Dyrek Krzysztof SJ, „Twórczo odważni” wobec współczesnych „krwotoków” życia konsekrowanego

 

O. Krzysztof Dyrek SJ

„TWÓRCZO ODWAŻNI”[1] WOBEC WSPÓŁCZESNYCH „KRWOTOKÓW” ŻYCIA KONSEKROWANEGO

Konferencja wygłoszona podczas 146 Zebrania Plenarnego KWPZM, Jasna Góra, 12 maja 2021 r.

 

Ite ad Joseph

Papież Benedykt XVI kilkakrotnie przypominał przełożonym zakonnym, że właśnie oni  jako pierwsi, z racji swojego urzędu, są odpowiedzialni za stan i poziom życia zakonów. Możemy powiedzieć, że powinni kochać ojcowskim sercem wspólnoty i współbraci. Mają być czułymi, umiłowanymi ojcami, jak pisze o świętym Józefie papież Franciszek. W momentach trudnych winni,  jak Józef pomóc im ocalić Jezusa w ich życiu, towarzysząc im w rozeznawaniu  języka Boga, który przemawia na różne sposoby, także poprzez marzenia i sny o wspólnotach i współbraciach.

Święty Józef to człowiek, do którego Bóg przemawiał tylko w snach i poprzez sny. Myślał po ludzku i reagował po ludzku. Bóg niczego nie zmieniał, ale poprzez sny wprowadzał go w inne myślenie i pomagał odkryć Boże zamiary. Pozwalał mu również wątpić i błądzić. Interweniował dopiero wtedy, gdy Józef ma zamiar podjąć decyzje, które są błędne. 

Tylko w Ewangelii świętego Mateusza Bóg przemawia w ten sposób do człowieka. Do Józefa aż pięć razy mówi przez sny. W podobny sposób komunikuje się jeszcze  z mędrcami, zachęcając, by inną drogą wrócili do swojego kraju. I jeszcze na koniec tej Ewangelii, też przez sny, przemawia do żony Piłata. We wszystkich tych sytuacjach chodzi o ocalenie Jezusa. Piłat nie posłuchał snów swojej małżonki  i nie ocalił Jezusa.

Czemu taki sposób? Czemu od samego początku Bóg nie wyjaśnia Józefowi tego, co się dokonuje lub ma się dokonać? Niczego nie upraszcza. Chce, by wątpił, szukał, bał się, pytał i rozeznawał. Także Maryja niczego mu nie wyjaśnia.

„Idźcie do Józefa i co on powie, czyńcie” (Rdz 41, 55) – „Ite ad Joseph”. Jest to nawiązanie do historii Józefa egipskiego. Tymi słowami papież Franciszek zaprasza nas do zaufania Józefowi.  Czyńcie to, co Wam powie. Jako  że on na karatach Ewangelii nie wypowiedział żadnego słowa, trzeba się zatem zapatrzeć w jego postawy i je naśladować. Spróbujmy niektórym z tych postaw przyglądnąć się i odczytać je jako słowa kierowane do Was, Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich w Polsce.

Papież pisze, że święty Józef umiał być postacią drugorzędną w historii zbawienia. Do niego Bóg przemawiał mniej jasno niż do Maryi. Podobnie jak Ona rozeznaje w trudnej sytuacji życiowej, w jakiej się znalazł: rozważa, słucha, jest posłuszny – czyni to, co mu anioł powiedział. Swoją postawą i działaniem wypowiada swoje „fiat, amen” – niech się stanie. Jakby mówił, Boże, nie rozumiem tego, co się dzieje i gdzie mnie prowadzisz, ale zgadzam się, czyń, co uważasz za słuszne, jestem do Twojej dyspozycji. Dzięki tej uległości i posłuszeństwu Bóg mógł realizować swoje plany.

Wczytując się dalej w tekst listu papieża Franciszka, wydaje się, że wśród cech, świętego Józefa,  opisanych przez niego, w dzisiejszych czasach przełożonym zakonnym  szczególnie potrzeba, by byli ojcami, którzy  z twórczą odwagą przyjmują rzeczywistość, w jakiej im przyszło spełniać ich posługiwanie (List 4-5). Być człowiekiem twórczej odwagi, czyli równocześnie odważnym i twórczym, to wielkie zadanie i zobowiązanie, spoczywające na Was w dzisiejszych czasach.

Oznacza to najpierw, podobnie jak święty Józef, przyjąć wydarzenia, sytuacje, zwłaszcza te trudne i których nie rozumiemy, jako dane przez Boga, nie stawiając Mu żadnych warunków. Nie może Wam towarzyszyć  postawa buntu, ale akceptacji, godzenia się z historią i brania za nią odpowiedzialność. Jeśli tego pogodzenia nie będzie, to nie postępujemy naprzód, bo pozostaniemy zakładnikami naszych oczekiwań i rozczarowań. Józef wobec trudności nie jest biernie zrezygnowany, ale mężnie i znacząco zaangażowany w wydarzenia, z którymi ma do czynienia. Akceptacja, zrozumienie jest warunkiem otrzymania i doświadczenia od Ducha Świętego daru męstwa. On może sprawić, jak pisze papież, że kwiaty mogą kiełkować między skałami.  Święty Józef nie szukał łatwych dróg i rozwiązań, ale stawiał czoła trudnej rzeczywistości, biorąc za nią odpowiedzialność (List 4).

Dopiero wówczas jesteśmy zdolni, by być twórczo odważni, zwłaszcza wtedy, gdy napotykamy na trudności. One ukazują prawdę o nas i naszych wspólnotach, tę pozytywną i tę negatywną. Na początku życia Jezusa Bóg nie działa bezpośrednio i wyraźnie, ale poprzez wydarzenia i ludzi. To Józef jest człowiekiem, przez którego Bóg troszczy się o Jezusa i Maryję. Bóg działa, ufając jego odpowiedzialności i twórczej odwadze. Bóg potrafi ocalić to, co jest  ważne, jeśli my podobnie, jak cieśla z Nazaretu, potrafimy na problemy patrzeć jako na szansę. A jeśli nam się zdaje, że Bóg nie pomaga, że nas opuścił, to trzeba na to patrzeć inaczej. Jest to znak, że Bóg ufa nam i naszym wysiłkom, planom i decyzjom, tak jak ufał świętemu Józefowi. Gdy Jezus śpi w łodzi podczas burzy, to nie znaczy, że jest obojętny, że Mu na nas nie zależy, ale wręcz przeciwnie, że ufa uczniom i wierzy, że sobie poradzą. Im powinno wystarczyć tylko to, że jest z nimi, obojętnie czy czuwa czy śpi.

Idźmy do Józefa i z nim próbujmy, w postawie akceptacji, odpowiedzialności i  twórczej odwagi,  odczytać  dokument Kongregacji o wierności i wytrwałości, a właściwie bardziej o ich braku i kryzysie,  w życiu konsekrowanym.

OJCOWSKIM SERCEM PATRZEĆ I SŁUCHAĆ

Wierność i wytrwałość

Dokument , Dar wierności, radość wytrwałości,[2] jest refleksją nad kryzysem życia  konsekrowanego. Cytuje i odnosi się do wielu dokumentów i przemówień papieża Franciszka. Odwołuje się także  do ostatnich dokumentów Kościoła na temat życia konsekrowanego. Nie daje jednak rozwiązań, ale raczej jest pełen sugestii, intuicji. Trzeba umieć go czytać, odkrywając sens i znaczenie także tego, co  znajduje się między liniami. Spróbujmy w taki właśnie sposób go odczytać.

