O. Paulo Molinari SJ
PRZEMIANY, DOŚWIADCZENIA I KIERUNKI AKTUALNE W ŻYCIU MODLITWY
Wystąpienie podczas zebrania plenarnego UCESM 1972 r.
W ostatnich dwóch latach zauważono w różnych częściach świata pośród zakonników wzrost żywego zainteresowania się modlitwą. Zainteresowanie to silniejsze jest niż było kiedykolwiek w wiekach poprzednich. Liczne są jego przejawy, Ich religijna wartość zależna jest niewątpliwie od duchowej wartości osób zainteresowanych, Wydaje się ponadto, że tam, gdzie istnieje autentyczne pragnienie szukania Boga i ludzie dzielą się chętnie tym pragnieniem, tam sama modlitwa przyczynia się do naprawiania tego, co mogłoby być błędne w sposobie myślenia i patrzenia u danych zakonników.
Chciałbym więc podzielić się uwagami dotyczącymi aktualnego rozwoju życia modlitwy, w oparciu o odpowiedzi kwestionariusza, dorzucając parę osobistych spostrzeżeń. Będę się starał ukazać to, co zdaje się być rzeczywiście kierunkiem zdrowym, uwzględniając jednocześnie sprawy, w których konieczne jest zachowanie pewnej ostrożności. Wreszcie będę usiłował naświetlić to, co należałoby uczynić, aby podtrzymać zakonników i zachęcić ich do odpowiadania na działanie Boże.
Dzielenie się duchowe
Na podstawie informacji i doświadczeń, jakimi dzisiaj dysponujemy, wydaje się, iż można powiedzieć, że jednym z najbardziej uderzających i rozpowszechnionych zjawisk jest to, co się nazywa „dzieleniem się duchowym”. Głębsze uświadomienie sobie roli życia wspólnotowego obudziło zmysł odpowiedzialności, który wymaga, aby każdy członek wspólnoty pomagał innym do wzrostu duchowego. Ten zmysł wspólnotowej odpowiedzialności za wzajemne dopomaganie sobie w modlitwie nie jest czymś nowym, w ostatnich czasach przyjął on jednak nowe formy. Dawniej na ogół uważano, że odpowiedzialność ta ciąży na przełożonym. Niewątpliwie wszyscy byli świadomi faktu, że wspólnota powinna być pomocą w szukaniu Boga, ale bardzo mało mówiło się o dzieleniu się z innymi własnymi natchnieniami czy prze przeżyciami duchowymi. Więcej nawet; w wielu Zgromadzeniach, zwłaszcza żeńskich, wyraźnie broniono się przed podobnymi inicjatywami. Obawiano się pewnego rodzaju pychy duchowej, a może i braku autentyzmu.
Obawy te mogły być zrozumiałe w okresie, gdy w życiu zakonnym kładziono nacisk na osobisty wysiłek w dążeniu do doskonałości, /co nie wykluczało możliwości podświadomego semipelagianizmu/. Dziś jednak istnieje u zakonników głębsze zrozumienie działania Bożego tak w jednostkach, jak i w społecznościach, a to zmniejsza niebezpieczeństwo pogłębiania pychy na skutek dzielenia się dobrami duchowymi.
Podczas gdy dawniej stosunek do Boga uważano za coś wyjątkowo osobistego, to dziś coraz częściej przeważa sąd, że natchnienie otrzymywane przez poszczególnych członków może i powinno być dzielone z braćmi. W epoce, w której świat przeżywa kryzys wiary, ten rodzaj duchowego dzielenia się ze wspólnotą może stać się skuteczną pomocą w dawaniu Bogu odpowiedzi indywidualnej czy wspólnotowej.
