Rafiński Bolesław OP, Zakony znakiem ubóstwa we współczesnym świecie.

O. Bolesław Rafiński OP

ZAKONY ZNAKIEM UBÓSTWA WE WSPÓŁCZESNYM ŚWIECIE

Kraków, 17 stycznia 1968 r.

„Dobrowolne ubóstwo obrane dla naśladowania Chrystusa … jest znakiem dziś zwłaszcza bardzo cenionym”. (Perfectae Caritatis 13).

  1. WSPÓŁCZESNY ŚWIAT WOBEC DÓBR DOCZESNYCH

Świat współczesny to współcześni ludzie, którzy mają dojść do poznania Prawdy Ewangelii, do zbawienia. Wiemy, że ten świat tylko w części jest chrześcijański. Zbawcza zaś misja Kościoła ma objąć nie tylko chrześcijan, lecz wszystkich ludzi. Kościół jest przecież Światłością świata – Lumen Gentium. Do tej misji powołane są też Zakony.

W ostatnim wieku świat ten przeszedł tak olbrzymie przemiany polityczne, społeczne, gospodarcze, techniczne i kulturalne, że trudno sobie w pełni wyobrazić ich wzajemne powiązanie. Faktem jest, że postęp techniczny i ekonomiczny jest szybszy niż kulturalny, a na bazie w ten sposób zrodzonego materializmu praktycznego rozwija się łatwo humanizm materialistyczny. Wszyscy dążą – per fas et nefas – do dobrobytu. Słowo „ubóstwo” budzi w ludziach wrażenie przekleństwa. Dlatego od „ubóstwa” uciekają jak od czegoś, co jest synonimem poniżenia.

Oto chociaż by kilka rysów współczesnej atmosfery, w jakiej ubóstwo chrześcijańskie musi się rozwijać.

  1. Świat współczesny jest ŚWIATEM PROMOCJI CZŁOWIEKA PRZEZ PRACE. Oczywiste, że człowiek przez pracę się doskonali. Ale praca, która całkowicie pochłania wszystek jego czas, nie może go wszechstronniej doskonalić. Zwłaszcza, gdy nie zostaje człowiekowi czasu na zaspokojenie najbardziej istotnych potrzeb duchowych. Straszliwe zabieganie, utylitaryzm, interesowność, … zubożają i spłycają człowieka, szczególnie pod względem religijnym.
  2. Jest to ŚWIAT POD PRZEKLEŃSTWEM PIENIĄDZA. Przez pieniądze, dla pieniędzy i za pieniądze ludzie wyrzekają się nawet najświętszych swoich wartości. Bogactwo zawsze pociągało ludzi, ale w obecnych czasach wszyscy chcą być bogaci, coraz bogatsi. W bogactwie widzą swoje dowartościowanie. Ubogi jest dziś synonimem słabego, małowartościowego: bogaty zaś synonimem silnego, coś znaczącego, wartościowego człowieka. Jak dawniej wartość i zamożność człowieka opierała się na posiadłościach ziemskich – tak dziś ocenia się go po ilości pieniędzy. Można by nawet zaryzykować twierdzenie współczesnych, że im kto bogatszy, więcej posiada tym jest lepszy. Tym bardziej, że pieniądz daje ludziom poczucie pewności, bezpieczeństwa, nawet wszechmocy: za pieniądze można wszystko mieć, zaspokoić wszystkie potrzeby. Stąd ten kult pieniądza i pogoń za nim. A ponieważ nie można dwom panom służyć, człowiek pochłonięty przez Mamonę, nawet zaślepiony, nie zdolny jest widzieć spraw Bożych. W Ewangelii Mamona występuje jako personifikacja Anty-Boga, Wroga Królestwa, który chce zapanować nad sercem ludzkim. Podobnie jak wrogiem, który wtargnął na pole Królestwa, by nasiać kąkolu i zwieść synów światłości, jest szatan we własnej osobie – tak bogactwo i pieniądze noszą znamię ciemności i demonizmu, pretendują do wartości absolutnej, przeszkadzają w rozwoju Królestwa Bożego a nawet niszczą je. A w konsekwencji, jaki wpływ ma pieniądz i bogactwo na życie moralne, jakie budzi troski, niepokoje, cierpienia, walki, nienawiści, nadużycia, … nie potrzeba żyć w kraju kapitalistycznym, by to zobaczyć.
  3. Jest to ŚWIAT TECHNIKI. Osiągnięcia techniczne są niewątpliwie dowodem wielkości człowieka, jego duchowości, ale – z drugiej strony – zachwyt wobec osiągnięć techniki jest niebezpieczny. Rodzi się w człowieku zbytnie poczucie samowystarczalności, że z czasem człowiek stanie się coraz bardziej niezależnym od przyrody, a przyroda zależna od niego (z czego można się cieszyć), ale też budzi się wiara w człowieka: Pana Świata. Stąd wzrastające zaufanie do „naukowego poglądu na świat”, do nauk technicznych i przyrodniczych, które mają wybawić człowieka z poczucia zależności od Boga. Stąd też olbrzymia tendencja do wykształcenia technicznego, które daje największe szanse wzbogacenia i uznania. Np. w Brazylii najbardziej wpływowymi osobistościami są inżynierzy i technicy. Pod wpływem techniki oraz ułatwień, jakie ta ludziom daje, ulegają oni procesowi alienacji: tzn. wyobcowaniu, dehumanizacji i depersonalizacji. Po prostu dostają się w tryby technokracji, z świadomych i czynnych twórców stają się biernymi twórcami i konsumentami wytworów techniki. Fascinosum współczesnych to cuda techniki: oczarowanie telewizorem, kontemplacja coraz to nowych modeli samochodów, pełne cudownych wrażeń podróże, …
  4. Jest to ŚWIAT NA DRODZE DO ZADZIWIAJĄCEGO ROZWOJU. Człowiek zawsze powinien siebie przechodzić. Rozwój to jego powołanie. Ale ta wizja wspaniałych możliwości postępu technicznego i gospodarczego budzi w ludziach wiarę i nadzieję w lepszy świat bez nędzy, bez cierpienia, pełen dobrobytu. Dzięki systemowi planowanie procesów produkcji automatycznie stale będzie wzrastać stopa życiowa … Ten optymizm w możliwość raju na ziemi przysłania ludziom problem wiary i nadziei w życie przyszłe. Przy takich perspektywach rozwoju i dobrobytu sprawa wyrzeczenia, poświęcenia, ofiary – czyli ubóstwa w szerszym znaczeniu – ma nikłe szanse rozwoju. Mieć, mieć, mieć … coraz to nowe, coraz to więcej. W takim „rozwoju” zatraca się nawet sens życia.
  5. Przypatrzywszy się jednak dokładniej można zauważyć, że jest to ŚWIAT, W KTÓRYM WIĘKSZOŚĆ LUDZI ŻYJE I PRACUJE W WARUNKACH PONIŻEJ POZIOMU LUDZKIEGO, a równocześnie ZANIEDBANY PRZEZ CHRZEŚCIJAN. Biskup Ancel w okresie Soboru Wat. II postawił wobec ludzi Kościoła następujące fakty do rozważenia: jako znak czasów (Inf. Cath. Intern. 218, p. 15-17):
  1. Ubodzy w świecie są mało lub wcale nie są ewangelizowani. Wystarczy porównać geografię religii z geografią głodu; Najuboższe kraje stanowią olbrzymią masę pogan. A i w krajach chrześcijańskich najmniej poświęca się uwagi duszpasterstwu ubogich.
  2. Ubodzy na świecie nie mogą już dłużej znieść swego położenia. Kto ich nadzieje spełni i umożliwi wyjście z tragicznej sytuacji nędzy? Chrześcijaństwo czy marksizm?
  3. W wielu krajach chrześcijańskich Kościół wydaje się ubogim obcy, a nawet wrogiem. Zarzuca mu się, że jest bogaty i możny, że łączy się z bogatymi i możnymi.
  4. Jednakże już przed Soborem dokonał się zwrot w zrozumieniu ubóstwa i służby ubogim. Jest to pocieszający znak czasów. Aspiracje ku autentycznemu ubóstwu spotęgował jeszcze papież Jan XXIII słowami z 11.11.1962: „Kościół, który jest Kościołem wszystkich, chce być szczególnie Kościołem ubogich”. Po Soborze problem ubóstwa stał się problemem całego Kościoła. Odnowa Kościoła będzie się dokonywała również pod znakiem ubóstwa, służby ubogim oraz ich ewangelizacji. Świadczy o tym choć by wizyta Papieża w Bombaju, zainteresowanie Ameryką Południowa, …

I w tym to świecie nam współczesnym – tak szybko się materializującym – Chrystus poprzez Kościół wzywa zakony, by były znakiem ubóstwa.

  1. UBÓSTWO ZAKONNE JAKO ZNAK I ŚWIADECTWO

1. Znak 

Sobór Wat. II bardzo często w swych dokumentach posługuje się terminami znaku i świadectwa. Sam Kościół jest znakiem dla świata, znakiem obecności życia wiecznego już w tym świecie: Signum inter nationes. „Stan, który opiera się na profesji rad ewangelicznych … należy nienaruszalnie do jego (Kościoła) życia i świętości” (Lumen Gentium 44). „Praktykowanie rad ewangelicznych … daje w świecie i dawać powinno wspaniałe świadectwo i przykład tej właśnie świętości” (LG 39).

Funkcją więc znaku jest coś ukazywać, zwracać na coś uwagę, nakierowywać, korygować … Ma więc znaczenie czynne. Tę czynną funkcję znaku mają też zakony i poszczególni zakonnicy. Poświęcenie się ich wyłącznej służbie Bożej w Kościele, ich wyrzeczenie – „sequela Christi” – są faktami publicznymi, uznanymi przez Kościół i objawiają się widzialnie w warunkach życia osobistego i zbiorowego. Życie zakonne jest więc znakiem uchwytnym, widocznym świadectwem Ewangelii i świętości chrześcijańskiej. W prawdzie wszyscy ochrzczeni maja być znakiem skuteczności uświęcającego działania Chrystusa i Kościoła, ale zakonnicy – z racji szczególnej drogi, bardziej stromej: arctiore via – są ex professo znakiem i świadkami kwalifikowanymi. (por. LG 12, 31, 39, 42, 44, 46; PC 1, 2, 12, 13, 15, 25). Życie zakonne jest „wybitnym znakiem Królestwa niebieskiego” (PC 1), „dla zbudowania ludu chrześcijańskiego” (PC 8), „dodaje bodźca braciom” (PC 13) – a więc znakiem oddziaływującym, dodającym odwagi, dokonującym wewnętrznej przemiany w tych, którzy się z nim spotykają. Pius XII w przemówieniu do Generałów zakonów (Haud mediocri animi, AAS 50 /1958/, 154) tak ten wpływ życia zakonnego jako znaku wyraził: „Oblubienica Chrystusa Pana – Kościół – nie odpowiedziałby w pełni Jego pragnieniu; a ludzie, pełni nadziei, nie spoglądaliby na Kościół jako na „Signum inter nationes”, gdyby w jego łonie nie było tych, którzy bardziej przykładem niż słowami zwracają uwagę wszystkich na blask Ewangelii”.

Co więcej, życie zakonne jest znakiem niepokojącym, a nawet gorszącym. Jest bowiem też po to, „by potwierdzić z całą jasnością prymat celów wiecznych, i by dać wielkie wzory wyrzeczenia, zdolne uderzyć w wyobraźnię oraz postawić wieczność w centrum trosk i niepokojów mas” (Ch. Journet, L’Eglise du Verbe Incarné, Paris 1951, vol. 2, p. 1040). Karl Barth – protestancki teolog – bardzo podkreśla konieczność obecności żywych znaków: wzorów realizacji Ewangelii: „Potrzebujemy Biblii i wzoru” („Nous avons besoin de la Bible, et du journal”).

Ze względu na tę czynną funkcję znaku należy zdawać sobie sprawę, że życie zakonne – a więc i ubóstwo – ma charakter wybitnie apostolski. Rozumieli to doskonale w swoim czasie założyciele zakonów żebraczych: św. Franciszek i św. Dominik … a obecnie cały Kościół.

2. Mówić o ubóstwie nie jest rzeczą łatwą

Nie zawsze wiadomo, co o nim myśleć i jak je praktykować. Że problem ubóstwa – jako istotny element naśladowania Chrystusa – był dawniej też niełatwy, świadczy o tym choćby np. podział synów św. Franciszka na liczne denominacje.

  1. W obecnej dobie ubóstwo też przechodzi kryzys – mamy nadzieję, że pozytywny. Cywilizacja dostatku pochłania nawet zakonników. Liczne nadużycia w ubóstwie i przeciw niemu prowadzą łatwo do osłabienia powołania. Panuje nieraz dość silne przekonanie, optymizm, że zaspakajając materialne potrzeby – często sztucznie wytworzone – zakonnik nie straci swej duchowości. W zapędzie zaś tzw. „doskonalenia” warunków życia i pracy szuka się komfortu z ustawiczną pokusą ulepszania tego, co się nazywa poziomem życia. A gdy mimo wszystko nie można mieć wszystkiego, czego potrzebę się wytworzyło, wtedy wpada się w liczne kłopoty i frustracje: „Więcej cierpi się – nawet w zakonie – z niezaspokojonych pragnień, niż z nieużywania tego, co się posiada” (O. Regamey, La pauvreté depuis vingt ans, Vie spir. 10 /1962/, p. 413).

Do tego – i tu trzeba chyba przyznać rację biskupowi Ancel (ICI 218, p. 8) – „nie mamy jeszcze w Kościele prawdziwej teologii ubóstwa”. Ubóstwo było dotychczas domeną zakonników. Dlatego też teraz zakony oraz ich „klasztory (powinny być) jakby seminariami dla zbudowania ludu chrześcijańskiego” (PC 9).

  1. Oczywiście, ubóstwo, którego zakonnicy mają być znakiem jest „darem Bożym” (LG 43). Dla człowieka niewierzącego, a konsekwentnie nie mającego nadziei na życie wieczne, jedynym źródłem szczęścia i troski jest maksimum posiadania: dobrobyt. Przy czym – gdy będzie szlachetny – będzie się starał zachować rozumny umiar i sprawiedliwość. Ma on wtedy poczucie, że jest dobry i sprawiedliwy. Dla chrześcijanina to za mało. Chrystus postawił przed nim alternatywę: „Błogosławieni ubodzy …” i „Biada wam, bogaczom”. Brzmi to ostro i stanowczo: albo – albo. Tak więc ubóstwo chrześcijańskie pochodzi z inspiracji Ewangelii.

– Chrześcijanin ma poczucie zależności stworzenia od Stwórcy, że jest nicością wobec Boga: „Co masz, czegoś nie otrzymał” (Kor 4,7). Nie zawdzięczając sobie swego bytu nie myśli grać komedii i przypisywać sobie posiadania czegokolwiek bez odniesienia tego do Stwórcy. Być religijnym to znaczy mieć poczucie ubóstwa i obdarowania zarazem.

– Chrześcijanin wie, że jest dzieckiem Bożym, w ramionach Ojca Niebieskiego i Jego Opatrzności: „Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, … Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego wam potrzeba” (Mt 6,25.32). To całkowite zaufanie rodzi pokój i wyzwala od ciągłej niepewności.

– Chrześcijanin jest członkiem Ciała Mistycznego Chrystusa, w którym powinno się odnawiać misterium wyniszczenia „aż do śmierci, a śmierci krzyżowej” (Flp 2,8). Ta wspólność z Chrystusem – dzieło miłości – nadaje ubóstwu cechę ofiary ze względu na grzech, którego ekspiacją jest krzyż.

– Chrześcijanin kieruje się w życiu „nowym przykazaniem”, które skłania go do miłowania braci tak, jak Chrystus ich umiłował; miłością ofiarną. Wzywa o to materialna i duchowa nędza świata. Miłość Boga ogarnia też ludzi, tych, którzy nie tylko są biedni materialnie, ale biedni z nieposiadania Prawdy. Dlatego ubogi chrześcijanin, czyli nieskrępowany doczesnością, chce swym bogactwem duchowym z innymi się dzielić. Podobnie jak Chrystus: „Który będąc bogaty, dla was stał się ubogi, aby was ubóstwem swoim ubogacić” (2 Kor 8,9). Ubóstwo chrześcijańskie jest więc dziełem i wyrazem miłości. Nie ma ubóstwa bez miłości. Bo i po co? Jednakże wyrzeczenie się bogactw jest podstawową dyspozycją ucznia Chrystusowego uzdalniającą do słuchania Słowa Bożego i uzdalniającą do pełnego wcielenia się tego Słowa w życie chrześcijanina.

  1. Nie wolno zacieśniać ubóstwa do spraw czysto materialnych takich jak: zła praca, brak pracy, niska płaca, fatalne warunki mieszkaniowe, niepewność jutra, głód, choroby, (…) bo wtedy zakonnicy nie byliby ubodzy. Świeccy ludzie zarzucają nawet zakonnikom fałsz, że składają ślub ubóstwa, a wierni go zachowują, w czym jest wiele prawdy. Na pewno takie ubóstwo, znoszone z konieczności, poniża człowieka, zwłaszcza gdy graniczy ono z nędzą. Gdyby ubóstwo polegało na brykach materialnych należałoby nędzę i niedostatek gloryfikować. Po co też pomagać ubogim. Chyba tylko tyle i po to, by podtrzymywać ich nędzę. Szerzenie takiego pojęcia „ubóstwa” zarzucano nieraz Kościołowi. Tymczasem przykazanie Boże brzmi: „miłujcie się wzajemnie” a nie „zubożajcie się nawzajem” (L. Evely). Ubóstwo materialne czysto znoszone z konieczności kryje w sobie zazwyczaj gwałtowną chciwość, głód posiadania. Bogactwo, tak jak i przyjemności, pociąga o tyle bardziej, o ile się go nie zaznało. Taki „ubogi” ciągle marzy o posiadaniu nawet zbędnych rzeczy po to, by tylko mieć, gdyż stale mu się wydaje, że samo posiadanie go uszczęśliwi. Swój głód, który jest pustką, pragnie zaspokoić dobrami materialnymi, pustkę wewnętrzną nimi zapełnić … Nieraz można takich „ubogich” (czyli pustych) zakonników spotkać, którzy straszliwie zabiegają, by wiele posiadać i wszystko w najlepszej jakości. Walczą o to z przełożonymi w imię „elementarnych” warunków do rozwoju osobowości. Tacy „ubodzy” zakonnicy są znakiem gorszącym, odpychającym od Ewangelii i Kościoła. Chociaż ludzie na świecie też troszczą się zbytnio o dobra materialne, do nich się przywiązują, przez nie się laicyzują i materializują – zakonnikowi z nimi w tym procesie utożsamiać się nie wolno. „Bo o to wszystko poganie się ubiegają” (Mt 6,32). Typowym przykładem – i tragicznym – „ubogiego” z konieczności jest chyba Judasz, który był z Chrystusem, słuchał Jego nauk, patrzył na cudy, a jednak ukryta chciwość do posiadania pieniędzy pchnęła go do zdrady.
  2. Ubóstwo zakonne, które ma być znakiem, jest dobrowolne i zrodzone w duchu. Zakonnik spotkawszy się z tak cenną perłą, jaką jest Królestwo Boże, wyrzeka się wszystkiego co ma, by ją nabyć. Jedyną więc kalkulacją, jakiej domaga się królestwo Boże, jest wyrzeczenie się wszystkiego (Łk 14,25-33). Nie chodzi bowiem tylko o samo zbawienie, lecz o doskonałość w miłości. Nie od wszystkich też Chrystus żąda całkowitego, rzeczywistego ubóstwa. Obrazuje to dobitnie spotkanie z młodzieńcem, o którym św. Tomasz z Akwinu idąc za św. Hieronimem i Orygenesem tak pisze: „Św. Hieronim powiada (do Mt 19,20), że młodzieniec skłamał mówiąc: „Przestrzegałem tego wszystkiego od młodości”. Gdyby bowiem wypełniał to, co zawarte jest w przykazaniach: „Będziesz miłował bliźniego twego jak siebie samego”, dlaczego miałby potem, słysząc słowa: „Idź, sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim” odchodzić smutnym? Należy jednak rozumieć – pisze św. Tomasz – że skłamał on w stosunku do doskonałości w zachowaniu tego przykazania. Dlatego też Orygenes (do Mt 19,20) powiada, w oparciu o Ewangelię według Hebrajczyków, że, gdy Pan powiedział do młodzieńca: „Idź i sprzedaj wszystko, co masz”, począł się bogaty (młodzieniec) drapać po głowie. I rzeki Pan do niego: „Mówisz, że zachowywałeś prawo i Proroków? W prawie zaś jest: Będziesz miłował bliźniego twego, jak siebie samego; a oto: liczni twoi bracia, synowie Abrahama, chodzą ubrani w łachmanach, przymierają z głodu; twój dom zaś pełen jest różnych dóbr, a dosłownie nic z tych dóbr do tych ubogich nie dociera”. Dlatego Pan ponownie rzekł niepokojąc go: „Jeśli chcesz być doskonały, itd.”. Albowiem niemożliwe jest wypełnianie przykazania: „Będziesz miłował …” i być bogatym, tym bardziej mając tak wielkie bogactwa. Należy to rozumieć o doskonałym wypełnianiu przykazania. Młodzieniec bowiem zachowywał przykazania, ale niedoskonale i w ogólnie przyjęty sposób”. (2-2, 189,1 c.

Zakonnicy zaś przyjmują „ubóstwo w wolności synów Bożych … ponad miarę przykazania” (LG 42). Podobny gest uczyniła ewangeliczna wdowa: „z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na życie”. Inni zaś „wrzucali na ofiarę Bogu z tego, co im zbywało” (Łk 21,4). Apostołowie zostawiając wszystko co mieli, poszli za Nim, a przecież nie wiele posiadali.

Ubóstwo zatem z ducha ma swe źródło w spotkaniu się człowieka z większą wartością niż ta wszystko, co posiada. Wartość ta – skarb: Królestwo Boże – tak całkowicie ogarnie serce tego człowieka, że nie tylko nie chce nic posiadać, ale chce być nawet wolny od samego instynktu posiadania, który nieopanowany przeradza się w zachłanność. Taki człowiek chce być wolny dla kontemplacji tego Skarbu. Dlatego idzie jeszcze dalej: wyrzeka się prawa użytkowania i dysponowania tym, co jeszcze mimo wszystko posiada. Jest gotów zostawić wszystko i pójść, dokąd Bóg – jego skarb – rozkaże mu pójść, bez przywiązania do miejsca, rzeczy i osób. Taki człowiek jest błogosławiony, czyli szczęśliwy, bo z chwilą, gdy stał się ubogi, stał się dostępny dla Bega i Jego Królestwa. Serce ubogiego jest sercem wolnym.

Ubóstwo dla zakonnika jest wyjściem, puszczeniem się w drogę, z całym zaufaniem do kogoś, kto kazał mu wyruszyć. Jak Abraham był pierwszym ubogim, wiernym głosowi ogałacającego go Boga. Abraham wyszedł zostawiając wszystko nie wiedząc, dokąd idzie (Hebr 11,8).

To co odstrasza od ubóstwa, to niepewność. Wyrzec się wszystkiego to jeszcze nie najgorsze, ale co dalej? „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą; cóż więc otrzymamy?” (Mt 19,27). Niepewność i lęk o przyszłość jest zawsze udziałem ludzi małej wiary. Wzrasta on wraz ze spłycaniem się życia wewnętrznego i przeradza się w „ciułanie”, uprawianie takich czy innych materialnych „hobby”. A tego rodzaju proces jest dowodem starzenia się jednostki czy instytucji. Jest zupełnie zrozumiałe, że negatywizm w ubóstwie razi, ostatecznie jest regresywny. Ale nie o to w ubóstwie chrześcijańskim chodzi. Celem jest wolność i otwartość na Boga i Jego Królestwo – a więc wydźwięk jest pozytywny. Tylko, że bez tej negatywnej strony: wyrzeczenia, oczyszczenia – nie ma pozytywnej: „błogosławieni”, „ich jest Królestwo Boże”. Chodzi o to, by ubóstwo zakonne – będąc znakiem – ukazywało tę pozytywną stronę, która łatwiej pociąga.

Ogólnie mówiąc, ubóstwo według ducha wyraża się atmosferą i postawą. Nie ważne jest czy się coś posiada czy nie. Ostatecznie zawsze coś się posiada. Atmosfera ta wyraża się gotowością do modlitwy i ofiarnej służby Bogu i ludziom, postawa zaś ubóstwa wyraża się w wolności i niezależności wobec dóbr materialnych i w pewnym sensie duchowych. Współcześni są nadzwyczaj wrażliwi na ubóstwo zakonników. Świadczy o tym ich podejrzliwość, gorszenie się, bezwzględność. I słusznie. Z drugiej strony, ubóstwo dobrowolne, gdy jest widoczne, w zrozumiałych formach, posiada ogromną moc szokującą w świecie tak bardzo nastawionym na pieniądz. Przez dobrowolne ubóstwo idą zakonnicy za Chrystusem w zmiennej rzeczywistości dzisiejszego świata, na oczach naszych braci, których mają pociągnąć do Boga.

3. Ubóstwo zakonne, które jest „ponad miarę przykazania” (LG 42), stało się jednym z istotnych elementów odnowy życia zakonnego. 

Kościół sam chce być ubogi, dlatego Sobór wezwał zakony i zobowiązał do ukazania tego ubóstwa w praktyce. Kościół zdaje sobie sprawę – jak to było nieraz i dawniej – że zakony „przez swój sposób życia dają wspaniałe i zaszczytne świadectwo temu, iż świat nie może się przemienić i ofiarować Bogu bez ducha ewangelicznych błogosławieństw” LG 31) a więc i ubóstwa.

    1. Zachęca więc Sobór, by zakonnicy pilnie praktykowali ubóstwo. Słowo łacińskie „diligenter” podsuwa nam bogatszą treść i bardziej zobowiązującą. „Diligenter” czyli „cum dilectione”: z miłością, z wyboru, z radością. Podobnie słowo łacińskie „excolere” to coś więcej niż „praktykować”; to kultywować, uprawiać z zamiłowaniem, pielęgnować. Bo jeśli ubóstwo ma być znakiem widocznym i oddziaływującym, to musi być żywe a nie martwe, słabe i blade. Żywość zaś swą otrzymuje przez to, że jest praktykowane z miłości i z miłością. Z ubóstwem jest tak jak z wiarą może być żywe lub martwe. Zakonnicy, którzy znoszą swoje ubóstwo w wielkiej udręce, nie są znakiem ubóstwa chrześcijańskiego, lecz śmierci duchowej. W każdym bądź razie nie są znakiem pociągającym. A ubóstwo zakonne może i powinno pociągać (LG 44).
    2. Ubóstwo to zakonnicy powinni „w miarę potrzeby w nowych formach wyrażać” (PC 13). Nie wystarczy, by ono było tylko obserwancją, choćby najskrupulatniej zachowywaną. Co zaś ma być przedmiotem tego ubóstwa rzeczywistego, zrozumiałego dla dzisiejszych ludzi: ubranie, mieszkanie, środki oddziaływania, … – to już należy do poszczególnych zakonników i instytucji zakonnych. Trzeba mieć ducha ubóstwa, by mieć odwagę być ubogim w inny niż tradycyjny sposób. Brat Albert miał właśnie taką odwagę, która zresztą cechuje ludzi kochających Boga, że w swoim czasie podjąć taką formę ubóstwa, jakiej inni nie znali lub nie praktykowali lub też nie mieli odwagi być aż tak ubogimi. Zrezygnował on z własnej kariery i stał się ubogim sługą najbiedniejszych. Sobór wzywa do wynalazczości i odnowy w łonie rodzin zakonnych: by były mniej uwikłane w doczesność, by nie obciążały się posiadłościami i związanymi z nimi majątkowymi aferami. A więc, wolność do nowych form ubóstwa (nie nowych form fundacji!), które by umożliwiły skuteczniejsze świadectwo.
    3. W ubóstwie indywidualnym „nie wystarczy być uzależnionym od przełożonych” (PC 13).

– Jeżeli ktoś posiada rzeczy zbyteczne tylko dlatego, że kiedyś otrzymał na nie pozwolenie, nie jest ubogim. W takim podejściu do ubóstwa – że za pozwoleniem można wszystko mieć – istnieje niebezpieczeństwo legalizmu. Martwa litera zabija w ten sposób ducha ubóstwa. „Trzeba, żeby zakonnicy i w rzeczywistości, i w duchu byli ubodzy” (PC 13). I tutaj spoczywa całe zasadnicze pojęcie ubóstwa jako znaku i świadectwa. Wszyscy chrześcijanie mają posiadać ducha ubóstwa. Dla zakonników to za mało. Ostatecznie ducha nie widać. Duch ubóstwa „ponad miarę przykazania” objawia się w ubóstwie realnym. To ubóstwo rzeczywiste – nie kłamiące duchowi ubóstwa – jest widocznym i oddziaływującym znakiem. A im bardziej współczesny świat się materializuje tym wyrazistsze formy winno przybrać ubóstwo rzeczywiste zakonów. Ono powinno byś wprost krzyczące, też w imię tych najbiedniejszych, których w świecie jest ciągle wiele. Przykład w takim ubóstwie – re et spiritu – powinni dawać w pierwszym rzędzie przełożeni i starsi, którzy właśnie dysponują dobrem klasztorów i podwładnych.

Motywy i wymiary tego ubóstwa są eschatologiczne; ze względu na skarb w niebie (por. PC 13; Mt 6,20) czyli ze względów nadprzyrodzonych a nie ludzkich.

– By jednak to ubóstwo było bardziej autentyczne Sobór przypomina o obowiązku pracy: „Niech wszyscy, każdy w swoim obowiązku, uważają się za podległych powszechnemu prawu pracy” (PC 13). Wszyscy, a więc każdy osobiście ma obowiązek pracować, a w czasie wolnym od pracy oddać się modlitwie, kontemplacji, studium, itp. W ten sposób uczestniczy się w trudzie ludzi pracujących. W średniowieczu – w XIII w. – wybitnym i czytelnym znakiem – w stosunku do ówczesnych bogatych opactw – były zakony żebracze. Dziś – a z pewnością było to już potrzebne przeszło sto lat temu – znakiem ubóstwa jest praca fizyczna, intelektualna, duszpasterska, itd. „Kiedy byłem u was i znajdowałem się w potrzebie, nikomu nie okazałem się ciężarem– (2 Kor 11,9). „A jako apostołowie Chrystusa mogliśmy być dla was ciężarem, … Pamiętacie (jednak), bracia, naszą pracę i trud. Pracowaliśmy dniem i nocą, abyśmy nikomu z was nie byli ciężarem” (l Tes 2,7.9). Kwestowanie, kolędowanie itp. nie budzi sympatii do Kościoła.

Ma to być nawet praca zarobkowa: „tym sposobem (zakonnicy) zdobywają środki konieczne do swego utrzymania i do prowadzenia swoich dzieł” (PC 13). Nie są oni wyjęci spod powszechnego prawa: „w pocie oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie” (Gen 3,19). Nie znaczy to, że absolutnie wszyscy muszą pracować zarobkowo. Rozbiłoby to życie wspólne a oprócz tego są przecież prace niedochodowe nawet deficytowe. Chodzi o pracę a nie o pieniądze! Te nieopłacalne – bo nieodpłacalne – prace apostolskie, duszpasterskie pozostają właśnie świadectwem ubóstwa. A praca zarobkowa, jeśli już jest, powinna być bez nadmiernej troski materialnej (Mt 6,25.31.34), bez kalkulacji i bez konkurencji, które zabijają ducha ubóstwa.

– Ubóstwo zakonne mające być znakiem uderzającym, powinno być totalne. „Sprzedaj wszystko” (Łk 18,22) – to często występujące słowa w Ewangelii. Jeżeli dajemy komuś coś z tego co nam zbywa, nie dajemy mu siebie. Jeżeli oddajemy komuś wszystko, co mamy, oddajemy mu niejako siebie. Tego totalizmu – re et spiritu – domaga się Chrystus i Kościół.

Tak ubogi zakonnik może o sobie powiedzieć to, co powiedział nieoszczędzony przez życie i ludzi św. Paweł Apostoł: „Nauczyłem się wystarczać sobie w warunkach, w jakich jestem. Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia” (Flp 4,11-13).

    1. Ubóstwo zakonne ma jeszcze jedną istotną cechę znaku: Jest ono również znakiem zbiorowym. To już nie jeden człowiek, ale cały kolektyw, coś w rodzaju rodziny, gminy chrześcijańskiej żyje ubogo „i w rzeczywistości, i w duchu”. „Same instytuty … niech się starają dawać, jak gdyby zbiorowe świadectwo ubóstwa” (PC 13). Dotąd poszczególny zakonnik nie mógł nic posiadać, natomiast wspólnota tak. A więc klasztor był podmiotem własności, kapitału. Z ducha dekretu „Perfectae caritatis” można wywnioskować, że bazą materialną wspólnoty nie jest kapitał, lecz praca. W ten sposób cały wspólnota zakonna uczestniczy w niepewności jutra, jaka jest udziałem większości ludzi i rodzin na świecie. Takie zbiorowe ubóstwo jest wyrazem – a więc znakiem – wzajemnej miłości członków, którzy wzajemnie się wspomagają. Klasztory stanowią niejako obraz pierwszych gmin chrześcijańskich, kiedy to „wszyscy, co uwierzyli przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i dobra i rozdzielali je każdemu według potrzeby” (Dz 2,44-45). Z góry trzeba jednak powiedzieć, że nie jest to problem prosty i łatwy w Kościele. Gdy różne rewolucje i wojny pozbawiały zakony czy klasztory majątków mniemano, że nie będą one mogły spełniać swojej misji. Tymczasem znalazły się bliżej ducha Chrystusa i Założycieli. Gdy cała wspólnota żyje ubogo i w miłości, wtedy rozwija się jeden z ważnych elementów rozwoju i oddziaływania: solidarność.

Znakiem tego ubóstwa zbiorowego klasztorów jest też chęć dzielenia się z ubogimi. Instytuty niech „chętnie z własnego majątku udzielają na inne potrzeby Kościoła i na utrzymanie ubogich, których wszyscy zakonnicy powinni miłować w duchu Chrystusowym” (PC 13, por. Mt 19,21; 25,34-36; Jk 2,15-16; 1 J 3,17). „Chętnie” tzn. z serca, z miłości, gdyż biedni i potrzebujący są sakramentem obecności Chrystusa wśród nas. Nie chodzi tu o samą tylko dobroczynność – tak często wyśmiewaną przez wierzących i niewierzących – lecz o sprawiedliwość i miłość. Chrystusowi trzeba dać jeść, pić, przyodziać Go … w ubogich (Mt 25,34 n).

4. Ostatecznie: ubóstwo zakonów jako znak widzialny, ma zwracać uwagę – ukazać – następujące prawdy:

  1. Ma ukazać wiarę zakonników, że istnieje Ktoś, dla Którego wyrzekają się wszystkiego. Na ludzi współczesnych, tak goniących za zyskiem i użyciem, młody i zdolny człowiek, wyrzekający się kariery, świetnej materialnej przyszłości, i ślubujący ubóstwo – robi szokujące wrażenie. Autentyczne świadectwo ubóstwa budzi u nich poważne refleksje. Zwłaszcza, jeżeli to ubóstwo jest praktykowane z radością.
  2. Ma ukazać nadzieję w Królestwo Boże (LG 44), że jesteśmy wszyscy na tym świecie jakby nie z tego świata; wierzymy w dobra wieczne, które – w nadziei – spodziewamy się osiągnąć, a których nie chcemy stracić przez zbytnią troskę o doczesność. Wszyscy jesteśmy w drodze, pielgrzymujemy do swej prawdziwej ojczyzny, dlatego nie można i nie warto obciążać się balastem dóbr doczesnych. Świat jest mostem, przez który trzeba przejść, a nie budować na nim swego mieszkania. Takie świadectwo wzbudza niepokój.
  3. Ma ukazać wiernym dobra wiekuiste już na tym świecie obecne (por LG 44). Nie wszystkie bowiem wartości wyczerpują się i zamykają w rzeczywistości materialnej. Ten zmysł wyczuwania wieczności: „bonus odor Christi” mają wszyscy zobaczyć. Zakonnicy bowiem roznoszą „po wszystkich miejscach woń Jego poznania. Jesteśmy bowiem miłą Bogu wonnością, zarówno dla tych, którzy dostępują zbawienia, jak i dla tych, którzy idą na zatracenie” (2 Kor 2,14-15). Podobnie jak niewidomy po zapachu odróżnia kwiaty, tak też i ubóstwo zakonników może i powinno umożliwić wyczucie niewidzialnego, ale rzeczywistego Królestwa Bożego. Jest ono bowiem widzialnym „świadectwem tych rzeczywistości, których nie widzimy” (Hebr 11,1). Per visibilia ad invisibilia.
  4. Ma stale uprzytamniać istnienie w Kościele tej formy życia, jaką obrał i zalecił Chrystus (por. LG 44). Jest więc znakiem naśladowania Chrystusa. Zbawiciel był „ubogi w narodzeniu, o wiele uboższy jeszcze w życiu, najuboższy zaś w śmierci” (Św. Bernard). Betlejem (Łk 2,7), Nazaret (Mt 13,53 n), życie publiczne: ciągle w drodze, nie mając gdzie głowy skłonić … (Mt 8,20), krzyż (Mt 27,35). Oto kilka etapów życia Zbawiciela, Sługi Jahwe. W samym planie zbawczym Bóg obrał ubóstwo jako formę i znak swej mocy i obecności. Jak Chrystus jest obrazem Ojca („Kto mnie widzi, widzi i Ojca”) i darem Jego miłości, tak i Kościół, a w nim szczególnie zakonnicy, ukazuje Go i daje Go światu w takiej mierze, w jakiej upodabnia się do Niego w duchu ubóstwa. „Dałem wam przykład, abyście i wy tak czynili” (J 13,15). Skoro więc Chrystus, wzór wszystkich, umarł za wszystkich, też za ten współczesny nam świat, nie wolno zakonnikom szukać zbytku, wygód, spokojnego, zasiedziałego, gnuśnego życia w „biernym ubóstwie”. Przez ubogich Bóg spełnia swą zbawczą misję, bo właśnie oni są najbardziej uwrażliwieni – dzięki ubóstwu – na zło. Niech przykładem będą słowa o. Karola de Foucauld: „Mój Boże, nie wiem, jak to możliwe dla niektórych dusz, że widzą ubogiego, a pozostają jeszcze bogatymi. Być bogatym dla swej wygody, żyć lekko ze swych dóbr, kiedy wy staliście się ubogimi, w kłopotach pieniężnych, męcząc się twardą pracą: ja tego, mój Boże, nie potrafię … Ja nie potrafię tak kochać”.
  5. Ubóstwo zakonne ukazuje, że jest to cecha istotnie apostolską. Sam Chrystus – jako ubogi Sługa Jahwe, – został posłany głosić ubogim Ewangelię Ojca. Bóg nie potrzebuje bogactw i potęgi, by wywołać ferment w świecie i w Kościele, by pociągnąć ludzi do Siebie. Podobnie i Kościół, gdy jest ubogi, nie przesłania ludziom Boga. Gdy ku nim wychodzą ubodzy apostołowie, wtedy przychodzą oni naprawdę jako świadkowie Boga, „w imię Pańskie”, a nie w imię kapitału czy władzy. Przychodzą tak, jak np. św. Piotr: „Nie mam srebra ani złota, ale co mam, to ci daję …” (Dz 3,6). W takich warunkach ubodzy spontanicznie otwierają się na Ewangelię. A ubogich – bez pieniędzy, bez pracy, bez mieszkania, bez zdrowia, bez przyjaciół, bez nauki, bez szacunku, bez wiary, bez Boga, bez nadziei, czy też jeszcze inaczej bez … – zawsze będzie pełno wokół nas.

Wpisy powiązane

Szewczul Bożena WNO, Praca zakonnika realizacją ewangelicznej rady ubóstwa

Socha Paweł Bp, CM, Realizacja Rad Ewangelicznych w świetle programu „być” kontra „mieć”. Szkic

Kamiński Rafał CSMA, Chrystus ubogi wzorem ewangelicznej rady ubóstwa dla osób konsekrowanych i instytutów życia konsekrowanego