Już u początku dokumentu (nr 2), papież mówi o krwotoku, jaki trawi i niszczy życie konsekrowane. Przejawia się on w ciągle zmniejszającej się ilości osób  konsekrowanych, a powodowany jest licznymi odejściami.  Zastanawiają go szczególnie odejścia po kilku latach od złożenia  profesji.  Nie wydaje się to być rzeczą normalną. Jest to zaprzeczenie wierności i wytrwałości, które są istotnymi elementami życia konsekrowanego. Fakt odejść z życia zakonnego jest   symptomem szerszego kryzysu, jaki przeżywa życie zakonne ( nr 5).

Taką twórczą odwagę okazała kobieta z Ewangelii (Mk 5, 25 -34), do której papież Franciszek nawiązuje, mówiąc o krwotoku życia konsekrowanego. Przez 12 lat szukała ludzkiej pomocy. Podejmuje poszukiwania, nie szczędzi wysiłków. Doświadcza rozczarowań. Swoimi ranami pragnie dotknąć Jezusa. Nie zniechęcają jej trudności i ludzie utrudniający jej poszukiwania pomocy i spotkania z Jezusem. Po uzdrowieniu boi się, trwoży. Jezus do niej wychodzi, pochwala jej wiarę i wysiłki i udziela pokoju. Jakby jej chciał powiedzieć ta twoja choroba, lęki i trudności, jakich doświadczałaś, były potrzebne tobie i Mnie.

Dokument stwierdza , że życie konsekrowane zawsze miało moc przyciągania. Trzeba na nowo odkryć jego pierwotny urok profetyczny i nie szukać schronienia przed wiatrem Ducha Świętego.  Potrzebna znowu jest fascynacja i pasja, które pozwolą wyrwać się ze spokojnej i znieczulającej przeciętności.  Smutne życie osób konsekrowanych jest naśladowaniem żałosnym  (nr  9). Tylko miłość pełna pasji  nadaje sens naszemu życiu  i pomaga ciągle się odnawiać. Bez pasji życie konsekrowane marnieje.

Możemy zmieniać formy życia, sposoby kontaktu z Bogiem, zmieniać konstytucje i reguły, ale to wszystko będzie miało sens, jeśli będzie nam towarzyszyć pasja dla Jezusa, która jest darem i Jego łaską. Wówczas będziemy przeżywać w postawie wdzięczności dar wierności i pokornej radości .  Świadectwo radości świadczy o wierności i wytrwałości i jest podporą wytrwałości. Radość prawdziwa jest zaraźliwa, udziela się i zaprasza do pójścia dalej. Wspólnota bez radości, to wspólnota wymierająca i pusta (nr 42, 44).

Stwierdzenie, że wierność jest darem sprawia, że patrzymy na nią w perspektywie łaski, obdarowania, a nie osobistego wysiłku, koncentracji na sobie samym. Jest to dar niezasłużony i  dlatego nikt nie może czuć się lepszym od innych. Tu pojawia się dynamika wdzięczności. Dar powinien być przyjęty, rozwijany i otoczony opieką.  Gdy te dwa elementy się spotykają – Bóg, który obdarowuje i osoba, która przyjmuje, powstaje radość wytrwałości.

W takiej perspektywie spójrzmy na niektóre „krwotoki” niszczące życie konsekrowane.

Czas kryzysu

Obecne czasy nie są jedyne w historii, w których wierność uległa zachwianiu i powiększa się ilość wystąpień. W latach 60 – 70 papież Paweł VI często o takim kryzysie mówił. Wówczas był on powodowany raczej buntem, sprzeciwem  wobec tego, co było stałe, pewne itd.. Dzisiaj zaś jest widziany jako postmodernistyczny, mniej waleczny, bardziej uwarunkowany współczesną kulturą.

Obecny kryzys wierności, stwierdza dokument,  idzie w parze z kryzysem tożsamości i kryzysem poczucia przynależności do instytucji (nr 15). 

Spójrzmy na statystyki. Zakony męskie na prawie papieskim  w 1965 liczyły 329.799 członków. W 2015 zaś było ich 199. 254.

Najwięcej dzisiaj jest wciąż nas jezuitów 16. 740. Liczebnie na drugim miejscu znajdują salezjanie 15. 270, następnie bracia mniejsi 13. 632; kapucyni 10. 598.

Według obliczeń Kongregacji około 3 tys. zakonników i zakonnic po ślubach wieczystych opuszcza każdego roku życie zakonne, nie licząc tych po ślubach czasowych. Można powiedzieć, że obecnie średnio dziennie opuszcza  życie konsekrowane około 10 osób. 

Inne statystyki stwierdzają, że każdego roku około 1 tysiąc kapłanów, zakonnych (około 300) i diecezjalnych (około 700) prosi i otrzymuje zwolnienie z obowiązków kapłańskich.  Nie są tu brani pod uwagę ci, którzy opuszczają kapłaństwo, nie prosząc o dyspensę.

Odejścia wśród mężczyzn najczęściej występują w przedziale wiekowym 31-40, 41 – 50 lat, czyli średnia wieku wynosi 40 lat, połowa życia. U kobiety zaś w przedziale– 41 – 50 lat.

W pierwszych 10 latach po Vat. II większy problem ze zmniejszającą się liczbą osób był w zakonach męskich niż żeńskich. Później jednak sytuacja się zmieniła i trwa do dzisiaj. Procent jest większy w zakonach żeńskich niż męskich.

Statystyki ostatnich 10 lat ukazują, że sytuacja zakonów żeńskich ciągle jest dramatyczna i pogarsza się. Czyli że może być jeszcze gorzej.

Smutne, ale dane statystyczne wskazują, że w najbliższych latach niektóre wspólnoty zakonne, męskie i żeńskie, mogą przestać istnieć. Być może spełniły swoją misję i już nie są potrzebne Jezusowi i Kościołowi. Każdy z nas pragnie, by taki los nie spotkał naszych wspólnot. Ostrzeżeniem niech będą dla nas słowa kierowane przez Jezusa do świętej siostry Faustyny, że dopuści zniszczenie klasztorów, bo jest z nich wygnana miłość (Dzienniczek 1702).

Pamiętajmy, że życie konsekrowane jest elementem niezbędnym Kościoła (VC 105b), ale nie oznacza to, że tak samo jest z poszczególnymi jego formami[3].

Krwotok wystąpień niesie z sobą negatywne konsekwencje nie tylko dla zakonów, zakonników, ale także ludzi wierzących. Przyczynia się bowiem do negatywnego rozumienia charyzmatu i misji u samych osób konsekrowanych, równocześnie osłabia wiarygodność u ludzi oraz rodzi wątpliwości co do sensu i autentyczności życia konsekrowanego.

Arcybiskup Jose Rodriguez Carballo, obecny  sekretarz Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego w wywiadzie dla Radia Watykańskiego stwierdził, że z posiadanej przez niego dokumentacji wyłaniają się trzy główne przyczyny kryzysu życia konsekrowanego, które w konsekwencji prowadzą do wystąpień: kryzys duchowy, brak poczucia przynależności i przyczyny emocjonalne.

Kontekst społeczno – kulturowy – sekularyzacja

Dokument stwierdza, że wierność jest wpisana  w tożsamość powołania osób konsekrowanych. Pozwala trwać, pozostawać  w miłości. We współczesnym świecie dzisiaj trudniej żyć jako osoba konsekrowana. Trudno też dochować wierności i być wytrwałym w powołaniu  (nr 1).