Oczywiście, jak w każdej ludzkiej sytuacji, istnieją i niebezpieczeństwa. Najpoważniejszym niebezpieczeństwem chyba nie jest pycha duchowa, ale możliwość wywierania dyskretnie lub nawet niedyskretnie pewnej presji na osoby bardziej skryte, przez przynaglanie ich do dzielenia się swymi myślami, czy doświadczeniami duchowymi. Miałoby tu miejsce pogwałcenie życia osobistego, co jest nie do przyjęcia. Można tego zresztą zwyczajnie uniknąć, jeśli stworzy się atmosferę wolności duchowej, w której zachęca się do tego dzielenia się, ale się go nie wymaga. Przy zastosowaniu koniecznych ostrożności korzyści w dużej mierze przewyższą ewentualne straty, gdyż wspólnota osiągnie dzięki tej wymianie duchowej trwalsze zjednoczenie i głębszy poziom. Dzielić się powinniśmy przede wszystkim miłością Chrystusową, która nas zjednoczyła.
W naszych czasach jesteśmy świadkami wzrostu i stałego rozwoju tej duchowej wymiany. Wszędzie, gdzie się to czyni w sposób poważny, odpowiedzialnie i z miłością, wspólnoty przechodzą łatwo od dyskusji do dialogu, a potem do wymiany refleksji na temat Pisma św. i innych tekstów. Praktyka ta prowadzi do dzielenia się myślami i pragnieniami, co z kolei przeradza się w spontaniczną modlitwę, w której członkowie wspólnoty wyrażają to, co mają w sercu. Wymiana ta daje często cenne dowody głębi duchowej członków wspólnoty. Bez tego niektórzy z nich pozostaliby często nieznani, gdyż nie ośmieliliby się odsłonić czegokolwiek ze swych kontaktów z Bogiem, Wreszcie dzielenie się modlitwą prowadzi na ogół do intensywnej potrzeby wspólnego przeżywania milczenia w słuchaniu i uwielbianiu Boga. Szybko wówczas rozwija się kontemplacja.
Niejednokrotnie to dzielenie się duchowe pomagało niektórym w odkrywaniu potrzeby tego, czego im może brakowało: ducha modlitwy i przeżywanego kontaktu z Panem. W istocie, nikt nie może dzielić się tym, czego nie ma. Jeszcze bardziej to dzielenie się pomaga biorącym w nim udział do gorliwszego i głębszego szukania Boga.
Tam, gdzie ten głęboki zmysł modlitwy rozwinął się w kontekście wspólnotowym, wspólnota stawała się w nowy sposób apostolska. W rzeczywistości, grupa szczerze otwarta i wymieniająca między sobą to, co ma najlepszego, przez sam fakt swojego istnienia stanowi ośrodek przyciągania. W ten sposób pełni ona żywotne apostolstwo. Zakonnicy z innych wspólnot, czy nawet z innych instytutów, członkowie duchowieństwa i świeccy /a wielu jest tym zainteresowanych/ widząc grupę zakonników, którzy mają głęboką wiarę i modlą się szczerze, pragną dołączyć się do nich i wziąć udział w ich adoracji i modlitwie. Oczywiście, wspólnota powinna być otwarta i gotowa na przyjęcie tych „odwiedzających”, którzy wkrótce stają się „adorującymi”. Taka wspólnota kieruje ludzi do Boga, jest więc w najwyższym stopniu apostolska.
Ta nowa forma modlitwy wspólnotowej prowadzi niemal w sposób naturalny do nowej postawy wobec Boga i wobec świata. Wymiana pragnień i natchnień, doświadczeń i obaw, sprawia, że modlitwa ściślej łączy się z rzeczywistością życia. W udrękach i cierpieniach ludzi, w ich nędzy i brakach łatwiej można odkryć głos Boga, który wzywa do służenia Mu i zaprasza nas do prowadzenia dalej misji dobroci i miłości, pełnionej na ziemi przez Chrystusa pragnącego, byśmy ją kontynuowali. Wymiana ta prowadzi do postawy słuchania Boga, który do nas mówi i sprawia, że bardziej nagląco odczuwamy konieczność modlitwy w łączności z Chrystusem za tych, którzy tego potrzebują. Jednocześnie wzmacnia ona naszą potrzebę głębszego zjednoczenia z Chrystusem i dzielenia Jego sposobu myślenia oraz prowadzi do kontemplowania Go w Jego tajemnicach.
