Hermann Schalück OFM,
TOŻSAMOŚĆ ŻYCIA ZAKONNEGO W EUROPIE. NIEUSTANNE DZIEDZICTWO
– NOWE WYZWANIA
Zebranie generalne Konferencji Wyższych Przełożonych Europy (UCESM), Freising – 29.11.1995 r.
Wstęp
Dziękuję serdecznie odpowiedzialnym UCESM za zaproszenie do mówienia przed tak poważnym gremium całej Europy.
Bracia i Siostry, w tej wspólnej drodze ku nowej Europie mogę jedynie ofiarować kilka przemyśleń. Czyniąc je nie zawsze czułem się swobodnie. Czy można rzeczywiście mówić o specyficznej „tożsamości życia zakonnego”? (= ŻZ) Czy Synod o ŻZ nie pokazywał, że kwestia tożsamości i misji dotyczy wszystkich charyzmatów, zakonów, instytutów i kontynentów oraz, że jej pilność osłoni granice geograficzne i kulturalne? Co to jest tożsamość? Czy mówimy o tożsamości nie ulegającej zmianom w ciągu dwóch tysiącleci albo zmierzamy do tego, co wydarzy się, to znaczy model Kościoła i ŻZ, który objawia się dla przyszłości, dla trzeciego tysiąclecia, jako wynik obecnych głębokich przemian? Chcę potwierdzić, że dając odpowiedź czym jest nasza tożsamość, musimy zadowalać się także odpowiedziami tymczasowymi i częściowymi.
Także nasz kontynent Europa nie jest pozbawiony bólów. Jest trudno, jeżeli nie niemożliwe w tych latach mówić o tożsamości Europy. Europa jest rzeczywistością skomplikowaną i charakteryzują ją, szczególnie w tym wieku, katastrofy i głębokie zmiany przez nagły rozwój technologiczny, przez powstawanie i schyłek sposobów myślenia, koncepcji światopoglądowych, ideologii, systemów politycznych i całej plejady… Zbieżność polityczna i być może zjednoczenie, po upadku realnego socjalizmu, są dzisiaj bardziej bliskie, pomimo że jeszcze nie nastąpiły. Żyjemy na takim kontynencie, który wraz z zakończeniem zimnej wojny i z silną unią ekonomiczną i polityczną obecnych 15 członków, nie ma jeszcze nowej tożsamości. Równocześnie jesteśmy przerażeni – nie tylko my Europejczycy, ale także inne narody świata – z powodu wydarzeń, które charakteryzują jeszcze dzisiaj naszą Europę: zmiana, albo lepiej zburzenie wartości w Europie zachodniej i centralnej; pustka kulturalna i duchowa, które socjalizm zostawił po sobie; filozofia rynku, która pogardza człowiekiem i jest wrogiem solidarności; neoliberalizm; indywidualizm skierowany ku rywalizacji. W sumie nie możemy zapomnieć, że w Europie trwa jeszcze bezsensowna wojna i że z wielu miejsc naszego kontynentu wielu ludzi ucieka.
Nasz temat więc nie leży na neutralnym terenie, ale wśród wielkich sprzeczności i przeciwstawnych tendencji. Mimo to, musimy dostrzegać naszą drogę ludzi konsekrowanych w Europie i zapytać siebie, co chcemy ściśle zachować z dziedzictwa naszej historii; jak przeżyjemy obecny kryzys Europy, ale także Kościoła i ŻZ w Europie? i z jaką nadzieją i lękiem będziemy zmierzać ku przyszłości?[1]. Chciałbym z moim udziałem i na bazie teologicznych rozważań przedstawić kilka skromnych elementów do dyskusji. Jestem przekonany, że uzupełnicie waszymi doświadczeniami i perspektywami nowy model ŻZ w Europie i że dopełnicie to, czego brakuje w tej konferencji.
Trzy tezy na temat życia zakonnego w Europie.
Instytuty zakonne[2] są twórcami i nosicielami kultury.
ŻZ jest ściśle powiązane z historią Europy, ponieważ brało udział w jej kształtowaniu. Ono formowało podstawową kulturę naszego kontynentu (ludowa kultura, zwyczaje i sposoby, wychowanie szkolne) a także wśród elit (uniwersytety, działalność badawcza). Można jeszcze powiedzieć, że epokowe zwroty w Europie były zawsze naśladowaniem form charakterystycznych dla instytutów zakonnych uznanych przez Kościół.[3]. (Te instytuty) są wskaźnikami zmiany czasów i przewodnikami ku nowym epokom. Monastyczna tradycja rozpoczęła się w czasie wędrówek ludów i odcisnęła piętno na wspólnotach wiejskich średniowiecznych. Ruch zakonów żebrzących otrzymał formę wewnętrzną i zewnętrzną, oddalając się od społeczeństwa feudalnego, kiedy pojawiały się miasta i obywatelska burżuazja we współczesnym średniowieczu. Towarzystwo Jezusowe kształtowało właśnie historyczną sylwetkę na początku nowej ery przez przeciwstawienie duchowe reformy i rozpoczęcie misji w Nowym Świecie. Wiek XIX charakteryzuje się mnóstwem nowych fundacji apostolskich, szczególnie żeńskich, które podejmują na swój sposób problemy religijne i społeczne powstającej ery przemysłowej.
Nie trudno uznać, że rodzi się pytanie zasadnicze tego kongresu: jaki model ŻZ i innych ruchów duchowych będzie towarzyszyć, albo mógłby towarzyszyć początkowi trzeciego tysiąclecia? A także nowe pytanie jawi się nam na Zachodzie: jak pojmujemy wielkie ekumeniczne otwarcie stanu zakonnego prawosławnego (monachizmu ortodoksyjnego), jak wychodzimy naprzeciw niego i na ile jesteśmy gotowi na przyjęcie jego propozycji. Ponieważ także Kościół Prawosławny ma wpływ na Europę.
Instytuty zakonne ukazują drogą Bożą w czasie kryzysu.
Odczytując w świetle teologii historię europejską i światową, słusznie uznać należy instytuty zakonne jako znaki i „terapię” Bożą dla danego okresu (N.Lohfink). Wcielone są one w różne epoki i odnośne kultury, kształtują je, biorą w nich udział, podzielają winy, niepowodzenia i odbudowę: „Ta siła dla koniecznej odbudowy Kościoła, ten impuls sprzeciwu wobec powstającej formy społeczeństwa, świadomości indywidualnej – były przyjmowane i stały się formą nowej wspólnoty wiary, która znalazła, pod bardzo rozległym pojęciem zakonu swoją szczególną charakterystykę”[4].
Jednak instytuty zakonne są zasadniczo znakami „transcendencji” tego, kim jest Bóg, znakami tego, co Bóg zamierza dla historii. One są, pomimo ograniczeń czasu, znakami „eschatologicznymi”, które tłumaczą czasy i równocześnie ukazują przyszłość, pamiętając, że historia ludzi i wszechświata jest w sumie trwałą historią zbawienia i wyzwolenia, które czeka jeszcze na realizację; historią nie tylko tragedii i win, ale także historią otrzymanego przebaczenia, nowych horyzontów i coraz bardziej nowego wcielenia Ewangelii. Kto przypomina jeszcze człowiekowi nowoczesnemu tę perspektywę?
Istotny cel instytutów zakonnych: pośrednictwo w doświadczeniu Boga.
Sens instytutów zakonnych nie polega na tym, co czynią, czym są albo czym powinny być: miejscami doświadczenia Boga, „świadkami Boga w dzisiejszym świecie”. Według wizji czysto historycznej czy socjologicznej ten aspekt mógłby być łatwo niezauważony. A jednak taki aspekt jest i był zasadniczy dla powstania instytutów zakonnych w różnych epokach historii europejskiej, mimo wszystkich ograniczeń, które z biegiem czasów zasłaniały Boga[5]. Ta trwała misja podstawowa instytutów i wspólnot duchowych jest złączona z zasadniczą misją Kościoła, która polega nie na byciu punktem bezwzględnego odniesienia, ale narzędziem i sakramentem zbawienia danego nam w Chrystusie.
Tak jak twierdził W. Kasper na Synodzie Wurzburskim, instytuty zakonne są – można powiedzieć – koncentracją prawie sakramentalną, objaśnieniem prorockim tego, czym jest Kościół w rzeczywistości; tego czym jest życie oparte na błogosławieństwach; życie według Ducha Świętego; wiara przeżyta radykalnie, wiara wyrzekająca się każdej rzeczy, aby odzyskać wszystko. Kościół i to, co on czyni, służy Królestwu Bożemu, jego sprawiedliwości i pokojowi, aby głosić słowami i dziełami, że Bóg jest życiem, i że On chce życia swoich stworzeń (a nie biedy i śmierci). Także ŻZ podlega temu prawu.
Trudności (sytuacji) instytutów zakonnych dzisiaj.
Sekularyzacja niebezpieczeństwem śmiertelnym czy okazją?
Katolicyzm XIX i obecnego wieku ze swoją jednomyślnością wywierającą wrażenie wprowadzoną i gwarantowaną przez hierarchię, należy do przeszłości. Poszczególne światy wyznaniowe dokładnie się rozwiały. Przed katolikami i członkami instytutów zakonnych stają liczne wyzwania sekularyzacji. Chcę dać do zrozumienia, że nie musimy jak czasami się zdarza oskarżać sekularyzację jako prosty objaw dekadencji. Nasi współcześni oceniają pozytywnie główne zdobycze oświecenia i sekularyzacji w Europie: wolność, prawo do indywidualności, prymat osobistego rozsądku, uczestnictwo w polityce i ekonomii, autonomia sumienia etycznego i moralnego.
Zapytam siebie czy jest słuszne i pożyteczne dla Kościoła i dla ŻZ w Europie wyciąganie tylko negatywów z takich zjawisk jak utrata sensu transcendencji, indywidualizm, materializm, subiektywizm nieograniczony, hedonizm i ateizm. Moim zdaniem musiałbym raczej wyjaśnić lepiej, że skłonność człowieka do wolności i niezależności a także konsekwentny pluralizm zawierają liczne okazje pozytywne dla przyszłego wyrazu chrześcijaństwa. Trzeba wyjaśnić, że Kościół trwa jako Kościół Jezusa Chrystusa i że radykalne naśladowanie Jezusa ma bogaty sens, a także jasne znaczenie eschatologiczne, jeżeli ono staje się mniej jednostajne i konsekwentnie więcej zrozumiałe od tego z ostatnich 200 lat jego historii.
Kulisy „społeczeństwa doświadczenia”.
Kilka lat temu socjolog Gerhard Schulze określił kulturalną scenę niemiecką, używając formuły: „społeczeństwo doświadczenia”[6]. To, co mówi o Niemczech, mógłby moim zdaniem odnieść do wielu krajów europejskich. W centrum znajduje się „estetyzowanie codzienności”. Rzeczy codzienne (ubranie, zabawa, samochód, czas wolny) są wyrażane w taki sposób, że wszystko staje się jakością doświadczenia (to dobrze wygląda i wzbudza przyjemne uczucia). Taki kontekst doświadczenia zastąpi wszystkie poprzednie modele kształtowane w oparciu o klasę społeczną czy wyznanie i stworzy nowe, które są rezultatem różnych klas społecznych, wieku i właśnie stylu życia i sentymentów. Z jednej strony za tym rozwojem ugruntowuje się indywidualistyczny sens życia; z drugiej strony można rozpoznać skłonność do łączenia i poszukiwania bezpieczeństwa według cytatu: „łączenie bez kontaktu” (M. Bongardt). Patrząc na młode pokolenia nierzadko możemy powiedzieć, że „są egocentrykami, którzy potrzebują wsparcia” (A. Foitzic). Według Schulze’a góruje „etnocentryzm przestrzeni życiowych (milieu)”, ukierunkowanych jedynie na samych siebie i mających zamknięte horyzonty.
Jasne jest, że w takim kontekście ważne dla Kościoła wartości: solidarność, darmowość, zaangażowanie, trwałe optowanie osobiste i wspólnotowe, znajdują trudny teren. Rodzi się pytanie: jak może Kościół, jak mogą instytuty zakonne, których regułami są dar, darmowość i solidarność, włączyć się w podobny kontekst społeczny?
Filozofia rynku.
Niebezpieczeństwa zasadnicze dla Kościoła i ŻZ w Europie, i nie tylko, kryją się pod mentalnością, że za pieniądze można kupić (prawie) wszystko, szybko albo w krótkim czasie. Szczęście tkwi w konsumpcji (konsumpcja dóbr, informacja, opinie, możliwość korzystania z wolnego czasu, telewizja, seksualność). Mentalność określająca produkcję i sprzedaż prawie nieograniczoną, tak jak prędką konsumpcję kształtują coraz bardziej społeczeństwa zachodu i wschodu. Taka mentalność nie zostawia przestrzeni na postępowanie mające swe źródło w innych możliwościach.
Czy śluby i obietnice na przykład, które łączą się z ufnością, darem z siebie, darmowości, a nawet wyrzeczenie się, znajdują jeszcze jakąś znaczącą przestrzeń? Wielu nie tylko chrześcijan dostrzega głęboką niewystarczalność „filozofii” merkantylizmu. Jak można wyjaśnić inaczej mnożenie się nowych form religijności, szczególnie religii ezoterycznych? Plan życia chrześcijańskiego, naśladowania, wydaje się trudny w takim kontekście. Ale nie jest to niemożliwe czy bezsensowne. Trzeba inkulturacji Ewangelii i jej opcji w tym świecie. Ale jak? Nie ma gotowej recepty, mamy tylko obietnicę, że Duch Święty jest z nami i że każdy czas jest czasem dla Boga.
Perspektywy na przyszłość.
Instytuty zakonne jako znak transcendencji.
Instytuty zakonne (=IZ) muszą tak jak czyniły to dotychczas, kształtować kulturę, podtrzymywać i odnowioną przekazać przyszłości. Z wielka wrażliwością i odwaga europejskie IŻ będą musiały czynić w przyszłości to, do czego były powołane w przeszłości, w czasach wielkich przemian.
Pier Giordano Cabra tak to wyraził: „Nowa Europa woła nas. Chcemy przyjmować jej wyzwania, podczas gdy dostrzegamy znaki obecności Ducha Świętego, aby dać odpowiedź: każdy instytut własnym charyzmatem, każdy członek zakonu swoim impulsem misyjnym. Zależy także od nas, czy nowa Europa mniej stanie po stronie rynku, indywidualizmu i religii ezoterycznych czy więcej po stronie solidarności, wolności wyzwalającej, wiary chrześcijańskiej i kościelnej, bez wielu snów o możliwości zostawienia w sposób bezpośredni śladu w społeczeństwie. Naszym zadaniem jest zachowanie wysp chrześcijańskiego świadectwa”[7]. IZ i inne wspólnoty duchowe będą poszukiwać własnej tożsamości w przyszłości także z racji faktu, że są one znakami zbawienia danego w Chrystusie, zbawienia, którym one się cieszą, szukają, pokazują innym i ofiarują pod postaciami, symbolami, ale szczególnie życiem.
Świadectwo o Bogu.
Wiele argumentów potwierdza, że przyszłość IZ w Europie i gdzie indziej zależy bardzo od możliwości świadectwa o obecności Boga w tym świecie skomplikowanym i od pytania o Boga i o doświadczenie Boga. Chcę znów zacytować J. B. Metz’a: „Głównym zadaniem prorockim i krytycznym zakonów jest w dniu dzisiejszym świadectwo o Bogu w świecie bez Boga, ale otwartym na religie w epoce religii bez Boga. Teraz nie ma dylematu „Jezus tak, Kościół nie”, który charakteryzuje sytuację zasadniczą, ale „Religia tak, Bóg nie!” Prorokiem tej religijności postmodernistycznej nie jest Jezus Chrystus ani Marks, ale Nietsche. Jest głosicielem religii dionizyjskiej, która proponuje radość, unikanie cierpień i smutku; taka religia jest rozumiana jako uspokojenie udręk przejściowych, jako oczarowanie mistyczne…, która tuszuje niepokoje eschatologiczne w tym śnie powrotu do równości”[8].
Jestem przekonany, że ŻZ będzie mogło mieć miejsce, celowość, zadanie w Europie i zsekularyzowanym świecie, gdy dostrzeże swoją tożsamość przede wszystkim w doświadczeniu Boga i w chrześcijańskim świadectwie Boga. Moim zdaniem wszystkim chodzi o osiągnięcie na tym świecie miejsc poznania Boga i równocześnie o zdemaskowanie wrażliwością krytyczną „fałszywych bogów” naszej epoki. Wymiar kontemplacyjny naszej egzystencji ma dla wszystkich mężczyzn i kobiet czynnych i szczególnie kontemplacyjnych żywotna wartość. Czy jesteśmy świadkami Boga w świecie, z kontemplacyjnym spojrzeniem na stworzenie, na świat, na ludzi, na ich cierpienia i nadzieję? Ponieważ tylko z kontemplacji pochodzi współczucie, chodzenie razem, trwała solidarność. Tylko w kontemplacji znajdujemy drogę ku i razem z ludźmi, nie tylko z tymi, którzy mają to samo wyznanie wiary.
Jesteśmy narzędziami pokoju, słuchania, pojednania. Gdzie Pan wejdzie w naszą historię i zasiądzie z nami przy stole, tam tworzy się rodzina, jesteśmy braćmi i siostrami, synami jedynego Ojca. Gdzie Bóg wstąpi w nasze horyzonty, kto jest zraniony – zostaje uleczony (1 P 2,24). Kiedy autorytet i służba Kościoła polegają szczególnie na słuchaniu i na pomocy innym, przede wszystkim słabym, ażeby żyli i postępowali z podniesionym czołem, wtedy świadczymy widocznie, że Królestwo Boże się zaczęło. Gdzie staramy się żyć, mając poczucie Jezusa, powstają wyspy i oazy prawdziwego i autentycznego pokoju, Kościoła zdolnego do ewangelizacji, ponieważ on sam najpierw przyjmował Ewangelię i czynił ją sposobem życia. Jedynym słowem: nasza tożsamość nie polega na tym czy innym, ale na byciu znakami Ducha Świętego dla innych. To jest możliwe dopiero gdy odważnie zapytamy siebie czym prawdziwie żyjemy. A odpowiedź musi być taka: żyjemy wiarą w Zmartwychwstałego, w Ewangelię, pamięć Jego życia, celebrację Jego obecności w chlebie i w naszym życiu razem z naszymi słabościami.
Dla kultury „współczucia” i solidarności.
„Szczególnym znakiem „społeczeństwa doświadczenia” jest coraz mniejsza solidarność także wobec tych, którzy nawet w naszej kulturze opuszczają wszystkie ustalone grupy społeczne, jak z tymi, którzy żyją w kulturach całkowicie różnych i tam walczą, aby przeżyć zamiast odkryć sens ich życia przez doświadczenia estetyczne. Duch nowoczesnego „społeczeństwa doświadczenia” jest szeroko wrogiem biednych. Tutaj widzę wielką okazję, aby budować w tym społeczeństwie zmienne doświadczenia: szczególnie parafie i wspólnoty, w których osoby w jakiejkolwiek formie biedne będą przyjmowane w sposób przyjacielski. To jest prawdziwa przygoda, dająca doświadczenia, które w swej głębokości, ludzkości i piękności przewyższa bardzo jakość doświadczeń naszej kultury. One jednak kosztują cenę sympatii (współczucia) dosłownie”[9]. Jestem przekonany, że instytuty przede wszystkim instytuty międzynarodowe będą miały coraz więcej zadań wśród narcystycznego „społeczeństwa doświadczeń” i w Europie zagrożonej przez nowe nacjonalizmy – bycia małymi elementami prorockimi przeciw kulturze pozytywnej, w kierunku integracji, solidarności dla uciśnionych i opcji dla biednych. W Europie ŻZ powinno pomagać znosić nienawiść ku obcokrajowcom i podziały, kiedy przeżywamy coraz głębiej słowo św. Pawła, według którego kwestią nie jest być Żydem albo Grekiem, niewolnikiem albo wolnym, mężczyzną czy kobietą „ponieważ wszyscy są w Chrystusie jednym i dziedzicami obietnicy” (Gal 3,28-29).
Wśród ludzi.
Zaangażowaniem głównym naśladowania jest głoszenie – więcej przez konsekwencję naszego życia niż słowami – głoszenie o takim Bogu, który znajduje się po stronie biednych, można to wyrazić w taki sposób: naszą główną misją – szczególnie dzisiaj, kiedy wszystko obraca się w skali światowej – jest głoszenie odważne i podtrzymywane oddechem nadziei, obietnicy miłości Bożej i uwolnienia wszystkich biednych i wszystkich ludzi zmuszonych do biedy przez świat strukturalnie niesprawiedliwy. Ludzie nie są dla Kościoła przedmiotami służby duszpasterskiej i społecznej, ale podmiotami własnego uwolnienia.
Ważnym motywem odnowionego ŻZ jest „bycie z” i „wśród ludzi” ze zdolnością bezstronnego wysłuchiwania, a nawet bez odpowiedzi, z serdeczną uwagą, z braterskością, gdzie Jezus nie jest tylko „Panem”, ale także „bratem” wszystkich. Wydaje mi się, że od ŻZ w Europie na progu trzeciego tysiąclecia wymagana jest mocna duchowość „wyjścia” (exodusu). Oznacza to duchowość wyprowadzającą nas daleko od postaw i struktur nadających nam przywileje w Kościele i społeczeństwie. Myślę, że musimy być wyprowadzeni od środka ku peryferiom Kościoła i społeczeństwa. Będziemy kiedyś sądzeni mniej za nasze czyny dla wielkich struktur i dzieł, a więcej za zdolność budowania w świecie komórek życia chrześcijańskiego.
Braterstwo międzynarodowe.
Razem z J. B. Metz’em chciałbym zapytać: Czy nasze instytuty na poziomie regionalnym czy światowym nie musiałyby być naturalnymi komórkami dobrego udanego życia wspólnego interkulturalnego, konstruktywnymi przykładami gościnności między różnymi światami kulturalnymi?[10].
Rzeczywiście instytuty zakonne są zaproszone do poszukiwania prawdziwej inkulturacji nie tylko na Dalekim Wschodzie czy w Afryce, ale także w różnych kulturach europejskich. Co może to oznaczać? To przedstawię później.
W tej chwili chciałbym zwrócić uwagę na charakter świadectwa wspólnot międzynarodowych i międzykulturalnych. Mój zakon w kilku krajach Europy założył od kilku lat wspólnoty międzynarodowe na przykład w Albanii, na Litwie, Ukrainie, Rosji i Kazachstanie. I to szczególnie nie dlatego zakon musiał zjednoczyć się w inicjatywach tego typu, ale dlatego, że w rejonach gdzie istnieje ryzyko nacjonalizmu, należy ukazywać nowy sposób myślenia. Jeżeli nie zatrzymamy się, tracąc czas, na łagodzeniu sprzeczności między nami, ale będziemy poszukiwać nowej jakości życia wspólnego, rozpoczynając od nowego zrozumienia „braterstwa międzynarodowego”, wtedy częściowo objawi się Ewangelia Jezusa Chrystusa. Życie we wspólnotach międzynarodowych nie jest rzeczą drugorzędną czy jakimś strategicznym ruchem. Ono jest raczej ewangelizacją przez przykład. W poprzednich latach słyszałem często młodych braci Afrykańczyków mówiących: Ponieważ jako członkowie różnych krajów zobowiązujecie się szczerze żyć jako bracia pod jednym dachem, rozumiemy lepiej, co znaczy ewangelizacja w .Afryce. Czy nie można tych doświadczeń afrykańskich zastosować także w Europie?
Pokój, sprawiedliwość i chronienie stworzenia.
Misja dla pokoju, sprawiedliwości i ochrony stworzenia są aspektami istotnymi skutecznej ewangelizacji po linii wiary integralnej na służbie „życia świata”. Kiedy chodzi o życie, o przyszłość świata i wszechświata, wtedy wiara i ziemia, odkupienie i wyzwolenie, służba Bogu i służba ludzkiej przyszłości są nierozdzielne. Tutaj objawia się szczególne wyzwanie dla ŻZ. Istotnie dostrzegam coraz więcej braci i sióstr przyjmujących wymagania ewangeliczne, ażeby przywracać pokój, budować sprawiedliwość w świecie pokoju i chronić stworzenie. Oni są gotowi i otwarci na prorockie postawy odnowy, na naśladowanie Pana Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. Jeżeli na przykład patrzymy na rewolucyjne sytuacje jak w Związku Radzieckim i na Bałkanach, wtedy jest jasne, moim zdaniem, o co chodzi.
Nie potrzebujemy tylko strategii. Nie potrzebujemy broni do zastąpienia polityki godnej człowieka. Potrzebni są mężczyźni i kobiety, którzy czują silna wolę życia wspólnie z bliźnimi, przede wszystkim z „różnością”, z poszanowaniem i respektem; którzy chcą słuchać i dostrzegać interwencję Boga w drugim; którzy nie przedstawiają się jako właściciele, ale jako słudzy, bracia i siostry. Nowy ład światowy, który pragnie się odróżniać od ładu strukturalnego, opartego na sile, nie jest możliwy do pojęcia bez zdolności do solidarności, współczucia, bez otwarcia na słuchanie, dzielenie życia razem. W tym kontekście także osoby konsekrowane są powołane szczególnie zgodnie ze swą tożsamością i misją nie tyle do działań duszpasterskich i charytatywnych, ale do bycia znakami nowej kultury życia wspólnego i pokoju.
Inkulturacja i siła transformacyjna ślubów.
Możemy podejść do tej refleksji w sposób teologiczny, ze starym aksjomatem scholastycznym: „To czego Jezus Chrystus nie przyjął, tego nie zbawił”. Pełne przyjmowanie tego, co „ludzkie” jest koniecznym warunkiem wyzwolenia i zbawienia, w tym tkwi decydujący impuls inkulturacji i Ewangelii. Można zobaczyć jak liczni członkowie IZ na wszystkich kontynentach, także w Europie, nie tylko mówią o inkulturacji, ale starają się osobiście pogłębić rzeczywistość historii i zakotwiczyć świadectwo o Bogu przez nowe małe formy życia braterskiego wśród biednych, nie tylko przez wyjątkowe dzieła charytatywne albo poprzez służbę, ale w nowym stylu Kościoła braci i sióstr z jedynym Panem; sposobem modlitwy i kontemplacji w świecie i w jednym języku, do których mogą dołączyć także biedni; sposobem nowych relacji między kobietami i mężczyznami, duchownymi i świeckimi. To wszystko z kulturą umiarkowania, darmowości, ubóstwa ewangelicznego i „bez gwałtu” (non violenza). Takie wartości sprzeciwiają się panującej kulturze naszych społeczeństw zachodnich. Zobowiązanie w sposób konsekwentny i całkowicie do naśladowania i pójścia za Jezusem, według modelu naszych założycieli oznacza naprawdę bardziej „przegrać” niż „wygrać”. Nie przez masochizm, ale przez głębokie przekonanie o tym, że w końcu nadzieje się spełnią i cała ziemia otrzyma pełnię życia.
Jestem głęboko przekonany o tym, że przyszłość IZ w Europie i gdzie indziej zależy od tego, czy będziemy zdolni do wcielenia w naszej kulturze nowej i nowoczesnej tradycyjnych ślubów jako postępowanie krytyczne i wyzwalające[11].
W takiej dialektyce, która może być rozumiana i pojmowana jako logika wcielenia, mamy do czynienia z inkulturacją, z wolą bezwarunkowej solidarności wobec świata i stworzenia a zarazem z odwagą bycia „przeciw kulturze”. Nie zdarza się tylko w dalekiej Afryce czy Azji, ale także w zsekularyzowanej Europie fakt, że ŻZ inkulturowane musi szukać interpretacji życia radami ewangelicznymi w taki sposób, by śluby były rozpoznawane w społeczeństwie konsumpcyjnym i doświadczalnym jako środki stawania się istotami prawdziwie ludzkimi, wolnymi i dojrzałymi i jako służba Królestwu Bożemu i jego sprawiedliwości.
W odnowionej duchowości nie mają pierwszeństwa 'wyrzeczenie i ucieczka od świata, ale możliwość stawania się wolnymi i popierającymi świat według wiary chrześcijańskiej. Jesteśmy zaproszeni w nowej Europie do życia radami ewangelicznymi jako dodający odwagi, a nie jedynie jako ukazujący obowiązek unikania czegoś. W Europie i gdzie indziej śluby mogłyby się stać znakami solidarności z ofiarami historii i społeczeństwa, błogosławieństwem dla tych, którzy są biedni, błogosławieństwem nadziei. „Ubóstwo jest ubóstwem dzielonym z biednymi, celibat kieruje nas w stronę tych, którzy są samotni i bezżenni wbrew ich woli, posłuszeństwo przynagla nas do solidarności z uciśnionymi, z upośledzonymi i odrzuconymi”[12].
Obecność w nowych „aeropagach”.
Na ostatnim Synodzie Biskupów mówiło się dużo o „nowych aeropagach” albo o miejscach w dzisiejszych kulturach pluralistycznych, gdzie IZ muszą świadczyć z wielką odwagą i przejrzystością, tak jak to czynił św. Paweł w aeropagu ateńskim. Życzyłbym sobie, ażeby w Europie IZ, duchowni, mężczyźni i kobiety byli trwale obecni na uniwersytetach, w szkołach wyższych i w ośrodkach badań – nie tylko teologicznych – w redakcjach gazet, w telewizji – nie tylko kościelnych – i w innych miejscach na przykład w produkcji artystycznej, aby uczestniczyli w sposób krytyczny i solidarny w publicznych debatach o naszych społeczeństwach i kulturach, jako sól, ferment i światło, w tym impulsie inkulturacji Ewangelii Jezusowej, która jak mówiłem obejmuje formy poparcia i oporu równocześnie.
Taka obecność, której koniecznymi przesłankami są wierność, opcja życia ewangelicznego i odwaga otwierania nowych dróg, nie tylko w formacji inicjacyjnej i stałej, wywodzi się z zasadniczej misji życia konsekrowanego. Z drugiej strony nie będzie możliwe zaistnienie nowej misji i nowego kształtu kultury europejskiej, jeżeli reagować będziemy tylko kiedy są trudne czasy, albo zdecydujemy się interweniować jedynie wewnątrz. Mamy ukazywać drogi odważne, a czasem nieużywane, aby odpowiedzieć na nowe wyzwania.
Instytuty zakonne jako znaki „różnorodności pojednanej”.
Wśród kontemplacji i proroctwa.
Aktualny kryzys stwarza możliwości nowego początku. Myślę, że w tych czasach przemian, z wielu względów bardzo bolesnych, Duch Pana wzbudzi wśród nas nowe dary łaski (charyzmaty). Wśród różnych służb i darów Ducha Świętego ten dar zbawiennej pamięci, niespokojnego prorokowania i nowych odważnych decyzji są szczególnie pilne i konieczne (a czasami i przykre). Wczoraj wydarzył się katastrofalny fakt, że większość IZ zapomniała o własnych zadaniach twórczych i czasami – wielu z nas przekonało się o tym – zastygliśmy w pustym rytualiźmie i formalizmie. Dzisiaj uważam, że istniej ej pomimo wszystkich ciężkich kryzysów i znaków zastoju obecnych także w naszych środowiskach, istnieje nowa i jedyna okazja odkrywania misji oryginalnej, dynamicznej, w ścisłym sensie charyzmatycznej, prorockiej i misyjnej instytutów zakonnych. Tę misję musimy przekazać na nowo Kościołom Europy i świata.
Nie chodzi o ucieczkę od świata. Chodzi o spojrzenie pełne miłości i kontemplacji na świat, na jego nadzieje, lęki i zagrożenie, drogę ku i z ludźmi; chodzi o drogę ku z biednymi i słabymi; chodzi o odwagę radykalnego rozważania, o modelach myśli, o instytucjach, o dziełach i strukturach Kościoła i instytutów zakonnych, ponieważ nie jest zawsze jasne, że one są konsekwentne w radykalnych wymaganiach Ewangelii. Chodzi o obecność wśród biednych równocześnie kontemplacyjną i misyjną, aktywną i całkowicie braterską, w postawie słuchania i dialogu, aby być znakami i narzędziami pokoju w świecie bez pokoju i strukturalnie niesprawiedliwym, tak jak w otoczeniu i wśród stworzenia wykorzystywanego i pozbawionego godności[13]. Będzie to wielkie wyzwanie tysiąclecia dla nas: kontemplacją i proroctwem w głębokim zjednoczeniu i w biegunowym napięciu (polare).
Wśród mężczyzn i kobiet.
Żywotność ŻZ w Europie będzie zależała od zdolności przewyższania przesądów seksualnych i od zdolności ustalenia nowego sposobu współżycia razem mężczyzny i kobiety w Kościele i społeczeństwie. Większość członków instytutów w Europie stanowią kobiety, a jednak w rozważaniu teologicznym o życiu zakonnym, w ocenie kanonicznej, element męski i klerycki ma przesadny wpływ. Liczne fundacje zakonne dawne i nowsze nalegają na uzupełnianie się i na zasadniczą równość między gałęzią męską i żeńską. Jednak w życiu zakonnym została wprowadzona fatalna zależność kobiet od mężczyzn, tak jak klerykalizacja, która zaciemnia przyszłość instytutów zakonnych[14].
Czy uda się życiu zakonnemu w Europie pomagać we wprowadzeniu nowych relacji wśród mężczyzn i kobiet w Kościele Jezusa Chrystusa w taki sposób, by wynikało z niego poparcie twórcze dla dyskusji o miejscu mężczyzny i kobiety w społeczeństwie? Uważam, że we wszystkich przypadkach zakony muszą słowem i świadectwem przewodniczyć w tym tak potrzebnym rozwoju.
Wśród duchownych i świeckich.
Życie zakonne jest od początku ruchem „bazy”. Mety i opcje większości instytutów zakonnych brały początek z sytuacji Ludu Bożego, z jego pragnień, braków i wizji. Forma naśladowania Chrystusa zbliża się konstytucjonalnie do świeckich i teologicznie łączy się nie ze strukturą hierarchiczną, ale ze strukturą charyzmatyczną Kościoła (Lumen Gentium). Wiele instytutów zakonnych ma świeckich, a nie duchownych założycieli. Z punktu widzenia statystycznego 85% członków zakonów w całym świecie stanowią świeccy, w większości kobiety. Zresztą przez pewny rozwój teologiczny, wprowadzony szczególnie w Europie, doszliśmy do klerykalizacji życia zakonnego. Wydaje się, że tylko zakonnik i na dodatek kapłan uosabia prawdziwą i całkowitą formę życia zakonnego. Członkowie instytutów zakonnych nie kapłani, szczególnie kobiety niestety były w ciągu historii stawiane na drugim planie.
Prawdziwy charyzmat naśladowania niezwiązany w sposób konstytutywny ze stanem kleryckim został w cieniu. Wydaje się, że nie z tego powodu można przypuszczać, iż ten rozwój spowodował fatalny kryzys tożsamości, naprzeciwko któremu wyszło powołanie kobiety konsekrowanej i brata zakonnego. Na ostatnim Synodzie Biskupów były jasne akcenty zachęcające do przezwyciężenia tego kryzysu i do dania miejsca życiu według rad ewangelicznych miejsca jako takiego „wśród ludu Bożego”, bez fałszywych manipulacji, z równą godnością i odpowiedzialnością duchownych i świeckich, mężczyzn i kobiet.
Wśród religii i wyznań.
Uważam, że instytuty zakonne w Europie mają zadanie szczególne w dziedzinie odważnych inicjatyw ekumenicznych i dialogu międzyreligijnego. Europa jest miejscem gdzie znajdują się dwie wielkie tradycje chrześcijańskie łacińska – zachodnia i wschodnia (ortodoksyjna). Z Europy schizma wyznaniowa Kościoła zachodniego przeniosła się na świat. W Europie dzisiejszej poza tym są obecne liczne religie, przede wszystkim islam. Co pomoże pokojowi w przyszłości w tej różnorodności? Potrzebne są pilne wysiłki dla wzajemnego porozumienia, dla dialogu życiem i słowami, abyśmy żyjąc mogli wspólnie budować w „różnorodności pojednanej”.
Kiedy instytuty zakonne myślą o przyszłości kontynentu tak w teologii, w duchowości ekumenicznej i w dialogu międzyreligijnym, jak w konkretnych opcjach nie powinny czynić nic innego jak przygotowywać drogę dialogu i pojednania[15]. Czy myślicie, że to dokonuje się wystarczająco w Europie zachodniej (na przykład w Niemczech i we Francji) wobec islamu, na Ukrainie i w Rosji, wobec Kościoła rosyjsko-ortodoksyjnego i jego wielkiej tradycji zakonnej albo w końcu na Bałkanach? Czy nie są to czasem te nasze aeropagi?
Zakończenie.
Na progu nowej epoki, nowego tysiąclecia rodzi się więcej koniecznych pytań niż odpowiedzi. W Europie znajdujemy się w czasie exodusu (wyjścia), nie exitusu (odejścia), w czasie „kenosis” (=poniżenia, ogołocenia), to nie choroba prowadząca do śmierci, w czasie smutku nie rozpaczy. Na początku trzeciego tysiąclecia będziemy według statystyki widocznie znacznie mniej liczni. Ale nie musimy martwić się naszą misją i sensem naszego życia, jeżeli jesteśmy wiernymi tej tożsamości, która we wszystkich czasach miała fundament i stabilizację życia w naśladowaniu: doświadczenie Boga w świecie, orędzie Boga, przyjaciela człowieka i kochającego życie, oddanie naszej wolności (śluby) jako służba Bogu i służba dla wyzwolenia innych, tego świata bez pokoju, wyzwolenia stworzenia.
Bernanos krzyczał do tych, którzy uważali chrześcijaństwo za już zmęczone i skończone: „Ewangelia jest młoda, to wy jesteście starzy!” Jestem pewny, że jako przedstawiciele całego Kościoła, członkowie instytutów zakonnych będą darować także w przyszłości nowe energie staremu kontynentowi Europy. To jednak będzie możliwe tylko, jeżeli oni nie będą zarządcami reszty starych tradycji i dozorcami ciężkiego status quo, ale będą tworzyć, ufając Duchowi Świętemu, obecnemu i działającemu wśród nas, nowe tradycje, a przez to nową przyszłość.
[1] Zob. B.HUME, Remarking Europę. The Gospel in a divuded Continent, London 1994.
[2] Przez instytuty zakonne rozumie się: zakon, instytut, zgromadzenie.
[3] Zob. interesujące wydanie J.SUDBRACK SJ, Das Charisma der Nachfolge, Um die zukuenftige Gestalt des Ordenslebens, w „Ordensnachrichten”, 33(1994) 3-13.
[4] Suldbrack, idem str. 11.
[5] E.JONSON, Between the Times: Religious Life and tha Postmodern Experience of God w: Review for Religious 53(1994) 6-28.
[6] G.SCHULZE, Erlebnigsgesellschaft. Kultursoziologie der Gegenwart, Frankfurt/M 1992.
[7] P.G. CABRA, Solidaritaet=Freiheit-Glaube. Der Beitrag der Ordenslebens fuer ein neues Europa w „Ordensnachrichten”, 30(1991) 3-15, tutaj s. 14.
[8] J.B.METZ, Zeichen der Zeit – Antwort der Orden. Orden in Kirche und Gesellschaft w Ordenskorrespondenz 31(1990) 418-425, tutaj s. 418.
[9] M.KEHL, Christ und priestersein in der „Erlebnigsgeselschaft” w: „Geist und Leben”, 68(1995) 64-66, tutaj s. 66.
[10] J.B. METZ, o.c. 425.
[11] Zob. R.SCHREITER, Inculturation of Faith or identification with Culture w Concilium (1994)15-24.
[12] Z.M.ISENRING, Was ist denn mit den Ordens los? w Jetzt 3(1994) 15-20, tutaj s. 19/20.
[13] Zob. mój artykuł: Our Identity is Mission w SEDOS, Rzym, tom 20, n. 19,281-288.
[14] Zob. mój artykuł: Synod Biskupów o życiu konsekrowanym: II sinodo dei Vescovi sulla Vita Consacrata. un evento importante per una rinnovata presa di coscienza del nostro carisma sui fondazione w AA. W. Come rileggere oggi il carisma fondazionale, XX Convegno Claretianum, Roma 1995, 10-30.
[15] Zob. R.J.SCHREITER, Reconciliation, Mission and Ministry in a ehanging Social Order, New York 1992.
Archiwun KWPZM