Obecny kontekst społeczno – kulturowy nie sprzyja takim wartościom jak wierność i wytrwałość. W dzisiejszej wizji świata brakuje stałości i wszystko wydaje się być prowizoryczne, relatywne,  zmienne, niestałe. Jakby nic nie było na zawsze i na stałe. Współczesna kultura tymczasowości  rodzi wierność chwiejną. Stwierdzenie „na zawsze” , gdy jest słabe, to każdy powód jest dobry, by zostawić rozpoczętą drogę i zmienić podjęte decyzje.. 

Panowanie kultury tymczasowości, przekonanie, że nic nie może być ostateczne, według Franciszka, to oszustwo i kłamstwo.  Społeczeństwo płynne, w którym decyzje nie muszą być nieodwołalne lub są odkładane na później sprzyja i jest wyrozumiałe wobec osób, które zrywają więzy przyjęte wcześniej jako nieodwołalne.  Dzisiejsza kultura i mentalność zmierzają w przeciwnym kierunku niż duch rad ewangelicznych i życia konsekrowanego. Podobny duch udziela się wspólnotom zakonnym, w których praktyką stało się wydłużanie okresu po ślubach czasowych do 10 lat przed złożeniem ślubów wieczystych  ( nr 56-57).

Gdy kwestionowane są takie słowa jak „na zawsze”, aż „do śmierci”, to punktem odniesienia stają się nie wartości, ale własne „ja. Prowadzi to do rozwoju narcyzmu nie tylko psychologicznego, ale również duchowego i apostolskiego. W takim środowisku wierność i wytrwałość nie są wartościami, które się ceni. Papież Franciszek twierdzi, że wrogami daru są: narcyzm, robienie z siebie ofiary i pesymizm.

Cechą charakterystyczną współczesnej kultury  jest sekularyzacja, która wpływa także na życie konsekrowane, przyjmując formę naturalizmu. Wychodzi on w naszym podejściu do życia zakonnego i osłabia ducha wiary.

Bardziej niebezpieczny jest świat, nie ten, co z nami walczy, ale ten, który nas pociąga; nie ten, co nas nienawidzi, ale ten, co nas chwali i kusi. Jemu bardziej ulegamy i jesteśmy od niego zależni i pociągani, kuszeni.  Z tego powodu tracimy aromat i smak Chrystusa (2 Kor 2,15.

W wielu wspólnotach zatraciło się odróżnienie pomiędzy czasem i przestrzenią świętą, a tym co ludzkie i naturalne. Przyczynia się to do zatracenia charakteru naszej konsekracji i jej świętości oraz rozmywania granic pomiędzy tym, co oznacza być zakonnikiem, osobą konsekrowaną a osobą świecką. Najczęściej te granice rozmywają same osoby konsekrowane, bo jest im z nimi niewygodnie. Wówczas świeckość zakrada się łatwiej w nasze serca, nasze klasztory i nasz sposób życia oraz myślenia.

Tworzy się dzisiaj nowy typ osoby konsekrowanej: mało zewnętrznych ograniczeń i osobistej samodyscypliny (liczymy złudnie na dojrzałość i odpowiedzialność osobistą, których oczywiście brakuje i tylko u nielicznych występuje); małoważne stają się elementy religijne i duchowe. Liczy się działanie, praca, wykształcenia, inteligencja, studia, bycie z ludźmi i dla ludzi. Duch ślubów i wiary jest mało obecny i przeżywany. Coraz mniej jest widoczny w życiu osobistym osób konsekrowanych i apostolskim element umartwienia i zdolności do ofiar. Trudno przychodzi zrezygnować z tego, co jest dla mnie ważne i do czego jestem przywiązany, co mi się podoba, co odbieram jako swoje.

Naturalizm dotyka  naszej wiary i przyczynia się do tego, że wiele wartości jest  kwestionowanych. Widać to w przeżywaniu takich wartości jak: krzyż, posłuszeństwo, dyspozycyjność, szukanie i rozeznawanie woli Bożej, pokora, służba, samozaparcie, świętość  stylu życia, miejsca i czasu, w jakim żyjemy. Koncentrują nas one na nas samych i rozbudzają nasz egoizm. Bliższa staje się nam logika sprawiedliwości (należy mi się, mam prawo) niż hojności (bezinteresowność i wdzięczność). Ważniejsze jest to, czego chcę, pragnę, co czuję, jest przyjemne. Samorealizacja dla coraz większej ilości osób staje się celem.

TWÓRCZA ODWAGA  – OŻYWIANIE ŚWIADOMOŚCI

Mając do czynienia z taką rzeczywistością, ”krwotokami”,  które niszczą życie konsekrowane, powinniśmy jak kobieta z Ewangelii, a zwłaszcza święty Józef, tę trudną i niezrozumiałą rzeczywistość podjąć, stawić jej czoła w postawie pełnej  akceptacji, odpowiedzialności i twórczej odwagi.

Noc wiary i strapienie duchowe

Za papieżem Franciszkiem dokument  stwierdza, że ufność powinna w nas wzrastać, gdy okoliczności zewnętrzne rzucają nas na ziemię (nr 13).

Towarzyszy nam lęk, niepewność czy potrafimy przekazać  ducha, charyzmat nowemu pokoleniu i czy będzie ono zdolne być mu wiernym w przyszłości.  Boimy się przyszłości i stracić życie dla Jezusa, nie przyciągając innych do naszych zakonów. Tracimy nadzieję, bo życie zakonne ulega desakralizacji, tracimy kontakt ze Źródłem Życia i nie umiemy być pośrednikami między Źródłem i nowym pokoleniem.

Zły duch wpływa na nas pod pozorem dobra, przyjmując postać anioła światłości,  mówiąc o realizmie pełnym cynizmu, lęku, który zamyka nas na to, co nowe. Zaczyna brakować w nas życia, działania, pragnień. Taka rzeczywistość wyczerpuje także młodych zakonników. Coraz mniej wśród nas ludzi pasji.

Poruszenia Ducha Świętego, dające krew życia nam i naszym zakonom i będące źródłem życia zakonnego jakby były uśpione. Jedni z nas są zmęczeni, znudzeni  i przestraszeni, a inni uciekają w działania, by wypełnić pustkę i samotność. Niektórzy z nas ulegają burn – out., wypaleniu,  a inni nie podporządkowują się prawu pracy.

Powraca pytanie czy warto być wiernym i czy wytrwałość w powołaniu przyniesie nam radość prawdziwą?

W tej trudnej rzeczywistości trzeba nam dostrzec  znaki czasu dane nam przez Pana. Jest to także czas Jego bliskości i łaski. Spójrzmy na ten czas z perspektywy ciemnej nocy ducha i czasu strapienia duchowego wspólnot zakonnych.  A noc jest zawsze znakiem szczególnej łaski i działania Bożej miłości. Bóg wkracza osobiście, by nas kształtować i upodabniać do siebie. Taka bowiem jest natura ciemnej nocy. Jak mówi święty Jan od Krzyża ciemna noc ducha to czas działania Boga, którego celem jest oczyszczenie duszy z niewiedzy i niedoskonałości.  Jest to bolesne doświadczenie, ale tez bardzo płodne duchowo.

Na te doświadczenia trzeba patrzeć oczami wiary, umiejąc w każdym doświadczeniu dostrzec oblicze Jezusa, pomimo czucia się przez Niego opuszczonym.  Doświadczenie bycia opuszczonym przez Jezusa jest doświadczeniem wielu wspólnot zakonnych. Taki stan doświadczany nie zawsze oznacza brak hojności lub miłości z naszej strony. Często bywa przeciwnie. Stan nocy ciemnej, opuszczenia doświadczają Boży mężowie i Boże kobiety, bez reszty Bogu oddane dusze. Tacy ludzie czują się opuszczeni, zdradzeni przez Boga. To jest paradoks życia duchowego i życia konsekrowanego wielu wspólnot. Jest to doświadczenie osób służących Bogu z oddaniem i ludziom w postawie samozaparcia. Te doświadczenia przyjęte z wiara dają możliwość spotkania z Nim i odnaleźć sens ciemnej nocy naszych wspólnot zakonnych.

Pomocą w przezywaniu czasu kryzysu i „krwotoku” odejść, dotykającego naszych wspólnot, mogą być pouczenia na temat strapienia duchowego, jakie święty Ignacy Loyola opisał  w Ćwiczeniach duchowych. Twierdzi, że Pan Bóg komunikuje się z nami udzielając nam nie tylko pocieszenia duchowego, ale także strapienia. Uczuciem najbardziej odczuwalnym  podczas strapienia jest smutek, który wypełnia serce ciemnością i niepewnością. Ten stan czyni nas bardziej słabymi i skłonnymi do ulegania pokusom. Bóg wydaje się być daleki, nieobecny, pozostawiający nas samymi. Słabnie wiara, nadzieja i miłość (ĆD 317). 

Utrata pokoju i radości wewnętrznej ma wymiar pedagogiczny. Poprzez strapienie Bóg poddaje nas próbie, czy potrafimy być wiernymi, trwać przy Nim, gdy nam nie daje łask, świateł i pocieszeń. Czy potrafimy służyć Mu “za nic, za darmo” (ĆD 322). Jeśli ktoś w takich momentach rezygnuje, zniechęca się, to oznacza, że nie jest obojętny, jaką drogą go Chrystus prowadzi. Okazuje się wtedy, że służymy Panu, bo to coś daje i opłaca się. Nie jest to służenie Mu z czystej miłości, ale interesowne.

Tak naprawdę, Bóg dając nam pocieszenie czy dopuszczając strapienie, pragnie nas przekonać o darmowości Jego miłości  darów. Tylko wówczas, gdy w to uwierzymy, sami staniemy się bezinteresowni w relacji z Nim i innymi. Nie nauczymy się tego, jeśli nie uwierzymy, że  „todo es don y gracia de Dios” .

Nie mówmy wiele tylko o kryzysie, bo nim straszono i straszy się nas zawsze. Każde pokolenie ma swój czas i swój kryzys. W Kościele i świecie kryzysy były, są i zawsze będą obecne. One świadczą raczej o żywotności niż obumieraniu. Myślmy bardziej i módlmy się, byśmy zrozumieli, co Pan chce nam powiedzieć za pośrednictwem ciemnej nocy i strapienia naszych wspólnot.

Formacja

Papież Franciszek (27 listopada 2014) przyczynę licznych wystąpień osób konsekrowanych upatrywał w selekcji i formacji  kandydatów do życia zakonnego.

Selekcja kandydatów

Największym zmartwieniem formatorów i przełożonych dzisiaj, w zakonach męskich i żeńskich,  jest ciągle zmniejszającą się liczbą powołań.  Patrzą na to zjawisko z niepokojem i poczuciem winy. Ich uwaga koncentruje się na tym, by nowicjaty znowu wypełnić jak największą ilością nowych kandydatów.

Ich podejście do problemu małej ilości powołań nie wydaje się być zgodne z duchem postawy, jaka towarzyszyła świętemu Józefowi, a więc przyjęcia i zrozumienia, co Bóg w takiej sytuacji chce nam powiedzieć.  Poczucie winy i lęk, jakie im towarzyszą, nie są bowiem dobrymi doradcami także wówczas, gdy chodzi  o zaszczytne zamiary i dążenia. Formatorzy zaczynają bardziej troszczyć się o ilość niż jakość nowych powołań.  Przyjmowani są kandydaci, którzy w innych warunkach nie byliby przyjęci. Obniżany jest próg wymagań stawianych kandydatom. Dlatego formatorzy i przełożeni wolą o pewne problemy nie pytać, nie znać historii życia i motywacji kandydatów. Jakby zakładali, że ważniejsze od tego jacy są, jest to, że w ogóle są. Konsekwencje takiego podejścia do kandydatów mogą być w przyszłości bardzo bolesne i rozczarowujące najpierw dla procesu  formacji i wspólnoty formacyjnej, a później także dla ludzi, do których będą kiedyś posłani. 

Patrząc w ostatnich latach na kandydatów wstępujących do seminariów i zakonów można stwierdzić, że pewne typy osobowości są wśród nich bardziej zauważalne.

W pewnych okresach lub w pewnych środowiskach formacyjnych bardziej były zauważane typy narcystyczne.  Bardzo często wśród seminarzystów, zakonników  można zauważyć przeważającą ilość osobowości typu obsesyjno-kompulsywnego. W ostatnich latach coraz więcej kandydatów to osobowości depresyjno –  zależne. Nie brakuje także w środowiskach duchownych osobowości o cechach pasywno – agresywnych.

Osoby tego typu są uległe i dlatego łatwo podporządkowują się wpływom i ideom innych, rezygnując z własnych przekonań. W relacjach z innymi osoby te są dyspozycyjne, podporządkowane, unikające konfliktów i konfrontacji.

Nie są to ludzie  walki, ale wygody i świętego spokoju. Oczekują pewności i bezpieczeństwa ze strony instytucji. Są raczej bierni, wycofani. Nie czują się liderami i przywódcami. Często pochodzą z rodzin problematycznych.  W środowisku formacyjnym szukają wsparcia, bezpieczeństwa, jakiego nie mieli w domu. 

 Wynika zatem, że selekcja wyklucza kandydatów niezależnych, potencjalnych buntowników, a częściej faworyzuje i premiuje tych, którzy są ulegli i potrafią się przypodobać formatorom oraz z łatwością dostosować się do środowiska i wymagań formacyjnych [4]

Większość formatorów patrzy na problematykę zmniejszającej się ilości powołań raczej negatywnie. Rzadko próbują dostrzec w niej Boży zamiar. Rzadko też stawiają sobie pytanie, co Pan Jezus chce powiedzieć, nie dając tyle powołań, ile w naszym mniemaniu powinien dać i ile potrzebujemy. Jeszcze rzadziej widzą w tym dar i łaskę, z której powinni skorzystać. 

Twórcza odwaga będzie oznaczać patrzenie na każde powołanie jako dar od Boga.  Dar ten trzeba uznać, docenić i starać się z niego w odpowiedni sposób skorzystać . Dlatego uzasadnione jest stwierdzenie, że mała ilość powołań jest takim samym darem jak ich wielość. Ten dar może być w formacji na różne sposoby wykorzystany. Trzeba stwierdzić, że mniejsza  liczba powołań daje możliwość lepszego poznania kandydatów. Pozwala także formować ich bardziej w sposób indywidualny. Jest to zatem łaska, którą można  i trzeba wykorzystać najpierw  w taki właśnie sposób.

Jacy kandydaci pukają dzisiaj do naszych furt klasztornych ?

Uwarunkowania społeczno – kulturowe kandydatów

U dzisiejszych kandydatów do kapłaństwa i życia zakonnego można zauważyć pewne uwarunkowania światem, w którym żyją. Nie zawsze wstępują na drogę powołania , by realizować wielkie pragnienia, ideały.

Często można spotkać osoby, o których można powiedzieć, że gdy występują, to nie bardzo wiedzą dlaczego to czynią, podobnie jak i nie wiedzą dlaczego wstąpiły. Najczęściej bywa tak, że występują dla tej samej nieuświadomionej racji, dla której kiedyś wstępowały. Dla niektórych kryterium jest „nie czują się dobrze” lub pragną, występując, poczuć się dobrze.  „Czuć się dobrze”  staje się jakby kryterium wszystkiego. Jest to stawianie siebie samego w centrum i jako ostateczny punkt odniesienia wszystkiego. Jest to synonim egoizmu wszechobecnego.

Kategoria samozaparcia, rezygnacji jest często obca młodym ludziom dzisiaj. Nie wstępują, by coś dać, stracić, zrezygnować, ale by coś otrzymać,  znaleźć coś dla siebie.  Jest w nich pragnienie, by przeżyć życie w taki sposób, by uniknąć radykalnego ogołocenia siebie i samozaparcia. Takie nastawienie jest dalekie od ideałów i wymagań, jakie powinny być proponowane kandydatom podczas formacji seminaryjnej i zakonnej.

Dlatego element bycia przyjętym i zaakceptowanym przez innych staje się dla nich bardzo ważnym. Kandydaci uważają, że instytucja powinna im w tym pomagać i temu służyć.  We wspólnocie formacyjnej chcą znaleźć spokój, dobrą atmosferę. Kryterium podstawowym jest czuć się dobrze i móc siebie realizować. Gorzej bywa, gdy jest inaczej, gdy we wspólnocie nie znajdują tego, czego chcą lub nie mogą realizować swoich pragnień.

Samorealizacja staje się celem ich życia i jest absolutnie centralną motywacją działań i decyzji. Jest to filtr, przez który wszystko jest przepuszczane i oceniane.  Niesie to z sobą poważne konsekwencje dla kandydatów i instytucji, do której wstępują.

Najpierw przybiera na znaczeniu wymiar relacji. Ważne zatem jest znalezienie i nawiązanie dobrych relacji, otrzymywanie wsparcia, akceptacji i życzliwości. Wymiar rodzinny w relacjach z innymi przybiera na sile i znaczeniu. Ważny jest czas dla siebie i tylko dla mnie.

Kandydaci dążą do ciągłej weryfikacji, czy ich wstępne warunki i oczekiwania są realizowane.  Przynależność do wspólnoty jest na zasadzie rezerwy, dystansu, jakby na próbę. Kiedyś wstąpienie do wspólnoty łączyło się z rezygnacją z siebie, oddaleniem od innych, by pozwolić wspólnocie się formować, kształtować. Było to jakeś zatracenie siebie we wspólnocie. Dzisiaj formowani  nie potrafią się zdecydować, zgodzić, by iść i żyć bezwarunkowo powołaniem, przynależąc do wspólnoty definitywnie i nieodwołalnie. Jakby powtarzali: mogę robić i dawać wiele, ale nie wbrew sobie i przeciwko mnie. Możecie wymagać ode mnie, ale ja też jestem ważny i dlatego musicie się liczyć z moimi pragnieniami. 

Także wspólnoty formacyjne same się gubią. Tracą ideały i łatwo dostosowują się do oczekiwań członków, pozwalając na  zbyt wiele, niewiele od nich wymagając i mało mając im do zaproponowania. Ważne jest, że kandydaci w ogóle są. Mniej ważne jest w jaki sposób są obecni i funkcjonują.

Twórcza odwaga przełożonych i formatorów powinna polegać na tym by, mając kandydatów tak uwarunkowanych mentalnością świata, w którym żyją, ich zrozumieć i tak ukierunkować formację,  by im pomóc odnaleźć sens rezygnacji z siebie i życia poświęconego dla Boga i innych. Trzeba ich przekonać, że by móc zyskać więcej, trzeba najpierw zatracić się, zrezygnować z siebie. Zanim pomożemy im żyć ideałami powołaniowymi, najpierw trzeba pomóc uporządkować w nich te wszystkie uwarunkowania, które już ze swej natury są obce i bardzo dalekie od tego, co pragniemy im proponować i co powinno stać się całym ich życiem[5].

Niedojrzałość  osobowa kandydatów

Dokument cytuje papieża  Franciszka, który stwierdza,  że dzisiaj fundamentalną, niezbędną sprawą w życiu konsekrowanym  jest dojrzałość osobowa i że formacja do niej powinna prowadzić (nr 3). Spójność i wierność w pójściu za Jezusem wymagają uwzględnienia powiązań  ludzkich, duchowych, psychologicznych i moralnych.

Według L. M. Rulla, F, Imoda, J. Ridick, już w momencie wstąpienia do seminarium widoczna jest niedojrzałość, zwana niespójnością psychiczną, u  niektórych kandydatów (60-80%). 43% z nich jest uwarunkowana, na sposób znaczący, przez silną potrzebę uczucia i ludzkiej akceptacji, 56% kandydatów nie potrafi panować nad swoją agresją, 75% zaś nisko ocenia siebie i swe możliwości, nie doceniając siebie samych, 83% kandydatów jest silnie uwarunkowana przez potrzebę dominacji. Uwarunkowań tych jednak nie są świadomi nie tylko kandydaci, ale często także formatorzy.

Tylko 10-15% kandydatów wybiera drogę powołania na sposób wolny i dojrzały, będąc motywowanymi ideałami i wartościami. 60-80 % czyni to nie tylko pod wpływem ideałów, ale także będąc uwarunkowanymi potrzebami konfliktowymi, których nie są świadomi [6].

Niedojrzałość  kandydatów, widoczna już przy wstąpieniu, ma wpływ na przeżywanie przez nich formacji i przyjmowanie wartości powołaniowych.

Proponowanie ideałów osobie formowanej jest ważne i potrzebne, ale samo nie wystarcza i nie gwarantuje, że ktoś w trakcie formacji je umocni, rozwinie, wytrwa w powołaniu lub uformuje dojrzałą tożsamość kapłańską lub zakonną.  Ideały bowiem są przeżywane przez konkretną osobę i w konkretnych warunkach. 

Kandydat może wstępować do seminarium lub zakonu entuzjastycznie, hojnie, pragnąc realizować ideały. Jednak podświadome motywacje i potrzeby mogą rodzić w nim nierealistyczne oczekiwania, z których może być trudno zrezygnować. Rodzić to będzie frustracje, zniechęcenia i z latami utratę energii i osłabienie motywacji i zapału oraz utrudniać możliwość ukształtowania stałej i dojrzałej tożsamości.

Prowadzi to w konsekwencji do dwóch możliwych rozwiązań: opuszczenie formacji  po kilku latach (10-14) lub pozostanie w niej bez większego zaangażowania i oddania, wicia sobie „gniazdka” (70%).  Pogłębia się wówczas w formowanym tendencja do szukania swojej tożsamości w zewnętrznych funkcjach, pracach, godnościach,  osobistej karierze niż w życiu wartościami powołaniowymi. Te osoby też są bardziej uległe wpływom sekularyzacji i łatwiej przyjmują postawy naturalistyczne w podejściu do życia zakonnego. Wytrwać nie musi oznaczać być wiernym.

Osoby, których motywacje są uwarunkowane nierealistycznymi pragnieniami i oczekiwaniami, są predysponowane do przyjęcia stylu życia bardziej obronnego niż twórczego. Są one  narażone na doświadczanie ciągłych frustracji oraz kształtowanie się słabej i konfliktowej tożsamości.

Osoby niedojrzałe są zamknięte na samopoznanie i nowe informacje. Nieraz mogą się zmieniać, ale tylko zewnętrznie,  czasowo. Zmiany te nie są trwałe i dogłębne. Stąd rezultaty rekolekcji, doświadczeń duchowych i duszpasterskich, kierownictwa duchowego i braterskiego upomnienia są mało skuteczne. Pouczenia, wiedza zdobywana, także teologiczna i duchowa, przez takie osoby nie przemienia ich, gdyż nie dotyka korzeni  problemów i podświadomych oporów.

Wobec takiej sytuacji kandydatów, twórcza odwaga przełożonych i formatorów będzie oznaczać akceptację, że dzisiejsi kandydaci nie są ani gorsi, ani lepsi. Są podobni do kandydatów, którzy byli w przeszłości. Są powołani przez Jezusa na dzisiejsze czasy i posłani do dzisiejszego świata – tacy jacy są i tylu ilu ich jest. Formatorzy powinni im pomóc dojrzewać w wymiarze duchowym i ludzkim, by dojrzale żyli Jezusem, nie bali się świata i szanowali ludzi, do których posyła ich Jezus.

Wcześniejsza znajomość kandydatów umożliwia formatorom dostosowanie formacji do stopnia i rytmu ich rozwoju duchowego i osobowego.  Uświadamia  również konieczność i nieodzowność  formacji ludzkiej powołanych. Zanim zaczniemy stawiać im wielkie wymagania duchowe i duszpasterskie, trzeba pomóc im wcześniej wzmocnić i uporządkować wymiar ludzki i dojrzeć jako mężczyźni . Nad każdym z nich trzeba się pochylić indywidualnie, poświęcając im tyle serca i czasu, ile potrzebują, by dojrzeć, by móc się wydać bez reszty Jezusowi i ludziom.

Formacja stała

W krytycznych dla życia konsekrowanego latach 70 generał jezuitów Pedro Arrupe pisał, że odnowa zakonu będzie zależeć od jakości formacji stałej i rozeznawania.

Nasz dokument bardzo mało miejsca poświęca formacji stałej osób konsekrowanych. Raczej o niej wspomina niż się nią zajmuje.  Stwierdza, że istnieje zależność między wiernością a formacją stałą. Ona pomaga wzrastać w wierności i wytrwałości (nr 3). Chodzi tu o bardziej o postawę formacyjną, styl życia, a nie tylko czasowe, okresowe poddawanie się formacji. Zakonnicy, którzy umieją słuchać, są pokorni, odczuwają potrzebę formacji stałej, ciągłej. Do jej przeprowadzenia potrzebne jest pośrednictwo formatorów i kierownictwo duchowe (nr 40, 41).

Warto w tym miejscu przypomnieć dokument  Per vino nuovo, otri nuovi[7], który mówiąc o formacji stałej zakonników, pisze, że istnieje niebezpieczeństwo mówienia dużo na ten temat, równocześnie czyniąc mało w tym temacie (16). Nie wystarczy przekazywanie wiedzy, ale trzeba organizować  „kulturę formacji stałej”, a więc jakby styl życia każdego zakonnika. Jej celem powinno być  znalezienie na nowo swojego miejsca w Kościele i zakonie. Pomaga również ciągle się nawracać. Formacja stała jest pomocna zwłaszcza w momentach kryzysu  lub u początku nowych etapów życia i posługiwania (35).

Ufam, że formacja stała jest organizowana w ramach naszych zgromadzeń i zakonów.

Wydaje mi się, że twórcza odwaga i odpowiedzialność przełożonych w sprawie formacji stałej powinna nas skłonić do poszukiwania pomocy w dokumentach Kościoła, które już od wielu lat podejmują i w sposób dość wyczerpujący i konkretny opisują formację stałą księży diecezjalnych.

Dokumenty te (Direttorio, RFIS)[8] w szczególny sposób podkreślają, że formacja stała powinna pomóc uporządkować i wzmocnić wymiar formacji ludzkiej i duchowej. Te dwa wymiary bowiem, nie tylko w pierwszych latach, ale także później, najbardziej ulegają osłabieniu i wymagają wsparcia i pomocy. Jest to bowiem okres doświadczenia przez kapłanów osłabienia i kryzysu w dziedzinie duchowej i emocjonalnej. By bardziej pomóc kapłanom w tym okresie, trzeba stosować środki duchowe i ludzkie. Także odwoływanie się i korzystanie z pomocy psychologicznej może być pomocne.

Zwracają także uwagę na potrzebę przekonania i umotywowania prezbiterów do kontynuacji formacji po święceniach kapłańskich. Zaangażowanie w formację stałą zależy w dużym stopniu od jakości i sposobu przeżycia  formacji podstawowej. Jeśli ktoś wcześniej przekonał się i widzi sens pracy nad sobą, formowania się, korzystania z pomocy kogoś drugiego etc., to łatwiej będzie przekonany później, by z niej korzystać i nie zostawać samemu z problemami.

Wówczas potrzebujący pomocy, będą dalej jej szukać. Przekonani zawsze znajdą nowe formy, a obojętni dalej pozostaną obojętnymi, aż do czasu dotknięcia łaską przez nadzwyczajne dary lub trudne doświadczenia.

W dokumentach często jest powtarzane, że formacja stała  powinna być zindywidualizowana, a więc dostosowana do potrzeb i problemów kapłana. Ważne jest braterstwo, tworzenie grup i organizowanie spotkań różnego rodzaju, ale nigdy nie zastąpi spotkań indywidualnych i ukierunkowania pomocy na konkretną osobę.

Formacja stała, podobnie jak podstawowa,  w formie zorganizowanej powinna obejmować pewien etap, pewien wiek kapłanów czy typ problemów. Później powinni oni sami chcieć i szukać form im odpowiadających, by pogłębić swoją formację. Można powiedzieć, że ma ona charakter pomocniczy i służy do rozbudzenia zainteresowania i pragnienia kontynuacji  formacji permanentnej, która zawsze powinna towarzyszyć każdemu kapłanowi i nigdy się nie kończyć, także w starości.

WSPÓLNOTA –  BRATERSTWO,  ROZEZNAWANIE

Braterstwo

Dokument powtarza, że wspólnoty zakonne w swoim stylu życia powinny być  bardziej ludzkie i braterskie.  Życie konsekrowane trzeba bardziej zhumanizować i spersonalizować,  nie tylko by stawić czoła sztywnym i przestarzałym strukturom, ale także przeciwstawić się światowemu indywidualizmowi. Potrzebne jest wsłuchiwanie się w głos współbrata, który jest u naszych drzwi lub obok nas, na sposób czuły i życzliwy, unikając indywidualizmu, który niszczy wspólnotę braterską ( 7-8, 18-19, 45). 

Papież zachęca, by wspólnoty promowały relacje szczere, lojalne, by można było ukazać kim ktoś jest, bez lęku i hipokryzji. Nie powinny być traktowane jako hotele, ale tworzyć więzy rodzinne, oparte na wzajemnym zaufaniu. Dom, ognisko, rodzina itp.. to pojęcia powtarzane przez Franciszka jako centralne dla życia konsekrowanego. Wspólnota zakonna jest ważnym elementem iter  duchowego każdego zakonnika (nr 60) i procesu rozeznania.

Określenie Franciszka „peryferie” odnosi się także do relacji wspólnotowych.  Oznacza otwarcie na tych, którzy żyją na peryferiach wspólnoty ( nr 46). Im trzeba pomóc wrócić i odnaleźć się na nowo we wspólnocie. Pierwszym krokiem do odejścia z zakonu jest nabranie dystansu do własnej wspólnoty. Indywidualizm i rozwiązania alternatywne prowadzą do opuszczenia instytucji ( nr 18). Chwila kryzysu kogoś ze wspólnoty może się stać okazją do przeżycia kairos całej wspólnoty.

Życie we wspólnocie niesie z sobą naturalne napięcie, napięcie wierności, które trzeba dojrzale przyjąć i przeżyć. Może ono prowadzić do zamknięcia we „własnej zagrodzie” lub bycia płodnym duchowo (nr 19 – 20)). Istnieje ścisła relacja między jakością życia wspólnotowego i wytrwałością w powołaniu. Tworzenie klimatu komunikacji, rozeznania i miłości braterskiej ( nr 99) daje bezpieczeństwo, wsparcie i umacnia w powołaniu.

Św. Bernard pisze, że diabeł nie boi się tych, co poszczą, modlą się, ale tych, którzy żyją w zgodzie, jedności z sobą i Bogiem w miłości. Tacy powodują w demonach ból, lęk i złość. Ta bowiem jedność nie tylko niepokoi diabła, ale też sprowadza Boże błogosławieństwo.

Sposób przeżywania życia wspólnotowego wskazuje, w jakiej mierze członek wspólnoty jest zadowolony z siebie, swej wspólnoty i swojego powołania. By dojrzale przeżywać komunię z innymi potrzebna jest integracja przeróżnych pragnień, potrzeb: samotność i relacje z innymi; zależność i niezależność; bliskość i dystans. Jeśli zaś w osobie konsekrowanej te naturalne potrzeby zostaną zanegowane, wyparte lub sfrustrowane, to pojawia się wówczas większa tendencja i skłonność do zaspakajania ich w sposób niedojrzały i obronny.

By życie we wspólnocie zakonnej było rozwijające, pomagające żyć wartościami, to trzeba, by poszczególni jej członkowie osiągnęli minimum dojrzałości osobowej. Każdy, w jakimś stopniu, powinien być na tyle osobą zintegrowaną, by mieć pewną satysfakcję z siebie, pracy, relacji z innymi. Pozwoli to osobie konsekrowanej łatwiej przylgnąć do wartości, znosić frustracje, napięcia i rozwiązywać konflikty. Jeśli tego zabraknie, to pojawia się tendencja do szukania przeróżnych niedojrzałych form kompensacji lub ucieczek (praca, alkohol, seks, internet), albo do powstawania zachowań agresywnych takich jak: narzekania, oskarżenia, niechęć i wrogość do przełożonych, zamknięcie w sobie i izolacja. Mężczyźni często uciekają w lenistwo, bierność i ulegają lękowi, który ich zamyka i nie pozwala stawić czoła problemom i wyzwaniom[9]

W naszych wspólnotach obok świadectw przykładnego życia występuje wierność zmienna, życie rozmyte i przeciętne ( nr 5). Jeśli w naszych wspólnotach przeważają osoby niespójne, niedojrzałe, to mają negatywny wpływ na poziom życia wspólnotowego i osłabiają ducha zakonnego osób formowanych, zamiast ich umacniać w powołaniu.

Taki styl życia nie umacnia w wytrwałości w powołaniu, ani nie mobilizuje do wierności. Nie daje też prawdziwej radości – słabi stają się słabsi, a silni słabną, nie znajdując wsparcia we wspólnocie.

Rozeznawanie

Dokument dużo miejsca poświęca problematyce rozeznawania duchowego, które jest dokonywane przez pojedynczego zakonnika, jak i przez wspólnotę.  Czyni to w kontekście rozeznawania powołania, zwłaszcza przez tych zakonników, którzy przeżywają wątpliwości lub doświadczają kryzysu. Jest tu mowa zwłaszcza o tych, którzy takie kryzysy przeżywają  kilka lat po ślubach wiecznych.

Nie powinniśmy być surowymi sędziami, stwierdza dokument,  tych, którzy odchodzą, ale brać pod uwagę różne motywy, braki,  niedojrzałości, które nie zostały uwzględnione i rozwiązane w trakcie formacji ( nr  99). Niektórzy odeszli po przeprowadzeniu autentycznego i prawdziwego rozeznania, stwierdzając, że nie miały powołania.  Inni zaś rozeznawali  pod wpływem emocji, kryzysów, napięć itd.. Wydaje się, że nie było to rozeznanie właściwie przeprowadzone. Szkoda, że jedni i drudzy nie dokonali takiego rozeznania w trakcie formacji podstawowej.

W numerze 49 jest powiedziane, że wśród znaków nadziei widocznym jest przezwyciężenie mentalności, która zmierzała do wzbudzenia  poczucia winy u tych, którzy porzucali życie konsekrowane, równocześnie pomniejszając odpowiedzialność instytucji ( nr 49). Wydaje się, że jest to potwierdzenie rozeznania indywidulanego lub we wspólnocie dobrze przeprowadzonego.

W rozeznaniu jest ważne, by podstawowym kryterium, którym ktoś się kieruje, była wola Jezusa, a nie własne „ja” –  chcę, podoba mi się, czuję się dobrze itd.

Mówiąc o rozeznawaniu, nie chodzi tu o pojedyncze przypadki czy sytuacje, ale o pewien styl działania, życia, postawę rozeznania indywidualnego i wspólnotowego, które powinny nam zawsze towarzyszyć. Papież Franciszek zachęca do dialogu, rozmowy, towarzyszenia duchowego i uważa je za uprzywilejowane narzędzie rozeznawania (zob. też VC 66;  RFIS 107, 136; 44-49). Zachęca też do rozwijania w sobie charyzmatu słuchania  ( 54 – 55). Tak przeżywane rozeznawanie pomoże nie tylko w rozeznawaniu powołania, ale także wytrwać w nim i być wiernym.

Dokument  ukazuje, że rozeznawanie jako styl życia, postawa duchowa, powinno prowadzić osobę konsekrowaną do pewnych postaw, które powinny być widoczne w stylu życia osoby konsekrowanej (nr 51 nn):

– rozumienie samego siebie, samoocena , właściwe rozeznanie uczuć, wsłuchiwanie się w uczucia.  Wsłuchując się w emocje, wsłuchujemy się w Boże wezwanie.

– dar i zadanie – rozumienie siebie i swoich uczuć, objawia się w życiu przemyślanym i przeżywanym jako odpowiedź na łaskę, która wzywa do daru z siebie dla Boga i innych. Dar otrzymany wzywa do oddania tego, co Bóg nam dał.

– odpowiedzialna wolność – ciągle powinna być weryfikowana  podczas rozeznania.  Na dar otrzymany trzeba odpowiedzieć  w sposób wolny i odpowiedzialny[10].

Święty Ignacy zachęca, by rozeznawanie zacząć od wrażliwości na wewnętrzne poruszenia, które po ludzku wydają się być mało wartościowe i banalne, nazywa je pensamientos – na które składają się nie tylko myśli, ale także uczucia, emocje, pragnienia. Twierdzi, że jest to język, zwyczajny i uprzywilejowany sposób, jakim się posługuje Pan Bóg, by nam objawić swoją wolę.

Rozeznawanie dokonuje się , czy powinno się dokonywać w sercu każdego zakonnika, na sposób indywidualny, osobisty. A gdy się wyćwiczymy, nauczymy nim posługiwać, powinniśmy rozeznawać także wspólnie, jako wspólnota, prowincja, czy zgromadzenie, zakon.

Jeśli umiemy rozeznawać w osobistych poruszeniach wewnętrznych, to będziemy zdolni także rozeznawać, odkryć wolę Bożą w wydarzeniach, zewnętrznych znakach czasu, różnych „krwotokach”,  które  są wokół nas i ich doświadczamy.

ZAKOŃCZENIE

Wytrwajcie w miłości Mojej (J 15, 9)

Papież Franciszek twierdzi, że po odnowie posoborowej nastąpił w Kościele czas stagnacji. Lęk przed przyszłością osłabia ducha prorockiego, jakim powinno się odznaczać życie konsekrowane. Wiele wspólnot stało się zakładnikami lęku i lenistwa.

„Krwotoki”, jakie nas trapią, powinny nas otwierać na powiew Ducha Świętego i skłaniać do postawy twórczej odwagi, która nam pomoże, podobnie jak świętemu Józefowi, ocalić Jezusa najpierw w nas samych, a później w sercach naszych współbraci.

Ojcowie, wy jako pierwsi jesteście zaproszeni przez Jezusa do wierności i wytrwałości. Idąc  za przykładem świętego Józefa, bądźcie twórczo odważni. Wymagajcie najpierw od siebie, ale także nie bójcie się stawiać wymagań Waszym współbraciom, powierzając im zadania, które będą potwierdzać wierność i miłość do zakonu i Pana Jezusa.

o. Krzysztof Dyrek SJ

Bibliografia

List apostolski Ojca Świętego Franciszka, Patris Corde,  Rzym 2020

Kongregacja ds. Instytutów Życia Konsekrowanego I Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, Dar wiernośći, radość wytrwałości, Rzym 2020.

Kongregacja ds. Instytutów Życia Konsekrowanego I Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, Per vino nuovo otri nuovi, Rzym 2017.

Kongregacja d/s Duchowieństwa, Direttorio per il ministero e la vita dei presbiteri,nuova edizione,  14. 01. 2013.

Kongregacja ds. Duchowieństwa, Dar powołania do kapłaństwa, Ratio fundamentalis institutionis sacerdotalis, 8. 12. 2016, Watykan.

K. Dyrek, Formacja ludzka do kapłaństwa, Kraków 1999.

L. M. García Domínguez, Factores intrapsiquicos de perseverancia vocacional, Autores Varios, «Fidelidad y perseverancia. Aproximaciones II»: CONFER 59 / nº 228 (octubre-diciembre 2020), 595-613.

E. López Pérez, Fidelidad sinodal. Liderazgo de discernimiento congregacional, Autores Varios, «Fidelidad y perseverancia. Aproximaciones II»: CONFER 59 / nº 228 (octubre-diciembre 2020), 479-503.

F. Millan Romeral, El don de la fidelidad.. Algunas líneas de fuerza, Autores Varios, «Fidelidad y perseverancia. Aproximaciones II»: CONFER 59 / nº 228 (octubre-diciembre 2020), 505-524.

LL. Oviedo Torro, Crisis de fidelidad en la vida consagrada: motivos y factores implicados, Autores Varios, «Fidelidad y perseverancia. Aproximaciones I»: CONFER 59 / nº 227 (julio-septiembre 2020) 341-355.

A. Pardilla, La realtà della vita religiosa, Citta del Vatican, 2016.

G. dal Piaz, Giovani e vita religiosa.., w Renato Mion, Generazioni di religiosi e vita consacrata, Roma 2008, 59 nn.

L. M. Rulla, F. Imoda, J. Ridick, Antropologia della vocazione cristiana II, Casale Monferrato 1986, 104 – 114.

L. Sperry, Psicologia , ministero e comunita’, Bologna 2007, 101-127.

C. W. Weiser, Healers harmed and harmful, Minneapolis 1994, 54-56; 97 – 98.

H. Zollner, La vita comunitaria negli ordini religiosi, “La Civiltà Cattolica”, 157 (2006) 3754, IV, 344-356.

[1] List apostolski Ojca Świętego Franciszka, Patris Corde,  Rzym 2020.

[2] Kongregacja ds. Instytutów Życia Konsekrowanego I Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, Dar wierności, radość wytrwałości, Rzym 2020.

[3] A. Pardilla, La realtà della vita religiosa, Citta del Vatican, 2016;  LL. Oviedo Torro,  Crisis de fidelidad en la vida consagrada: motivos y factores implicados,  Autores Varios, «Fidelidad y perseverancia. Aproximaciones I»: CONFER 59 / nº 227 (julio-septiembre 2020) 341-355.

[4] Por. L. Sperry, Psicologia , ministero e comunita’, Bologna 2007, 101-127; C. W. Weiser, Healers harmed and harmful, Minneapolis 1994, 54-56; 97 – 98.

[5] Por. Giovanni dal Piaz, Giovani e vita religiosa.., w Renato Mion, Generazioni di religiosi e vita consacrata, Roma 2008, 59 nn.

[6] L. M. Rulla, F. Imoda, J. Ridick, Antropologia della vocazione cristiana II, Casale Monferrato 1986, 104 – 114; L. M. García Domínguez, Factores intrapsiquicos de perseverancia vocacional, Autores Varios, «Fidelidad y perseverancia. Aproximaciones II»: CONFER 59 / nº 228 (octubre-diciembre 2020), 595-613; K. Dyrek, Formacja ludzka do kapłaństwa, Kraków 1999, 121 – 123.

[7] Kongregacja ds. Instytutów Życia Konsekrowanego I Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, Per vino nuovo otri nuovi, Rzym 2017.

[8] Kongregacja d/s Duchowieństwa, Direttorio per il ministero e la vita dei presbiteri,nuova edizione,  14. 01 2013; Kongregacja ds. Duchowieństwa, Dar powołania do kapłaństwa, Ratio fundamentalis institutionis sacerdotalis, 8. 12. 2016, Watykan.

[9] H. Zollner, La vita comunitaria negli ordini religiosi, “La Civiltà Cattolica”,  157 (2006) 3754, IV, 344-356; F. Millan Romeral, El don de la fidelidad.. Algunas líneas  de fuerza,  Autores Varios, «Fidelidad y perseverancia. Aproximaciones II»: CONFER 59 / nº 228 (octubre-diciembre 2020), 505-524.

[10] E. López Pérez, Fidelidad sinodal. Liderazgo de discernimiento congregacional,   Autores Varios, «Fidelidad y perseverancia. Aproximaciones II»: CONFER 59 / nº 228 (octubre-diciembre 2020), 479-503.

 

Archiwum KWPZM

Wpisy powiązane

Bozzolo Andrea SDB, O synodalności w Kościele i roli osób konsekrowanych

Wawrzeniecki Robert OMI, Proces synodalny w zakonach w Polsce, w ramach konferencji zakonnych i Kościoła lokalnego

Kozacki Paweł OP, «Uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański»(Mt 1,24) – czujność wobec wezwań Pańskich w życiu konsekrowanym