Wojtowicz Marian Marcin Alb, Czego oczekują Bracia zakonni od sprawujących sakrament pokuty i przewodniczących w ćwiczeniach rekolekcyjnych

Br. Marian Marcin Wojtowicz, Alb 

CZEGO OCZEKUJĄ BRACIA ZAKONNI OD SPRAWUJĄCYCH SAKRAMENT POKUTY
I PRZEWODNICZĄCYCH W ĆWICZENIACH REKOLEKCYJNYCH

Gostyń – Święta Góra 29 lutego 1984 r., Sympozjum dla Spowiedników i Rekolekcjonistów osób duchownych

Wstęp

  1. Problemy i warstwy tematu.

Do tematu możemy podejść zarówno od strony treści wewnętrznych, jak i form przekazu, czy też sposobu podejścia do penitentów względnie rekolektantów, bądź też – od strony metody, nadto zaś – od strony zewnętrznej oprawy posługi, lub cech osobowości posługującego. Wszystkie te czynniki tworzą klimat ćwiczeń, albo też – sprawowanego sakramentu. Nakładają się wzajemnie na siebie, wymagają więc wielkiej troski o nie. I na ogół wszystkie one powtarzały się, choć w różnej mierze, w dotychczasowych wypowiedziach. W przypadku treści wewnętrznych, upodobania są różne. Wydaje się, że winno tu decydować wyczucie posługującego. W przypadku konferencji, bywa pożyteczne, aby tematy wynikały ze znajomości środowiska, z konkretnych jego potrzeb, aby były uzgadniane z przełożonymi.

Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że to czego oczekują spowiadający się, względnie uczestniczący w ćwiczeniach, choć zależy od przekazywanych treści i od wszystkich pozostałych czynników, pozostaje w swej istocie w innej sferze. Zasadniczym bowiem celem jest ułatwienie osobistego spotkania się z Bogiem. Z Jego światłem i mocą. I to jest najtrudniejsze, ale i najważniejsze.

Dlatego też, niniejsze ujęcie tematu będzie miało raczej charakter ujęcia refleksyjnego a nie monograficznego. Będzie to garść informacji i nieco refleksji.

  1. Refleksja jako metoda

Odpowiedzi dawane przez różne osoby, nawet w tych samych okolicznościach, będą różne. Częstokroć samo pytanie może zasugerować odpowiedź, lub podejście do tematu. Różna jest też waga poszczególnych wypowiedzi. Nadto zaś i same oczekiwania mogą być gatunkowo różne. Zdarzy się również i tak, że istota zapotrzebowania, a więc i istota oczekiwania będzie kryła się daleko poza uświadamianą sobie formą i treścią wypowiedzi. Dlatego też, sięgam do tego, czego mogę się domyślać, o czym mogę wnioskować nie tylko ze samych obserwacji względnie wypowiedzi, ale też i z refleksji. Ta próba odpowiedzi, nie jest więc odpowiedzią wypośrodkowaną, ani też – ujmującą najliczniejszą grupę wypowiadających się, lecz próbą, dotyczącą najistotniejszych – jak sądzę – potrzeb Braci.

  1. Ogólna i specyficzna treść tematu

W temacie naszych rozważań zawarte są zarówno treści ogólne, odnoszące się i do braci i do sióstr, jak też i treści szczegółowe, odnoszące się w sposób szczególny do samych braci niekapłanów /zwanych tutaj ogólnie: braćmi/. Treści ogólne były już przedstawiane i dyskutowane. Natomiast treści odnoszące się do samych braci, domagają się wstępnych dopowiedzeń.

  1. Problem braci niekapłanów
  1. Kształtowanie się problemu
  1. Uwarunkowania historyczna

Kim jest ów brat zakonny? Świadomość specyfiki ich sytuacji, w dużej mierze rzutuje na wnioski, na odpowiedź i na poczynienie odpowiednich kroków, zmierzających do zaspokojenia duchowych potrzeb braci, do ich wzrostu duchowego, dla dobra Kościoła, zakonów i zgromadzeń, a także dla dobra samych braci.

W tych dniach skupienia, rozważań i modlitw, zajmujemy się zakonną i to tylko niekapłańską częścią osób, poświęconych Bogu. W ich grupie, sytuacja braci zakonnych niekapłanów, jest specyficzna.

Gdybyśmy do tematu podchodzili podówczas, gdy tworzyły się zręby życia zakonnego lub gdy powstawały dane zgromadzenia brackie, nie trzeba było stawiać obok siebie owych dwu pojęć: „brat” i „zakonny”. Wystarczyłoby powiedzieć: „brat”, „mnich”, „zakonnik”.

W początkach, oni to właśnie byli pierwszoplanowymi twórcami i uczestnikami życia zakonnego, życia poświęconego wyłącznie Bogu. Ich właśnie głównym zajęciem miało być uwielbienie Boga i zbawienie własnej duszy. Wszelkiego rodzaju posługi i prace braci we wspólnocie, wynikały z tych dwu fundamentalnych stwierdzeń: sprawą najważniejszą jest oddanie Bogu czci i zbawienie własnej duszy, czyli osiągnięcie szczęścia. W takiej sytuacji, posługi niektórych braci były podówczas posługami kapłańskimi wobec wspólnoty, która miała, być samowystarczalna. Ale ta ich posługa nie była czymś najważniejszym. Zarówno każdemu pojedynczo, jak i wspólnocie, całości miał wystarczać Bóg, Pan, który jest godzien, aby dla Niego wszystko opuścić. Dopiero później, zakony w istocie swej brackie /laickie/, w odpowiedzi na wezwanie Kościoła, wobec potrzeb ewangelizacji, przerodziły się w zakony kleryckie /benedyktyni/.

W innych zaś zakonach, dla podniesienia poziomu posługi, jak również dla pełniejszej działalności apostolskiej, niektórzy bracia byli kierowani na studia i poczęli przyjmować święcenia kapłańskie /franciszkanie/. Zmienił się zakres drugorzędnych celów zakonu. Z posługi wobec własnej wspólnoty, akcent został przeniesiony na posługę wobec Kościoła, powszechnego lub lokalnego. Nastąpiło zewnętrzne zrównanie ich z istniejącymi grupami życia wspólnego księży /augustianie, kanonicy/. Poczęły też powstawać instytuty zakonne, które w swych założeniach, od początku były kleryckimi. Zasadnicze wymagania stawiano więc zakonnikom-kapłanom, zaś bracia niekapłani, przechodzili zwolna do kategorii pracowników pomocniczych wobec braci kapłanów. Częstokroć też, dołączano do braci, zewnętrznych samotnych pracowników świeckich, nie zawsze pojmujących ideał powołania zakonnego. Doprowadziło to do osłabienia ducha niekapłańskiej części braci, a w rezultacie do ukształtowania się dwu warstw.

  1. Dzisiejsza sytuacja

Sytuacja dzisiejsza jest różna od pierwotnej. Wspólnota mająca być pierwotnie samowystarczalną, dzisiaj taką już być nie może. Uwypuklił się akcent kładziony na posługę zewnętrzną, na zaspokojenie potrzeb ludzi i Kościoła. Bracia, przeważający ongiś w swej liczbie, wobec których nieliczni kapłani pełnili wewnętrzną posługę kapłańską, przeszli obecnie do roli służebnej wobec zewnętrznej posługi kapłańskiej i kapłańskich zewnętrznych celów zakonów. Według powszechnego mniemania, ukształtowanego w wyniku tych przemian, braćmi niekapłanami dzisiaj zostają tylko ci, którzy ku kapłaństwu iść nie mogą, lub też nie wiadomo, dlaczego iść nie chcą. Tymczasem, może to oni właśnie należą do tych, którzy prawdziwie i można by powiedzieć – jedynie – dostrzegają wartość powołania zakonnego samego w sobie: Oddać się bez reszty, bez jakichkolwiek zastrzeżeń, umiłowanemu nade wszystko Bogu i w ten sposób uwielbiać Tego, który godzien jest takiej ofiary, takiej miłości. Można i trzeba dodać, że i wielcy założyciele rodzin zakonnych /św. Benedykt, św. Franciszek/ na ogół kapłanami ministerialnymi nie byli. Również i Jezus Chrystus, jedyny i najwyższy Kapłan nie pochodził z rodu kapłańskiego /por. Hbr 7,14/, a kapłańską swą ofiarę złożył jeden jedyny raz na Krzyżu w sposób wystarczający /por. Hbr 7,15-28/ i w ten sposób „wszedł do chwały raz na zawsze” /Hbr 9,11/ przez swą śmierć męczeńską. Jakaż to zachęta dla dowartościowania ofiary życia składanej przez profesję zakonną każdego z nas, ofiary mającej spełniać się wprawdzie poprzez całe życie, ale dopełniającej się w jego ostatnim akcie!

Sytuacja obecna brata zakonnego jest różna od pierwotnej, ale jest też różna od owej z okresu podziału na dwie kategorie. Zrozumienie ideału powołania jest obecnie większe niż podówczas. Rosną szanse, nie tylko coraz głębszego dostrzegania przez braci wartości powołania zakonnego samego w sobie, ale i realizowania w pełni, właśnie przez nich tego powołania. Powołanie zakonne ma wartość samo w sobie: nie tylko personalną, ale też eklezjalną. Nie tylko aktualną, lecz i eschatologiczną. Nie tylko wartość utylitarną zawartą w posłudze, ale i wartość zbawczą zawartą w Chrystusie.

W tempie życia współczesnego i mierzenia wszystkiego konkretnymi, doraźnymi wynikami zewnętrznymi, wobec utartych poglądów i schematów, opinia społeczna utożsamia bardzo często powołanie zakonne z kapłaństwem. Tymczasem „stan życia konsekrowanego, nie jest ze swej natury ani klerycki, ani laicki” /Kan. 588,§ 1, KPK/. Wprawdzie instytuty zrzeszające tych, którzy praktykują w nich rady ewangeliczne /por. Kan. 574, §1, KPK/ mogą nazywać się kleryckimi lub laickimi /Kan. 538, § 2 i 3, KPK/, ale jak wynika, z § 1. Kan. 588, nie są one takimi ze swej natury. I choć teoretycznie na ogół godzimy się z tym, prawda ta bywa trudna do zrozumienia i przyjęcia, nawet dla osób oddanych Bogu. W społeczeństwie jest głęboko zakorzenione przekonanie /nawet może słuszne w indywidualnych konkretnych przypadkach/, że dopiero kapłaństwo stanowi pełnię powołania zakonnego. Minie jeszcze sporo czasu, trzeba będzie jeszcze wielu świadectw, aby treść kanonu była nie tylko postulatem, ale i stwierdzeniem faktu powszechnego. Tak więc, ten który ma wyraźne i mocne powołanie kapłańskie, winien kierować się raczej ku furcie seminaryjnej /por. kierowanie Karola Wojtyły przez Kard. Adama Sapiehę do seminarium, zamiast do Karmelu, jak tego pragnął K. W./. Pragnienie wyłącznego oddania się Bogu, przyczyni się wtedy do lepszej posługi kapłańskiej, do większej i głębszej wartości ofiary życia. A dopiero jeśli tam stwierdzi on i jego kierownicy duchowi, że ma autentyczne powołanie zakonne, to jeśli tak jest naprawdę, winien iść do zakonu, starając się pogłębić myśl o powszechnym kapłaństwie wiernych, szczególnie zakonników, o specyficznym udziale osób zakonnych, braci niekapłanów, w Chrystusowym jedynym kapłaństwie. Iść tam, nie stawiając żadnych warunków. Ani on, ani jego przełożeni, nie powinni czynić żadnych założeń. Ani wykluczających kapłaństwo, ani zapewniających. Studia teologiczne, też niczego nie mogą przesądzać. Podobnie jak powołania zakonnego, tak i studiów tych, nie można utożsamiać z koniecznością przyjęcia święceń, szczególnie teraz, gdy tylu świeckich i sporo kobiet studiuje na wydziałach teologicznych. Konieczne jest przecie ciągłe podnoszenie poziomu braci nie kapłanów. Należy nadto dążyć i do tego, aby nie utożsamiać żadnych studiów z koniecznością podejmowania tzw. „pracy umysłowej”. Studia predysponują, ale nie predestynują. W podziale pracy nie trzeba dostrzegać podziału na klasy. Nie nadawać pracy w zakonie charakteru klasowego, a wciąż ukazywać jej teologiczne oblicze. Godzien jest Pan, by dla Niego wszystko poświęcić. Gdy tak trzeba, trzeba się uczyć. By poznawać Go coraz bardziej, coraz lepiej. By coraz bardziej i coraz lepiej świadczyć i przyjmować miłość. Dlatego pragnąć postępu własnego i braci. Realizować to wszelkimi środkami przyrodzonymi i nadprzyrodzonymi. Jednak rodzaj pracy podejmowanej, winien wynikać z miłości. Z dostrzeżenia potrzeby lub konieczności, dalej: celowości i możliwości służenia wszystkimi posiadanymi darami według tejże możliwości. Z przenikania i korygowania naturalnych działań, odruchów, wrażeń i mniemań – refleksją, miłością, modlitwą. Nic nie wykluczać, nic nie zakładać. Podejmować zadania, odczytywać znaki czasu, nie dać się zastraszyć koniecznością służenia „obcym bogom”, obcym mniemaniom, ale też być w tym wszystkim posłusznym.

Zdaję sobie sprawę z tego, że takie stawianie sprawy może być bardzo trudne w obecnym, popularnym stanie świadomości tego, czym jest życie zakonne w swej istocie. Trudne, w obecnym stanie powszechnego utożsamiania powołania zakonnego z kapłaństwem. Trudne, wobec zadziwienia wszystkich: „poszedł do zakonu, mógł zostać kapłanem – a nie został …” Trudne, wobec niedoceniania osobistych relacji każdego z nas z Bogiem. Wobec utartych schematów, oporów, kłopotów z pluralizmem, a więc i wobec dążenia do pewnego uniformizmu.

  1. Trwała aktualność życia poświęconego Bogu

Życie zakonne wyrosło z pragnienia życia w pełni Ewangelią. Wtedy, gdy nastawała letniość życia chrześcijan, dostrzeżono zagrożenia zewnętrzne czyhającej na nasze wnętrze. Byli wtedy tacy, którzy dosłyszeli głos Pana: „wyjdź z Babilonu” i poszli szukać Pana. Inni dostrzegli, że „Miłość jest niekochana” i poszli miłować Ją, wzywać ludzi do miłowania, poszli i śpiewać o niej. Gdy dostrzeżono Jezusa cierpiącego w naszych braciach, znaleźli się tacy, którzy poszli nieść Mu ulgę, pocieszać Go. Dosłyszano też i głos Pana: „są jak owce niemające pasterza …” lub: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię …” albo: „przyjdźcie do Mnie …”. Ogólnie: gdy umiłowano Boga, gdy umiłowano braci i siostry, byli tacy którzy wtedy poszli do Pana, aby się modlić, aby oddać się Panu do dyspozycji w posłuszeństwie, ubóstwie i czystości, a nadto i w pokornym poczuciu własnej nieporadności. Aby tej modlitwie nadać i charakter posługi, jeśli tak Pan zechce.

Czyżby dzisiaj życie w świecie było w pełni ewangeliczne? Czyżby nie było zagrożeń? Czyżby Miłość naprawdę była miłowana? Czyżby Chrystus nie cierpiał w naszych braciach i siostrach? Nie przemawiał wciąż do nas, nie żalił się? Niezrozumienie życia zakonnego świadczy o niezrozumieniu Boga i wielości Jego dróg.

  1. Kształtowanie się oczekiwań
  1. Potrzeba i specyfika troski o Braci

Sytuacja braci zakonnych, niekapłanów, jest specyficzną w grupie osób poświęconych Bogu. Absorbujące prace niosą ze sobą brak czasu a potem, w wyniku tego, w konsekwencji przyzwyczajeń – brak zapotrzebowania na czytania duchowe i na autentyczną, głęboką modlitwę. Są to co najmniej zagrożenia. Często powstają błędne mniemania, obrazy – na skutek złego doboru lektury. Nie zawsze należy to burzyć. Raczej przebudowywać, budować na tym co już jest, ukazywać niedoskonałość naszych ludzkich ujęć i obrazów, konieczność zaufania wierze w mroku wyobraźni.

Bracia kapłani, oprócz rekolekcji i sakramentów, mają wiele innych okazji do umocnienia swego nadprzyrodzonego kośćca. I przygotowania do kapłańskiej posługi i sama posługa zmusza ich do tego i wiele łask im przysparza. Również i częste kontakty z innymi kapłanami, z innymi środowiskami, mogą, choć nie zawsze tak bywa, dodatnio wpływać na ich formację duchową. Siostry znowu mają programy troskliwie opracowane i przez nie same i przez oddanych sobie kierowników duchowych. Natomiast bracia niekapłani, często bywają niezauważani. Bowiem i siostry i bracia kapłani, stanowią grupy bardziej zwarte i liczne, bardziej jednorodne. Tutaj natomiast sprawa jest nieco odmienna /zresztą, inaczej będzie się to przedstawiało w zakonach i zgromadzeniach kleryckich, inaczej w sklerykalizowanych /benedyktyni, karmelici, franciszkanie/, inaczej w laickich// Bracia często są pozostawieni samym sobie. Siostry, oprócz wspomnianych programów i szczególnej troski ich opiekunów duchowych, mają różne DIK-i, WIK-i, liczne dni skupienia – dla swego dokształcenia i postępu na drodze z Bogiem. Brak tego na ogół u braci. Miały temu czynić zadość zimowe kursy organizowane u OO. Paulinów w Krakowie. I to dobre. Niewielka ilość braci w poszczególnych domach, nie pozwała na organizowanie dla nich oddzielnych rekolekcji. Zresztą, byłoby to może i jakimś wprowadzaniem podziału. Bywa też i tak, że podczas odprawianych przez siebie, rekolekcji mają więcej pracy niż zwykle. Na tym tle, wielkim osiągnięciem, spotykającym się pełnym uznaniem u braci, była zeszłoroczna, jubileuszowa pielgrzymka braci zakonnych na Jasną Górę. I w bieżącym roku zapowiada się podobna. Mają te pielgrzymki charakter modlitewny. Tak właśnie być powinno: zaczynać od modlitwy. W przyszłości mogą stać się one czymś w rodzaju synodu braci. Wydaje się, że są one znakiem czasu i są może zalążkiem wielkich możliwości i oby odrodzenia.

  1. Szanse i drogi odrodzenia

Jeśli dokumenty soborowe mówią o konieczności ciągłego odradzania się Kościoła, to tym bardziej odnosi się to do życia zakonnego. I „Perfectae caritatis” o tym mówi. I to jest też niemym oczekiwaniem braci. Bo mogą być oczekiwania na nie najistotniejsze sprawy, narzucające się jednak presją aktualnych pragnień i potrzeb bezpośrednio odczuwalnych, uświadamianych sobie i wypowiadanych. Lecz mogą też być oczekiwania nie w pełni świadome, czasem pogrążone w poczuciu daremności lub przedwczesności starań, oczekiwania niejako egzystencjalne, będące warunkiem trwania i rozwoju, a więc Bardziej zasadnicze choć niesprecyzowane. Bracia zakonni, niekapłani, stanowią pierwotne, podstawowe tworzywo życia zakonnego i wydaje się, że to oni mogą stać się podłożem odrodzenia, tego życia. Dlatego też troska o odrodzenie ich życia, powinna, stać się szczególną troską zarówno rekolekcjonistów /i to nie tylko zakonnych/ jak i spowiedników.

Chodzi też i odpowiednie pokierowanie powołaniami zakonnymi” nie odradzać wstępowania na tę drogę, zachęcać, szukać kandydatów, ukazywać piękno powołania brata zakonnego.

  1. Nieme oczekiwanie na pomoc w odrodzeniu

Bracia niekapłani są bliżej korzeni życia zakonnego, bliżej pierwotnej koncepcji tego życia. I choć poziomem intelektualnym często /choć nie zawsze/ odbiegają od swych braci kapłanów, jednak będąc w zasadzie wolnymi od posługi kapłańskiej zewnętrznej, łatwiej mogą powrócić do pierwotnej myśli założycieli, nie po to, by ją powielać w zmienionym kontekście, lecz aby uwzględniając zdrową tradycję, w nowej sytuacji, w nowym kontekście potrzeb i możliwości, z pomocą swych braci kapłanów i wspólnie z nimi, odnowić współczesne życie w Kościele, aby człowiek w tym Kościele pełniej zajaśniał troską o zbawienie własne i o uwielbienie we wszystkim Boga. Aby miłość była miłowana. Trzeba działać z wielką rozwagą, raczej podejmując dostrzeżone tendencje w dziedzinie budzącego się ducha ofiary i modlitwy, aniżeli inicjując jakiekolwiek działanie zewnętrzne Wydaje się, że tymi zasadniczymi liniami winno być rosnące przywiązanie do własnej wspólnoty, do własnego domu, swego rodzaju „stabilitas loci”, oraz rozbudzanie autentycznego ducha modlitwy, realizowanej w warunkach ciężkiej pracy, ale też realizowanej w wymagającej atmosferze miłości, którą bardziej trzeba dawać, niż jej żądać, niż mówić o niej. Wymagać od siebie. I tu wydaje się, że do tego bardziej powołani i predysponowani są bracia niekapłani, jako bardziej związani z domem, trwalej w nim przebywający. Kapłani, z racji swej posługi, znaczną część życia spędzają bardzo często poza domem.

Tak to, wydaje się, że odrodzenie życia zakonnego, jego rozkwit, przyjdzie raczej od braci niekapłanów niż kapłanów. Ci ostatni, mogą i winni dopomóc tym pierwszym, w duchu pokornej modlitwy, poprzez konferencje, pomoc w praktykach pobożnych, w podnoszeniu własnego poziomu, nie dla przeróżnych dzieł zewnętrznych, do których bracia niejednokrotnie tęsknią /katechizacja itp./, ale głównie dla rozwoju wewnętrznego. Aby mogli bardziej świadomie, z większą wolnością i miłością budować nowy świat miłości, kulturę miłości, o której mówił Paweł VI, a którą to myśl rozwija Jan Paweł II. Kultura ta winna rozbłysnąć wpierw pełnym blaskiem w domach zakonnych, nim poniesiemy ją w świat, by mogła, stać się natchnieniem i fermentem dla świata.

Może zbyt dużo powiedziałem tutaj o sprawach powołania zakonnego. Ale to czego oczekują naprawdę bracia niekapłani, od swych spowiedników i konferencjonistów, mieści się, moim zdaniem, w odpowiedzi o wiele szerszej, której nie możemy przeoczyć, jeżeli pragniemy naprawdę, nie tylko zaspokajać doraźne, wielorakie, czasem sprzeczne, a nie zawsze możliwe do zaspokojenia oczekiwania braci zakonnych, ale jeśli chcemy, w miejsce jakby wielostronnego leczenia objawów, sięgnąć do prostszego i skuteczniejszego zabiegu ujmującego przyczynę. A więc, nawet jeśli się mylę, jeśli nie odpowiedziałem ściśle na temat, musiałem to uczynić.

Jednakże i na sam temat chcę dać odpowiedź, tak jak to widzę.

  1. Odpowiedzi Braci podstawą do odczytania oczekiwali
  1. Ankieta
  1. Wstępne dane

Temat bywa zwykle skrótem, zwięzłym ujęciem jakiegoś problemu. Skrót: „czego oczekują”, należałoby zatem odczytać jako: czego potrzebują, co winni im dać spowiednicy, kierownicy duchowi, konferencjoniści, rekolekcjoniści. Może jeszcze dalej: Jakie są ich potrzeby duchowe, co z tego mogą zaspokoić rekolekcjoniści i spowiednicy sami bezpośrednio, a co winni ewentualnie kierować pod właściwymi adresami. Bo można będzie dostrzec i takie oczekiwania, których nie będzie można zaspokoić samemu, wobec których nie można, będzie jednak zamilknąć. Trzeba je będzie zaspokoić, w jakiejś formie, w formie jakichś interwencji, dotyczących w zasadzie nie wprost danego, pojedynczego przypadku, a zespołu, z którego on wypływa. W ostateczności – samej zasady życia zakonnego, dążenia do jego odrodzenia. Czasem interwencja może sięgnąć i samego petenta. Interwencja budująca, pełna miłości i pokoju. Interwencja długofalowa, korygująca, sygnalizująca problem i przekazująca go pod właściwym adresem.

Czego oczekują Bracia zakonni …

Odpowiedź, którą potrafię dać, będzie raczej próbą skłaniającą do refleksji i szukania własnych odpowiedzi w konkretnych sytuacjach kontaktu z poszczególnymi braćmi lub grupami braci, niż dostatecznym wypracowaniem.

Według danych z 1980 r. /Tygodnik Powszechny nr 19/1633, Kraków 1980 r./, ogólna liczba braci zakonnych w Polsce wynosiła:

  • 1354 profesów
  • 114 nowicjuszów

Dla zaznaczenia zróżnicowania, specyfiki problemów, wprowadziłem, dyskusyjny może, ale przydatny roboczo podział na 3 grupy:

  1. Zgromadzenia brackie – gdzie bracia kapłani należą do wyjątków

– 545 braci profesów – 33 nowicjuszów

  1. Zgromadzenia kleryckie /zasadniczy trzon stanowią bracia kapłani

– 605 braci profesów – 50 nowicjuszów

  1. Zakony stare, sklerykalizowane, o tradycjach nieco odmiennych od poprzednich dwu grup /tutaj: benedyktyni, karmelici, franciszkanie/

– 204 braci profesów – 31 nowicjuszów

  1. Treść pytań ankiety

Dla zorientowania się w potrzebach braci, dla zapoznania się z ich zdaniami, rozprowadziłem na jesiennym Zebraniu Wyższych Przełożonych Zakonnych w 1983 r. około 1300 formularzy ankiet. Pierwsza grupa pytań informacyjnych, obejmowała dane dotyczące wieku, liczby lat w zakonie, rodzaj wykonywanej pracy, nadto:

Czego oczekują od wspólnoty zakonnej oraz:

Co pragną dać tej wspólnocie.

Druga grupa dotyczyła spowiedzi: czy odczuwam potrzebę i czy mam stałego kierownika duchowego, stałego spowiednika … Były też pytania odnoszące się do przygotowania do spowiedzi, rodzaju oczekiwanych nauk i pokut.

Trzecia grupa pytań, obejmowała sprawy rekolekcji i konferencji. Wyakcentowania rodzajów praktyk w ćwiczeniach rekolekcyjnych. Ponadto było miejsce na dodatkowe wypowiedzi własne, dotyczące głównie oczekiwań. Nie na wszystkie pytania i nie od wszystkich otrzymałem odpowiedzi. Nadeszło ich około 245, wypełnionych w różnej mierze. Pośród nich było około 70 wypowiedzi własnych /wybór niektórych z nich, załączam przy końcu/.

Ponieważ ankieta nie miała celów naukowych, a była jedynie pewną formą nawiązania kontaktu z możliwie wielką liczbą braci, tą ilość odpowiedzi uznałem za reprezentatywną w stosunku do całości.

  1. Oczekiwania ogólne /tożsame w grupach sióstr i braci/

Ogólne oczekiwania braci pokrywają się z tym, co przedstawiły siostry, a więc oczekują bracia, zarówno od rekolekcjonistów jak i od spowiedników: świadectwa wiary, przykładu życia, świętości osobistej, dobrego przygotowania się do posługi, nie zawsze wiedzy rozległej, ale zawsze mądrości, umiejętności pokierowania, doradzania w rozwiązywaniu konkretnych spraw, atmosfery zaufania, łatwego dostępu dla indywidualnych rozmów. Niejednokrotnie pragną, aby były im zadawane sroższe pokuty.

Pod względem treści głoszonych nauk, rozbieżności są znaczne. W samej treści, jedni wolą przykłady z Pisma św., inni zaś z codziennego życia. Nadto, można sądzić z wypowiedzi, że spowiedzi wywierają znaczniejszy wpływ na kształtowanie się duchowości, aniżeli konferencje.

  1. Oczekiwania szczególne braci

A oto niektóre dane dotyczące spowiedzi:

Dłuższej spowiedzi oczekuje 86 % wypowiadających się

Pragnie mieć stałego kierownika duchowego 81%

Nie ma tego kierownika, mimo że mieć pragnie 38 %

Nauk dogmatycznych oczekuje 26 %

Nauk moralnych oczekuje 33 %

Nauk moralnych i dogmatycznych oczekuje 42 %

/ten punkt dotyczy spowiedzi i rekolekcji/

Rodzaj pokuty, która bardziej odpowiada penitentom:

modlitwa 28 %

rozważania 50 %

uczynki 22 %

Ponadto jako pokutę łączyć pragnie:

modlitwę z rozmyślaniem, tylko 2 %

uczynki z rozmyślaniem, tylko 3 %

natomiast modlitwę z uczynkami 23 %

Znaczna część wypowiadających się, pragnie, aby spowiednikiem był:

kapłan z własnego zakonu 76 %

jako kierownika własnego przełożonego 14 %

Odnośnie rodzaju praktyk na rekolekcjach i podziału wolnego czasu, niemal że ta sama ilość odpowiedzi padła na dodatkowe nauki, dodatkowe nabożeństwa, czas wolny na indywidualną modlitwę i rozmyślanie /tu jednak jest niewielka przewaga głosów/, wspólne rozmowy z rekolekcjonistą i rozmowy indywidualne. Najmniej było zapotrzebowania na skrzynki zapytań /a te tylko u młodych/. Zadość czynią bowiem temu zapotrzebowaniu indywidualne i wspólne rozmowy z rekolekcjonistą.

  1. Oczekiwania według grup:

Ponieważ można było zaobserwować zróżnicowanie wypowiedzi, zarówno w zależności od wieku jak i ilości lat życia zakonnego, wprowadziłem następujący podział na grupy /przybliżony/:

  1. grupa, „początkujący”: młodzi /20 do 27 lat życia/ oraz kandydaci i nowicjusze /poniżej 1 roku życia w zakonie/,
  2. „zaawansowani”: /wiek: 27 do 37 lat życia, od 3 do 10 lat życia w zakonie/,
  3. „dojrzali” /powyżej 37 lat życia, powyżej 10 lat w zakonie/

Oczekiwania wobec spowiedników były następujące:

I. gr. Pragną ukierunkowania nauk: jak wyleczyć się z grzechu /ukazania zła – gdzie ono/, pomocy w wykorzenieniu zła i w wyprowadzeniu z niewłaściwej drogi, umocnienia i zachęty do pracy, kierowania ku dobremu, pomocy w wykrywaniu wad uciążliwych dla braci, pomocy w zaangażowaniu się pełnią człowieczeństwa, przygotowania na trudy całego życia, dotkliwej pokuty.

II. gr. Chcą by mniej mówić o grzechu a więcej o miłosierdziu Bożym. Pragną cięższych pokut, według indywidualnych potrzeb i stanu duszy. Oczekują od spowiedników daru widzenia stanu duszy, rozeznawania duchów i odgadywania woli Bożej. Chcą, by spowiednicy byli łatwo dostępni /ale też aby co jakiś czas był dostępny „obcy”/. Pragną osobistej znajomości i na tym bazującej pomocy.

III. gr. Pragną umacniania, podtrzymywania, wyczucie drogi duszy, ale bez dyktanda i schematów. Oczekują rozjaśniania drogi i pomocy w zjednoczeniu z Bogiem. Żądają znajomości życia wewnętrznego i znajomości dusz.

Nie są to wypowiedzi statystycznie, najliczniejsze dla danej grupy, lecz charakterystyczne dla niej, nie powtarzające, się na ogół w innych grupach.

Oczekiwania wobec rekolekcjonistów i konferencjonistów:

I gr. Oczekują pogłębienia wiadomości z zakresu życia we wspólnocie, odnowy duchowej, ukazania Chrystusa, pomocy w rozwiązywaniu konkretnych sytuacji życiowych, przykładów, rozmów.

II. gr. Pragą utrzymywania, w obecności Bożej, mówienia o Bogu i o powinnościach stąd wynikających, pobudzania do rozważań o radach ewangelicznych, ukazania zadań we wspólnocie, zamiast dawania poleceń oczekują stawiania propozycji. Ponieważ jest to czas działania łaski Bożej, chcą, by pozostawić im czas na milczenie, na modlitwę – szczególnie indywidualną, na krótkie nabożeństwa. Oczekują okazania gotowości do rozmów.

III. gr. Podczas rekolekcji oczekują milczenia i skupienia. Pragną jedności tematu. Oczekują mówienia o ślubach zakonnych i o ich wypaczeniach posoborowych. Pragną, by konferencjonista więcej poddawał się Duchowi Świętemu a mniej ufał wiedzy. By przestrzegał stroju duchownego i używania szat liturgicznych /prawdopodobnie komży i stuły/. Pragną światła i drogowskazów, gdy wszystko stygnie. Chcą rozmowy wspólnej z braćmi /dzień wypowiedzi/.

  1. Oczekiwania wynikające z życia wspólnotowego /z tego, czego oczekują od wspólnoty, co pragną jej dać/

Zwięzła odpowiedź na pytanie: czego oczekują bracia … będzie wypływała jednak głównie nie z określonych pytań i dawanych na nie różnorodnych odpowiedzi, ile, w naszym konkretnym przypadku – z wypowiedzi wolnych, oraz z odpowiedzi na pytania nie wiążące się bezpośrednio z tematem, mianowicie:

  • „Czego oczekuję od wspólnoty”
  • „Co pragnę dać wspólnocie”

Zasadniczą bowiem formą bytowania zakonnego jest życie we wspólnocie. A więc wszystko, czego oczekuje zakonnik od wspólnoty i to co jej będzie chciał dać, rzutuje jakoś na jego oczekiwania wobec spowiednika i rekolekcjonisty. W tych właśnie sprawach będzie oczekiwał, choć może nie zawsze świadomie, wsparcia lub korekty. I te właśnie problemy najbardziej zaangażowały braci. Na te pytania najwięcej było odpowiedni. I co jest znamienne: podczas gdy tamte wypowiedzi wykazywały wielką różnorodność, czasem pewne rozbieżności lub nawet sprzeczności /wg indywidualnych potrzeć lub poglądów/, tutaj, temat wspólnoty wprowadza wielką jednorodność w przedmiocie oczekiwania i dawania. To czego oczekują bracia od wspólnoty /i w co pragną się niejednokrotnie angażować/, to:

braterska miłość ok. 47 %

pomoc na drodze zbawienia i do zjednoczenia z Bogiem 18 %

pomoc w pogłębianiu życia zakonnego poprzez większą wierność radom ew., regule, konstytucjom i charyzmatowi założycieli 10 %

przygotowanie do zadań i życia zakonnego /nowicjusze/ 7 %

przykład 6 %

wsparcie, docenianie, szacunek 6 %

duch modlitwy, ofiary, ubóstwa i wierności 6 %

i jeszcze niewielka ilość innych oczekiwań.

Jeśli weźmiemy pod uwagę, że miłość jest, i pomocą do zbawienia, i pogłębieniem, i istotą życia zakonnego, i nie tylko atmosferą przygotowania do zadań lecz i treścią tych zadań, itd. … czyli, że są to pojęcia poniekąd zamienne lub co najmniej bliskoznaczne, treść wypowiedzi stanie się jeszcze bardziej jednorodną i znamienną.

Podobnie jest i z tym, co chcą dać bracia z siebie wspólnocie:

siebie samych i wszystkie swe siły 42 %

/w tym: „resztą życia, aż do ostatniego tchu”/ 3 %

miłość, modlitwę, pracę, służbę 26 %

przykład i obowiązkowość 8 %

pomoc w przeżyciu ciężkich czasów 6 %

co Bóg da przez przełożonych /posłuszeństwo/ 3 %

wkład w rozwój zgromadzenia, zakonu 3 %

zrozumieć każdego w miłości 2 %

odwdzięczyć się wspólnocie miłością ok 10 %

reszta, pojedyncze wypowiedzi.

Czyli miłość jest tym, czego najbardziej i zgodnie oczekują bracia i tym, co pragną ze siebie dać wspólnocie. Świadczy to o wielkiej dojrzałości i wypowiedzi i braci. Dojrzałość ta bowiem lepiej wyraża się w chwilach zastanowienia się, uświadomienia sobie tego, kim się chce być niż w innych chwilach dnia codziennego, pełnego napięć i odruchów. Można więc dostrzec wielkie siły, zadatki na odrodzenie życia zakonnego. Potrzebna jest pomoc w ukierunkowaniu dla wyzwolenia tych sił. Ale nie dla wyników, efektów zewnętrznych, a dla pogłębienia życia wewnętrznego, wyrażającego się dopiero potem wynikami, znakami zewnętrznymi.

Widzimy stąd, że wielką rolę będzie odgrywało właściwe ukształtowanie pojęcia miłości, ukazanie dróg i sposobów realizowania jej w relacjach do Boga i do bliźniego, w wierności charyzmatowi własnego zakonu lub zgromadzenia. Obok tego uwydatnia się znaczenie ofiary i świadectwa. Wzruszające są wypowiedzi o daniu siebie „aż do ostatniego tchu”. /Każdy z piszących te słowa miał powyżej 70 lat/.

  1. Refleksje, wnioski
  1. Oczekiwania na odrodzenie nie w pełni świadome

W wypowiedziach braci można dostrzec nieuświadomione sobie oczekiwanie na odrodzenie życia zakonnego, brackiego życia zakonnego. W kontekście życia codziennego, przy różnych sposobnościach, będzie można spotkać sią z różnymi żalami, skargami, zarzutami. Nie należy wtedy podejmować polemiki, chociaż może być ona oczekiwana. (Bo zaznacza się, jak wszędzie tak i tu, oczekiwanie i na polemikę, i na pocieszenie). Należy wtedy i zawsze, przede wszystkim budować dobro i miłość. Pocieszając, umacniać w wierze. Uwydatniać wciąż dobro, potrzebę i możliwość tworzenia dobra w konkretnych warunkach, w trudnych warunkach. Na terenie czystego intelektu, mniemania, że tłumaczenie, perswazja – wszystko rozwiąże, możemy ponieść klęskę. Intelekt, zdolny jest wszystko wytłumaczyć i podważyć. W naszych spotkaniach, rozmowach, chodzi tylko o pewne przybliżenia, o wykazanie niesprzeczności drogi do miłości – z intelektem. Ale sytuacje i sprawy może rozwiązać tylko miłość. I to nie tyle miłość właściwie pojęta /bo to może być sprowadzeniem jej znowu na teren intelektu/, ile miłość w pełni realizowana, miłość cierpliwa, nie szukająca swego, radująca się wszystkim co dobre, spodziewająca się dobra, ufająca, wierząca, miłość wydająca się często szaleństwem lub głupstwem. Miłość odważna, płynąca z modlitwy. Na taką miłość trzeba nam uczyć się oczekiwania, na miłość-dar. By tym darem służyć.

  1. Konieczność rozbudzania oczekiwań

Nienasycone jest serce ludzkie. Wciąż sobie i innym będzie stawiało żądania poprzez obustronne oczekiwania. Oczekiwań tych nigdy nie zaspokoimy. Trzeba je nawet budzić tam, gdzie ich niema. Wychowywać siebie i otoczenie, do coraz większych oczekiwań i do odnajdywania ich w Bogu. Matka Czechowska, we wczorajszym sprawozdaniu, podawała głos jednaj z sióstr, która kierownictwo swej duszy znajdowała w Piśmie św. i w Liturgii. Takich dusz jest więcej. Oby było ich jak najwięcej! Nie można ich pozostawiać samopas. Trzeba z pokorą i z wielką modlitwą dopomagać im w rozeznawaniu duchów. W samotnej drodze mogą kryć się jakieś niebezpieczeństwa. Podtrzymując ich autentyczne zaangażowanie się w dialog ze Słowem Bożym w Piśmie św., i w spotkania z Chrystusem działającym w Liturgii, ucząc się od nich wiele, trzeba, albo samemu w wielkiej pokorze otaczać je opieką, lub też, z niemniejsza pokorą skierować je pod adresem doświadczonego ojca duchowego, lękając się by nie popsuć dróg Pańskich.

  1. Rola spowiednika i rola spowiedzi w zaspakajaniu oczekiwań braci

I jeszcze parę refleksji nad oczekiwaniami, raczej egzystencjalnymi, niż wynikającymi wprost z wypowiedzi. Nad funkcją sędziowską, lekarską i ojcowską spowiedników i nad tym czym jest spowiedź.

Boski sędzia, miłujący sprawiedliwość, to nie tylko Ten, który wydaje wyrok, odrzuca zło, uwalnia od zła, ale też i Ten, który czyniąc zadość ustanowionym przez siebie, sprawiedliwym, obowiązującym prawom, niejednokrotnie, a właściwie – jedynie bierze na swe barki skutki tych praw, czyni im zadość, w przypadku nieprzestrzegania ich. Penitent oczekuje od Niego miłosierdzia, po nie przychodzi. A więc i spowiednik, mający udział w Jego miłosierdziu przebaczającym, niejednokrotnie będzie musiał uczestniczyć też na różne sposoby i w dźwiganiu tego ciężaru zadośćuczynienia, we „współuczynieniu” …

Boski Lekarz, leczy całą naturę. Więc i natura penitenta, często będzie oczekiwała od ministerialnego lekarzy, głębszego wniknięcia w stan i leczenia nie tylko objawowego, lecz i przyczynowego, gdzie trzeba będzie sięgnąć może i poza penitenta, do podłoża, do przyczyn zewnętrznych.

Ojciec nasz Niebieski, jest Ojcem pocieszającym, wspomagającym, ale też i wymagającym. I tego też oczekują Jego synowie: i pocieszenia, i pouczenia, i napomnienia. Wymagań.

Te trzy pojęcia, zostały we współczesnym świecie mocno zdeprecjonowane. Trzeba im przywracać ich pełne znaczenie. A przywrócić je można, wyrażając swe modlitewne oczekiwanie na łaskę Bożą, poprzez własny wysiłek i wierność.

Nadto, wciąż trzeba ukazywać, że spowiedź jest nie tylko odpuszczeniem grzechów, ale że w istocie pojednania z Bogiem, leży nasze usprawiedliwienie, czyli uczynienie nas zdolnymi do czynów sprawiedliwych, a więc dobrych, ofiarnych, które „Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili”. Jak dawniej, niejednokrotnie trzeba było ograniczać pęd do zbyt częstych spowiedzi, tak teraz wydaje się, trzeba będzie zachęcać do częstszej, w pewnych okresach i do codziennej może nawet spowiedzi /w okresach niebezpieczeństw duchowych i może – szczególnej łaski/, gdy tego oczekuje ich natura. Bardziej natura niż wypowiedzi i świadomość. Trzeba uczyć tego, by sakrament spowiedzi był radością /w wierze i pokoju/, a nie udręką /w odczuciu/. Czyli – pokojem Bożym w mroku wiary. Bardziej pokojem ducha niż doznaniem w dziedzinie emocji. Być świadomym, że harmonia między tymi dziedzinami nastąpi dopiero w eschatologicznej przyszłości.

To czego jeszcze bracia oczekują, to kierownictwa duchowego. Dobrze jest na ogół, jeśli jest ono połączone z funkcją stałego spowiednika. Ale czasem bywa lepiej, jeśli jest od niej oddzielone. Unika się wtedy znudzenia i popadnięcia w rutynę.

  1. Reasumując

Odpowiedź na pytanie: „Czego oczekują Bracia zakonni od swych kierowników duchowych, spowiedników, rekolekcjonistów i konferencjonistów”, będzie trzeba ostatecznie osobiście odczytywać w każdej konkretnej sytuacji. A to, czego oczekują ogólnie, to stawiania dużych wymagań, prowadzenia drogą do samodzielnego stawiania sobie tych wymagań. Wówczas, rola odpowiedzialnych będzie sprowadzała się do weryfikowania podjętych zobowiązań lub dróg. Oczekują indywidualnego podejścia do każdego z nich, do doprowadzenia w rezultacie, do samodzielnego kontaktu z Bogiem, do głębokiego życia modlitwy, by na modlitwie opartej o Pismo św. i Liturgię, szczególnie o Eucharystię, czerpać światło i moc w rozwiązywaniu problemów, na drogach miłości, na Bożych drogach.

Chcą oddać swe życie, oczekują miłości. W tym więc będą oczekiwali pomocy, nie wyrażając tego słowami wprost. Konieczne jest więc kierowanie ich wzroku ku rozważaniu Ewangelii i mądrości Krzyża Chrystusowego, dla wytrwania. Konieczny jest przy tym braterska pomoc, w słowie pocieszenia, zachęcenia, umocnienia, wskazania dróg, sposobów, a niejednokrotnie korygowania a czasem może nawet – ograniczania pomysłów i działań. W posłuszeństwie dojrzałym. I wciąż – prowadzenia drogą ofiarnej miłości. Tak jak to niektórzy z braci określali: „Dać z siebie wszystko wspólnocie, jako wyraz wdzięczności za wszystko to, co otrzymałem”. Dla społecznej radości wspólnoty konkretnych braci.

Oczekują też bracia odrodzenia brackiego życia zakonnego. Może tego najbardziej, w cyklu kolejnych etapów drogi do Boga. A więc i wzrostu w liczbę. I liczą na pomoc w tym odrodzeniu. Pragną przy tym działać jako osoby dojrzałe.

A czego oczekuje Bóg? Modlitwy! Doprasza się u świadczących posługę i u korzystających z niej o rozmowę ze sobą. O osobowy kontakt zaufanie, wiary, miłości. O szukanie dróg dojścia do Niego i do braci. I tego też będą oczekiwali bracia w swej głębi. I to też trzeba im ukazywać: wciąż Tego, którego ich serce najbardziej pragnie. Starać się wejść w ich położenie. Odczytać to, co już się pojawia, a czego oni jeszcze nie widzą. Ukazywać im to. Gdy przyjdzie czas, nigdy przedwcześnie. Rozstrzygać niejednokrotnie: Co w tej sytuacji czynić dla chwały Bożej. Odpowiadać niejako na pytanie: „Czy to Ty jesteś, który ma przyjść, którego oczekujemy …” Rozpoznawać drogi Boże, dawać odpowiedzi im i sobie.

Wpisy powiązane

Borkowska Małgorzata OSB, Czym jest duchowość, gdzie jej szukać i jak o nią dbać?

Baroffio Bonifacio Giacomo OSB, Zakonnicy a muzyka

Wons Krzysztof SDS, Droga „lectio divina”