Dowartościowanie liturgii
Wymiana duchowa, która ma w Piśmie świętym jedno ze swoich podstawowych źródeł, przyczyniła się do dowartościowania liturgii i do pogłębienia czynnego w niej uczestnictwa. Mówiąc o liturgii mam przede wszystkim na myśli Ofiarę Eucharystyczną, w której chwała Boża znajduje swój najwyższy wyraz i osiąga swój szczyt. Myślę jednak również o Oficjum, do którego się zwykle nawiązuje mówiąc o „modlitwie Kościoła”.
Prawdą jest, że z wielu stron dochodziły reakcje negatywne na temat brewiarza i odmawiania Laudesów i Nieszporów. Wówczas, gdy dokonywano poważnego i potrzebnego zmniejszania ilości „modlitw wspólnych” uważano zbyt łatwo „modlitwę Kościoła” za jedną z tych modlitw ustnych wspólnoty. Na skutek tego wielu zaczęło szukać innych form modlitwy, które wydawały się bardziej pociągające i mające więcej wyrazu.
Jak często już podkreślano, reakcja ta wynika w dużej mierze z wadliwej formacji biblijnej, której wynikiem jest niedocenianie psalmów. W przeciwieństwie do tego, jak wielu stwierdza, tam, gdzie starano się o prawdziwą wymianę duchową i gdzie była lepsza i bardziej rozpowszechniona znajomość Pisma świętego, tam zgromadzenia zdały sobie sprawę, że „modlitwa Kościoła” przy całej swojej elastyczności może stać się najsolidniejszym i najpewniejszym środkiem prowadzącym stopniowo wspólnotę do wzajemnej jedności, w której dogłębnie dzielić się można Bogiem i przygotowywać do rzeczywistego uczestnictwa w Eucharystii.
Stwierdzano to w oparciu o doświadczenia tych, którzy niezbyt ceniąc psalmy, zastąpili je tekstami o wątpliwej wartości estetycznej, jeśli już nie doktrynalnej. W ten sposób nastąpił powrót do Słowa Bożego i do pozytywnego, wzrastającego zainteresowania się Pismem świętym.
Ten kontakt z Chrystusem w Jego słowie prowadzi stopniowo tych, którzy się od niego oddalili, do pragnienia kontaktu ze Słowem w Jego obecności sakramentalnej. Nie mówię tu o Ofierze Eucharystycznej, ale o prostej i głębokiej: miłości do Chrystusa, który chce nieustannie być obecny pośród nas pod postaciami sakramentalnymi.
Ofiara Mszy świętej pozostaje oczywiście ośrodkiem i szczytem modlitwy wspólnotowej. Szuka się dziś usilnie szerszego, pełniejszego i bardziej czytelnego uczestnictwa. Uczestnictwo to jest z pewnością ubogacone doświadczeniem modlitwy osobistej członków wspólnoty i uzupełnia się głębszym scalaniem modlitwy i przeżywanej służby: „idźcie w pokoju, aby miłować i służyć Panu”.
Wiele zgromadzeń zakonnych wkłada duży wysiłek w przygotowanie Ofiary Eucharystycznej. Stwarza to często okazję do głębokiej wymiany i do wzrostu miłości dla życia liturgicznego Kościoła u jednostek i całej wspólnoty. W ten sposób już samo to przygotowanie staje się modlitwą. Prowadzi ona do głębszego przeżywania Eucharystii ze strony społeczności ściśle złączonej z Chrystusem i do pogłębiania zjednoczenia z całym Kościołem.
Tu jednak stajemy wobec jednego z najboleśniejszych i najczęstszych problemów przeżywanych dziś przez wiele zgromadzeń zakonnych. Różnice opinii na temat tego, co jest właściwe czy słuszne w tej dziedzinie, bardzo często są przyczyną rozłamów w zgromadzeniach. W większym jeszcze stopniu różnice te oddzielają zakonników nie-kapłanów od duchowieństwa lokalnego i od hierarchii miejscowej. Zakonnice zwłaszcza natrafiają często na księży, którzy nie chcą sprawować Eucharystii w sposób odpowiadający głębokiej potrzebie gorącej modlitwy, lub też nie godzą się na przyjęcie zmian, które jednak zaleca miejscowa hierarchia, liczne są powody tych podziałów, ale trzeba przyznać, że często zakonnicy nie starają się dostatecznie o prowadzenie spokojnego, otwartego dialogu z osobami, których to dotyczy. W każdym razie Kościół ma obowiązek dostrzegania prawdziwych potrzeb tych, którzy oddali swe życie na jego służbę. Nikt temu nie może zaprzeczyć.
Domy modlitwy
W zgromadzeniach zakonnych, podobnie jak na szerszej płaszczyźnie w całej wspólnocie chrześcijańskiej, rozwój dzielenia się duchowego wyraża się w inny jeszcze sposób, który jest przejawem bardziej intensywnego szukania Boga i czasu na modlitwę. Chcę przedstawić wam to, co powszechnie określa się „domami modlitwy”.
Jak wiadomo, ruch ten rozpowszechnił się i w dalszym ciągu szerzy się głównie, choć nie wyłącznie, w krajach języka angielskiego. Treść pojęcia „dom modlitwy” jest bardzo różnorodna. Wyraz ten niekoniecznie oznacza stały budynek. Chodzi raczej o stworzenie zakonnikom możliwości spędzenia dłuższego czasu sam na sam z Bogiem. Na ten okres zwalnia się ich z odpowiedzialnych zajęć. W tym celu niektóre zgromadzenia zarezerwowały jeden lub więcej ze swych domów, często bardzo prostych i ubogich, dla nielicznej grupy osób. Grupa ta stanowi komórkę mniej lub więcej stałą, wokół której inni członkowie zgromadzenia mogą skupić się wtedy, gdy ich obowiązki apostolskie pozwolą im spędzić jakiś czas na spokojnej modlitwie. Niektóre domy modlitwy służą jednej prowincji lub całemu zgromadzeniu. Inne są międzyzakonne. Jeszcze inne służą równie dobrze zakonnikom, jak księżom diecezjalnym czy biskupom, a także świeckim.
Gdzie są źródła tego ruchu? Niektórzy uważają ten ruch za reakcję na sytuację niepokoju, a więc za ucieczkę. Jeśli nawet rzeczywiście pragnienie niektórych osób, by móc spędzić jakiś czas w domu modlitwy, jest ukrytym wyrazem niezadowolenia z pewnych prób przystosowania się itp., wszyscy, którzy z bliska śledzili ten ruch, jak również liczni zakonnicy korzystający już z tej formy odosobnienia, zgodnie stwierdzają, że na ogół inne i to bardzo pozytywne przyczyny skłaniają tyle osób do spędzenia pewnego czasu w domu modlitwy.
Próbując krótko scharakteryzować ich motywację, można powiedzieć, że pragną one głęboko oddać pierwszeństwo głównemu elementowi w życiu tych, którzy są wezwani do pójścia za Chrystusem i należenia do Niego. „Mistrzu, gdzie mieszkasz?” – „Przyjdźcie i zobaczcie”, „Poszli i zostali z Nim” /por. J 1,38-39/. Inaczej mówiąc, chodzi o naglącą potrzebę życia z Tym, który jest naszym życiem. Celem więc przyjęcia tego wewnętrznego zaproszenia nie jest znalezienie osobistej satysfakcji czy pociechy ale stanie się tym, czym Chrystus chce, byśmy byli, to znaczy, całkowita przynależność do Niego.
Jednocześnie łączy się z tym bardzo żywa świadomość, że obcowanie z Panem jest z natury swej apostolskie. I to nie tylko dlatego, że modlitwa ma swój wpływ apostolski, nie tylko dlatego, że przygotowuje nas do apostolstwa, ale także dlatego, że rozwija ona w dużym stopniu zrozumienie znaczenia wspólnej modlitwy i odpowiedzialności za jej rozwój u innych. I rzeczywiście, ci, którzy odczuwali i odczuwają pragnienie pójścia do domu modlitwy, poza kilkoma wypadkami czy okolicznościami wyjątkowymi, pragną czynić to wraz z innymi, aby wspólnie przeżywać to, co Pan im daje i tworzyć w ten sposób otwartą i modlącą się społeczność. Każdy, kto szuka Boga, może zwrócić się do takiej społeczności, aby zaspokoić swą wewnętrzną potrzebę.
Widać więc, jak bardzo ruch ten idzie w parze z ogólną tendencją, którą ukazaliśmy, mówiąc o dzieleniu się duchowym. Jedno i drugie prowadzi do wzmocnienia apostolskiego znaczenia modlitwy i do podniesienia wpływu, jaki społeczność modląca się wywiera na otaczający ją świat.
Ten szczególny charakter domów modlitwy uwypukla jeszcze bardziej powyższe stwierdzenia. Nie chodzi tu o szukanie Boga, które byłoby oddzielone od życia. Przeciwnie, jest to nagląca potrzeba odpowiedzenia na wezwanie Chrystusa, który prowadzi swego ucznia do zaangażowania się głębiej w życie świata i własną misję w świecie. W rzeczywistości, przez sam fakt przebywania blisko Chrystusa, należenia coraz bardziej do Niego, człowiek w swej świadomości coraz bardziej patrzy na świat oczyma Chrystusa, a w konsekwencji miłuje go wraz z Chrystusem i tak jak On. A nikt tak nie kochał świata i nikt nie był tak intensywnie zaangażowany w życie świata, jak właśnie Chrystus.
To, co powiedziałem o domach modlitwy, zmusza mnie do zrobienia choćby krótkiej wzmianki o innym zjawisku, które się szeroko i prędko rozpowszechniło. Mam na myśli ruch Zielonych Świąt.
Nie do mnie należy rozwodzić się nad tą sprawą ani opisywać jej elementy pozytywne, czy wysuwać jakieś zastrzeżenia. Myślę jednak, że ruch ten powinien przynajmniej skłonić nas do postawienia sobie pewnego pytania. Ukazuje on rzeczywiście jasno, że wiele osób, szczególnie pośród młodzieży świeckiej, jak również pośród zakonników, odczuwa pragnienie Boga i modlitwy. Dlaczego idą oni zaspokoić to pragnie nie do środowisk nam obcych? Może powinno nas to skłonić do postawienia sobie pytania, czy doceniliśmy należycie miejsce, jakie modlitwa powinna mieć w naszym życiu osobistym i wspólnotowym? Kładąc przesadny nacisk na działalność, może zapomnieliśmy dać innym to, czego oni właśnie oczekiwali od nas jako od osób Bogu poświęconych?
W świetle tego, co zostało powiedziane o dzieleniu się duchowym i o domach modlitwy, spostrzeżenie to zwraca naszą uwagę na inny bezsporny element – na istnienie wśród zakonników dotkliwego i ciągle wzrastającego pragnienia modlitwy osobistej.
Modlitwa osobista
Spotyka się dziś wszędzie u zakonników wielki głód głębokiego, osobistego kontaktu z Panem. Wielu rzuca się chciwie na wszystko, co wydaje się, że może pomóc im w znalezieniu takiego kontaktu z Bogiem. Łatwo też zrozumieć, dlaczego istnieje taka ogromna liczba książek wspaniale ilustrowanych, które mają na celu dać to, co byłoby psychologicznym przygotowaniem do modlitwy, a co tradycja ignacjańska łączy z określeniem miejsca. Istnieje jednocześnie duże zainteresowanie dla ćwiczeń fizycznych i umysłowych, właściwych ascetyce wschodu; mogą one przynieść pewne korzyści, które dawniej były owocem umartwienia tak mocno podkreślanego w przeszłości. Istotnie, można się spotkać z głębokim zainteresowaniem dla ascezy jako takiej, ale pojmowanej na ogół w aspekcie socjologicznym. Przywiązuje się mniejszą wagę do osobistego umartwienia, a za to kładzie się akcent na całkowitą dyspozycyjność wobec innych, którą zdobywa się kosztem własnych planów i trosk. Zgodzić się chętnie na to, by nam przerwano, ujrzeć swe plany zburzone, myśleć o każdej rzeczy pod kątem potrzeb bliźniego – może to być forma ascezy niesłychanie wymagająca, a jednocześnie w sposób zdrowy chrześcijańska.
Ten widoczny zwrot do bardzo prostej modlitwy osobiste j, będącej wyrazem stosunku zakonnika do Boga, który konsekrował go w swojej miłości i dla swojej misji, wystąpił w tym samym czasie, co ruch mający na celni dzielenie się duchowe. Być może, że istnieje jakaś wzajemna przyczynowość między obu tymi ruchami. Jak już zostało powiedziane, modlitwa dzielona z innymi nie może osiągnąć poziomu wyższego, niż poziom modlitwy osobistej tych, którzy w niej uczestniczą. Z drugiej strony modlitwa wspólnotowa pobudza i inspiruje modlitwę prywatną. Wytwarza ona otwarty i szczery stosunek do innych, a to stanowi jednocześnie obronę przed złudzeniami zbyt indywidualnej i wyizolowanej duchowości. Stąd należy podkreślić, że wzrastająca potrzeba intensywnej modlitwy osobistej jest ściśle połączona z ruchem tworzącym domy modlitwy.
Wspólnota nastawiona na modlitwę coraz żywiej uświadamia sobie obecność Pana wśród niej i dlatego pragnie ona atmosfery pokoju i ciszy, jeśli już nie milczenia. O ile wspólnoty tego rodzaju są prawdziwie otwarte na otaczające je środowisko, mogą one wywierać duży wpływ na inne osoby pragnące życia z Bogiem. Wspólnoty takie promieniują pełnym miłości zjednoczeniem z Bogiem, które przeniknięte jest całkowitą dyspozycyjnością w Jego służbie.
Samo pragnienie żeby być z Bogiem znajduje również swój wyraz we wzroście zainteresowania ćwiczeniami duchownymi. W ostatnich latach pojawiła się wielka różnorodność ćwiczeń duchownych. Trzeba przyznać, że choć nie wszystkie mają tę samą wartość, to jednak wysiłek włożony w ich organizowanie świadczy o wielkiej ich żywotności i o wyraźnym zainteresowaniu potrzebami duchowymi. Faktem najbardziej znamiennym zdaje się być to, że zarzuca się już formy ćwiczeń, w których przeważały dyskusje, na rzecz formy modlitwy bardziej kontemplacyjnej.
Podkreślić trzeba, że wzrasta pragnienie ćwiczeń duchownych, w których odprawiający rekolekcje jest codziennie w osobistym kontakcie z kompetentnym kierownikiem. Zadanie tego ostatniego polega na zachęcaniu i dopomaganiu do szczerego i całkowitego spotkania z Panem.
Wzrastające zainteresowanie ćwiczeniami duchownymi kierowanymi indywidualnie stawia, przynajmniej w wypadku zakonnic, problem niedostatecznej liczby kompetentnych kapłanów jako kierowników. Niekiedy próbowano rozwiązać tę trudność przez przygotowanie sióstr do tych zadań. Doskonałe programy opracowywane w różnych częściach świata mają na celu zaradzenie tym potrzebom. Nie przestają napływać zgłoszenia uczestników, podczas gdy rośnie również nieustannie liczba rekolekcji.
Coraz większa potrzeba odprawiania indywidualnych rekolekcji ukierunkowanych ukazuje jeszcze inny, zdecydowanie pozytywny aspekt wyraźnego poszukiwania Boga oraz otwarcia się na Jego działanie. Pragnę zwrócić uwagę na bardzo głęboką potrzebę jakiegoś nowego nawrócenia serca, co z kolei prowadzi do dowartościowania sakramentu pokuty. Widzi się ten sakrament w sposób nowy i głębszy, zarówno w jego aspekcie osobowym, jak i wspólnotowym, gdy chodzi o pojednanie się z Bogiem i z braćmi oraz o wymagania przemiany życia i skali wartości. Tak uczciwe szukanie Boga i równocześnie tak szczere otwarcie się na Jego wymagania przynosiło z sobą i nadal przynosi nowe rozeznanie wartości duchowych i konieczność jego rozwoju w ramach wspólnoty, to znaczy z pomocą współbraci. Chodzi o wykorzystanie jak najbardziej obiektywnie tego wszystkiego, co może dopomóc w odkryciu prawdziwych Bożych wymagań i to nie tylko w stosunku do naszego życia osobistego, ale i w stosunku do posłannictwa, które nam Bóg powierza.
Podjęto w tej dziedzinie wspaniałe inicjatywy. Wydały one pożądane owoce nie tylko na odcinku harmonii we wspólnocie, ale również gdy chodzi o palące aktualne problemy: o odkrycie i poznanie prawdziwej istoty zakonnego życia apostolskiego, o cechy modlitwy człowieka oddanego działalności, o wymagania kontemplacji w działaniu i o harmonijne połączenie kontemplacji z działalnością.
Potrzeby te łatwo dostrzega się wszędzie, ale szczególnie tam, gdzie jest żywa wymiana duchowa, w ramach wspólnoty i to nie tylko zakonnej, ale i miejscowej oraz tam, gdzie forma modlitwy związana jest z realnym życiem i z posłannictwem.
Sprawy niepokojące
Przechodząc do części negatywnej aktualnych przemian w dziedzinie modlitwy, nie będę mówił o rzeczywistych, zanikających już na szczęście, aberracjach, jak: przekonanie, że absolutnie nie można bezpośrednio Boga dosięgnąć, że jedynie możliwa modlitwa polega na kontakcie z innymi, albo że praca jest modlitwą, i dlatego nie należy pozostawać w kaplicy, aby samemu mówić do siebie. Nie poruszam innych stanowisk, zupełnie błędnych i nie do przyjęcia, pozostają jednak sprawy, które wymagają wyjaśnienia.
Występuje pewien zamęt w zrozumieniu takich pojęć jak: modlitwa i refleksja, modlitwa i poważna rozmowa, modlitwa i praca apostolska, modlitwa i estetyczna ocena przyrody i piękna. W tej ostatniej sprawie nie zawsze czyni się dość subtelne rozróżnienie między uwielbienie Boga w stworzeniach, a postawą na wpół panteistyczną. W swych formach krańcowych może to doprowadzić do depersonifikacji pojęcia Boga.
Niezależnie od wszelkich opinii czy tendencji teologicznych zauważyć można dość szeroko rozpowszechnione zaniedbania w systematycznej praktyce formalnej modlitwy wspólnoty. Liczne są tego przyczyny. Można tu zacytować przykładowo następujące:
- Trudność znalezienia takich form modlitwy, które byłyby pełne treści dla wszystkich członków naszych wspólnot, coraz bardziej pluralistycznych.
- Przeciążenie pracą wielu zakonników. Jest to rezultat narastających potrzeb apostolskich.
- Fakt, że niektórzy zakonnicy tylko powoli osiągają taką karność wewnętrzną, która mogłaby zastąpić dawne zewnętrzne struktury.
Jeśli nawet ograniczona liczba zakonników uczestniczy w jakichkolwiek formach modlitwy wspólnotowej, to jednak trzeba przyznać, że czyniąc to, kierują się oni poważną motywacją wewnętrzną. Obecność ich nie jest wynikiem presji zewnętrznej ani obawy przed sankcjami, które towarzyszyłyby pogwałceniu jakiegoś przepisu prawa powszechnie przyjętego. W dziedzinie modlitwy, podobnie jak i w innych dziedzinach pewne godne pożałowania i poważne nieporozumienia mogą powstać i rozwijać się dlatego, że młodzi i bardziej skłonni do zmian zakonnicy posługują się często nową terminologią na oznaczenie rzeczy dawnych i podstawowych.
Wiedzą z doświadczenia, że sami też mają pewne problemy. Nie mogą się jednak często pogodzić z faktem, że w rozwiązywaniu ich wracają do koncepcji tradycyjnych, jakkolwiek odpowiednio przystosowanych do nowych pojęć i pogłębienia problemu. Starsi ze swej strony nie umieją rozpoznać starego wina w nowych bukłakach.
Oto parę przykładów kilku równoznacznych terminów: „otwarcie się na Ducha św. i uległość woli Bożej”, „samokrytyka” i „rachunek sumienia”, „ocena wspólnotowa” i „kapituła win”. Można by mnożyć te przykłady. Wszystkie one wskazują na konieczność szczerego i wzajemnego zaufania, jak również na gotowość przyjęcia po odpowiednim rozeznaniu tych określeń ascetycznych, których treść na pierwszy rzut oka nie wydaje się oczywista.
Przejawy pozytywne
Ostatnie przemiany w dziedzinie modlitwy dostarczają wiele znaków działania Bożego w szeregach zakonnych. Powinno się to nadal pielęgnować. Być może, że najważniejszym punktem będzie głębsze zaufanie do Boga samego, całkowite zdanie się na Jego plany i większa swoboda w mówieniu o Nim. Prowadzi to do pełniejszej pogody, do prawdziwej wolności dzieci Bożych, które pragną odpowiedzieć swemu Ojcu całą spontanicznością swej miłości. W wyniku tego, wszystko, co jest przerostem form strukturalnych, nie tylko nie dopomaga w modlitwie, ale stanowi przeszkodę do działania Bożego, a więc i do wzrostu w życiu modlitwy.
W ostatnich czasach jesteśmy świadkami znacznego, szczególnie u zakonnic, wzrostu wykształcenia biblijnego i teologicznego. W programach najlepiej opracowanych wykształcenie to pojęte jest nie tylko jako formacja intelektualna, ale raczej jako siła integrująca życie, która daje duchową znajomość Boga i Jego działania. Im bardziej będzie się szło w tym kierunku, tym większe i bardziej autentyczne będą, możliwości wzrostu duchowego wspólnoty. Zmniejszą się też niebezpieczeństwa, jakie zagrażały wspólnocie kierowanej przez osoby, których bardzo gruntowne przygotowanie intelektualne w dziedzinie świeckiej nie było nigdy uzupełnione przez odpowiednią wiedzę religijną i rozwój duchowy.
Istnieje wzrastające pragnienie dzielenia się wszelkim bogactwem duchowym i korzystania z każdej okazji wymiany. Z racji lepszej formacji duchowej i teologicznej jest w zgromadzeniach coraz więcej osób przygotowanych, zdolnych odpowiedzieć na te potrzeby duchowe, kompetentnych do służenia kierownictwem duchowym lub prowadzeniem rekolekcji.
Nie ma wątpliwości, że należy zaspokoić słuszne pragnienie zakonników, aby mogli spędzać dłuższy czas na modlitwie. Odpowiedź na tę potrzebę stanowią domy modlitwy, organizowane z wielką elastycznością co do formy. Tam, gdzie brak środków materialnych lub trudności personalne nie pozwalają jakiemuś zgromadzeniu na otwarcie tego rodzaju domu, można zawsze starać się o porozumienie i rozwiązanie sprawy wspólnie z innymi zgromadzeniami. Zdolne i dobrze przygotowane zakonnice mogłyby jeździć od domu do domu, aby nieść swą pomoc tym, którzy pragną intensywniej szukać Boga lub po prostu, żeby modlić się z nimi. Posługa, ta stanowi poważny wkład w odnowę wspólnoty, gdyż każdy członek, który pogłębi swą modlitwę, przez sam ten fakt wywiera wpływ na innych.
Wreszcie powinna być zostawiona domom zakonnym pewna słusznie i rozumnie pojęta wolność w dziedzinie liturgii, oczywiście z zachowaniem podstawowych przepisów ustalonych przez Kościół. Kościół poczuwa się do obowiązku, by tym przede wszystkim, którzy oddali swe życie na jego służbę, zabezpieczyć prawo do wykorzystania tej formy natchnienia, tak ważnej i tak żywotnej.
Związane z rozwojem braki zawsze bardziej przyciągają uwagę, uniżali pozytywne osiągnięcia. Choć nie możemy zamykać oczu na realne trudności, jakie dzisiaj istnieją w dziedzinie modlitwy, powinniśmy jednak cieszyć się licznymi oznakami odnowionego zainteresowania modlitwą i bardzo zdrowymi dążeniami, które coraz mocniej występują. Bóg przemawia dziś do zakonników i zakonnic, podobnie jak czynił to wczoraj. Wolna i wspaniałomyślna odpowiedź tylu osób jest jednym z najbardziej pozytywnych aspektów odnowy życia zakonnego w Kościele naszych czasów.
Archiwum KWPZM