Home DokumentyReferaty, Konferencje, ArtykułyModlitwa i życie duchowe osób konsekrowanych Napiórkowski Stanisław Celestyn OFMConv, Bóg wielkich niewolników Maryi

Napiórkowski Stanisław Celestyn OFMConv, Bóg wielkich niewolników Maryi

Redakcja
Stanisław Celestyn Napiórkowski OFMConv


BÓG WIELKICH NIEWOLNIKÓW MARYI

Trójca Święta a Maryja. Materiały z sympozjum mariologicznego zorganizowanego przez Polskie Towarzystwo Mariologiczne. Częstochowa, 6-8 września 1999 roku, s. 49-88

 

Jakiego Boga, jakiego Chrystusa, jakiego Ducha Świętego, jaki Ich teologiczny obraz, miejsce i funkcje znajdujemy w mariologicznych tekstach wielkich niewolników Maryi? To zupełnie podstawowe pytania, które trzeba stawiać i na które należy poszukiwać odpowiedzi, jeśli chcemy – sięgając po najbardziej zasadnicze kryteria teologiczne – charakteryzować wyznania chrześcijańskie. Jest przecież Bóg i Chrystus swoiście protestancki, katolicki i prawosławny, analogicznie jak jest Chrystus (również Bóg) jezuitów – raczej Panujący i Król, dominikanów – raczej Nauczyciel i Kaznodzieja, pasjonistów – raczej Cierpiący, czy franciszkanów – przede wszystkim w kenozie żłóbka i krzyża … Pytania te mają zasadnicze znaczenie dla charakterystyki duchowości i ruchów odnowy, trzeba je stawiać również charakteryzując maryjność czy różne maryjności. Jest przecież Maryja ewangelicka, katolicka i prawosławna, jest też maryjność katolicka i prawosławna (raczej trudno mówić o maryjności ewangelickiej). W samym Kościele katolickim są różne maryjności, np. Legionu Maryi, Fokolarynów czy Rycerstwa Niepokalanej, jest maryjność fatimska i medżjugorska, maryjność ludowa i maryjność klerków, maryjność katolickich krajów północy i południa Europy, krajów latynoamerykańskich, germańskich i słowiańskich … Wiele czynników decyduje o specyfice tych maryjności; na pewno jednym z zasadniczych jest przyjęty w nich obraz Boga, tzn. na co w Bogu wykazują szczególne uwrażliwienie, a na co – być może – niedowrażliwienie.

Ponieważ chodzi tu przede wszystkim o znalezienie odpowiedzi na pytanie, jaki obraz Boga jest implikowany na drodze maryjnego niewolnictwa i jak obraz ten ewentualnie warunkuje model takiej pobożności, nie należy oczekiwać pełnego obrazu, o który pytamy. Nie będziemy np. szukać obrazu Chrystusa we wszystkich pismach ks. kard. Wyszyńskiego czy św. Ludwika, ale w tych pismach, w których wykładają oni i uzasadniają koncepcję maryjnego niewolnictwa. Może się bowiem zdarzyć, że w innych miejscach nieco inaczej malują słowem ikonę Chrystusa. Nie można wykluczyć takiej niekonsekwencji.

Pytając o Boga w maryjności wielkich niewolników może lepiej nie ustalać apriorycznie i dokładnie już na początku konotacji nazwy „Bóg”: czy chodzi o Trójcę Świętą, czy o Boga Ojca, czy może raczej o teologiczną ikonę Chrystusa… Chodzi o to wszystko, w miarę jak występuje w źródłach. Niech one rozstrzygają. Jeśli mówią o Trójcy – dobrze; jeśli o Ojcu – dobrze; jeśli o Chrystusie czy Duchu Świętym – też dobrze.

Do podjęcia tematu Boga w maryjnym niewolnictwie zachęca m.in. przypomniana przez Wydawnictwo Księży Marianów pneumatologia Yvesa Congara. W latach wyjątkowo bujnie rozkwitającego rozwoju literatury maryjnej zauważył on swoisty monofizytyzm w propagowanej tam maryjności. Człowieczeństwo Chrystusa jak gdyby przestało się liczyć; Chrystus Bóg-Człowiek jak gdyby poszedł na emigrację od ludzi w daleką transcendencję, jak gdyby przestał reprezentować ludzkość wobec Ojca i przestał być przez czcicieli Maryi postrzegany jako Emanuel, Bóg z nami, zawsze kochający i bliski, bliższy nam niż my sami sobie. W Jego miejsce pobożni pisarze maryjni, nawet świętobliwi, błogosławieni i święci, nawet znani i cenieni teologowie – wstawiają Maryję. Congar nie krytykuje przede wszystkim maryjności ludowej, ale jej formatorów, teologów, których wskazuje palcem i których teksty cytuje. Z niepokojem stwierdza ewidentnie niewłaściwy kierunek myślenia skażonego monofizytyzmem (aż tak mocno określa to zjawisko). Chrystus, pod piórem autorów wspomnianego trendu, jest za mało człowiekiem, Jego człowieczeństwo jak gdyby zostało pochłonięte przez Bóstwo; tak wysoko został wyniesiony, że między Nim a nami wytworzyła się rozległa pusta przestrzeń, co ułatwia argumentowanie za koniecznością pośredników do Pośrednika, również pośrednictwa Maryi. Za wybitnego siewcę takiego myślenia Congar nie bez racji uważa św. Bernarda z Clairvaux z jego wywodem: „Co prawda, mógł wystarczyć sam Chrystus, przecież i teraz z Niego pochodzi cała nasza wystarczalność w porządku zbawienia. Nie było jednak wskazane, by człowiek pozostał samotny. Było bardziej stosowne, by w naszym odkupieniu zaangażowały się obie płcie, tak jak obie wzięły udział w naszym upadku. Oczywiście, że wiernym i potężnym pośrednikiem między Bogiem a ludźmi jest człowiek, Chrystus Jezus, ale ludzie odczuwają świętą bojaźń przed Jego Boskim Majestatem. Człowieczeństwo zdaje się być pochłonięte przez Bóstwo[…]”.

Wspomniany Congar zwróci też uwagę na przykłady rzeczywistego czy pozornego przenoszenia na Maryję funkcji przynależnych Duchowi Świętemu (tzw. supozycja). Przecież to Duch Święty – przypomina Dominikanin – prowadzi nas do Chrystusa, otwiera nas na Niego, prowadzi do Niego i sprawia nasze z Nim spotkanie, naszą bezpośredniość z Chrystusem w Duchu Świętym.

Badania prowadzone nad tekstami pobożności ludowej (pieśni maryjne, ale nie tylko) oraz teologiczna analiza kazań maryjnych odsłaniają trzeci fakt: swoiste kontrastowanie pewnej „twardości” Boga Ojca i surowości Chrystusa z jednej strony, a łagodności i miłosierdzia Maryi, jako naszej matki, Opiekunki, Wspomożycielki, Pomocy, Orędowniczki itd. – z drugiej strony.

Dobór konsultowanych tutaj „wielkich niewolników maryjnych” uzasadnia się zarówno ich obiektywną wielkością, jak i – w pewnej mierze – dostępnością źródeł. Z pewnością można by kogoś pominąć, a na jego miejsce zaprosić innego. Jednak zaproponowani tutaj reprezentanci wystarczą do egzemplifikacji problemu i teologicznie twórczych pytań.

Zaproszenie do rozmowy otrzymuje osiem osób, z których każda zasługuje na tytuł „wielkiego niewolnika Maryi”: dwaj jezuici – Fenicki i Chomentowski, św. Ludwik Grignion, bł. Honorat, św. Maksymilian, ks. kard. Wyszyński, sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki i Jan Paweł II. Cała wielka ósemka otrzymuje ten sam zestaw pytań, prawdopodobnie najistotniejszych w podjętym zagadnieniu:

Jaki jest Twój Bóg: surowy i sprawiedliwy czy łagodny i miłosierny (przeciwstawianie dobroci i miłosierdzia Maryi surowości i sprawiedliwości Boga i Chrystusa)?

Jaki jest Twój Bóg: daleki czy bliski (bezpośredni i pośredni przystęp do Boga i Chrystusa)?

Jaki jest Twój Chrystus i Duch Święty: są naszymi orędownikami (wstawiają się za nami)?

POLSKO-JEZUICKI DUET: FENICKI – CHOMENTOWSKI

Było właściwie trio, w którym najsławniejszy był trzeci – Kasper Drużbicki herbu Nałęcz (1590-1662), mistrz nowicjatu, nauczyciel poetyki, retoryki i filozofii, wieloletni przełożony różnych kolegiów, kaznodzieja, prowincjał i pisarz ascetyczny, który wiele pisał, lecz znacznie mniej publikował. Ponieważ jednak jego pisma ukazywały się na Zachodzie, przyniosły mu imię interesującego pisarza ascetycznego. Jednak w temacie niewolnictwa maryjnego liczy się najmniej, gdyż temat ten rozrzucił po innych pismach nie dość go eksponując jako coś specjalnego i autonomicznego – nie napisał o niewolnictwie osobnej książki. Fenicki i Chomentowski nie zasłynęli jako wybitni pisarze ascetyczni, za to weszli do historii duchowości poprzez osobne książeczki o maryjnym niewolnictwie.

Franciszek Stanisław Fenicki (1592-1652) – studiował w Rzymie, był profesorem teologii moralnej w Jarosławiu i Lublinie; profesurę zamienił jednak na kaznodziejstwo.

Jan Chomentowski (lub Chomętowski) (1594-1641) – architekt, studia odbył w kraju; uczył retoryki, matematyki, hebrajskiego i krótko teologii; wiele czasu poświęcił budowaniu.

Drużbicki, Fenicki i Chomentowski wiele lat pracowali w Lublinie, wskazując zatem ich jako polską trójcę od niewolnictwa maryjnego stwierdzamy tym samym istnienie lubelskiej proweniencji czy lubelskiej szkoły maryjnego niewolnictwa z pierwszej połowy XVII w.

Opracowanie monograficzne zawdzięczamy ks. W. Makosiowi MIC, który przed 35 laty pod kierunkiem o. prof. A. L. Krupy OFM bronił pracy licencjackiej Maryjne niewolnictwo w nauce polskich teologów z pierwszej połowy XVII wieku (Lublin 1964, ss. 130). Obszerny artykuł opracowany na podstawie tej rozprawy ukazał się w 1985 r.. W tym samym roku ukazało się nowe wydanie Pętka i Mancipium, z którego ks. Makoś nie korzystał. Chodzi o wydanie w Sacrum Poloniae Millenium. Prace Reczka i Makosia ukazują min., jakimi drogami idea niewolnictwa maryjnego przyszła do Polski: okazuje się, że z Hiszpanii, częściowo przez Belgię. Przeczytałem Mariae Mancipium Fenickiego i Pętko Chomentowskiego. Stanowiska Drużbickiego na ten temat trzeba szukać w różnych jego dziełach. Literatura przedmiotu nie sugeruje, by miał inną koncepcję niż dwaj jego współbracia. Taka sugestia harmonizuje z faktem, że jako prowincjał pozwolił na druk Mancipium, po pozytywnym werdykcie profesora Gregoriany, znanego jezuickiego biblisty Comeliusa a Lapide.

Zanim Grignion się stał, oni byli. Zanim Grignion został odnaleziony, a nawet zanim napisał swój Traktat, oni napisali i wydali swoje książki w roku 1632, a więc 210 lat przed odnalezieniem Traktatu św. Ludwika.

W tym przedłożeniu trzeba jednak rygorystycznie rezygnować z tych niesłychanie interesujących spraw, by szukać obrazu Boga.

Najpierw rzut oka na spis treści obu książek, by zorientować się w kierunkach myślenia autorów:


MARIAE MANCIPIUM
S. FENICKIEGO

DISCURSUS I.

Maria est nostra Domina, nos illius servi et mancipia naturaliter

Przekład (S.C.N.)

