Home DokumentyReferaty, Konferencje, ArtykułyŻycie konsekrowane wobec współczesnych wyzwań Carballo Jose Rodriguez Abp, OFM, Blaski i cienie życia konsekrowanego od czasu Soboru Watykańskiego II

Carballo Jose Rodriguez Abp, OFM, Blaski i cienie życia konsekrowanego od czasu Soboru Watykańskiego II

Redakcja

 

 

Jose Rodriguez Carballo Abp, OFM

BLASKI I CIENIE ŻYCIA KONSEKROWANEGO OD CZASU SOBORU WATYKAŃSKIEGO II

Kraków, 15 maja 2018 r., 140 Zebranie plenarne KWPZM

 

 

Sposób prezentacji

W ostatnich dziesięcioleciach życie konsekrowane toczyło się w rytmie nieprzystosowanym do osób chorych na serce. Słowa takie jak kreatywna wierność, odnowa i innowacja wyznaczały ten rytm. Rytm, który doprowadził życie konsekrowane do prawdziwej metamorfozy, do głębokiej przemiany, do odkrycia „nowego wina” i do dylematu: gdzie umieścić to wino, w nowych czy starych bukłakach?

6 stycznia ubiegłego roku wydawnictwo watykańskie opublikowało nowy dokument Kongregacji Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego pod tytułem Dla nowego wina nowe bukłaki. Od Soboru Watykańskiego II: Życie konsekrowane i wyzwania jeszcze otwarte. Wytyczne. Dokument jest owocem dyskusji Kongregacji z 2014 r., która chciała dokonać zdrowej kontroli przebiegu życia konsekrowanego w ciągu tych pięćdziesięciu lat, dzielących nas od Vaticanum II, zatrzymać się w celu „rozpoznania jakości i stopnia dojrzewania nowego wina, wyprodukowanego w długim okresie odnowy posoborowej” (nr 9).

Jak można dostrzec z tytułu, tekst zaczyna się od lògionu Jezusa, przekazanego nam przez trzech Synoptyków, który w wersji św. Marka brzmi następująco: „Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków. W przeciwnym razie wino rozerwie bukłaki; i wino przepadnie, i bukłaki. Lecz młode wino [należy wlewać] do nowych bukłaków” (Mk 2, 22 – por. nn. 1-3). W tej wypowiedzi Jezus ostrzega uczniów i pierwotne wspólnoty chrześcijan przed pokusą pragnienia pogodzenia w swoim życiu świeżości i proroczej mocy przesłania Jezusa, szczególnie w odniesieniu do miłosierdzia (por. Mt 9, 16-17), ze starą mentalnością zdominowaną przez sprawiedliwość, nie będącą na pewno sprawiedliwością Jezusa (por. J 8, 1-11). Ta krótka przypowieść ostrzega przed faryzejskimi skłonnościami, które pojawiły się wewnątrz pierwotnej wspólnoty, która ryzykowała wypaczenie głębokiego znaczenia Ewangelii opartej na prawie wolności (por. Jk 2, 12), na prawdzie, czyniącej nas autentycznie wolnymi (por. J 8, 32), nowa sprawiedliwość przewyższająca antyczną (por. Mt 5, 20nn). Takie próby niszczą wino i bukłaki. Suche i sztywne bukłaki, starożytne struktury, nie mogą pomieścić siły dobrego wina (J 2, 12), które jest niczym innym, jak radosnym i świeżym przepowiadaniem Ewangelii. Pan otwarcie i krytycznie dystansuje się od instytucji Starego Przymierza i prosi uczniów jako pierwszych, by otworzyli się na nowość Ewangelii, nowość, którą jest sam Jezus.

Jest to pokusa zawsze aktualna dla Kościoła i z pewnością również dla życia konsekrowanego. Pojawia się w obliczu wielkich wyzwań, które tworzą kreatywną wierność, do której wzywa nas Kościół (por. Vita consecrata [Vc] 37), w obliczu prorockiego powołania, które je charakteryzuje i czyni znaczącą w Kościele i świecie (por. papież Franciszek, Lettera a tutti i consacrati, II, 2), w obliczu namiętnych poszukiwań jedności z Panem (por. Vc 37), w obliczu trudności, które niesie ten „delikatny i trudny czas”, jaki przeżywamy (por. Vc 13), i w obliczu wielkiego wyzwania, aby „na nowo z odwagą stworzyć śmiałość, świętość i kreatywność” naszych założycieli (por. Vc 37). W tym kontekście Kościół jest wezwany, aby uważnie czuwać i nie ulec pokusie oderwania „od nowego ubrania łaty, by naprawić stare ubranie” lub wlania „nowego wina do starych bukłaków (po. Łk 5, 36-37). W kontekście życia konsekrowanego i tego dokumentu możemy powiedzieć, że nie jest możliwe pogodzenie nowego wina naszych charyzmatów z przestarzałymi strukturami, które nie tylko ukazują ich świeżość i piękno, ale często sprawiają, że stają się one „niewidoczne” lub niejasne. Nasze charyzmaty wymagają otwa-rtości mentalnej, by znaleźć sposoby prawdzi-wego naśladowania Chrystusa, prorockiego i charyzmatycznego. Jeśli chcemy, by nasze charyzmaty pozostały aktualne i by nasze życie osób konsekrowanych przemawiało do ludzi nam współczesnych, charyzmaty te i życie muszą znaleźć nowe struktury instytucjonalne.

W moim wystąpieniu zacznę od spojrzenia na Sobór i na drogę, którą przebyło życie konsekrowane w tych ostatnich latach, aby zasygnalizować, w innym momencie, współczesne blaski i cienie obecne w procesach, które towarzyszyły, i wciąż towarzyszą, „nowym bukłakom”. W pierwszym przypadku „młode wino”

Łaska Soboru

Było to 25 stycznia, w roku łaski 1959, kiedy papież Jan XXIII zaskoczył Kościół i cały świat zwołaniem nowego soboru powszechnego. W jego przygotowanie oraz w kolejne sesje soboro-we włożono wiele pracy; to wydarzenie pierwszej wagi, które św. Jan Paweł II określił jako „wielką łaskę, którą Kościół otrzymał w XX w.”, a papież Franciszek jako „pięknym dziełem Ducha Świętego”.

50 lat dzieli nas dzisiaj od tego powiewu świeżego powietrza, którym był dla życia konsekrowanego Sobór. 50 lat głębokiej refleksji, intensywnej modlitwy, i dużej ilości czasu poświęconej na rozeznanie, aby otrzymać zapewnienie ze strony Kościoła, że niezmienna i pewna doktryna została pogłębiona i wyłożona według wymagań czasów współczesnych, a ze strony życia konsekrowanego dla osiągnięcia odnowy i zaadoptowania do czasów, w których przyszło nam żyć, odkrywając swoje prawdziwe źródła zarówno ogólnych idei życia konsekrowanego jak i poszczególnych instytutów. Niemniej – cóż życie konsekrowane znalazło w Soborze?

Głęboka odnowa, której impuls wyszedł z auli soborowej, zarówno w życiu Kościoła jak i w życiu konsekrowanym, nie była improwizacją. Taki impuls odpowiada na prawdziwą potrzebę. Chociaż nie możemy teraz zająć się, nawet w wielkim skrócie, stanem Kościoła i życia konsekrowanego w latach przedsoborowych, to każdym bądź razie nie możemy zaniechać dania kilku głównych rysów sytuacji życia konsekrowanego, w której zastał je Sobór. Pomoże nam to zrozumieć to, co mówi Lumen gentium i do czego zachęca Perfectae caritatis.

Przede wszystkim nie wolno zapomnieć, że cały Kościół pragnął głęboko odnowy przez danie odpowiedzi na wyzwania kultury współczesnej, czyli tego, co Kościół określał mianem „znaków czasu”. Nowe prądy duchowości, liturgii, ekumenizmu, nauk biblijnych, teologii i nauk społecznych, jak również różne nowe prądy w kulturze, proponowały nowe spojrzenie na człowieka w jego relacji z Bogiem i ze światem. Kościół, a wraz z nim życie konsekrowane, nie mógł pozostać głuchy na wołanie, które dało się słyszeć z ust laikatu, osób konsekrowanych, kapłanów, biskupów, wierzących i niewierzących.

Co do tego, co się odnosi do życia konsekrowa-nego, Sobór rozpoczął się w momencie naznaczonym sprzecznościami. Z jednej strony było wiele dobrze uformowanych powołań, osoby życia konsekrowanego odznaczały się dużą znajomością siebie i istoty konsekracji, dobrym rozeznaniem w sprawach społecznych i kościelnych; były wielkie dzieła apostolskie obsługiwane niemal w całości przez zakonników i zakonnice. Obserwancja, oparta na konstytu-cjach i tradycji danego instytutu, była fundamen-tem, na którym opierała się jedność. Struktury były solidne i określone. Z drugiej strony dla uważnych obserwatorów początkowa intuicja zmieniała się w pewność, która stawała się coraz bardziej silna, że sytuacja zmieniała się radykal-nie i szybko, czy to się komuś podobało, czy nie.

Nie mogło być zresztą inaczej. Wpływ współcze-sności dawał się odczuć w rozumieniu życia zakonnego jako stanu doskonałości. Z dnia na dzień wzrastała liczba tych, którzy odrzucali teologię dwóch dróg – tzn. drogi przykazań i drogi rad ewangelicznych. Rozpoczynano systematy-czne studia nad teologią życia zakonnego przedkładając przy tym głównie aspekty biblijne i teologiczne nad prawnymi czy odnoszącymi się do teologii moralnej bądź ascetycznej. Jednocześnie wciąż wzrastała nieokreślona frustracja u osób konsekrowanych. Coś musiało się zmienić, choć jeszcze nie wiedziano dokładnie co.

I oto rozpoczęto próby odnowy. Miały miejsce pierwsze międzynarodowe kongresy życia konsekrowanego, na których zaczynano otwierać bramy, których do tej pory każdy uważał za zamknięte na wieki. W 1952 r. to początki federowania się niektórych instytutów; otworzyło to szerokie możliwości dla współpracy, szczególnie na polu formacji. Z drugiej strony każdego dnia wzrastała świadomość, że sama obserwancja nie wystarczy, ale konieczna jest także duchowość oparta o Wcielenie, bliska codzienności mężczyzn i kobiet naszych czasów, która może nie była wystarczająca dla życia wspólnego, ale która była konieczna do życia braterskiego we wspólnocie.

Wraz z Soborem Kościół i życie konsekrowane pragnie zmagać z wielką klarownością się z wyzwaniami współczesności.  Są blisko człowieka i jego bólu, jego radości i jego nadziei. Mówią językiem opisowym zmieniając w ten sposób pojmowanie magisterium i status nauczania. Przyjmują pastoralny ton wypowiedzi bardziej uważny na znaki czasu niż na głos proroków zagłady. W miejsce potępienia przyjmują dialog w całej jego rozciągłości jako swój priorytet. „Sobór – powie Jan XXIII – uważa, że powinien iść na spotkanie potrzeb współczesności stawiając na pierwszym miejscu swoje nauczanie a nie potępienie”.

W tym kontekście, opisanym pokrótce, jest przygotowywany i realizowany Sobór Watykański II. Dwa dokumenty naznaczyły w sposób szczególny drogą życia konsekrowanego. Pomocą były zwłaszcza dwa dokumenty soborowe, których nie możemy tutaj pominąć: Lumen gentium i Perfectae caritatis. Dzięki pierwszemu dokumentowi życie konsekrowane znalazło swoje miejsce w Kościele rozumianym jako komunia. W czasach, gdy niektórzy pytali się, jaki sens ma życie zakonne, Sobór stwierdza boskie pochodzenie tej formy pójścia za Chrystusem i jej przynależność do życia i świętości Kościoła. Sobór wyjaśnia, że życie zakonne jest konkretną rzeczywistością w Kościele, należącą do Kościoła, jest powołaniem do świętości. Podkreśla też, że życie konsekrowane jest integralną częścią ludu Bożego i jako takie nie jest rzeczywistością odizolowaną, ale będącą w relacji z posługą duchownych i ze świeckimi. Jest charyzmatem w Kościele i współpracuje w budowaniu miasta ziemskiego. Ze swej strony dokument Perfectae caritatis skupia się na odnowie życia zakonnego dokonywanej pod działaniem Ducha Świętego i według wskazań Kościoła podając pięć zasad tej odnowy: pójście za Chrystusem tak jak przedstawia je Ewangelia; wierność duchowi założycieli; udział w życiu i misji Kościoła; dostosowanie do nowych uwarunkowań czasu i miejsca; prymat odnowy duchowej.

Osoby konsekrowane wraz z wieloma innymi w Kościele, z żywym entuzjazmem i wielką wspaniałomyślnością, chętnie podjęły wezwanie Pawła VI do realizacji przystosowanej odnowy z rozwagą, ale także z zachowaniem ostrożności. Pozwalając się oświecać przez Sobór Watykański II jako wyraźny punkt odniesienia dla konsekrowanych, który – jak podkreślali papieże okresu posoborowego – zawiera podstawowe wskazania dla kroczenia za Chrystusem w życiu konsekrowanym, znajdowali się pośród pierwszych, którzy z uwagą słuchali ewangelicznego zaproszenia, które Sobór ponowił: „rozeznawać znaki czasu” (por Łk 12, 56) – przebłyski światła obecne w mrocznej nocy życia ludzi i narodów, latarnie rodzące nadzieję – i interpretować je w świetle Ewangelii”.

W wyniku tej lektury znaków czasu życie konsekrowane szło naprzód odpowiadając przynajmniej teoretycznie na podstawowe wyzwania, jakie się pojawiły. W odpowiedzi na wyzwanie ubóstwa – opcja na rzecz ubogich; wobec sekularyzmu – ewangeliczne świadectwo; wobec życia wspólnotowego naznaczonego obserwancją – życie braterskie we wspólnocie; wobec władzy zatroskanej o struktury – władza w służbie Ewangelii, charyzmatu i osób; wobec duchowości skupionej na sobie – duchowość komunii, duchowość misyjna.

Na tej drodze było wszystkiego po trochę. Powiedzielibyśmy, że były wzloty i upadki nadzwyczajnej hojności i niemałych frustracji, wielkich radości i duszących lęków, pewników i silnych wątpliwości, powtarzającej się obojętności i nostalgii oraz entuzjastycznych i niezachwianych złudzeń, zuchwałości i regresów. Przebyta droga była długa i pełna trudności, tak jak długa i męcząca była droga ludu Bożego na pustyni.

Na podobieństwo ludu Izraela życie konsekrowane w ciągu tych pięćdziesięciu lat, wspierane przez silną duchowość, która wie co to Exodus, skierowało się ku nieznanym celom (por. Mdr 18.3, Hbr 11, 8), prowadzone jedynie przez obłok wiary (zob. Wj 40, 36-38) i niezachwianą ufność w Boga historii, który kroczy pośród tych, którzy Mu ufają.

W tej drodze nasze doświadczenia, choć szlachetne, nie zawsze były uwieńczone pozytywnymi rezultatami. Ale pewne jest, że konsekrowani byli grupą, jeśli nie najbardziej, to z pewnością znajdującą się wśród tych, którzy bardziej poważnie zaangażowali się w odnowę oczekiwaną przez Sobór, i że w tym zaangażowaniu zawsze ożywiało ich pragnienie „odważnego ponownego zaproponowania zaradności, pomysłowości i świętości założycieli i założycielek jako odpowiedź na znaki czasów, które pojawiły się w dzisiejszym świecie”. Wierność Boga skłoniła osoby konsekrowane do wierności w historii. A ponieważ ta historia została ukształtowana przez samego Ducha, możemy powiedzieć, że te pięćdziesiąt lat posoborowej odnowy stanowi opowieść o Duchu obecnym w historii odnowy Kościoła i życia konsekrowanego.

Następnie, dokonując oceny drogi przebytej przez Kościół i życie konsekrowane w ciągu tych pięćdziesięciu lat, z podejściem krytycznym i realistycznym, wolnym od nostalgii i uprzedzeń, my konsekrowani nie możemy nie podziękować Duchowi i Kościołowi za dar Soboru Watykańskiego II i wyrazić naszej pokornej i głębokiej wdzięczności za tę nową Pięćdziesiątnicę, ponieważ pięćdziesiąt lat później możemy potwierdzić, że Sobór był pośrednictwem, przez które w tym czasie „delikatnym i trudnym”, ale także fascynującym, został przywrócony ogień płonący w nocy (por. Iz 4, 5), co pozwoliło konsekrowanym pozostać „anamnezą” Paschy Pana w czasach naznaczonych epokową zmianą.

Sobór i cały czas, który nas od niego oddziela, oprócz problemów, których z pewnością doświadczamy i które na pewno od niego nie zależą, dzięki temu, że przenikała go płodna obecność Ducha, był czasem, który odkupia, godzi i zachęca, by iść dalej.

Wiele pracy wykonano po zakończeniu Soboru. Dla Kościoła, a zwłaszcza dla życia konsekrowanego zawsze był on wyraźnym punktem odniesienia, prawdziwym „bezpiecznym kompasem, który nas ukierunkowuje w drodze”, jak słusznie powiedział św. Jan Paweł II.

Św. Jan Paweł II w Vita consecrata, dokonując bilansu Vaticanum II i życia konsekrowanego, stwierdza: „Lata odnowy były dla życia konsekrowanego, podobnie jak dla innych form życia w Kościele, okresem delikatnym i niełatwym. Był to okres pełen nadziei, bogaty w próby i propozycje nowatorskie, mające ożywić praktykę rad ewangelicznych. Ale w okresie tym występowały także napięcia i trudności, tak że nawet bardzo wielkoduszne inicjatywy nie zawsze przynosiły pozytywne rezultaty”. Okres delikatny i niełatwy, okres nie pozbawiony napięć i prób, wysiłki nie zwieńczone oczekiwanymi rezultatami. Oznacza to, że nie zabraknie w Kościele i życiu konsekrowanym przeciwników Vaticanum II. Jeśli to, co mówi Jan Paweł II, jest pewne, nie możemy zapomnieć o tym, co mówi papież Benedykt XVI: „Czterdzieści lat po Soborze widzimy, że to co pozytywne jest większe i bardziej żywe, niż mogłoby się wydawać w okresie agitacji około 1968 roku. Dzisiaj widzimy, że dobre nasienie, rozwijając się powoli, jednak rośnie, i tak rośnie nasza głęboka wdzięczność za pracę wykonaną przez Sobór.

Były i są pewne trudności, które zamiast nakłaniać nas do zniechęcenia i pesymizmu, a tym bardziej do zaprzeczania ważności Soboru Watykańskiego II, powinny skłonić nas do „zaangażowania się z nowym zapałem” w to, co Sobór zamierzał proponując odnowę dostosowaną do potrzeb obecnych czasów. Nie brakuje nam motywów, ponieważ nie zamykając oczu na cienie, które mieszają się ze światłami, w sumie możemy powiedzieć o Soborze, że jest to łaska, kompas, pozytywne wydarzenie, piękne dzieło. Taki jest Sobór dla Kościoła, a z pewnością także dla życia konsekrowanego, które należy nierozerwalnie do życia i świętości Kościoła.

Stare bukłaki, nowe bukłaki. Światła i cienie w życiu konsekrowanym dzisiaj

Nie jest łatwo odróżnić stare bukłaki od nowych bukłaków. Biorąc pod uwagę pluralizm życia konsekrowanego, ta sama rzeczywistość czasami przedstawia się jako nowe bukłaki, innym razem jako stare bukłaki. Aby udowodnić, co mówię, zacznę od trzech przykładów: posługa władzy, formacja i życie braterskie we wspólnocie. Ostatnia sesja plenarna Kongregacji dotyczyła tych trzech tematów, mając jako główne zagadnienie właśnie to, przed czym stoimy: nowe wino w nowych bukłakach.

Do tych trzech tematów dodam jeszcze jeden, tzn. misję, która jest istotnym elementem życia konsekrowanego, dlatego nie możemy go pomijać.

Posługa władzy

Osiągnięto znaczny postęp w dążeniu do tego, by posługa władzy przedstawiała się jako taka, a nie jako przejaw władzy. W rzeczywistości wielu jest takich, którzy sprawują władzę w kluczu ewangelicznym, oddając się służbie Ewangelii, charyzmatowi oraz braciom i siostrom, których Pan im powierzył. Wielu przyjmuje władzę jako posługę umywania nóg, idąc za przykładem samego Jezusa (por. J 13, 1 nn), wiedząc, że sługa nie jest większy od nauczyciela (por. J 13, 16) i że – jak stwierdza papież Franciszek – w Kościele władza jest służbą. Jest wielu, którzy z jasnością i odwagą podejmują rozeznanie, promując procesy rozeznawania i towarzysząc tym procesom, aby zagwarantować metodologię, która zapewni wierność Chrystusowi i Jego Ewangelii, własnemu charyzmatowi i człowiekowi naszych czasów.

Wielu jest takich, którzy świadomi znaczenia życia braterskiego we wspólnocie, przyjmują posługę władzy jako rzeczywistość budowaną dzień po dniu, a zatem nie szczędzą wysiłków, aby stworzyć klimat dialogu, komunikacji, poczucia przynależności i wiary, czyli zadbać o wszystkie składniki, których nie można przegapić na stole braterstwa.

Wielu jest takich, którzy po pogodnym i głębokim rozeznaniu upraszczają struktury, dostosowując je do służby misji. W końcu jest wielu, którzy powołani do sprawowania władzy, żyją autorytetem wychodząc od wspólnoty, we wspólnocie / braterstwie i dla wspólnoty / braterstwa.

W ten sposób władza jest nowym bukłakiem, który pomaga ludziom wzrastać we wszystkich wymiarach i z kreatywną wiernością zachować aktualność charyzmatu.

Ale jednocześnie nie możemy pominąć tego, że posługa władzy często jest przedstawiana jako stary bukłak.

Posługa przełożeńska przedstawia się jako stary bukłak, gdy jest postrzegana jako władza, kiedy powołani do takiej służby czują się jak „właściciele” tego, co im powierzono lub jako zwykli „administratorzy” uważając się za zarządców majątku, którym zarządzają jako własnym , ale tak naprawdę nie należy on do nich. Jest to styl sprzeczny z Ewangelią (zob. Mt 20, 26, Łk 22, 24-26) i oczywiście z duchem naszych Założycieli i Założycielek.

W tym sensie należy podkreślić, że władza przedstawia się jako stara kobieta, gdy „przełożeni” udają, że pozostają na stanowisku (co nie jest służbą) przez całe życie, zmieniając, jeśli to konieczne, swoje własne Konstytucje; lub gdy tworzone są partie w celu utrzymania władzy lub podejmowane są próby „wyeliminowania” ewentualnych „przeciwników” lub sprzymierzeńców, co nie ma nic wspólnego z duchowością, która powinna ożywiać życiowe wybory osoby konsekrowanej.

Posługa władzy przedstawia się jako stary bukłak, gdy myślimy o niej w kategoriach przywilejów; gdy sprawuje się ją na swoją korzyść; kiedy rezygnuje się z podejmowania decyzji i wykonywania ich.

Byłaby to postawa tych, którzy „myją ręce” zamiast „mycia nóg”. Jest oczywiste, że wszystko to jest sprzeczne z Ewangelią (zob. Mt 23, 8-10, Łk 20: 44-46) i ze zdrową koncepcją życia konsekrowanego.

Nie możemy w tym sensie uciszyć tych przypadków, w których posługa władzy jest wykonywana w kluczu współudziału, czyli na zasadzie „pozwolić robić”, pod warunkiem, że inni nie ingerują w życie osób powołanych do wykonywania posługi władzy.

Władza jest starym bukłakiem, gdy we wspólnocie wszystko kręci się wokół przełożonego; gdy decyzje nie są podejmowane w dialogu i dzieleniu się; kiedy przełożeni pozwalają na rzeczywistą dyktaturę najsilniejszych lub mających władzę, popełniając w ten sposób prawdziwą niesprawiedliwość lub oni sami stają się dyktatorami; kiedy nie stosuje się „braterskiego upomnienia” w obliczu „grzechów” innych i nie akceptuje się takiego upomnienia wobec własnych grzechów.

Tak więc posługa władzy w niektórych przypadkach przedstawia się jako nowy bukłak, w innych jako stary bukłak, który w tym przypadku potrzebuje gruntownej rekonstrukcji.

Formacja

Formacja, szczególnie początkowa, była jedną z dziedzin, w których pracowaliśmy najwięcej. O tym świadczą liczne konferencje na temat formacji, które odbyły się w latach posoborowych. Dowodzą tego znaczące zmiany, które miały miejsce i które nie uszły uwadze dobrego obserwatora. Ale nawet tutaj nie można uogólnić diagnozy.

Istnieją koncepcje i sposoby formacji, które w wielu przypadkach idą w przeciwnym kierunku, co sprawia, że formacja jawi się jednocześnie jako nowy bukłak i jako stary bukłak.

Formacja jawi się jako nowy bukłak, gdy jest rozumiana jako środowisko formacji początkowej, i pracuje się wytrwale, aby oba etapy tego samego procesu formowania nie były równoległymi ścieżkami; kiedy daje się pierwszeństwo osobie, towarzysząc jej w jej najgłębszej rzeczywistości dzięki dobrze przygotowanym formatorom i prawdziwie formacyjnym wspólnotom, co wcale nie oznacza że są one doskonałe. Formacja jest nowym bukłakiem, gdy zarówno w formacji ciągłej, jak i formacji początkowej kształtuje się jednocześnie wszystkie wymiary, które składają się na osobę: wymiar ludzki (uczuciowy, intelektualny i duchowy), wymiar chrześcijański (szczególnie kultywując postawę wiary) i wymiar charyzmatyczny (biorąc pod uwagę aktualność charyzmatu w obecnym kontekście), zwracając szczególną uwagę na procesy wzrostu.

Formacja jest nowym bukłakiem, jeśli nie koncentruje się wyłącznie na zdobywaniu pojęć, ale na transformacji osoby w jej żywotnych postawach, a nie tylko w zachowaniu.

Wszystkie te pozytywne aspekty drogi formacyjnej wskazują, że formacja jawi się w wielu przypadkach jako prawdziwy nowy bukłak, zdolny do zawarcia i nadania jakości nowemu winu, które nasze charyzmaty ucieleśniają.

Formacja jawi się jako stary bukłak, gdy jest rozumiana jako prosta nauka, oparta na pewnych zasadach, które są narzucone niezależnie od sytuacji ludzi; kiedy dochodzi do rzeczywistego rozwodu między formacją stałą a formacją początkową; kiedy wymaga więcej od kandydatów niż od profesów, co łatwo prowadzi do przystosowania się, a nie do prawdziwej przemiany osoby; gdy nie zwraca się jednakowej uwagi na wszystkie wymiary osoby i ma się na celu formowanie konsekrowanych, a nie osób i chrześcijan; kiedy formatorzy improwizują lub nie są skoncentrowani na powołaniu, ani nie są gotowi stawić czoła wyzwaniom, jakie przynosi współczesna formacja; kiedy „magisterium” wspólnoty (w tym przypadku nie możemy mówić o braterstwie) jest równoległe do tego, jakie mają bracia i siostry bezpośrednio zaangażowani w formację.

We wszystkich tych przypadkach formacja jest starym, połatanym bukłakiem, który powoduje utratę nowego wina, które bez wątpienia przynosi owoce w naszych charyzmatach.

Życie braterskie we wspólnocie

Jest to jeden z aspektów, który nie tylko należy do istotnych elementów życia konsekrowanego, ale nad którym dokonano wielu prac w tych latach. Dzięki tej drodze życie braterskie we wspólnocie w wielu przypadkach jest widziane jako nowy bukłak. Tak jest wtedy, gdy podejmuje się z odpowiedzialnością zadanie budowania braterstwa biorąc pod uwagę słabość każdego z nich; gdy jedni z radością przyjmują ciężary drugich; gdy wszyscy są szanowani w swojej własnej rzeczywistości, chętnie przyjmując siebie jako dar od Boga dla siebie nawzajem; gdy osoba Jezusa jest umieszczona w centrum, a przyjaźń przeżywana jest jako dar Boży, bez lęku i bez utopii, w wielkoduszności i bezinteresowności, bez dwuznaczności; gdy żyje się w czystości i celibacie bez przesadnych lęków i bez nienaturalności nastolatków, którzy ignorują ludzką rzeczywistość swoimi słabościami; kiedy samorealizacja koniecznie przechodzi przez życie braterskie we wspólnocie, abnegację i tajemnicę paschalną; kiedy istnieje prawdziwy dialog między różnymi pokoleniami. Życie braterskie we wspólnocie przedstawia się jako nowy bukłak, gdy sprzyja integralnemu rozwojowi, wolności i odpowiedzialności tych, którzy je tworzą; kiedy jesteśmy w ciągłej formacji i przyjmujemy codzienne życie jako szkołę formacji; gdy trwamy w rozeznaniu, przy tchnieniu Ducha, otwierając się na wolę Boga i na potrzeby chwili obecnej; kiedy, będąc wspólnym projektem życia i misji, wychodzi na peryferie, na misję do bliskich i dalekich; kiedy karmi się „mistyką wspólnego życia” i głęboką duchowością komunii, opartą na słuchaniu i posłuszeństwie Słowu oraz na sprawowaniu Eucharystii i Pojednania.

We wszystkich tych przypadkach życie braterskie we wspólnocie jest nowym bukłakiem: dobrą nowiną dla dzisiejszych mężczyzn i kobiet, proroczym głoszeniem nowej cywilizacji miłości, strukturą zdolną do zachowania nowego wina życia konsekrowanego jako przejaw koinonii trynitarnej.

Niestety, bukłak życia braterskiego we wspólnocie może być również starym bukłakiem. Tak jest we wspólnotach bez duszy, bez mistyki i bez misyjnego przedmiotu rozeznania we wspólnocie, które dokonuje się na modlitwie i słuchaniu znaków czasu, przeżywanej w pełnej komunii z braterstwem. Tak jest, gdy krytyka, plotki, zawiść, zazdrość i antagonizmy stają się czymś normalnym i nawykowym. Życie braterskie we wspólnocie jest starym bukłakiem, gdy tak zwana samorealizacja dokonuje się na marginesie życia braterskiego we wspólnocie, szukając podstępu, który gwarantuje sukces za wszelką cenę, i który nie ma nic wspólnego z życiem oddanym dla Pana; kiedy nie dba się o ludzkie wartości ani o osobisty związek wspólnoty z Panem poprzez życie modlitwy właściwe tym, którzy pragną iść za Jezusem.

Patrząc na Ewangelię i naszą „formę życia”, władza ma sens „wewnątrz”, „w” i „dla” braterstwa. Biorąc pod uwagę, że braterstwo jest rodziną zjednoczoną w Chrystusie (ES II, 25, CCGG 45), nie można patrzeć na ministra czy kustosza, ani też nie można sprawować władzy tak, jakby wszystko kręciło się wokół osoby, która ją pełni. W centrum braterstwa – na płaszczyźnie powszechnej, prowincjonalnej, lokalnej – musi być Chrystus i bracia. Gdyby tak nie było, władza z pewnością byłaby postawiona poza braterstwem lub ponad nim. Ktokolwiek został powołany, by przewodniczyć braciom, nie może nigdy zapomnieć, że nie przestaje być bratem i że w pewnym sensie jest on zobowiązany, z powołania i misji, aby być bardziej bratem, ponieważ jest odpowiedzialny za dusze wszystkich pozostałych braci.

Mając na uwadze te zasady i patrząc na to, jak Jezus się zachowuje, możemy stwierdzić, że posługa władzy według Ewangelii jest:

autorytetem, który wchodzi w relację, autorytetem wolnym i wyzwalającym, autorytetem, który motywuje i prowadzi, autorytetem szczególnie duchowym, autorytetem, który potrafi zdecydować.

Wszystko to, przełożone na konkretne przejawy posługi władzy, pociąga za sobą przebywanie z braćmi i bycie wrażliwymi na ich potrzeby, „ukazując swoją miłość poprzez uczynki” (Adm 9,4, por. 2Rz 6, 8, CCGG 44), jak Jezus, który poruszony współczuciem, uzdrawiał chorych (Mt 14, 14). Obejmuje także korygowanie tych, którzy grzeszą (por. Mt 18, 15-17, Ga 6, 1).

Podsumowanie: Przyjąć przyszłość z nadzieją

Sobór zakończył się przed pięćdziesięciu laty. Droga odnowy życia zakonnego była długa, ale wysiłek, bardzo często arcytrudny, okazał się owocny. Niemniej wyzwanie przeprowadzenia odpowiedniej odnowy życia zakonnego, rzucone życiu konsekrowanemu pięćdziesiąt lat temu przez Sobór Watykański II, wciąż pozostaje aktualne. Ten sam Duch, który poruszył założycieli, aby powołali do życia określony charyzmat w Kościele, nie przestaje tchnąć od pierwszych wieków jego historii po dzień dzisiejszy (por. J 3,8) i pobudza nas, abyśmy nadal pisali „wielką” historię, która nawet gdy pisana małymi literami, nie przestaje być „wielka”, ponieważ pozostaje opowieścią Ducha.

Wraz z Soborem życie konsekrowane rozpoczęło długą wędrówkę po drogach historii, który bardzo daleki jest od zakończenia. Życie konsekrowane ma świadomość, że musi „mierzyć się z prowizorycznymi pewnikami, z nowymi sytuacjami, z nieustannie pojawiającymi się prowokacjami, z żądaniami i pasjami, o których krzyczy współczesna ludzkość”; życie konsekrowane jest świadome, że zostało powołane, aby przeżywać pójście za Chrystusem i strzec szukania oblicza Bożego w vigile pellegrinare, „z kreatywną wiernością i dynamiczną pracowitością”; życie konsekrowane jest świadome swojej tożsamości „pielgrzymującej i modlącej się in limine historiae. Życie konsekrowane będące darem udzielonym Kościołowi dla uobecniania życia ewangelicznego w sposób śmiały, prorocki i namacalny poprzez wieki; życie konsekrowane wie, że wierność, której się od niego wymaga, jest wiernością kreatywną, realizowaną dzięki odwadze odpowiadania „na znaki czasu, jakie wyłaniają się w dzisiejszym świecie”, i dlatego musi wytrwać w drodze, „w poszukiwaniu coraz pełniejszego upodobnienia się do Pana”. Życie konsekrowane doskonale wie, że jego tożsamość, jego powołanie i misja nie są definitywnymi zdobyczami, ale są rzeczywistościami stale się rodzącymi i stale zagrożonymi. Z tych wszystkich powodów, po pięćdziesięciu latach od zakończenia Soboru, życie konsekrowane nadal z wielką uwagą wsłuchuje się w zachętę proroka: „Stańcie na drogach i patrzcie, zapytajcie o dawne ścieżki, gdzie jest droga najlepsza – idźcie po niej” (Jr 6,16); i w wierze przyjmuje przyszłość z nadzieją, wlewając „nowe wino do nowych bukłaków” (Mk 2,22). Co się z tym wiąże?

Uczynić sobie nowe serce

W sytuacji ludu Izraela, podobnej do tej, która zdaje się dotykać życia konsekrowanego dzisiaj, prorok Ezechiel wołał: „Uczyńcie sobie nowe serce” (Ez 18,31). To wołanie oświeca drogę, którą życie konsekrowane powinno podążyć w obecnym czasie, jeśli chce zachować swą wieczną młodość.

Uczynić sobie nowe serce to nie tylko zmienić sposób widzenia, czucia, myślenia i chcenia. Uczynić sobie nowe serce to coś znacznie więcej. Chodzi o dużo bardziej radykalny proces. Jest to odkrycie na nowo impulsu życia, pasji, która ma w sobie coś z bezgranicznego oddania się; soku życiowego wstępującego ku górze i sprawiającego, że drzewo pozostaje młode; kreatywnego entuzjazmu, który nie postrzega porażki, klęski, jako bariery nie do pokonania. Uczynić sobie nowe serce znaczy wrócić do źródła, które wytryskuje i pozwala w pełni zaspokoić pragnienie dręczące duszę i wysuszające serce. Jednym słowem: uczynić sobie nowe serce znaczy narodzić się na nowo, rozpalić na nowo ogień, jaki kryje się pod zewnętrznym popiołem, rozpalić na nowo własne znaczenie wobec nowych niepokojów i aktualnej rzeczywistości.

W jaki sposób życie konsekrowane może przejść tę drogę, skoro wszystko skłania do sceptycyzmu i negatywnego myślenia: zmniejszenie stanu liczebnego, wzrost średniego wieku, brak zastępowalności, odejścia, niezdolność do dalszego utrzymywania dzieł, które w przeszłości miały duże znaczenie; i skoro wszystko skłania do rezygnacji z jakiejkolwiek nadziei na przyszłość, do porzucenia walki i zgięcia kolan?

Wróćmy do historii exodusu. Kiedy wszystko skłania do sceptycyzmu i negatywnego myślenia, wygnańcy nie zdają się na teraźniejszość pozbawioną przyszłości. Lud, motywowany przez proroków, zachowuje wiarę w Obietnicę. To jest dusza, którą powinno mieć w obecnym czasie życie konsekrowane: zachować wiarę w obietnicę Boga, który zawsze pozostaje wierny; zachować wiarę w Boga, „który ożywia umarłych i powołuje od istnienia to, co nie istnieje” (Rz 4,17). Życie konsekrowane nie może już liczyć na siebie, na swoje „rydwany i konie” – by użyć terminologii Księgi Wyjścia. Jest to moment, aby zacząć iść naprzód, opierając się na własnej słabości i pokorze właściwej komuś, kto wie, że jest w rękach Boga, dla którego „nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,37). Jest to moment, aby ożywić własną wiarę w Boga Obietnicy i przyjąć „wygnanie”, które przeżywamy, nie jako nieszczęście lub przekleństwo, lecz jako sytuację, w której człowiek, w samym środku nocy, musi załatwić swoje sprawy z Bogiem.

Z Bogiem, który w przeciwieństwie do tego, co może się zdawać, w dalszym ciągu jest obecny: „Prawdziwie Pan jest na tym miejscu, a ja nie wiedziałem” (Rdz 28,16). Bóg Obietnicy pozostaje obecny, choć nie ukazuje się już jak w przeszłości w wielkich liczbach i wielkich dziełach. Ale mimo że liczby i dzieła się zmniejszają Bóg Obietnicy pozostaje związany z historią konsekrowanych, tak jak był związany z historią ludu Izraela: „Ja jestem Pan, Bóg Abrahama i Bóg Izaaka. […] Ja jestem z tobą” (Rdz 28,13. 15; Wj 3,15). Konsekrowani nigdy nie powinni zapominać – również w mrocznej nocy „wygnania” – że Bóg Obietnicy, „Bóg wielki i straszliwy”, jest pośród nich (por. Pwt 7, 21) i czyni coś nowego: „Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej; pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie? Otworzę też drogę na pustyni” (Iz 43,18-19). Dla konsekrowanych nadszedł czas, by dać się pochwycić przez wielkość i potęgę Boga, Boga Obietnicy, który nadal jest Panem historii, również historii konsekrowanych. Ta wiara nie może osłabnąć, jeśli z tego zimowego okresu i z trwającej obecnie pory przycinania gałęzi życie konsekrowane chce wyjść silniejsze i odmłodzone.

Ręce do pracy

Tego rodzaju wiara niech nie pozwoli konsekrowanym do stania z założonymi rękami, ale popycha ich do działania, do zmierzenia się z czasem historii; ta wiara sama karmi się tym działaniem i wszystkim, co się wydarza. Ponieważ – jak często przypomina Papież Franciszek – nie jest to wiara-laboratorium, lecz wiara-historia.

W historii ludu Izraela Wyjście nie było wydarzeniem, w którym lud miałby zdecydować się tkwić na stałe, poza czasem, lecz były to czas i miejsce, w których przygotowywał się on do mężnego przyjęcia swego losu w świecie. Wyjście było „tyglem, w którym uformował się pierwotny lud ze swoim własnym prawem oraz ze swoim szczególnym powołaniem historycznym”.

Jak dla Izraela, tak również dla konsekrowanych wybiła godzina przyłożenia ręki do dzieła refundacji ich życia w misji, wychodząc od Ewangelii i od własnego charyzmatu, nieustannie wsłuchując się w znaki czasów i miejsc. Również do nich Pan mówi: „Teraz jednak nabierz ducha […]. Pracujcie, bo Ja jestem z wami […]; duch mój stale przebywa pośród was; nie lękajcie się!” (Ag 2,4-5).

Refundować znaczy pracować w głąb i horyzontalnie: w głąb, aby dotrzeć do samych korzeni różnych form sequela Christi w życiu konsekrowanym, do tego, co trwa mimo upływu czasu, do tego, co czyni je wiecznie aktualnym; horyzontalnie, aby wsłuchiwać się w wyzwania, jakie docierają do nas ze strony współczesnej ludzkości, i udzielać na nie odpowiedzi płynącej z Ewangelii.

Ta refundacja polega na wprowadzeniu w czyn wielkich intuicji i wskazań Vaticanum II, które można by streścić następująco:

  • Pójście za Chrystusem jako najwyższa reguła wszystkich konsekrowanych. Naśladowanie Chrystusa ukazane w Ewangelii jest – zgodnie ze słowami Soboru – „ostateczną normą życia zakonnego”, nazywanego od pierwszych wieków „życiem ewangelicznym”. Bez względu na to, jaki byłby konkretny charyzmat, który Duch dał Kościołowi za pośrednictwem założycieli / założycielek, nie jest on niczym innym jak pewnym wyrazem Ewangelii. Każdy charyzmat ma swe korzenie w Ewangelii. Dlatego Ewangelia jest „Regułą życia” dla konsekrowanych. Refundacja życia konsekrowanego nie może pomijać powrotu do Ewangelii, tak by stało się jej egzystencjalną hermeneutyką. „Ewangelia, idealna norma Kościoła i życia konsekrowanego, powinna stanowić normalność w jego praktycznym postępowaniu, jego styl i jego sposób bycia”.
  • Życie braterskie we wspólnocie, rozumia-ne jako „życie dzielone w miłości”, powinno być ludzkie i zarazem uczłowieczające, powinno być „ludzką przestrzenią zamieszkałą przez Trójcę”. Życie braterskie we wspólnocie, które – opierając się na wierze w Boga Ojca wszystkich – powinno się karmić silną duchowością komunii, prowadzącą do widzenia w drugim daru Pana i do dowartościowania wszystkiego, co w nim pozytywne, dochodząc w ten sposób do przeobrażenia ludzkich relacji, „tworząc nowy rodzaj solidarności”. Życie braterskie we wspólnocie, nim stanie się narzędziem do wypełnienia określonej misji, powinno być przestrzenią teologalną, w której można doświadczyć obecności zmartwychwstałego Pana (por. Mt 18,20), dzięki wzajemnej miłości członków tworzących wspólnotę.
  • Formacja, wymóg kreatywnej wierności. Od formacji zależy teraźniejszość i przyszłość całego życia konsekrowanego. Refundacja, do której życie zakonne jest wezwane w obecnym czasie, pociąga za sobą głęboką rewizję całego procesu formacyjnego – formacji ciągłej i początkowej – który uwzględniając wszystkie wymiary osoby – ludzki, chrześcijański i charyzmatyczny – zapewniłby „najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa” (Flp 3,8), przemianę osoby konsekrowanego w Chrystusa i jej utożsamienie się z uczuciami Chrystusa wobec Ojca. W całym tym procesie formacyjnym nie można zapominać o formacji intelektualnej i kulturalnej, jeśli chce się zapewnić owocny dialog z dzisiejszą kulturą.
  • Misja nierozdzielnie związana z byciem uczniami. Misja powinna być missio Dei; misja, która wychodząc od głębokiego doświadczenia Jezusa, pchnie nas ku decentralizacji i każe nam „wyjść” i żyć na peryferiach; misja, która będzie dawała pierwszeństwo świadectwu życia zdobytego przez Chrystusa.

Obraz wygnania, do którego się odwołujemy, daje nam sposobność do jeszcze jednej niezmiernie ważnej uwagi odnośnie do życia konsekrowanego w obecnym czasie. Wygnanie jest dla ludu Izraela czasem bożków, czasem, kiedy serce się przyćmiewa, przekształca się w ciemną studnię; kiedy człowiek żyje z dala od swojego prawdziwego jestestwa i od swoich najgłębszych korzeni; kiedy błąka się po obcej ziemi, służąc obcym (por. Jr 5, 19); kiedy jest ogołocony ze swojej istoty. Wygnanie jest czasem, w którym ludzie „poszli za nicością i sami stali się nicością” (Jr 2,5).

Opisana wyżej sytuacja, właściwa wygnaniu, ujawnia się także w życiu konsekrowanym i trzeba na nią zwrócić uwagę. Przejawia się ona jako duchowa anemia i acedia, które nie przestają niepokoić, ponieważ są częstsze, niż moglibyśmy sobie wyobrazić. Duchowa anemia – ponieważ nie pozwala życiu konsekrowanemu walczyć z poczuciem śmierci i całkowitej porażki, i każe mu zadowolić się przeciętnością, uniemożliwiając przeżywanie teraźniejszości z pasją i patrzenie w przyszłość z nadzieją. Z kolei acedia, która polega na „chronicznym niezadowoleniu”, acedia, która wyjaławia duszę, czyniąc „wysiłek […] napiętym, ciężkim, niezadowolonym”, ostatecznie paraliżuje wszelką próbę wierności.

 

Archiwum KWPZM

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda