Stanisław Bafia CSsR
BERNARD Z CLAIRVAUX I WYPRAWY KRZYŻOWE
Studia Redemptorystowskie 15/2017
Wstęp
Pod pojęciem wypraw krzyżowych rozumie się wysiłki – podejmowane nie tylko w średniowieczu – zmierzające do przywrócenia lub zaprowadzenia chrześcijańskiego panowania nad terytoriami czy pewnymi miejscami ważnymi dla chrześcijan, wymierzone przeciw Maurom, Saracenom, Normanom, Węgrom, Turkom, Wenetom czy Prusom, a także przeciw heretykom i schizmatykom (np. albigensom, husytom). W szczególności termin „krucjaty” odnosi się do wypraw zachodnioeuropejskich rycerzy do świętych dla chrześcijan miejsc na Wschodzie, zwłaszcza do Ziemi Świętej, w celu uwolnienia ich z rąk muzułmanów. Były one wyrazem pobożności charakterystycznej dla rycerstwa europejskiego XI-XIII stulecia. Rycerze szli do boju ze świadomością, że są sługami i naśladowcami Boga, a On jest ich Panem. Prowadziła ich chorągiew św. Michała, gdyż – zgodnie z wiarą chrześcijańską – p o sprawę Boga walczą wraz z rycerzami aniołowie i święci. Te same przekonania leżały u podstaw układów Pepina Krótkiego i Karola Wielkiego z papieżami, w których św. Piotra ustanowiono patronem i obrońcą królów Francji, a ci stali się namiestnikami i obrońcami Kościoła rzymskiego i papieży. Był to powszechny, trwający przez stulecia stan ducha rycerskiego.
Wyprawy krzyżowe, zainicjowane przez papieża Urbana II u schyłku XI wieku, zakończyły się na początku XVI stulecia. Papieże w dowód wdzięczności i dla zachęty wystawiali krzyżowcom dokumenty, w których udzielali im darów duchowych, przede wszystkim odpustu zupełnego. Pierwszy taki odpust nadał Aleksander II w 1063 roku uczestnikom walk przeciwko Maurom w Hiszpanii, a w 1095 roku Urban II udzielił odpustu krzyżowcom udającym się do Ziemi Świętej. Po trzeciej wyprawie krzyżowej Innocenty III sam organizował na nowo ruch krzyżowy. Nadał on również ostateczną formę odpustowi krzyżowemu. W następnych stuleciach wyprawy krzyżowe organizowano głównie przeciwko Turkom, a od podziału Kościoła w XVI wieku tylko w monarchii hiszpańsko-habsburskiej.
W czasie kilkusetletnich dziejów wypraw krzyżowych ulegało zmianom ich rozumienie. Gdy zapał rycerzy osłabł, a obciążenie finansowe okazało się zbyt wysokie, papież Innocenty III przejął zadanie organizowania i finasowania krucjat. W tym samym czasie w świecie muzułmańskim nowy impuls otrzymała pochodząca od Mahometa myśl o świętej wojnie, skutkując większą niż dotąd zaciekłością i okrucieństwem „Saracenów”. Po stronie chrześcijańskiej równocześnie dojrzała idea, że w obronie sprawy Chrystusa trzeba walczyć nie tyle orężem, ile raczej słowem i osobistym zaangażowaniem. Zrealizował to jednak dopiero Franciszek z Asyżu, który w 1219 roku, podczas piątej wyprawy krzyżowej, usiłował nawrócić sułtana al-Malika al-Kamila. Odtąd misje wśród pogan staną się obok wypraw krzyżowych ważnym narzędziem obrony chrześcijaństwa, co doprowadziło do poszukiwania zwycięstwa bez broni i rycerstwa i stało się powodem zorganizowania w 1212 roku szczególnej krucjaty, w której udział wzięły tysiące dzieci z Niemiec i Francji. Nie odniosła ona sukcesu, a dla uczestników miała wręcz dramatyczne następstwa (dziewczęta były wykorzystywane seksualnie albo trafiły do domów rozpusty, młodzieńcy zostali sprzedani jako niewolnicy).
Z biegiem czasu zmienił się również skład społeczny armii krzyżowców. Początkowo byli to prawie wyłącznie rycerze, ale wskutek wzrastającego zainteresowania krucjatami do udziału w nich włączali się przedstawiciele innych warstw społecznych. Przede wszystkim byli to mieszczanie, którzy brali udział w późniejszych wyprawach w większości opłacani przez papieża.
Dokładna liczba średniowiecznych krucjat jest w zasadzie trudna do ustalenia. Nie podaje się jednak w wątpliwość daty rozpoczęcia pierwszej z nich – w 1096 roku. Druga wyprawa krzyżowa, do której na polecenie papieża Eugeniusza III nawoływał Bernard z Clairvaux i w której uczestniczył król francuski Ludwik VII oraz król niemiecki Konrad III, została ogłoszona w związku z upadkiem Edessy. Konrad III zorganizował krucjatę na wiosnę 1147 roku. Część krzyżowców oddzieliła się od niego i kierując się na wschód Cesarstwa, postanowiła podjąć walkę przeciwko Wenetom i Słowianom. Niemiecka armia krzyżowa w drodze do Ziemi Świętej utraciła dużą część rycerstwa i Konrad III z jej resztkami przyłączył się do Francuzów. Zjednoczona armia krzyżowców i Królestwa Jerozolimskiego 25 maja 1148 roku zaatakowała Damaszek, ale nie zdołała zająć miasta, gdyż prawie u bram krzyżowcy się powaśnili. I tak wyprawa ta na Wschodzie niewiele osiągnęła, za to ciągnący w kierunku morza angielscy i dolnoniemieccy rycerze zdobyli Lizbonę. Dla Bernarda z Clairvaux musiał to być wielki cios, ale losy dalszych wypraw krzyżowych były jeszcze bardziej dramatyczne. Tego już nie doświadczył, ponieważ zmarł 23 listopada 1153 roku.
Opracowanie niniejsze składa się z trzech części. W pierwszej przedstawi się w wielkim skrócie dzieje Palestyny pod panowaniem muzułmanów, a właściwie niszczenie pamiątek chrześcijańskich przez Arabów. Druga część będzie poświęcona Palestynie i Jerozolimie oraz ich znaczeniu dla chrześcijan w oczach Bernarda z Clairvaux, a trzecia zaprezentuje jego pogląd na sposób życia i zadania krzyżowców. Podstawą dwóch ostatnich części jest traktat Bernarda z Clairvaux De laude novae militiae ad milites templi.
- Przyczyny wypraw krzyżowych
Półwysep Azji Mniejszej jest bardzo ważny w dziejach kultury greckiej, chrześcijaństwa i islamu. Można powiedzieć, że Azja Mniejsza jest kolebką kultury europejskiej, a nawet światowej. Tu w okresie hellenistycznym swoje pierwsze kroki stawiało chrześcijaństwo, a w VII stuleciu na tutejsze ośrodki życia naukowego i religijnego z różnych względów i z różnymi zamiarami skierowali uwagę Arabowie. I jak przed kilkoma stuleciami w kontakcie religii chrześcijańskiej z nauką grecką powstawała tutaj teologia chrześcijańska, tak w epoce arabskiej będą podejmowane wysiłki, by ją zlikwidować. Przejdą więc Arabowie, paląc i burząc ośrodki kultury grecko-rzymskiej, nie oszczędzając świętych miejsc chrześcijaństwa, z Jerozolimą w pierwszym rzędzie.
Pielgrzymowanie do Jerozolimy i Ziemi Świętej rozwinęło się w IV wieku, co było skutkiem uzyskania wolności wyznawania wiary chrześcijańskiej, ale przede wszystkim odnalezienia Krzyża Świętego i Grobu Pańskiego przez cesarzową św. Helenę. Podobne znaczenie mieć będą inne miejsca ważne dla dziejów pierwotnego Kościoła w Azji Mniejszej i w europejskiej, małoazjatyckiej oraz afrykańskiej części basenu Morza Śródziemnego. Dlatego zajęcie tych terenów w VII wieku przez Arabów było dla chrześcijan tragedią i postawiło przed chrześcijańskimi władcami zadanie odzyskania ich. Warto przypomnieć te miejsca, ale tutaj ograniczamy się jedynie do Ziemi Świętej, a przede wszystkim Jerozolimy.
- Jerozolima
Dzieje Ziemi Świętej wraz z Jerozolimą już w okresie starotestamentowym są pełne wojen. Pomińmy jednak czasy przed narodzeniem Chrystusa, a przedstawmy pokrótce historię tych ziem od początków chrześcijaństwa – a ściślej rzecz biorąc, od powstania islamu – do końca średniowiecznych wypraw krzyżowych. Palestyna w tym okresie dwukrotnie stała się wielkim polem walki. Po raz pierwszy stało się to na początku VII wieku, kiedy w 614 roku Persowie napadli na Palestynę, mordując tysiące chrześcijan i burząc setki kościołów. Niedługo potem, w 636 roku, arabscy muzułmanie zajęli Palestynę i Jerozolimę, czyniąc z niej kolejne – po Medynie i Mekce – swoje święte miasto. W XI i XIII stuleciu krzyżowcy z zachodniej Europy toczyli walki z muzułmanami w celu odebrania im świętych miejsc chrześcijańskich. W 1099 roku zdobyli Jerozolimę i ustanowili łacińskie Królestwo Jerozolimskie. Niedługo potem – w 1187 roku – Saladyn, muzułmański władca Egiptu, ponownie zdobył Święte Miasto i Królestwo Jerozolimskie upadło. Stało się to po bitwie wojsk chrześcijańskich z muzułmańskimi pod Hittin. W 1263 roku Beyber, sułtan egipski, zdobył ostatnie umocnione miasta krzyżowców i odtąd przez ok. 250 lat Mamelukowie panowali nad palestyńskimi wybrzeżami Morza Śródziemnego. W 1400 roku na Palestynę najechali z kolei Mongołowie, a w 1517 roku zdobyli ją Turcy pod wodzą Ottomanów i przez ok. 400 lat pozostała pod ich panowaniem.
Jerozolima, miasto położone w Judei, na ubogim, pagórkowatym terenie, jako ostoja monoteizmu uchodzi za jedno z ważniejszych miast świata. Z otaczających ją kamienistych i nieurodzajnych wzgórz mędrcy, prorocy i przede wszystkim Chrystus głosili odwieczne prawa moralne i przykazanie braterskiej miłości. Z Syjonu bowiem wyjdzie prawo i słowo Pana. Jerozolima stała się więc stolicą religijną prawie połowy ludzkości. Dla Żydów jest symbolem szczęśliwej przeszłości i jednocześnie nadzieją na przyszłość. Chrześcijanie widzą w niej pamiątkę mesjańskiej działalności Jezusa Chrystusa, Jego zbawczej śmierci i zmartwychwstania. Muzułmanie wierzą, że to właśnie tutaj Mahomet wstąpił do nieba. Ale Jerozolima, źródło wiary i pokoju, najświętsze miasto świata, była również miejscem terroru, wojen i przelewu krwi. Prawie nieustannie w jej historii miecz zabijał jej dzieci. U jej bram rozegrało się więcej walk niż w jakimkolwiek innym mieście na świecie. Była oblegana ponad 50 razy, 36 razy zajęta i 10 razy zniszczona.
Dzieje Jerozolimy można przedstawiać według wielu kryteriów, ale chyba najprostszym jest historia religii chrześcijańskiej, dzieląca je na okres przed Chrystusem i po Chrystusie. Początki miasta giną w mrokach przeszłości. W Biblii jest po raz pierwszy wspomniana w czasach Abrahama pod nazwą Salem, co oznacza pokój (Rdz 13,18). W X wieku p.n.e. król Dawid zdobył Salem, które wtedy należało do Jebuzytów, i uczynił je stolicą swego królestwa. W latach 965-922 p.n.e. Salomon upiększył je i przede wszystkim zbudował wspaniałą świątynię. Po kilku stuleciach, w 587 roku p.n.e., Babilończycy zdobyli Jerozolimę, zburzyli świątynię, a Żydów przesiedlili do Babilonii. Ci powrócili do ojczyzny w 538 roku p.n.e. i rozpoczęli odbudowę świątyni. Z kolei w 332 roku p.n.e. Jerozolimę zajął Aleksander Wielki. W 168 roku p.n.e. Antioch Epifanes otoczył miasto murem. Ostatni wiek przed narodzeniem Chrystusa także nie był z politycznego punktu widzenia pomyślny dla Jerozolimy, gdyż w 63 roku p.n.e. przejęli ją Rzymianie. Ale z drugiej strony, w 37 roku p.n.e. królem Judei został Herod i – jako wielki budowniczy – ozdobił miasto, otoczył je nowymi murami i wzniósł kolejną świątynię, jeszcze piękniejszą od Salomonowej. Tę właśnie Herodową Jerozolimę znał Jezus Chrystus.
W drugim okresie Jerozolima wraz z całą Palestyną była świadkiem życia i działalności Chrystusa, Jego dzieła zbawienia oraz rozwoju pierwotnego Kościoła, ale wraz z przesunięciem centrum życia politycznego i religijnego do Rzymu i Konstantynopola traciła w świadomości chrześcijan swe religijne znaczenie. Dopiero na początku IV wieku zaczęła je odzyskiwać. Najpierw jednak została zburzona przez wojska cesarza Tytusa (Łk 19,41-44; 21,20-24). Nieco później, w latach 132-135, cesarz Hadrian po stłumieniu kolejnego powstania żydowskiego, pod wodzą Szymona Bar Kochby, ponownie odbudował Jerozolimę, ale już jako miasto rzymskie. Nadał jej też nową nazwę – Aelia Capitolina. Na dawnych świętych miejscach żydowskich i chrześcijańskich wzniesiono świątynie ku czci rzymskich bogów, a Żydzi otrzymali zakaz wstępu do miasta pod karą śmierci. Sytuacja uległa radykalnej zmianie w początkach IV wieku. W 330 roku cesarz Konstantyn Wielki znów przebudował miasto, nadając mu chrześcijański charakter, i tak Jerozolima dotrwała do 614 roku, kiedy to zdobyli ją Persowie, burząc wszystkie miejsca kultu chrześcijańskiego. Niecałe ćwierć wieku później, w 636 roku, Jerozolima dostanie się na prawie 500 lat pod panowanie Arabów.
Pod koniec XI wieku, dokładnie w 1099 roku, Jerozolimę zdobyli krzyżowcy i uczynili ją stolicą Królestwa Jerozolimskiego, które jednak trwało tylko do 1187 roku, kiedy to muzułmanie pod wodzą Saladyna, sułtana egipskiego, ponownie ją zajęli. W 1517 roku miasto dostało się pod panowanie tureckie, spod którego zostanie wyzwolone po 400 latach.
W pierwszej połowie IV wieku, po ustaniu prześladowań chrześcijan w wyniku edyktu mediolańskiego (313), Ziemia Święta stanęła otworem przed pielgrzymami z zachodniej Europy. Szczególne znaczenie miała tu działalność cesarza Konstantyna Wielkiego. To z jego inicjatywy zbudowano bazylikę Narodzenia Pańskiego w Betlejem, bazylikę Grobu Pańskiego na Golgocie i kościół na Górze Oliwnej, gdzie Chrystus zapowiedział zburzenie Jerozolimy (Mt 24,1-3) oraz swoją paruzję (Łk 21,5-7). W 614 roku kościół ten zburzyli Persowie, ale w XII wieku został odbudowany przez krzyżowców. Po ich upadku został ponownie zburzony i dostał się w ręce muzułmanów, gdzie pozostał do 1868 roku. Podobnie zresztą było z wieloma innymi kościołami w Świętym Mieście i na terenie Palestyny. Wystarczy krótko wspomnieć najważniejsze z nich.
I tak w Jerozolimie kaplica Wniebowstąpienia na Górze Oliwnej, zbudowana w IV wieku przez chrześcijan z Bizancjum, została zburzona w 614 roku podczas najazdu Persów i w XII wieku odbudowana przez krzyżowców. Dziś znajduje się w posiadaniu muzułmanów. Kościół Dominus flevit wznieśli krzyżowcy w XII wieku, ale wkrótce po ich odejściu z Ziemi Świętej uległ zniszczeniu. Kościół Zaśnięcia Matki Bożej na Górze Syjon, gdzie – zgodnie z inną tradycją – Maryja miała spędzić ostatnie lata ziemskiego życia, zbudowany przez krzyżowców w 1100 roku, muzułmanie zburzyli w 1219 roku.
Podobny los spotkał kościół pod wezwaniem św. Anny w Jerozolimie, zbudowany w 1100 roku z fundacji żony króla Baldwina. Wzniesiono go w pobliżu miejsca, gdzie mieli mieszkać Joachim i Anna i gdzie prawdopodobnie urodziła się Maryja. Po zwycięstwie Saladyna nad krzyżowcami zamieniono go w szkołę teologii muzułmańskiej.
Szczególne znaczenie dla chrześcijan miała i ma Golgota oraz kościół Grobu Pańskiego. Już w 324 roku zbudowano pierwszy kościół w centrum miasta. W 135 roku całe wzgórze i grób Jezusa zabudowano rzymską świątynią ku czci Jupitera. Tak samo postąpiono zresztą z miejscem narodzenia Jezusa w Betlejem. Jednak gdy w 326 roku św. Helena, matka cesarza Konstantyna Wielkiego, odnalazła relikwie krzyża Chrystusa, zburzono świątynię Hadriana i zbudowano okazałą bazylikę, która jako pierwsza została zniszczona przez Persów w 614 roku. Później ją odbudowano, ale z nieco mniejszym rozmachem – i znowu w 1009 roku została obrócona w popiół i gruzy.
Powtarzające się akty bezczeszczenia przez muzułmanów świętych miejsc chrześcijańskich stały się głównym powodem organizowania krucjat, a gdy tylko krzyżowcy zdobywali jakiekolwiek miejsce związane z życiem i działalnością Chrystusa, natychmiast wznosili tam kaplice lub kościoły. Gdy więc w 1099 roku zdobyli Jerozolimę, rozpoczęli budowę wielkiego kościoła Grobu Pańskiego. Trwała ona ok. 50 lat. Istniejący do dziś grób Chrystusa został obudowany i był wielokrotnie odnawiany. Grób ten znajdował się w pobliżu miejsca ukrzyżowania i należał do Józefa z Arymatei, członka Najwyższej Rady i cichego zwolennika Jezusa. Jako typowy grób żydowski składał się z dwóch pomieszczeń. Pierwsze, jakby przedsionek, było przeznaczone dla niosących zmarłego, a w drugim składano jego ciało. W czasach św. Heleny oddzielono grobowiec Chrystusa od otaczających go skał i w takim stanie dotrwał do 1009 roku, kiedy to wojska kalifa Hakima całkowicie zniszczyły kościół Bożego Grobu.
Ziemia Święta
- Ofiarą najazdów arabskich padła nie tylko sama Jerozolima, lecz także cała Palestyna, a więc prawie wszystkie święte miejsca Żydów i chrześcijan. Wspomnijmy najważniejsze z nich. W Ain Karin, miejscu spotkania Maryi z Elżbietą po Zwiastowaniu, w V wieku nad pieczarą, w której miał się urodzić Jan Chrzciciel, zbudowano kościół pod jego wezwaniem. Został on zniszczony przez Persów. Krzyżowcy odbudowali go na nowo, ale po ich wycofaniu się spotkał go taki sam los. Podobnie było z kościołem Nawiedzenia NMP.
Bezsprzecznie świętym miastem chrześcijaństwa jest Betlejem. Miasto, którego nazwa znaczy „dom chleba” (hebr.) lub „dom mięsa” (arab.), oddalone jest od Jerozolimy o ok. 9 km i leży na wzgórzach wysokości ok. 850 m n.p.m. Liczy obecnie ok. 40 tys. mieszkańców. Źródłem ich utrzymania jest rolnictwo i wyrób pamiątek z drzewa oliwnego, sięgający czasów wypraw krzyżowych. Betlejem może się poszczycić bogatą historią. Było znane już w czasach Patriarchów (Rdz 35,16-19). W okolicy znajduje się grób Racheli. Stąd pochodziła Rut, Moabitka, matka rodu Dawida. Cesarz Hadrian w 135 roku polecił zbudować w Betlejem świątynię poświęconą bogom rzymskim, a uczynił to po stłumieniu powstania żydowskiego, które objęło właśnie Betlejem i Jerozolimę. Grota Narodzenia Chrystusa znalazła się w obrębie świątyni Adonisa, boga piękności i miłości, i dzięki temu przetrwała pamięć o tym miejscu. W IV wieku, ok. 335 roku, św. Helena pielgrzymowała do Ziemi Świętej i dzięki jej staraniom zbudowano bazylikę Grobu Pańskiego, kościół w Grocie Narodzenia i na Górze Oliwnej.
Po ok. 200 spokojnych latach Betlejem znalazło się w ogniu walki. W 529 roku Samarytanie powstali przeciw chrześcijańskiemu Bizancjum i splądrowali Betlejem, wyrządzając wielkie szkody bazylice Narodzenia Chrystusa. Cesarz Justynian polecił ją odbudować i w tym kształcie stoi do dziś, oczywiście z wieloma dodatkami i przebudowami. Niedługo potem, bo w 614 roku, nastąpił najazd Persów dążących do całkowitego wyeliminowania chrześcijaństwa – spalili oni ponad 300 kościołów i klasztorów w Palestynie. W okresie wypraw krzyżowych bazylika Narodzenia Pańskiego została całkowicie odnowiona. W roku 1100 tutaj właśnie koronował się na króla Królestwa Jerozolimskiego Baldwin I, a w 1109 Baldwin II.
Około 40 km na południe od Jerozolimy znajduje się Hebron, jedno z najstarszych miast biblijnych, a nawet najstarsze z istniejących do dziś na świecie. Jego początki sięgają XVII wieku p.n.e., było znane w czasach Abrahama. Po zajęciu Palestyny przez muzułmanów Hebron, obok Mekki, Medyny i Jerozolimy, został zaliczony do świętych miejsc islamu. W okresie wypraw krzyżowych był siedzibą biskupstwa łacińskiego. Później, jak cała Palestyna, od 1517 roku pozostawał pod panowaniem tureckim. W 1917 roku miasto zajęli alianci i odtąd jest jednym z czterech świętych miejsc Żydów oraz miastem uczonych żydowskich.
Inną ważną pamiątką chrześcijańską była studnia Jakuba, przy której Jezus prowadził słynną rozmowę z Samarytanką (J 4). Znajduje się ona u podnóża góry Garizim i wiąże się także z historią Abrahama i Jakuba. W IV wieku zbudowano tam kościół, w którym pośrodku krypty znajduje się otwór prowadzący do studni o średnicy ok. 2,5 m, głębokiej na 30-50 m. Podczas powstania Samarytan w 529 roku kościół uległ zniszczeniu, ale niedługo potem został odbudowany przez cesarza Justyniana. Po kolejnym zburzeniu go przez muzułmanów został ponownie odbudowany, a w 1187 roku ostatecznie zniszczony przez wojska Saladyna.
Z działalnością Apostołów z kolei związana jest Cezarea, miasto założone w 20 roku p.n.e. przez Heroda Wielkiego, leżące ok. 40 km na południe od dzisiejszej Hajfy, w miejscu Stratonstrum, dawnego miasta Fenicjan. Najlepsi architekci pracowali tu przez 12 lat i tak powstało jedno z najpiękniejszych miast Palestyny i jeden z najlepszych portów świata starożytnego. Józef Flawiusz opisał pałace, budynki urzędów, rynek, wspaniałą marmurową świątynię, amfiteatr i hipodrom, a także sztucznie zbudowany port. Po śmierci Heroda Wielkiego miasto przeszło pod bezpośrednie panowanie Rzymian i stało się siedzibą rzymskich prokuratorów. Tu mieszkał Poncjusz Piłat i stąd udał się do Jerozolimy na święto Paschy, podczas którego osądzono i skazano Jezusa. Cezarea była stolicą prowincji Palestyna przez ok. 500 lat. Nie powinno więc dziwić, że stała się też terenem działalności Apostołów. Przebywał tu i przepowiadał Ewangelię diakon Filip (Dz 8,40), a Piotr Apostoł przyjął do wspólnoty pierwotnego Kościoła Korneliusza, pierwszego nie-Żyda. Paweł Apostoł podczas swego dwuletniego więzienia na wyspie Korfu przemawiał raz w Cezarei wobec Festusa, zarządcy miasta, króla Agryppy i miejskich urzędników (Dz 26). W 66 roku w Cezarei toczyły się walki Żydów z Syryjczykami pozostającymi pod władzą Rzymian. Zamordowano wówczas ok. 20 tys. Żydów i to było pierwszą przyczyną rewolty, która zakończyła się zburzeniem Jerozolimy. Z innych ważnych wydarzeń w Cezarei wypada jeszcze wspomnieć obwołanie przez legiony cezarem Wespazjana w 69 roku. W III wieku Orygenes założył tu szkołę i nią kierował, dzięki czemu Cezarea stała się prawdziwym centrum chrześcijańskiej nauki. Od 639 roku znalazła się w rękach muzułmańskich, ale w 1102 roku zdobyli ją krzyżowcy. Św. Ludwik, król francuski, obwarował miasto murem, ale mimo to w 1291 roku wojska egipskie je zniszczyły i to był koniec Cezarei. Ruiny zostały przysypane piaskami pustyni.