Maryja jest naszą Panią, my Jej niewolnikami i naturalną własnością

DISCURSUS II

Mariae servi sumus, quia ipsi in servos a Deo Filio donati sumus

Jesteśmy niewolnikami Maryi, ponieważ zostaliśmy oddani Jej za niewolników przez Boga Syna
DISCURSUS III

Mariae servi sumus, quia ab Illa redempti a servitute sumus

Jesteśmy niewolnikami Maryi, ponieważ jesteśmy przez Nią odkupieni z niewoli
DISCURSUS IV

Mariae servi sumus, quia infinita benefcia ab Illa accepimus

Jesteśmy niewolnikami Maryi, ponieważ otrzymaliśmy od Niej nieskończone dobra
HISTORIA DE MARINO, FRATRI B. PETRI DAMIANI, MANCIPATO SERVO DEIPARAE VIRGINIS HISTORIA MARINUSA, BRATA ŚW. PIOTRA DAMIANA, ODDANEGO W NIEWOLĘ BOGARODZICY DZIEWICY
HISTORIA DE WALTERO DE BIRBACH, VIRO POTENTI AC NOBILI, DUCIS LOUANI CONSANGUINEO IN SAECULARI MILITIA CELEBRI, SED MANCIPATU MARIANO CELEBRIORI HISTORIA WALTERA Z BIRBACH, CZŁOWIEKA MOŻNEGO I SZLACHETNEGO, KUZYNA KSIĘCIA LOWAŃSKIEGO, KTÓRY BYŁ SŁAWNYM ŻOŁNIERZEM, ALE JESZCZE SŁAWNIEJSZYM NIEWOLNIKIEM MARYI
DE CULTU ET VENERATIONE, QUAM SERVUS MANCIPATUS DEIPARAE OMINAE

SUAE PRAESTARE TENETUR

O KULCIE I CZCI, JAKIE NIEWOLNIK ODDANY BOŻEJ RODZICIELCE, PANI SWOJEJ, ODDA WAĆ PO WINIEN
DE OBEDIENTIA MARIANI MANCIPII, QUAM DEBET PRAESTARE DEIPARAE DOMINAE SUAE O POSŁUSZEŃSTWIE NIEWOLNIKA MARYI, JAKIE WINIEN OKAZYWAĆ BOGARODZICY, SWOJEJ PANI 
PRAXIS MANCIPATION IS MARIANAE PRAKTYKA MARYJNEGO NIEWOLNICTWA
ORATIO ASSUM ENTE PARTHENII MANCIPATUS VINCULA MODLITWA PRZYJMUJĄCEGO WIĘZY NIEWOLNICTWA
ALIA ORATIO, SEU MODUS BREVIOR TRADENDI SE IN MANCIPIUM SANCTISSIMAE VIRGINI ET PRETIOSISSIMAE MATRI INNA MODLITWA, CZYLI KRÓTSZY SPOSÓB ODDANIA SIĘ W NIEWOLĘ NAJŚWIĘTSZEJ PANNY I NAJDROŻSZEJ MATKI
FORMULA OFFERENDI SESE DEIPARAE VIRGINI, IN PERPETUUM MANCIPIUM FORMUŁA ZAOFIAROWANIA SIEBIE BOGARODZICY W WIECZYSTĄ NIEWOLĘ
LEGES SODALIUM MANCIPATORUM SANCTISSIMAE VIRGINI USTAWY CZŁONKÓW ODDANYCH W NIEWOLĘ NAJŚWIĘTSZEJ PANNIE
FORMULA CONSECRANDI ET BENEDICENDI PARTHENII MANCIPATUS VINCULA FORMUŁA POŚWIĘCENIA I BŁOGOSŁAWIENIA KAJDAN
PROTESTATIO MARIANI MANCIPII PROKLAMACJA MARYJNEGO NIEWOLNICTWA
ORATIO AD BEATAM VIRGINEM, S. IOANNIS DAMASCENI … MODLITWA DO BŁOGOSŁAWIONEJ PANNY ŚW. JANA DAMASCEŃSKIEGO
ORATIO AD DEIPARAM VIRGINEM, EX PATR1BUS, TAM GRAECIS QUAM LATINIS COLECTA MODLITWA DO BOGARODZICY DZIEWICY UŁOŻONA Z PISM OJCÓW TAK GRECKICH, JAK ŁACIŃSKICH
APOSTROPHE SANCTIJOANNIS DAMASCENI SERVI MANCIPATI DEIPARAE, AD OMNIUM CREATURARUM DOMINAM, VIRGINEM MARIAM MODLITWA ŚWIĘTEGO JANA DAMASCEŃSKIEGO, NIEWOLNIKA I WŁASNOŚCI BOGARODZICY, DO PANNY MARYI, PANI WSZELKIEGO STWORZENIA
CHRISTUS DOMINUS FASCIATUS A VIRGINE MATRE PRIMUM MARIAE MANCIPIUM CHRYSTUS PAN OWINIĘTY W PIELUSZK I PRZEZ DZIEWICĘ MATKĘ PIERWSZY NIEWOLNIK MARYI


PĘTKO P MARYEY
J. CHOMENTOWSKIEGO TJ

Przedmowa: Zkąd się poczęło to nabożeństwo oddawania się za Niewol[nika]

Część Pierwsza

Słusznie się za Niewolniki B.P. oddajemy

Rozdz. 1. Naświętsza Panna iest Panią naszą dziedziczną

Rozdz. 2. Niewolnikami nas B. Panna uczyniła zezwoliwszy na wcielenie Syna Bożego

Rozdz. 3. Niewol. iesteśmy B. Panny, iż się do zbawienia naszego przyczyniła

Rozdz. 4. Niewolnicy iesteśmy B. Panny, dla iey dobrodzieystwa

Część Wtóra

Zkąd się nabożeństwo Pętek poczęło

Rozdz. 1. Iż ludzie święci te Pętka nosili

Rozdz. 2. Valterus żołnierz pęta na się bierze

Rozdz. 3. Ieszcze dawnieyszy zwyczay noszonia pętek

Część Trzecia

O sposobie oddawania się za Niewolniki

Rozdz. 1. Iako to Bractwo y kiedy przyjmować

Rozdz. 2. Nabożeństwa które Niewolnicy B. Pannie odprawować winni

Rozdz. 3. Niektóre modlitwy na cześć N. Panny.


Pętko
nie jest po prostu przekładem Mariae Mancipium. Merytorycznie prawie się nie różnią. Te same tezy, argumenty i to samo myślenie, takie same niektóre elementy – jednak są to dwa różne dziełka napisane przez dwóch autorów.

Jakiego Boga znajdujemy na kartach Mancipium i Pętka?

Spostrzeżenie ogólne:

I tu, i tam mało widać Boga, mało Chrystusa i prawie w ogólne nie widać Ducha Świętego. Nie widzimy u naszych jezuitów Boga bliskiego i miłosiernego. Bóg zdaje się ich nie interesować. Chrystus, owszem – gdyż dał się swojej Matce zniewolić pieluszkami, co stanowi chrystologiczny argument za maryjnym niewolnictwem. A fakt, że jako 12-letni chłopiec okazał się bardzo samodzielny i pozostał w świątyni nie uważając za stosowne chociażby poinformować o tym Maryję oraz Józefa, nie jest nawet podnoszony jako problem. Nigdzie też Fenicki z Chomentowskim nie nadmieniają że Jezus zachęcał, byśmy z wielkim zaufaniem przychodzili do Niego: Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście, a ja was pokrzepię (Mt 11,28). To nie popiera ich pobożnościowej propozycji. Obaj autorzy koncentrują się na przekonywaniu do określonej praktyki maryjnej pobożności i piszą o Maryi.

Uwagi szczegółowe:

|Konstruując przesłanki obaj jezuici podkreślają Boże Macierzyństwo i czynne zaangażowanie Matyi w odkupienie, wolę Chrystusa, czynienie przez Nią dla nas wiele dobra. Maryja jest Panią Królową i Odkupicielką Dobrodziejką – Domina, Regina, Redemptrix, Benefactrix; nieskończone dobra od Niej (nawet nie przez Nią, ale od Niej). To są teologiczne przesłanki.

Jaki Bóg, a jaka Maryja. U Chomentowskiego znajdujemy fragment, w którym zestawił dwa teologiczne obrazy: Boga i Maryi – Bóg wielki i raczej daleki, Maryja bliska i przybliżająca Dalekiego:

„Te tak szczęśliwe, tak potężne związki, Boga samego naymocieyszego, nieskończonego y nieogarnionego Maiestatu, potężnie wiązały: y z niebieskiey Oyczyzny wesołey, na ten podoł płaczu, rzewnego, ciągnęły; a powietrze i wszytkie niebiosa przebiwszy, nie pierwey się wiązać w ogniwa potężne przestały; aż za gorącymi prośbami MARYEY Panny, przed Boski Maiestat przeszedłszy, sprawiły to, że SŁOWO, Oyca przedwiecznego, CIAŁEM SIĘ STAŁO. v Iana S. Rozdz. 1, v. 14. Za czym Bog wszechmogący, w tych przezacnych y niebieskich cnotach panieńskich zakochawszy się, w przenaświętszym żywocie iey, nayśćistleyszym y prawie nie rozciętym związkiem z naturą ludzką złączony, y w pęta ciała naszego śmiertelnego zamkniony y obleczony; miłością tey Matki swoiey, iako od tyranna iakiego, [tak miłość nazywa Grzegorz S. Nazyazeński: Orat. 28; zob. Mancipium, przyp. 12] zwyciężony: mile odpoczął: y zstał się dla zbawienia naszego Sługą Niewolnikiem”.

Należy zwrócić uwagę na przyjętą przez Chomentowskiego teologicznie błędną tezę, że Bóg stał się człowiekiem, ponieważ znalazł tak wspaniałą kobietę; tymczasem Bóg wybrawszy Maryję odpowiednio wspaniale Ją przygotował. Według Chomentowskiego to Maryja swoimi cnotami sprawiła, że Bóg wielkiego majestatu, Bóg odległy, nieskończony i nieogarniony stał się Bogiem nam bliskim, zbawienia naszego Sługą, Niewolnikiem.

Maryja zanosi nasze prośby przed „Maiestat Boga naywyższego”; jest Orędowniczką naszą u Syna swego; tak u Syna, jak u Ojca niebieskiego „wyprawuie dekret na prośby, y podpis na wszystkie supplikacye nasze: y często do tego przychodzi; że którzy sprawiedliwym sądem, od Syna iey, skazani być mogli na wieczne potępienie: Matka ta litościwa, uprasza im, miłosierdźięm swoim wyzwolenie”.

Nasi jezuici mnóstwo czerpią od św. Bernarda, kiedy mówią o Maryi jako Rozdawniczce łask. Przejmują od niego urzeczowione pojęcie łaski oraz porównanie Maryi do wodociągu, przez który wszystkie łaski do nas płyną. Tym bardziej i pozytywniej trzeba się zdziwić, że nie powtarzają za Doktorem Miodopłynnym jego argumentacji za zwracaniem się raczej do Maryi niż do Chrystusa, gdyż jest On Bogiem, jest mężczyzną i musi być sędzią, podczas gdy w Niej nie ma tych blokujących potrzebującego człowieka rzeczywistości.

Miłosierdzie Maryi oraz możliwości zbawiania, jakimi dysponuje, zostały w sposób oczywisty piękniej, barwniej, cieplej i bardziej przekonywająco odmalowane niż miłosierdzie Boga oraz miłosierdzie i pośrednictwo Chrystusa.

ŚW. LUDWIK MARIA GRIGNION DE MONTFORT

(1673-1716; odkrycie Traktatu w 1842 roku)

Należałoby przebadać polską recepcję pism św. Ludwika Grigniona de Montfort. Dla niektórych braci z Niepokalanowa wielkim zaskoczeniem było odkrycie Traktatu o prawdziwym nabożeństwie wydanego w Poznaniu. Kiedy zdumieni napisali o tej książce o. Maksymilianowi do Japonii, okazało się, że zna on ów traktat i bardzo go chwali, uznając ten model pobożności maryjnej. Jeszcze przed wydaniem poznańskim mieliśmy polski przekład traktatu. Znalazłem książeczkę pt. O zaofiarowaniu się Jezusowi przez Marją przez Bł. Ludwika-Marya Montfort-Grigniona, Misjonarza Apostolskiego i Założyciela Trzech Zgromadzeń Zakonnych w przekładzie o. Prokopa Kapucyna, wydaną w Warszawie w 1890 r. Jest to znany nam Traktat o doskonałym nabożeństwie … Grignionowy obraz Boga działał więc na polskich wielkich niewolników Maryi: o. Honorata Koźmińskiego, o. Prokopa, Leszczyńskiego, o. Maksymiliana Kolbego, ks. kard. Stefana Wyszyńskiego, ks. Franciszka Blachnickiego i ks. Karola Wojtyłę.


Jaki jest Bóg św. Ludwika? Jaki Jego obraz?

Napisał Święty przepiękne słowa o Jezusie Chrystusie w pierwszym rozdziale drugiej części Traktatu, gdzie zestawia podstawowe prawdy, na których opiera się praktyka maryjnego niewolnictwa. Już tytuł tegoż rozdziału podkreśla raczej odległość Chrystusa: „Jezus Chrystus jest celem ostatecznym nabożeństwa do Najświętszej Panny. Otóż Jezus Chrystus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem, ostatecznym celem wszystkich naszych nabożeństw, jest alfą i omegą, początkiem i końcem wszechrzeczy, tylko w Nim mieszka wszystka pełnia Bóstwa oraz wszelka pełnia łask, cnót i doskonałości […] On jest jedynym Mistrzem […], jedynym Panem, od którego winniśmy być zależni, jedyną Głową […], jedynym wzorem, do którego upodobnić się mamy, jedynym lekarzem, który może nas uleczyć, jedyną drogą, mającą nas prowadzić, jedyną prawdą, w którą winniśmy wierzyć, jedynym życiem, które ma nas ożywiać, i naszym jedynym wszystkim we wszystkich, które ma nam wystarczyć. Nie dano nam jednak pod niebem innego imienia, przez które mamy być zbawieni, jeno imię Jezus […]”.

Znajdujemy w Traktacie inne, równie piękne, miejsce o dobrym, ciepłym i bliskim Chrystusie. Tym razem obraz Jezusa Chrystusa zapożycza Grignion od św. Augustyna. Św. Ludwik zachwyca się modlitwą św. Augustyna do Chrystusa. Solidaryzuje się całym sercem z biskupem Hippony. Zauroczony tą modlitwą przytaczają również w oryginale:

„Tu es Christus, pater meus sanctus, Deus meus pius, rex meus magnus, pastor meus bonus, magister meus unus, adiutor meus optimus, dilectus meus pulcherrimus […]

Ty jesteś Chrystus, Ojciec mój święty, Bóg mój miłościwy, król mój najwyższy, pasterz mój dobry, mistrz mój jedyny, wspomożyciel mój najlepszy, umiłowany mój o piękności najwspanialszej […]”

Tę modlitwę przytaczają obaj polscy Jezuici. Czyżby od nich ją przejął? A może zarówno on, jak i oni przejęli ją od gorliwego apostoła niewolnictwa maryjnego z początku XVII w. o. Antoniego de Alvarado, hiszpańskiego benedyktyna (1561-1617) lub od o. Bartłomieja de los Rios y Alarcon, z zakonu eremitów św. Augustyna (1580-1652), który, Hiszpanem będąc, szerzył maryjne niewolnictwo w Niderlandach, Niemczech, Włoszech, Francji i Anglii.

Interesujący jest wniosek, jaki święty wyprowadza z tak ciepłego obrazu Chrystusa. Można by oczekiwać, że sformułuje apel, by z całą radością, ufnością, bez lęku, po dziecięcemu i po przyjacielsku rzucić się w ramiona tego i takiego Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego wspaniałego Jezusa, naszego niezrównanego Pośrednika i Wspomożyciela, naszego Obrońcę i niezawodną Pomoc, naszą Drogę … Nic podobnego. Święty apeluje o niewolnictwo maryjne, by doskonalej gruntować nasze nabożeństwo do Niego i dostarczyć „dogodny i niezawodny środek znalezienia Go” (s. 58). Pod adresem tych, którzy zdziwią się taką logiką, kieruje mocne słowa: Są to panowie, może nawet uczeni w Piśmie, którzy może nawet innych pouczają o prawdach wiary, jednak nie znają Jezusa ani Jego świętej Matki… Znamy to, ale tym razem przysłuchajmy się śledząc argumentację, podstawowy ciąg logiczny: Jezus jest wspaniały, cudowny, kochany itd., zatem idźmy do Matyi, by nas doprowadziła do Jezusa. Okropne słowa święty kieruje przeciw zdziwionym taką logiką. A słowa te zamieszcza w żarliwej rozmowie ze Zbawicielem.

Kto ma wątpliwości co do Grignionowej propozycji, niech wie, że to prawdopodobnie szatan podpowiada, a nawet na pewno on. Taka argumentacja przeraża czytelnika mającego pytania i wątpliwości; Święty sugeruje potępienie, a nawet nim grozi.

Trochę dalej, w rozdziale IV pt. Potrzeba nam pośrednictwa u istotnego Pośrednika, jakim jest Jezus Chrystus, Święty zdaje się malować w tym dość długim tekście inny obraz Boga i Chrystusa – z akcentem na Ich surowość i na nie – odpowiedniość bezpośredniości z Nimi. Zawarł w nim Święty typową argumentację powtarzającą się u innych, jednak nie wszystkich, wielkich apostołów maryjnego niewolnictwa. Nie radzi bezpośrednio podchodzić do Pana Boga, ponieważ jesteśmy skażeni, a On jest świętością! Nie bezpośrednio do Chrystusa, bo On czysty, my nieczyści, On święty świętych, my grzeszni … Z wcielenia i krzyża nie wnioskuje Święty, że oto w Jezusie Chrystusie Bóg jest dla nas Emanuelem, Bogiem z nami, który swoją transcendencję zanurza w immanencję, Bogiem, który niejako wychodzi ze swojej transcendencji, by być z nami i dla nas w naszej immanencji, dzięki czemu Bóg daleki stał się Bogiem bliskim, pełnym miłosierdzia (Dives in Misericordia Deus) …, ale retorycznym, a przynajmniej dziwnym pytaniem wyklucza takie myślenie. Po słowach o Bogu obrażonym, do którego potrzebujemy pośredników, przechodzi do Chrystusa i pyta: Czyżbyśmy mieli mniej lękać się Chrystusa, Jego Majestatu i świętości, mniej Go szanować i iść do Niego bez pośredników …? Przywołajmy jeszcze raz to raczej straszne retoryczne pytanie, którego oby żaden Święty, żaden teolog i żaden chrześcijanin nigdy nie postawił:

„Jeśli z nieskończonego miłosierdzia Swego [Jezus] jest Pośrednikiem u Boga, Ojca Swego, by uśmierzyć gniew Jego i spłacić Mu nasz dług, czyż dlatego mielibyśmy mniej Go szanować i mniej lękać się Jego Majestatu i świętości?”.

Ależ, św. Ludwiku, musimy się z Tobą serdecznie i stanowczo spierać: w imię poprawnego rozumienia Boga z nami w Jezusie, w imię prawdy o kenozie Słowa, w imię faktu zejścia Syna Bożego pośród synów ludzkich, w imię Boga, który stał się człowiekiem i rozbił namiot pośród nas, w imię Jezusa Ewangelii, w imię Jezusa Dobrego Pasterza, w imię wyraźnej woli Jezusa: Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię (Mt 11, 28); musimy spierać się z Tobą w imię poprawniejszego obrazu Boga i Boga człowieka …, w imię rozjaśnionych Ewangelią i zrodzonych w Misterium Paschalnym naszych relacji z Bogiem: relacji dziecka do Ojca i Ojca do dziecka; w obronie pocieszającej prawdy o naszych relacjach do Jezusa Chrystusa, który stał się dla nas bliskością i bezpośredniością Boga.

Bojącym się iść wprost do Chrystusa radzisz, święty Ludwiku, by szli do Matki, bo w Niej nic odstraszającego, surowego, nic zbyt wzniosłego lub olśniewającego; tłumaczysz, że Ona nie jest olśniewającym słońcem, Ona nigdy nie odpycha … A może, wybacz śmiałość, o, wielki święty Bracie, należy, trzeba, koniecznie i pilnie trzeba leczyć obraz Chrystusa w wyobraźni, umysłach i sercach? Czy nie jest to przede wszystkim sprawa obrazu Boga i obrazu naszego Zbawiciela? Czy przede wszystkim i ponad wszystko to właśnie nie jest najbardziej podstawową z podstawowych spraw ewangelizacji, katechizacji i wszystkich ojców duchownych, mistrzów na drodze chrześcijanina?

W logice Świętego następuje charakterystyczne przejście do pośrednictwa Matki Najświętszej. Święty zdaje się przyjmować założenie, którego formalnie, wyraźnie i wprost nie formułuje, że nie mamy bezpośredniego dostępu do naszego wysławianego na innym miejscu Chrystusa (nie mówi tego w formie tezy, ale w równoważnych pytaniach retorycznych):

„Czyż jednak nie potrzebujemy pośrednika u samego Pośrednika? Azali czystość nasza jest dość wielka, abyśmy się wprost i bezpośrednio z Nim połączyć mogli? Azali nie jest On Bogiem, we wszystkim Ojcu równym, a więc Świętym świętych, na równi z Ojcem godnym szacunku? Jeśli z nieskończonego miłosierdzia Swego stał się naszym zakładnikiem i pośrednikiem u Boga, Ojca Swego, by uśmierzyć gniew Jego i spłacić Mu nasz dług, czyż dlatego mielibyśmy mniej Go szanować i mniej lękać się Jego Majestatu i świętości?”.

Dalej św. Ludwik przekonuje, by uciekać się do bliższego nam Pośrednika, czyli do Maryi. Wskazuje na cechy Matki Bożej, które do tego zachęcają. Zdaje się sugerować, jak gdyby brakowało ich Chrystusowi:

„Powiedzmy więc śmiało ze św. Bernardynem, że potrzeba nam pośrednika u samego Pośrednika, a Najśw. Panna najlepiej zdoła spełnić ten miłosierny urząd. Przez Nią Chrystus przyszedł do nas i przez Nią również my do Niego dojść mamy. Skoro boimy się iść wprost do Jezusa Chrystusa, Boga naszego, z powodu naszej nikczemności czy grzechów, wzywajmy śmiało pomocy i wstawiennictwa Marii, naszej Matki. Ona jest dobra i czuła, nie ma w Niej nic surowego ni odstraszającego, nic zbyt wzniosłego lub olśniewającego. Patrząc na Nią nie widzimy nic innego jeno własną naturę w stanie nieskażonym. Nie jest Ona słońcem, które by blaskiem swych promieni mogło oślepić naszą ułomność, ale jest piękna i łagodna, jak księżyc, który światło swe otrzymuje od słońca i łagodzi, by dostosować je do naszych ograniczonych źrenic. Jest Ona tak miłosierna, że nigdy nie odpycha nikogo, kto Ją o wstawiennictwo błagał, choćby był największym grzesznikiem. […] jeszcze nigdy nie słyszano, od czasu jak świat światem, by ktokolwiek uciekający się do Najśw. Dziewicy z ufnością i wytrwałością od Niej został opuszczony”.

Jest Ona tak można, że nigdy jeszcze żadna Jej prośba odrzucona nie została: Wystarczy, aby stanęła przed swym Synem, a prośba Jej natychmiast wysłuchana bywa. Bóg ulega swej miłości dla Tej, której wnętrzności Go nosiły, a piersi wykarmiły i nie zdoła oprzeć się prośbom Swej ukochanej Matki. „[…] winniśmy po trzech stopniach wstępować do Boga. Pierwszy, najbliższy nam i najdostępniejszy dla nas – to Maria, drugim jest Chrystus, a trzecim – Bóg Ojciec. By dojść do Jezusa, trzeba iść do Marii, bo Ona jest naszą Pośredniczką w orędownictwie. By dojść do Ojca Przedwiecznego, trzeba iść do Jezusa, gdyż jest On naszym Pośrednikiem w dziele Odkupienia. Otóż, nabożeństwo, o którym teraz mówić będę, umożliwi nam ścisłe zachowanie powyższego porządku” (podkreślenia – S.C.N.).

O, gdybyśmy mogli widzieć twarz i oczy naszego Zbawiciela, doskonałego Pośrednika, słuchającego lub czytającego taką chrystologię i taką teologię swego zbawczego pośrednictwa! Teologia, chrystologia i mariologia zamieniają się pod piórem Świętego Kaznodziei w psychologię, za pomocą której czyni Boga i Boga-Człowieka na obraz i podobieństwo nasze. Taka teo-psychologia ma potężną siłę przekonywania, ale zafałszowuje teologiczny obraz Jezusa Chrystusa, Emanuela, Boga-z-nami, doskonałego Odkupiciela i Orędownika, do którego mamy bezpośredni przystęp w Duchu Świętym. Przecież Duch Święty łączy nas bezpośrednio z Chrystusem. Zauważmy coś, co jest niezauważane w przekazywaniu maryjnego orędzia św. Ludwika: on wyraźnie napisał, że Chrystus jest naszym Pośrednikiem w dziele Odkupienia, podczas gdy w dziedzinie orędownictwa naszą Pośredniczką jest Maryja. Tymczasem chrześcijanie wierzą, że Jezus Chrystus jest naszym Pośrednikiem także w orędownictwie.

BŁ. HONORAT KOŹMIŃSKI (1829-1916)

Wprowadzenie w temat niewolnictwa maryjnego w ujęciu bł. Honorata opracowali 15 lat temu o. Gabriel Bartoszewski OFMCap i Paulina Brzozowska. Z tą formą nabożeństwa czy raczej „drogi chrześcijanina” zetknął się o. Koźmiński mając mniej więcej 30 lat. Ustalono, że Traktat – jeszcze nie świętego ani nawet błogosławionego – Ludwika Grigniona dotarł do o. Honorata poprzez starszego kapucyna o. Prokopa Leszczyńskiego, ten zaś otrzymał go od o. Piotra Semeneńki z gorącym zaleceniem. O. Honorat akceptował w pełni propozycję Montforta, przyjął ją do własnego życia (24 XI 1867) i wprowadzał bardzo głęboko do niektórych zakładanych przez siebie zgromadzeń. Hasło Tuus totus obrał za życiową dewizę. Aktu oddania dokonał według formuły św. Ludwika. Ważniejsze słowa napisał własną krwią i krwią podpisał.

By szerzej odmalować obraz Boga kapucyńskiego niewolnika Maryi, należałoby poświęcić sporo czasu na ukierunkowaną lekturę bezmiarów jego pism. Nie było na to możliwości.

Poniższe uwagi wyrosły z lektury artykułu Bartoszewski-Brzozowska oraz z Notatnika duchowego o. Honorata.

Bez zastrzeżeń przyjmuje on Grigniona. Powtarza zarówno jego tezy, jak i argumentacje; często je poszerza, np. gdy argumentuje za maryjnym niewolnictwem z przykładu Chrystusa, który zechciał być niewolnikiem Maryi, chociaż Ewangelia bardzo mocno podkreśla również niezależność Chrystusa od swojej Matki i krewnych. Grignionowy obraz Boga staje się więc pośrednio honorackim Jego obrazem. Zresztą głównym.

Wydaje się, że – prawdopodobnie w sposób niezamierzony – bogaci i koryguje ten obraz; dość często bowiem wzywa do naśladowania Maryi w Jej zaofiarowaniu się Bogu.

O. Honorat dostarcza tekstów prowokujących zarzut, że za bardzo, a nawet w sposób niedozwolony, przesuwa akcent z Chrystusa na Maryję. W usta Matki Bożej włożył słowa: „Wszystko mi jest dane od Syna i nikt [z ludzi] nie zna Syna, jedno Jego Matka i ten, któremu by Ona chciała objawić”. Można to postrzegać jako honorackie wzmocnienie pomysłu św. Bernarda (przejęte i podane dalej w jeszcze ostrzejszej formie przez św. Ludwika) o pośrednictwie piętrowym: Do Ojca pośredniczy Chrystus, do Chrystusa Maryja, a my mamy iść do Maryi.

Ziarno maryjnego niewolnictwa Grignion posiał na honorackim zagonie, który jednak był wcześniej obsiany przez św. Franciszka. To prawdopodobnie nie było bez znaczenia dla wzrastania Ludwika w Honoracie. Może jednak Jezus drugiego jest wyraźniejszy? Trzeba by to przebadać. Na odnotowanie zasługuje niekonwencjonalny model oddawania się Maryi. Napisał: „[…] podczas Mszy odprawianej przed św. Franciszkiem […] zaofiarowałem się z Panem Jezusem Najświętszej Pannie za Jej niewolnika […]” (podkreślenie – S.C.N.).

Honoracka duchowość ofiarowań. Notatnik duchowy zawiera 22 różne akty ofiarowania czy ofiarowania siebie, co sugeruje, że ten typ pobożności jest charakterystyczny dla duchowości o. Honorata. Unika w nich izolowania oddań i oddań siebie Maryi z szerszego kontekstu teologicznego i chrystologicznego. Pamięta o zaofiarowaniu w sakramencie chrztu. Ostatnie opublikowane w Notatniku oddanie nosi tytuł: Odnowienie obietnic na Chrzcie uczynionych.

Testament duchowy napisany w roku 1888 pt. Moja ostatnia wola zapewnia, że o. Honorat szczęśliwie wkomponował swoje akty oddania się Maryi w szeroki kontekst wiary chrześcijańskiej. Otrzymały tam swoje miejsce, wcale nie najważniejsze, zgodne z hierarchią misteriów zbawienia.

ŚW. MAKSYMILIAN MARIA KOLBE (1894-1941)

Obraz Boga nigdy nie stał się wprost i bezpośrednio przedmiotem zainteresowania maksymilianologów. Na moim seminarium napisano pracę magisterską o Chrystusie ojca Kolbego.

Metodologicznie jest uzasadnione uwzględnianie parametru czasu i rozwoju.

Zachowały się notatki Świętego sprzed jego diakonatu (1916, a więc przed założeniem „Rycerstwa Niepokalanej”). Pierwsze rozmyślanie zaczyna od zdania: Pan Bóg jest dobry nieskończenie; więc mniej lub więcej od ciebie zależy. Potem – że służyć Bogu to największa i esencjalna sprawa, że piekło i dla Maksymiliana jest otwarte, że Bóg się upokarza, więc nie trzeba być pysznym, że celem Jezusa jest „należna chwała Boża i zbawienie dusz”, że bronią Jezusa jest ubóstwo, wzgarda i przykrości … Rozstrzelonymi literami dodaje coś, co nie wynika z poprzedniego:

„Bądź spokojny: Oddaj się cały w ręce miłosiernej Opatrzności Bożej, tj. Niepokalanej i bądź spokojny, i w pokoju czyń Wolę Bożą”.

Trudno uciec od pytania: A Jezus, w którym i przez którego Bóg objawił się jako Miłość miłosierna?

W notatkach z innego rozmyślania z tych samych rekolekcji:

„[…] dozwól się wieść Panu Bogu [rozstrzelone litery – uw. red.]; a nie ty chciej wieść Pana Boga. Pan Jezus wzgardzony, ukrzyżowany: »propter te«. Ufaj Bogu, a będziesz niewzruszony […]. Staraj się być podobnym Panu Jezusowi Ukrzyżowanemu. Praedica »Iesum et hunc Crucifixum« vita et verbo […] Idąc za Panem Jezusem będziesz królem, przyjacielem, synem i spadkobiercą Bożym […]; o tyle szczęśliwym, o ile bliżej będziesz Go naśladował […] Bądź Chrystusem [potrójnie podkreślone przez kleryka Maksymiliana – uw. S.C.N.]. Czyń, co, kiedy i jak Pan Bóg chce – zgoda z Wolą Bożą i posłuszeństwo – najwyższa mądrość […]

Rozmyślaj często o tym, że cała wielkość, świętość i godność twoja zależy jedynie od wypełnienia Woli Bożej; […]

Oddaj się zupełnie Panu Bogu, a będziesz szczęśliwy.

Dlatego studiuj Ukrzyżowanego. Upodobnij się do Niego […]

Cierp i pracuj […] dla Boga samego.

Co dzień, często i w trudnych chwilach patrząc na Ukrzyżowanego ucz się [widząc że] najuboższy, w cierpieniach największych i wzgardzie od wszystkich, naśladować Pana Jezusa nagiego, w takich boleściach i tak wyszydzanego; […]

Kochaj Boga dla Boga samego i dla Niego (coraz spokojniej i miłośniej) w pokoju i miłości cierp i pracuj.

Kochaj, kochaj uczynkiem Pana Boga, daj Mu siebie, wszystkich i wszystko, i bądź z Nim (skupienie) zawsze, bo i On tak robi”.

Z wielkim prawdopodobieństwem można tu stwierdzić tradycyjną klasyczną duchowość franciszkańską: teocentryczną (ukierunkowaną wyraźnie na Boga Ojca, ze zdecydowanym akcentem na Chrystusa i to Ukrzyżowanego. Pojawia się idea znaku równości między (=) w związku z Wolą Bożą, ale znak ten nie stoi między wielkim „W” znaczącym Wolę Niepokalanej, a małym „w” wskazującym na wolę naszą. Na tym przedkapłańskim i przedrycerskim etapie wielkie „W” znaczy Wolę Boża, a małe „w” – wolę naszą; równanie to jest równaniem mądrości.

Congar, stary dominikanin, pyta młodego franciszkanina: „Bracie Maksymilianie, czy nie pobrzmiewa tu coś z monofizytyzmu?”

Rok 1933. Upłynęło 17 lat od napisania tamtego tekstu, 6 lat od założenia Niepokalanowa i 3 lata misji w Japonii. O. Maksymilian jedzie do Polski na Kapitułę Prowincjalną. Właściwie to płynie, nie jedzie. Płynie statkiem „Conte Rosso” Wielki Piątek przeżywa na Morzu Chińskim między Hongkongiem a Singapurem. Dość obszernie opisał sposób przeżycia tego dnia. Prawdopodobnie to opowiadanie dość celnie ilustruje problem, który niepokoi również wielkich niewolników Maryi. Jak nasz wielki niewolnik Maryi przeżywa Wielki Piątek?

„Wielki Piątek – Trzeba by więcej cierpieć, boć to pamiątka śmierci Pana Jezusa, ale wzdrygam się przed spotkaniem się z nimi [tzn. z cierpieniami – uwaga S.C.N.], zwłaszcza jeżeli chodzi o upokorzenia. Lecz pocieszam się tym, że i Pan Jezus pozwolił, by i Jego natura ludzka wzdrygała się przed cierpieniem w Ogrójcu.

Rano pospałem do [godziny] szóstej, bom też i odczuwał przemęczenie. Po czym, po umyciu się, krótkiej modlitwie i – jak zwyczajnie – miłosnym pocałunku złożonym na sercu Niepokalanej – na pokład, pomiędzy maszyny, by być nieco swobodniejszym i wolniejszym i rozmyślanie, Kom[unia] św. Duch[owna] i cząstka różańca zamiast brewiarza. – Za temat rozmyślania wziąłem „Zdrowaś, Maryjo” Co za wzniosła modlitwa! „Łaski pełna”, bo doprawdy nic z łask nie mogło brakować Jej. Co za piękno pełności łaski, której nadwyżka spływa obficie na nas, a raczej ta pełnia jest źródłem łaski dla nas. I w nas ta łaska nie prze staje być Jej i w Niej Boża. »Pan z Tobą«! O doprawdy, Bóg jest zawsze z Nią, i to w jaki ścisły, doskonały sposób. Czyż nie jest Ona jakby częścią Trójcy Przenajświętszej]? Bóg Ojciec …, Syn Boży i Duch Św. Jej Oblubieniec. I gdzie Ona wejdzie, tam całą Trójcę Przenajświętszą] ze sobą przynosi. Jakież prawdziwe to słowa, że wszystko we wszechświecie dzieje się: »W imię Ojca i Syna i Ducha Św. przez Niepokalaną«.

Bóg Ojciec. Jakież głębokie słowa Pana Jezusa: »Nie nazywajcie nikogo ojcem na ziemi« (por. Mt 23, 9). Doprawdy, nikt nie jest ojcem w doskonałym tego słowa znaczeniu, bo pierwszy początek wszystkiego, to pierwszy Ojciec wszystkiego: Bóg Ojciec. Wszystko inne to echa, echa. Od Ojca Boskość jakby spływa odwiecznie na Syna i od Ojca i Syna na Ducha Przen[ajświętszego], a z Trójcy Przenajświętszej] na Dziewicę Matkę Boga – Jezusa, tego pierwowzoru człowieka doskonałego, świętego aż Boga-Człowieka; wedle tego wzoru formować się będą święci. Ale nie inaczej w ich duszy narodzi się Jezus, jak przez Maryję Niepokalaną, ani też nie inaczej będzie w nich wzrastał, upodabniając do siebie jak przez Tę, u której boku wzrastał Człowiek-Bóg: Jezus. Jeszcze jedno. Maryja Niepokalana jest matką Boga. W świecie materialnym wszystko ma swój początek, rozwój i koniec. Nie tak jak w świecie duchowym. Tam wszystko jest zawsze razem i rozwija się bezgranicznie, bo Bóg jest doskonałością nieskończoną. Skończoność w świecie materialnym pochodzi tylko z materii. – Ale do czego dążę. Niepokalana w znaczeniu duchowym jest zawsze ustawicznie Matką Jezusową, Ona Go w duszach rodzi, Ona daje Mu wzrost w duszach. Słowem, jest Jego Matką w najdoskonalszym duchowym tego słowa znaczeniu.

Lecz zanadtom się rozgadał. W ostatecznym wyniku widząc, że gdzie Jej nie ma, tam nie ma i Boga, Jezusa, a gdzie Ona, tam Trójca Przen[ajświętsza], Jezus, postanowiłem sobie dać się Jej prowadzić zawsze, wszędzie i we wszystkim, czyli powracać wciąż do pokoju i miłości.

Potem jeszcze cząstka różańca św. i śniadanie. I na leżak do pisania tych gryzmołów. Maryja.

Już nam rozwiesili namiotowe płótno, by słońce zbytnio nie dokuczało”.

W tym przeżywaniu Wielkiego Piątku i Misterium Ukrzyżowanego pojawia się refleksja o uczestnictwie w cierpieniu Chrystusa, która bardzo szybko ustępuje przed refleksją o „Łaski pełnej” Tematem rozmyślania w Wielki Piątek jest nie Ukrzyżowany Zbawiciel, ale pełna łaski Pośredniczka. Serdeczne ucałowanie nie krzyżyka, ale serca Niepokalanej. Maryja rodzi Jezusa w duszach. Ten ostatni zwrot Yves Congar wyraźnie wskazał jako przykład przypisywania (przenoszenia – supozycji) Maryi działania Ducha Świętego; to On przecież rodzi Chrystusa w duszach. W pierwszym i drugim tekście zdają się przemawiać dwie dość różne duchowości. Przeżyciowo na pierwszy plan wysunięta została Niepokalana. Wiele innych tekstów ilustruje i potwierdza tę tezę. Na ogół je znamy.

Jednak dla przypomnienia czy ilustracji – kilka wypowiedzi:

23 sierpnia 1933. O. Maksymilian wrócił z Japonii. Spotyka się z braćmi i wiele im mówi. Podejmuje m.in. problem naszych bezpośrednich odniesień do Chrystusa. Dlaczego nie bezpośrednio do Chrystusa, ale przez Niepokalaną? Tłumaczy różnie. Niejednokrotnie przekonuje, że Bóg otrzymuje więcej chwały, jeśli zwracamy się nie bezpośrednio do Chrystusa, ale do Maryi:

„Doskonałość chrześcijańska polega na zjednoczeniu woli naszej z wolą Bożą. Otóż wola Niepokalanej jest tak ściśle zjednoczona z wolą Bożą, że wydaje się jakoby była jedna wola. Mówiąc tedy o spełnianiu woli Bożej, możemy również śmiało mówić, że spełniamy wolę Niepokalanej. Przez to nie ujmujemy Panu Bogu chwały, lecz owszem, przysparzamy, bo postępując tak, uwydatniamy doskonałość Maryi jako najdoskonalszego stworzenia Bożego i zupełne zjednoczenie Jej woli z wolą Bożą”.

Dwa tygodnie później kontynuował podjęty temat. Nawiązał do zasłyszanego zdania, że niektórzy święci mieli bezpośrednie nabożeństwo do Pana Jezusa. Podniesienie takiego faktu znaczyło pytanie pod adresem propozycji niewolnictwa maryjnego. Jak odpowiedział o. Kolbe? Zaproponował kilka odpowiedzi, chociaż trudno stwierdzić, czy były wyczerpujące. Po pierwsze, pluralizm dróg do świętości: na Bożej łące kwitnie wiele kwiatów, które tworzą piękną harmonię; święci chodzili różnymi drogami, ale jeśli postrzega się je całościowo, również zadziwiają swoją harmonią. Po drugie, wzór Chrystusa: Jego przykład jest najwznioślejszy, a On oddał się Maryi; zechciał, by Go zrodziła i wychowała. Po trzecie, dwie drabiny. Chodzi o sen brata Leona, jednego z pierwszych towarzyszy św. Franciszka: Chrystus stał na szczycie czerwonej drabiny, bracia, którzy próbowali się po niej wspiąć, spadali; zmartwiony św. Franciszek wołał do braci, by wspinali się po białej drabinie, na szczycie której stała Matka Boża; po białej drabinie szczęśliwie wspięli się do Matki Bożej, a Ona oddała ich synowi. Po czwarte, jednak przykład świętych. Nawet jeśli niektórzy bezpośrednio szli do Pana Jezusa, to żaden nie mówił, że „bez Matki Bożej chciał iść do Pana Jezusa czy chciał się uświęcić, chociaż nie koniecznie musiał o Matce Najświętszej wspominać”. To raczej próba odpowiedzi na zarzut niż argument. Po piąte, sprawiedliwość i miłosierdzie. Musimy rozliczyć się z Panem Bogiem, a przy rozliczeniu lepiej jest być z Matką Najświętszą; na szalę sprawiedliwości kładzie Ona swoje zasługi, szala dobrych uczynków przeważa „i sąd Boży wtenczas odbywa się ściśle wedle sprawiedliwości i wedle miłosierdzia”. Po szóste, ustalony porządek. Jeśli chcesz jechać do Gdańska, wsiadaj do pociągu (Gdańskiem jest Pan Jezus, pociągiem Matka Boża): „Niepokalana jest tak ściśle z Bogiem zjednoczona, że cokolwiek jest Jej, to tym samym jest Boże. Droga, po której iść mamy, to z Matką Najświętszą do Pana Jezusa, a z Panem Jezusem i Matką Najświętszą do Trójcy Przenajświętszej”.

Ojciec Maksymilian wyjaśnia, że można zwracać się bezpośrednio do Pana Jezusa czy do Trójcy Przenajświętszej, ale tłumaczy w wielu miejscach, że lepiej, korzystniej, „ekonomiczniej” (w sensie większej chwały Bożej) jest zwracać się do Matki Najświętszej.

Św. Maksymilian bardzo rzadko kontrastuje surowość Boga i Jezusa Chrystusa z dobrocią Matki Najświętszej, a przecież miał sporo autorów, również świętych, z których mógł czerpać obficie.

W koronnym tekście Rycerstwa Niepokalanej, czyli w akcie oddania się: O, Niepokalana, nieba i ziemi Królowo, znalazł się szczegół doniosły dla obrazu Boga: „Ty [Niepokalana], której Bóg cały porządek miłosierdzia powierzyć raczył” Dokonuje mało szczęśliwej recepcji średniowiecznego pomysłu, według którego Bóg podzielił swoje królestwo na dwie połowy: sprawiedliwość, którą zatrzymał sobie (albo w innej wersji – oddał Chrystusowi), oraz miłosierdzie, które oddał we władanie Maryi. Powtarzanie tego aktu oddania utrwala taki obraz Boga i Chrystusa, nieznany Ewangelii.

SŁUGA BOŻY KS. KARD. STEFAN WYSZYŃSKI (1901-1981)

Rozprawa doktorska o. Jana Pacha Maria nell’insegnamento del Cardinal Stefan Wyszyński wprowadza w źródła i opracowania słowa, jakie ten wielki niewolnik Maryi wypowiedział o Niepokalanym Rycerzu Boga, jak Ją nazywał. Wiele napisano o maryjności i mariologii Księdza Prymasa. Próby odkrycia obrazu Boga w jego teorii oraz praktyce świętego niewolnictwa, o ile mi wiadomo, dotąd nie podjęto. Pierwsza próba postawienia tego problemu w połowie lat osiemdziesiątych bardzo zaniepokoiła Maryjną Komisję Episkopatu.

Zwracając uwagę na dziwną łatwość, z jaką wielu apostołów maryjnych (kaznodziejów, pisarzy) przeciwstawia surowość Boga i Boga-Człowieka dobroci i miłosierdziu Matki Najświętszej, zacytowałem fragment przemówienia ks. kard. Stefana Wyszyńskiego. Ilustracja była rzeczywiście mocna; niektórzy zrozumieli ją jako atak na Księdza Prymasa i jego dzieło. Słyszałem następnie na jakiejś większej sesji pełen żalu protest i oskarżenie, że cytowane przeze mnie słowa zostały wyrwane z kontekstu.

Noszę w sobie tamto doświadczenie. Podejmując na nowo problem obrazu Boga w naszej maryjności, a konkretniej – w maryjnym niewolnictwie, i zwracając się m.in. do Sługi Bożego z prośbą o konsultację, stajemy w sytuacji o tyle ułatwionej, że wiele wypowiedzi księdza prymasa Stefana Wyszyńskiego na ten temat (prawdopodobnie ważniejsze) zostało zebranych i udostępnionych. Można łatwo powrócić do tamtego początku, by zweryfikować swego rodzaju zarzut przeciwko Wielkiemu Niewolnikowi Maryi. Odnalazłem wspomniane przemówienie. Oby udało się tym razem uniknięcie zarzutu o wyrywanie z kontekstu. Deklaruję najlepszą wolę wiernego zreferowania i cytowania.

Chodzi o przemówienie z 15 marca 1961 r. skierowane do biskupów polskich, w Kaplicy Domu Prymasowskiego, w dniu ich oddania się Matce Bożej. Kontekst zatem wielki i uroczysty.

Przemówienie ma trzy punkty.

W punkcie pierwszym, zatytułowanym Bogurodzica pierwszą Katedrą konsekracji biskupiej: „Non horruisti Virginis uterum …”, Kaznodzieja wskazał na fakt, że w dniu Zwiastowania dokonała się pierwsza konsekracja Pasterza i Biskupa; dokonała się mocą Ducha Świętego w Maryi, jako Pierwszej Katedrze biskupiej konsekracji. Sam Bóg wyznaczył tę Katedrę na miejsce pierwszej i najważniejszej konsekracji biskupiej. Z tamtej konsekracji bierze swoje kapłaństwo każdy kapłan i swoje biskupstwo każdy biskup.

Drugi punkt przemówienia otrzymał tytuł: Pierwszy wykonsekrowany w Wieczerniku biskup oddany w dłonie Matki Miłosierdzia: „Oto Syn Twój” Św. Jan został nazwany pierwszym biskupem świeżo konsekrowanym w Wieczerniku. Dlaczego pierwszym, a niejednym z pierwszych? Prawdopodobnie dlatego, że łatwiej do biskupów argumentować z pierwszego biskupa niż z jednego spośród całego grona. Kaznodzieja – przykładem Jana pod krzyżem i słowami Ukrzyżowanego: „Oto Syn Twój – Oto Matka twoja” – argumentuje polskim biskupom zasadność oddania się Matce Bożej. Decyzję Chrystusa na krzyżu ks. Prymas wiąże myślowo z decyzją Ojca Niebieskiego, „który mógł przecież inaczej umieścić Pasterza i Biskupa dusz naszych, Jezusa”, a jednak umieścił Go w Maryi. I teraz następuje fragment, który kiedyś zacytowałem jako niewłaściwy:

„Ojciec Niebieski w swym odwiecznym widzeniu miał przed oczyma dzień straszliwej zapłaty na krzyżu, gdy Syn Człowieczy będzie musiał oddać sprawiedliwości Bożej za grzechy świata ostatnią kroplę krwi. Wiedział, że chociaż cena tej Krwi jest nieskończona, to jednak i zniewaga Boga jest tak olbrzymia, iż mógłby On unicestwić całe człowieczeństwo Jezusowe, aby wziąć sprawiedliwą zapłatę. I jak gdyby lękając się potęgi swej sprawiedliwości, wołał mieć Syna swojego – przez wielką dlań miłość – w rękach Matki. Stała Ona pod krzyżem i czuwała nad losami powierzonego sobie Syna Bożego. Oczyma swoimi patrzyła na sprawiedliwe dłonie Boga Wszechmogącego. Swym spojrzeniem zniewalała, aby w tych dłoniach zwyciężyło miłosierdzie nad sprawiedliwością. Oczy Matki Miłosierdzia sprawiły, że
Syn Człowieczy ocalał przed sprawiedliwością Boga w dłoniach Matki”.

Logiczne zastosowanie namalowanego słowem dramatu rozgrywającego się na Kalwarii z trzema wielkimi Aktorami: Bogiem Ojcem, Ukrzyżowanym Bogiem-Człowiekiem i Jego Matką, jest następujące: Każdy biskup dźwiga olbrzymią odpowiedzialność za swoje owce oraz dźwiga ich nieprawości. Bóg Ojciec miałby prawo dochodzić na nich swej sprawiedliwości. Na szczęście, mamy Maryję:

„Ale właśnie tu jest tajemnica naszego biskupiego życia. Jak na Kalwarii pierwszy biskup oddany był Matce Boga, która została w tej chwili Matką ludzi i Matką całego Kościoła, tak też każdy biskup oddany jest w osobie Jana, w szczególny sposób, Matce”

Biskupi są pod władzą Piotra – kontynuuje wywód ks. Prymas – ale w swojej owczarni w jakimś zakresie pozostają autonomiczni, mają więc powód, by się niepokoić co do sposobu wykorzystywania swojej autonomii, a nawet lękać Bożej sprawiedliwości i odrzucenia. Dlatego potrzebują Maryi-Obronicielki przed sprawiedliwym Bogiem.

„Potrzebna więc nam jest Matka, która kiedyś wybroniła przed sprawiedliwością Bożą Pasterza i Biskupa dusz naszych, Jezusa Chrystusa. Potrzebna jest nam Matka, która w obliczu ogromnej naszej odpowiedzialności wybroniłaby nas niejako przed sprawiedliwością, której Bóg ma prawo na nas dochodzić za zlecone nam owce. Potrzeba nam dłoni macierzyńskich i macierzyńskiej opieki! Może dlatego to pierwszy biskup nie był oddany na Kalwarii Piotrowi, tylko – Matce! Chodziło o to, aby miał jakieś wielkie poczucie macierzyńskiej opieki, aby mógł się na Niej oprzeć, w Niej szukać siły i liczyć na miłosierdzie, które Ona wyprosi. I my także wobec największej odpowiedzialności za owce nasze, wpośród najtrudniejszej pracy musimy jednakże umieć stanąć spokojnie w obliczu Boga sprawiedliwego i powiedzieć: z owiec, które mi dałeś, żadna nie zginęła. Może tylko jakiś syn … zatracenia”.

Biskup i Pasterz dusz naszych umierający na krzyżu związał pierwszego biskupa z Maryją, swoją Katedrą. Bez granic miłując biskupów „zapragnął Jej dłoni, słodyczy, pociechy, opieki i pomocy dla każdego biskupa […], który się rodzi z Jego Wieczystego Kapłaństwa i Biskupstwa. Oddając się Matce Bożej biskupi pragną naśladować Chrystusa, który na Kalwarii oddał pierwszego biskupa w ręce Maryi”.

SŁUGA BOŻY KS. FRANCISZEK BLACHNICKI (1921-1987)

Niewątpliwie należy do grona wielkich niewolników Maryi. Praktykę całkowitego oddania się Maryi wpisał do programu swojego systemu formacyjnego. Zasługuje na ważne pytanie o teologiczny obraz Boga w jego maryjności.

Pozostawił po sobie ponad 800 pozycji bibliograficznych. Znaczna ich część podejmuje tematykę maryjną. Zasługuje ona na rozprawę doktorską. Ani jednej pozycji nie poświęcił wprost i bezpośrednio tematowi obrazu Boga na maryjnej drodze. Zainteresowani muszą rekonstruować go z rozsypanych, a może raczej nigdy nie złożonych fragmentów.

Ostrożnie z ks. Blachnickim! Są racje, by domniemywać, że jest kilku księży Franciszków Blachnickich: pierwszy – do 1960/61, drugi później. Katowicka centrala Ruchu „Światło-Życie” opublikowała ostatnio wybór tekstów z duchowego pamiętnika Sługi Bożego. Dała jej tytuł: Trzy nawrócenia. Pomysł wzięła od autora. To ks. Franciszek napisał, że przeżył 3 nawrócenia: pierwsze nawrócenie było nawróceniem do wiary z niewiary 18 czerwca 1942 r. w celi B1 katowickiego więzienia, gdzie oczekiwał na ścięcie; drugie, nazwane nawróceniem nadziei, dokonało się pod koniec pobytu w Wyższym Seminarium Duchownym i „trwało – jak sam napisał – ponad 30 lat”, czyli niemal do końca życia; trzecie, nazwane nawróceniem miłości, zaczęło się na krótko przed śmiercią naszego Bohatera, a narastało w latach pobytu w Carlsbergu. Maryjność między pierwszym a drugim nawróceniem była po prostu otrzymana, mało „własna”: odkryta u św. Ludwika Grigniona i o. Maksymiliana Kolbego, który nie był jeszcze nawet błogosławionym. O tej maryjności mało wiemy, jeszcze mniej – o ideowej ikonie Boga warunkującej pobożność młodego Franciszka. W tamtym okresie miało miejsce doniosłe wydarzenie: całkowite oddanie się Maryi w dniu subdiakonatu (30 marca 1949 r.). Grignion dominuje nad o. Kolbe (świeżo wydany Traktat św. Ludwika był pod ręką, pisma o. Maksymiliana nie były jeszcze wydane). Tekstu aktu oddania nie pożyczał ani od pierwszego, ani od drugiego. Napisał: „Akt ofiarowania się Niepokalanej Dziewicy Maryi w dniu święceń subdiakonatu”, rozpoczynający się od słów: „Niepokalana! Matko moja. Nadziejo moja, Pani moja, Wszechpośredniczko łask!”.

Od św. Ludwika przejął myśl, że chodzi o bycie niewolnikiem Chrystusa. Napisał: „O Mario […] Chcę być sługą i niewolnikiem Chrystusa w Tobie i przez Ciebie […] oddaję Ci wszystko […] nie spodziewając się w zamian za to poświęcenie żadnej innej nagrody, prócz zaszczytu należenia do Syna Twojego Chrystusa przez Ciebie i w Tobie” Za o. Kolbe dowartościował misterium Niepokalanego Poczęcia. Jego Akt ofiarowania zaczyna się wezwaniem z aktu oddania przyjętego w Rycerstwie Niepokalanej: „O Niepokalana!” Od o. Kolbego wziął też ideę bycia narzędziem. Uzupełnił obie swoją konkretną egzystencją: przyjmował subdiakonat przyrzekając celibat. Włączył to w oddanie się Niepokalanej.

W głębi, na ostatnim planie jeden raz pojawia się Bóg jako „przedmiot” uwielbienia; Matyja ustrzeże w nim dobro, które od Boga przez Maryję otrzymał i Jej poleca otrzymane od Boga dary, by ich nie utracił; relację „Maryja – Chrystus” ujął bardzo jasno: „Chcę być sługą i niewolnikiem Chrystusa w Tobie i przez Ciebie. Dlatego oddaję się Tobie całkowicie ze wszystkim, czym jestem i co posiadam” Brakuje jakiejkolwiek wzmianki o Duchu Świętym; jest nieobecny.

Pod koniec 1955 r. ks. Blachnicki przebywał nieco dłużej w Niepokalanowie. Br. Innocenty Wójcik zaopatrywał go w teksty o. Maksymiliana, wówczas jeszcze nie beatyfikowanego. Gość studiował je pilnie; uczył się jego duchowości. Akceptował ją z przekonaniem i – swoim zwyczajem – natychmiast wprowadzał w życie; zaproponował konkretne formy: Oazy Niepokalanej i Krucjata Wstrzemięźliwości. Bywał jednostronny i krańcowy. W Książeczce Różańcowej z 1958 r. wzywał do Różańca:

„Różaniec wprowadza nas w Tajemnice odkupienia i prowadzi nas do Chrystusa przez Maryję – a więc drogą najbliższą, najlepszą, sposobem najskuteczniejszym. Więc pod sztandar Różańca wszyscy!”

Czytając ówczesnego ks. Franciszka często odnosi się wrażenie, jak gdyby przemawiał o. Maksymilian, np.:

„Maryja jest naszą drogą do nieba. Ona jest »Bramą niebieską«, przez którą Bóg do nas przyszedł i przez którą my musimy iść do nieba. Maryja jest najlepszą drogą do nieba, najpewniejszą i najbezpieczniejszą. Oddajmy się więc Niepokalanej i pozwólmy Jej prowadzić”.

Rok wcześniej opublikował artykuł o maryjności w rozumieniu o. Kolbego. Spróbował go jeszcze bardziej zradykalizować sięgając do terminologii scholastycznej:

„Niepokalana przy tym nie jest tylko wzorem świętości (causa exemplaris), jest Ona także sprawczynią naszego wzrostu w świętości jako Wszechpośredniczka Łask (Causa Ęfficiens), jest sprawczynią naszej »niepokalaności«. Nie można sobie wyobrazić lepszego środka duchowego i moralnego odrodzenia narodu, uzdrowienia niedomagać życia religijnego i zrealizowania królowania Maryi w narodzie, jak cześć Niepokalanej w duchu O. Maksymiliana”.

Jeszcze w 1959 r. drogę zaproponowaną przez o. Maksymiliana zdaje się postrzegać jako najlepszy pomysł na apostolstwo, a nawet pomysł jedynie skuteczny, przynajmniej jeśli chodzi o sukces Krucjaty Wstrzemięźliwości, ale nie tylko:

„W naszej duszy toczy się nieustannie walka ze złem, z szatanem i jego pokusą. Jeżeli w tej walce zwyciężymy – to dzięki pomocy Łaski Bożej. Jeżeli zaś otrzymujemy łaskę – to dzięki Chrystusowi, który nam ją wysłużył – ale także dzięki Niepokalanej, Pośredniczce Wszelkich Łask – która z woli Chrystusa rozdaje nam łaski. Jeżeli więc zwyciężamy w swej duszy szatana – to dzięki Niepokalanej.

Wszelka zaś łaska – z woli Chrystusa – przechodzi przez ręce Niepokalanej, Pośredniczki Wszelkich łask”.

W następnym roku, tzn. 1960, ks. Franciszek przekonywał, że tylko przez Niepokalaną istnieje nadzieja zwycięstwa nad alkoholizmem. Analogicznie pisał już wcześniej.

Po ks. Franciszku Blachnickim katowicko-niepokalanowskim przyszedł ks. Franciszek Blachnicki lubelsko-carlsberski. Między jednym i drugim nie ma przepaści oznaczającej bunt, odrzucenie i zerwanie na rzecz całkowicie nowego, jednak różnica między ks. Blachnickim pierwszym i drugim jest uderzająca. Drugi Blachnicki wyraźnie to stwierdza i charakteryzuje:

„Decyzją o znaczeniu decydującym i opatrznościowym było moje pójście na studia pastoralne na KUL w październiku 1961 roku […] Mam za sobą 4 lata studiów zakończonych uzyskaniem doktoratu z teologii pastoralnej w czerwcu 1965 roku oraz blisko trzy lata pracy naukowej w charakterze asystenta wzgl. adiunkta na sekcji katechetycznej. Okres tych trzech lat jest również okresem stopniowego »rozkręcania« się działalności na innych odcinkach, które jednak wszystkie są związane z realizacją soborowej odnowy Kościoła”. Ks. Blachnicki nazywa te lata błogosławionymi i opatrznościowymi. Poszerzenie perspektywy – tak można by scharakteryzować przemianę; otwarcie oczu na kilka wielkich idei, które wcześniej nie były wystarczająco dostrzegane; ostrzejsze postrzeżenie kilku misteriów mniej wyraźnie obecnych na pierwszym etapie drogi: „[…] dokonała się konfrontacja tych wszystkich idei i spraw, którymi żyłem w poprzednim okresie, najpierw z odnawiającą się teologią, zwłaszcza praktyczną”.

Na pierwszym miejscu wdzięcznie ks. Blachnicki wspomina spotkanie z prof. Franciszkiem X. Arnoldem; pisał o nim rozprawę doktorską. Arnold był jego wielkim Cicerone prowadzącym w głąb misterium Kościoła i odsłaniał mu sens soborowej odnowy. Na drugim miejscu uplasowały się konkretne ruchy odnowy chrześcijańskiej na Zachodzie, zwłaszcza „Focolare”, zdumiewające bogactwem charyzmatów i wielością dróg ku chrześcijańskiej pełni. Patrząc w swoje tamte doświadczenia ks. Franciszek mówi o pewnej dokonującej się tam konfrontacji oraz syntezie; wyrastała z nich nowa wizja Kościoła i „wizja programu, dróg i metod wiodących do jego urzeczywistnienia” W nowym programie pojawiło się 6 idei wiodących (idei matek):

Idea personalizmu chrześcijańskiego – personalizmu dialogicznego. Maryja zaczęła coraz częściej pojawiać się w myśli ks. Blachnickiego jako człowiek wielkiego historiozbawczego dialogu, a Bóg – jako Pierwszy Wielki Interlokutor; nawet wewnątrztrynitarne życie Boga daje się ujmować w kategorii dialogu między Ojcem, Synem i Duchem;

Idea Kościoła – Wspólnoty ludu Bożego (Kościół jako wspólnota, „komunia zjednoczenia ludzi w Chrystusie i w Duchu Świętym z Ojcem i pomiędzy sobą w rodzinę Bożą, lud Boży, nową społeczność odkupionych”);

Idea „Ecclesia Mater – Mater Ecclesiae” Ks. Blachnicki dostrzega w niej wyróżnik swojej maryjności w porównaniu z maryjnością o. Maksymiliana:

 „Idea Mater Ecclesiae oznacza zarazem rozwinięcie i pogłębienie idei maryjnej O. Kolbego – idei Niepokalanej ukazanej jako pełnia miłości oddania się Bogu”.

„Ecclesia Mater – Mater Ecclesiae” – temat, który jak refren powraca w drugiej fazie działalności Sługi Bożego. Wprowadził go m.in. do programu Oaz III stopnia. Żaden wielki niewolnik Maryi – poza ks. Blachnickim – nie ukazywał Chrystusa jako Oblubieńca swej Matki. Niewolnik z Lublina i Krościenka uczynił z tej idei wiodącą kategorię eklezjologiczną i mariologiczną. Teologiczną ikonę Chrystusa jako Oblubieńca Kościoła i Maryi w związku z ideą „Ecclesia Mater” odkrył ks. Franciszek w szacownej starożytnej Tradycji Ojców za pośrednictwem rozprawy ks. K. Delahaye. W wyjaśnieniach misterium nadprzyrodzonej płodności oblubieńczych relacji Kościoła (Maryi) do Chrystusa w sposób niejako naturalny pojawia się myśl o Duchu Świętym, który sprawia owocowanie tych związków. Bóg (w szczególności Jezus Chrystus) jawi się jako bliski, żyjący i ożywiający, dzięki Bożemu Duchowi wciąż żyjący pośród nas i w nas, ożywiający i dynamizujący życie w Kościele.

Idea nowego życia. Wiązał ją (bo jakżeż można by inaczej) z Jezusem Chrystusem i Duchem Świętym – którzy to nowe życie przynoszą i nim obdarowują. Ta idea ułatwiła niezwykłą promocję Słowa Bożego w formacji nie tylko młodych. Żaden z wielkich niewolników Maryi nie dorównał w tym ks. Franciszkowi. Wiązała się z tym promocja sakramentu chrztu i świętej Eucharystii. Chrystus ks. Blachnickiego nie był protestancki przede wszystkim dzięki po soborowemu odnawianej Liturgii Świętej.

Idea odnowy kerygmatycznej. Był pewny, że przychodzi ona „przede wszystkim przez Słowo Boże i przez wiarę, którą ona wzbudza i która jest przyjmowana” Zorientowanie przepowiadania na ambonie i katechezie ku Słowu Bożemu w sposób niejako naturalny ubiblijniało także obraz Boga (Bóg wciąż obecny, działający w dziejach zbawienia, w naszej indywidualnej historii zbawienia, w komunii Kościoła …).

Odnowa liturgiczna. Sługa Boży nie postrzegał jej jako coś, co należy czynić ze względu na poprawny czy poprawniejszy obraz Boga. Jednak niezależnie od tego dobrze ustawiona Liturgia wraz z liturgiczną formacją (analogicznie do formacji biblijnej) kształtowała poprawny obraz Boga (daleki i bliski, wymagający i przebaczający, karzący grzech i przygarniający pokutującego grzesznika …).

W powyższym zestawie wiodących idei, które profilowały myślenie i działalność ks. Franciszka, zabrakło idei Chrystusa Sługi. Trzeba więc ją tu przypomnieć i podkreślić. To olbrzymia jego zasługa. On wysoko w górę wydźwignął teologiczną ikonę Chrystusa Sługi. Ta ikona wciąż czeka na odkrycie w Kościele i na godne w nim miejsce. W pobożność chrześcijańską dawno i głęboko wrósł obraz Służebnicy Pańskiej, ale nie obraz Chrystusa Sługi, Chrystusa Diakona. Wolimy Chrystusa Króla niż Chrystusa Sługę. Chrystus chciał być postrzegany także jako Sługa. Jak dotąd to życzenie Pana Kościoła wciąż pozostaje do spełnienia. Nie ma święta Chrystusa Sługi. Nie ma zakonów, które wpisałyby na swój sztandar imię „Chrystus Diakon” Nawet nasze siostry honoratki, które szczycą się pięknym imieniem „Sługi Jezusa”, odwołują się w swych konstytucjach do osobowego wzoru Służebnicy Pańskiej, a nie Chrystusa Sługi.

W zestawie sześciu idei-matek nie znajdujemy też idei Ducha Świętego jako naszej bezpośredniości w relacji do Chrystusa. Dość wcześnie ks. Blachnicki odkrył pneumatologię i pneumatologicznie zinterpretowaną eklezjologię Herberta Mühlena. W rozprawie habilitacyjnej z 1970 r. zestawia w bibliografii 9 jego pozycji. Prawdopodobnie jako pierwszy przekazywał Polsce Mühlenową tezę o Duchu Świętym jako jednej Osobie w wielu osobach, o Kościele jako historycznym objawianiu ponadhistorycznego Ducha Chrystusa i o tym, że Duch Święty sprawia naszą bezpośredniość (bezpośredni dostęp) do Chrystusa. Mühlen zakwestionował tradycyjnie powtarzaną w dogmatyce tezę o przypisywaniu tylko Duchowi Świętemu uświęcającego działania w świecie. Nie trzeba przekonywać, że ma to spore znaczenie dla teologicznego obrazu Boga. Ks. Franciszek wprowadził pneumatologię niemieckiego profesora do swoich propozycji teologicznych. Przekonywał, że rolę Maryi, Oblubienicy Chrystusa i Ducha Świętego, należy postrzegać w kontekście eklezjologii i pneumatologii: jeśli Kościół jest Oblubienicą Chrystusa (bezpośredniości relacji do Chrystusa Oblubieńca żadną miarą nie można kwestionować), to Maryja jako Kościół w pełni urzeczywistniony, czyli ideał oblubienicy, pozostaje z Nim idealnie zjednoczona; jeśli Duch Święty czyni Kościół Oblubienicą Chrystusa, znaczy to, że sprawia bezpośrednie zjednoczenie Kościoła-Oblubienicy z Boskim Oblubieńcem.

Głęboki teologiczny rozwój myśli ks. Blachnickiego w temacie obrazu Boga w pojmowaniu maryjności jest ewidentny. Można mówić o ewolucji, słuszniej sięgnąć po paradoks: to była ewolucja głęboko rewolucyjna.

KAROL WOJTYŁA, KSIĄDZ, BISKUP I PAPIEŻ (ur. 1920)

Na początku, jak wielokrotnie wyznawał, był Traktat św. Ludwika Grigniona i piękna radość odkrycia tej maryjności. Kleryk i robotnik w Solvayu wstąpił na drogę maryjnego niewolnictwa według wskazań św. Ludwika. W 1994 r., w rozmowie z panem Vittorio Messori nazwie ją „dojrzałym kształtem nabożeństwa do Matki Bożej”, co więcej, powie, że jej „owocem jest zarówno Encyklika Redemptoris Mater, jak List Apostolski Mulieris dignitatem”.

Wstępne, nie pogłębione studium nauczania Jana Pawła II w tym temacie sugeruje hipotezę, że grignionowa droga maryjna, na którą wstąpił młody Karol Wojtyła – wówczas jeszcze nie biskup, nawet nie ksiądz – droga nigdy formalnie nie zakwestionowana ani w całości, ani w najmniejszym nawet szczególe, a wielokrotnie wyraźnie i zdecydowanie potwierdzana, otrzymywała z jego strony swoistą interpretację. Można śledzić drogi jej recepcji znaczonej jednak dość wyraźną przemianą. Na żadnym etapie posługiwania w pismach tego Wielkiego Niewolnika Maryi nie pojawia się przeciwstawianie dobroci, opiekuńczości, miłosierdzia, bliskości i macierzyńskości Matki Najświętszej surowości, sprawiedliwości i oddaleniu czy to Ojca, czy to Syna. Pod tym względem raczej nie sposób (chwała Panu!) wykazać ewolucji. Świadczy to raczej o tym, że nie we wszystkim i nie do końca solidaryzował się ze św. Ludwikiem. Nosił w sobie od wczesnych las błogosławiony filtr, który nie przestawał funkcjonować nawet w jego zafascynowaniu największymi przyjaciółmi.

Stwierdzenie, że Jan Paweł II – zarówno w czasie swego pontyfikatu, jak i wcześniej – nie kontrastuje dobroci Matki z postawą Ojca i Syna, znaczy wiele, także zobowiązuje. Trzeba jeszcze stwierdzić, że pozytywnie ukazuje on dobroć Maryi jako przejaw dobroci Boga i Boga Człowieka. Maryjne katechezy wygłoszone w okresie od 6 IX 1995 do 12 XI 1997 r. przynoszą przykłady godne zauważenia i naśladowania:

Miłość Boga doświadczana w miłości Maryi: „Zgodnie z logiką hymnu »Magnificat«, każdy doświadczy na sobie – w ślad za Maryją – miłości Bożej i dostrzeże w wielkich dziełach, jakich Trójca Święta dokonała w »Pełnej Łaski«, znak dobroci Boga dla człowieka”.

Sanktuaria maryjne a Duch Święty: „To On [Duch Święty] dokonuje wielkich dzieł w sanktuariach maryjnych”.

Obraz Boga w zestawieniu z Maryją jako „Dobrą Matką”; macierzyńska dobroć Maryi doświadczana w sanktuariach objawia dobroć Boga: „Te miejsca maryjnej modlitwy [sanktuaria – uwaga S.C.N.] są wspaniałym świadectwem Bożego miłosierdzia, które otrzymuje człowiek dzięki wstawiennictwu Maryi. Cudowne przypadki uzdrowienia ciała, odnowy duchowej i nawrócenia dowodzą, że Maryja nadal spełnia – z Chrystusem i w Duchu – swoją misję Wspomożycielki i Matki”; Bóg jest Ojcem miłosierdzia, Maryja – Jego żywą ikoną; jesteśmy wzywani do tego, by „być znakiem macierzyńskiej opieki Maryi”. – Bóg zawsze jest wspaniały, najłaskawszy i bogaty w miłosierdzie, suwerenny w swoim dziele stworzenia i naprawy. Takim objawia Go Jego Syn rodząc się z Maryi. Kontrastowanie Maryi jako dobrej Matki z jakoby mniej przystępnym i dobrym Ojcem godzi w poprawną koncepcję Boga, czyli w same fundamenty wiary. – Bóg, który jest trynitarną Miłością, udziela się człowiekowi, a Matka Pana wniosła ważny wkład w to zdumiewające udzielanie się Trójcy Świętej ludzkiemu rodzajowi. – Nie kontrastowanie Maryi z Bogiem, lecz najwyższą między nimi harmonię widać też w oblubieńczych relacjach między Nią a Duchem Świętym. –  Niezmierzona wielkość Matki Pana pozostaje zatem darem miłości Bożej dla wszystkich ludzi. „Nazywając Ją »błogosławioną« (Łk 1,48), pokolenia chwalą »wielkie rzeczy« (Łk 1,49), których Bóg dokonał w Niej dla ludzkości »pomny na miłosierdzie swoje« (Łk 1,54)”. –  Tytuł „Córa Syjonu” wskazuje na oblubieńcze przymierze Maryi z Bogiem; jako reprezentantka ludzkości swoją oblubieńczą miłością odpowiada na propozycję Bożej miłości. –  Katecheza o oblubieńczym macierzyństwie Kościoła w jego relacji do Chrystusa, Oblubieńca Kościoła, oraz o takimże oblubieńczym macierzyństwie Maryi przypomina wykłady ks. Franciszka Blachnickiego na ten temat. Oba duchowe macierzyństwa, Kościoła i Maryi, „pozwalają odkryć tę samą boską miłość, która pragnie udzielać się ludziom”.

Zasada „Przez Maryję” a bezpośredniość w naszych relacjach z Chrystusem. W nauczaniu wielkich niewolników Maryi jak refren czy jak aksjomat powtarza się teza, że drogą najlepszą i najpewniejszą, najłatwiejszą i najprostszą, a także przynoszącą Bogu najwięcej chwały jest droga przez Maryję do Chrystusa, i to w proponowanej przez nich interpretacji, mianowicie: nie idziemy bezpośrednio do Chrystusa (zestawiają różne przeć i wskazania), ale bezpośrednio idziemy do Maryi, polecamy Jej siebie i swoje sprawy, prosimy Ją o wstawiennictwo albo po prostu Ją prosimy … Ona zaś albo sama, albo z nami „załatwia sprawę” u Jezusa. Zasady „Przez Maryję” w tak uproszczonej formie nie znajdujemy ani w maryjnych Katechezach Jana Pawła II, ani w encyklice Matka Odkupiciela. Papież mówi ogólniej, że Najświętsza Panna jest „drogą prowadzącą do Chrystusa, a nawet że jest drogą uprzywilejowaną: całkowicie związana z Chrystusem, jest fundamentem wiary i doświadczenia eklezjalnego, ku Niemu prowadzi, i dlatego chrześcijanie posłuszni Jezusowi, który przeznaczył swej Matce bardzo szczególną rolę w ekonomii zbawienia […] przyznali Jej ważne miejsce w wierze i kulcie dostrzegając w Niej uprzywilejowaną drogę do Chrystusa, najwyższego Pośrednika” (podkreślenie S.C.N.).Przynajmniej dwa razy Jan Paweł II w swoich maryjnych katechezach dotyka problemu naszej bezpośredniości z Chrystusem. Nie stawia go wprost i ostro, raczej tylko dotyka. Czyni to w katechezie pt. Maryja w perspektywie trynitarnej. Umieścił zagadnienie w misterium Kościoła jako Mistycznego Ciała Chrystusa. Tłumaczy, że w tym ciele „wierni trwają przy Chrystusie oraz mają łączność ze wszystkimi Świętymi Jego (LG, 52) i że Chrystus przyciąga do siebie wszystkich ludzi. A rola Maryi? Maryja, która jako Matka pozostaje głęboko zjednoczona ze swym Synem, przyczynia się do tego, by wierni kierowali ku Niemu swoje oczy i serca” Zaraz po tym wyjaśnieniu Piotr-Katechista naszego wieku nazywa Matkę Bożą „drogą prowadzącą do Chrystusa”, ale nie w tym sensie, że my idziemy do Niej, a Ona idzie do Chrystusa, ale że Ona sama „głęboko zjednoczona ze swoim Synem, przyczynia się do tego, żeby wierni kierowali ku Niemu swoje oczy i serca; Ona pokazuje nam, jak przyjąć w naszym życiu Syna […] i stawiać Jezusa w centrum naszej egzystencji jako jej najwyższe prawo”.

Drugie miejsce, gdzie Jan Paweł II dotyka problemu naszych bezpośrednich relacji z Chrystusem, znajduje się w katechezie Maryja najznakomitszy członek Kościoła. Słowa wyjątkowo godne, by je dosłownie przywołać:

„Sobór posługuje się określeniem »przybytek« (sacrarium) Ducha Świętego, aby uwypuklić więź obecności, miłości i współpracy, jaka łączy Maryję z Duchem Świętym. Najświętsza Panna, którą już św. Franciszek z Asyżu wzywał jako »oblubienicę Ducha Świętego«, zachęca swoim przykładem innych członków Kościoła, aby ufnie poddawali się tajemniczemu działaniu Pocieszyciela i żyli z Nim w trwałej komunii miłości”.

Teologowie dobrze wiedzą (przynajmniej powinni wiedzieć), że w Duchu Świętym mamy bezpośredni przystęp do Chrystusa, naszego najmiłosierniejszego Pośrednika, nie tylko Odkupienia, ale również Orędownictwa. Zdrowie maryjności (i kultu świętych) potrzebuje rozwijania tego, czego Papież dotknął w katechezach.

Liczne akty zawierzenia dokonywane przez Jana Pawła II (zatem na dalszym etapie jego drogi) wykazują zarówno podobieństwo do oddania się zaproponowanego w Traktacie o doskonałym nabożeństwie, jak i odmienność. Ta ostatnia polega – jak się wydaje – na wyraźniejszym osadzeniu aktów zawierzenia Maryi w szerokim kontekście misteriów chrześcijańskiej wiary. Hierarchia prawd wiary i związana z nią hierarchia misteriów chrześcijaństwa (soborowe pondus et ordo) jaśnieje u Jana Pawła II pełnym blaskiem. Nie można tego zasadnie powiedzieć w równej mierze o innych wielkich liderach maryjnego niewolnictwa; oddanie się Maryi w niewolę mniej lub bardziej wyraźnie zamienia się u nich w wiodącą ideę duchowego życia chrześcijanina i zasadniczy element apostolskiego programu. Można by tę odmienność Jana Pawła II dokumentować porównawczo tekstami: jego i poprzedników. Na przykład w Akcie zawierzenia Matce Bożej w Fatimie 13 maja 1982 r. Papież przypomina miłość Ojca niebieskiego, który Syna swego dał, byśmy nie zginęli, ale byli zbawieni (J 3,16) i miłość Syna Bożego, w której poświęcił się On w ofierze za nas (J 17,19) i powołanie wszystkich uczniów Chrystusa do oddania się służbie dziełu zbawienia świata. Dopiero w tym rozległym kontekście Jan Paweł II zapewnia Matkę Chrystusa, że „wraz z całym Kościołem pragnie zjednoczyć się z Odkupicielem naszym w tym poświęceniu za świat i ludzkość” A miejsce i funkcja Maryi w tym akcie zwanym Aktem zawierzenia Matce Bożej. Po pierwsze, Papież mówi, że tego „poświecenia z Chrystusem Ojcu dokonuje wobec Niepokalanego Serca Maryi” (właśnie „wobec” Serca Maryi, nie Sercu Maryi czy przez Serce Maryi; to „wobec” nie sugeruje pośredniości, a wskazuje na bezpośredniość – uwaga S.C.N.); po drugie, przypomina, że to właśnie Ona jest „cała zjednoczona z odkupieńczym poświęceniem […] Syna”, i po trzecie, błogosławi Matkę Najświętszą i oddaje nas pod Jej obronę. Inny akt zawierzenia Jan Paweł II kieruje raczej do Ducha Świętego, chociaż podaje się go za akt zawierzenia Matce Bożej. Otwierająca apostrofa do Matki Bożej przypomina, że Maryja była „najbardziej ze wszystkich ludzi oddana Duchowi Przenajświętszemu”, by natychmiast prosić o pomoc Kościołowi w takiej właśnie postawie. Przypomina Matce Bożej, że „najpełniej poznała moc Ducha Przenajświętszego” i że jest „pierwszą Służebnicą jedności Chrystusowego Ciała, że pragnęła służyć[…]”, a po tym przypomnieniu prosi Matkę Bożą, by taki mniej więcej był również Kościół.

Zawierzenie, jak się okazuje, nie równe zawierzeniu. Treściowa ich analiza, zwłaszcza wtedy, gdy uwzględniamy chronologię, odsłania dość wyraźne przemiany. Jak je określić? Może jako pielgrzymowanie ku pogłębiającej się i wyraźniejszej katolickości? Sekwencję teologicznych encyklik tak właśnie można odczytywać. Zaskoczony wyborem Słowianina i Polaka świat, czytający w jego herbie Totus tuus, miał podstawy do oczekiwania encykliki maryjnej jako pierwszej. Gdyby po niej przyszła encyklika o Chrystusie, komentarze byłyby dla wielu proste: przecież Per Mariam ad Iesum. Tymczasem jako pierwszy przyszedł Chrystus, i to nie daleki i surowy, ale Odkupiciel człowieka (Redemptor hominis), uosobione miłosierdzie Ojca. Zaraz po Chrystusie przyszedł Bóg Ojciec, i to nie daleki i surowy, ale „bogaty w miłosierdzie” (Dives in misericordia). Po Synu i Ojcu przyszedł Duch Święty, „Pan i Ożywiciel” (Dominum et Vivificantem), który współpracuje z Odkupicielem w Jego dziele zbawczego odkupienia, prowadzi nas do Chrystusa i z Nim jednoczy. Dopiero teraz wskazał nam Papież na Matkę Odkupiciela. Dla wszystkich niewolników Maryi, małych, wielkich i największych, to bardzo potrzebna katecheza o hierarchii zbawczych misteriów, hierarchii prawd w teologii oraz hierarchii akcentów w pobożności i wewnętrznej architekturze duchowości. Zasada „Per Iesum ad Mariam” jest przynajmniej równie ważna, jak zasada „Per Mariam ad Iesum”, a prawdopodobnie ważniejsza i pierwsza. Stwierdził to dość wcześnie, bo w Komentarzu teologiczno-duszpasterskim do Aktu dokonanego na Jasnej Górze dnia 3 maja 1966 r.

PODSUMOWANIE

Jaki jest więc Bóg wielkich niewolników Maryi?

Bóg wielkich niewolników Maryi jest Bogiem dziejozbawczym (historiozbawczym), Bogiem dziejów zbawienia. Nie Bogiem filozofów, nie Bogiem scholastyki, ale Bogiem, który prowadzi dzieje. Tak postrzega Boga cała konsultowana ósemka.

Bóg wielkich niewolników Maryi jest Bogiem kończących się dziejów. Że kończą się nasze dzieje, to przekonanie przede wszystkim Grigniona. „Czasy ostateczne” w jego rozumieniu to nie tyle wieki od wcielenia, ale rzeczywiście i rychło ostateczne. Ani u ks. Blachnickiego, ani u Karola Wojtyły, księdza, biskupa i papieża, nie ma recepcji tej tezy.

Bóg wielkich niewolników Maryi ma specjalny program na te ostateczne czasy: szczególne pełnomocnictwa (misja) dla Maryi. Ona w tych czasach ma do spełnienia zupełnie wyjątkową i rozstrzygającą rolę. Do jej wypełnienia potrzebuje wielu wiernych sług (niewolników z miłości) wspierających Ją w przygotowaniu i osiągnięciu zwycięstwa.

Bóg wielkich polskich niewolników Maryi specjalnie wyróżnia Polskę dzięki Jasnogórskiej Pani, Królowej Polski. Maryja opiekuje się Polską w sposób szczególny i przez nią dokona wielkich rzeczy w świecie.

Tezy nr 3 i – tym bardziej – nr 4 nie da się uzasadnić ani Pismem Świętym, ani Ojcami Kościoła, ani Soborami, ani Liturgią, ani innymi koronnymi źródłami teologicznymi. Wielcy niewolnicy Maryi odwołują się do doświadczenia jako teologicznego argumentu; powtarzają, że to „doświadczenie pokazuje, ta droga rodzi świętych”, są o tym głęboko przekonani, ich zdaniem „doświadczamy macierzyńskiej obecności Maryi w naszych dziejach” itd. W związku z tezą nr 4 najbardziej zdecydowanie argumentuje z doświadczenia Sługa Boży Stefan Wyszyński, ale także Jan Paweł II. U ks. F. Blachnickiego z okresu lubelsko-carlsberskiego nie znalazłem tej argumentacji.

Chrystus wielkich niewolników Maryi jest z reguły dalszy niż Matka Najświętsza i nie bezpośrednio dostępny jak Ona. Pierwsza i bezpośrednia jest Maryja, nasza Matka, Wszechpośredniczka, Niepokalana … Może w związku z tym wielcy niewolnicy Maryi nie eksponują tego, co przemawia za naszą bezpośredniością z Chrystusem. U żadnego, gdy zaleca drogę maryjnego niewolnictwa, nie znalazłem przypomnienia wyraźnej woli i prośby Chrystusa: „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście, a ja was pokrzepię” (Mt 11,28), przepięknych słów o miłosierdziu Chrystusa: „Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę w stosownej chwili” (Hbr 4,16), czy o skuteczności modlitwy w imię Jezusa (por. J 14,13 n; 15,16; 16,23 n.). Argumentując za bezpośrednim kontaktem z Maryją przeciwko bezpośredniemu kontaktowi z Chrystusem, św. Ludwik oraz niektórzy wielcy niewolnicy Maryi wyraźnie przesadzają w psychologizowaniu i antropomorfizowaniu Jego obrazu. Wystarczy porównać argumentację Grigniona z odwołaniem się do obrazu dworu królewskiego oraz konkluzję: lepiej nie iść bezpośrednio do króla (nawet nie wypada i nie godzi się); właściwiej, roztropniej i bardziej elegancko jest przekazywać swoje dary Królowej, by Ona oczyściła je, położyła na drogocennej tacy i dopiero tak przygotowane przekazała królowi. Trzeba zauważyć fakt, że Bóg uczynił człowieka na obraz i podobieństwo swoje, a człowiek wciąż zdaje się rewanżować Bogu czyniąc Go na swój obraz i własne podobieństwo … Wiecznie powracająca pokusa … Teologowie pod sankcją grzechu mają obowiązek werbalizować te niepokoje i protestować przeciwko takiej teologii.

Idea partycypacji. Dwaj wielcy niewolnicy Maryi, ks. Franciszek Blachnicki (z drugiego okresu jego drogi) oraz papież Jan Paweł II, zapalili cenne światła dla rozwoju teorii i praktyki całkowitego poświęcenia się Maryi, wskazując na ideę partycypacji. Według niej Maryja uczestniczy (partycypuje) w pośrednictwie Chrystusa, a więc jest pośredniczką w Pośredniku, Jej pośredniczenie jest jednym z kształtów Jego pośredniczenia, a więc Maryja jest Pośredniczką w Pośredniku, chociaż w pewnym sensie jest Pośredniczką także do Pośrednika. Idea partycypacji każę postrzegać pośrednictwo Maryi także jako uczestniczenie w pośredniczącym działaniu Ducha Świętego. On jednoczy nas z Chrystusem; posługuje się przy tym Kościołem, Słowem Bożym, sakramentami, każdym uczniem Chrystusa, a w szczególny sposób Służebnicą Pańską i swoją najszczególniejszą Oblubienicą. Do pneumatologicznego zinterpretowania maryjnego pośrednictwa wniósł cenny wkład również św. Maksymilian w ostatnim etapie swego życia.

Katolicyzm jest szerszy. Wielcy niewolnicy Maryi, zafascynowani ideą całkowitego oddania się Maryi, na ogół zawężają pojmowanie chrześcijańskiej drogi. Budzą uzasadniony niepokój, że za bardzo upraszczają życie duchowe i duszpasterstwo, obudowując je wokół jednej idei (monoidea maryjnego niewolnictwa), i to nawet nie chrystologicznej. Tymczasem katolicyzm jest szerszy, bogatszy i bardziej złożony. Niekiedy odnosi się wrażenie, że jakby zapominano, iż Pan Kościoła wytyczył mu dwie wspaniałe królewskie drogi czy dwa podstawowe instrumenty budowania Bożego Królestwa: zwiastowanie Słowa Bożego i sprawowanie sakramentów. Przeczytałem prawie wszystkie pisma jednego z naszych wielkich niewolników Maryi i nie znalazłem ani słowa o chrzcie świętym oraz duchowości chrzcielnej (nie o Grigniona chodzi; on zdecydowanie podkreśla pierwszy sakrament). Charakterystyczne, że kiedy ks. Franciszek Blachnicki w swoje żagle zaczął odważnie zgarniać różne wiatry soborowej odnowy (liturgicznej, biblijnej, eklezjologicznej), jego maryjność zaczęła się przeobrażać. Znam też pewnego żarliwego niewolnika Niepokalanej, który ponad pół wieku z całym przekonaniem i niezwykłą ofiarnością spala się dla tej idei, ale nie umie jej pogodzić z soborowym otwarciem i pełnym, radosnym TAK! dla soborowej nauki.

„Bóg wielkich niewolników Maryi” może skorzystać z doświadczeń odnowy w Duchu Świętym. W czasie I Kongresu na Jasnej Górze w 1983 r. dokonano oddania się Matce Bożej. Zarówno tekst, jak i przeżycie tego aktu dowodzi możliwości wyrażającej obecność Ducha Świętego w takim kształcie oddania.

Interwencja Chrystusa. Droga maryjnego niewolnictwa (poświęcenia się, zawierzenia) to w znacznej mierze nasza polska specjalność. Zanim Grignion się narodził, Polacy już tam byli. Ostatnie dziesiątki lat z trzema przynajmniej nazwiskami (Kolbe, Wyszyński, Wojtyła) umacniają polskie znamię na tej drodze, a prawdopodobnie zwiększają również naszą za nią odpowiedzialność.

Kiedy przygotowywano encyklikę „Bogaty w miłosierdzie Bóg” (Dives in misericordia Deus) papież Jan Paweł II zażyczył sobie od kolegi Lucjana Baltera materiałów z Ołtarzewskich sympozjów na temat miłosierdzia Bożego. Czy objawienia s. Faustyny nie mają tu nic do rzeczy? Czy nie kierują się i to w sposób specjalny do wielkich niewolników Maryi? Czy nie przypominają Chrystusa – bliskiego, ciepłego, macierzyńskiego, bezpośredniego, miłosiernego … Czy nie należy tego uwzględniać w teorii oraz praktyce maryjnego niewolnictwa i zawierzenia Maryi? Teologiczna ikona Boga wielkich niewolników Maryi potrzebuje s. Faustyny, gdyż potrzebuje Boga, który jest bogaty w miłosierdzie, i miłosiernego Chrystusa, który oczekuje na zaufanie i zawierzenie (Jezu, ufam Tobie). Obraz Boga i Chrystusa w polskich sanktuariach maryjnych również tego potrzebuje.

Zusammenfassung

Der Verfasser prüft die Hypothese, daß die Theorie der Mariensklaverei (d. h. der Weihe an Maria als ihr Sklave) ein spezifisches Bild von Gott (sowie von Christus und vom Heiligen Geist) impliziert, welches theologisch nicht sehr korrekt ist. Dazu nimmt er die Texte von acht großen Mariengeweihten unter die Lupe: von Franciszek Stanisław Fenicki TJ (1592-1652), Jan Chomentowski TJ (1594-1641), dem hl. Ludwig Grignion de Montfort (1673-1716; seine Abhandlung von der wahren Andacht zur Allerseligsten Jungfrau Maria wurde erst 1842 wiederentdeckt), dem sel. Honorat Koźmiński OFMCap (1829-1916), dem hl. Maximilian Maria Kolbe OFMConv (1894-1941), dem Diener Gottes Kardinal Stefan Wyszyński (1901-1981), dem Diener Gottes Pater Franciszek Blachnicki (1921-1987) sowie von Karol Wojtyła ail Priester, Bischof und Papst (geb. 1920). Diese Untersuchungen führten zu den folgenden wichtigsten Schlußfolgerungen:

Der Gott der großen Mariensklaven ist ein heilsgeschichtlicher Gott, der Gott unseres Heils.

Er ist ein Gott der dem Ende schon sehr nahen Geschichte (dieser Gedanke fehlt bei Blachnicki und Wojtyła).

Für diese letzten Zeiten hat Maria besondere Vollmachten erhalten und spielt eine entscheidende Rolle; um diese erfüllen zu können, braucht sie Sklaven aus Liebe.

Für den Gott der polnischen Mariensklaven ist Polen von besonderer Bedeutung; durch dieses Land will er große Dinge vollbringen.

Der Christus der großen Mariensklaven ist eher fern als nah; er ist nicht so unmittelbar zuganglich wie die Jungfrau Maria. In ihren Argumenten, man müsse zu Maria Zuflucht nehmen und nicht unmittelbar zu Christus, greifen sie oft auf psychologische Mittel zurück. In der Art, wie sie unsere Beziehungen zu Gott und zu Christus darstellen, formen sie diese göttlichen Personen nach unserem Bild und Gleichnis und berufen sich dabei auf natürliche Erfahrungen aus dem Leben unserer Familien (die Mutter ist in der Regel gutmütiger als der Vater).

Pater Blachnicki (in seiner späteren Zeit) und Johannes Paul II. bringen ein wertvolles Element in die Theologie der völligen Weihe an die Mutter Gottes ein – den Gedanken der Partizipation: Maria (die Heiligen, die Kirche, alle Getauften) haben Anteil an der Mittlerschaft Christi und am vermittelnden Wirken des Heiligen Geistes; zur pneumatologischen Interpretation der Mittlerschaft Mariens hat der hl. Maximilian einen wertvollen Beitrag geleistet.

Das theologische Marienbild dieser großen Mariengeweihten bedarf der Öffhung für den breiteren Kontext der Theologie (Dives in misericordia Deus), der Soteriologie (Christus auch als vollkommener Fürsprecher; die Unmittelbarkeit unserer Beziehungen mit ihm gehört zu den höchst erfreulichen Glaubenswahrheiten) und der Pneumatologie (der Heilige Geist führt uns zu Christus und vereinigt uns unmittelbar mit ihm); die Offenbarungen des barmherzigen Christus (Jesu, ich vertraue dir!) bilden ein verpflichtendes Geschenk des Himmels – auch für die großen Mariensklaven.

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda