi a przełożonymi? Żeby podkreślić ich obowiązek słuchania? Tak np. czynią kaznodzieje, konferencjoniści, którzy, poruszając ten temat, prawie zawsze zwracają się wyłącznie do podwładnych. Zapewne jest to jednostronne pojmowanie posłuszeństwa, które z istoty swej jest przecież dwustronne. Zawiera wzajemność – tak dawania, jak i wymagania.
„Świadectwo osób konsekrowanych zyskuje szczególne znaczenie w życiu zakonnym, także ze względu na jego wymiar wspólnotowy, który je charakteryzuje. Życie braterskie jest środowiskiem sprzyjającym rozeznaniu i przyjęciu woli Bożej oraz trwaniu w jedności umysłów i serc. Posłuszeństwo ożywiane przez miłość jednoczy członków Instytutu w tym samym świadectwie i w tej samej misji, choć zarazem zachowuje różnorodność darów i osobowości. W klimacie braterstwa ożywianego przez Ducha Świętego każdy członek wspólnoty prowadzi z innymi owocny dialog, aby odkrywać wolę Ojca, wszyscy zaś dostrzegają w osobie przełożonego wyraz ojcostwa Boga oraz władzy udzielonej przez Boga, w służbie rozeznaniu i komunii” (Vita consecrata, nr 92).
Należy więc odkryć wspólny punkt widzenia, jeśli chcemy uniknąć rozbicia wspólnoty czy wyeliminowania słabszych przez silniejszych, a zyskać sumę energii pozytywnej, zbieżnej w braterskiej miłości. Tym jednoczącym punktem jest dobro wspólne jako zadanie do wykonania w Kościele, a podstawą jest Bóg-Dobro źródłowe, naczelne i najwyższe oraz skupiające i integrujące. Równocześnie życie wspólne wymaga także zróżnicowania oficjów i stanowisk hierarchicznych, a przede wszystkim wymaga służenia dobru wspólnemu całej wspólnoty. W obliczu dobra wspólnego wszyscy zakonnicy są sługami jedni drugich, a wszyscy razem sługami Zakonu i Kościoła.
Nie ma wątpliwości, że św. Franciszek, apelując raz po raz do wartości pokory, kierował się dobrą intuicją psychologiczną i osobistym doświadczeniem. Wiedział, że duch ludzki zdolny jest do pragnień nieskończonych, ale też jest skłonny do zamknięcia się w groteskowych drobiazgach Nie uszła jego uwadze subtelna pokusa, zagrażająca temu, kto stoi na górze i rozkazuje swoim ludzkim tylko autorytetem, mianowicie pokusa, która zrazu miesza „służbę” z „panowaniem”, a później wręcz zamienia „służbę” na „panowanie”.
Chrześcijaństwo bardziej niż jakakolwiek inna doktryna popiera wartość osoby ludzkiej i kładzie nacisk na to, że nie wyczerpuje się ona na jednej osobie, ale wciąż musi być ożywiana i karmiona ideałem wspólnoty. Wspólnota zaś nie jest tylko warunkiem rozwoju osobowości, lecz jednym z jej wymiarów. Wielość osób oryginalnie różnych pomnaża bogactwa duchowe, przysparza skutecznych bodźców, które powodują wyjście ukrytych energii ze stanu potencjalnego do rzeczywistego działania.
Św. Franciszek zapoczątkował wyjątkową przygodę – wspólnotę braci, którzy mogli z przekonaniem powiedzieć, że „zgromadziła nas w jedno miłość Chrystusa”. Bez nacisku prawniczego, bez cienia ambicji do jakiejś nominacji, bractwo to, wędrując dla miłości Chrystusa, wyglądało rzeczywiście na doświadczenie apostolskie. Był to rozkwit chrześcijaństwa i życia zakonnego.
Sobór Watykański II w Perfectae caritatis zwraca się do podwładnych z prawdziwym hymnem o duchowej wolności wewnętrznej, jakiej sprzyja rada ewangeliczna posłuszeństwa, a potem podnosi odpowiedzialność przełożonych. Tak więc Sobór upomina przełożonych, ale nie jest to wyjątek od reguły, nie jest to bowiem tylko dzisiejsza moda obciążania przełożonych odpowiedzialnością za nieskuteczność posłuszeństwa. Takie oceny znajdujemy u dawnych autorów, jak np. u św. Bonawentury. Tak się dzieje ze względu na szczególną pozycję przełożonego we wspólnocie.
Kim jest przełożony? Wystarczy wybór większością głosów, wystarczy nominacja przez wyższego przełożonego, by ktoś stał się głową wspólnoty. Zbyteczne badanie motywów, jakie zdecydowało o tym wyborze czy nominacji. Tu nie ma robienia kariery, nie ma awansu, konkursów, eliminacji, kursów przygotowawczych. Wybrani są przedmiotem tajemnych planów Opatrzności, a także w jakiejś mierze mniej tajemniczą kalkulacją ludzką. Wybór czy nominacja przełożonego nie udziela szczególnych talentów czy charyzmatów, ale zapewnia społeczną i niezaprzeczalną władzę. Opinia publiczna współbraci może przełożonego potwierdzić mniej lub więcej, ale zostaje nim niezależnie od tej oceny. Wszyscy też wiedzą, że przełożony nie oznacza superioritas – panowania, tylko i przede wszystkim auctoritas – powagę, która wymaga szacunku.
Coraz lepiej rozumie się, zwłaszcza po Waticanum II, że wykonywanie władzy jest autentycznym ministerium, służbą dla wspólnoty.
Św. Franciszek wprowadził nazwę – sługi. To ewangeliczne określenie bardzo mu się podobało. Znajdował w nim mocną podporę dla pokory, której zagraża pozycja rozkazodawcy. W pierwszej Regule r. 4 pisze: „A ministrowie i słudzy niech pamiętają, że Pan mówi: nie przyszedłem, aby mi służono, ale aby służyć” (Mt 20,28), a także r. 5: „Nie wolno braciom piastować władzy ani panować nad nikim, zwłaszcza nad współbraćmi. Bo Pan mówi w Ewangelii: Książęta narodów panują nad nimi i możniejsi rozciągają nad nimi władzę (Mt 20,25). Nie tak będzie między braćmi, ale ktokolwiek by między nimi chciał być większym, niech będzie ich ministrem i sługą, i który jest wśród nich większy, niech będzie jako mniejszy” (por. Łk 22,26).
Św. Bonawentura, idąc po linii myśli św. Franciszka, napisał, że przełożony powinien być oświecony wiedzą, napełniony żarem pobożności, przejęty miłością dobra, pokorny we wszystkim i stały. Ale kończy uwagą, że trudno spotkać takich ludzi (De sex alis, c. 1, nr 3).
Główne kwalifikacje moralne przełożonego minoryty:
Pokora ma być istotnym przymiotem. Franciszek uważał ją za postulat dla tego, kto prowadzi innych i nimi kieruje. Sam był najlepszym przykładem przełożeńskiej pokory.
Karność i duchowość. Nie chodzi tylko o formalizm ani o drobiazgowość, ale o stałe stosowanie całej postawy do wzoru Jezusa Chrystusa. To nie administrator czy dyrygent, ale przede wszystkim ojciec swojej wspólnoty. Św. Bonawentura mówi: „Przełożony winien być normą życia dla innych, żeby to, czego uczy słowami, pokazał postaciami uczynków” (De sex alis, c. 5, nr 1).
Ojcostwo i wielkoduszność. Jest to szczególne doświadczenie, gdy ktoś był bratem i podwładnym, a teraz – zostając przełożonym – ma przybrać serce matczyne i ojcowskie. Okazywać dobre serce ojca, nie pana, bez nieprzystępnego autokratyzmu i bez ckliwego paternalizmu. Ma pamiętać, że nie jest obowiązany doświadczać podwładnych w cierpliwości i pokorze, ale samego siebie. Są to uwagi szczególnie istotne dla przełożonych młodych lub początkujących, bo dla nich typową jest skłonność do nietolerancji i niecierpliwości. Naiwnie wierzą, że to oni dopiero rozpoczną nową erę i zastosują nowy i skuteczny system kierowania wspólnotą.
Dyskrecja i roztropność. Te przymioty zyskują zaufanie. Chodzi szczególnie o powstrzymywanie wszelkiej krytyki pod adresem poprzedników. Bonawentura zauważył: „Tacy, wyniesieni do rządów, wierzą, że są od razu pełni wiedzy, i krytykują wszelką akcję poprzedników jako głupią i złą; nie baczą, że tak jak oni lekceważą cudze dzieła, tak inni mogą ich prac nie docenić” (Tamże, c. 6, nr 19).
Odpowiedzialność i zdolność organizacji. Biada, jeśli przełożony pozwoli opanować się lękowi przed głosami nieprzychylnymi sobie. Przełożony ma mieć odwagę godzić się na niepopularność. Nie jest bowiem możliwe, żeby przewodzić wspólnocie ludzi i nie zauważać ich błędów, nigdy ich nie poprawiać; a tak czynić, znaczy narażać się na ich krytykę, złą opinię. Musi mieć odwagę podejmować decyzje w oparciu o własną prawość i odpowiedzialność przed Bogiem, przy równoczesnym uwzględnieniu zdania wspólnoty (Tamże, c. 4, nr 9).
Trudno komuś podlegać, chyba jeszcze trudniej przewodzić. Krzyż nie jest własnością samych podwładnych, ale także, a może jeszcze więcej, przełożonych.
Jedynie we wzajemnej miłości przełożeni i podwładni znajdą prawdziwą dźwignię dla ciężaru, który obie strony niosą w życiu wspólnym.
AN ESSAY ON THE FRANCISCAN SUPERIORS
(SUMMARY)
The foregoing essay begins with the notes concerning the functions of the religious superiors as they are stated in the document Vita consecrata, nr. 45. At first, the essay reflects upon the traditional meaning of authority as the participation in God’s governing power which leads to the deistic obedience, not the Christocentric one. Next – proceeding according to the modern theology – it explains the obedience in light of the history of salvation. Finally, it points at the Christocentric and evangelical obedience of Saint Francis of Assisi which goes beyond the traditional model of obedience and is actualized in the community of the superiors and subordinates, in which giving and taking is required by both sides.
At the end, the essay describes the superior’s main characteristics. They are as follows: humility, discipline and a deep spiritual life, paternity and magnanimity, discretion and prudence, responsibility and the capability of organization. In conclusion, the final sentence States: „It is difficult to obey, yet still more difficult to lead a community”.
Studia Franciszkańskie 12(2002) s. 113-119