Wspomnijmy jeszcze Nazaret i Tyberiadę. Nazaret jest jednym z najważniejszych miejsc dla chrześcijan w Ziemi Świętej. Jest to przecież miasto dzieciństwa i życia ukrytego Jezusa. W 66 roku zostało zniszczone przez wojska Wespazjana. Po powstaniu Bar Kochby mogli w nim mieszkać tylko Żydzi. W VII wieku, dokładnie w 629 roku, cesarz Herakliusz nakazał im opuścić Nazaret. Była to kara za poparcie udzielone Persom podczas najazdu w 614 roku. Prawdopodobnie zniszczono wówczas kościół wybudowany w V wieku. W okresie panowania krzyżowców w Palestynie miasto przeżyło krótki okres rozkwitu i wtedy zbudowano w nim kościoły i klasztory. W 1187 roku wojska Saladyna zajęły Nazaret, a w 1263 roku został całkowicie zniszczony przez kalifa Baibara i odtąd przez 400 lat pozostawał w rękach muzułmanów.
I na koniec kilka zdań o Tyberiadzie. Dziś jest to ważne dla gospodarki i komunikacji miasto nad jeziorem Genezaret. Zostało założone kilka lat przed rozpoczęciem przez Jezusa publicznej działalności przez Heroda Antypatra dla uczczenia ówczesnych władz Rzymu, stąd ma wybitnie rzymski charakter. Znajduje się w pobliżu ciepłych wód leczniczych, znanych w całym Cesarstwie Rzymskim. Opisał je Józef Flawiusz. Po upadku żydowskiej samodzielności w 135 roku Tyberiada stała się ośrodkiem religijnym i kulturalnym. Pod koniec II wieku nastąpił rozkwit szkół i studiów talmudycznych. Tu ok. 200 roku powstała Miszna. W VIII-X wieku uczeni masoreccy położyli wielkie zasługi dla przekazu niezafałszowanych tekstów biblijnych. Tu zmarło i zostało pogrzebanych wielu uczonych żydowskich, by tylko wspomnieć najbardziej znanych, jak Rabbi Akiba, Rabbi Jochanan ben Sakkai czy Rabbi Majmonides. W 636 roku Tyberiada została zajęta przez Arabów i dopiero w 1099 roku trafiła w ręce chrześcijan, i to jako stolica Galilei, a później nawet jako księstwo. W 1187 roku ponownie dostała się pod władzę muzułmanów i taki stan trwał do XVI wieku.
- Bernard z Clairvaux o Ziemi Świętej
W traktacie De gloria novae militiae ad milites templi Bernard z Clairvaux opisał Ziemię Świętą, a przede wszystkim jej znaczenie dla wyznawców Chrystusa. Dziś słyszy się niekiedy, że Ziemia Święta jest „piątą Ewangelią”. Wydaje się, że Bernard z Clairvaux zgodziłby się z takim jej określeniem. Czym więc jest Ziemia Święta dla chrześcijan? Odpowiedź na to pytanie może wskazać na przyczyny podejmowania wypraw krzyżowych.
Najpierw Bernard przypomniał świątynię jerozolimską. Jej resztki zawierają fragmenty starożytnej, sławnej i godnej pochwały świątyni Salomona. Jej wspaniałość opierała się na zniszczalnym złocie i srebrze, na kształcie kamieni i różnorodności gatunków drzew użytych do jej zbudowania, ale jej piękno i wytworność wzmacnia religijność mieszkańców. I jak można w niej widzieć różne kolory, tak powinna być czczona różnymi cnotami i świętymi obrzędami. Domowi Boga przystoi przecież świętość (Ps 93,5), która raduje nie tyle błyszczącymi marmurami, ile pięknymi obyczajami i bardziej lubi czyste umysły niż złociste ściany. Świątynia jest ozdobiona nie tylko szlachetnymi kamieniami, lecz także bronią. Te ozdoby domu Boga mają pobudzać gorliwość żołnierzy. Wojsko, nie godząc się, by rzeczy święte były bezczeszczone przez niewiernych bardziej niż przez ewangelicznych handlarzy (J 2,15-16), przebywa w świętym domu z końmi i uzbrojeniem dla jego obrony. Ci żołnierze, przebywając w niej w dzień i w nocy, zajmują się godziwymi i pożytecznymi sprawami. Szanują świątynię Boga, wykonując pobożne zajęcia, żyjąc w braterskiej miłości, posłuszeństwie i dobrowolnym ubóstwie.
O tym słyszy się – pisze Bernard – w Jerozolimie i tym świat jest poruszony Tylko niewielu – poza bardzo zepsutymi i nieprawymi, złodziejami i bluźniercami, zabójcami, przestępcami i cudzołożnikami – odwraca się od miasta. Od krzyżowców rzeczywiście – jakby dwiema drogami – pochodzi dobro i radość. Niekiedy radują się z powodu odejścia nieprawych, a oczekują przyjścia szlachetnych. Są przecież zarówno ci, których należałoby brać pod opiekę, jak i ci, których należałoby już nie uciskać. Przeto cieszy się Egipt z ich wymarszu, ponieważ z ich obrony raduje się góra Syjon i córki Judei. Bez wątpienia Bernard odnosi się tu do wyjścia Izraelitów z Egiptu. Chrystus zaś się pomści na swoich wrogach tak, że nie tylko z ich powodu, lecz także przez nich chwalebnie i potężnie zatriumfuje. I skoro długo pozwalał im żyć jako przeciwnikom, tym większymi stali się Jego zwolennikami, gdyż z wroga uczynił żołnierza, z Szawła prześladowcy – Pawła Apostoła (Dz 9).
Bądź więc pozdrowione – pisze Bernard z Clairvaux – miasto święte, w którym Najwyższy poświęcił sobie świątynię, przez które w tobie i przez ciebie tak liczne pokolenia doznają zbawienia. Bądź pozdrowione, miasto wielkiego Króla, z którego dobroczynne cuda od początku i we wszystkich czasach płyną do świata. Witaj, pani narodów, królowo wszystkich prowincji, Matko proroków i apostołów, Początku wiary, Chwało ludu chrześcijańskiego, Bramo zwycięstwa i zbawienia. Witaj, Ziemio obietnicy, która płynąc miodem i mlekiem kiedyś tylko swoim mieszkańcom, teraz całemu światu dajesz lekarstwo zbawienia, pokarm życia. Ziemio dobra i najlepsza, która przyjmując ze skarbca ojcowskiego urodzajne niebieskie ziarno, zrodziłaś owoce męczeństwa. Stąd o twoim dostatku i o obfitości pożywienia trwa pamięć i wszędzie są ci, którzy cię widzieli i aż do krańców ziemi opowiadają o twojej wielkiej chwale tym, którzy cię nie widzieli. Wspaniałe rzeczy głoszą o tobie, miasto Boga, a o tych, których nasyciłaś dobrami, my również opowiadamy, ku chwale i sławie twojego imienia. Jest więc Jerozolima świadkiem czynnej obecności Boga i dlatego winna należeć do Jego wyznawców.
Jerozolima jest miastem, w którym Chrystus dokonał dzieła Odkupienia. Tu zaczął swoją historię Kościół, a jego członkowie, trafiwszy pod panowanie muzułmańskich Arabów, znaleźli się jakby w obcej, wrogiej sobie ziemi. To rozpoczęło się jednak w Betlejem, mieście narodzenia Jezusa. Było ono i jest dziś również cennym miejscem chrześcijan. Dla Bernarda z Clairvaux już sama hebrajska nazwa tego miasta ma symboliczne znaczenie. Tu – pisze – ludzie otrzymali pokarm duchowy. „Betlejem” znaczy bowiem „dom chleba”, a tym chlebem jest Ten, który zstąpił z nieba, urodził się z Dziewicy i ukazał się jako chleb żywy. W tamtym czasie pokazywano stajnię zwierząt domowych, a w żłóbku siano, w którym wół poznał właściciela, a osioł żłóbek swego Pana. W dalszym ciągu Bernard po kaznodziejsku i symbolicznie przedstawił znaczenie Betlejem dla chrześcijan. Człowieka – zauważa – nierozumiejącego swej godności można porównać do stajni nierozumnych zwierząt, i tak słowo chleba Aniołów stało się pożywieniem zwierząt domowych, a ludzkość żywiła się sianem tak długo, dopóki przez powrót Boga do człowieka nie zostanie on przywrócony do swej pierwotnej godności i będzie się karmił słowem pochodzącym od Boga i ciałem Słowa Wcielonego.
W omawianym tekście Bernarda z Clairvaux nie zabrakło uwag o Nazarecie, mieście życia ukrytego Chrystusa. Przypomina więc etymologiczne znaczenie jego nazwy – „kwiat”. W tym mieście – opowiada – żył ten, który urodził się w Betlejem, jak owoc kwiatu zapuszczający korzenie w ziemię. Tam karmił się i wzrastał Bóg-dziecię. A jak zapachem kwiatu jest poprzedzany smak, tak Jego życie i czyny zostały zapowiedziane przez proroków i przez słowa Apostołów rozchodził się święty zapach. Radował on gorliwych i wiernych Żydów oraz umacniał chrześcijan. Zachwycili się zapachem tego kwiatu Natanael i Filip, którzy poszli za nim (J 1,46), pragnąc pełniej doświadczyć tego, co niejasno przewidywali, i kosztować tego, co adorowali jako nieobecne. Bernard wspomina także o znaczeniu zapachu przy przekazaniu błogosławieństwa wraz z przywilejem pierworództwa Jakubowi (Rdz 27,27). Izaak czuł zapach szat Jakuba i tylko ten zapach, jak kwiatu, upewnił go o tożsamości własnego syna. Podobnie szata człowieczeństwa prowadzi do poznania Słowa Ojca. Ale by teraz jakiś Żyd – kontynuuje Bernard – nie uznał ciała za Słowo, a człowieka za Boga, Zbawiciel był człowiekiem.
Bernard powraca jednak znowu do Jerozolimy. I nic w tym dziwnego, gdyż żadne miasto Palestyny nie może się z nią równać, a co dopiero przewyższyć jej znaczenie dla chrześcijan. Prowadzi więc swych czytelników na Górę Oliwną i do Doliny Jozafata.
Dolina Jozafata i Góra Oliwna przypominają Bernardowi i chrześcijanom prawdę o miłosierdziu Boga, które dochodzi do głosu i którego świadectwem jest wręcz pobłażliwość wyroków Jego sądów, a na potwierdzenie tego autor przytacza fragmenty Księgi Psalmów (Ps 36,7.12; Ps 119,120) i Pierwszego Listu do Koryntian (1 Kor 11,31). To przypominanie sądu Boga jest ważne dlatego, że każdy człowiek będzie mu poddany, a Bóg każdemu daje lekarstwo na grzeszne występki w postaci sakramentu pojednania, chociaż człowiek zawsze może je odrzucić. Te dwa miejsca w Jerozolimie są również okazją do przypomnienia ewangelicznej nauki o sądzie ostatecznym.
Z Jerozolimy Bernard prowadzi czytelników nad Jordan, rzekę uświęconą przez chrzest Jezusa. Ale i w Starym Testamencie była o nim mowa (4 Kri 5,12; 4 Kri 2; Joz 3). Największym jednak darem Boga związanym z nim było objawienie Trójcy Świętej podczas chrztu Jezusa. To wtedy Ojciec wezwał ludzi do słuchania Jego Słowa, a Duch Święty ukazał się nad Synem Bożym.
W dalszym ciągu swej opowieści Bernard przenosi się na Kalwarię, gdzie prorok Elizeusz został wykpiony przez nierozumne dzieci, jak później Chrystus przez przedstawicieli swego narodu (Iz 1, 2). Dobre dzieci z kolei są wezwane do wychwalania Pana (Ps 113, 1). To właśnie tu – pisze – wstąpił Chrystus, nasza głowa, na krzyż dla świata ponad świat wzniesiony, dokonując oczyszczenia z grzechów i ani nie wstydząc się hańbiącej i ponurej śmierci, ani nie bojąc się kary, by uratować ludzi od wiecznego odrzucenia.
Za święte i najbardziej godne szacunku miejsce w Jerozolimie Bernard uznał Grób Pański. Jest ono godne większej czci niż to, w którym Jezus przebywał jako żyjący, podobnie jak bardziej do wzrostu pobożności pomaga świadomość śmierci niż pamięć o życiu. Życie Chrystusa było dla Bernarda regułą i wzorem życia, a śmierć wybawieniem od śmierci: życie buduje życie, a śmierć niszczy śmierć. Życie jest przepełnione pracą, lecz śmierć cenniejsza od niego. Wreszcie tylko śmierć Chrystusa uwalnia od śmierci wiecznej ludzi żyjących po Nim, a także zmarłych przed Nim świętych ojców. Chrystus – pisze Bernard – żyjącego uczył życia, a umierając, śmierć uczynił bezpieczną. Ponieważ dzięki Zmartwychwstaniu żyje, to i umierającym dał nadzieję zmartwychwstania. Ale Chrystus dodał śmierci jeszcze jedno błogosławieństwo, a mianowicie przebaczenie grzechów, w tym grzechu pierworodnego. Grzech zaistniał wcześniej i po nim nastąpiła śmierć, ale jeśliby się człowiek ustrzegł grzechu, śmierci by nie zaznał.
Nie dziwi więc fakt, że Kalwaria i Grób Pański prowadzą myśl Bernarda ku największym i podstawowym tajemnicom wiary katolickiej, to jest do rozważań o stworzeniu człowieka przez Boga i Odkupieniu dokonanym przez Chrystusa. Popełniając grzech – pisze – człowiek porzucił życie i znalazł śmierć. Takie było postanowienie, które powziął Bóg, i sprawiedliwość będzie na tym polegać, że skoro człowiek zgrzeszył, to został poddany pod prawo śmierci. Życiem duszy jest Bóg, a śmierć dotyka tylko ciała. Człowiek – kontynuuje Bernard – nie chciał być kierowany przez Boga i nie chciał panować nad ciałem. Stwórca uczynił go zdolnego do sprzeciwienia się Mu i tak pojawił się człowiek przekraczający prawo Boga, i znalazł inne prawo w swoim ciele, zwalczające prawo umysłu i poddające go pod prawo grzechu. Poza tym grzech oddziela człowieka od Boga, a w człowieku śmierć oddziela ciało od duszy. Duszy nie może od Boga oddzielić nic innego, jak tylko grzech, a ciało od duszy tylko śmierć. Dla człowieka doskonałego nic nie jest bardziej stosowne niż to, by śmierć duchowa stała się cielesną, winna karną, a wolna konieczną. Ponieważ więc człowiek, zgodnie ze swoją dwojaką naturą, został skazany na podwójną śmierć, to jest na duchową i wolną oraz cielesną i konieczną, obydwie podjął Bóg-człowiek. Jeśliby cieleśnie nie cierpiał, należności by nie oddał, a jeśliby nie umarł dobrowolnie, Jego śmierć nie miałaby zasługi. Teraz, jeśli – jak napisano – śmierć jest skutkiem grzechu, to ponieważ Chrystus odpuścił grzech, umierając za grzeszników, spłaca dług.
Ale Bernard pyta jeszcze, czy Chrystus mógł odpuścić grzech, i odpowiada, że tu nie ma wątpliwości, ponieważ wiemy, kim jest Bóg – a jako Bóg, cokolwiek zechce, może czynić. Czy ktoś inny – pisze – mógłby odpuścić to, co przeciwko niemu uczyniono? Albo dlaczegóż On by nie mógł, skoro wszystko może? Wreszcie – wskazuje Bernard – ja, który się mylę, dopóki żyję, jeśli chcę dać, to daję, a Bóg czyż nie może podarować tego, co posiada jako swoją własność? Jeśli więc ktoś mógłby odpuścić grzechy, to On jako wszechmocny i tylko On, ponieważ tylko przeciwko Niemu się grzeszy. Któż może wątpić – pyta czytelników – co do Jego woli usprawiedliwienia ludzi? Czy sądzisz, że ten, kto przyjął nasze ciało i podjął śmierć, pozbawił nas uczestniczenia w Jego sprawiedliwości? Czy ten, kto dobrowolnie stawszy się człowiekiem, dobrowolnie cierpiał, dobrowolnie został ukrzyżowany, miałby nas pozbawić sprawiedliwości? Tak więc jako Bóg-człowiek stał się bliski ludziom. Ale czy zwyciężył śmierć? Jest prawdą, że tylko On, który nie podlegał pod jej prawo, był w stanie ją zwyciężyć. Z jakiego bowiem powodu wymagalibyśmy, żeby nas od niej uwolnił, jeśli sami winniśmy się starać tego dokonać? Ten, kto usuwa winę grzechu, darując swoją sprawiedliwość, uwalnia od daniny śmierci i przywraca życie. Tak oto po uśmierconej śmierci powraca życie, jak po usunięciu grzechu przywrócona została sprawiedliwość. Tak śmierć przez śmierć Chrystusa ucieka, a nam jest przywrócona sprawiedliwość Chrystusa. Czy prawdą jest, że mógł umrzeć Ten, który był Bogiem, ponieważ bez wątpienia był człowiekiem? Ale na jakiej podstawie śmierć jednego człowieka miała znaczenie dla drugiego? Ponieważ był sprawiedliwy. Rzeczywiście, ponieważ był człowiekiem, mógł umrzeć, a ponieważ był sprawiedliwy, nie potrzebował łaski. Grzesznik nie może usunąć kary za śmierć nałożonej na innego grzesznika, ponieważ każdy umiera za siebie samego. A czy ten, kto nie umiera za siebie, czy za innego czyniłby to na próżno? Tym bardziej niesłusznie by umierał ten, kto by nie zasłużył na śmierć.
Ale – pyta dalej Bernard – czy to sprawiedliwe, by niewinny pośrednik umarł za grzesznika? Nie jest to – odpowiada – sprawiedliwością, lecz miłosierdziem. Jeśliby to było ze sprawiedliwości, to by umarł nie za darmo, lecz z powinności. Jeśli zaś z powinności, to wprawdzie by umarł, lecz ten, za kogo umarł, by nie żył. Jeśli jednak nie ze sprawiedliwości, to nie przeciw sprawiedliwości. Ale w takim razie nie może być równocześnie sprawiedliwym i miłosiernym. Lecz jeśli sprawiedliwy jest zdolny do zadośćuczynienia za grzechy, to na jakiej podstawie jeden czyni to za wielu? Przecież wydaje się wystarczające dla sprawiedliwości, by jeden umierał za jednego. Bernardowi wystarcza tu przytoczyć następujący fragment Listu do Rzymian Pawła Apostoła: „(…) przez występek jednego wszystkich ludzi doprowadził do potępienia; tak przez sprawiedliwość jednego na wszystkich ludzi, do usprawiedliwienia życia; jak bowiem przez nieposłuszeństwo jednego człowieka grzesznicy powstali liczni, tak przez posłuszeństwo jednego człowieka wielu będzie usprawiedliwionych” (Rz 5,18-19). Jeden mógł wielu przywrócić sprawiedliwość i życie. „Przez jednego – mówi – człowieka śmierć, a przez jednego życie. Jak bowiem w Adamie wszyscy umierają, tak w Chrystusie wszyscy będą ożywieni” (1 Kor 15,21-22). Skoro jeden zgrzeszył i wszyscy noszą skutki tego grzechu, to i niewinność zostanie przywrócona wielu. Podobnie jest ze śmiercią. I teraz Bernard zadaje kilka pytań będących właściwie potwierdzeniem wcześniejszych stwierdzeń. Czy sprawiedliwość Boga miała większe znaczenie dla potępienia czy dla usprawiedliwienia? Czy Adam mógł więcej uczynić zła niż Chrystus dobra?
Czy grzech Adama przechodzi na człowieka, a sprawiedliwość Chrystusa nie będzie mu podarowana? I skoro jego nieposłuszeństwo stało się powodem naszej zguby, to dlaczego Jego posłuszeństwo miałoby nam nie pomóc?
Lecz – pisze dalej Bernard – skutki grzechu Adama wszyscy nosimy i w nim wszyscy zgrzeszyliśmy, ponieważ gdy zgrzeszył, w nim byliśmy i z jego ciała zostaliśmy zrodzeni. Ale także z Boga się rodzimy według ducha, i to bardziej niż według ciała z Adama. Według tego ducha istnieliśmy wcześniej w Chrystusie niż według ciała w Adamie. Jeśli jednak i my zostaliśmy zaliczeni do tych, o których Apostoł napisał: „On wybrał nas w Nim przed założeniem świata” (Ef 1,3), to to, że z Boga jesteśmy zrodzeni, poświadcza Jan Ewangelista, gdy mówi: „Którzy nie z krwi, ani z woli ciała, lecz z Boga się narodzili” (J 1,13), oraz „Każdy, kto się narodził z Boga, nie grzeszy, ponieważ pochodzenie niebieskie go podtrzymuje” (1 J 3,9). Tymczasem przekazywanie ciała świadczy o pożądliwości cielesnej, a grzech, którego w ciele doświadczamy, wskazuje, że co do ciała pochodzimy z ciała grzesznego. Zrodzenie duchowe nie w ciele, lecz w sercu jest doświadczane tylko przez tych, którzy pozostają w łączności z Ojcem i Duchem Świętym. Przez ducha bowiem, który jest z Boga, miłość rozlana jest w naszych sercach, jak przez ciało, które jest z Adama, zła pożądliwość została dana naszym członkom. A ponieważ to, co pochodzi od tego, kto rodzi ciało, nigdy w życiu moralnym od ciała nie odchodzi, tak też pochodząc od Ojca duchów, od pragnień synów doskonałych nigdy nie odstępuje. I jeśli w Adamie wszyscy umierają, dlaczego w Chrystusie wszyscy nie mieliby być ożywieni? Bernard dodaje: „Ale nie tak samo ma się rzecz z przestępstwem jak z darem łaski. Jeżeli bowiem przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich śmierć, to o ileż obficiej spłynęła na nich wszystkich łaska i dar Boży, łaskawie udzielony przez jednego człowieka, Jezusa Chrystusa” (Rz 5,15). Chrystus mógł więc odpuścić grzechy, ponieważ jest Bogiem, i umrzeć, ponieważ jest człowiekiem, a umierając jako sprawiedliwy, odpuścić karę śmierci. Dla wszystkich wystarcza sprawiedliwość i życie jednego, gdyż i grzech, i śmierć od jednego przeszła na wszystkich.
Przeto – kontynuuje Bernard – wszystko przychodzące od Chrystusa było pożyteczne, wszystko służy zbawieniu i wszystko jest konieczne, a więc Jego słabość i majestat, a ponieważ jeśli mocą boską zniósł jarzmo grzechu, to umierając ze słabości ciała, zachwiał moc prawa śmierci. Stąd pięknie mówi Apostoł: „To, co jest słabe u Boga, mocniejsze jest u ludzi”. Ale i tym głupstwem, przez które spodobało się Mu zbawić świat, aby zawstydzić mądrość świata, zawstydził mędrców. Ponieważ był Bogiem, siebie samego wyniszczył, przyjąwszy postać sługi, a ponieważ był bogaty, dla nas stał się ubogim, z wielkiego małym, z wysokiego pokornym, słabym z potężnego, i dlatego był głodny, pragnął, był zmęczony i cierpiał dobrowolnie, a nie z konieczności. Dlatego Bernard przypomina stwierdzenie Pawła Apostoła: „Co głupstwem jest u Boga, jest czymś mądrzejszym dla ludzi” (1 Kor 2,25). Tak więc swoją śmiercią od śmierci, prawdą od błędu i łaską od grzechu nas wybawił. A śmiercią swoją dokonał zwycięstwa, ponieważ jako sprawiedliwy uwolnił to, czego nie zamknął, prawem, które porzucił dla nas, nas przyjął. Śmierć przeto Chrystusa – pisze dalej Bernard – jest śmiercią naszej śmierci, ponieważ On umarł, byśmy my żyli.
Jeśli więc prawo życia w Chrystusie Jezusie wyzwoliło nas spod prawa grzechu i śmierci, to dlaczego jeszcze umieramy, a nie przyodziewamy się natychmiast w nieśmiertelność? Ponieważ – odpowiada Bernard – Bóg miłuje miłosierdzie i prawdę (Ps 84,12), jest konieczne, by człowiek umierał, zgodnie z tym, co Bóg przewidział, lecz ze śmierci jednak powstaje, bo Bóg nie zapomniał o swoim miłosierdziu. Tak więc śmierć, nawet jeśli na wieki nie panuje, pozostaje jednak do czasu w nas, ponieważ grzech, chociaż już nie króluje w naszym śmiertelnym ciele, to jednak jest w nas. Ponadto Paweł Apostoł widzi się jako wolny od prawa grzechu i śmierci, ale równocześnie uskarża się, że przez obydwa prawa jest uciśniony, gdy przeciwko grzechowi woła: „Znajduję inne prawo w moich członkach” (Rz 6,23), oraz gdy jęczy jako uciśniony i na mocy prawa śmierci oczekuje odkupienia swego ciała (Rz 8,23).
Bernard zauważa, że czy to te, czy jakieś inne myśli przy grobie Chrystusa się nasuwają, pielgrzym nie tyle wzrasta w pobożności, ile raczej dotyka wielkiej tajemnicy, zgodnie z tym, co napisał Paweł Apostoł: „Współpogrzebani jesteśmy przez chrzest do śmierci, aby jak Chrystus powstał ze śmierci dzięki chwale Ojca, tak i my byśmy w nowości życia trwali. Jeśli bowiem razem z Nim jesteśmy współuczestnikami Jego śmierci, podobnie będziemy w zmartwychwstaniu” (Rz 6,4-5). Jak miło musi być pielgrzymom – kończy Bernard – po trudach długiej podróży, po wielu niebezpieczeństwach na ziemi i morzu tam wreszcie spocząć, gdzie ich Pan spoczywał! Sławne jest więc imię grobu, gdyż przed tak dawnymi czasy Izajasz jasno go przepowiedział: „I będzie, mówi, w tym dniu korzeń Jessego, który stoi jak znak narodów i ludy go proszą, i będzie jego grób chwalebny” (Iz 11,10).
Bernard pisze jeszcze o Betfage, wiosce starotestamentowych kapłanów, przypominając kapłańską godność Chrystusa i sakrament kapłaństwa, oraz o domu Marii, Marty i Łazarza w Betanii.
Tak oto widać, czym jest Ziemia Święta dla Bernarda z Clairvaux i pielgrzymujących do Palestyny, zresztą nie tylko w jego czasach. Dziś przecież nazywa się ją „piątą Ewangelią”, czyli wielką pomocą w próbach ludzkiego – choć ograniczonego – poznania tajemnicy Chrystusa. A gdy sobie uświadomimy, że pamiątki życia i działalności Chrystusa i pierwotnego Kościoła zostały zajęte i zniszczone przez wojska muzułmańskie, to nie dziwi fakt podejmowania przez średniowiecznych rycerzy – i nie tylko – wypraw do Palestyny w celu przejęcia władzy nad nimi. Bez tych zniszczeń z pewnością nie byłoby wypraw krzyżowych.
Rycerz wypraw krzyżowych
- Ileż to książek, artykułów i innych tekstów napisano o wyprawach krzyżowych! Na granicy tysiącleci – tak niedawno – najczęściej przypominano je jako źródło zła. Nie przecząc, że miały one i takie aspekty, chcemy się teraz przyjrzeć krzyżowcom, uczestnikom pierwszych krucjat, oczami Bernarda z Clairvaux. Był on głęboko przekonany, że o święte rzeczy winni walczyć święci ludzie. Prezentowany tutaj tekst Bernarda De laude novae militiae ad milites templi w pierwszej części przynosi informacje o sposobie życia i obyczajach rycerzy krzyżowych. Adresatem tego traktatu jest rycerz Hugon, który kilka razy prosił Bernarda, by napisał zachętę do walki przeciwko okupantom Ziemi Świętej. Bernard – po wielu rozważaniach – postanowił spełnić tę prośbę.
Nowa armia – pisze – powstała na ziemi i w tej jej części, którą nawiedziło Światło z wysoka, Jezus Chrystus i ziemia ta, jako miejsce pokonania diabła, księcia ciemności, pozostała na zawsze przedmiotem jego nienawiści. Wobec tego zadaniem tego wojska będzie walka przeciwko ciału i krwi jako źródłom nieprawości w sprawach dotyczących nieba. Walka siłami ciała przeciwko wrogowi cielesnemu jest – zdaniem Bernarda – czymś normalnym, podobnie jak mocami ducha prowadzi się walkę przeciw grzechom czy demonom. W tym przypadku prawdziwymi żołnierzami są mnisi. Ten żołnierz zawsze i wszędzie jest bezpieczny, ponieważ ciało zbroją, a umysł wiarą przyodziewa. W obydwie zbroje wyposażony nie boi się ani demona, ani człowieka. Nie wzdraga się przed śmiercią ten, kto śmierci pragnie. Co bowiem otrzymuje żyjący albo umierający, któremu żyć to Chrystus, a śmierć to zysk? Ten jednak, kto wiernie i ochotnie stoi przy Chrystusie, bardziej pragnie zbawienia i bycia z Nim niż życia. Postępujcie więc – zda się wołać Bernard – żołnierze, bezpieczną drogą i nieustraszenie pospieszajcie ku nieprzyjaciołom krzyża, ponieważ ani śmierć, ani życie nie mogą was oddzielić od miłości Boga, która jest w Jezusie Chrystusie, bo czy żyjemy, czy umieramy, należymy do Pana (Rz 14,8). Cóż za chwałę otrzymają zwycięzcy w tej walce? Jakąż święci męczennicy? Raduj się, odważny zawodniku, jeśli żyjesz i zwyciężasz w Panu, lecz jeszcze bardziej wykrzykuj i wychwalaj Pana, jeśli umrzesz i połączysz się z Nim. Życie jest owocne i zwycięstwo chwalebne, ale ponad nimi święta śmierć na mocy samego prawa jest ważniejsza. Bo jeśli błogosławieni są ci, którzy w Panu umierają, to o wiele bardziej ci, którzy za Pana umierają. I czy to na łożu boleści, czy w walce ktoś umiera, cenna jest w oczach Pana jego śmierć, a w wojnie o tyle cenniejsza, o ile bardziej chwalebna. Życie jest bezpieczne tam, gdzie jest czyste sumienie i gdzie śmierć jest oczekiwana bez przerażenia, a nawet ze słodyczą i pobożnością. O, jak święta i bezpieczna jest armia wolna od podwójnego niebezpieczeństwa, do którego rodzaj ludzki się przyzwyczaja. Ilekroć bowiem walczy się, prowadząc wojnę świecką, należy się bać, by zabijając wroga co do ciała, nie zabić siebie co do duszy, albo zostać przez wroga zabitym tak co do ciała, jak i co do duszy. Nie na podstawie przebiegu wojny, lecz stanu ducha osądza się klęskę albo zwycięstwo chrześcijanina. Jeśli dobra byłaby przyczyna prowadzenia wojny, to zakończenie – jako jej skutek – nie może być złe, podobnie jak koniec nie będzie dobry, jeśli jego przyczyna taka nie była. Jeśli w działaniu podjętym w zamiarze zabicia drugiego zginie człowiek zabijający, to umrze on jako zwyciężony. Ale jeśli on zwycięży i zabije drugiego, to będzie żył jako morderca. Jednak w odniesieniu do żywego czy zabitego, zwyciężonego czy zwycięzcy, morderstwo pozostanie faktem. Nieszczęśliwe zwycięstwo nad drugim człowiekiem jest zawsze skutkiem gniewu lub pychy i nie może być racją dumy ludzkiej. Może być jednak i tak, że ktoś ani z chęci zemsty, ani z pragnienia zwycięstwa, lecz jedynie z chęci zaspokojenia swoich namiętności zabija drugiego. Ale takiego zwycięstwa nie można nazwać dobrym, ponieważ śmierć z obydwu powodów – chęci zemsty i pragnienia zwycięstwa – tak w odniesieniu do ciała, jak i duszy byłaby łatwiejsza, choć nie dlatego, że wraz ze śmiercią ciała dusza umiera, lecz ginie tylko grzeszna dusza.
Nakreśliwszy taki obraz wojny i śmierci, który może uchodzić za szkic teorii sprawiedliwej wojny, Bernard zastanawia się nad nimi w aspekcie ostatecznego celu człowieka rozumianego po chrześcijańsku. Wojna jest związana z grzechem, bo zabójca grzeszy ciężko, a zabity może zostać odrzucony na wieczność. Wobec tego swoistą nagrodą rycerza będzie śmierć lub kara za popełnione grzechy. Dlatego Bernard zwraca uwagę na nierozumne postępowanie rycerzy. Niektórzy z nich są zbyt zatroskani o przepych i ozdoby uzbrojenia tak własnego, jak i koni, co właściwie jest niczym w perspektywie możliwości śmierci podczas walki. Pyta więc po prostu: Czy są to narzędzia wojenne, czy raczej niewieście ozdoby? Czy moc włóczni mierzy się złotem? Przypomina im więc dawny wzór rycerza i warunki zwycięskiej walki, to jest odwagę, posiadanie dobrego uzbrojenia, umiejętność unikania niebezpieczeństw podczas walki i gotowość oddania życia dla spraw będących przedmiotem wojny. Wypomina im zbytnie zatroskanie o wygląd zewnętrzny charakterystyczny dla kobiet, gdyż na sposób niewieści włosy na głowach ozdabiają, długimi i kosztownymi ozdobami obszywają szaty, delikatne i miękkie dłonie ukrywają w rękawiczkach. Poza tym – zauważa – pobudza ich do wojny i zmian granic wyłącznie nierozumny gniew, pragnienie próżnej chwały oraz dóbr materialnych. Z pewnością – dodaje – z takich powodów nie wypada ani zabijać, ani umierać.
Dostrzegając niedomagania ówczesnego rycerstwa, Bernard szkicuje ideał rycerza, uczestnika wypraw krzyżowych. Prawdziwi żołnierze Chrystusa, walcząc w obronie swego Pana, nie boją się ani grzechu zabijania wrogów, ani niebezpieczeństwa własnej śmierci, ponieważ śmierć zadana lub przyjęta ze względu na Chrystusa nie ma w sobie nic z kary, lecz jest zasługą dla otrzymania chwały zbawionych. Rzeczywiście podejmuje się ją dla Chrystusa i Jego się naśladuje, ponieważ On dobrowolnie przyjął śmierć godną wroga jako karę i oddał siebie samego w ręce żołnierzy. Żołnierz Chrystusa bezpiecznie uchodzi z drogi i jeszcze bezpieczniej ginie. Jest lepiej dla niego, gdy umiera, a dla Chrystusa, gdy uchodzi z drogi. Przecież nie bez powodu nosi miecz. Jest bowiem pomocnikiem Boga w osiągnięciu zwycięstwa nad złorzeczącymi i chwały dobrych. Czyni dobrze, gdy zabija czyniącego zło, ale nie zabójcę człowieka, lecz i zło jest pomocnikiem Chrystusa względem tych, którzy źle czynią, a nadto taki żołnierz uchodzi jeszcze za obrońcę chrześcijan. Gdy jednak sam jest zabijany, nie ginie, lecz jest uznany za tego, kto cel osiągnął. Poprzez śmierć poganina chrześcijanin doznaje chwały, ponieważ Chrystus jest uwielbiony w śmierci swego wyznawcy.
Bernard wypowiada się także o uzasadnieniu rozpoczęcia walki zbrojnej. Stwierdza najpierw, że nie może jej zapoczątkować chrześcijanin, choć z drugiej strony konieczność obrony i zapewnienia bezpieczeństwa wierzących to usprawiedliwia. Dlatego dla bezpieczeństwa wierzących usuwa się narody pragnące wojen i tak miasta i kraje uwalnia się od ludzi przynoszących niepokoje i czyniących nieprawość. Tak właśnie było w Jerozolimie, gdzie niszczono bezcenne święte pamiątki należące do chrześcijańskiego ludu, bezczeszczono święte miejsca, a wrogowie chrześcijan przejęli w posiadanie najważniejsze chrześcijańskie sanktuarium. W takiej sytuacji chrześcijanie mają prawo podjąć walkę orężną i zwyciężyć wrogów swej wiary. Tak się też stało w Jerozolimie, w czym Bernard widzi spełnienie się zapowiedzi ze Starego i Nowego Testamentu. Dlatego też zwraca się do niej tymi słowami:
Ciesz się, Jerozolimo, i rozpoznaj już czas twojego nawiedzenia. Cieszcie się i radujcie razem, pustynie Jerozolimy, ponieważ Pan pocieszył swój lud, uwolnił Jerozolimę. Przygotował Pan swoje święte ramię na oczach wszystkich narodów. Dziewico Izrael, upadniesz i nie będzie nikogo, kto by cię podźwignął. Powstań już, strząśnij proch, dziewico, uprowadzona córko, Syjonie. Powstań, mówię, stań wysoko i patrz na dobrodziejstwa, które przychodzą od twego Boga. Nie wspominaj więcej rzeczy minionych i ziemia twoja nie będzie już nazwana porzuconą, ponieważ upodobał sobie w niej Pan. Ziemia twoja zostanie zamieszkana. Podnieś na drodze oczy twoje i patrz: wszyscy ci zostali zgromadzeni, przyjdą do ciebie. Tę pomoc zesłał ci Święty. Każda starożytna obietnica przez nich się dokona. „(…) uczynię cię wieczystą chlubą, rozradowaniem wszystkich pokoleń. Ssać będziesz mleko narodów i piersi królewskie ssać będziesz” (Iz 60,15-16). I podobnie: „Jak kogo pociesza własna matka, tak Ja was pocieszać będę” (Iz 66,13).
I to jest – zdaniem Bernarda – sytuacja Jerozolimy.
W świetle powyższych stwierdzeń Bernard poddaje krytyce postępowanie niektórych krzyżowców. Równocześnie podaje podstawowe zasady ich życia indywidualnego i społecznego tak podczas wojny, jak i w okresach pokoju. Po pierwsze, wszyscy krzyżowcy, zarówno na polu walki, jak i w miejscach zamieszkania, winni odznaczać się wysokim stopniem karności i posłuszeństwa. Dowódca czy inny przełożony we wszystkim ma ostatnie słowo, ale ma też obowiązek zapewnienia podwładnym środków do życia, tak by od nikogo nie przyjmowali ani szat, ani pożywienia. Podstawową regułą życia krzyżowców było zobowiązanie do prostego i ubogiego stylu życia. Wobec tego w ubraniu i pożywieniu wystrzegać się winni wszelkiego zbytku, a zadowalać się zaspokojeniem potrzeb koniecznych. Rycerze prowadzą życie wspólne, łączy ich przyjaźń. Nie towarzyszą im żony i dzieci. Mieszkają w jednym domu, gdzie wszystko mają wspólne, a więc bez własności prywatnej, i żyją według tych samych zasad, zatroskani o jedność i pokój we wspólnocie, tak że stanowią wspólnotę jednego serca i jednej duszy. Nikt więc nie postępuje zgodnie z własną wolą, lecz jest posłuszny woli rozkazującego. Nigdy nie siedzą bezczynnie ani się nie wałęsają, lecz zawsze gdy nie idą do walki – co się rzadko zdarza – naprawiają broń, odzienie, pojazdy, stare rzeczy lub nieuporządkowane porządkują. W tak zorganizowanej wspólnocie wola mistrza ma być bezwarunkowo spełniona, ale także poddana wspólnemu osądowi. Bernard przypomina, że stan społeczny poszczególnych członków wspólnoty nie powinien być brany pod uwagę, by czegoś lepszego nie przydzielać tylko lepszemu. We wspólnocie panuje wzajemny szacunek i gotowość wspomagania się w trudnościach. Konsekwencją i wyrazem takiego ducha – pisze – będzie wyeliminowanie nieprzyzwoitych rozmów, nieopanowanego śmiechu, szemrania, zabaw, gier, polowań, żartów i wróżb. Poza tym krzyżowcy nie powinni dopuszczać do swoich wspólnot aktorów, czarnoksiężników, poetów oraz błaznów-pieśniarzy, jak również powinni unikać zabawnych widowisk i kłamstw. Powinni się także powstrzymać od zbyt wielkiego starania o wygląd zewnętrzny, gdyż to nie przystoi mężczyznom. Nigdy nie powinni zbliżać się do kobiet, rzadko grać na flecie.
Podczas oczekiwania na walkę rycerz jest pełen wiary, uzbrojony żelazną, nie złotą zbroją. Konie krzyżowcy mają mieć szybkie i mocne, a nie kolorowo ozdobione. Wreszcie mają być dobrze zaznajomieni ze sztuką walki, bo to – wraz z pomocą samego Boga – jest zapowiedzią zwycięstwa.
Zakończenie
Czy jest słuszną rzeczą obciążanie odpowiedzialnością za wyprawy krzyżowe tylko stronę kościelną? Bez wcześniejszych zniszczeń dokonanych przez wyznawców islamu w Palestynie, a przede wszystkim w Jerozolimie, historia Kościoła na tych terenach potoczyłaby się z pewnością inaczej. Z drugiej strony jednak, nie należy zapominać, że szlachetne ideały z upływem czasu tracą swój pierwotny obraz i tak się też mogło stać z ideałami rycerstwa krzyżowego.
Summary
Bernard of Clairvaux and the crusades
The crusades are often the study subject of historians of the Church, however the historians tend to look at them out of context of their religious and political background, in spite of them being – like all wars – conditioned by all fighting sides. Where to look for the cause of crusades? According to the methodology of historical sciences the subsequent periods are always caused by their preceding times. The cause and effect relationship is very closely linked with the succession of events. The article pointed out two causes of the crusades. The first is the muslins taking over the Christians’ holy places, and the second the meaning of these places for the Christians, which is what Bernard of Clairvaux wrote about. It’s worth noticing that Bernard of Clairvaux set very high requiring moral standards for the Christian knights. The article’s conclusion: it would be a rather good thing to present the crusades in the light of medieval just war theory.
Studia Redemptorystowskie 15/2017 s. 373-408