Home DokumentyReferaty, Konferencje, ArtykułyFormacjaFormacja wstępna Kapuściak Florian MSF, Rola psychologii w ocenie powołań zakonnych

Kapuściak Florian MSF, Rola psychologii w ocenie powołań zakonnych

Redakcja
Ks. dr Florian Kapuściak MSF

ROLA PSYCHOLOGII W OCENIE POWOŁAŃ ZAKONNYCH

Komisja Karności Zakonnej KWPZM, 1967 r.

Od wieków rolę badających i oceniających powołania spełniają doświadczeni mistrzowie życia wewnętrznego, którzy swój są i swoją opinię formułują w oparciu o długoletnie doświadczenie. Wydaję się, że ich konkretna intuicja będzie zawsze czymś nieodzownym w ocenie powołań i trudno się będzie bez niej obejść. Uzdolnienia intuicyjne mają jednak to do siebie, że są niekomunikatywne i niesprawdzalne. Nie można ich zdobyć w szkole od kogoś innego. I stąd, przy zachowaniu należytego miejsca intuicyjnemu sądowi doświadczonych znawców życia wewnętrznego, można dla oceny powołań szukać słusznie innych metod, innych sposobów, może bardziej skromnych, ale odznaczających się tym, że dadzą się przekazać, a ich słuszność może być zweryfikowana.

Chodzi tu o wykorzystanie w ocenie powołań współczesnej wiedzy psychologicznej i metod, jakimi dysponuje. Zaraz jednak na początku trzeba zdać sobie sprawę z ich natury i właściwego zasięgu, gdyż tam, gdzie idzie o powołanie zakonne nieodzownym jest nie tylko solidna wiedza psychologiczna oraz gruntowne doświadczenie zawodowe w posługiwaniu się metodami psychologicznymi, lecz również, i to może w wyższym stopniu, doświadczenie religijne i doświadczenie w sprawach życia zakonnego. Doświadczenie uczy też, że dyletant w sprawach psychologicznych może wyrządzić szkody i to czasami szkody nie do powetowania. I byłoby lepiej nie znać wcale zdobyczy współczesnej psychologii, niż po amatorsku posługiwać się powierzchownie przyswojoną znajomością testów czy innych metod psychologicznych, lub przeceniać ich zasięg oraz możliwości w ocenie powołania.

Oceniający powołania może najwięcej korzystać z metod stosowanych przy selekcji i w poradnictwie zawodowym. Każdy jednak wyczuwa, że ocena powołania to zupełnie co innego niż selekcja czy poradnictwo zawodowe. Warto jednak bliżej wyjaśnić te pojęcia i zestawić je z pojęciem oceny powołania.

Selekcję stosuje się do grupy ludzi przy angażowaniu ich do jakiegoś zakładu pracy lub instytucji. W selekcji chodzi o to, żeby spośród całej gromady kandydatów wybrać najbardziej odpowiednich do danego zawodu lub na odpowiedzialne stanowisko, a innych wyeliminować. Przy doborze uwzględnia się przede wszystkim uzdolnienia sensoryczne, motoryczne, intelektualne, a tylko niekiedy właściwości charakterologiczne. Selekcja zawodowa jest możliwa, gdyż obecnie istnieją obiektywne kryteria w postaci eksperymentalnie sprawdzonych testów, dzięki którym można z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć powodzenie kandydata w danym zawodzie. Psychologia stosowana zwłaszcza psychologia przemysłowa dysponuje, nawet w Polsce, sporą baterią testów i narzędzi badawczych stosowanych przy selekcji.

Poradnictwo zawodowe stawia sobie inne zadania. Ma ono na celu dopomóc jednostce w znalezieniu pozycji społecznej, która by nie przerastała jej możliwości a dawała trwałą satysfakcję. Odpowiednia selekcja zapobiega wyborowi zawodu, w którym by sobie potem jednostka nie radziła. Ale jest dla każdego spraw dość oczywistą, że przy wyborze zawodu ważną rzeczą są nie tylko uzdolnienia, ale i zainteresowania, aspiracje, zamiłowania itd. Od wymienionych postaw, mający charakter uczuciowy, zależy w bardzo dużym stopniu trwałe zadowolenie z obranego zawodu lub organiczna niechęć do niego /nawet przy wystarczających a nawet wybitnych zdolnościach/. Znane są przecież liczne przypadki ludzi, którzy mając wszystkie kwalifikacje zawodowe, traktują swój zawód jako smutną konieczność lub pomyłkę życiową.

Okazuje się jednak, że w wypadku poradnictwa zawodowego bez porównania trudniej o metody psychologiczne, które by dawały podstawy dla niezawodnej diagnozy i prognozy. Przyczyna tego zdaje się być oczywista. Test musi bowiem sprawdzić nie tylko to, czy kandydat upora się z zadaniem czekającym go w przyszłości, ale musi nadto dać rzetelną gwarancję, że po dokonanym wyborze kandydat pozostanie mu wewnętrznie wierny i w pełnieniu go znajdzie sens swego życia i bardzo człowiekowi potrzebne zadowolenie.

Tak wygląda selekcja i poradnictwo zawodowe. A w takim razie, na czym polega ocena powołań? Oceny powołań na pewno nie można utożsamiać z selekcją, gdyż w ocenie najpierw nie chodzi o badanie zdolności sensoryczno-motorycznych czy umysłowych /chociaż i to może w pewnych wypadkach byłoby bardzo pożyteczne zwłaszcza badanie poziomu inteligencji/ a następnie nie chodzi też o to, żeby przyjąć tylko bardziej zdolnych, a mniej zdolnych odsunąć; każde wartościowe powołanie się liczy. Kandydaci nie zdradzający oczywistych braków, z racji słabego zdrowia lub nieodpowiedniego wychowania bywają przyjęci. Uważa się ich zasadniczo za zdolnych do życia zakonnego, które samo dobrowolnie wybierają. Chodzi więc tylko o przekonanie się, czy ich wybór jest właściwie umotywowany i jak są nadzieje na to, że zostaną wierni obranej formie życia. Wydaje się, że w tych dwóch sprawach współczesna psychologia i metody jakimi dysponuje może oddać duże usługi osobom odpowiedzialnym za kandydatów do życia zakonnego.

Przed psychologiem, który chce dopomóc w ocenie powołań staje jednak niezwykle trudny problem kryteriów. Jeżeli jego interwencja ma być pożyteczna, to musi przynajmniej w przybliżeniu znaleźć odpowiedź na kilka zasadniczych pytań, a mianowicie: co to jest autentyczne powołanie, kiedy życie zakonne można udać za „udane”, co decyduje o tym, że ktoś jest dobrym członkiem zgromadzenia zakonnego, jak w sposób obiektywny przeprowadzić rozgraniczenie między „dobrymi” a „miernymi” członkami zakonu. Krótko chodzi o odpowiedź na pytanie: w jaki sposób zmierzyć stopień powodzenia, „udania się” życia zakonnego.

Ponieważ sprawa jest chyba praktycznie niemożliwa do rozstrzygnięcia, przeto dla psychologicznej oceny powołań bardzo wielu autorów proponuje stosowanie kryteriów negatywnych. Takim kryterium negatywnym jest dla nich np. możliwość wystąpienia choroby psychicznej. Za powołania nieudane uważa się te, które doprowadzają do zaburzeń psychicznych. Jeżeli przyjmie się takie kryterium, to przy ocenie powołań będzie się eliminowało tych, którzy zdradzają dyspozycje patologiczne. Kryterium choroby psychicznej jest bezsprzecznie użyteczne, ale wydaje się absolutnie niewystarczające. Stąd też ci sami, którzy je proponują, często wprowadzają jeszcze drugie kryterium, a mianowicie porzucenie powołania. Za złe powołanie uważa się to, które się kończy odejściem. Kryterium to wydaje się również niewystarczające, gdyż ktoś może nie wytrzymać w ścisłym zakonie, a być wzorowym apostołem, lub na odwrót. Poza tym znane są przecież wypadki, że /niestety/ ktoś nie opuszcza zgromadzenia zakonnego lub opuszcza je po bardzo wielu latach, a mimo to jego życie zakonne zdaje się być z całą pewnością „nieudane”.

Przy takim negatywnym podejściu do zagadnienia, rola psychologa /może łącznie z psychiatrą/ sprowadza się do wyłowienia kandydatów z dyspozycjami psychopatycznymi i wyraźną nieumiejętnością dochowania wierności własnym decyzjom. Skoro takie podejście wydaje się mało zadawalające, trzeba by może szukać rozwiązania problemu od strony pozytywnej, to znaczy należałoby pytać, co stanowi probierz „udanego” życia zakonnego. Okazuje się jednak, że i przy takim podejściu trudno jest znaleźć oparcie dla obiektywnego sądu. Przecież posiadanie wyjątkowych zdolności, nawet w dziedzinach jak najściślej związanych z życiem zakonnym, takich jak praca naukowa, kaznodziejstwo, duszpasterstwo, kierownictwo duchowe, dadzą się pogodzić z zasadniczymi brakami w życiu zakonnym. I na odwrót – znamy wszyscy ludzi nie odznaczających się specjalnymi zdolnościami, których bylibyśmy skłonni nazwać miernymi, gdyby niezawodna wartość duchowa nie czyniła ich bardzo cennymi i bardzo użytecznymi członkami wspólnoty zakonnej. Ich świętość wyrównuje brak wrodzonych uzdolnień i czyni ich życie zakonne „udanym”.

Nie będę się dłużej zatrzymywał nad zagadnieniem kryteriów. Wspomniałem o nich jednak, żeby wskazać, że problem taki istnieje i że dotąd, nawet teoretycznie, nie został rozstrzygnięty. I stąd, jeżeli by ktoś proponował nam cudowny i niezawodny sposób oceny powołań, np. przy pomocy testów czy to obiektywnych czy projekcyjnych, trzeba by się go było pytać, na czym opiera swe rzekomo niezawodne przypuszczenia. Aktualnie nie ma niezawodnego systemu psychologicznej oceny powołań i trudno się go spodziewać w przyszłości.

Nie ma wprawdzie automatycznego sposobu odróżnienia dobrych powołań od złych, ale drogą okrężną można wyjaśnić, czy w konkretnym wypadku chodzi o autentyczne powołanie. Wyjaśnienie takie przychodzi, kiedy bada się od strony psychologicznej genezę powołania oraz wylicza niektóre z jego zasadniczych znamion. Zwrócę uwagę na cztery, gdyż one zdają się najbardziej pomocne przy ocenie powołań zakonnych:

Pierwsze ze znamion /czynników/ dotyczy jakości motywacji powołania. Z punktu widzenia oceny powołania ważne jest poznanie motywów, które zdecydowały, że kandydat wybrał tę a nie inną formę życia. Wiadomo, że na podobny wybór mogą się składać liczne i różnorodne motywy, z których przynajmniej cześć będzie nieuświadomiona albo uświadomiona w sposób mało wyraźny. Na marginesie warto może zaznaczyć, że dziś absolutnie nie da się utrzymać stanowiska psychoanalityka, który utrzymuje, że regulatorem ludzkiego działania jest przede wszystkim podświadomość, że motywy ludzkiego działania i ludzkich wyborów są zdeterminowane przez najwcześniejsze doświadczenia jednostki i stanowią przekształconą formę pierwotnych biologicznych popędów, oraz że motywy człowieka działają według zasady „przywracania zaburzonej równowagi: /zasada „redukcji popędu”/. Dziś większość psychologów uważa, że ten rodzaj motywacji może występować, ale jest zjawiskiem nietypowym i raczej patologicznym. Dla człowieka zdrowego motywacja świadoma jest zasadniczym i dominującym typem motywacji. Takie stanowisko jednak nie wyklucza możliwości wpływu podświadomości na zachowanie się i decyzje człowieka. Pomijam tu niezwykle ważne zagadnienie niewystarczającej i nieadekwatnej motywacji powołania. Powinno być ono omówione w innym kontekście. Na tym miejscu pragnę tylko wyjaśnić, że przez niewystarczającą i nieadekwatną motywację rozumie się nie tylko względy natury materialnej, takie jak dobrobyt, swoboda od trosk materialnych, chęć spokojnego i wygodnego urządzenia się w życiu /”kopać nie umiem, żebrać się wstydzę, wiem co uczynię: pójdę do zakonu …”/, ale i względy wyższego rzędu, takie jak szukanie oparcia uczuciowego, pragnienie dowartościowania osobistego, dowartościowania intelektualnego, czy nawet chęć ekspiacji za własne lub cudze winy.

Pragnę też zaznaczyć, że pewna niedojrzałość motywacji jest czymś normalnym w początkach życia zakonnego i da się dość łatwo skorygować. Wystarczy, żeby kandydat uświadomił sobie wyraźniej charakter swojej motywacji i żeby lepiej zapoznał się z życiem, które ma prowadzić. Życzliwa i rozsądna rada wychowawców, połączona z trzeźwym samosądem kandydata, może doprowadzić do zniknięcia wadliwej motywacji. Zresztą od motywacji, w samych początkach życia zakonnego, żąda się tylko, żeby była zdrowa i dojrzała. Motywacja zaś jest zdrowa, jeżeli wybory życia zakonnego nie traktuje się jako sposoby wyjścia z sytuacji konfliktowej, jako pewnej formy ucieczki przed złym światem, przed odpowiedzialnością, lub przed samym sobą. Natomiast oznaką dojrzałości wyboru jest realizm w sądzeniu oraz stałość i wytrwałość w powziętych decyzjach.

Pytanie o motywy skierowania się ku życiu zakonnemu narzuca się jako jedno z pierwszych przy ocenie powołania. Mamy bowiem do czynienia z człowiekiem, żyjącym dotąd w świecie, który decyduje się go opuścić. Można więc zupełnie słusznie pytać się, dlaczego podejmuje taka decyzję, czy wchodzi tu w grę ucieczka przed światem, przed odpowiedzialnością, można tez pytać, czy kandydat gotów jest przyjąć wyrzeczenie, jakiego wymaga życie zakonne. W wypadku, gdy kandydat decyduje się na wyrzeczenie, można się również słusznie pytać, czy ofiara jest świadoma i w pełni zaakceptowana. Trzeba się też zastanowić nad tym, jakie wartości życia zakonnego pociągają kandydata i trzeba je odpowiednio ocenić. Są bowiem w życiu zakonnym takie dziedziny pracy, które mogą mocno pociągać kandydata, ze względu na ich atrakcyjność, np. misje zagraniczne, które jednak nie zawsze gwarantują wytrwanie oraz postęp w życiu zakonnym. Dzieje się tak, gdy np. kandydatowi przypadnie inny odcinek pracy niż ten, który był dla niego pewnego rodzaju wabikiem. Stąd też motywacja powołania i z tego punktu widzenia powinna być dokładnie rozpatrywana.

Decyzja powzięta nawet pod wpływem właściwych motywów ma to do siebie, że nie wystarcza raz na zawsze. Trzeba ją stale podtrzymywać i odświeżać, żeby pozostała wiernym przyrzeczeniu aż do końca. Wierność jest możliwa tylko o tyle, o ile nieuniknione momenty kryzysu i chwiania się w powołaniu są nagradzane radością.

W ten sposób dochodzę do drugiego znamienia, bardzo zasadniczego w ocenie powołania, a mianowicie występowania u kandydata zdolności do radości. Już św. Tomasz mówi wyraźnie, że radość jest nieodzowna dla życia ludzkiego i dodaje, że jeżeli zabraknie radości duchowych, to człowiek z konieczności będzie szukał przyjemności cielesnych /STh I,II q.31 a.5 corp. et ad 1/. Dlatego oceniając powołania można w sposób uzasadniony pytać, czy kandydat posiada osobowość zdolną znaleźć tak w pobożnych praktykach zakonu, jak w całokształcie życia wspólnego, źródło radości, wystarczające dla udźwignięcia ciężaru życia zakonnego. Trzeba przy tym uwzględnić specyfikę poszczególnych zakonów, gdyż ktoś może np. krzepić swoją radość modlitwą liturgiczną benedyktynów, a nużyc się ćwiczeniami ignacjańskimi i na odwrót. Poza tym trzeba pamiętać, że ta zdolność do radości niekoniecznie musi istnieć od początku /chociaż w praktyce pierwszemu okresowi życia zakonnego zwykła towarzyszyć swoista radość/, gdyż często jest ona owocem długiej pracy. Dopiero u kresu człowiek może się zbliżyć do pełnej radości, takiej jaką miał odkryć św. Franciszek z Asyżu w całkowitym wyrzeczeniu się i ubóstwie.

W życiu zakonnym nie wystarcza jednak umieć smakować w radościach duchowych. Trzeba jeszcze umieć znosić przeciwności. I tutaj dochodzimy do trzeciego rysu, ważnego w ocenie powołań, a mianowicie odporności na frustrację /tolerancja na frustrację/. Trudności są nieodłączne od życia zakonnego, zresztą nie tylko zakonnego. Istnieje najpierw jakaś bardzo zasadnicza trudność, przeradzająca się następnie w niezadowolenia i niesmak, której źródłem z jednej strony jest przykra świadomość własnej nędzy i nieporadności, a z drugiej konieczność dążenia do doskonałości. Tę trudność przeżywa z resztą każdy chrześcijanin, ale zakonnik z tytułu swego powołania do stanu doskonałości, podchodzi do niej bardziej świadomie. Stan napięcia wywołany tym wewnętrznym skłóceniem się nędzy duchowej i nakazu doskonałości powinien istnieć, co więcej powinien być podtrzymywany, a nawet w pewnych okolicznościach świadomie i celowo wzmacniany. Zdrowie i odporność psychiczna muszą być jednak dostatecznie silne, żeby ten stan napięcia wytrzymać na przestrzeni całego życia zakonnego. Na tym tle powstają często nerwice, np. nerwica egzystencjalna, czy nawet poważniejsze zaburzenia psychiczne. Mówi się wtedy: „pobożność zaszkodziła”.

Obok tej zasadniczej trudności istnieje frustracja związana z celibatem. Nie będzie chyba rzeczą zbyteczną wyjaśnić, że ten rodzaj frustracji może mieć reperkusje na dwu różnych poziomach. Dla powołań jeszcze nie dojrzałych w pełni, które nigdy w sposób ostateczny nie zaakceptowały czystości, a więc które jeszcze zdecydowanie nie wyrzekły się przyjemności cielesnych, trudność będzie natury seksualnej. Dla osobowości bardziej dojrzałych, frustracje będą miały źródło w samotności efektywnej, w braku intymności i czułości w stosunkach międzyosobowych. Ale obojętnie jaki charakter przybierają trudności, celibat pociąga za sobą nieuniknione frustracje.

Trzeba by jeszcze wymienić niezliczone frustracje, związane z ubóstwem i posłuszeństwem, a dalej frustracje wynikające z różnych form życia zakonnego: dla jednych z życia w samotności, dla innych z życia wspólnego, z pracy fizycznej lub wysiłku umysłowego, z trudu kontemplacji lub ze zmęczenia pracą apostolska itd. Wszystkie te czynniki charakterystyczne dla poszczególnych zgromadzeń czy zakonów, rodzą frustracje, które kandydat będzie musiał znieść i to bez większego uszczerbku dla ogólnej równowagi psychicznej, aby móc nie tylko wytrwać w powołaniu, ale je wypełnić. Dołączyć się mogą jeszcze inne trudności, których kandydat czy kandydatka nie mogli przewidzieć zapoznając się z regułą zakonną. Znane są np. przypadki zakonnic, u których nie tylko równowaga psychiczna ale nawet samo powołanie zostało mocno zachwiane, gdyż w zakonie nie mogły zaspokoić elementarnych wymogów higieny osobistej.

Warto jeszcze wspomnieć o jednym czynniku ważnym przy ocenie powołań. Wiąże się on z celami i dziełami właściwymi poszczególnym rodzinom zakonnym. Wspomniałem już o tym, kiedy mówiłem o dziełach zakonu i życiu zakonnym, jako źródle radości lub frustracji. Trzeba do tego powrócić teraz, ale od innej strony, mianowicie od strony uzdolnień, jakich wymagają dzieła zgromadzenia zakonnego. Jest sprawą dobrze znaną, że przy braku koniecznych uzdolnień u kandydata powstają kompleksy, których przezwyciężenie odbija się mocno na życiu wspólnym. Trzeba pamiętać, że dobra wola nie zawsze wystarczy, że w późniejszym wieku możliwości rozwojowe i adaptacyjne są dużo mniejsze. Wśród wszystkich uzdolnień na szczególną uwagę zasługuje zdrowy sąd, przymiot trudny do zdefiniowania, ale dzięki któremu człowiek umie samodzielnie i w sposób odpowiedzialny pokierować swoim postępowaniem i zdać sobie sprawę z zasięgu własnych możliwości.

Gdy chodzi o czynnik uzdolnień, to trudność polega dodatkowo na tym, że nie zawsze można określić jakie są konkretne wymagania zakonów w tym względzie. Niesłuszne wydaje się powiedzenie, że zgromadzenie nastawione na bardzo wieloraką działalność może przyjmować różne typy osobowości. Któż bowiem może zapewnić, że przełożeni będą się zawsze liczyć z właściwościami i możliwościami indywidualnymi kandydata, zwłaszcza gdy zaistnieje jakaś potrzeba? Wiadomo zaś, że przy obecnym niedoborze personalnym, takie konieczne sytuacje zdarzają się często i one to niekiedy mocno naruszają równowagę psychiczną osób zakonnych, a nawet zagrażają samemu ich powołaniu.

Przy ocenie powołania należy zwracać uwagę na wyżej wspomniane znamiona. Ich występowanie nie jest jeszcze niezawodnym znakiem autentyczności powołania. Powołanie to przede wszystkim łaska Boża, a ta wymyka się /na szczęście!/ ludzkim kategoriom. Gdybyśmy jednak tych znamion nie dostrzegali u kandydata, mielibyśmy chyba dość uzasadnione wątpliwości co do autentyczności jego powołania.

Warto by jeszcze wymienić różne kategorie kandydatów, którzy powinni być skierowani ku innej formie życia, w wyniku obserwacji i badania psychologicznego. Konkretnie chodzi o cztery grupy kandydatów: umysłowo chorych, osobowości wrażliwe /kruche/, typy psychopatyczne i wreszcie jednostki nieprzystosowane.

W pierwszej grupie umieszcza się jednostki prepsychotyczne i neurotyków, czyli osoby, u których zdrowie psychiczne jest w jakiś sposób naruszone. Powinno się ich wyeliminować z życia zakonnego nie dlatego, że ich choroba psychiczna jest czymś nieuniknionym, ale dlatego, że stan napięcia związany z życiem zakonnym mógłby sprowokować lub przyśpieszyć wystąpienie zaburzeń, albo spotęgować ich nasilenie. Obecnie stosuje się różne metody diagnostyczne, mające na celu wykrycie dyspozycji psychotycznych, ale najczęściej używany jest test projekcyjny Rorchacha /test plam barwnych/, oraz kwestionariusz osobowościowy M.M.P.I. /Minnesota Multiphasic Personality Inventory – Wieloczynnikowy Inwentarz Osobowości Minnesota, zwany u nas „Wiskadem”/ odpowiednio adoptowany do badań psychologicznych powołania. Trzeba jednak zaznaczyć, że tego rodzaju testy mogą być tylko stosowane przez doświadczonych specjalistów.

Druga grupa obejmuje jednostki określone mało ścisłym pojęciem osobowości kruchych, wrażliwych. Chodzi tu o ludzi zasadniczo normalnych, którzy nie zdradzają wyraźnych oznak nerwicy i którzy nie staliby się chyba chorzy, gdyby pozostali w świecie. Jako osoby świeckie dają sobie radę w życiu, o ile tylko znajdą się w środowisku społecznym względnie ustabilizowanym i jeżeli wykonują jakiś spokojny zawód, który nie nakłada na nich jakiejś większej odpowiedzialności. Jeżeli natomiast znajdą się w środowisku zakonnym, gdzie narażeni są na liczne frustracje i konflikty, tkwiące w samej naturze życia zakonnego, łatwo występują u nich zaburzenia. Zaburzenia te mogą przybrać bądź postać zgeneralizowaną /osobowość steniczna/ bądź typowo reaktywną np. paranoidalną, lękową, hipochondryczną, depresyjną itp. Symptomy bywają różne, w zależności od indywidualnych słabości, ale przeważnie znikają, gdy jednostka opuszcza zamknięte środowisko. Wynika stąd jasno, że trzeba raz na zawsze przezwyciężyć mit o klasztorze jako doskonałym schronieniu i oparciu dla osobowości kruchych.

Trzecią grupę stanowią tzw. charakteropaci /psychopaci/. Ich zdrowie psychiczne nie budzi zastrzeżeń, ale występują u nich braki charakterologiczne oraz brak równowagi popędowo uczuciowej, i to w takim stopniu, że jednostki te nie mogą spokojnie wejść w grupę społeczną, jaka jest rodzina zakonna. Charakteropaci potrafią niekiedy, z większymi lub mniejszymi trudnościami przystosować się do życia w świecie. Czasami, po okresie burzliwych prób, zdobywają sobie jakąś pozycję na marginesie życia społecznego, ale nigdy nie wchodzą na dobre w normalne życie. Warunki życia zakonnego stwarzałyby dla tej grupy ludzi dodatkową trudność. Przeto ważne jest, tka dla dobra kandydata, jak i dla dobra wspólnoty zakonnej, żeby typy charakteropatyczne możliwie wcześnie były wykryte i skierowane ku innej formie życia. Lista zaburzeń charakteropatycznych jest zresztą dość długa. Znajdują się na niej charakteropaci mściwi, zbuntowani, konspiratorzy, reformatorzy, umysły chimeryczne itd. Obojętnie jaką przybiera postać, charakteropatia jest wyraźnym przeciwskazaniem do życia zakonnego. Takie jednak stwierdzenie wcale nie oznacza, żeby charakteropatia nie dała się pogodzić z autentyczną cnotą a nawet świętością. Jako przykład może posłużyć postać Ojca de Foucauld.

Ostatnia grupa obejmuje jednostki nieprzystosowane. Jest to najliczniejsza grupa, najbardziej zróżnicowana i najtrudniejsza do rozeznania. Nieprzystosowani przeważnie nie należą do żadnej z poprzednich grup i posiadają osobowość, która jest zdrowa i silna z punktu widzenia psychologicznego. Nie posiadają jednak środków, żeby uczynić swe życie zakonne owocnym i „udanym”. Brak jest u nich zdolności do rozwoju, do doskonalenia się, zgodnie z planem nakreślonym w przybliżeniu przez ideał zakonny. Brak jest tego, co K. Dąbrowski określa terminem zdolności do dezintegracji pozytywnej. Ten brak zdolności do wewnętrznego rozwoju staje się przyczyną wyrzutów ze strony przełożonych, co prowadzi u kandydata do rozczarowań i zniechęcenia. Tym rozczarowaniom i zawodom życiowym trzeba zapobiec możliwie jak najwcześniej, i to przede wszystkim w interesie kandydata. Inaczej całe przedsięwzięcie może się skończyć albo zwyczajnym wystąpieniem kandydata nieprzystosowanego, po krótkim okresie pobytu w zakonie, co stanowi w zasadzie uczciwe i zdrowe wyjście z sytuacji /mimo, że stawia kandydata wobec trudnej konieczności ponownego szukania celu swego życia/, albo odejściem w późniejszym okresie życia zakonnego i to przeważnie odejściem niezałatwionym uczciwie, co znacznie mocniej odbija się i na dalszych kolejach życia występującego i na całej wspólnocie zakonnej, albo wreszcie może się skończyć smutna wegetacją w zgromadzeniu zakonnym. Życie zakonne jest wtedy traktowane jako bezsensowna męka. Jest rzeczą zrozumiałą, że w tym ostatnim wypadku bardzo łatwo o pojawienie się u zawiedzionego i przegranego zakonnika zaburzeń charakterologicznych i pseudonerwicowych.

Jaka jest więc rola psychologii w ocenie powołań zakonnych? Znajomość psychologii i metod, jakimi aktualnie dysponuje, ma ułatwić poznanie i zrozumienie trzech spraw, ważnych zarówno dla dobra kandydata jak i dla władz zakonnych, które przyjmują kandydata i dopuszczają go do profesji. Chodzi mianowicie o to, żeby w przybliżeniu poznać:

  1. Postawę kandydata wobec własnego powołania i to co wpłynęło na jej ukształtowanie /czyli motywację powołania/,
  2. Aktualne możliwości kandydata w zakresie wymagań życia zakonnego,
  3. Perspektywy rozwoju i doskonalenia się.

Możliwości psychologii i jej metod nie można w tym względzie przeceniać. Wydaje się, że również szkodliwy byłby przesadny naturalizm jak i postawa „nadnaturalizmu”, całkowitego zdania się na łaskę Bożą /por. Świadkowie Jehowy i zwolennicy Christian Science/. Zdarzyły się bowiem i zdarzają wypadki, że trwają w powołaniu i dochodzą w nim do świętości typy osobowości, które w oczach psychologa i w oczach ludzkiej mądrości są zdyskredytowane, np. typy nerwicowe. Że tak jest, niech świadczy fakt, że bardzo wyraźna i silna nerwica lękowa nie przeszkodziła św. Ludwice de Marillac prowadzić jak najbardziej autentycznego życia zakonnego. Z drugiej jednak strony psychologiczne wyjaśnienie pojęcia powołania i czynników, jakie się na nie składają, pomagają często w trafniejszej i rzetelniejszej ocenia powołań, a wczesne rozpoznanie nieautentycznego powołania oddaje przysługę kandydatowi i zgromadzeniu zakonnemu. Temu pierwszemu przede wszystkim.


Biografia:

Bellet M., Vocation et liberté, Bruges 1963

Benko A., Nuttin J., Examen de la personnalité chez les candidats à la prêtrise, Louvain 1956

Bier W., SJ, L’examen psychologique, Supplément de la Vie Spirituelle, n0 29, 1954, s. 118-151

Hostie R., Sj, Le discernement des vocations, Bruges 1962

Salman D. H., OP, Le discernement des vocations relifieuses, Supplément de la Vie Spirituelle, n0 52, 1960, s. 81-98.

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda