Brien Roger, Ojciec Maksymilian Kolbe. Apostoł Niepokalanej

 

Roger Brien

OJCIEC MAKSYMILIAN KOLBE. APOSTOŁ NIEPOKALANEJ

„Marie”, volume IV, numero 3, septembre-octobre 1950

 

Tematyka naszego międzynarodowego przeglądu maryjnego tak pocią­ga najsłynniejszych pisarzy wszystkich krajów, że olbrzymi napływ ma­teriału z całego świata literalnie rozsadza jego ramy. A jednak, mimo że w naszym archiwum tyle artykułów czeka na opublikowanie, postanowi­liśmy poświęcić jeden specjalny numer naszego pisma O. Maksymilianowi Kolbemu, franciszkaninowi. Dlaczego? Przede wszystkim – wyznajmy to szczerze – dlatego, że ten dynamiczny i niezrównany apostoł od razu nas sobie zdobył urokiem swego posłannictwa. Następnie, daliśmy się – zresztą jak wszyscy inni, którzy zetknęli się z tym życiem na­prawdę nadzwyczajnym – szybko złapać w jego sieci. W czasie swej ziem­skiej działalności apostolskiej O. Kolbe nie puszczał łatwo „ofiar”, które wpadły w jego ręce. Nie sądźmy wiec, żeby teraz, gdy Niepokala­na nagrodziła go chwałą niebieską, zmienił on swe metody: on zawsze był „zdecydowany”, dynamiczny, „uparty”, gdy chodziło o tryumf Niepokalanej. I jak ci olbrzymi świętości, którym Bóg i Najświętsza Panna powierzyli doniosłe i powszechne misje do spełnienia, tak i O. Kolbe w dalszym ciągu uprawia swe „szaleństwa” podbojów maryjnych.

Lecz przede wszystkim oświadczamy, że w niczym nie chcemy się sprzeciwiać sądowi Kościoła, któremu pokornie się poddajemy. On to wydaje prawdziwy wyrok w sprawach sług Bożych.

Jesteśmy oczarowani tym życiem apostoła maryjnego, przepełnionym świętymi aż rozsadzającymi dziełami. Jest to święty – jak gwiazda – pierwszej wielkości; święty nowoczesny, całkiem nasz, żyjący w na­szych czasach, w tym wieku szybkości, samolotu, maszyn; święty, który – jak jego Seraficki Ojciec, św. Franciszek – nie dąsał się na stwo­rzenie, lecz kochał je, i to namiętnie i szalenie, lecz sprowadzając je na miejsce przeznaczone mu przez Boga. Aby być zdolnym wszystko kochać, tak jak O. Kolbe kochał, w skali powszechnej, trzeba wpierw wy­zbyć się siebie samego, aby łaska mogła w duszy swobodnie pracować. To wewnętrzne wyczucie O. Maksymilian w pełni zrealizował albo raczej pozwolił, żeby Niepokalana Pośredniczka wszelkich łask jak najswobod­niej grała w jego duszy na wszystkich strunach miłości Bożej. Od chwi­li, gdy zrozumiał, czego chce od niego Niepokalana, już się nie cofał, nie zrywał z tym totalnym, nieograniczonym marzeniem oddania Niepoka­lanej świata dusz, aby Ona mogła go ofiarować Bogu. „Każde serce – pisał w liście z 23 kwietnia 1929 roku – które bije na tej ziemi i które bić będzie aż do skończenia świata, powinno być własnością Niepokalanej, i to jak najprędzej. Oto nasz cel”.

„I to jak najprędzej”… O. Kolbe miał cudowną zdolność podejmo­wania natychmiastowej decyzji. Nie jutro, nie za chwilę, lecz natych­miast, bezpośrednio trzeba pozyskać dusze dla Niepokalanej. Ten ogni­sty apostoł nie sierdził się na postęp; dobrze wiedział, jak niezrównane środki propagandy apostolskiej dają mu te nowe wynalazki. Na cóż da­remnie biadolić nad czasami, które już przeminęły? Trzeba działać od dziś, od tej chwili. I oto ta wiara przenosząca góry daje w naszym wieku sceptycyzmu najwspanialszą lekcję ducha wiary. Wzrok jego – jak już wyżej powiedziano – był całkowicie zwrócony ku Niepokalanej, ku chwale Wszechpośredniczki łask.

Dla duszy, która obrała świat za teren duchowych podbojów, nie ma nic niemożliwego. Dlaczego? Dlatego, że gdy natura ludzka zacznie stawiać granice, wtedy Niepokalana przystąpi do akcji i uczyni wszystko. On, pokorny franciszkanin, odda się na tysiąc procent, nie przeprowadzając żadnych kalkulacji, o Niej tylko będzie myślał, dla Niej tylko będzie żył, dla Niej działał… Wtedy nic w nim nie będzie zatykać przewodów łaski. Nie uprzedzając decyzji Kościoła, skłonni jesteśmy widzieć w O. Kolbem olbrzyma apostolatu, drugiego św. Pawła… On ma jego nieustraszoność, zapał, dynamizm, niezrównaną wiarę, żar wewnętrzny, to prawdziwe szaleństwo miłości, które wszystko pali po drodze.

Powiedziano o O .Maksymilianie, że on ma „idee fixe”, którą jest chwała Niepokalanej. Gorąco pragniemy, by wszyscy katolicy świata ca­łego mieli, tak jak on, tę „idee fixe” chwały Niepokalanej. To szaleń­stwo maryjne jest jedyną mądrością, która może dać zbawienie dzisiejszemu światu. Że Bóg raczył wziąć nasze ciało i umrzeć za nas na krzyżu, by nas zbawić, czyż to nie najbardziej niepojęte z szaleństw? W porządku łaski wszystko się obraca wokół tego przedziwnego szaleń­stwa, którym jest Wcielenie, Odkupienie. Jakże by z naszej strony na to niepojęte uniżenie się Słowa Wcielonego nie chcieć odpowiedzieć podobnym szaleństwem miłości? Oto właśnie, co wyjaśnia trasę życia wszystkich świętych: byli szalonymi według świata. To słowo: szaleni cisnęło się niezmiennie do głowy ich współczesnym, przestraszonym totalnymi, radykalnymi wymaganiami tych świetlanych istnień. Jakże uznać prawdę orędzia tych bohaterów świętości, jeśli się nie jest gotowym myśleć i żyć jak oni? Jakże zaaprobować ich sposób postępowania, nie potępiając tym samym tego wszystkiego w swym życiu, co nie odpowiada wielkim wymaganiom ich wspaniałomyślności. Święci znali tę nieubłaganą prawdę: Z BOGIEM albo PRZECIW BOGU. Woleli być z BOGIEM. Dlatego konsekwentnie złożyli na ofiarę wszystko to, co nie jest dla BOGA, dlatego chłoszcząc grzech, kochali równocześnie ludzi, wszyst­kich ludzi, wszystkich krajów, tak jak nikt inny. A miłość ta była czysta: cała bowiem była wolna od wszelkich zwrotów osobistych, cała skierowana ku Bogu i zanurzona w Bogu. Oto nieprzeparta siła przyciągania świętych. Oni są „magnesami”  Boga.

Gdy Matka Boża, pokazawszy 10-letniemu Kolbemu „dwie korony”, ka­że mu wybrać, on wybrał obie – wszystko. Oto O. Kolbe. Niedawno co za­łożył podstawy Niepokalanowa w Polsce. Dalszy rozwój tej jego „Zagro­dy Niepokalanej” potrzebuje jego obecności… Nie, on spieszy do Ja­ponii, marzy nawet założyć Niepokalanowy wszędzie w Azji, wszędzie w świecie całym. Zasiał. To była jego rola. Spełnił swą role wspania­łomyślnie, z miłością… Następnie trzeba było spieszyć zasiać gdzie indziej… Płodności Bóg udziela… Człowiek jest narzędziem, siewcą.. Nigdy – być może – w naszych czasach, w których wszakże powstało wszę­dzie tyle dzieł, nie widziano tak bezinteresownego pracownika winnicy Pańskiej. O. Kolbe jest duszą Niepokalanowa, „Milicji Niepokalanej”, wszystkich „Zagród Niepokalanej”, wszyscy to coraz zupełniej uznają.

On wie: „Trzeba, żeby Ona wzrastała, a ja żebym się uniżał”… Dla niego to, co powstało przy jego współudziale, nie jest jego dziełem. TO DZIEŁO NIEPOKALANEJ. On i wszyscy Rycerze są tylko narzędziami. Narzędzie nie powinno zajmować miejsca Boga, Najświętszej Panny, któ­rzy nim kierują. On jest tylko narzędziem. Wobec tego nie trzeba się dziwić, że zmusza się go do odpoczynku (np. z powodu choroby). A gdy­by wskutek tego całe jego dzieło uległo zniszczeniu? Nie szkodzi. Trzeba to przyjąć z pogodą ducha. Narzędzie zrobiło, co mogło. Resz­ta – to sprawa Niepokalanej…

W całym tym życiu, które przez stulecia jaśnieć będzie jako jed­na z najchlubniejszych stron „Złotej Legendy”, uwagę naszą ściągają przede wszystkim te cechy charakterystyczne: oddanie całkowite, wiel­ka wspaniałomyślność, zupełna bezinteresowność. W sumie, widzimy w nim niezrównany wzór człowieka czynu XX wieku. Naszej biednej ludzko­ści nie wiedzie się jedynie z tej przyczyny, że zalet tych brakuje wszędzie, nawet w szeregach apostołów. Któż się oddaje bezgranicznie? Któż nie jest tylko na pół wspaniałomyślny? Któż nie chce ściągnąć wszystkich dzieł do siebie, zamiast je ześrodkować w Bogu? Któż cał­kowicie zapomina o swych interesach osobistych, o swoich osobistych punktach widzenia, aby myśleć tylko o interesach Boga, Matki Najświę­tszej?

O. Kolbe wszystko zrozumiał i to po mistrzowsku. On jest strzałą miłości, której nie zatrzyma żadna przeszkoda, ponieważ ma przebić wszystkie serca ogniem miłości Bożej. On jest strzałą maryjną, ponie­waż Maryja jak nam dała Jezusa, tak ma nas do Niego prowadzić. Jest on strzałą, która dała się rzucić Niepokalanej Wszechpośredniczce łask… Mało ją obchodzi jej tor; rzeczą strzały jest tylko ulegać sile napędowej, która ją rzuciła w przestrzeń.

Wszystkie jego dzieła naprawdę genialne, ustawicznie graniczące niemal z cudem, mają tylko jeden cel: chwałę Niepokalanej. Najle­psze maszyny najdoskonalszych systemów mają służyć temu jedynemu ce­lowi. Cała ziemia jest lennem Maryi, Królowej Wszechświata obok Chrys­tusa Króla. Wszystko powinno iść z Nią. Dla Niej. Wszystko. Nic nie powinno wyłamywać się z tego władztwa miłości. Kto się kieruje taką zasadą, temu nic nie może się oprzeć.

Lecz jest to duch rycerski? Tak, ten duch rycerski, który dał światu swoje najwyższe wcielenia świętości. Trzeba być rycerzem – a więc wspaniałomyślnym, bohaterskim – aby tym sposobem życie swoje złożyć na ołtarzu określonego celu. Tego właśnie rycerskiego ducha w służbie Maryi chciał O. Kolbe wskrzesić. I udało mu się to świetnie. Jeśli na świecie jest tak źle, to dlatego, że za mało jest prawdzi­wych rycerzy, za mało ideału rycerskiego, a zatem za mało miłości, wspaniałomyślności, zapomnienia o sobie, poezji. Tę POEZJĘ – poezję stworzenia – ludzie chcieli zabić, dlatego teraz przytłacza ich ma­szyna, postęp itp. O. Kolbe odnalazł akcenty swego Serafickiego Ojca, św. Franciszka. W jego oczach, tak jak w pieśniach Biedaczyny Asyskiego, wszystko stworzenie miało uczestniczyć w chwale Bożej, wszyst­ko jest Boże… wszystko jest dla Boga… A ponieważ Pan chciał, żeby wszystko było Jego i dla Niego przez Maryję, daremną jest rzeczą chcieć odjąć jakąś jotę od tej powszechnej królewskiej władzy Maryi.

Mamy nadzieję, że ten numer specjalny uczyni dużo dobrego w świecie całym i że wszędzie zostanie rozpowszechniony. Artykuły tego numeru wspaniale wyśpiewują chwałę tego SZALEŃCA NIEPOKALANEJ, isto­ty naprawdę nadzwyczajnej. Słynni autorzy, których artykuły będziecie tu czytać, lepiej niż moje nieudolne słowa opiszą jego prawdziwą osobowość, przyciągającą jak żadna inna, dynamiczną aż do ostatnich granic, słowem: postać zupełnie dwudziestowieczną, „świętego obozów kon­centracyjnych”, „świętego, który zrozumiał znaczenie prasy, radia, samolotu”… krótko mówiąc: „świętego postępowego”… Szybko… Trzeba się spieszyć – czas nagli… Dusze na całym świecie czekają… „Milicja Niepokalanej” będzie wszędzie, wierna rycerskiemu duchowi swego założyciela . Jesteśmy w erze, w wieku Maryi. Natychmiast, dzi­siaj nawet, mają powstać elity maryjne wszelkich rodzajów dla obrony Kościoła, dla nawrócenia świata.

Dzisiaj, niezwłocznie, w tej chwili! Niech wszyscy apostołowie świata całego wezmą to sobie za dewizę: natychmiast – wszystkie du­sze! Wierność temu celowi wymagać będzie wiele ofiar. Lecz cóż to znaczy?! Natychmiast ofiarujmy się na chwałę Niepokalanej, na chwałę Trójcy Przenajświętszej, „Dzisiaj będziesz ze mną w raju” – powie­dział Pan Jezus dobremu łotrowi na krzyżu. Nie jutro, lecz dzisiaj… Oto cecha charakterystyczna, którą powinny się odznaczać wszystkie wspaniałe i tak liczne ruchy maryjne naszej epoki. Natychmiast, by odpowiedzieć na apel Ojca Świętego: „Jesteście gotowi?” Natychmiast, ponieważ niezliczone dusze czekają na naszą wspaniałomyślność, naszą ofiarę. Natychmiast, bo na międzynarodowym horyzoncie politycznym gromadzą się chmury… Trzeba natychmiast zadać ostateczny cios si­łom zła. Lecz nie zapominajmy broni, którą posługiwali się wszyscy święci, którą tak wspaniale władał O. Kolbe, a którą jest modlitwa, cierpienie, praca apostolska. Świat dzisiejszy można będzie uratować jeśli „Milicja Niepokalanej” będzie wierna swej Hetmance, swemu celowi… Mamy w ręku klucz zwycięstwa czynnika nadprzyrodzonego. To mo­dlitwa i pokuta… Posługujmy się nim!

 

Roger Brien Członek Akademii Kanadyjsko-Francuskiej oraz kanadyjskiego Towa­rzystwa Studiów Maryjnych, dyrektor kanadyjskiego Ośrodka Maryjnego i przeglądu „Marie”, delegat na świat cały „Pio Movimento Internazionale pro Regalitate Mariae”. Tłumaczenie z „Marie”, volume IV, numero 3, septembre-octobre 1950, KMB).

 

Archiwum KWPZM

Wpisy powiązane

Żynel Apoloniusz OFMConv, Święty Bonawentura – „Drugi Założyciel” Zakonu Franciszkańskiego

Sowulewska Weronika OSB Cam, Kim był Św. Romuald?

Soras Philippe, Wielcy konwertyci. Ze „Standard Oil” do klasztoru. Kenyon Bede Reynolds (1892 -1989) OSB