Home DokumentyReferaty, Konferencje, ArtykułyZagadnienia prawne Bartoszewski Gabriel OFMCap, Wizytacje zakonne

Bartoszewski Gabriel OFMCap, Wizytacje zakonne

Redakcja
 
O. Gabriel Bartoszewski OFMCap.

WIZYTACJE ZAKONNE

Zebranie plenarne KWPZM, Warszawa, 17.10.1997 r.

 

 

Chcę spełnić prośbę, by powiedzieć coś na temat wizytacji. Zastrzegam się, że nie będzie to referat naukowy. Będą to raczej refleksje natury praktycznej …

Instytucja wizytacji kanonicznej należy do pradawnych w życiu zakonnym. Sięga średniowiecza i była pielęgnowana w życiu zakonnym jako narzędzie podtrzymania karności zakonnej i rozwoju. Na ten temat mówił Kodeks Prawa Kanonicznego Benedykta XV i obecny Kodeks w kan. 628 podtrzymał instytucję wizytacji jako obowiązek obligatoryjny. Wizytację wypełniają przełożeni wyżsi, a więc przełożony generalny, prowincjalny czy też równorzędnej jednostki administracyjnej, zrównanej z prowincją. Wizytacja odbywa się zgodnie z przepisami i praktyką własnego prawa. To, co będę mówił, oczywiście ma odniesienie do własnego prawa i praktyki, jaką ma dany instytut zakonny.

W poprzednim kodeksie mówiło się o wizytacji kanonicznej. W tej chwili bardziej przeważa element pastoralny. Obawiam się, że istnieje niebezpieczeństwo pewnego przeskoku. Jeżeli przedtem nadawało się charakter kanoniczny, bardzo formalny, nawet w wymiarze przejawów zewnętrznych, ceremonii itd., to obecnie istnieje pewne niebezpieczeństwo przeskoku na korzyść pastoralną co jest czymś istotnym i pożytecznym, ale istnieje też niebezpieczeństwo zatarcia pewnych zasad, jakiegoś spłycenia instytucji wizytacji. Dlatego sugerowałbym nazywać ją wizytacją kanoniczno-pastoralną. Nie można pozbywać się elementu kanonicznego, ale w tym należy położyć nacisk na element pastoralny. Dekret „Perfectae caritatis” mówi, że przełożonemu powierzone są dusze braci. Powierzenie i odpowiedzialność za dusze braci ma wymiar pastoralny. Dlatego też w czasie wizytacji, która ma charakter kanoniczny, aspekt pastoralny, personalny powinien mieć pierwsze i zasadnicze miejsce.

Chciałbym zwrócić uwagę, że przełożony podejmujący się wizytacji, powinien mieć aczkolwiek pokorną – czego się nie kwestionuje u przełożonych wyższych – świadomość misji przełożeńskiej i łaski stanu, która każdemu urzędowi towarzyszy. Dlaczego? Dlatego, że jeżeli przełożony nie będzie miał tej świadomości misji przełożeńskiej opartej o działanie, wpływ łaski, niewiele może dokonać. Wydaje się, że odbudowanie spojrzenia teologicznego na instytucję przełożeństwa i wizytacji kanoniczno-pastoralnej jest bardzo potrzebne. Wiadomo, że od lat mnisi mówili, mówią i mówić będą że jak było przed, tak jest i po wizytacji. Złośliwości w tym nie brak. Trzeba jednak postawić pytanie: co by było, gdyby wizytacji nie było? Ona ma wielki sens i wartość w życiu zakonnym.

Wizytacja powinna być przygotowana, wcześnie zapowiedziana. Przełożony powinien być poinformowany, ogłosić współbraciom, żeby nie zaczynała się „znienacka”. Dobrze byłoby, gdyby przełożony informując o tym wydarzeniu, poświęcił chwilę uwagi temu, co ma się wydarzyć we wspólnocie. Kiedyś rozpoczęcie wizytacji odbywało się uroczyście. Wielu ma swoje obrzędy, rytuały, które należy zachować. Nawet jeśli byłyby one uważane za przesadne, nie można rezygnować ze wszystkiego, żeby to się nie rozpoczynało ni stąd ni zowąd. Głównie chodzi o ten element religijno-modlitewny na początku wizytacji. Wszystkim nam pewne znaki i obrzędy są absolutnie konieczne. Jeżeli nawet współbracia mogą robić wrażenie swoimi wystąpieniami, że to jest zbędne, niepotrzebne, w gruncie rzeczy jednak to doceniają. Ważne jest spojrzenie teologiczne, nadprzyrodzone, gdyż wizytacja kanoniczno-pastoralna jest jednym z elementów uświęcenia braci.

Są różne formy rozpoczęcia i przebiegu wizytacji według własnych rytuałów – czego należy się trzymać. Są też jednak pewne elementy stałe, którym chcę poświęcić nieco uwagi.

Zwykle rozpoczyna się pewnym obrzędem religijnym. Może to być liturgia wspólnotowa różnego rodzaju.

Wiele czasu podczas wizytacji poświęca się kontaktom personalnym ze wspólnotą z poszczególnymi współbraćmi, żeby dać możliwość wymiany myśli, przekazania swoich spostrzeżeń, obserwacji itd.

Jest rzeczą praktyczną aby na początku wizytator porozmawiał z przełożonym. On mianowany przez wyższego przełożonego ponosi odpowiedzialność za wspólnotę, ma swoje spostrzeżenia, doświadczenia, na niektóre rzeczy może zwrócić uwagę u początku wizytacji. Przełożony nie powinien się tym zbyt szybko deprymować. Należy przyjąć informację do wiadomości, mieć na uwadze, ale nigdy nie dać się nastawić, żeby potem działać, co nie daj Boże, jednostronnie.

Kanon 628 podaje pewne zasady, którymi kierować powinni się podwładni podczas wizytacji.

A więc winni z zaufaniem odnosić się do wizytatora. Jest to konieczne, aby wizytacja mogła osiągnąć swój cel oraz, aby można było rozwiązać problemy będące jej przedmiotem. Wizytator swoją postawą powinien wzbudzać i kształtować to zaufanie. W pierwszym rzędzie zaufanie powinno się wyrażać ze strony podwładnych.

Gdy wizytator prawnie o coś pyta, podwładny ma obowiązek odpowiadać zgodnie z prawdą w miłości. Odpowiedź zgodna z prawdą jest nakazem prawnym i dotyczy wszystkich wizytacji kościelnych. Jeżeli podwładny nie będzie odpowiadał zgodnie z prawdą w życzliwości i miłości, wizytacja nie osiągnie swego celu.

Nikomu nie wolno odwodzić członków instytutu od wypełnienia tego obowiązku. Uzasadnienie tego zakazu jest takie samo jak wyżej i odnosi się zarówno do przełożonych jak i podwładnych i obejmuje wszelkie sposoby negatywnego oddziaływania na zakonników.

Wreszcie nikomu nie wolno w inny sposób udaremniać celu wizytacji. Jest to jakby wzmocnienie poprzedniego zakazu, poprzez który prawodawca pragnie wykluczyć jakiekolwiek działanie czy zaniechanie działania, godzące w naturę czy cel wizytacji kanonicznej.

To są wymogi stawiane pod adresem podwładnych i warto je od czasu do czasu swoim współbraciom przypominać, a zwłaszcza przełożony domowy, który zapowiada wizytację przełożonego wyższego w swoim domu. Może przypomnieć przepisy Kodeksu Prawa Kanonicznego czy też Konstytucji czy Ustaw, Uważam to za bardzo sensowne i celowe. W naszym naturalistycznym spojrzeniu na życie, wiele problemów się spłyca. Stąd też odwoływanie się do prawa kanonicznego, do konstytucji, które też są lekceważone, ma jednak sens i głęboką rację. To jest oparcie i podstawa działania dla przełożonych.

Chciałbym z kolei poświęcić nieco uwagi postawie wizytatora i różnym sytuacjom, jakie mogą się wydarzyć.

Przebieg wizytacji powinien mieć wydźwięk pozytywny. Wizytatorowi powinno towarzyszyć humanistyczne, religijne, braterskie nastawienie. Niezależnie z czym przyjeżdża, co mu przełożony miejscowy powie, jakie sytuacje przewiduje – pozytywne nastawienie jest rzeczą absolutnie konieczną żeby wizytacja mogła osiągnąć swój cel. Wiadomo, że w naszych wspólnotach mamy różne osobowości, różne charaktery, usposobienia, aspiracje, uwikłania itd. Przełożony wyższy powinien mieć świadomość misji, działania łaski, odwoływać się do łaski stanu. Powinien odwoływać się do tych środków nadprzyrodzonych, żeby odpowiedzieć zadaniom, obowiązkowi, jaki na nim ciąży.

Aspekt humanistyczny. Należy na pewno wszystkich współbraci wysłuchać i szukać kontaktów, żeby z wszystkimi porozmawiać.

Był na tej sali 25, 30 lat temu taki prowincjał, który nie tylko w czasie wizytacji, ale jeżeli ktoś z braci zwracał się z czymś do niego, zawsze znalazł czas. Potrafił nawet odłożyć wyjazd, żeby współbrata wysłuchać. Jest to ogromnie ważna cecha przełożonego.

Wiadomo, że rozmowy (…) danie możliwości wypowiedzenia się i ewentualne ustosunkowanie się do tej wypowiedzi jest ogromną możliwością pewnego odblokowania psychicznego. Ucięcie rozmowy może spowodować zablokowanie, urazy itd. Stąd też przeprowadzanie wizytacji nie jest przyjemnością dla przełożonego. To ciężki, trudny, ale zarazem bardzo ważny obowiązek.

Wizytujący przełożony nie powinien pozwolić zagadać się. Powinien nawiązywać dialog, wymianę myśli i nie przerywając, próbować pewne myśli ukierunkowywać. To nie powinno być jednostronne gadanie. Podwładnemu to może ulżyć, ale nie zawsze przyniesie pożytek.

Wizytacja kanoniczno-pastoralna ma charakter kontrolny. Na ogół jest takie nastawienie, że podwładny przychodzi do wizytatora mówiąc, co jest negatywnego, gdzie przełożony nie dociąga, jakie ma braki, co nie tak robi, ewentualnie jacy są inni współbracia itd. Oczywiście jest to element ważny, na który trzeba zwrócić uwagę, żeby ewentualnie poprawiać. Niemniej jednak obawiam się, że w naszym życiu zakonnym wytwarza się pewna psychologia negatywizmu. Są braki, są trudności i nikt na to oczu nie powinien przymykać, ale są też akcenty pozytywne i pocieszające. Ze swej praktyki mogę powiedzieć, że w czasie tych opowiadań negatywnych w pewnym momencie pytałem: – Słuchaj, Kochany, a coś ty próbował zrobić, żeby tak źle nie było? Czy masz jakiś osobisty wkład? Czy widzisz jakieś rozwiązanie? To potrafi otrzeźwić. Często podwładny staje jako oskarżyciel przełożonego, swoich współbraci, a sam nie wnosi do wspólnoty nic pozytywnego, a przecież problem współodpowiedzialności i uczestnictwa w życiu braterskim, noszenia ciężarów to obowiązek każdego z braci. Dlatego rozmowy powinny być dyskretnie ukierunkowane przez wizytatora.

Są jednostki, które mają nastawienie negatywne, kontestacyjne i może wytwarzać się pewien stan stały. To trzeba dostrzegać. Trzeba też dostrzegać strony pozytywne, które są zasadnicze. Warto też w stosunku do tych współbraci, którzy zbyt negatywnie osądzają innych, zapytać czy gotów byłby powiedzieć wobec tego współbrata czy przełożonego te oskarżenia, które przedstawił? Wtenczas bywa reakcja różna. Najczęściej: absolutnie nie! To jest niemożliwe. Oczywiście, że to może prowadzić do konfrontacji, która jest zawsze czymś ryzykownym i niebezpiecznym. Raczej do tego nie należy się posuwać. Niemniej jednak takie pytanie czasem warto postawić, gdyż bywają zbyt duże przesady.

Konfrontacji raczej nie używać. Chcąc jej dokonać, potrzeba ze strony podwładnych być pewnym prawdomówności, szczerości i odpowiedzialności za sytuację. Nie mamy pewności, gdyż podwładny oskarżający często sam jest winien, nie przyzna się i może wszystko spaść na przełożonego. Raczej więc należy szukać innych sposobów wyjaśnienia sytuacji.

Rozmowa przełożonego wizytującego powinna zakończyć się jakimiś chociażby krótkimi wskazaniami, podziękowaniem współbratu za to, co powiedział, sprostowaniem, jeśli potrzeba, obiecaniem, że sprawę się wyjaśni. Podwładny powinien wyjść od przełożonego umocniony, żeby nie skończyło się awanturą. Mogą się zdarzyć i takie sytuacje, choć najczęściej nie zależy to od przełożonego. Bywają rzadkie sytuacje, że współbrat jest do przełożonego uprzedzony. Racje czasem są uzasadnione, czasem nieuzasadnione, irracjonalne, po prostu podwładny unika przełożonego. Powstaje pytanie, czy zmuszać do osobistego kontaktu? Osobiście skłaniałbym się do dużej ostrożności. Raczej sprawę zostawić modlitwie, korzystanie z innych osób, żeby ten kontakt się nawiązał spokojnie. Może w pewnym momencie lody stopnieją. Zmuszanie do kontaktu na siłę może spowodować jeszcze większe uprzedzenia.

Przełożony rozmawiający z braćmi absolutnie zobowiązany jest do tajemnicy. Dyskrecja powinna być charyzmatem każdego przełożonego. Przełożony, który nie potrafi zachować tajemnicy, nie nadaje się na przełożonego i powinien się sam zrzec przełożeństwa. Jeżeli przełożonemu powierzone są dusze braci, a więc ta najdelikatniejsza cząstka człowieka, to wszystko powinno być uszanowane, zachowane jako coś powierzonego, jako skarb. Niedopuszczalne jest mówienie jednemu, co powiedział poprzedni i odwrotnie. Chyba, że chodzi o sprawy publiczne. Jeżeli zaś są sprawy dyskretne, to trzeba koniecznie zachować tajemnicę. Oczywiście może być sytuacja, że należy powierzyć, zwłaszcza przełożonemu, tajemnicę, ale też jest kwestia, czy będzie zdolny do jej zachowania. Nad tym problemem warto się wiele zastanawiać, dlatego że zachowanie tajemnicy jest potrzebne i wnosi pewien spokój, szacunek dla współbrata. Chociaż nadmierna tajemniczość jest też niepożądana, gdyż może wyrządzić wiele szkód. Tam gdzie chodzi o dusze braci, dyskrecja jest absolutnie wymogiem pastoralnym, szacunku dla człowieka.

Po przeprowadzeniu rozmowy ze wszystkimi współbraćmi, co zwykle zabiera wiele czasu i należy tak sobie ułożyć program, żeby się nadmiernie nie spieszyć, nie urywać – wypadałoby ponownie porozmawiać z przełożonym na temat ogólnych programów. To będzie bezpośrednio po rozmowie z braćmi, czy w nieco późniejszym czasie, żeby wymienić myśli przynajmniej ogólnie z przełożonym na temat sytuacji w klasztorze. Przełożony może jeszcze wizytatorowi niektóre sprawy wyjaśnić.

Od wizytatora wymaga się postawy humanistycznej, religijnej, dyskretnej i wymaga się obiektywizmu. Wizytator jest ponad. Nie jest i nie może być stroną czy to przełożonego czy współbrata, czy jakiejś grupy braci. Wiadomo, że w naszych wspólnotach są różnego rodzaju sytuacje, wpływy i przełożony jest też „rozpracowywany” i nie jest wolny od wpływów, które bracia próbują w jakiś sposób wywierać. Stąd konieczna troska, aby zachować obiektywizm tam, gdzie chodzi o osądzenie jakiejś sytuacji, o rozstrzygnięcie problemów; jeżeli staje się po stronie, gdzie się uważa, że jest racja, to powinno być wyważone i uznana racja z podaniem argumentów za takim a nie innym rozwiązaniem. Jeżeli przełożony wizytujący uzależni się od jednostki czy grupy, wówczas niewiele zrobi.

Bywają w naszych wspólnotach, aczkolwiek rzadko, sytuacje szczególnie trudne. Ma się np. jakiegoś prawdziwego czy wątpliwego charyzmatyka, który podejmuje różnego rodzaju działalności, nie zawsze sankcjonowane i błogosławione przez przełożonych, używa różnych znajomości, operacji itd. Przełożeni o tym lepiej wiedzą niż ja … Bywają sytuacje nie do rozwiązania, czasem przekraczające siły. Podczas wizytacji sytuacji takiej nie można zostawić, pominąć milczeniem – niech tak będzie. Przełożony wyższy może wiele nie zdziałać, bo są takie uwarunkowania, że tylko Opatrzność Boża może rozwiązać. Przełożony jednak podczas wizytacji powinien się do tego ustosunkować. Jeżeli trzeba, powinien upomnieć, skorygować, żeby dać świadectwo, że jest to niezgodne z konstytucjami, życiem zakonnym, żeby też dać świadectwo braciom, którzy są oburzeni, gorszą się, że tego się nie toleruje. Trzeba pamiętać, że w naszych wspólnotach są jednostki silne, wartościowe i mamy średniaków, a mamy też ludzi słabszych, którzy ulegają wpływom. Jeżeli temu wolno, tamtemu wolno, to ja też tak samo mogę … Gorszą się i zło się rozszerza. Ustosunkowanie się, upomnienie prywatne czy publiczne będzie w jakiś sposób świadectwem dla braci i umocnieniem tych, którzy są dobrego ducha, a podtrzymaniem tych, którzy są słabszego ducha.

Należy w czasie wizytacji mieć czujne oko na takie sytuacje nadzwyczajne, nieprzewidziane, żeby to się nie zadawniło. Jeżeli sytuacja się zadawni, jest naprawdę trudno coś zrobić, zęby wykorzenić zło. Podwładni wybaczą przełożonemu, jeżeli nie da rady poprawić, ale usiłował, to będzie już satysfakcja dla współbraci.

Przedmiotem wizytacji jest badanie karności zakonnej, zachowanie ślubów, życia modlitwy, regulaminu dnia itd. Przedmiotem jest też administracja domu zakonnego. Jest to zagadnienie dosyć obszerne i jest rzeczą wskazaną żeby przełożony wyższy sam w to nie wchodził. Niech poświęci się raczej sprawom duchowym, a weźmie sobie ekonoma prowincjalnego, który jest bardziej zorientowany, potrafi obejść wszystko, zobaczy co należy poprawić, zajmie się kasą – jak sytuacja wygląda, jakie jest gospodarowanie. On potem zda przełożonemu sprawozdanie.

Bywają praktyki, że wizytacje mają tematy na poszczególne lata.

W czasie wizytacji powinna być wspólnotowa Eucharystia odpowiednio przygotowana, by dać współbraciom przeżycie, także poprzez konferencję.

Bywają sytuacje trudne, gdzie należałoby zrobić nabożeństwo pokutne ekspiacyjne za błędy. Dobrze byłoby mieć w pogotowiu taką liturgię, ewentualnie z rachunkiem sumienia. Niewątpliwie takimi środkami można oddziaływać na dusze braci.

Dobrze jest też pamiętać o zmarłych braciach, odwiedzić katakumby czy cmentarz. W ten sposób podtrzymujemy wspólnotę tych, którzy są z tymi, co odeszli.

Podczas wizytacji organizuje się kapitułę domową czy też wspólnotowe zebranie – pod koniec wizytacji. Przełożony wizytujący zbiera pewne zagadnienia ważne dla wspólnoty czy dotyczące karności czy spraw apostolstwa, czy spraw materialnych, które poddaje się pod wspólnotową dyskusję, żeby bracia się wypowiedzieli. Jest to forma bardzo ważna, dlatego, że angażuje, wciąga we wspólnotę, daje poczucie odpowiedzialności za wspólnotę. To należy praktykować.

Wizytacja powinna się zakończyć zaleceniami powizytacyjnymi. Zawsze przełożony ma pewne spostrzeżenia. Forma jakiegoś protokołu powizytacyjnego powinna być praktykowana. Należy wypisać aktualny stan personalny. Dla historii jest to ogromna przysługa, gdyż pamięć nie zawsze służy. Wiadomo będzie kto w tym domu był. Dalej powinny się znaleźć konkretne zalecenia czy wskazania, co należy poprawić, uzupełnić. Jeśli nie ma konkretnych zaleceń – to oczywiście zakończenie powinno być pozytywne, wyrażające uznanie dla przełożonego i współbraci. Jest to ważny element wizytacji. On służy nie tylko bezpośredniemu przełożonemu, ale służy też następcom. Przychodzi nowy przełożony, popatrzy w taką księgę wizytacji i widzi jakie problemy przejawiały się w ciągu minionych lat. Daje to obraz życia danego domu i miejscowej wspólnoty.

Jest rzeczą praktyczną by przełożony, który pozostawia taki mały protokół powizytacyjny w domu wizytowanym, kopię zabrał ze sobą i wpisał do księgi wizytacji prowincjalnych. Ma to u siebie, co jest dla życia zakonnego pożyteczne.

Wizytacja rozpoczęta momentem religijnym, powinna zakończyć się błogosławieństwem przełożonego, do którego też należy przywiązywać wagę.

Powinna wizytacja zakończyć się w atmosferze pozytywnej, braterskiej. Jakiekolwiek sytuacje mogły być w ciągu minionych dni – czasem i drastyczne, bo przełożony musi upomnieć, nie powinien się cofać, powinien to zrobić, ale w konsekwencji zakończenie powinno być braterskie, pozytywne. Powinno pozostawić prymat pokoju i jedności ducha.

Wizytacja może zakończyć się jakąś rekreacją braterską o czym nie ma potrzeby mówić …

Przewodniczący podziękował referentowi za zwrócenie uwagi na wiele praktycznych spraw i otworzył dyskusję.

Na Zachodzie praktykuje się nieformalne kontakty przełożonego z domem zakonnym. Problem zasadniczy – co zrobić, aby wskazania powizytacyjne znalazły oddźwięk w życiu?

Wskazania nie powinny pozostać w próżni. Należy żądać sprawozdania jak je zrealizowano. Sprawdzić to można osobiście lub przez wysłannika.

Przełożonego niesubordynowanego można pozbawić urzędu, choć to nie jest proste. Najlepiej jeśli sam się zrzeknie.

Problemem jest dziś znalezienie kandydatów na przełożonych.

Opowiedziano żartobliwą sytuację. W jednym z domów na czas wizytacji były bogatsze posiłki. W zaleceniach powizytacyjnych zwrócono na to uwagę. Podczas kolejnej wizytacji przełożony mocno posiłki ograniczył. W uwagach zaznaczono, że obecnie posiłki są za skromne. Trzeba pamiętać, że czasem bywa coś wyreżyserowanego i trzeba być tego świadomym …

W Kościele w Polsce obserwujemy pęknięcie w zakresie eklezjologii a także pewne pęknięcie w perspektywie wiary. Jeden z socjologów uważa, że istniejące trudności wiążą się z tym, że pękły dwa wymiary istotne dla chrześcijaństwa. Pierwszy z nich to patrzenie na człowieka jako na osobę stworzoną na obraz i podobieństwo Pana Boga. Drugie to gotowość dania z siebie czegoś drugiemu człowiekowi dlatego, że to mu jest potrzebne (egoizm). Pęknięcie tych dwóch wymiarów chrześcijaństwa, spowodowało brak zaufania społecznego na wszystkich poziomach, wydaje się, że też w naszych zakonnych środowiskach.

Czas więc wizytacji kanoniczno-duszpasterskiej jest czasem, w którym powinniśmy do tego nawiązać.

Jest pewne zmęczenie powtórzeniami. Czy nie warto więc wprowadzić tego osobistego aspektu doświadczenia wiary poszczególnych współbraci, odnalezienia się w tej perspektywie wobec Pana Boga i odnalezienie satysfakcji życiowej z powołania?

Drugi element – usytuowanie zgromadzenia, przy całej naszej różnorodności – konkretnej placówki w kontekście eklezjalnym Kościoła w Polsce. Jakie jest nasze miejsce, jak my widzimy, jak wy w tym domu widzicie wasze miejsce w życiu Kościoła w Polsce, w diecezji, w metropolii? Będzie to wyjście z drobiazgów i postawienie na szerszej płaszczyźnie.

Prow. Andrzej Koprowski SJ dzielący się tymi uwagami, wspomniał o liście przedwizytacyjnym przesłanym każdemu współbratu, który ma być punktem odniesienia. Każdy może wybrać któryś z poruszonych tematów i ustosunkować się do niego podczas wizytacji.

Jezuici rozpoczynają wizytację spotkaniem całej wspólnoty. Przełożony przekazuje dość szczegółową i wszechstronną relację o funkcjonowaniu wspólnoty. Wiele spraw wychodzi. Wspólnota musi się przedtem spotkać i omówić to, co będzie przedstawione publicznie.

U pallotynów przed wizytacją przyjeżdża odpowiedzialny za apostolstwo, który przygotowuje przełożonemu raport, aby był zorientowany, miał właściwy obraz wspólnoty.

W Protokole powizytacyjnym często używa się określenia „zarządzam” i należy w określonym terminie zdać relację z wykonania tego zarządzenia.

Ważną sprawą jest określenie i przypomnienie charakteru wspólnoty, na co np. liczy Kościół lokalny z naszej strony.

Należy zwrócić uwagę na pomoc jaką nam daje Vita consecrata Poszczególne rozdziały mogą stanowić materię wizytacji: Confessio Trinitatis, Signum fraternitatis i Servitium caritatis. Dołączyć też trzeba sprawy materialne. Protokół powizytacyjny powinien uwzględnić te tematy.

Pytano, czy rzeczywiście przełożonego lokalnego można pozbawić przełożeństwa? Nie jest to takie łatwe, jeśli się sam nie zrzeknie. Jeśli tego nie uczyni, chcąc go pozbawić przełożeństwa – należy zachować procedurę prawną.

Jeśli w danym roku wizytuje przełożony generalny, przełożony prowincjalny powinien wizytować dopiero w roku następnym.

Zdarza się, że współbrat przekazując informacje zastrzega, by ich nie wykorzystywać. Wiąże w ten sposób ręce wizytatorowi. Wówczas przełożony powinien mu zwrócić uwagę w jakim celu to mówił. Być może chciał po prostu zbulwersować przełożonego. W takich wypadkach trzeba sprawę wyjaśnić, szczególnie gdy chodzi o dobro wspólnoty.

Czy wikariusz, któremu wyższy przełożony zleci wizytowanie, może zostawiać zarządzenia? Mógłby to uczynić, jeśli przełożony mu to zleci. Praktyczniej będzie, jeśli przekaże on swe spostrzeżenia, a wyższy przełożony sam wyda odpowiednie zalecenia.

(Tekst spisany z taśmy magnetofonowej)

 

Archiwum KWPZM

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda